Lekarz ginekolog: Medycyna dostarcza dowodów przeciwko „aborcji” i antykoncepcji

Lekarz ginekolog: Medycyna dostarcza dowodów przeciwko „aborcji” i antykoncepcji

pch/ginekolog-medycyna-dostarcza-dowodow-przeciwko-aborcji-i-antykoncepcji

Nagonka na lekarzy, którzy odważnie dzielą się popartą naukowo wiedzą medyczną, jest najczęściej związana z naruszeniem interesów finansowych – czy to koncernów farmaceutycznych, czy interesów związanych tzw. rozrodem wspomaganym, także zaburzaniem pracy przemysłu aborcyjnego. To są potężne biznesy, które potrafią skorzystać z wszelkich możliwych środków, żeby zaszkodzić lekarzom, którzy godzą w ich dochody – mówi doktor nauk medycznych Przemysław Binkiewicz, specjalista chorób kobiecych i położnictwa.

Panie Doktorze, o katolickich ginekologach krążą legendy. Zacznijmy od tego, czy pacjentki, które przychodzą na wizytę, wita Pan słowami: „Szczęść Boże”?

Raczej „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” [uśmiech], ale OK, „Szczęść Boże” to pozdrowienie ludzi pracy. W gabinecie jestem zawsze bardzo zapracowany, więc to adekwatne przywitanie.

Nie znam legend o katolickich ginekologach, ale jesteśmy gronem koleżanek i kolegów, którzy wspierają się w wielu sprawach. Dotyczy to głównie zagadnień zawodowych, bo – jak wszyscy lekarze – dążymy do osiągnięcia jak najwyższego poziomu profesjonalizmu. Przy okazji zaś staramy się osiągnąć wysoki poziom etyczny. Korzystamy ze wszystkich możliwych osiągnięć współczesnej nauki, wymieniamy się wiedzą w grupach internetowych, korzystamy z webinariów, kilkakrotnie w ciągu roku organizowane są spotkania naukowe, na których mamy okazję do dzielenia się najświeższymi informacjami, żywo dyskutować, podnieść kompetencje, a także nacieszyć się swoim towarzystwem. Od kilku lat działa towarzystwo naukowe skupiające lekarzy wielu specjalności, którzy troszczą się o zdrowie prokreacyjne naszych pacjentów. Funkcjonuje także sekcja katolickich ginekologów Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich. Jest w czym wybierać jeśli chodzi o wsparcie naukowe i bioetyczne. Wracając zaś do wizyty pacjentki w gabinecie – najczęściej witamy się po świecku, ale „z Panem Bogiem” na pożegnanie może poprawić wyniki leczenia [uśmiech], bo bez Bożej opieki sami niewiele możemy zdziałać.

Aborcja jest prawem człowieka?

W języku prawych ludzi to pytanie powinno brzmieć: Czy zabijanie nienarodzonych dzieci jest prawem człowieka? Wtedy odpowiedź nasuwa się sama. Przypomina mi się taka sytuacja: siedzimy w dyżurce lekarskiej jednego ze szpitali w którym pracuję, włączony telewizor, słychać informacje o kobiecie, która brutalnie pozbawiła życia swoje kilkumiesięczne dziecko i została za to skazana na wyrok wieloletniego więzienia. Słychać głosy aprobaty z powodu bardzo surowej kary, a ja na to, że to „późna aborcja”; przecież wiele środowisk domaga się prawa do zabijania dzieci nienarodzonych do samego końca donoszonej ciąży, a nawet po urodzeniu, jeśli dziecko przeżyje „zabieg” lub jest bardzo ciężko chore. Dopiero, gdy w tak ostrej optyce spojrzymy na roszczenia do tak zwanego prawa wyboru, możemy dostrzec, jak absurdalne są żądania zabijania dzieci na życzenie.

Katoliczki myślą o aborcji?

Matki z natury nie chcą zabijać swoich nienarodzonych dzieci. Zwykle bywa tak, że ktoś je do tego nakłania, najczęściej partner (mąż raczej nie), matka nastoletnią córkę lub inna „bliska” osoba, dla której ciąża jest z jakiegoś powodu niewygodna. Katoliczki co myślą? Może konkretne przykłady: mama, u której dziecka w trakcie badań prenatalnych wykonanych w Niemczech stwierdzono poważną chondrodystrofię (chorobę układu kostno-szkieletowego uniemożliwiającą życie po urodzeniu, ze względu na bardzo małą pojemność klatki piersiowej dziecka) zgłasza się do mnie w dość zaawansowanej ciąży i pełna strachu zwraca się z pytaniem: czy będzie mogła bezpiecznie urodzić dziecko na oddziale, którym wtedy kierowałem, bo niemieccy lekarze proponują jedynie uśmiercenie dziecka w fazie prenatalnej. Chłopczyk z nieproporcjonalnie dużą w stosunku do tułowia główką urodził się w komfortowych warunkach, został ochrzczony i żył kilka dni – wystarczająco długo, by mama zdążyła się z nim poznać i pożegnać.

Inny przykład to wielodzietna rodzina, mama w kolejnej – szóstej czy siódmej ciąży – wyjechała na misje do jednego z postsowieckich dalekowschodnich krajów. Tam przy każdej kontrolnej wizycie lekarskiej nakłaniano tą kobietę do aborcji. W końcu tak bardzo przestraszyła się tego, że gdyby sytuacja zmusiła ją do skorzystania z pomocy medycznej w którymś z tamtejszych szpitali, z powodu np. zagrożenia porodem przedwczesnym, personel mógłby próbować dokonać aborcji wbrew jej woli. W końcu wrócili, by dziecko mogło urodzić się w Polsce. Brzmi nieprawdopodobnie? Tak wyglądają realia krajów, w których kultura śmierci już zwyciężyła. W naszym kraju walka jeszcze trwa.

Jak rozumieć wyrażenie „legalna aborcja”?

Pani pewnie te pytania wydają się prowokacyjne, a dla mnie są trochę naiwne, bo o czym tu mówić? Nawet tak ułomna polska konstytucja, jaką mamy obecnie, chroni życie człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci. Przysięga Hipokratesa, choć obecnie zmanipulowana, nie pozwala lekarzom na zabijanie swoich pacjentów, na żadnym etapie ich życia. Kodeks karny, także nie pozwala zabijać dzieci nienarodzonych, penalizując pomoc w aborcji, a nawet ubezpłodnienie człowieka. Jeżeli zagrożone jest życie mamy, która jest w ciąży, to zawsze staramy się ratować i ją, i dziecko. Nie zawsze jest to możliwe, ale walczymy o życie naszych pacjentek i ich dzieci. Nawet nowoczesna onkologia umożliwia różne rodzaje leczenia, włącznie z chemioterapią możliwą do zastosowania u kobiet ciężarnych. Jeśli coś jest legalne, to powinno być dobre, zgodne z prawem, czyli prawe. Legalna aborcja? Oksymoron.

Ginekolog obroni się przed „prawem do aborcji”?

Nie ma prawa do aborcji. Jest przywoływany taki argument: skoro dany oddział szpitalny ma kontrakt z NFZ to musi z urzędu zapewnić każdy rodzaj zabiegu, który w katalogu NFZ występuje, w tym także możliwość zabijania dzieci nienarodzonych. Posługując się tą logiką, powinniśmy od razu uznać, że każdy oddział kardiochirurgiczny powinien przeszczepiać pacjentom serca, bo taka procedura jest w katalogu NFZ. Wykonywanie wszystkich możliwych procedur w praktyce nie występuje, bo jest wiele ograniczeń związanych czy z wyszkoleniem personelu, czy z wyposażeniem oddziałów, a nawet możliwościami finansowymi szpitali. Dotyczy to wszystkich rodzajów zabiegów i wszystkich rodzajów oddziałów szpitalnych, na których są wykonywane.

Lekarz może czy wręcz powinien kierować się zasadami Kościoła Katolickiego w swoim zawodzie?

Z punktu widzenia lekarza – katolika sytuacja wcale nie jest prosta. Po pierwsze, powinien kierować się zasadami Kościoła Katolickiego – naszej Matki; zasadami wypracowanymi w tysiącleciach tradycji i nauczania Urzędu Nauczycielskiego. A jest tak: zadaję to samo pytanie dotyczące konkretnego problemu etycznego dwóm różnym księżom profesorom bioetyki, na kolejnych spotkaniach naukowych w ciągu jednego roku, bo pierwsza odpowiedź nie daje mi spokoju: padają całkowicie przeciwstawne odpowiedzi. Podobnie sytuacja ma się ze spowiednikami. Ale – żeby nie popadać w pesymizm – z punktu widzenia pacjenta sytuacja wydaje się dużo prostsza. Jako pacjent na pewno wybrałbym lekarza katolika, który przynajmniej próbowałby kierować się zasadami tradycyjnej katolickiej wiary w swojej praktyce lekarskiej. Lekarza poganina Dekalog nie obowiązuje [uśmiech].

Zdarzyło się Panu odmówić pomocy pacjentce ze względu na klauzulę sumienia?

Nie można nadużywać klauzuli sumienia; jeśli odmawiam pacjentce środków hormonalnych hamujących owulację lub założenia wkładki wewnątrzmacicznej, to podaję argumenty ściśle medyczne, oparte na medycynie faktów. Staram się zawsze kierować, zgodnie z najnowocześniejszą wiedzą lekarską, troską o zdrowie i życie moich pacjentek. Jeśli to młoda kobieta, to chodzi głównie o jej zdrowie prokreacyjne, a jeśli jest w wieku przed-menopauzalnym, to podawanie preparatów hormonalnych zawierających sztuczne estrogeny, a nawet niektóre gestageny, może bezpośrednio zagrozić jej życiu i zdrowiu, powodując powikłania żylno-zakrzepowe albo choroby onkologiczne.

Z klauzulą sumienia sprawa jest bardziej skomplikowana, bo co to pomoże kobiecie, która znalazła się w jakieś dramatycznej sytuacji, że ja powołując się na swoje sumienie, odmówię jej pomocy. Kobieta pójdzie gdzie indziej i zrobi coś, co obciąży również moje sumienie, tylko może nie będę o tym wiedział. W takiej sytuacji dokładam wszelkich starań, żeby rozeznać sytuację, przedstawić wszystkie możliwe etycznie opcje, kieruję do odpowiednich grup wsparcia, proszę ją o czas na przemyślenie sytuacji. Wtedy można działać i można znaleźć dobre rozwiązanie, nawet na najtrudniejszych życiowych zakrętach. Poza tym, żeby posłużyć się klauzulą sumienia, potrzeba najpierw mieć prawidłowo ukształtowane sumienie, trzeba nad nim pracować, doskonalić swoje kwalifikacje moralne i regularnie korzystać z Sakramentów. Proszę Dobrego Boga, żebym nie musiał korzystać z klauzuli sumienia.

Na antykoncepcję nie ma co liczyć podczas wizyt w Pańskim gabinecie… Nie boi się Pan, że przez to, że jest chrześcijaninem – pacjentki będą rezygnowały z wizyt u Pana?

Staram się być dobrym katolikiem, a przez to muszę dobrze wykonywać moją trudną pracę. Pacjentki potrafią to docenić. Jeżeli proszą mnie o tabletki antykoncepcyjne, a ja zamiast je po prostu przepisać – żmudnie i drobiazgowo przedstawiam medyczne argumenty, które przemawiają przeciw ich zastosowaniu, to one widzą profesjonalizm i zaangażowanie i często doceniają troskę o ich zdrowie. A to, że przy okazji pacjentki, które w zdecydowanej większości w Polsce są katoliczkami mogą uzyskać poradę, która jest zgodna z wyznawaną przez nas wiarą, to jest wartość dodana, o tym nie potrzeba mówić w gabinecie lekarskim, bo tam mówimy o problemach medycznych.

Gdzie swoje źródło ma nagonka na chrześcijańskich lekarzy?

Nagonka na lekarzy, którzy odważnie dzielą się popartą naukowo wiedzą medyczną, jest najczęściej związana z naruszeniem interesów finansowych – czy to koncernów farmaceutycznych, czy interesów związanych tzw. rozrodem wspomaganym, także, jak to ma miejsce w wielu krajach, zaburzaniem pracy przemysłu aborcyjnego. To są potężne biznesy, które potrafią skorzystać z wszelkich możliwych środków, żeby zaszkodzić lekarzom, którzy godzą w ich dochody. Osiągają to za pomocą organizacji rządowych i pozarządowych, które mają na sztandarach wielkie frazesy, a tak naprawdę chodzi tylko o pieniądze. Nie ma się co tym martwić, bo prawda zwykle zwycięża, a Miłosierny Bóg pozwala na doświadczanie swoich umiłowanych dzieci, by mogły przybliżyć się do Królestwa Niebieskiego.

Jakie są największe wyzwania, które stoją dziś przed ginekologami w naszym kraju?

Podstawowe wyzwanie, które przed nami stoi, to przywrócenie godności polskiej rodzinie, żeby mamy i ojcowie chcieli być rodzicami przynajmniej kilkorga dzieci; żeby nie postrzegano wielodzietności jako czegoś nienormalnego. Musimy się troszczyć również o dobro kobiety jako pacjentki, by procedury medyczne nie naruszały godności człowieka, by leczenie niepłodności nie było odarte z intymności, zgodne z naukową wiedzą, a przy tym etyczne. To samo dotyczy porodów, czy postępowania z pacjentką i jej obumarłym dzieckiem w przypadku poronienia. A jako ludzie myślący i jeszcze w miarę wolni, nie możemy pozwolić, żeby naszą chrześcijańską Europę owładnął do końca wielokolorowy neobolszewizm i to jest największe wyzwanie.

Dziękuję za rozmowę

Marta Dybińska