Świat stojący na głowie

Świat stojący na głowie

Izabela Brodacka 19 maja 2025

Wiele lat temu podczas wakacji spędzanych nad Jeziorakiem byłam świadkiem jak mała dziewczynka zabiła na przystani w Iławie pająka i potem strasznie płakała. Byłam pewna, że poniewczasie pożałowała tego pająka i płakała nad jego losem więc chciałam ją pocieszyć rozmową, ale ku memu zdumieniu okazało się, że dziewczynka płakała nad sobą. Szlochając opowiadała jakie to było obrzydliwe gdy rozgniotła pająka butem, że nigdy tego nie zapomni i będzie to ją prześladowało w snach. Zrezygnowałam z pocieszania jej, a jej potworny egocentryzm wytłumaczyłam sobie niedojrzałością związaną z bardzo młodym wiekiem. Osobiście nie zabijam pająków, nawet w domu. Stosuję sprawdzony sposób pozbycia się niepożądanego lokatora. Unieruchamiam go pod szklanką, podkładam pod szklankę tekturkę i w lecie wynoszę pająka na podwórko, a w zimie na klatkę schodową. Syn naśmiewa się z mego starczego sentymentalizmu i twierdzi, że pająki natychmiast po wyrzuceniu wracają całymi oddziałami do naszego mieszkania. Nie przechwalam się tym moim obyczajem, nie wiążę z nim żadnej ideologii, oszczędzam sobie po prostu traumy, która stała się udziałem małej żeglarki z Iławy.

A teraz poważnie – prawdziwy szok przeżyłam słuchając relacji świadków potwornego morderstwa na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego. Większość świadków skupiała się na swoich przeżyciach, młodzi mężczyźni – jak ta dziewczynka z Iławy – opowiadali jakim strasznym dla nich przeżyciem było obserwowanie wydarzeń, jak to stracili poczucie bezpieczeństwa, jak to rozglądają się teraz w tramwaju czy w autobusie w obawie przed niespodziewanym atakiem i jak trudno będzie im sobie z tymi przeżyciami poradzić.

Nie stawiam im zarzutu, że nie pomogli kobiecie. Nie udzielanie pomocy w sytuacji zagrożenia własnego życia nie jest penalizowane i nie polega nawet ocenie moralnej czy obyczajowej. Co więcej – przedstawiciele policji i innych służb porządkowych zachęcają do bierności. W niebezpiecznej sytuacji radzą poddawać się rozkazom agresora, wykonywać jego polecenia i czekać na pomoc instytucjonalną. Nie ma się jednak czym chwalić. Młody mężczyzna nie ma powodu się przechwalać, że widząc okrutnie mordowaną kobietę ucieka do najbliższego budynku i starannie zamyka za sobą drzwi.

Jest to rezultat wychowywania młodzieży w „wyuczonej bezradności”, jak to nazwała minister oświaty rządu norweskiego po wydarzeniach na wyspie Utøya, gdzie jeden przestępca zamordował 77 osób skutecznie terroryzując blisko 10 razy więcej. Ludzie, którzy uciekali do namiotów i chowali głowy pod poduszki wystawiając na strzał plecy (ściśle rzecz biorąc – miejsce gdzie plecy nazwę swą szlachetną tracą) jeżeli przypadkiem uniknęli śmierci uczestniczyli potem w manifestacjach na ulicach Oslo, machali białymi tulipanami oraz wozili na wyspę Utøya różne lalki, misie i zajączki. W tym, że się bali nie ma nic złego ani nic dziwnego. Dlaczego jednak nie uciekali do lasu, a przede wszystkim dlaczego nie próbowali powstrzymać napastnika – pozostanie dla mnie fenomenem trudnym do zrozumienia. Natomiast machanie białymi tulipanami i układanie w miejscu kaźni zabawek odbieram jako obrzydliwy infantylizm. Godny pięcioletniej dziewczynki z Iławy.

Wszystko sprowadza się do nie zachowywania właściwych proporcji. Ktoś traci życie a ty się rozczulasz nad sobą. Dokładnie to samo dotyczy siostry Grzegorza Brauna, Moniki Braun. Cytuję fragment jej listu dosłownie, aby czytelnicy mogli sami ocenić głębię jej hipokryzji. Pani Monika rozpacza nad upadkiem moralnym swojego brata jakby to on kogoś zamordował. Natomiast głęboko współczuje lekarce z Oleśnicy, choć to ona przecież zamordowała i to w okrutny sposób niewinne dziecko. Oto fragment listu otwartego Moniki Braun.

Ostatnia napaść na Gizelę Jagielską, ginekolożkę z Oleśnicy przelała czarę. Zarówno sama dzikość tej napaści, kompletne lekceważenie norm prawnych i społecznych w poczuciu własnej nietykalności, jak i to, że ofiarą była lekarka wykonująca swoje obowiązki, kobieta identyfikująca się z innymi kobietami (tak jak ja) – sprawiają, że chcę wyrazić wzburzenie i smutek. Może nawet rozpacz. Nie po raz pierwszy mężczyzna chce zarządzać ciałem kobiety – tej i innych. Nie po raz pierwszy czuje się do tego w prawie. Tak poprzez fizyczny atak, jak i przez forsowanie regulacji mających dalej ograniczać ludzkie swobody. Po raz pierwszy jest to mój brat.”

Mamy do czynienia z całkowitym postawieniem sprawy na głowie. Dziecko nie żyje, śmierć przez wstrzyknięcie do serca chlorku potasu jest wyjątkowo bolesna. Zauważmy, że nawet usypianym psom podaje się najpierw znieczulenie.

Okazuje się, że w oczach Moniki Braun to lekarka jest ofiarą, a nie dziecko. Monika Braun powołuje się na fakt, że Jagielska wykonywała swe obowiązki. To zbanalizowany przez częste nadużywanie argument, lecz trudno z niego zrezygnować. Hitlerowcy oprawcy też działali w ramach obowiązującego wówczas zbrodniczego prawa. Monika w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku donosi na swego brata i go potępia.

Trudno się oprzeć przed przypomnieniem że za donos na ojca niejaki Павка Морозов стал героем Советского Союза (został bohaterem Związku Radzieckiego). Nie wiem kim jest Monika Braun i co może zyskać na tym donosie. Być może tylko aprobatę swego środowiska. Nie zostanie – choć na to zasłużyła – героем Советского Союза, bo Союз już nie istnieje. Jednak mentalność charakterystyczna dla Союза jak widać pozostała. Jej przejawem było złożenie na ołtarzu ideologii ofiary z członka swojej rodziny.

Kolejnym przejawem zdziczenia współczesnych obyczajów jest fakt, że studenci prawa zamiast pomóc mordowanej kobiecie fotografowali i filmowali całe wydarzenie. Mieli prawo się bać, lecz chyba nie bali się aż tak bardzo jeżeli robili zdjęcia. A może jak pani Monika za naganne uważają „forsowanie regulacji mających dalej ograniczać ludzkie swobody”? W tym swobodę zabijania nienarodzonych dzieci oraz wyboru orientacji seksualnej. W takim razie to prawdziwi bohaterowie naszych czasów – истинные герои нашего времени.