Od protestantyzmu do ateizmu. Smutny przypadek Czech

Od protestantyzmu do ateizmu. Smutny przypadek Czech

Piotr Relich https://pch24.pl/od-protestantyzmu-do-ateizmu-smutny-przypadek-czech/

Kard. Newman przekonywał, że bezpośrednią konsekwencją protestantyzmu jest ateizm. Chyba nigdzie te słowa nie wybrzmiewają tak silnie jak w Czechach – kraju, w którym herezja rozgościła się wieki temu, a który dzisiaj posiada jedno z najbardziej zsekularyzowanych społeczeństw świata.

Wdrapując się po schodach na praski Zamek w Hradczanach, po przejściu główną alejką naszym oczom ukazuje się spektakularny widok katedry św. Wita. Gotycka bryła strzela pod niebo tysiącem wieżyczek, ściany zdobią niezliczone płaskorzeźby i figury, a wejścia do świątyni broni św. Jerzy zabijający smoka. Po przekroczeniu progu oczy same wnoszą się do góry, chłonąc atmosferę jak z innego wymiaru – kiedy słońce przepuszczone przez szkła witraży tańczy feerią barw na starodawnych kamieniach.

Stopniowy zachwyt ustępuje jednak jakiemuś przemożnemu uczuciu pustki, jakby powód, dla którego całe pokolenia z mozołem wznosiły niezwykłą konstrukcję, uległ zapomnieniu.

Choć spoczywają tam wielcy władcy i święci, pozostają jedynie namiestnikami tego miejsca. Gospodarz wydaje się opuścił mury domu, dawno wygnany z serc potomków wielkiego niegdyś narodu. Dopiero w jednej z bocznych naw, schowanej dobrze przed wzrokiem ciekawskich, tli się czerwona lampka. Przypomina, że król wciąż czeka, mimo że ci, którzy podziwiają wspaniałość pałacu, nie wiedzą już do kogo należy.

Dzisiaj Czesi pozostają jednym z najbardziej zsekularyzowanych społeczeństw świata. Według spisu powszechnego z 2011 roku 10,3 proc. Czechów utożsamia się z katolicyzmem, 0,9 proc. z protestantyzmem, 2,7 proc. z innymi religiami, 6,7 proc. określiło się mianem wierzących bez przynależności do jakiejkolwiek religii.

Aż 79,4 proc. określiło się mianem niewierzących, bądź nie zadeklarowało swego wyznania. To znacznie więcej niż w komunistycznych Chinach, zdominowanej przez materializm Japonii czy Wielkiej Brytanii, przez którą przetoczyła się krwawa protestancka rewolucja.

Bo choć w znacznej mierze za laicyzację czeskiego społeczeństwa odpowiadają komuniści, ziarno anty-ewangelii trafiło tam na podatny grunt. Wieki herezji zrodziły obsesyjny wręcz antykatolicyzm, na którym ostatecznie zbudowano fundamenty nowoczesnego narodu.

Od herezji Husa do klęski pod Białą Górą

Kiedy wydawało się, że narody chrześcijańskie na dobre poradziły sobie ze średniowiecznymi kacerzami – Bogomiłami, Albigensami czy Begardami, bunt przeciwko nauce Kościoła narodził się w samym sercu Christianitas. Rewolucyjna myśl Jana Wiklefa, który negował wolną wolę i transsubstancjację, odrzucał spowiedź, zaprzeczał potrzebie istnienia hierarchii i prymatu papieskiego oraz przekonywał do odebrania majątków kościelnych, znalazły bezpieczną przystań w osobie Jana Husa, rektora Uniwersytetu Karola IV w Pradze.

Spalony na stosie w Konstancji (1415 r.) Hus momentalnie stał się nie tylko symbolem sprzeciwu wobec władzy duchowej, ale wobec cesarza Zygmunta Luksemburskiego. W królestwie Czech wybuchło powstanie, a przeciwko zwolennikom praskiego duchownego (nazwanych od jego nazwiska Husytami), wyprawiono aż cztery wyprawy krzyżowe.

Choć współczesna historiografia przedstawia powstania husyckie głównie jako konflikt polityczny, nie można nie zauważyć, że religijne podłoże zdecydowanie odróżnia je na tle ówczesnych wydarzeń. Husyci, autentycznie przekonani co do słuszności tez swojego mistrza, walczyli z fanatyczną zaciekłością. Cesarskie armie raz po raz rozbijały się o taboryckie czworoboki, aż w końcu Czesi zachowali część heterodoksyjnych praktyk za cenę pokoju. Formalnie zniknął osobny stan duchowny, a rewolucja protestancka zadomowiła się w Czechach na niespełna sto lat przed wystąpieniem Lutra.

Mimo tytanicznego wysiłku kontrreformacyjnego, dzięki któremu wiele rodów szlacheckich powróciło na łono Kościoła, dwieście lat po wystąpieniu Husa, Czechy ponownie obrały kurs na konfrontację z papiestwem i cesarstwem.

W 1618 r. pod pretekstem ochrony wspólnoty Braci Czeskich (wywodzącej się z husytyzmu) przed „ofensywą katolicyzmu”, zwołano w Pradze Sejm Krajowy. Wysłanych przez cesarza posłów wyrzucono z królewskiego gmachu przez okno, co przejdzie do historii jako akt defenestracji praskiej. Ulica stanęła po stronie wichrzycieli, a niekatolicy już wkrótce musieli uznać wyższość wojsk cesarskich pod Białą Górą (1620). Wydarzenia w Czechach zapoczątkowały pierwszą wielką wojnę religijną, która w trzydzieści lat zamieniła całe połacie Europy w jałowe pustkowie.

Rządy Habsburgów związane były z próbami restauracji katolicyzmu, rozkwitem sztuki barokowej czy wprowadzaniem jezuickiego systemu edukacji. Wokół tego okresu narosło jednak wiele mitów, jakoby myśl katolicka stanowiła synonim opresji narodu czeskiego.

W XIX wieku sprzeciw wobec Kościoła rzymskiego stał się częścią składową procesu rodzącej się myśli narodowościowej Czechów. Przejście na katolicyzm odczytywano niemalże jak akt zdrady, a dodatkowo historiografia marksistowska upatrywała w katolicyzmie narzędzia ucisku klasowego i germanizacji czeskiego społeczeństwa. W języku utrwaliły się negatywne pojęcia jak „jezuici” – funkcjonariusze aparatu opresji, czy „barok”, jako emanacja ducha katolicyzmu.

Karmienie powyższych resentymentów dało o sobie znać bardzo mocno po 1918 r. Czesi uczcili świeżo uzyskaną niepodległość niszczeniem miejsc kultu, paleniem kościołów, a nawet napadami na księży. Na praskim rynku głównym runął posąg Matki Bożej, symbolicznie „powieszonej” za szyję.

Obiektem nienawiści padły liczne pomniki św. Jana Nepomucena – zniszczono słynne „nepomuki” w Pradze, Kladnie, Dobrovicach czy Krušovicach. W latach 1919-1921 kościół katolicki opuściło ponad 1,2 mln wiernych, czemu towarzyszyło masowe przechodzenie do tzw. Kościoła Czechosłowackiego, zwanego również Czechosłowackim Kościołem Husyckim.

Nic dziwnego, że po 1945 r., czechosłowaccy komuniści mieli niezmiernie ułatwione zadanie. Materialistyczna ideologia doskonale współgrała z antykatolickim nastawieniem, z czasem rozszerzonym na wszystkie wyznania. Dzieła dechrystanizacji kraju dopełnił liberalizm obyczajowy, który wdarł się do Czech po 1989 r.

Requiem dla wiary

Opis upadku chrześcijaństwa w Czechach byłby jednak niepełny bez zwrócenia uwagi na same cechy protestantyzmu, które przywołany już kard. Newman uznał za sprzyjające sekularyzacji. Konwertyta z anglikanizmu i doktor Kościoła przekonuje, że indywidualizm interpretacji Pisma Świętego prowadzi do nieuchronnego subiektywizmu, co skutkuje rozmyciem Prawdy, utraty pewności wiary i ostatecznie do zwątpienia i ateizmu. Podobne skutki powoduje również wywodzący się z protestantyzmu racjonalizm, redukujący wiarę do zjawiska czysto intelektualnego i moralnego. Eliminacja wymiaru duchowego i transcendencji powoli zabija atrakcyjność wiary, przez co staje się pusta, niesatysfakcjonująca i ostatecznie – niepotrzebna.

Recepty na zjawisko utraty wiary kard. Newman upatrywał w powrocie na łono Kościoła katolickiego, podtrzymującego sukcesję apostolską, spójność doktryny, chroniącego skarb Tradycji, a przede wszystkim – utrzymującego swój transcendentny i metafizyczny charakter.

Niestety, na skutek obecności ponad pięciu wieków herezji, wielu Czechów dzisiaj nie ma dokąd wracać. A wyzierającej z ateizmu duchowej pustki nie jest w stanie zapełnić nawet najdoskonalsze piwo, najpiękniejsze zabytki, malownicze krajobrazy, a nawet cięty humor i dystans do siebie.

Piotr Relich

W Czechach żołnierze opuszczają armię, bojąc się eskalacji z Rosją

Lucas Leiroz De Almeida: Żołnierze dezerterują z armii w Czechach, bojąc się eskalacji z Rosją

Najwyraźniej antyrosyjska paranoja w Europie ma nieoczekiwany efekt uboczny wśród wojska. 

[wg.: soldiers-deserting-army-in-czech-republic-fearing-escalation-with-russia ]

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAR 28

Zamiast gotowości do walki i entuzjazmu do wojny, europejscy żołnierze po prostu opuszczają armię, robiąc wszystko, co w ich mocy, aby uniknąć udziału w antyrosyjskim szaleństwie przyjętym przez ich rządy. Ten problem staje się szczególnie wyraźny w Republice Czeskiej.

Według lokalnego Ministerstwa Obrony , istnieje fala unikania wojska. Żołnierze kraju opuszczają swoje stanowiska, zanim sytuacja bezpieczeństwa w Europie przerodzi się w fazę otwartego konfliktu z Rosją. Kryzys nie dotyka tylko młodej populacji. Doświadczeni żołnierze i wysocy rangą oficerowie również opuszczają armię. Minister obrony Jana Cernochova powiedziała, że ​​wojna na Ukrainie i możliwość wysłania żołnierzy na pole bitwy przez UE to jeden z głównych powodów, dla których wojsko traci zainteresowanie utrzymaniem swojej pracy. [a może też nie bardzo wierzą, że pańcia byłaby dobrym wodzem? md]

„Dla niektórych powodem wyjazdu była wojna na Ukrainie (…) Ze względu na klimat społeczny, kiedy różni obserwatorzy od lat grożą mobilizacją i wysłaniem żołnierzy na Ukrainę, dla niektórych osób był to powód, dla którego zdjęli mundur (…) Rozmawiam z żołnierzami od wielu lat w moim życiu osobistym… Wiem, że niektórzy żołnierze naprawdę myśleli i myślą w ten sposób” – powiedziała.

Ta sytuacja wywołuje w kraju wielkie kontrowersji. Niektórzy radykalni aktywiści kwestionują niezaprzeczalną rzeczywistość, że żołnierze nie chcą walczyć z Rosją. Co więcej, są nawet oficerowie twierdzący, że jeśli żołnierz opuszcza armię z powodu Ukrainy, to jest to „dobra rzecz” – sugerując, że ci uchylający się od poboru żołnierze są „tchórzami” i „niegodnymi” służby wojskowej.

„[Jeśli żołnierz zrezygnował z powodu Ukrainy], to dobrze, że odszedł. W ten sposób pokazał, że nie chce walczyć za nasz kraj” – powiedział były psycholog wojskowy Daniel Strobl .

Ciekawe jest, że tego rodzaju opinię wyraża profesjonalista, którego zadaniem jest właśnie dbanie o zdrowie psychiczne personelu wojskowego. Jednak poziom rusofobii i szaleństwa podżegającego do wojny w Europie osiąga tak wysoki poziom, że wielu profesjonalistów po prostu zachowuje się irracjonalnie.

Nie da się sprowadzić kryzysu w Republice Czeskiej do prostego przypadku „tchórzostwa”. Żołnierze nie opuszczają armii, ponieważ „boją się” walczyć, ale po prostu dlatego, że nie chcą iść na wojnę. Nie ma powodu, aby europejskie wojska były używane na Ukrainie, ponieważ nie ma wrogiej sytuacji między Rosją a Europą. Aby walczyć na wojnie, żołnierze muszą być motywowani prawdziwymi uczuciami patriotyzmu. Muszą wierzyć, że warto oddać życie za swój kraj. Nie dotyczy to żadnego europejskiego narodu. Europejscy żołnierze, jeśli pojadą na Ukrainę, będą walczyć o interesy, które nie są interesami ich narodu, co jest absolutnie frustrujące i zniechęcające.

Należy podkreślić, że wskaźnik unikania w czeskiej armii osiąga alarmujące poziomy. Od początku specjalnej operacji wojskowej liczba odejść z sił zbrojnych wzrosła o 40% rocznie. Oczekuje się, że liczba ta wzrośnie jeszcze bardziej w miarę pogłębiania się kryzysu bezpieczeństwa w Europie – z powodu militarystycznych i nieodpowiedzialnych środków UE. Wkrótce możliwe jest, że Republika Czeska, a także inne kraje europejskie, zaczną wdrażać wyjątkowe środki w celu rozwiązania problemu unikania, wzywając do obowiązkowej polityki mobilizacji – nawet poza sytuacją otwartego konfliktu.

Wszystko to jest jasnym dowodem na to, że przeciętni Europejczycy nie są zainteresowani udziałem w planach wojennych UE. Militarystyczne środki są naprawdę antypopularne. Interesy ludzi nie znajdują odzwierciedlenia w polityce przyjmowanej przez państwa europejskie, a kryzys legitymacji w kilku krajach UE jest nieunikniony w niedalekiej przyszłości.

Rezygnacja ze służby wojskowej, aby uniknąć śmierci w wojnie, która nie ma nic wspólnego z ich krajem, nie jest aktem tchórzostwa, ale racjonalną postawą. Nie ma żadnego uzasadnionego powodu, aby Czesi chronili Ukrainę lub konfrontowali się z Rosją, ponieważ ta wojna nie dotyczy interesów Republiki Czeskiej. Opuszczając armię, żołnierze działają w sposób prawdziwie racjonalny, unikając uczestnictwa w szaleństwie bloku europejskiego.

Źródło: soldiers-deserting-army-in-czech-republic-fearing-escalation-with-russia

====================

MD: Z tekstu wynika mi, że to podkolorowane przez rosyjską propagandę. Ale niezbyt chamsko.

Czekali latami na zezwolenia i chcieli wydać dziesiątki milionów. Bobry zrobiły to za darmo.

Czekali latami na zezwolenia i chcieli wydać dziesiątki milionów. Bobry zrobiły im to za darmo [VIDEO]

2.02.2025 https://nczas.info/2025/02/02/czekali-latami-na-zezwolenia-i-chcieli-wydac-dziesiatki-milionow-bobry-zrobily-im-to-za-darmo-video/

bobr bober
Bóbr / fot. ilustracyjne / fot. pixabay

Czechy chciały wydać 30 mln koron, czyli około ponad 5 mln zł na renaturyzację terenu. Trwało to latami. Okazało się, że bobry bez formalności i przepisów zrobiły to same.

W rejonie stawów Padrťských na obszarze chronionego krajobrazu Brdy bobry zbudowały kilka tam. W ten sposób teren został przywrócony do naturalnego, podmokłego stanu.

Wcześniej planowali zrobić to czescy urzędnicy. Próbowano dokonać rewitalizacji terenu, jednak zbieranie odpowiednich pozwoleń i zezwoleń trwało latami.

Sporo miało to też kosztować. Szacowano koszty na 30 mln koron, czyli ponad 5 mln zł. Ktoś nieźle by zarobił.

Jak się jednak okazało, koszty nie były potrzebne – w dodatku tak ogromne – ani pozwolenia. Bobry po prostu zrobiły to, co do nich należy.

– Bóbr jest w stanie zbudować tamę w jedną, maksymalnie dwie noce. Człowiek najpierw musi zdobyć pozwolenia, decyzje wodno-prawne, a potem zobaczyć, czy znajdą się na to pieniądze – powiedział zoolog Jiří Vlček.

Jak wskazuje czeski portal CT24, „bobry wybrały idealne miejsce – kanał melioracyjny, który wojsko zbudowało w byłym poligonie, by osuszyć teren”.

„Projekt rewitalizacji rzeki Klabavy z 2018 roku miał odwrócić te zmiany. Teraz jednak prace nie będą już potrzebne” – czytamy.

– Lasy Wojskowe i Państwowe oraz Zarząd Wód Wełtawy prowadziły rozmowy dotyczące projektów i własności gruntów, a bóbr ich po prostu wyprzedził. Dzięki temu zaoszczędzono – w dzisiejszych cenach – nawet 30 milionów koron (ok. 5 mln zł) – powiedział kierownik administracji CHKO Brdy Bohumil Fišer.

W Czechach obowiązuje program ochrony bobra europejskiego. Istnieją tam trzy strefy dotyczące obecności bobrów. W I obowiązuje pełna ochrona. W II są „kompromisowe rozwiązania”, zaś w III możliwy jest odstrzał. W Czechach żyje około 15 tys. bobrów.

Choć sytuacja jest całkiem zabawna, warto zwrócić uwagę, jak biurokracja utrudnia ludziom życie i jak rządy demokratyczne marnotrawią pieniądze. Chciano wydać ponad 5 mln zł na to, co samodzielnie były w stanie zrobić jakieś bobry.

Ponadto problem można było rozwiązać w kilka nocy. Tymczasem przepisy i regulacje sprawiły, że otrzymanie odpowiedniego zezwolenia trwało całe lata. Naprawdę warto utrzymywać taki system?

Rolnicy w Czechach otworzyli własny supermarket. Mają dość szkodliwych praktyk sieci handlowych. Czas, by i w Polsce.

Rolnicy w Czechach otworzyli własny supermarket. Mają dość szkodliwych praktyk sieci handlowych

22 maj 2024 ceny/rolnicze

czechy, rolnicy, sieć handlowa

– Czeskim rolnikom w końcu zabrakło cierpliwości, bo stało się dla nich jasne, że sieci handlowe nie zmienią swojego zachowania wobec nich, jeśli nie znajdą się pod presją. I tak zaczęli otwierać własne sklepy. Mówi się też, że wkrótce mogłaby powstać tu nowa sieć, która miałaby działać właśnie w oparciu o współpracę krajowych producentów i dostawców żywności – czytamy w publikacji portalu eprehledne.cz.

– Izba Rolnicza Republiki Czeskiej kilkakrotnie zwracała uwagę na wielkie szkody jakie wyrządzają krajowemu rolnictwu sieci handlowe, np. zwykłe owoce i warzywa sprowadzane są z zagranicy do sieci handlowych, mimo że krajowi rolnicy posiadają pełne magazyny danych upraw. I to pomimo tego, że w reklamach wszystkie sieci grają na tym, jak bardzo wspierają lokalnych rolników i producentów żywności – czytamy w publikacji portalu eprehledne.cz.

– Wygląda jednak na to, że rolnikom w końcu zabrakło cierpliwości, bo stało się dla nich jasne, że sieci handlowe nie zmienią swojego zachowania, jeśli nie znajdą się pod presją. I tak zaczęli otwierać własne sklepy. Mówi się też, że wkrótce mogłaby powstać tu nowa sieć, która miałaby działać właśnie w oparciu o współpracę krajowych producentów i dostawców żywności. Ma to duży sens, gdyż produkty trafiłyby do klientów od razu, a nie przez ogniwo pośrednie. Jak mogłoby to wyglądać pokazuje na przykład działający już od wielu miesięcy sklep Hanácký grunt, do którego ustawiają się długie kolejki. Jej operatorem jest spółdzielnia rolnicza Unčovice – pisze eprehledne.cz.

Jakość i niższa cena 

– Teraz robię zakupy tylko tutaj. Dostanę tu wszystko, czego potrzebuję, w jakości, o jakiej w sieciówkach można tylko pomarzyć. Przede wszystkim mięso tutaj jest zupełnie inne. Inaczej wygląda i przede wszystkim smakuje. Przecież to, co teraz jest z supermarketów, to w ogóle boję się kupować  – mówi pani Aleksandra w rozmowie z Eprehledne, nawiązując do praktyki krajowych sieci, które coraz częściej importują problematyczne mięso z różnych krajów, np. z Ukrainy.

– Kolejną dużą zaletą są rozsądne ceny. Jeśli się tu rozejrzysz, przekonasz się, że wcale nie jest drogo. Niektóre rzeczy możesz kupić nawet za połowę kwoty, jaką zapłaciłbyś za nie w supermarkecie.

Można mieć tylko nadzieję, że podobnych sklepów będzie coraz więcej i być może rzeczywiście połączą się w większą sieć, która w końcu pozytywnie wpłynie na rynek spożywczy – pisze eprehledne.cz.

– Kiedy w kwietniu tego roku rolnicy z Unčovic koło Litovli otworzyli sklep Hanácký Grunt, w którym chcieli zaoferować klientom nie tylko świeże mięso z własnej hodowli, wkroczyli w nieznane. Kierownictwo spółdzielni nie miało pojęcia, jak skutecznie będzie ona odnosić się do klientów. Jednak pierwsze tygodnie działania przeszły najśmielsze oczekiwania i popularny sklep spółdzielczy z lokalnymi pysznościami wciąż rośnie, a wraz z nim rzesze klientów – czytamy w czeskich mediach w publikacji z listopada 2023 r.

Panie Fialo, naród ma was dosyć. Chcemy rządu, który będzie kierować krajem, a nie jedynie słuchać rozkazów z Brukseli.

Panie Fialo, naród ma was dosyć. Chcemy rządu, który będzie kierować krajem, a nie jedynie słuchać rozkazów z Brukseli.

Tysiące osób na antyrządowej manifestacji w stolicy. „Naród dał jasny sygnał, że ma was dosyć”

tysiace-osob-na-antyrzadowej-manifestacji

Około 10 tys. Czechów zebrało się w sobotę w centrum Pragi w proteście przeciwko centroprawicowemu rządowi Petra Fiali. Domagano się dymisji rządu, któremu zarzucano nieradzenie sobie z inflacją oraz nadmierne wsparcie dla Ukrainy.

Protest zorganizowała pozaparlamentarna partia Prawo, Szacunek, Fachowość (PRO). Był to już trzeci taki wiec pod hasłem „Czechy przeciwko rządowi”, łączący skrajnie prawicowe i skrajnie lewicowe siły.

Demonstranci wielokrotnie skandowali przesłanie dla pięcio-partyjnej koalicji rządzącej, aby „podała się do dymisji”.

Panie Fialo, ten naród dał jasny sygnał, że ma was dosyć. Chcemy rządu, który będzie kierować krajem, a nie jedynie słuchać rozkazów z Brukseli. Nie chcemy premiera, który jest tylko marionetką w rękach Waszyngtonu i Kijowa powiedział na wiecu lider ugrupowania Jindrzich Rajchl. W tłumie pojawiały się hasła wzywające do wystąpienia z NATO.

Media relacjonujące przebieg demonstracji zwróciły uwagę na zatrzymanie przez policję jednego z uczestników protestów, który miał mieć na ubraniu symbole popierające rosyjską agresję na Ukrainę. Najprawdopodobniej chodziło o naszywki najemniczej Grupy Wagnera. Policjanci mieli także zareagować na widok mężczyzny zmierzającego w stronę demonstracji z flagą Ukrainy. Przekonali go, aby zawrócił.