Jak piórko na wietrze…

Stanisław Michalkiewicz http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5253 22 września 2022

No i jak tu nie zgodzić się z kolegą Januszem Korwin-Mikke, który uważa, że kobieta przyjmuje za swoje poglądy mężczyzny, z którym akurat się bzyka? Im częściej zmienia dobiegaczy, tym częściej zmienia poglądy i pewnie dlatego Francesco Maria Piave, w libretcie opery Giuseppe Verdiego „Rigoletto”, zapisał tę uroczą uwagę: „La donna e mobile qual piuma al vento” – co się wykłada, że kobieta zmienną jest jak piórko na wietrze. Można na potwierdzenie słuszności tego poglądu przytoczyć mnóstwo przykładów, ale w dzisiejszych czasach jakikolwiek dowód nie ma znaczenia w konfrontacji z doktrynerskimi arogancjami rozmaitych feministek, które marszałek Piłsudski podejrzewał o „rozdziwaczoną płeć”.

Przypuszczam, że to są w gruncie rzeczy istoty bardzo nieszczęśliwe, chociaż pycha nie pozwala im się do tego przyznać i w rezultacie brną w coraz to dziwaczniejsze absurdy. A że mogą być nieszczęśliwe, to sugeruje niewątpliwa znawczyni duszy kobiecej, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Jak pamiętamy, napisała ona ten arcytrafny wierszyk o lwach w klatce: „Lwica senna i naga nie czuje więzienia, leżąc spogląda w oczy lwu, panu stworzenia. On się przybliża cały w grzywie i męskości, a jakaś pani patrzy i płacze. Z zazdrości!” A przecież i ona przeżyła zawód miłosny, a o intensywności tych przeżyć świadczy wiersz „Don Juan i dona Anna”, w którym czytamy m.in.: „Dona Anna, jak anieli rajscy, w sercu twoim nie przeczuła zdrajcy, dar infantki rzuciła ci: życie! Więc gładziłeś ją ręką iskrową, powtarzając jej to, słowo w słowo, co mówiłeś Zerlinie, Pasquicie”. Tymczasem: „Doni Anny porzucać nie wolno! Wolno tylko powtarzać jej zwolna: o paloma, o paloma mia!” Więc: „Bóg ci Anny przebaczyć nie może! Za nią wstanie zemsty całe morze! Za nią z piersi ordery ci zedrą! Za nią ujmą się z płaczem kamienie i do piekła cię pchnie zasłużenie EL CONVIVADOR DE PIEDRA!” Mimo to jednak zachowała poczucie rzeczywistości i na żadne „feminizmy” nie dawała się nabierać.

Jak pamiętamy, w swoim czasie naturalnym przyjacielem pani Doroty Rabczewskiej, znanej pod artystycznym pseudonimem „Doda”, był pan Adam Darski, pozujący na delegata Belzebuba na Polskę, a w każdym razie – na województwo pomorskie. Ten pan Darski zachorował na leukemię, w związku z czym „Doda” użyła wszystkich swoich wpływów, by pomóc mu w pozyskaniu szpiku kostnego. Ale w tym przypadku pan Darski zachował się bardzo niekonsekwentnie, bo w poszukiwaniu szpiku, odwołał się do oficjalnie wzgardzonych przez niego wartości chrześcijańskich w postaci współczucia i poświęcenia – bo ktoś w końcu mu tego szpiku udzielał – a nie do wartości infernalnych, bo wtedy zamiast szpiku mógłby w najlepszym razie usłyszeć: „do zobaczenia w piekle, frajerze!” a w gorszym – nawet zarobić kopniaka w sempiternę. W dodatku – jak niedawno ujawniła pani Doda – jak tylko dostał szpik, to i ją też puścił w trąbę – co już można uznać za zgodne z systemem wartości infernalnych, w których nie ma przecież miejsca na wdzięczność, czy choćby lojalność.

Może nie zasługiwałoby to na uwagę, gdyby nie to, że będąc jeszcze na etapie naturalnej przyjaźni z panem Darskim, pani Doda, najwyraźniej pod jego wpływem, zaczęła wygłaszać opinie, że bardziej wierzy w dinozaury, niż w Biblię, napisaną przez facetów naprutych winem i palących jakieś zioła.

Jest to opinia głupia, bo ani w dinozaury, ani w Biblię nie potrzeba „wierzyć”, jako że istnienie zarówno jednych, jak i drugiej jest niewątpliwym faktem, który człowiek inteligentny może tylko przyjąć do wiadomości. Niestety jakiś gorliwiec, zamiast na tę głupią opinię wzruszyć ramionami, awansował ją do rangi „obrazy uczuć religijnych” – jakby pani Doda rzeczywiście była w stanie tego dokonać. Ponieważ taka „obraza” stanowi przestępstwo, to jakiś inny gorliwiec wszczął postępowanie karne, w następstwie którego pani Doda została skazana na jakąś karę. Szkoda, że w prokuraturze, ani w niezawisłym sądzie nie zasiadał ktoś podobny do spowiednika, o którym w swoich pamiętnikach wspomina pewna arystokratka. Otóż w młodości była ona dumna do tego stopnia, że nabrała wątpliwości, czy to przypadkiem nie grzech. Podczas spowiedzi podzieliła się tymi wątpliwościami ze spowiednikiem. Ten wyraził opinię, że pewnie pochodzi ona ze starej, historycznej rodziny. Tak akurat było, ale panienka powiedziała, że nie o to chodzi. – To pewnie twoi rodzice mają jakieś wybitne osiągnięcia – dociekał spowiednik. – Owszem, ale to nie z tego powodu jestem taka dumna – odparła penitentka. – Już wiem – wykrzyknął spowiednik. – Ty musisz być bardzo ładna! – Nie narzekam – odrzekła na to rezolutna panienka – ale o to też nie chodzi. – Moje dziecko – rzekł tedy spowiednik. – Ty nie jesteś wcale dumna, tylko głupia, a to nie grzech.

Niestety dzisiaj coraz trudniej znaleźć niezawisłego sędziego, który byłby w stanie rozróżnić takie rzeczy, bo studia prawnicze kończy dzisiaj tylu idiotów, że w tej masie normalni ludzie stanowią wielką rzadkość.

Wróćmy jednak do pani „Dody” Rabczewskiej. Od wyroku skazującego odwołała się do Międzynarodowego Trybunału Praw Człowieka, oskarżając Polskę, że w ten sposób naruszyła jej prawo do wolności wypowiedzi. Trybunał – jak się dowiadujemy – uznał słuszność jej skargi, nakazując w wyroku polskim podatnikom zapłacenie pani „Dodzie” sto tysięcy euro. To znaczy formalnie ma to zapłacić rząd, ale wiadomo, że rząd w tym celu złupi podatników, którzy ze skazaniem pani Rabczewskiej nie mieli nic wspólnego. Ten wyrok pokazuje, że w Międzynarodowym Trybunale Praw Człowieka triumfuje faszystowska zasada odpowiedzialności zbiorowej, która zaczyna triumfować i u nas, przede wszystkim na użytek przemysłu molestowania. W tej sytuacji nie ma co dochodzić przyczyn, dla których ten sam trybunał uznałby za słuszne skazanie obywatela, który na przykład twierdziłby, że Żydzi amerykańscy mają duże wpływy w tamtejszym sektorze finansowym, w mediach i w przemyśle rozrywkowym. Ale z faszystami tak już jest; uważają za słuszne to, co partia w danym momencie uznaje za słuszne. Jeśli tedy partia wyda rozkaz, że trzeba Żydów nosić na rękach, to faszyści nie pozwolą nikomu sie wyprzedzić – ale jeśli by partia wydała kiedyś inny rozkaz, to faszyści też nie pozwolą nikomu się wyprzedzić.

Najzabawniejsze w tym wszystkim jest jednak co innego. Otóż pani Rabczewska wygłosiła wspomnianą opinię w roku 2009, kiedy to jeszcze jej naturalnym przyjacielem był pan Darski. Po rozstaniu z panem Darskim, ale chyba nie od razu, tylko trochę później, bo w roku 2018, pani „Doda” zmieniła poglądy o 180 stopni. Jak poinformowała żurnalistów z „Super Expressu”, „odnalazła Boga” i wróciła na łono Kościoła. Przewielebny ks. Janusz Koplewski, który jest „spowiednikiem gwiazd”, był bardzo wzruszony i dumny, ponieważ „modlił się za nią”. Pewnie uważa, że ta metamorfoza jest skutkiem jego modlitw.

Niech i tak będzie.