Straszliwa wiedza

Straszliwa wiedza

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    9 lipca 2024 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5640

Powstała wnet straszliwa wiedza, że Byt się zgęszcza i rozrzedza” – pisał Janusz Szpotański o twórczości filozofa Levy-Stossa w nieśmiertelnym poemacie „Bania w Paryżu”. Ten filozof, „łysek zezowaty” – jak go nazwała Bonja podczas swojej pierwszej wizyty w salonie księżnej de Guise, co to miała ideę-fixe, „żeby Książę także zachodzić musiał w ciążę”, był tego salonu ozdobą . Zbierały się tam również inne oryginały, m. in. Bendith-Cohn, co to „kapitalizmu wieścił zgon”, no i „Simona”, która dopomogła Bonji, zabłysnąć wytworną ecriturą, która przybrała postać filozoficznej rozprawy pod tytułem „Migrena Bytu”. Akcja utworu osnuta jest śmiałym planie attache kulturalnego sowieckiej ambasady w Paryżu Gułagowa, który zamierzał urządzić we Francji festiwal „Cichego Donu”, połączony z wkroczeniem Bonji, jako symbolu Thermosa i Hydrosa, na czele orszaku wspomnianych oryginałów do katedry Notre Dame, która zostanie przerobiona na postępową „banię”, Jednocześnie z wojskowego lotniska we wschodnim Berlinie wystartuje ogromny sowiecki transportowiec, wioząc 2 tysiące komandosów „Specnazu” poprzebieranych za artystów chóru Aleksandrowa, którzy zajmą się dalszymi technicznymi szczegółami festiwalu „Cichego Donu”.

Ten nieśmiertelny poemat, niestety nie wykończony, powstał w latach 70-tych, ale autora musiały wspierać proroctwa. Te proroctwa – jak to proroctwa – nie były zbyt dokładne, chociaż w latach ostatnich katedra Notre Dame w Paryżu nie tylko nie wiedzieć czemu spłonęła, ale w dodatku pojawiły się plany przerobienia jej na coś innego – może nie na postępową „banię”, chociaż do końca tego nie wiemy, bo diabli wiedzą, co może jeszcze strzelić do głowy panu prezydentowi Macronowi?

Od tamtej pory minęły lata, zmieniło się oblicze świata i oto mamy znakomitą ilustrację trafności intuicji Włodzimierza Lenina, który przewidział, ze kapitaliści sprzedadzą bolszewikom sznur, na którym zostaną powieszeni. Muszę powiedzieć, że za Lenina również kapitaliści byli trochę inni, niż teraz, bo wtedy duraczenie nie było jeszcze aż tak zaawansowane, jak dziś, kiedy to szwedzka niestabilna emocjonalnie panienka, wodzi za łby najmądrzejszych, a jeśli niekoniecznie najmądrzejszych, bo nie ma najmniejszego powodu, by dajmy na to, sekretarza generalnego ONZ uważać za najmądrzejszego, podobnie jak rozmaitych, utytułowanych łgarzy – więc przynajmniej najbardziej utytułowanych. Wprawdzie Boy-Żeleński pisał: „ty, co głupoty powagą najmądrzejszych wodzisz za łby”, ale to było dawno, natomiast dzisiaj – skąd wziąć, nawet niekoniecznie najmądrzejszych, tylko przynajmniej – niegłupich? Więc zamiast najmądrzejszych, a przynajmniej – niegłupich – którzy dzisiaj stanowią wielki rarytas, mamy jegomościów utytułowanych, którzy za pieniądze gotowi są zrobić dosłownie wszystko.

Przypuszczam, że jednym z nich jest pan Maciej Makselon – prezentujący się jako „polonista, redaktor literacki, wykładowca akademicki i ambasador kampanii #ZmieniamyNarracje”. Ta kampania została przygotowana przez firmę IKEA, która ma oddziały w wielu krajach świata, między innymi – również w naszym nieszczęśliwym kraju. Wszystkie spółki tworzące firmę IKEA należą do holenderskiego koncernu INGKA Holding, którego właścicielem jest Fundacja Stichting INGKA, utworzona przez Teodora Ingwara Kamprada, miliardera, założyciela i wieloletniego prezesa IKEI. Wspominam o nim, bo idzie on znacznie dalej, niż kapitaliści z czasów Lenina. Nawet Lenin bowiem nie przypuszczał, że ówcześni kapitaliści dostarczą bolszewikom sznur za darmo, tylko, że jednak go sprzedadzą.

Pan Kamprad sznur, na którym zostanie kiedyś powieszony, oferuje komunistom za darmo.

Ten sznur za sprawą pana Macieja Makselona przybrał postać „Leksykonu dobrego języka”, czyli swego rodzaju wokabularza politycznej poprawności, ze stosownymi pouczeniami, które w sumie tworzą straszliwą wiedzę, podobno do tej, stworzonej przez filozofa Lewy’ego Stossa, że „Byt się zgęszcza i rozrzedza”. Można by nad tym przejść do porządku, jako nad jeszcze jednym dziwactwem w rodzaju „Nowych Aten, albo akademii wszelkiey scyencyi pełnej”, gdyby nie okoliczność, iż wspomniany „Leksykon” jest ważnym elementem masowego duraczenia, które zgodnie z obecną strategią, przyjętą przez promotorów komunistycznej rewolucji, jest najważniejszym jej narzędziem.

Rzecz w tym, że już w latach 60-tych pojawiły się w ruchu komunistycznym wątpliwości, czy należy kontynuować przerażającą, ponurą bolszewicką strategię rewolucyjną. Te wątpliwości przybrały postać „eurokomunizmu”, zwanego „komunizmem z ludzką twarzą”, a ponieważ ani świat, ani ruch komunistyczny się od tego nie zawalił, w roku 1968 uruchomiony został pilotażowy program nowej rewolucyjnej strategii w postaci młodzieżowej rewolty, pod hasłem „zabrania się zabraniać”.

Ta nowa strategia została zaproponowana jeszcze w latach 20-tych XX wieku przez włoskiego komunistę Antoniego Gramsciego, który doszedł do wniosku, że najważniejszym czynnikiem alienującym nie są wcale niewłaściwe stosunki własnościowe – jak wydawało się Marksowi i Leninowi – tylko „kultura burżuazyjna”. Dostarcza ona bowiem człowiekowi kategorii, przy pomocy których on poznaje, porównuje, ocenia, wybiera, słowem – funkcjonuje intelektualnie. I jeśli chce się przeciwko ten kulturze zbuntować, to buntuje się przy pomocy kategorii, których ona mu dostarcza – bo innych nie ma. Wskutek tego jego bunt jest nieskuteczny, groteskowy, a rewolucyjny zapał idzie w gwizdek. W tej sytuacji Gramsci wykombinował sobie, by do „kultury burżuazyjnej” wprowadzić „ducha rozłamu”, to znaczy – tradycyjnym kategoriom kulturowym nadać zupełnie nową, komunistyczną treść. W związku z tym głównym polem bitwy rewolucyjnej nie będą wcale stosunki własnościowe, tylko sfera ludzkiej świadomości, czyli sfera kultury.

W tej sytuacji na plan pierwszy wysuwa się masowe duraczenie, prowadzone przy wykorzystaniu piekielnej triady: państwowego monopolu edukacyjnego, mediów i przemysłu rozrywkowego. Pierwszym krokiem na drodze do zwycięstwa rewolucji ma być zdobycie panowania nad językiem mówionym, to znaczy – narzucenie miliardom ludzi „poprawnego języka”. A jaki język jest poprawny? Taki, z którego wyeliminowane są całkowicie wszelkie określenia i wszelkie sądy wartościujące. I właśnie wspomniany „Leksykon” zawiera dokładnie to. Domyślam się, że jest to vademecum dla mikrocefali, podane w humanitarnym sosie – że to niby chodzi o to, by nikogo nie urażać, nie „wykluczać”, ani nie „stygmatyzować” – ale tak naprawdę, poprzez cierpliwe i metodyczne eliminowanie z języka mówionego określeń i sądów wartościujących, chodzi o uwieńczenie procesu duraczenia.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Język a medycyna

Izabela Brodacka

 Akcja pomocy Ukraińcom zawiesiła na chwilę problem szczepień. Ale temat Ukrainy  już się chyba opatrzył. Wraca reklama szczepień przeciwko Covid-19. Tym razem jako akcja społeczna pod hasłem „Chcę zrozumieć”, które to hasło ma być propagowane w mediach rządowych i prywatnych.  Wysłuchałam w „Republice” konferencji prasowej na temat szczepień, podczas której na pytania dziennikarzy odpowiadali pani Aleksandra Lewandowska konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii dziecięcej oraz minister zdrowia pan Niedzielski. Pani Lewandowska stawia tezę, że niechęć wobec szczepień wynika z niewiedzy i agituje aby rozmawiać z bliskimi na temat szczepień „ z uważnością”. Jak rozumiem z bliskimi o ograniczonych możliwościach poznawczych. Niestety, nie potrafię słuchać „z uważnością” kogoś kto kaleczy język polski. Zwrot „z uważnością” przypomina mi powszechnie wyśmiewaną reklamę podpasek Always z 1992 roku, których to podpasek urocza pani Anna Patrycy używała  „z taką pewną nieśmiałością”. Wprawdzie pani Katarzyna Kłosińska ekspert językowy z UW twierdzi że: „To, że dane słowo nie jest rejestrowane przez słownik, nie stanowi podstawy do tego, by go nie używać (-) uważność to  cecha kogoś, kto robi coś, będąc skupionym i dokładnie obserwując przedmiot czynności bądź towarzyszącą jej sytuację. Nie jest więc to synonim uwagi” ale pani Kłosińska zupełnie mnie nie przekonuje. Normą językową staje się dla niej każdy często używany i powielany błąd językowy.

Czy rzeczywiście mamy prawo mówić „ ja rozumie” zamiast „ja rozumiem”, bo tak mówi większość polityków oraz: „ w cudzysłowiu” zamiast:  „ w cudzysłowie” , bo tak mówi choćby minister Niedzielski co zaprezentował podczas konferencji prasowej? Jeżeli to wszystko jedno jak mówimy to jakim prawem i po co wymaga się od uczniów prawidłowej ortografii, składni i logiki wypowiedzi?

 „Gdyby było wszystko jedno to by się chłop z chłopem żenił” – mówiło kiedyś ludowe porzekadło. I wykrakało. 

Wykładowcy uniwersytetu (jak pewna pani profesor ze Szczecina) mówią obecnie  językiem marginesu społecznego. W 2003 roku nagrodę Nike otrzymała powieść Doroty Masłowskiej „Wojna polsko-  ruska pod flagą biało- czerwoną” epatująca czytelnika nadużywaniem słów, którymi prostacy zwykli wyrażać swoje wszelkie emocje. Językoznawcy twierdzą, że język żyje i ewoluuje i trzeba akceptować jego zmiany. Również zapożyczenia i klisze z innych języków oraz żarty, które stają się normą językową dzięki takim specjalistom jak rzeczona pani z poradni językowej. Na przykład w kultowym filmie „Rejs” Himilsbach  (to ten który obawiał się „zostać z angielskim”) używa zwrotu „ w tych pięknych okolicznościach przyrody”. Ku memu zdumieniu dziennikarze używają obecnie tego powiedzenia zupełnie serio. Stało się niespostrzeżenie normą językową. Podobnie słowo epicki , które w języku polskim oznacza powieściowy, literacki. Epicka opowieść będzie oznaczała historię, która nadaje się do jej opisania w powieści. Tymczasem obecnie używa się terminu epicki w sensie  „wspaniały”. To oczywiście typowa kalka z języka angielskiego. Podobnie termin  „lasy tropikalne”, które nazywane są w Polsce  „lasami deszczowymi”. Kalką z języka angielskiego jest również inne niezręczne sformułowanie ministra Niedzielskiego . Na pytanie dziennikarza o projekt tak zwanej „ opieki skoordynowanej” nad chorym odpowiada, że w zasadzie istnieją dwa „obiekty” dyskusji. W języku polskim mówi się „przedmiot dyskusji”. Nie wolno mechanicznie przenosić tego słowa z języka angielskiego. Zapytany o termin ważności szczepionek minister Niedzielski odpowiedział, że „ certyfikat przedłużono w Polsce w nieskończoność”.

Przypuszczam, że miał na myśli fakt, że szczepionka uzyskała bezterminowy certyfikat ważności. Pan Niedzielski jest podobno ekonomistą. Certyfikat szczepionki jest problemem prawnym i należy używać języka prawniczego a nie potocznego. W nieskończoność w języku potocznym można tylko bredzić. Przy okazji -należy mówić  „język potoczny” a nie „kolokwialny”. „Język kolokwialny” to też kalka z języka angielskiego. Zapożyczenia z obcych języków mają własną logikę. Być może słowo kolokwialny wydaje się ludziom eleganckie i świadczące o ich przynależności do elity. 

Wybryk niejakiego Sikorskiego, który niefrasobliwie podziękował USA za rzekome uszkodzenie Nord Stream 2 pokazał niezwykle istotny mankament naszej  klasy politycznej. Ci ludzie zupełnie nie rozumieją nie tylko swoich powinności lecz również ograniczeń wynikających z funkcji, którą im przyszło pełnić. Parafrazując znane porzekadło można powiedzieć: „nie wolno wojewodzie co tobie narodzie”.  Inaczej mówiąc – osoby pełniące funkcje publiczne ( nawet tylko w przeszłości) muszą zrozumieć, że do niedogodności ich pozycji społecznej należy fakt, że nie mogą wyrażać się we właściwym sobie (na przykład wyniesionym z rodzinnego domu) języku, nie mogą wycierać nosa rękawem i wymiotować w Sejmie do doniczek. Nie powinni również skakać po krzesłach w japońskim parlamencie, bełkotać po pijanemu na uniwersytecie, ani wsiadać do samochodu przez bagażnik. Nie wolno im szarpać za ramię brytyjskiej królowej, ani wydawać jej jak psu rozkazu „sit down”. A przede wszystkim nie mogą publicznie paplać co im ślina na język przyniesie. Nawet jeżeli przypadkiem mają rację. Nie mogą na przykład radzić załamanym ofiarom powodzi żeby się ubezpieczały, ani pytać ich: „ jak wam się powodzi powodzianie?”.

Trudno mi zapomnieć pewnego polityka (prawicy zresztą,  nazwisko litościwie przemilczę), który cytując słynną rozmowę Kmicica z księciem Bogusławem powiedział : „ Rzeczpospolita to połeć czerwonego sukna” zamiast „ Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna”. Ten sam polityk w obecności szwedzkich dostojników użył sformułowania „puszka z Pandorą” i zrugał tłumaczkę, która go poprawiła.

Klasa polityczna posługując się  właściwym sobie językiem powoduje, że język polski umiera. Zastępuje go specyficzny pidgin – język prymitywnych tubylców powstały w oparciu o zniekształcony język kolonizatorów.

==========================

pani:

przeczytałam właśnie tekst P. Brodackie na temat używania języka polskiego. W sumie dobry tekst, ale są w nim błędy wynikające z nieznajomości języka specjalistycznego. 

Brodacka nie znając się na psychoterapii i psychiatrii  nie rozumie skąd się wzięło słowo uważność i do niego się przyczepia.

==================================

A Brodacka: Języka branżowego niech używa branża w swoim gronie. Nie ma zgody na psucie języka przez podobne wynalazki. W nowomowie PRL krawat figurował jako ” zwis męski”.Czy mamy tak nazywać krawat tylko dlatego, że taki był kiedyś żargon sprzedawców?

Język Polaków

Mądrze gada, czy też plecie, 

ma swój język Polak przecie! 

Tośmy już Rejowi dłużni, 

że od gęsi nas odróżnił. 

Rzeczypospolitej siła 

w jej języku również tkwiła… 

Dziś kruszeje ta potęga, 

dziś z angielska Polak gęga… 

Pierwszy przykład tezy tej: 

zamiast dobrze- jest okej! 

Dalej iść śladami tymi,

 to nie twarz dziś masz ale imidż.. .

Co jest w stanie nas roztkliwić ?

 Nie życiorys czyjś, lecz siwi! 

Gdzie byś chciał być w życiu, chłopie? 

Nie na szczycie, lecz na topie 

Tak Polaku gadaj wszędy! 

Będziesz modny… znaczy trendy 

i w tym trendzie ciągle trwaj, 

nie mów żegnam, mów ” baj-baj”! 

Gdy ci nietakt wyjdzie spory,

 nie przepraszaj! Powiedz: Sorry! 

A gdy elit chcesz być bliżej, 

to nie “Jezu” mów, lecz Dżizes… 

Kiedy szczęścia zrąb ulepisz, 

powiedz wszystkim, żeś jest hepi! 

A co ciągnie cię na ksiuty? 

Nie uroda ich, ale bjuty ! 

Dobry Boże, trap się trap…

 Dziś nie knajpa już, lecz pab! 

Gdy ją znowu ujrzeć chcesz, 

Powiedz siju zamiast cześć 

Gdy prowadzisz dom otwarty 

Miast spotkania robisz party

 I wesołe robiąc minki 

nie napoje dasz, lecz drinki 

Aby język twój był kręty: 

Wydarzenia to iwenty 

Życie płynie ci jak miód? 

Dobrze jest? Nie – wery gud! 

No, przykładów dosyć, 

zatem bo gdy język rani uszy, 

to jest o co kopie kruszyć! 

więc współcześni poloniści 

walczcie o to, niech się ziści: 

Żeby wbrew tendencjom modnym 

polski znów był siebie godny! 

Pazurami ! Wet za wet ! 

Bo do d… będzie wnet… 

Post Scriptum: 

Angielskiemu nie ubędzie 

kiedy polski polskim będzie…!!!!!! 


Autor na razie nieznany???