Szatańskie pokusy i nieludzkie udręki. Ci mistycy wytrwali najcięższe ataki szatana.
——————
Wczoraj o godzinie 23.54 po modlitwie nad opętaną dziewczyną dostałem bardzo miły SMS: Pożałujesz tego, marny klecho, dotknij mnie jeszcze raz tymi wyświęconymi łapami i swoimi zabawkami, a cię zabiję! Dość już tego, dość, dość, dość… – Aż się ucieszyłem.
By ukazać, gdzie toczy się największa walka człowieka z duchami ciemności, przywołuje się czasem scenę, w której to chmara wysłanników piekła nie ustaje w swych niecnych działaniach, poddając najbardziej wyrafinowanym pokusom zamieszkujących pustkowia pobożnych mnichów. W tym samym czasie zatłoczonego i rozpustnego miasta strzeże nieco wyleniały i znudzony brakiem zajęć diabeł. I jest w tym obrazie pewna prawda. Kiedy bowiem chcemy się poprawić, zrobić coś dobrego, co może przynieść Boże owoce, napotykamy na różnorakie przeszkody. Tłumaczymy się wówczas np. „niefortunnym zrządzeniem losu”. Jeśli jednak spojrzymy na żywoty świętych, to odnajdziemy w nich opisy niezwykłych wydarzeń, co których trudno mieć wątpliwości, że były działaniem szatana, który pokusami i udrękami próbował ich zwieść.
—————————-
Przykładem uprzykrzającego działania złych mocy są doświadczenia wielu egzorcystów. Między innymi opisane w książce Grzegorza Felsa pt. „Demon. Mówię, jak jest” historie zmarłego w 2021 r. ks. prałata Mariana Rajchela, egzorcysty archidiecezji przemyskiej. O jednej z nich wspominał duchowny w udzielonym na krótko przed śmiercią wywiadzie, odpowiadając na pytanie o trudy posługi osób sprawujących liturgiczny obrzęd wypędzania złego ducha. „Świeży przykład może być? – mówił. Wczoraj o godzinie 23.54 po modlitwie nad opętaną dziewczyną dostałem bardzo miły SMS: Pożałujesz tego, marny klecho, dotknij mnie jeszcze raz tymi wyświęconymi łapami i swoimi zabawkami, a cię zabiję! Dość już tego, dość, dość, dość… Aż się ucieszyłem. Dlaczego? Bo niekiedy się wydaje, że nasze modlitwy nic nie znaczą, a gdy zły duch się wścieka, to znaczy, że mocno ucierpiał i jest porządnie trafiony”.
Na pytanie prowadzącego rozmowę, „czy boi się złego ducha?, starszy i doświadczony już egzorcysta powiedział: „Oczywiście, że się boję! I nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Chciałbym go mocą Bożą wyrzucić z ludzi jak najczęściej. Nie ma co ryzykować. Czy jest taki człowiek, który się go nie boi?! To wielki błąd, jeśli ktokolwiek udaje, że jest mocniejszy od złego ducha”.
Czytając życiorysy świętych, odnajdziemy również historie szatańskich ataków i manifestacji, jakich doświadczali na własnej skórze.
1.Bł. Matka Speranza od Jezusa
Jedną z wielu poświęconych Bogu osób, które znalazły się na celowniku złego ducha, była urodzona 29 września 1893 r. Maria Józefa Alhama Velera, hiszpańska mistyczka, założycielka Zgromadzenia Służebnic Miłości Miłosiernej, inicjatorka budowy sanktuarium pod tą samą co Zgromadzenie nazwą, które znajduje się do dzisiaj w włoskim mieście Collevalenza. Znaną jako Matka Speranza od Jezusa Bóg obdarzył wieloma darami, w tym rzadkim darem bilokacji, dzięki któremu spotykała się m. in. z o. Pio, również z tego słynącym. Na krótko przed zamachem na Jana Pawła II (13 maja 1981) Matce Speranzie zaczęły dokuczać silne bóle i krwotoki. Dolegliwościom tym towarzyszył niepokój zwiastujący grożące papieżowi niebezpieczeństwo. W odpowiedzi na to doświadczenie ofiarowała swoje życie za życie Ojca Świętego. Jako znak należy odczytać więc dziękczynną – za cud ocalenia – pielgrzymkę Jana Pawła II do wybudowanego przez zakonnicę sanktuarium, którą odbył niedługo po tragicznych wydarzeniach na Placu św. Piotra.
W życiu duchowym Matka Speranza musiała się zmagać ze złowieszczymi atakami szatana, którego widziała nieraz twarzą w twarz. Zakonnica nękana była na różne sposoby. Zły duch bił ją i zrzucał ze schodów. Trudno się dziwić. Dzięki duchowej córce Kościoła nawrócili się niektórzy masoni i sataniści. Za to poddawana była różnym przeciwnościom. Na przykład, po przemianie jednego z nich, łóżko siedzącej na nim Speranzy stanęło w ogniu. Sytuacji zaradziła modlitwą, po której pożar nagle ustał. Mimo tych doświadczeń, mistyczka nie czuła lęku, a demona pogardliwie zwykła nazywać „parszywcem” albo „zarobaczonym”, co w języku potocznym oznaczało: „znikomy”, nędzny” oraz „podły”.
2.Św. o. Pio
Znany jako o. Pio Francesco Forgione (1887-1968), włoski stygmatyk, kapucyn, święty Kościoła katolickiego, w swoim życiu widział nie tylko służące Bogu anioły, ale też i te, które się Mu zbuntowały. Ze zdziwieniem przyjmował więc przytaczane mu opinie jakoby złe duchy nie istniały. Raz miał nawet powiedzieć: „Jak można wątpić w jego istnienie, skoro widzę go cały czas wokół siebie”. I mówił prawdę, co potwierdzili bliscy mu ludzie, którzy byli świadkami ciosów, jakie mistyk musiał odpierać ze strony sił ciemności. Świadectwo podobnych incydentów odnajdziemy też w korespondencji zakonnika ze współbratem, o. Augustynem.
O. Pio pisał:
„Rzuciły się na mnie, przewróciły na podłogę, okrutnie mnie zbiły i rzucały w powietrzu poduszkami, książkami i krzesłami, i przeklinały mnie nadzwyczaj obscenicznymi słowami”.
W innym liście do tego samego współbrata wspominał: „Moje ciało jest całkiem posiniaczone z powodu ciosów, którymi nasz wróg mnie zasypuje”.
Obok przemocy fizycznej Święty poddawany był najperfidniejszym kłamstwom. By go zwieść, zły duch przybierał postać nieznanych osób, zakonnych braci, a nawet Maryi, ukrzyżowanego Chrystusa, Anioła Stróża czy św. Franciszka. Nie omieszkał też kusić kapucyna starymi jak świat sztuczkami, „wcielając się” w piękną, tańczącą nago dziewczynę.
Cięgi spadały na duchownego również ze strony opętanych, z usta których można było usłyszeć, jak szatan nienawidzi go za to, że jest „źródłem wiary”. Raz dodał przy tym: „Uczyniłbym więcej, ale powstrzymała mnie Biała Pani”. Pomimo tak wielu prób, przez które musiał przejść, będąc nieraz bliski zwątpienia, udało mu się dzięki modlitwie, pomocy bliskich i Anioła Stróża zachować wiarę.
Wnioski, do jakich doszedł, odsłania następujący fragment listu: „Walcz, jako dzielny wojownik, walcz zawsze z pożądaniami cielesnymi, z pokusą światowej cielesności, z pokusą światowej próżności, z pokusą posiadania złota i władzy. Za pomocą tych środków szatan nieustannie prowadzi walkę. Trud jest przeciwieństwem pewności, ciężka jest walka, ale sursum corda!”
3.Św. Gemma Galgani
Żyjącą w tych samych co o. Pio czasach Gemmę Galgani (1878-1903), włoską mistyczkę i stygmatyczkę, również prześladował zły duch w celu osłabienia jej wiary. Podobnie jak wskazani dotychczas, padła ofiarą przemocy fizycznej ze strony diabelskich mocy. Tak pisał o tym jej przewodnik duchowy, o. Germano Ruoppolo w swojej książce:
„Jak tylko Gemma brała pióro, aby pisać do mnie, wyrywał je z jej rak i darł papier na drobne kawałki. Czasem, chwytając ją za włosy, odrywał ją od biurka z taką wściekłością, że całe pasma włosów zostawały w jego szponach”.
Złość piekielnego ducha przejawiała się w działaniach mających zwieść Świętą. Ukazywał się jej pod postacią spowiednika, pięknego anioła, groźnego potwora, dzikiego człowieka czy wściekłego psa. Zdarzało się, że rzucał się na nią, bijąc i kąsając zębami. W wyniku tych napaści Gemma traciła włosy, miała posiniaczone ciało, chodziła obolała. Pomimo powodowanej przez szatana udręki, uważała się za osobę szczęśliwą. Według jej spowiednika, diabelska furia, jakiej była ofiarą, czyniła ją podobną do cierpiącego Chrystusa. Wyrazem takiego upodobania mistyczki było praktykowanie przez nią uczynków ekspiacyjnych. Tym sposobem wzbudzała nienawiść całego piekła.
4.Bł. Bartolo Longo
Świadkiem przełomowych wydarzeń zarówno XIX, jak i XX w. był Włoch, bł. Bartolo Longo (1841-1926), przed nawróceniem uczestnik antyklerykalnych demonstracji wolnomularskich i seansów spirytystycznych, a także kapłan „nowej religii”, w rytuałach której oddał swoją duszę diabłu. Nękały go w związku z tym diaboliczne wizje, nasiliła się u niego depresja, czuł się, jakby był obłąkany, myślał o samobójstwie.
Nawrócony pod wpływem swojego przyjaciela, odbył spowiedź generalną, zrezygnował z satanizmu, opuszczając sektę. Publicznie wyrzekał się swoich błędów, byłych przyjaciół przekonywał do porzucenia demonicznych praktyk. Udał się też ostatni raz na seans spirytystyczny, gdzie trzymając w dłoniach medalik Matki Bożej, zawołał: „Wyrzekam się spirytyzmu, bo jest on tylko plątaniną kłamstw i błędów”. Ta przemiana pchnęła go do zmiany życia. Został wolontariuszem w szpitalu, jako tercjarz dominikański przyjął imię Brat Różaniec. Nikogo więc już nie powinno dziwić, ze upomniał się z czasem o niego diabeł. Z podsuwanymi przez diabła mrocznymi myślami Bartolo musiał się zmagać do końca swojego życia. Jak sam pisał:
„Pomimo pokuty wciąż gnębiła mnie myśl, że należę do szatana i nadal jestem jego niewolnikiem, a on oczekuje na mnie w piekle. Rozważając to, popadłem w rozpacz i byłem bliski samobójstwa. Wtedy usłyszałem w moim sercu echo słów ojca Alberta, powtarzającego za Maryją:Ten, kto propaguje mój różaniec, będzie zbawiony. Te słowa oświeciły moją duszę. Upadłem na kolana i zawołałem: Jeżeli te słowa są prawdą, to osiągnę zbawienie, ponieważ nie opuszczę tej dzikiej krainy, póki nie rozszerzę tutaj Twojego różańca. W tym momencie rozległ się głos dzwonu kościoła parafialnego obwieszczającego ludziom czas modlitwy Anioł Pański. Było to jakby przypieczętowaniem mojej decyzji”.
Podszepty demoniczne nie opuściły jednak Longo. Znosił je do śmierci. Zgodnie z jego ostatnimi słowami: „Moim jedynym marzeniem jest zobaczyć Maryję, która mnie uratował i która mnie wyrwie z szatańskich sideł”.
5.Sł. B. Teresa Neumann
Opisane doświadczenia, jakie zły duch wpisał w życie przywołanych tu postaci, odnaleźć możemy również w życiorysie Służebnicy Bożej Teresy Neumann (1873-1962). Ta ciężko chora w młodości niemiecka mistyczka i stygmatyczka cudownie odzyskała wzrok za wstawiennictwem św. Teresy z Lisieux, do której miała szczególne nabożeństwo. Po tym wydarzeniu zaczęła odzyskiwać zdrowie. O mającym nastąpić uzdrowieniu mówił jej wewnętrzny głos, który zwiastował też wiele przyszłych cierpień.
Od marca 1926 r. Teresa doświadczała mistycznych wizji Chrystusa. W uniesieniach tych przepowiadała przyszłość różnych krajów. Przewidziała na przykład upadek Hitlera i III Rzeszy. Mówiła też obcymi językami. Wiele boleści musiała także znieść za sprawą ofiarowanych jej przez Boga stygmatów. W niektóre dni krwawiła jej głowa jakby po śladach korony cierniowej. Od Bożego Narodzenia 1926 r. zaprzestała przyjmowania posiłków, żywiła się jedynie Eucharystią. Trwało to do końca życia.
Mimo rozlicznych przeciwności i cierpień, które przyjmowała jako zadośćuczynienie Bogu za tak liczne grzechy świata, starała się prowadzić normalne życie. Przeszkadzał jej w tym zły duch. Twierdziła, że w walce tej skutecznym pomocnikiem jest Anioł Stróż. Choć nigdy nie miała wizji piekła, dane jej było w ekstazie ujrzeć upadek „aniołów piekieł”. W nawiązaniu do straszliwej walki, jaka się wcześniej rozegrała miedzy wiernymi Sługami a buntownikami, mówiła: „Jeśli to nie będzie sprzeczne z wolą Boga, to poproszę Boga, by nigdy więcej nie pozwolił mi być świadkiem czegoś tak strasznego”. W inny widzeniu była duchowym świadkiem kuszenia Chrystusa przez diabła na pustyni. Zmarła 18 września 1962 r, na skutek nagłego zatrzymania krążenia.
Obok przypomnianych tu ludzi Kościoła, piekielnym atakom poddawani byli inni słudzy Chrystusa. Podobne wątki odnaleźć możemy w opisach życia św. Jana Marii Vianney, bł. Katarzyny Ememerich, św. Jana Bosko, św. Maksymiliana Marii Kolbego, bł. s. Marceliny Darowskiej, św. s. Faustyny i wielu innych.
Anna Nowogrodzka-Patryarcha Tekst powstał w oparciu o lekturę książki Grzegorza Felsa pt. „Demon. Mówię, jak jest”.