Luca De Meo, dyrektor generalny Renault, stanowczo opowiada się za większą swobodą dla inżynierów w branży motoryzacyjnej. „Trudno oczekiwać, że regulator wie lepiej niż inżynier, jakie rozwiązanie jest najlepsze” – podkreślił podczas zdalnego wystąpienia na wydarzeniu organizowanym przez włoską Partię Demokratyczną w Bergamo.
Według De Meo samochody elektryczne nie rozwiązują wszystkich problemów. „Niezależne instytuty wskazują, że w 70% przypadków samochody elektryczne generują mniejszy ślad węglowy. Jednak nie rozwiązują wszystkich problemów – sprawdzają się w ruchu miejskim, ale nie w transporcie międzymiastowym” – zaznaczył.
Regulacje wymuszają zmiany, ale nie da się postawić wszystkiego na elektryki
Szef Renault podkreśla, że choć firma sama zainwestowałaby w elektromobilność nawet bez regulacji, to obecne przepisy wymuszają gwałtowne zmiany. „Mogę stworzyć elektryczną Twingo dla kogoś, kto codziennie pokonuje 50 km, ale nie możemy opierać całej przyszłości motoryzacji wyłącznie na elektrykach” – wyjaśnił. Dodał, że chińskie koncerny stawiają także na hybrydy plug-in, a ich specjaliści od tej technologii są obecnie bardziej cenieni niż eksperci od aut elektrycznych.
Sceptycznie odniósł się także do politycznych deklaracji dotyczących przyszłości rynku: „Myślę, że powinniśmy unikać mówienia o 2035 roku, bo może się okazać, że nawet tam nie dotrzemy”. Jego zdaniem kluczowym wyzwaniem jest aktualna struktura rynku: „Pierwszym problemem jest ‘wielki słoń na naszej głowie’ – czyli unijne kary za emisję CO₂. Kolejny to starzejący się park samochodowy, którego nie można wymienić z powodu braku siły nabywczej klasy średniej”.
Starzejące się auta, brak pieniędzy i nierealistyczne przepisy
De Meo zwrócił uwagę na to, że średni wiek samochodu w Europie wzrósł z 7,5 do 12 lat w ciągu dwóch dekad. „Poprawiliśmy wydajność aut, ale suma emisji CO₂ rośnie, bo ludzie jeżdżą starymi pojazdami” – zauważył. Jego zdaniem kluczowe jest pragmatyczne podejście i wsparcie dla odnowy floty samochodowej. „Problem w tym, że ludzie nie mają pieniędzy. Sto lat temu robotnik mógł sobie kupić Forda T, dziś nie stać go nawet na Dacię – to jest prawdziwy problem” – skwitował. Zwrócił także uwagę na konsekwencje spadku sprzedaży nowych aut: „Jeśli tak dalej pójdzie, zabraknie 90 miliardów euro wpływów z VAT”. W jego opinii polityka unijna jest w potrzasku między skrajnymi wizjami: „Z jednej strony mamy lewicę i Zielonych, którzy chcieliby, żebyśmy jeździli rowerami jak w Chinach za Mao, a z drugiej konserwatystów, którzy chcą wrócić do punktu wyjścia. To strategia ‘lose-lose’”.
„Regulacje zawiodły – teraz próbuje się wszystko naprawić elektryfikacją”
Według De Meo unijna polityka regulacyjna w ostatnich 20 latach nie sprawdziła się i obecnie próbuje się „naprawić” sytuację poprzez nacisk na elektryfikację. „Niemcy stworzyli coraz bardziej skomplikowane i ciężkie auta, co ma katastrofalne skutki dla rynków, gdzie kupuje się małe pojazdy” – podkreślił. Wskazał, że rygorystyczne przepisy sprawiają, iż produkcja małych samochodów przestaje być opłacalna. „Dołożenie 400 euro kosztów na nowe regulacje bezpieczeństwa to ogromny wydatek dla Twingo, ale prawie niezauważalny dla dużej limuzyny” – wyjaśnił.
Jego zdaniem rozwiązaniem mogłoby być stworzenie odrębnych regulacji dla małych aut, podobnie jak w Japonii dla tzw. kei-carów. „Gdybyśmy to zrobili, gospodarki takich krajów jak Włochy, Francja i Hiszpania mogłyby ruszyć do przodu” – ocenił. Renault musiało podjąć duży wysiłek, by obniżyć ceny nowych modeli R5, R4 i przyszłej Twingo, w tym poprzez poszukiwanie komponentów w Chinach. „A przecież powinniśmy być w stanie produkować je w Europie” – podsumował.