Lewicki: W Paryżu Zachód dokonał zbiorowego coming-outu

https://konserwatyzm.pl/lewicki-w-paryzu-zachod-dokonal-zbiorowego-coming-outu

To co zaprezentowano na otwarciu obecnej olimpiady w Paryżu wzbudziło wielki odzew, zaś powodem było to, że uderzono tam  i zadrwiono z tego co jest święte dla dwóch i pół miliarda chrześcijan żyjących na całym świecie. Chodzi o sparodiowanie wyobrażenia Ostatniej Wieczerzy, o której piszą Ewangelie, a której najbardziej znane przedstawienie kojarzy się z obrazem Leonarda da Vinci.
Dla każdego chrześcijanina, który poważnie, a nie tylko formalnie, czy koniunkturalnie, traktuje swoją wiarę musiało to być bardzo bolesne, co wyraził też wysłannik Watykanu na obecną olimpiadę, mówiąc, że „wyśmiewanie w ten sposób wiary i religii jest bardzo szokujące” i on sam też czuje się „głęboko zraniony”.

W wielu normalnych krajach, cały ten skandaliczny spektakl z Paryża został ocenzurowany i to nie tylko że względu na uczucia chrześcijan, czy też  muzułmanów, ale też z uwagi na obsceniczne sceny, gdyż w całej tej żałosnej imprezie nie zabrakło prezentowania, przez prawie nagich aktorów, i to w obecności dzieci, fragmentów ich genitaliów w postaci, na przykład, jąder.
Jeśli organizatorzy tego przedstawienia, upierają się jednak by zaliczyć to do sztuki, to w takim razie trzeba wymyślić jakąś nową nazwę na określenie tego kierunku w sztuce. Niektórzy, zniesmaczeni tym widowiskiem, określają je pogardliwym słowem – shitshaw.
Z uwagi jednak na rozmiar widowiska i znaczenie jakie temu nadano należy poszukiwać określeń bardziej poprawnych, które by sugerowało, że jest to nowy awangardowy rodzaj sztuki, mający jednak już rangę akademicką. Taką możliwą nazwą wydaje się być, na przykład, ekspresjonizm genitalny. Oczywiście, należy tu wprowadzić dodatkowe zastrzeżenie, że tego rodzaju przedstawienie można będzie nazywać sztuką, tylko w przypadku, gdy autorami i wykonawcami tego są osoby deklarujące się jako należące do społeczności LGBT. W innym wypadku byłby to zwyczajny ekshibicjonizm lub obraza moralności,  i wtedy byłby to karane zgodnie z odpowiednim paragrafem.
Inne możliwe, i bardziej chyba dziś powszechne, podejście jest takie, że gdy obrażane są uczucia chrześcijan, a szczególnie katolików, to wtedy jest to oczywiście sztuka, natomiast gdyby chodziło o negatywne opinie na temat LGBTQ+ i gender, to wtedy traktuje się to jako „mowę nienawiści” i oczywiście karze z najwyższą  mocą.

Jednak nie chodzi tu tylko o taką kwestię, czy było to wydarzenie kulturalne, czy też nie. Wielkie oddziaływanie paryskiego przedstawienia polega na tym, że tym razem, i to bez żadnej przesady, można śmiało powiedzieć, że zostało to zaprezentowane całemu światu.
Wymowa tego jest bardzo istotna i moim zdaniem polega ona na tym, że Zachód, czyli, w pewnym uproszczeniu, UE  oraz kraje anglosaskie, wobec całego świata dokonały symbolicznego coming-outu, czyli ujawniły i zademonstrowały to, że tożsamość LGBTQ+ i ideologia gender są najważniejszą dla Zachodu sprawą, która wszędzie, zarówno w kulturze, życiu codziennym, jak i w prawie ustalającym ład polityczny i społeczny, są absolutnie priorytetową sprawą.

Sądzę, że od teraz nikt już nie może udawać, że Zachód prezentuje obecnie jakieś inne zasady niż te objawione w Paryżu. Chociaż już od dawna było wiadomo, że sprawy tak właśnie wyglądają, to jednak dopiero teraz z taką mocą zostało to jednoznacznie zakomunikowane.
Szok wywołało to jednak duży i skala protestów i dezaprobaty jest zadziwiająco szeroka. Wynika to też z tego, że w krajach owego Zachodu, który ma pretensje do przewodzenia i zarządzania całym światem, żyje dziś niecały miliard ludzi, czyli tylko około 11 proc. ludności naszego globu. Zatem jakby nie patrzeć, jest to przecież margines, a nie żadna większość.
Z jakiej niby racji Zachód uzurpuje sobie prawo do narzucania większości swoich zasad? Tym bardziej, że i w samych krajach Zachodu nie ma absolutnej zgodności co do akceptacji tak całkowicie przekształconego wizerunku cywilizacji zachodniej, która jeszcze niedawno była przecież chrześcijańska.

Przekaz płynący z Paryża został odebrany jako obraźliwy wobec Jezusa Chrystusa, który jest najważniejszy dla chrześcijan, ale też jest ważna postacią i prorokiem dla muzułmanów.
W ten oto sposób Francja rzuciła wyzwanie dla czterech miliardów wyznawców tych religii.
Dezaprobatę wyraziło wielu biskupów oraz rzeczników episkopatów różnych krajów (dziwne jednak, że sam papież dotychczas nie zabrał głosu), ale też przedstawiciele licznych wspólnot i państw muzułmańskich, w tym minister kultury Iranu, który stwierdził: „przedstawienie Jezusa Chrystusa w Paryżu było całkowicie obraźliwe i przekroczyło wszelkie czerwone linie”, zaś największa religijna instytucja muzułmanów w Egipcie – Al-Azhar Al-Sharif – ostrzegła „przed niebezpieczeństwem wykorzystywania wydarzeń o zasięgu globalnym do wprowadzania obelg wobec religii oraz promowania homoseksualizmu i transpłciowości”.
Zaprotestowały także liczne znane osoby niezwiązane z religią, jak Elon Musk, który powiedział: „To był skrajny brak szacunku wobec chrześcijan”. A nawet lider francuskiej, przecież antyklerykalnej, lewicy, Jean-Luc Mélenchon był zniesmaczony: „Nie podobało mi się wyśmiewanie chrześcijańskiej Ostatniej Wieczerzy. […] czemu dobremu służy ryzyko, że zrani się wierzących?”.
Takich wątpliwości nie mają jednak liberałowie, w Polsce często komunistycznej proweniencji, którzy płynnie przeszli od marksizmu do gender, co wydaje się im naturalną transformacją i „postępem”.

Wielki zakres protestów spowodował, że organizatorzy zaczęli się wycofywać i po dwóch dniach ogłosili, że przepraszają osoby, które poczuły się obrażone. Czy to cokolwiek załatwia? W żadnym razie!
Najważniejsze jest to, że intencje organizatorów zostały odkryte i od tego momentu nikt rozumny nie powinien mieć wątpliwości o co im idzie. To, że obecnie się taktycznie wycofują, nic nie znaczy, gdyż dla niech jest to tylko sprawa nieudanego jednego testu, który powtórzą, gdy tylko uznają, że już można.
Oni stosują starą  bolszewicką strategię dzielenia rewolucji na etapy, czyli określania jakie zmiany można wprowadzić już przy obecnym stanie podporządkowania sobie społeczeństwa, a z czym się jeszcze trzeba wstrzymywać, aż do czasu, gdy wyeliminują opór. Lenin nazywał to „mądrością etapu”.
Na razie przepraszają i się tłumaczą, próbując odwrócić kota ogonem, ale zgodnie ze znanym francuskim powiedzeniem – kto się usprawiedliwia, ten się oskarża (qui s’excuse, s’accuse).

Teraz maski opadły i wielu uznało, że opowieści o „mowie nienawiści” i „szanowaniu wrażliwości” osób LGBTQ+ to  hipokryzja, nieuczciwość i tylko próba obezwładnienia przeciwnika. Wobec tego, coraz powszechniejsze stają się takie deklaracje: ”jeśli ty nie szanujesz moich poglądów, wrażliwości i świętości, to ja nie jestem zobowiązany i nie będę zwracał uwagi na twoje pretensje tego dotyczące”.
Upowszechnienie się takiego podejścia może być właśnie takim niezamierzonym, i sprzecznym z intencjami organizatorów,  skutkiem tego prowokacyjnego show z Paryża. Czy będzie to początek dużego zwrotu i chrześcijanie, którzy byli do tej pory bezkarnie obrażani, zaczną w końcu ostrzej reagować? Wiele wskazuje, że tak właśnie może się stać.

Stanisław Lewicki

Ceremonia otwarcia igrzysk. Analiza, cz. II: wściekłość gilotyny

Ceremonia, czy raczej rytuał otwarcia Igrzysk XXXIII Olimpiady w Paryżu w 2024 przeszła już do historii. Teraz czas na analizy i refleksje. Można być pewnym, że znaczenie tego spektaklu jest dużo większe, niż się wydaje, a jego skutki będą doniosłe.

Druga część opisu wydarzeń, na zasadzie stenogramu. Należy koniecznie przeczytać część I. Wyjaśnianie znaczeń zacznie się od części III.

Właściwy adres to

Proszę przeczytać część I:

https://www.dakowski.pl/rytual-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-i-ca-ira-bartosz-kopczynski/

Oto więc część druga.

Pojawiają się pływające platformy, ozdobione ornamentami nawiązującymi do francuskiej sztuki ogrodniczej, z których tryskają rzymskie ognie. Pojawia się nowe hasło:

SPORTIVITE.

Na platformach ludzie w białych strojach stylizowanych na historyczne wykonują choreografię, łączącą balet, gimnastykę artystyczną, break-dance i sporty uliczne. Na jednej z platform pojawia się Jakub Józef Orliński, wybitny polski kontratenor światowej sławy. Wykonuje arię a opery „Les indes galantes” Jean-Philippe Rameau.

Zaczyna się zmierzchać. Na jednej z kolejnych platform pojawia się Rim’K, czyli Abdelkarim Brahmi-Benalla, ciemnoskóry raper pochodzenia algiersko – kabylskiego.

Jest prawie połowa programu. Docieramy do stalowego mostu, na cześć napoleońskiego generała zwanego Passerelle Debilly. Właściwie jest to kładka dla pieszych o solidnej, łukowej konstrukcji, rzęsiście oświetlonej. Rozbrzmiewa piosenka z 1976 r. France Gall i Michela Berger „Ca balance pas mal a Paris” (całkiem nieźle buja w Paryżu). Opowiada o przewadze Paryża nad kulturą amerykańską. Na moście ustawiono długi i szeroki stół, będący jednocześnie wybiegiem modowym. Przy stole rozstawiono grupę około 20 osób, tak, że przypominają fresk Leonardo da Vinci „Ostatnia wieczerza” z Mediolanu. W samym centrum nad przenośnym pulpitem DJ siedzi mocno otyła kobieta, Leslie Barbara Butch, francuska didżejka pochodzenia żydowsko – marokańskiego, queerowa lesbijka. Ręce układa przed sobą w serduszko, na głowie ma jakby koronę, która przypomina częste wyobrażenie Hostii z odchodzącymi od niej promieniami. Pozostałe osoby są w większości transwestytami, transseksualistami, Drag Queen, względnie reprezentują inne grupy mniejszościowe. Między nimi jest też dziecko – dziewczynka około 10-letnia. Poruszają się zmysłowo jakby w zwolnionym tempie. Pojawia się nowe hasło:

FESTIVITE.

Słowo to oznacza uroczystości, świętowanie, zabawy, ale też gody. Rozpoczyna się parada i pokaz mody. Różnorodne postaci chodzą w pętli, między nimi łysy mężczyzna w sukience, mężczyzna w baletkach oraz osoba, wyglądająca jak kobieta, ale z brodą. Niektóre z zastosowanych utworów:

  • „Andy” grupy pop-rockowej „Les Rita Mitsuoko” z lat 80-tych. Piosenka, zarówno w warstwie muzycznej, jak i wizualnej kolorowa, dzika, nawiązująca do seksu,
  • „DJ” autorstwa Diam’s, raperki cypryjskiego pochodzenia, właściwie Melanie Georgiades. Niegdyś wielce popularna, po przejściu na islam w 2008 r. wycofała się z czynnej kariery muzycznej. Utwór traktuje o rywalizacji dwóch kobiet w klubie o mężczyznę;
  • „Histoire d’1 soir” (historia jednego wieczoru) Bibi Flash, o klubowym życiu, lata 80-te;
  • „Spacer” grupy „Sheila and the Black Devotion”, o uwodzeniu, lata 80-te;
  • „Lady” (Hear Me Tonight), grupa Modjo, o romansie, 2000 r.;
  • „Intro” – Alan Braxe & Fred Falke, 2000 r.

Pozostałe utwory utrzymywały się w klubowo – dyskotekowej atmosferze.

Parada – pokaz trwa około 30 minut. Na wybiegu pojawia się asasyn z pochodnią i wykonuje szaleńczy taniec, posuwając się do przeciwległego końca. Pojawia się migawka z wyspy Tahiti, gdzie rozgrywana jest część konkurencji. Do mostu Passerelle Debilly dociera ostatni statek atletów – reprezentacja Francji. Panuje już ciemność. Most mieni się w trzech kolorach flagi francuskiej.

Nadpływa łódź – platforma taneczna z grupą kilkunastu osób na pokładzie. Rozbrzmiewa instrumentalna wersja przeboju „The Final Countdown” (ostatnie odliczanie) zespołu Europe. Na pokładzie łodzi – platformy wyświetlane jest logo Unii Europejskiej, wypełniające całą powierzchnię pokładu. Na ekranach telewizorów widać również unijne gwiazdy, okrążające Wieżę Eiffla. Na łodzi – platformie zaczyna się pokaz taneczny różnokolorowych postaci.

Istotny jest utwór, który pojawia się, gdy postaci zaczynają pląsy, a pokład wciąż jest logo Unii Europejskiej. To słynny imprezowy kawałek włoskiej wokalistki Gali Rizzatto „Freed from Desire” (wolni od pragnień). Treść utworu można streścić następująco:

„moja miłość nie ma pieniędzy, władzy i sławy, ale ma swoje silne przekonania. Wszyscy chcą więcej i więcej wolności i miłości, i tego właśnie szukają. Uwolnione od pragnień i oczyszczone umysł i zmysły”.

Poza tym dużo na-na-na.

Na ekranach pojawia się dewiza Unii Europejskiej – „Unie dans la diversite” (zjednoczeni w różnorodności), na tle mostu Passerelle Debilly. Na wybiegu produkuje się solo osoba, wyglądająca jak kobieta, ale z brodą, między innymi na czworakach. Równocześnie trwa taniec na platformie, pływającej obok mostu. Na moście pojawia się mężczyzna – baletnica. Pozostali uczestnicy wcześniejszego pokazu siedzą wzdłuż wybiegu i wykonują frenetyczne ruchy.

Wchodzi kolejny utwór, tym razem niemieckiego rapera Da Hool „Meet her at the Love Parade” z 1997 r. Warto znać przesłanie, skierowane do mężczyzny, aby zostawił kobietę, którą kocha, by pozwolił jej odejść, bo tylko wtedy będzie wiedział, że ją kocha. Powinien więc ją zostawić i spotykać jedynie na paradzie miłości.

Pod mostem przepływa łódź – platforma taneczna i zatrzymuje się. Na moście kolejne postaci z wcześniejszego pokazu wchodzą na wybieg i wykonują szaleńcze wygibasy taneczne. W końcu wchodzą wszyscy i tworzą jedną grupę, w której znajdują się też dzieci. Wszyscy wykonują wyuzdany pląs.

Słychać utwór „Desenchantee” Mylene Farmer z 1991 r. Warto zwrócić uwagę na fragment:

„Jeśli muszę spaść z wysoka, niech mój upadek będzie powolny. Znalazłam spokój tylko w obojętności. Chciałabym odnaleźć niewinność, ale nic nie ma sensu i nic nie wychodzi. Wszystko jest chaosem z boku, wszystkie moje ideały: słowa – zniszczone. Szukam duszy, która będzie mogła mi pomóc. Jestem z pokolenia pozbawionego złudzeń”.

Grupy na moście i łodzi – platformie tańczą wesoło.

Na moście Passerelle Debilly, na wybiegu pojawia się wielka taca, nakryta srebrzystą półsferyczną pokrywą, która wędruje w górę i odkrywa wnętrze. Taca pokryta jest kwiatami i owocami, ułożonymi kolorystycznie – od fioletu, przez czerwony i żółty do zielonego. Na tacy, otoczony kwiatami i owocami w pozycji półleżącej spoczywa brodaty mężczyzna w samych majtkach, pomalowany na błękit ze złotym brokatem, broda na złoto. Na głowie ma wieniec z winogron w kolorze czerwonym (nienaturalnym). Obok niego leży talerz z przedmiotem, przypominającym zielony ser z dziurami. W powiązaniu z kolorem postaci budzi to skojarzenie lunarne. Jest to Philippe Katerine, kompozytor, reżyser i aktor. Śpiewa swoją piosenkę „Nu”.

Tekst opiewa nagość – wszyscy rodzimy się nadzy, każdy pod ubraniem jest nagi, szczupli i grubi są nadzy. Gdyby wszyscy pozostali nadzy, nie byłoby wojen, bo nie dałoby się ukryć broni. Jak ludzie będą nadzy, nie będzie bogatych i biednych. Żyjmy tak, jak się urodziliśmy, jak zwierzęta, które nie robią zbyt dużo. Pod płaszczami jesteśmy zbyt podobni do małp. Ubiory to po prostu śmieci, czynią z nas pelikany w kapeluszach. Ludzie są braćmi i siostrami, gdy są nadzy. Po prostu nago.

Pojawia się kolejne hasło:

OBSCURITE.

Oznacza to ciemność. Ludzie na łodzi – platformie tańczą jak w transie, na przemian wiją się w szale i zastygają jak zombie. Podświetlana podłoga platforma zmienia kolory: czarno – biały zmienia się w czerwony. Tańczące postaci po kolei upadają do ostatniego. Wszyscy leżą na czerwonym tle, i wtedy na platformie zapada ciemność.

Na Sekwanie pojawia się kolejna płynąca platforma, przypominająca pofałdowaną wulkaniczną powierzchnię, w której jarzą się białe punkty świetlne. Na platformie znajduje się śpiewaczka i fortepian z akompaniatorem. Fortepian zaczyna płonąć, pianistę od płomieni osłania przezroczysta osłona. Śpiewaczka Juliette Armanet wykonuje swoją wersję songu „Imagine” Lennona.

Tekst wszyscy powinni znać, ale przypomnę, że jest to marzenie o świecie bez nieba, religii, krajów, własności, w którym wszyscy żyją w pokoju dniem dzisiejszym. Marzenie polega też na tym, że każdy się do tego przyłączy, i świat będzie żył jako jeden. Sam Lennon mówił, że jest to manifest komunistyczny. W tym momencie nasz komentator, Przemysław Babiarz na antenie TVP wypowiedział znamienne słowa, że to, co wszyscy teraz słyszą to niestety jest wizja komunizmu, a on sam ma nadzieję, że jednak państwa suwerenne przetrwają. Wyciągnięto wobec niego konsekwencje. Został zawieszony przez władze TVP za podważanie idei pokoju, tolerancji i braterstwa.

Na ekranach pojawiają się napisy: „We stand and call for peace” oraz „Ensemble, unis por la paix” (stoimy i wołamy o pokój, razem zjednoczeni dla pokoju).

Na ekranach pojawia się nowa postać, siedząca w pustej przestrzeni na końcu podłużnej ławki. Za plecami postaci spoczywa olimpijska flaga, częściowo na ławce, częściowo na podłodze. Brzmi mroczna muzyka. Postać ma na sobie kostium w kształcie czarno – srebrnej zbroi, na głowie kaptur, twarz niewidoczna. Postać dopina pasy, zarzuca sobie flagę jako pelerynę i rusza w mrok.

Pojawia się nowe hasło:

SOLIDARITE.

Na ekranach ponownie Sekwana. Z ciemności wyłania się zakapturzona postać, siedząca na mechanicznym srebrzystym koniu. Koń umieszczony jest na niskiej platformie, holowanej przez motorówkę. Po bokach platformy dwa reflektory oświetlają jeźdźca i konia. Jeździec ma u ramion olimpijską flagę jako pelerynę, którą unosi pęd. Brzmi mroczna, dynamiczna, niepokojąca muzyka. Koń wygląda bardziej jak upiorny szkielet, porusza nogami i głową jakby biegł po powierzchni wody. Organizatorzy twierdzą, że zakapturzony jeździec na stalowym szkielecie konia symbolizuje ducha olimpijskiego, Przebąkiwano też o Joannie d’Arc. Bardziej jednak postać ta przypomina renesansowe wyobrażenia śmierci, jeźdźca apokalipsy lub Nazgula – upiór pierścienia. Gdy przepływa pod jednym z mostów, rozbłyska neon przedstawiający skrzydła, które mogą być zarówno anielskie, jak i diabelskie. Na ekranach migają fotosy i fragmenty nagrań z historii olimpiad. Obrazy zmieniają się szybko. Pomiędzy rywalizację i triumfy sportowców wmieszane są specjalnie wybrane zbliżenia, na których sportowcy tej samej płci gratulują sobie. Wygląda to jak sugestia zbieżności idei olimpijskich z LGBT.

W tym samym czasie chorążowie reprezentacji olimpijskich przechodzą w paradzie, prezentując flagi swoich państw. Ustawiają się wzdłuż Pont d’Iena, po dwóch stronach, tworząc szpaler. Jeździec na stalowym koniu mknie po Sekwanie. Nagle następuje przeskok, i widzimy takiego samego jeźdźca na żywym, białym koniu, jadącego wzdłuż Pont d’Iena. Nie jest to ta sama osoba, jeździec na stalowym wierzchowcu miał rękawice czarne, ten na żywym nosi białe. Za jego plecami znajduje się Wieża Eiffla, na wieży rozbłyskuje neon w kształcie skrzydeł. Wygląda to tak, jakby jeździec dostał skrzydeł. Jego peleryną jest flaga olimpijska. Za jeźdźcem ruszają chorążowie, przed nim jedzie eskorta dwóch oficerów Gwardii Republikańskiej na gniadych koniach. Orszak przejeżdża przez Place de Varsovie i dociera do Parc des Champions. Gwardziści salutują szablami, jeździec zatrzymuje się przed człowiekiem, trzymającym złożoną flagę, zsiada z konia, odbiera flagę i idzie w kierunku Ogrodów Trocadero. Znajduje się tam wysoki, podłużny podest w kształcie Wieży Eiffla, na który wchodzi się po schodach. Jeździec wchodzi i podąża dalej w kierunku trybuny honorowej, na której zasiadają oficjele. Pomiędzy podestem a trybuną honorową umieszczono kanał orkiestrowy, powyżej zbudowano schody, na których umieszczono chór. Słychać odgłosy bębnów w japońskim stylu. Jeździec idzie lewą odnogą podestu. Widać wyraźnie jego kostium, stylizowany na srebrną zbroję, srebrny kaptur i zakrytą twarz. Dociera do masztu flagowego, pod którym stoi poczet flagowy, złożony z czterech oficerów francuskich sił zbrojnych – dwóch lądowych i dwóch marynarki – czarnoskórego i kobiety. Maszt stoi obok rzeźby, przedstawiającej głowę byka z wielkimi rogami. Jeździec wręcza flagę czarnoskóremu oficerowi i odchodzi. Poczet flagowy przypina flagę do linki i wciąga na maszt. Flaga zawieszona jest odwrotnie. Rozbrzmiewa oficjalny hymn olimpijski.

Pojawia się kolejne hasło:

SOLENNITE.

Podniośle, uroczyście. Rozpoczynają się oficjalne przemówienia. Pierwszy zabiera głos Tony Estanguet, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Igrzysk. Mówi o historii nowożytnych olimpiad, o sporcie, sportowcach, wolontariuszach, rywalizacji, dumie. Po nim głos zabiera Thomas bach, prezes MKOl. Mówi m.in. o tym, ze są to pierwsze igrzyska, gdzie jest pełna równość płci. Mówił o ludzkości zjednoczonej w różnorodności, o wspólnym życiu całej ludzkości jako jednego żywego organizmu. Następnie prezydent Macron powiedział jedno krótkie zdanie – że Igrzyska XXXIII Olimpiady są otwarte. Słychać gwizdy z tłumu. Następnie chorążowie reprezentacji Francji złożyli przysięgę olimpijską, w imieniu wszystkich sportowców, między innymi na równość i inkluzywność, przeciw dyskryminacji.

Na podest wchodzi Zinedine Zidane. Otwiera się zapadnia pośrodku podestu i wysuwa się z niej asasyn z pochodnią, jak spod ziemi, i wręcza ją Zizou. Na podest wstępuje tenisista Rafael Nadal i przejmuje pochodnię. Na Trocadero przygasa oświetlenie, rozpoczyna się pokaz świateł z Wieżą Eiffla w centrum. Rafael Nadal wchodzi z pochodnią do motorówki, w której są już inni sportowcy – Serena Williams, Carl Lewis, Nadia Comaneci. Motorówka płynie Sekwaną, przybija do brzegu. Ogień z pochodni przekazany do kolejnej pochodni, dzierżonej przez tenisistkę Amelie Mauresmo. Biegnie do Luwru, przekazuje pochodnię kolejnemu sportowcowi, i odtąd każdy nosiciel ognia po jego przekazaniu dołącza do następnego, współtworząc rosnącą grupę. Na tle piramidy w Luwrze pojawia się kolejne hasło:

ETERNITE.

Przy piramidzie czeka trójka sportowców. Pochodnia przekazana, grupa biegnie dalej, w tym dwójka paraolimpijczyków. Grupa zwalnia i nie biegnie, lecz idzie. Co chwilę dołączają kolejni olimpijczycy. Pochodnia trafia do stuletniego Charles Coste, kolarza torowego, najstarszego żyjącego olimpijczyka francuskiego, poruszającego się na wózku, lecz wciąż czynnego. Od jego pochodni odpalają swoje sportsmeni, którzy podpalą znicz olimpijski – sprinterka Marie – Jose Perec i judoka Teddy Riner, obydwoje pochodzący z Gwadelupy.

Znicz Igrzysk XXIII Olimpiady ma kształt okrągłej platformy, podczepionej pod kulisty balon. Został umieszczony pośrodku okrągłego basenu w ogrodach Tuileries. Do znicza prowadzi kładka nad basenem. Sportsmeni przykładają pochodnie do platformy, która zaczyna płonąć na całym obwodzie. Balon z płonącą platformą unosi się. Na Wieży Eiffla odbywa się ostatni występ spektaklu – piosenkę Edith Piaf „L’hymne a l’amour” wykonuje Celine Dion. Na ekranie pojawia się tekst: „reunir celles et ceux qui s’aiment” (zjednoczenie tych, którzy się kochają). Na tym zakończyła się ceremonia otwarcia Igrzysk XXXIII Olimpiady w Paryżu w 2024 r.

Twórcą tego niezwykłego widowiska jest pan Thomas Jolly, aktor i impresario żydowskiego pochodzenia i homoseksualnej orientacji.

Większa część przedsięwzięcia odbywała się w strugach rzęsistego, acz jednostajnego deszczu.

Tyle opis wydarzeń. W następnej części przejdę do omówienia symboliki i ukrytych znaczeń.

Ciąg dalszy nastąpi.