Powszechne wywłaszczenie. Kataster, „dyrektywa budynkowa”…
Izabela Brodacka
W Polsce kilkakrotnie usiłowano wprowadzić podatek katastralny czyli podatek od wartości nieruchomości. Projektanci tego podatku nie ukrywali swoich intencji. Starzy ludzie – twierdzili- zajmują należące do nich domy i mieszkania o dużym, zbędnym dla nich metrażu. Jeżeli nie będzie ich stać na opłacenie podatku katastralnego będą zmuszeni te domy i mieszkania sprzedać. Z prawa popytu i podaży wynika, że ceny nieruchomości spadną i staną się one dostępne dla młodych rodzin wielodzietnych. Taka była oficjalna – oczywiście kłamliwa – wykładnia tego projektu.
Tak naprawdę beneficjentów Okrągłego Stołu czyli stalinowską grupę interesu drażniło, że niektóre należące do obywateli domy i mieszkania wymknęły im się z rąk. Ich przejęcie miało im zagwarantować wprowadzenie podatku katastralnego. Głosząc na użytek transformacji „święte prawo własności” tak naprawdę zamierzali pozbawić szerokie masy resztek tej własności.
Trzeba pamiętać, że wszelkie struktury totalitarne zawsze miały na celu pozbawienie ludzi własności i sprowadzenie ich- jak twierdzili dla ich własnego dobra- do roli łatwo sterowalnego bydła roboczego. Komuniści mieli to w programie i konsekwentnie realizowali przez długie lata swego panowania. W ZSRR udało im się to przeprowadzić skutecznie, natomiast w Polsce nie udało im się odebrać ziemi chłopom choć udało im się oskubać do gojej skóry (to nie literówka, tak żartobliwie mówił mój ojciec) ziemiaństwo i arystokrację.
To samo mają na celu obecni totalitaryści i wcale tego nie ukrywają. „ Nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy bo wszystkie twoje potrzeby będą zaspokojone”. Koncepcje „miasta piętnastominutowego” przypominają dawne utopie takie choćby jak falanster. „Miasto piętnastominutowe to obszar, którego nie będziesz musiał opuścić aby zaspokoić wszystkie swoje potrzeby i załatwić wszystkie swoje sprawy”- głoszą hasła reklamujące tę utopię naiwnym. Początkowo, dla zachęty mówi się, że obywatel nie będzie miał potrzeby opuszczania swojej zagrody czyli obszaru, którego skrajne punkty można osiągnąć maszerując przez kwadrans niezbyt szybkim krokiem. Okazałoby się, że nie ma prawa go opuszczać, a władza zadba o jego dobrostan tak jak dba się o dobrostan bydła. Komuniści posługiwali się w realizacji swego terroru hasłem sprawiedliwości społecznej. Obecni totalitaryści walczą o dobro planety, której rzekomo grozi samospalenie jak pijakowi z opowieści Zoli. To zupełnie obojętne jakim hasłem posługuje się totalitaryzm. Jego celem jest zawsze zniewolenie człowieka.
Tak zwana „dyrektywa budynkowa” UE ma dokładnie ten sam ukryty cel jaki miało wprowadzenie podatku katastralnego. Tym celem jest pozbawienie ludzi własności mieszkań i domów. Jeżeli prawo nakaże modernizację wszystkich budynków tak, żeby były one zero-emisyjne ( cokolwiek to miałoby znaczyć) większości ludzi nie będzie stać na taką modernizację. Co gorsza kryteria totalitarystów spod znaku Zielonego Ładu nieustannie się zmieniają.
Ludzie nakłaniani do zamiany pieców węglowych na ogrzewanie gazowe, którzy w tę zamianę zainwestowali dowiadują się teraz, że gaz już też nie jest w porządku. Teraz trzeba zakładać pompy cieplne i ogrzewanie elektryczne. Każdy pretekst jest dobry do rabunku. Ludzie będą zmuszeni brać na te przebudowy kredyty pod zastaw nieruchomości. Nie będąc w stanie tych kredytów spłacać będą musieli dom czy mieszkanie sprzedać co spowoduje, że na rynku pojawi się wiele nieruchomości będących łatwym łupem dla rodzimych oligarchów. Oczywiście banki też będą przejmować nieruchomości za długi i sprzedawać z licytacji, często ustawionej, wybranym osobom.
Zadziałają wszelkie mechanizmy wywłaszczania społeczeństwa, których nie udało się uruchomić poprzez wprowadzenie podatku katastralnego. W zwalczaniu podatku katastralnego mam swoją znaczącą rolę więc mam prawo tym się przechwalać. Kiedy projekty wprowadzenia tego podatku były już mocno zaawansowane, a dyskutowana była tylko jego stopa, w mediach panowało na ten temat całkowite milczenie. Obowiązywała omerta. To milczenie udało mi się przerwać tylko dzięki ojcu Rydzykowi. Przez dłuższy czas pozwalał mi na antenie Radia Maryja poruszać w ramach „Rozmów Niedokończonych” różne ważne problemy społeczne, bez żadnej z jego strony cenzury. Pierwsza audycja na temat podatku katastralnego trwała do późnych godzin nocnych, jak pamiętam chyba do 3 nad ranem. Dzwoniło wiele osób z różnych krajów uzupełniając podane przeze mnie informacje i wnioski. Szczerze mówiąc dopiero po tej audycji stałam się ekspertem w sprawie podatku katastralnego.
Audycja przerwała omertę. W prasie zaroiło się od artykułów lepiej czy gorzej omawiających tę problematykę, pisałam o podatku katastralnym w „Naszym Dzienniku” oraz w „Ładnym Domu”, z którym to pismem wówczas współpracowałam. Umieściliśmy obliczenia symulacyjne, z których wynikało ile musiałby płacić miesięcznie tego podatku właściciel małego domku jednorodzinnego w Warszawie czy Krakowie. Nikogo z pracujących nie byłoby na to stać nie wspominając nawet o emerytach. Pomimo, że powstały rejestry katastralne nieruchomości, projekt upadł. Władze nie odważyły się prowokować buntu społecznego. Ku mojej prawdziwej satysfakcji premier Olszewski wioząc mnie kiedyś samochodem na jakieś seminarium, zacytował co mówiono na ten temat w Ministerstwie Skarbu. Jak powiedział, ktoś z ministerstwa zapytał go czy wie „kim jest to wstrętne babsko, które utrąciło taki wspaniały projekt?” Dodam, że rozmówca pana Olszewskiego zamiast terminu „utrąciło” użył terminu powszechnie znanego, choć bardziej wulgarnego, który Olszewski ku mojej radości zacytował dosłownie.
Innym sposobem przejmowania nieruchomości przez oligarchiczne grupy interesu było złodziejstwo niesłusznie zwane dziką reprywatyzacją. Okradani byli prawdziwi właściciele, a poszkodowani wyrzucani na bruk lokatorzy. Proceder ten firmowała, a także brała w nim osobiście udział Hanna Gronkiewicz Waltz.
„Pakt budynkowy” to kolejne bandyckie działanie mieszkaniowych rabusiów.