Dobroczynność. W obliczu sytuacji panującej w naszym kraju i na świecie.

https://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/3081

ks. Łukasz Szydłowski FSSPX Zawsze Wierni nr 4/2022 (221)

Czy mamy pomagać uchodźcom? Czy pomoc ta ma być tak ochocza oraz tak szczodrobliwa? Czy rząd powinien tak hojnie udzielać pomocy obcokrajowcom, gdy we własnym kraju jest tylu potrzebujących?

To i jemu podobne pytania mogą nasuwać się katolikom w obliczu sytuacji panującej w naszym kraju i na świecie. Bardzo wyraźną odpowiedź dał już św. Tomasz z Akwinu oraz bazujący na jego nauce teolodzy moralni. Niniejszy artykuł jest wolnym tłumaczeniem rozdziału traktującego na ten temat wyjętym z Sumy moralnej o. Merkelbacha1.

Zasada ogólna

Doktor Anielski podaje, jakim usposobieniem mamy się charakteryzować jako katolicy – być gotowymi do pomocy:

Skoro miłość rozciąga się na wszystkich ludzi, to także dobroczynność powinna obejmować wszystkich, ale zależnie od okoliczności miejsca i czasu, ponieważ wszystkie objawy (uczynki) cnót powinny uwzględniać właściwe okoliczności2.

Jest to zasada ogólna, która jednak wymaga doprecyzowania i rozróżnień, które również poczynił św. Tomasz, omawiając ordo caritatis, porządek miłości. Aby odpowiedzieć na pytanie, komu, kiedy i w czym mamy pomóc, należy uwzględnić kilka okoliczności3.

Okoliczności wymagające rozpatrzenia

I. Osoby, którym pomagamy4

Biorąc pod uwagę potrzebujących pomocy należy uwzględnić bliskość i zjednoczenie z Bogiem oraz z nami. W zależności od tego ktoś będzie bardziej albo mniej miłowany oraz bardziej albo mniej będzie zasługiwał na naszą pomoc.

Rozróżniamy trzy zasadnicze zjednoczenia:

  1. Cielesne – wynikające z pokrewieństwa, ugruntowane w dobrach rodzinnych, wspólnocie życia: między rodzicami a dziećmi, między małżonkami, między krewnymi.
  2. Duchowe – wynikające z więzów religijnych, ugruntowane w dobrach wiecznych i duchowych: między członkami Kościoła katolickiego, między członkami wspólnoty religijnej, między kapłanem a wiernymi, między kaznodzieją a słuchaczem, spowiednikiem a penitentem itd.
  3. Cywilne – wynikające z więzi politycznej, ugruntowane na dobrach społecznych: między rodakami, dobroczyńcą a obdarowanym, towarzyszami broni itp.

II. Dobra, jakich mamy udzielić potrzebującym

Rozróżniamy dobra, których możemy udzielić kochanej czy potrzebującej osobie:

  1. Wieczne i duchowe, nadprzyrodzone albo naturalne – dobra bezpośrednio tyczące się duszy i jej zbawienia, moralnej jej doskonałości, jak łaska uświęcająca, cnoty.
  2. Doczesne, wewnętrzne, naturalne, cielesne albo duchowe – które służą do naturalnej doskonałości człowieka, jak np. życie, integralność i zdrowie ciała, wiedza, wolność itp.
  3. Doczesne, zewnętrzne, naturalne – honor i dobre imię stojące ponad bogactwami, majątkiem.

III. Konieczność, w której znajduje się osoba potrzebująca

Człowiek może mieć zróżnicowane potrzeby różnorakich dóbr i ze względu na to wyróżnia się trojaki stan konieczności:

  1. Skrajna konieczność – gdy występuje zagrożenie potępienia albo śmierci, albo innego podobnego zła, np. stałe pozbawienie wielkiego dobra wspólnego ludzkiej naturze, tj. zdrowia ciała i rozumu, wolności itp., pewnie zagrażającego, którego bez pomocy bliźniego nie da się uniknąć.
  2. Ciężka konieczność – gdy dobra wyżej wymienione prawdopodobnie zostaną utracone i bez wielkiego trudu nie da się tego uniknąć albo gdy zagrażające zło jest ciężkie, ale nie skrajnie ciężkie, np. sprawiedliwe uwięzienie, znaczna infamia, ciężka choroba, utrata statusu społecznego, znaczna utrata dóbr, przez co utrudnione może być utrzymanie.
  3. Powszechna, zwykła konieczność – gdy można sobie poradzić bez większej trudności samemu. W takiej konieczności są zwykli grzesznicy, ubodzy, żebracy.

Sposoby miłowania

Oprócz tego należy również rozróżnić rodzaj miłości. Bez tego rozróżnienia możemy nie zrozumieć, jak można żądać od matki, aby była bardziej gotowa stracić swoje dziecko, niż popełnić grzech. Żadna matka chyba nie będzie w stanie mieć żywszego uczucia wobec Boga niż wobec swojego dziecka. Mogłaby więc myśleć, że mniej kocha Boga, ale niekoniecznie tak jest.

Stąd potrzebne jest poniższe rozróżnienie sposobu miłowania:

  1. Obiektywny – tego więcej miłujemy, dla kogo chcemy większego dobra.
  2. Szacunkowy – tego więcej miłujemy, komu życzymy więcej dobra niż innemu, kogo przedkładamy nad innego, kogo boimy się bardziej stracić niż innego.
  3. Intensywny – tego więcej miłujemy, wobec kogo mamy żywsze i mocniejsze uczucie.

Po dokonaniu i uwzględnieniu tych rozróżnień, można przejść do omówienia poszczególnych przypadków.

Porządek miłości

I. Porządek między Bogiem a nami

Zasada: Boga mamy miłować ponad wszystko:

  • Obiektywnie – mamy pragnąć dla Boga dóbr nieskończonych i pragnąć chwały Boga więcej niż własnej czy bliźniego.
  • Szacunkowo – mamy bardziej woleć wszystko stracić i cierpieć, niż stracić Boga. Bardziej kochać dobra nieskończone niż stworzone, dobro wspólne bardziej niż dobro osobiste. Bardziej kochać Boga niż nas samych czy bliźniego.
  • Intensywnie – nie jest wymagana intensywność w miłowaniu Boga. To, co podpada pod zmysły, co jest nam obecne, bardziej porusza nasze uczucia, stąd bardziej są miłowane miłością uczuciową, intensywną.

II. Porządek między nami a bliźnim

Zasada: W podobnych okolicznościach, tj. w podobnej konieczności i w braku podobnych dóbr, mamy miłować siebie bardziej niż bliźniego.

1. Uwzględniając dobra wieczne i duchowe – mamy bardziej miłować zbawienie swoje niż bliźniego:

  • Nie można nigdy zgrzeszyć nawet lekko dla zbawienia bliźniego.
  • Nie można narażać się na bliższą okazję do grzechu, a więc taką, w której się upadnie w grzech. Można tylko narażać się na okazję dalszą, tj. taką, w której pozostaje nadzieja, że się nie upadnie. Jest to dozwolone, gdy bliźni znajduje się w skrajnej konieczności i zagrożeniu dóbr duchowych.
  • Więcej pragnąć dla siebie łaski i chwały niż dla swego bliźniego; nie można pragnąć dla siebie mniejszej chwały.
  • Wybierać to, co doskonalsze dla siebie, choć dla dobra duchowego albo doczesnego możemy czasami stawiać potrzebę bliźniego wyżej od naszej, np. kapłan przerwie odmawianie brewiarza, aby wysłuchać spowiedzi.

2. Uwzględniając dobra wieczne i duchowe bliźniego w stosunku do naszych doczesnych, mamy bardziej miłować duszę bliźniego i jego zbawienie niż nasze ciało:

  • W skrajnej konieczności i niebezpieczeństwie duchowym bliźniego mamy ciężkie zobowiązanie pomóc bliźniemu nawet z narażeniem własnego życia, np. aby ochrzcić dziecko umierające, wyspowiadać grzesznika, który nie potrafi wzbudzić żalu doskonałego itp., jeśli tylko osoba ta nie znalazła się w owym niebezpieczeństwie z własnej winy, np. z powodu pojedynku czy narażania się na utratę życia. Pomóc należy, jeśli jest nadzieja na jej udzielenie oraz nie ma innej osoby, która mogłaby pomóc, oraz nie wyniknie z tego większa szkoda dla wielu innych osób.
  • W ciężkiej konieczności, zagrożeniu duchowym – gdy bliźni nie jest w stanie z powodu ignorancji, silnej namiętności, nałogu itp. sam się uwolnić, wtedy jest ciężkie zobowiązanie niesienia mu pomocy nawet z narażeniem dóbr doczesnych, takich jak: dobre imię, honor, majątek. Nie mamy obowiązku narażać swojego życia. Miłość może tylko do tego zachęcać, ale nie narzuca obowiązku, chyba że z racji pełnionej posługi jesteśmy zobowiązani do narażenia życia:

Z obowiązku, np. proboszcz w czasie zarazy, aby udzielić sakramentu spowiedzi nawet z narażeniem życia czy dóbr doczesnych, bądź lekarz, strażak, żołnierz, policjant itd. – w okolicznościach, gdy dobra obywatela są zagrożone.

Z konieczności publicznej – gdy dobro wspólne, a więc dobro wielu, jest zagrożone. Wówczas dobro osobiste, nawet życie, należy poświęcić dla dobra wspólnego.

  • W konieczności powszechnej, zwyczajnej, duchowej należy pomóc bliźniemu bez własnej szkody cielesnej, choćby to była tylko szkoda lekka.

3. Uwzględniając tylko dobra doczesne, należy bardziej miłować życie i dobra doczesne własne niż życie i dobra doczesne bliźniego. Więcej jednak mamy miłować bliźniego w dobrach cielesnych niż nas samych w dobrach zewnętrznych:

  • W skrajnej konieczności doczesnej jest ciężkie zobowiązanie pomocy bliźniemu nawet ze znaczną szkodą własną w rzeczach doczesnych, ale nie ma obowiązku pomocy przy użyciu nadzwyczajnych środków, np. kosztownego leczenia (do tego nawet sami wobec siebie nie jesteśmy zobowiązani), ani z narażeniem życia czy innego dobra równoznacznego, chyba że chodzi o skrajną konieczność państwową, wówczas mamy obowiązek narażać w obronie granic Ojczyzny nawet życie. Jednak można ze względu na cnotę, na jej heroizm, poświęcić swoje życie, aby ratować chorych podczas zarazy, osobę ważną dla Kościoła czy państwa, bądź dla ratowania rodziny będącej w potrzebie. Wyżej ceni się dobra duchowe, zasługę nad własne życie, a dobra duchowe stoją wyżej od cielesnych.
  • W ciężkiej konieczności doczesnej jest ciężkie zobowiązanie pomocy prywatnej osobietylko wtedy, gdy nie dotknie nas przy tym umiarkowana niedogodność. Jeżeli jednak należy pomóc wspólnocie w takiej konieczności, wówczas mamy być gotowi ponieść nawet ciężką niedogodność.
  • W konieczności powszechnej doczesnej należy pomóc bliźniemu, jeśli będzie to bez niedogodności dla nas.

III. Porządek miłości między różnymi bliźnimi

Zasada: Porządek miłości nakazuje bardziej miłować lepszych ludzi miłością obiektywną, bliskich miłością szacunkową i intensywną.

  1. Lepsi, świętsi – są godni miłości obiektywnej większej niż inni, tzn. mamy miłować w nich dobro, jakie posiadają, i radować się z tego dobra, pragnąć i życzyć im jeszcze większej chwały i szczęśliwości, ponieważ są godniejsi i zasługują na nasz większy szacunek i naszą większą cześć.
  2. Nam bliżsi – przy uwzględnieniu podobnych okoliczności należy ich bardziej miłować niż innych:
    • intensywnie – im ktoś bliższy, tym mocniej uczuciowo jest kochany;
    • szacunkowo – tych miłujemy więcej, wobec których mamy więcej powodów do miłowania i których sobie wybraliśmy do miłowania przez przyjaźń. Zjednoczeni z nami pokrewieństwem są zjednoczeni z wielu powodów, a nie tylko z powodu powszechnej miłości do wszystkich ludzi;
    • obiektywnie – pośrednio, gdyż dobro w bliźnim może wzrastać i się zmniejszać i dlatego możemy chcieć, aby bliscy wzrastali w dobrym i byli lepsi niż inni.

Bardziej więc miłujemy bliskich miłością życzliwą i pragnieniem dobra oraz jesteśmy wobec nich bardziej miłosierni i dobroczynni.

W dobrach, które nas z kimś łączą, należy wyżej stawiać tego, który jest nam w tych dobrach bliższy. W tym, co tyczy się natury, więcej miłować krewnych, w dobrach cywilnych bardziej miłować rodaków niż przybyszów, podczas wojny towarzyszów broni bardziej niż innych5.

W dobrach wspólnych wszystkim, wiecznych czy doczesnych, należy bardziej miłować tych, którzy są nam bliżsi, są z nami ściślej zjednoczeni. Dlatego więź cielesna jest ważniejsza niż duchowa czy cywilna. Miłość nie niszczy porządku natury, ale go udoskonala. Trzeba opuścić zakon czy wojsko, jeśli byłoby to konieczne dla utrzymania rodziców.

IV. Porządek między krewnymi

Ogólnie i zwyczajnie porządek jest następujący; jeśli okoliczności są podobne, najpierw należy pomóc:

  1. żonie
  2. dzieciom
  3. ojcu
  4. matce
  5. braciom i siostrom
  6. innym krewnym
  7. przyjaciołom, dobroczyńcom, przełożonym, osobom potrzebnym państwu.

W tej hierarchii zakłada się, że są podobne okoliczności i podobna konieczność i że w grę wchodzą podobne dobra. Jeśli byłaby w tym nierówność, wówczas należy najpierw wspierać bardziej potrzebujących.

Możliwe modyfikacje

Mogą więc zaistnieć sytuacje, gdy ten porządek ulegnie zmianie:

  1. w skrajnej konieczności, zagrożeniu – rodzice są przed innymi, gdyż dali nam życie i należy ich życie zachować,
  2. w różnych okolicznościach można zmienić porządek – matka dobra i staranna ma być bardziej miłowana niż ojciec zły i rozrzutny, przyjaciel bliski i dobroczyńca bardziej niż krewny daleki,
  3. można też zmienić porządek z powodu obowiązku stanu albo specjalnego zobowiązania – proboszcz jest bardziej zobowiązany do nauczania parafian niż krewnych, chyba że krewni są w skrajnej konieczności, a wtedy to oni mają pierwszeństwo.

Rodzice – gdyż podobniejsi Bogu – mają być miłowani obiektywnie i z szacunkiem większym niż żona i dzieci, ale ci natomiast więcej mają być miłowani szacunkowo i intensywnie oraz dobroczynnie, gdyż są bliżsi.

Zakończenie

Odpowiedzi na postawione na początku artykułu pytania wymagają więc poczynienia pewnych rozróżnień. Ponadto musimy pamiętać, że nawet znając zasady wyżej podane i tak pozostaje jeszcze potrzeba zastosowania roztropności przy ocenie sytuacji, czy komuś pomóc, czy nie. Stąd różna może być ocena w zależności od różnej znajomości okoliczności, osób, którym mamy pomóc. Powinno to nas uczyć pokory w ocenianiu oraz wielkiej powściągliwości. Zasady są może proste, ale ich zastosowanie może być bardzo różne.

Wyżej wymienione zasady mają wielkie znaczenie tak w sytuacjach nadzwyczajnych, jak i tych zwyczajnych, codziennych. Może niejedno małżeństwo dałoby się uchronić przed rozpadem czy kryzysami, gdyby zarówno rodzice pamiętali, gdzie jest ich miejsce, gdy ich dzieci zakładają swoją rodzinę, jak i małżonkowie nie zapominali, jak są dla siebie ważni i jak wysoko mają sobie siebie nawzajem stawiać. Żaden rodzic nie jest wyżej od żony czy męża, nawet dzieci nie są ważniejsze. Wszak nie byłoby dzieci i nie miałyby one zapewnionego ogniska domowego, gdyby rodzice nie miłowali się, jak należy.

Gdyby uwzględniło się również wyżej wspomniane rozróżnienie w tzw. pandemii, może nie byłoby tylu skandalicznych rozwiązań i zachowań, które obnażyły tchórzostwo i małoduszność kapłanów, lekarzy czy innych, którzy mieli pomagać duchowo i cieleśnie.

Co będzie, gdy rzeczywiście na ulicy trup będzie się ścielił gęsto? Czy znajdzie się wystarczająca liczba kapłanów, lekarzy gotowych do pomocy potrzebującym…? Ostatnie dwa lata pozwalają nam postawić takie pytanie i zakończyć ten artykuł słowami ks. Władysława Gurgacza SI, któremu jeden z księży, bojąc się prześladowań ze strony komunistów, odmówił spowiedzi:

Drogi księże… przykro mi, że po udzieleniu rekolekcji moim chłopcom i po wyspowiadaniu ich ja sam zostanę na Wielkanoc bez spowiedzi… Nasuwa mi się jeszcze bolesna refleksja, że jeśli większość księży w Polsce jest tak wystraszona i zahukana tupetem czerwonych, to co będzie w razie większego prześladowania? Obawiam się, by Kościół nie poniósł w kraju podobnych strat jak we Francji w 1789 podczas rewolucji, gdzie mnóstwo kapłanów uległo terrorowi, a nawet zaparło się wiary6.

Przypisy

  1. o. B.H. Merkelbach OP, Summa theologiae moralis ad mentem d. Thomae et ad normam iuris novi, Desclée et Brouwert, Brugis 1959, t. 1, s. 691–701.
  2. św. Tomasz, Suma teol., II–II, q. 31, art. 2. Ad 1. Mówiąc po prostu, nie jesteśmy zdolni świadczyć dobrze wszystkim ludziom i każdemu z osobna, choć każdy z nas może się spotkać z wypadkiem, kiedy będzie dobrze coś uczynić nawet poszczególnym ludziom. Miłość więc domaga się, aby człowiek, nie mogąc czynnie świadczyć dobrodziejstw innemu człowiekowi, był jednak duchowo gotów czynnie mu pomóc, gdy nadarzy się ku temu sposobność. Jednakże możemy być dobroczynni wobec wszystkich ludzi w ogólności, np. modląc się za wszystkich, chrześcijan i niechrześcijan. Ad 2. W grzeszniku należy uwzględniać winę i naturę. Należy mu świadczyć dobrze, aby wesprzeć jego naturę, ale nie aby popierać jego winę, bo to byłoby nie dobrodziejstwem, lecz złodziejstwem.
  3. Tamże, art. 3: Łaska i cnota działają zgodnie z porządkiem ustanowionym mądrością Bożą. Otóż porządek natury domaga się, aby to, co działa najpierw i mocniej, oddziaływało na rzeczy sobie bliższe; np. ogień ogrzewa przedmioty bliższe. Podobnie i Bóg darów swej dobroci udziela najpierw i obficiej istotom Jemu bliższym, jak tego dowodzi Dionizy. Udzielanie zaś dobrodziejstw jest czynnością miłości w stosunku do innych, a wobec tego powinno się być bardziej dobroczynnym w stosunku do osób bliższych. Bliskość między ludźmi zależy od tego, co ich łączy. Krewnych łączy wspólnota urodzenia, obywateli wspólnota państwowa, wiernych wspólnota duchowa itd. Zatem dobrodziejstwo ma być świadczone w zależności od rodzaju wspólnoty. Jednym słowem, każdemu bardziej świadczyć należy dobrodziejstwa należące do tego, co stanowi o większej bliskości. To jednak może ulegać zmianom zależnie od okoliczności, miejsca, czasu i spraw; w pewnych bowiem wypadkach bardziej należy pomóc obcemu znajdującemu się w wielkiej potrzebie niż własnemu ojcu niebędącemu w tak wielkiej potrzebie.
  4. Tamże, ad 1.: W tych słowach Pan Jezus nie zakazał zapraszać do stołu przyjaciół i krewnych, mówiąc wprost; zakazał zapraszania ich w tym celu, „żeby cię i oni nawzajem wezwali”, bo takie zaproszenie nie byłoby dyktowane miłością, lecz chciwością. Zachodzą jednak wypadki, w których należy do stołu zaprosić raczej obcych, mianowicie gdy znajdują się w większej potrzebie. Jest rzeczą zrozumiałą, że w tych samych okolicznościach należy pomagać raczej ludziom bliższym. W takich wypadkach, gdy jeden jest nam bliższy, a drugi bardziej potrzebujący, nie można postawić jakiegoś prawidła ogólnego określającego, komu bardziej należy pomóc, bo różne są stopnie bliskości i potrzeb; należy raczej postępować według rozsądku.
  5. Tamże: Dobro społeczne wielu ludzi jest bliższe Bogu niż prywatne dobro jednostki. Dlatego też cnotą jest narazić nawet swe własne życie dla dobra społecznego państwa lub Kościoła. A ponieważ udział w wojnie służy obronie państwa, dlatego pomagając towarzyszowi broni, żołnierz pomaga mu nie jako osobie prywatnej, lecz w pewnym stopniu całej społeczności. Nic więc nadzwyczajnego, że w tego typu przypadkach daje się pierwszeństwo człowiekowi obcemu przed krewnym.
  6. D. Golik, F. Musiał, Władysław Gurgacz. Jezuita wyklęty, WAM, Kraków 2014, s. 87.