Prokurator w cieniu OUN-UPA – Maciej Młynarczyk na ławie oskarżenia opinii publicznej
Porosa Jacek | wrz 3, 2025 https://niezaleznemediapodlasia.pl/prokurator-w-cieniu-oun-upa-maciej-mlynarczyk-na-lawie-oskarzenia-opinii-publicznej

Prokurator (Młynarczyk), który zapomniał o ofiarach
W Polsce, kraju naznaczonym głębokimi bliznami historii, gdzie pamięć o ofiarach ludobójstwa dokonanego przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) na Kresach Wschodnich jest świętością, rola prokuratora powinna być niepodważalna – jako strażnika sprawiedliwości, pamięci narodowej i prawa. Tymczasem prokurator Maciej Młynarczyk, pełniący funkcję w Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga, zamiast stanowczo piętnować wszelkie formy relatywizacji tych zbrodni, wydaje się sam je legitymizować poprzez swoje decyzje i działania. To nie jest przypadkowa pomyłka czy niedopatrzenie, lecz systemowa zdrada wobec dziesiątek tysięcy niewinnych ofiar – Polaków, którzy zostali bestialsko zamordowani wyłącznie z powodu swojej narodowości. Zbrodnia wołyńska, kulminująca w lipcu 1943 roku, gdy oddziały UPA zaatakowały ponad 150 polskich miejscowości, pochłonęła według szacunków historyków nawet 100 tysięcy polskich cywilów, w tym kobiet, dzieci i starców. Metody zbrodni – palenie żywcem, wrzucanie do studni, tortury siekierami i widłami – były wyrazem czystej nienawiści etnicznej, inspirowanej ideologią Stepana Bandery, który głosił hasła o „czystej Ukrainie” wolnej od Polaków.
Prokurator Młynarczyk, specjalizujący się w przestępstwach z nienawiści, w praktyce skupia się na ściganiu tych, którzy upominają się o prawdę historyczną, jednocześnie bagatelizując lub ignorując przejawy propagandy banderowskiej. Przykładem jest jego decyzja z 2021 roku, gdy odmówił wszczęcia śledztwa przeciwko osobie publicznie wychwalającej Banderę i nawołującej do przemocy wobec „polskich nacjonalistów”, opisując ich jako „je*ane ścierwo, do którego trzeba strzelać„. Taka postawa nie tylko podważa autorytet państwa polskiego, ale także otwiera drzwi do dalszej relatywizacji ludobójstwa, co jest równoznaczne z ponownym ranieniem potomków ofiar. Czy w polskim wymiarze sprawiedliwości jest miejsce dla urzędnika, który zdaje się zapominać o krwi przelanej na Wołyniu, Podolu i w Małopolsce Wschodniej? To pytanie nie jest retoryczne – to oskarżenie wobec systemu, który pozwala na takie aberracje, gdzie pamięć o ofiarach jest deptana w imię rzekomej „tolerancji” lub osobistych sympatii.
Prawo łamane przez tych, którzy mają je egzekwować
Działania prokuratora Macieja Młynarczyka nie tylko budzą wątpliwość co do jego obiektywizmu, ale wręcz balansują na granicy kilku kluczowych paragrafów polskiego Kodeksu karnego, które sam powinien egzekwować z całą stanowczością. Po pierwsze, art. 231 k.k., dotyczący niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego – Młynarczyk nie tylko uchyla się od aktywnej walki z relatywizacją zbrodni OUN-UPA, ale w niektórych przypadkach wydaje się ją wspierać, ignorując zawiadomienia o przestępstwach propagujących totalitaryzm. Na przykład, w sprawach dotyczących gloryfikacji Bandery, zamiast wszczynać dochodzenia, często umarza postępowania, co jest równoznaczne z legitymizacją ideologii odpowiedzialnej za masowe mordy.
Po drugie, art. 256 k.k., penalizujący propagowanie totalitarnej ideologii – bagatelizowanie lub relatywizacja zbrodni OUN-UPA, które historycy jednoznacznie klasyfikują jako ludobójstwo (zgodnie z definicją ONZ z 1948 roku, obejmującą zamiar zniszczenia grupy etnicznej), stanowi realne wsparcie dla dziedzictwa tych organizacji. Młynarczyk, ścigając polskich patriotów za „mowę nienawiści” wobec Ukraińców, jednocześnie nie reaguje na analogiczne zachowania po stronie ukraińskiej, co tworzy asymetrię w stosowaniu prawa. Trzeci aspekt to art. 133 i 257 k.k., odnoszące się do znieważenia Narodu Polskiego i obrazy pamięci ofiar – słowa i decyzje, które minimalizują cierpienie pomordowanych, stają się policzkiem dla milionów Polaków, w tym rodzin kresowych. Przykładem jest sprawa Katarzyny Sokołowskiej z Fundacji „Wołyń Pamiętamy”, gdzie Młynarczyk oskarżył ją o znieważanie Ukraińców za upamiętnianie ofiar Wołynia, jednocześnie ignorując kontekst historyczny.
Ponadto, działania te naruszają art. 7 Konstytucji RP, zasadę legalizmu, która nakazuje funkcjonariuszom publicznym działać wyłącznie na podstawie i w granicach prawa, bez wpływu własnych sympatii narodowościowych czy ideologicznych. Państwo prawa nie może milczeć, gdy jego przedstawiciel publicznie relatywizuje ludobójstwo, które pochłonęło życie co najmniej 60 tysięcy Polaków na samym Wołyniu, według badań Instytutu Pamięci Narodowej. To nie tylko łamanie prawa, ale erozja fundamentów polskiej suwerenności, gdzie prokurator staje się narzędziem w rękach tych, którzy chcą zatrzeć ślady zbrodni.
Relatywizacja jako przyzwolenie na kult banderyzmu
Wystąpienia i decyzje prokuratora Młynarczyka nie są izolowanymi incydentami – one stanowią de facto przyzwolenie na propagandę banderowską w Polsce. Jeżeli polski prokurator wybiela OUN-UPA, ignorując ich odpowiedzialność za czystki etniczne, to jakie sygnały wysyła do środowisk, które od lat próbują budować kult Stepana Bandery na polskim terytorium? Bandera, jako przywódca frakcji OUN-B, był ideologiem, który inspirował masowe mordy, a jego hasła o „walce z Lachami” doprowadziły do tragedii, gdzie w jednej tylko „krwawej niedzieli” 11 lipca 1943 roku zginęło około 10-11 tysięcy Polaków. Relatywizacja tych faktów przez Młynarczyka, np. poprzez umarzanie spraw dotyczących propagandy ukraińskiego szowinizmu, tworzy klimat, w którym gloryfikacja banderyzmu staje się bezkarna.

Prokurator Maciej Młynarczyk (fot. Piotr Polit) źródło tokfm.pl
W wywiadzie dla TOK FM z dnia 1 września 2025 roku, prokurator Młynarczyk stwierdził:
” …czerwono – czarną flagą, która czasami jest wśród Ukraińców widoczna? – Te barwy są dużo starsze niż II wojna światowa. I owszem, były używane przez ukraińskich nacjonalistów dziewięćdziesiąt lat temu, ale potem flagi w tych dwóch kolorach rozpowszechniły się w Ukrainie od czasów rewolucji godności na Majdanie jako symbol oporu przeciwko najpierw korupcji i bezprawiu, a potem – symbol oporu przeciwko rosyjskiej agresji. Jeśli ktoś czerpie wiedzę o świecie z filmików z żółtymi napisami, może uwierzyć, że te flagi są dowodem „odrodzenia banderyzmu”. Ale z rzetelnych źródeł – naukowych, eksperckich, m.in. z analiz Ośrodka Studiów Wschodnich – wynika, że we współczesnej Ukrainie te symbole całkowicie oderwały się od swojej skrajnie nacjonalistycznej proweniencji z okresu II wojny światowej – tłumaczy Maciej Młynarczyk…
– Problem polega jednak na tym, że ja obserwuję tę sferę życia społecznego i dyskursu publicznego bardzo dokładnie od lat i – chcę podkreślić – nie spotkałem się z tym, żeby ktoś w Polsce, a nawet w Ukrainie otwarcie propagował ideologię ukraińskiego nacjonalizmu z lat czterdziestych. To by oznaczało, że taka osoba opowiada się na przykład za oczyszczeniem kraju z mniejszości narodowych i etnicznych. Było mówione wtedy, że Ukraina ma być ‘czysta jak szklanka wody’; postulowano odrzucenie zasad demokracji, odrzucenie w ogóle woli ludu jako czynnika, który ma decydować o tym, jak jest kraj rządzony, na rzecz przywództwa jakiejś elity. Czy wreszcie tam się pojawiał też kult przemocy, rasizm, przekonanie o tym, że istnieją ‘narody niewolnicy’ i ‘narody panowie’. Taka była ideologia OUN. Według mojej wiedzy tego dzisiaj nikt ani w Polsce, ani nawet w Ukrainie nie propaguje – dodaje gość TOK FM.”
Ta wypowiedź, choć opisuje historyczne elementy ideologii OUN, jednocześnie bagatelizuje jej współczesne przejawy, sugerując brak propagowania, co kontrastuje z obserwowanymi przypadkami gloryfikacji Bandery w Polsce i na Ukrainie.
To nie jest jedynie akademicka dyskusja o historii – to realne tworzenie przestrzeni dla ideologów, którzy chcą narzucić Polakom fałszywą narrację o „bohaterach narodowych Ukrainy”. Przykłady? W 2021 roku Młynarczyk odmówił ścigania osoby, która publicznie chwaliła Banderę i nawoływała do przemocy wobec Polaków, argumentując brak znamion przestępstwa. Tymczasem w tym samym czasie ściga polskich działaczy, jak Wojciech Olszański i Marcin Osadowski, za krytykę proukraińskiej polityki, zarzucając im aż 154 czyny, w tym nawoływanie do nienawiści. Taka asymetria prowadzi do erozji pamięci narodowej, gdzie ofiary Wołynia – w tym dzieci i kobiety torturowane w niewyobrażalny sposób – są spychane na margines, a sprawcy idealizowani. Młynarczyk nie broni prawa – on otwiera drzwi dla tych, którzy chcą zrehabilitować ludobójców, co zagraża polskiej tożsamości i bezpieczeństwu wewnętrznemu.
Trudne pytania o prokuratora
Opinia publiczna ma pełne prawo stawiać trudne, lecz niezbędne pytania dotyczące prokuratora Macieja Młynarczyka, którego działania budzą poważne wątpliwości co do konfliktu interesów. Po pierwsze: czy prokurator Młynarczyk ma korzenie ukraińskie, które mogłyby wpływać na jego decyzje? Choć brak publicznie dostępnych informacji, liczne kontrowersje wokół jego spraw sugerują potrzebę transparentności. Po drugie: czy był lub jest powiązany ze Związkiem Ukraińców w Polsce lub innymi organizacjami promującymi narrację ukraińską? W kontekście jego specjalizacji w przestępstwach z nienawiści, gdzie konsekwentnie ściga krytyków Ukrainy, a ignoruje propagatorów banderyzmu, takie powiązania mogłyby wyjaśniać asymetrię.
Po trzecie: czy jego działania są naprawdę obiektywne, czy może podszyte konfliktem interesów – między obowiązkiem urzędnika państwowego a osobistymi sympatiami narodowościowymi lub ideologicznymi? Przykłady spraw, jak ta przeciwko Katarzynie Sokołowskiej, gdzie Młynarczyk w uzasadnieniu pozytywnie oceniał „wodza” OUN-UPA, negując jego odpowiedzialność za zbrodnie, wskazują na potencjalny brak bezstronności. To pytania niewygodne, ale konieczne – jeśli odpowiedzi potwierdzą obawy, będziemy mieli do czynienia nie tylko ze skandalem etycznym, ale z realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa, gdzie prokurator staje się narzędziem w rękach obcych narracji historycznych. W państwie prawa takie wątpliwości powinny prowadzić do natychmiastowej weryfikacji i kontroli.
Skandal wymierzony w polską rację stanu
Prokurator Młynarczyk nie działa w próżni – jego decyzje to oficjalny głos przedstawiciela prokuratury, co wysyła niebezpieczny sygnał: Polska może tolerować wybielanie ideologii, która mordowała Polaków. To zdrada pamięci ofiar Wołynia, gdzie według badań IPN zginęło co najmniej 100 tysięcy cywilów w wyniku czystek etnicznych. Skandal ten uderza w polską rację stanu, która wymaga jednoznacznej oceny ludobójstwa wołyńskiego jako czynu zbrodniczego i haniebnego, bez miejsca na relatywizację. Młynarczyk, ścigając polskich patriotów za upamiętnianie ofiar, jednocześnie umarza sprawy propagandy banderowskiej, co podważa suwerenność państwa.
To hańba dla instytucji prokuratury, która powinna stać na straży prawa, a nie służyć do tłumienia prawdy historycznej. W kontekście współczesnych napięć polsko-ukraińskich, takie działania osłabiają pozycję Polski, pozwalając na infiltrację narracji, które bagatelizują zbrodnie OUN-UPA. Racja stanu wymaga ochrony pamięci narodowej – bez niej Polska traci moralny kręgosłup.
Czas na rozliczenie
Czy Polska może sobie pozwolić na prokuratora, który wybiela zbrodniarzy i ściga tych, którzy bronią pamięci ofiar? Czy potrzebna jest natychmiastowa kontrola i weryfikacja takich urzędników, zanim ich działania przerodzą się w otwartą politykę rozmywania odpowiedzialności za zbrodnie? Milczenie oznacza zgodę, a zgoda na takie zachowania to pierwszy krok do tego, by w Polsce oficjalnie zaczęto tolerować kult banderyzmu.
Czas na rozliczenie: petycje o odwołanie Młynarczyka (https://www.petycjeonline.com/damy_usunicia_prokuratora_mynarczyka_z_zawodu_ktory_nieustannie_habi), dochodzenia dyscyplinarne i reformy w prokuraturze. Tylko stanowcza reakcja przerwie ten cykl hańby.
Polska pamięta
Wołyń, Podole, Małopolska Wschodnia – tam leżą ofiary, które nie mogą się bronić. To my, Polacy, mamy obowiązek bronić ich pamięci przed relatywizacją. Gdy prokurator, zamiast strzec prawa, staje po stronie tych, którzy bagatelizują ludobójstwo, musimy mówić jasno: to hańba. Prokurator Maciej Młynarczyk swoim zachowaniem podważa nie tylko autorytet prokuratury, ale i godność państwa polskiego. Polska ma prawo i obowiązek pamiętać – i nigdy nie pozwolić na wybielanie ludobójców. Pamięć o 100 tysiącach ofiar jest naszym świętym dziedzictwem, którego nikt nie ma prawa deptać.