Analiza 𝕏𝕀𝕏 Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. 𝐅𝐫𝐲𝐝𝐞𝐫𝐲𝐤𝐚 𝐂𝐡𝐨𝐩𝐢𝐧𝐚

anonim, muzyk pianista Konkurs

Ostatnie dźwięki w ramach 𝕏𝕀𝕏 Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. 𝐅𝐫𝐲𝐝𝐞𝐫𝐲𝐤𝐚 𝐂𝐡𝐨𝐩𝐢𝐧𝐚 wybrzmiały wraz z ostatnim koncertem laureatów. To jest dobry czas, aby podsumować sobie te ostatnie trzy tygodnie zmagań młodych pianistów o tytuł najlepszego i patrząc na minioną edycję, to podsumowanie będzie raczej martyrologią dla wielu osób. Niezależnie, czy słucham wypowiedzi osób związanych jakkolwiek z muzyką, czy laików, da się wyczuć nutkę (czasami nawet całe takty) rozgoryczenia czy żalu.

Usiądźcie wygodnie w fotelach, jak wybrańcy siedzący na sali koncertowej Filharmonii Narodowej. Podsumowanie przygotowałem w formie punktów – kolejność jest losowa (postaram się chronologicznie, ale niczego nie obiecuję):

1️⃣ 𝐁𝐢𝐥𝐞𝐭𝐲 – te drogocenne kartki, które sprzedawano na rok przed konkursem rozeszły się w sprzedaży internetowej w około 15 minut. To jest około 25,000 biletów licząc, że na sali koncertowej jest „pi razy oko” 1,000 miejsc. Specjalnie zaznaczam „internetowej”, bo 25% biletów było sprzedawanych stacjonarnie. Na miesiąc przed konkursem sprzedawane były bilety na koncert inauguracyjny i I koncert laureatów – bilety sprzedały się 𝐰 𝟐 𝐦𝐢𝐧𝐮𝐭𝐲. Była możliwość kupienia wejściówki, jeżeli na 10 minut przed rozpoczęciem sesji były wolne miejsca. Ludzie ustawiali się w kolejkach cały dzień wcześniej! Taka sytuacja miała miejsce przed pierwszą sesją finałową. Może jest to najwyższy czas, aby pomyśleć o stworzeniu sali koncertowej na miarę XXI wieku oraz coraz bardziej pragnących mieć kontakt z kulturą ludzi. Pomijam to, że rozwój technologiczny, gospodarczy i ekonomiczny działa na niekorzyść Filharmonii Narodowej, bo ona niestety „z gumy nie jest” i wraz ze wzrostem popytu, nie ma szans na jakikolwiek wzrost podaży. Jak wspomniałem, FN może pomieścić około 1,000 osób. W Katowicach (NOSPR) czy we Wrocławiu (NFM) jest nieco lepiej, bo te miejsca dysponują 1,800 „krzesełkami” każda. Moim skromnym zdaniem, skoro Australia – 28 milionowy kraj był w stanie wybudować słynne „talerze w zmywarce” – Sydney Opera House, a w niej „Concert Hall” na 2,679 miejsc, to w Polsce też byłoby możliwe i uzasadnione, aby wznieść taką konstrukcję o pojemności 3,500 – 4,000 osób.

2️⃣ 𝐑𝐞𝐦𝐨𝐧𝐭𝐲 – następne punkty nie będą tak obszerne (pomarzyć można!). Nie było to tajemnicą, że XIX Konkurs będzie miał miejsce w 2025. Nawet wiadome było, że w październiku. Ktoś w warszawskim ratuszu stwierdził, że to najlepszy czas na remont ulicy Sienkiewicza oraz remont przestrzeni wokół pomnika Fryderyka Chopina – muszę przyznać – pomysł 𝐰𝐲𝐛𝐢𝐭𝐧𝐲! Ja rozumiem, że obrońcy administracji podniosą argumenty, że był na to budżet i trzeba było go wykorzystać. Może na zarządzaniu miastem się nie znam, ale krążące po sieci zdjęcia turystów z zasłoniętym „plandeką” pomnikiem nie są najlepszą reklamą kraju czy miasta Warszawy. Już całkiem mi ręce opadły, gdy usłyszałem wywiad z rzecznikiem prasowym NIFC mówiącego z uśmiechem na twarzy i w głosie, że udało się „załatwić” brak prac remontowych znajdującej się w bliskim sąsiedztwie z FN ulicy przy użyciu ciężkiego sprzętu. Łaskawość miasta nie zna granic.

3️⃣ 𝐅𝐨𝐫𝐭𝐞𝐩𝐢𝐚𝐧𝐲 – przed rozpoczęciem konkursu każdy z uczestników miał kwadrans na zapoznanie się z pięcioma fortepianami i wybór jednego, na którym będzie grać do końca swojego udziału w tymże konkursie. Prosta matematyka – po 3 minuty na fortepian. Żeby nie było tak jak dawniej, to w tym roku nie zezwolono wziąć 𝐝𝐨𝐝𝐚𝐭𝐤𝐨𝐰𝐞𝐣 𝐨𝐬𝐨𝐛𝐲. Dlaczego ma to takie znaczenie? Ta druga osoba szła w miejsce przygotowane dla jury i stamtąd słuchała brzmienia każdego z fortepianów oraz dzieliła się swoimi odczuciami z uczestnikiem (bądź uczestniczką), przez co wybór instrumentu był prostszy lub bardziej „przemyślany” pod kątem jak jurorzy będą słyszeć. W transmisji tych różnic nie było aż tak słychać, a na sali ludzie, którzy na muzyce zjedli zęby, na pewno je słyszeli.

4️⃣ 𝐑𝐞𝐠𝐮𝐥𝐚𝐦𝐢𝐧 – jak konkurs, to i regulamin. To nie jest tak, że jest XIX edycja i zasady są takie same jak sprzed blisko 100 lat. Oj nie! Oprócz repertuaru, który zmienia się w jakimś stopniu z edycji na edycję, tak i regulamin miał swoje aktualizacje. Najważniejszą i budzącą teraz największe emocje jest zmiana w… jak by to ująć? Dostępności kart? Już tłumaczę – w poprzednich edycjach członek komisji miał kartę, na której wpisywał notę od 1 do 25 i miał ją do końca danego etapu. Teraz po każdej sesji miał taką kartę zdawać 𝐛𝐞𝐳 𝐦𝐨𝐳̇𝐥𝐢𝐰𝐨𝐬́𝐜𝐢 𝐰𝐩𝐫𝐨𝐰𝐚𝐝𝐳𝐚𝐧𝐢𝐚 𝐳𝐦𝐢𝐚𝐧, czyli mamy taką sytuację: w sesji porannej pianiści grali dobrze i dostawali np. 20, a w wieczornej grali jeszcze lepiej niż ci z rana i zakres ocen wtedy zmniejsza, bo trzeba coś z przedziału 21-25. Pomijam, że trzeba pamiętać komu się jaką ocenę wystawiło. Dodano „kumulację punktów”, czyli średnia ważona ocen za wszystkie etapy, a zrezygnowano z systemu „tak/nie”, gdzie w mojej ocenie był on bardziej sprawiedliwy. Polegał on na tym, że po każdym z etapów tworzono tabelę (bez nazwisk!) z procentem głosów na „tak” oraz średnią arytmetyczną punktów. Ta średnia to też nie takie proste – każda ocena o 2 lub 3 punkty wyższa lub niższa od średniej (w zależności od etapu) była korygowana, aby zmieścić się w tych „widełkach” – w skokach narciarskich łatwiej, bo usuwają najniższą i najwyższą ocenę, ale tu kultura wyższa, więc i matematyka też taka „rozszerzona”.

5️⃣ 𝐗𝐈𝐕 – regulamin regulaminem, a życie swoje. Ile razy to widziałem, że coś się ustala tylko po to, aby tego nie respektować. Jak to było – „prawo jest po to, żeby je łamać”? Nazwałem ten punkt rzymską liczbą 14 i nie jest to przypadek. W odświeżonym regulaminie pod tym numerem w podpunkcie 3 czytamy: „Do II etapu Jury dopuści w zasadzie nie więcej niż 40, do III etapu w zasadzie nie więcej niż 20 uczestników Konkursu, a do finału nie więcej niż 𝟏𝟎 finalistów”. Ilu było finalistów? 11 – dziękuję bardzo. Jeszcze punkt XVI, tak zwany „dupochron”, czyli „Decyzje Jury są nieodwołalne i niezaskarżalne” i co mi zrobisz młody melomanie?

6️⃣ 𝐎𝐛𝐫𝐚𝐝𝐲 – tegoroczne obrady jury były długie, a nawet bardzo długie! Poprzednie edycje miały swoje rozstrzygnięcia nawet tego samego dnia (2010, 2021) lub niedługo po północy (2015), ale trwały one około 3-4 godziny. Tegoroczne obrady niczym Sejm – aż 6 godzin. Gdy Polacy przewodniczyli jury, to trwały one krócej, a werdykty (oprócz tych z ’90 i ’95) były przyjmowane z entuzjazmem. W tym roku pierwszy raz w historii przewodniczący nie był z Polski – był nim Amerykanin 𝐆𝐚𝐫𝐫𝐢𝐜𝐤 𝐎𝐡𝐥𝐬𝐬𝐨𝐧.

Jaka była przyczyna tak długich obrad – czy były przerwy, czy oglądali w trakcie opery mydlane, czy po prostu nie mogli się ze sobą zgodzić i wreszcie po tylu godzinach wypracowali zgniły (niczym pozostawione w plecaku szkolnym śniadanie z poprzedniej klasy) kompromis? Skłaniałbym się ku ostatniej opcji i na poparcie tej tezy powołam się na użytkowników jednej z większych grup o tematyce konkursu Chopinowskiego. Wrzucili screenshot, na którym można zobaczyć twarz pani Julianny Awdiejewy podczas wręczenia nagrody zwycięzcy na I Koncercie Laureatów. Ona nie może brać udziału w trendzie „słuchamy i nie oceniamy”, bo jej twarz jest tylko w opcji „z napisami”.

7️⃣ 𝐏𝐨𝐥𝐨𝐧𝐞𝐳 – co roku są jakieś nowości w programie, ale ostatni eksperyment w etapie finałowym miał miejsce w 1995 roku. Wtedy uczestnicy oprócz jednego z koncertów fortepianowych zobowiązani byli do wykonania jednego z wyszczególnionych utworów:

• 𝐖𝐚𝐫𝐢𝐚𝐜𝐣𝐞 𝐨𝐩. 𝟐

• 𝐅𝐚𝐧𝐭𝐚𝐳𝐣𝐚 𝐀-𝐝𝐮𝐫 𝐨𝐩. 𝟏𝟑

• 𝐥𝐮𝐛 𝐑𝐨𝐧𝐝𝐨 𝐅-𝐝𝐮𝐫 𝐨𝐩. 𝟏𝟒

Te utwory są również z towarzystwem orkiestry, więc jej członkowie mieli pełne ręce roboty. W tym roku zdecydowano o dodaniu Poloneza-Fantazji As-dur op. 61 – utworu bardzo trudnego technicznie, ale trudnego w odbiorze. Przyznam się, że dawno go nie słyszałem. Ba! Nawet o jego istnieniu zapomniałem! Ten konkurs przypomniał mi, dlaczego on nie znajduje się w moich ulubionych utworach na „Spotify”. Już miałem na nim postawić „krzyżyk”, ale ostatnie wykonanie konkursowe pani Kuwahary poniekąd przywróciło mi wiarę w sens tego utworu. Miałem znów taki przebłysk, takie oświecenie i to romantyczne natchnienie – zrozumiałem sens tego utworu. Piszę „znów”, bo takie doświadczenie miałem z Polonezem As-dur op. 53 w wykonaniu Seong Jin-Cho z 2015 roku. Mimo wszystko uważam, że finał to koncert, a koncert to finał – podwójna kreska taktowa (||).

8️⃣ 𝐎𝐫𝐤𝐢𝐞𝐬𝐭𝐫𝐚𝐜𝐣𝐚 – przechodzę do tematu, który boli mnie najbardziej. Najczęstszym utworem Chopina, do którego wracam, jest Koncert fortepianowy e-moll op. 11. Mimo że Fryderyk nie uchodził za mistrza orkiestracji, to i tak partia orkiestry oraz fortepian, momentami wręcz nonszalancki, stanowią piękną całość. Miałem okazję posłuchać tego dzieła na żywo w ramach festiwalu „Chopin i jego Europa”. W lutym tego roku zespół badawczo-redaktorski NIFC. Jak podaje tenże instytut: „Partytury są zredagowane wnikliwie dzięki studiom nad historycznymi źródłami i z zamysłem jak najbardziej precyzyjnego oddania intencji twórczych kompozytora”.

Moim zdaniem nie przesadza się starego drzewa. Jeśli chcemy być najwierniejsi Chopinowi, to taką wersję należałoby grać na instrumentach historycznych tak, jak ma to miejsce na nomen omen Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina na instrumentach historycznych. Tam orkiestra też nie gra na najnowszych, lśniących skrzypcach czy fletach, a fortepiany są również „epokowe”. Wtedy jest oddany duch Chopina najbardziej.

Chciałbym teraz przejść do analizy zmian w obydwu koncertach. Najsampierw pochylę się nad wcześniej skomponowanym f-moll (op. 21).

Przesłuchałem ostatnio wykonanie Martina Garcia Garcii (nagrodzony za najlepsze wykonanie koncertu w 2021) oraz Davida Khirikuli’ego. Wnikliwie słuchałem dwóch wykonań i znalazłem jedyną różnicę:

https://youtu.be/KAo0AVuXTbU?si=OXnc2nZxd8DvZ_za&t=1827 – 2021, Martin Garcia Garcia

https://youtu.be/QklhpTBNp3s?si=AmguqjeKZ8to9_2L&t=2598 – 2025, David Khirikuli

Jeśli znaleźliście jakieś inne zmiany – koniecznie dajcie znać w komentarzu!

A teraz ze łzami w oczach i krwią w uszach przechodzę do 𝐊𝐨𝐧𝐜𝐞𝐫𝐭𝐮 𝐞-𝐦𝐨𝐥𝐥 (𝐨𝐩.𝟏𝟏)…

Zanim zajmę się tematem pozbawionego smaku tutti, przejdę do zmian w tekście i niekonsekwencji. Mam na myśli zakończenie pierwszej frazy II tematu (zależy, jak kto liczy, chodzi mi o ten temat w tonacji E-dur). Jak dotąd zarówno orkiestra jak i pianista kończyli frazę dźwiękami gis, dis, e. W tym roku orkiestra gra gis, fis, e. Poproszę taśmy profesjonalne:

https://youtu.be/UcOjKXIR8Iw?si=WzwzxMAhQkAnMqz5&t=168 – 2021, Bruce Liu

https://youtu.be/_G0TBsTYjvQ?si=XNznqmTkKxmEP5XG&t=1164 – 2025, Tianyao Lyu

Tutaj bardziej adekwatne byłoby pisanie nazwisk dyrygentów, bo uczestnicy są bogu ducha winni. A teraz ten sam fragment w ekspozycji fortepianowej:

https://youtu.be/_G0TBsTYjvQ?si=uvvVUNqKmk07b8Gx&t=1463 – 2025, Tianyao Lyu

Jest jeszcze jeden fragment po pierwszym „zwolnieniu tempa”, gdzie są wykonania grające „c” jak Blechacz i „cis” jak Liu – może to już gdzieś mi umknęło, musiałbym sprawdzić różne wydania czy nie ma tam jakiejś gwiazdki i objaśnienia.

A teraz fragment sprawiający, że musiałem usłyszeć dwa wykonania z tego roku, aby mieć pewność czy uszy mi nie płatają figla:

https://youtu.be/UcOjKXIR8Iw?si=U5ESby3Wi4CX47nE&t=1927 – 2021, Bruce Liu

https://youtu.be/_G0TBsTYjvQ?si=3ZI4HdvEXNXTexSb&t=2864 – 2025, Tianyao Lyu

Wracamy znów do porównania z drzewem. Nasze uszy już tak się przyzwyczaiły do „starej wersji”, że w „nowej” jest uczucie pustki. To ma być tutti, do cholery! Może brakło tuszu i tych trzech dźwięków w I skrzypcach nie napisał, może był słaby i wyblakł. Nie chcę mi się wierzyć, że Chopin mógł w kulminacyjnym momencie odjąć z orkiestry. Zaraz po niej wchodzi fortepian w wysokim rejestrze z taką à la progresją niemodulującą w dół opartą na dominancie, aby później wejść w I temat z orkiestrą. W sumie „I temat” czy „część A” to jest „kwestią sporną”, bo to w sumie rondo, ABACABA i te sprawy, ale u Chopina to raczej ABACA’ADEFA”… Figuracje, modulacje, bo raz skoczny temat wchodzi na spokojnie w Es-dur, by za 4 takty z modulować i wejść z pełnym forte w E-dur z dodatkowymi dźwiękami „h” w oktawie trzykreślnej. Wracając do orkiestracji, bo odjechałem od tematu jak Fryderyk od tonacji głównej, to mogę podsumować, parafrazując znany cytat z równie znanego serialu: „Zapiszmy ten pomysł, żeby nam nie wyleciał i myślmy dalej”. Podczas konkursu „historycznego” – super, dodatkowy smaczek do i tak klasycznego brzmienia instrumentów, ale przy koncercie głównym nie zmieniajmy reguł aż tak drastycznie, chociaż wiemy już, jak idzie jury przestrzeganie takowych.

9️⃣ „𝐙𝐰𝐲𝐜𝐢𝐞̨𝐳𝐜𝐚” – I nagrodę, złoty medal, 60,000 euro, zabukowane koncerty, umowy z wytwórniami, sławę… właśnie – czy Eric Lu pojawiając się ponownie na Konkursie Chopinowskim, zrobił dobrze czy źle? Co za pytanie – wygrał, to chyba dobrze? Tak, aczkolwiek nie. Wiem, że piszący tę analizę ja we własnej osobie „typowy muzyk”, a po takim czasie bez kontaktu z nią na co dzień to raczej „mózyk”, który w swoim życiu na konkursie instrumentalnym dostał dyplom za uczestnictwo, nie mam pozycji do oceniania profesjonalisty. Wygrał, jest to wielkie osiągnięcie! Porównywany był ten konkurs wiele razy do Olimpiady – on przez 10 lat przygotowywał się i postawił wszystko na jedną kartę, wracając jako prawie 30-latek na swój ostatni Konkurs Chopinowski. Czy jego kariera jakoś wystrzeli, skoro był już znany szerszej publiczności? Przecież występował na festiwalu „Chopin i jego Europa” w tym roku! Zwycięzcy konkursów byli raczej „no-name’ami” i wygrana otwierała im drzwi do największych sal. Czy Eric Lu grał w taki sposób, że każdy wymieniał go jako swojego lub ogólnie faworyta? No nie. W gronie faworytów więcej razy spotkałem nazwiska Kuwahary czy „księżniczki” – 16-letniej Chinki Tianyao Lyu. Eksperci z etapu na etap nie rozpatrywali udziału Amerykanina w kolejnych etapach. Jakub Puchalski w Polskim Radiu Chopin ostro skrytykował wykonanie Poloneza B-dur w III etapie. Czy Eric Lu był lepszy od Erica Lu z 2015 roku? Niewątpliwie. Czy był lepszy od samego siebie z festiwalu „Chopin i jego Europa”? Tu znów grupowicze z Facebooka mówią, że festiwalowy Eric był lepszy od konkursowego. Niby wygrał, ale kubeł pomyj się na niego wylał i będzie wylewać przez decyzję jury. Jeden cytat któregoś z muzykologów czy muzyków zaraz po ogłoszeniu wyników utkwił mi w pamięci: „Fryderyk Chopin zmarł 17 października 1849 roku – dzisiaj zmarł ponownie”. Niech fragment z Koncertu Laureatów będzie tłem do tych słów: https://www.youtube.com/live/ITbd9SiajUE…

Najdłuższy post w życiu, ale siedziało mi to bardzo na wątrobie. Grać na takim poziomie jak oni nie będę, ale będę mówić o tym, co mi się w wykonaniach muzyki Chopina podoba, a co nie bardzo. Zachęcam do dopisywania swoich przemyśleń lub polemiki na którykolwiek z punków.

Odpolszczenie Konkursu Chopinowskiego?

Odpolszczenie Konkursu Chopinowskiego?

22 października 2025 Marek Dyżewski

… Misją tego konkursu, wytyczoną przez jego założyciela, profesora Żurawlewa, prawie 100 lat temu, jest strzeżenie właściwej stylistyki wykonawstwa muzyki Chopina. Jeżeli konkurs wskazuje kogoś takiego jak Eric Lu, który jest moim zdaniem niemal zaprzeczeniem tej stylistyki, to tym samym sprzeniewierza się tej misji. Ja chcę zwrócić uwagę, że na przykład tak fenomenalna pianistka, jak niestety zmarginalizowana, usytuowana dopiero na czwartym miejscu Tianyao Lyu, wczoraj miała 17 lat, to jest dopiero egzemplaryczny casus tej wspaniałej szopenowskiej gry.

Chcę państwu uświadomić, że o tym, żeby oddać sprawiedliwość dziełom Chopina, trzeba przede wszystkim nawiązać do stylu gry samego Chopina. Gra Chopina stanowiła arcydzieło sui generis i właściwie bez połączenia dzieła z tym typem gry, który Chopin reprezentował, te dzieła nie przemawiają pełnym głosem, nie są w stanie przemówić pełnym blaskiem swojego piękna. I ta właśnie Tianyao Lyu, ta niezwykła elegancja jej gry, ta naturalność frazy, ten piękny śpiew fortepianowy, ta noblesse, ta szlachetność w walcach, to niesłychane wyczucie rytmiki, skomplikowanej rytmiki Fryderyka Chopina, to cieniowanie tempem, ten przepiękny właśnie poetycki wymiar….

Wyciszane polskich elementów

Chciałem zwrócić uwagę, że one są wyraźnie wyciszane i, jakby to powiedzieć, osłaniane. Dawniej konkurs rozpoczynał się hymnem, Mazurkiem Dąbrowskiego. To jest bardzo ważne, ponieważ Chopin, kończąc swoje improwizacje, zawsze wieńczył je Mazurkiem Dąbrowskiego.

Proszę Państwa, przecież ten konkurs odbywa się nie gdzieś, tylko w ojczyźnie Fryderyka Chopina, którego godłem dźwiękowym jest ten mazurek. Nie, usunięto go. Dawniej było tak, że na tle Prospektu Organowego widniały flagi uczestników konkursu krajów. Następnie widniało też popiersie Fryderyka Chopina przewiązane szarfą biało-czerwoną. Tego wszystkiego nie ma.

No i przede wszystkim koncert inauguracyjny. Bardzo pięknie grano Bacha, Poulenca, Saint-Saënsa, ale przecież ten moment, ten koncert inauguracyjny, to jest pierwsza estrada świata. Czy nie należy wtedy pokazać naszych skarbów muzycznych? Dlaczego nie wykonać powiedzmy sobie Mazura z Halki, albo na przykład Poloneza Wojciecha Killara, albo koncert Paderewskiego, fortepianowy, koncert Killara.

__________________________________________________________________

„Pianista musi nie tylko pięknie grać, ale również rytualnie potępić Putina”. Konkurs Antyputinowski

Konkurs Antyputinowski

„Pianista musi nie tylko pięknie grać, ale również rytualnie potępić Putina”

Zapewne pamiętacie film Wojciecha Marczewskiego „Dreszcze” z 1981 roku. Żeby zrozumieć film trzeba wczuć się w epokę rządów Bermanów i Fejginów. Obowiązująca wtedy doktryna stała się parareligią, która co prawda pozbawiona jest sensu – ale niewielu ma odwagę o tym głośno mówić. Oczekiwaniem ośrodków decyzyjnych była bezgraniczna wiara w panującą ideologię, rządzących i sojusze. I w to, że zewnętrzny wróg jest zły, podstępny i tylko czeka by nas zaatakować. By temu zapobiec trzeba tępiąc przede wszystkim wroga wewnętrznego, który jest przeciw, ma wątpliwości lub może mieć wątpliwości.

Cyniczni kapłani kłamstwa hartowali fanatycznych wiernych wyznawców tych idei. Ci zaś pilnowali, by wszyscy powszechnie je wyznawali lub udawali, że je wyznają. Propaganda była sączona przez ówczesne środki przekazu. Prasa, radio, pogadanki. Do tego wszystkiego niezbędne okazały się teatralne przedstawienia samokrytyki. W „Dreszczach” powodem takiej samokrytyki była tragedia, która zaistniała z powodu słuchania przez jednego z bohaterów zachodniego ośrodka dezinformacji.

Ale co się tak naprawdę zmieniło? Dzisiaj wektor jest zwrócony w drugą stronę, ale mechanizm pozostał dokładnie ten sam. Uwzględniając oczywiście wszystkie zmiany czasu, atlantyści reagują na słuchanie „RIA Nowosti” dokładnie tak samo jak reagowały wtedy bermany na słuchanie „Głosu Ameryki”. Ba, często twórcami i strażnikami obecnego ustroju są dzieci i wnuki, tych co tworzyli tamten system – a wpływy stracili na rzecz polskiej lewicy w 1956 i 1968 roku.

Karol Marks napisał „Hegel powiada gdzieś, że wszystkie historyczne fakty i postacie powtarzają się, rzec można, dwukrotnie. Zapomniał dodać: za pierwszym razem jako tragedia, za drugim jako farsa”. Włączam rano radio i słyszę, w XIX Konkursie Chopinowskim wystąpiło dwóch Rosjan Andriej Żenin i Filip Lynow. Ze względu na wojnę na Ukrainie wystąpili nie pod flagą Rosji, ale pod neutralną.

To jednak zbyt mało dla hunwejbinów atlantyzmu. Rzecznik prasowy Konkursu Chopinowskiego Aleksander Laskowski powiedział: „Oczekiwaliśmy od tych uczestników jednoznacznego stanowiska wobec rosyjskiej agresji, czyli jej potępienia, i oni się na to decydowali. Dlatego zostali dopuszczeni”. Młodzi pianiści musieli według ukraińskich mediów „jednoznacznie potępiać wszelkie działania Federacji Rosyjskiej stanowiące naruszenie prawa międzynarodowego” by brać udział w polskim konkursie. Pozostawiam to bez komentarza.

PS. Czy może być żałośniej i bardziej karykaturalnie? Okazuje się, że jak najbardziej może!

Słucham dalej radia i słyszę, że w gminie Dołhobyczów zamalowano pomnik bandziorów z Ukraińskiej Powstańczej Armii Pomnik ukraińskiej formacji odpowiedzialnej za ludobójstwo Polaków na Kresach Wschodnich II RP. Na obelisku namalowano flagę Polski. Napisał o tym „Najwyższy Czas!” i potwierdziła to policja.

Słyszę o “powszechnym oburzeniu”. Słucham o “dewastacji, zniszczeniu, akcie wandalizmu!” Gdzie my żyjemy! Dewastacją zbiorowej pamięci, zbezczeszczeniem naszej historii i zniszczeniem zdrowego rozsądku jest istnienie na terenie Polski takich obiektów! Co będzie kolejne – pamiątkowy obelisk dla rodziny komendanta i załogi KL Auschwitz?

łj

Rocznica śmierci Chopina i kolejny zgrzyt! Ciche „Requiem”

Rocznica śmierci Chopina i kolejny zgrzyt! Ciche „Requiem”

Marzena Nykiel


https://wpolityce.pl/kultura/743304-rocznica-smierci-chopina-i-kolejny-zgrzyt-ciche-requiem

17 października 1849 roku odszedł Fryderyk Chopin. 176. rocznica jego śmierci wypada podczas XIX Konkursu Chopinowskiego, a więc w chwili, gdy pamięć o najwybitniejszym polskim kompozytorze można uczcić wyjątkowo uroczyście. Jak co roku w bazylice św. Krzyża, gdzie spoczywa serce wirtuoza, wybrzmi „Requiem” Mozarta. I tu pojawia się kolejny zgrzyt. Okazuje się, że zaraza remontów, która dotknęła Filharmonię Narodową i Pomnik Chopina, ma swoją mutację. Do kościoła nie można się swobodnie dostać, ponieważ warszawski ratusz wydał zgodę na zamknięcie tej części Krakowskiego Przedmieścia przez ekipę filmową „Lalki”. Nawet na niedzielną Mszę Świętą do bazyliki trzeba wchodzić przez zakrystię. Wątpliwości budzi też sam koncert, którego charakter NIFC zmienia od kilku lat. Zamiast podniosłego wykonania „Requiem” przez orkiestrę, chór i solistów, co miało miejsce przez dziesięciolecia, usłyszymy fortepianowe solo. Rodzą się więc kolejne pytania o stracone szanse, o utrzymanie chopinowskich tradycji i przyszłość konkursowego dziedzictwa. 

Powiedzmy wyraźnie, najsłynniejszy na świecie Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny, odbywający się co 5 lat w Warszawie i ściągający do Polski ludzi z całego globu, powinien być wydarzeniem absolutnie centralnym. To niepowtarzalna szansa promocji Polski, której nie zdołają zrównoważyć żadne kosztowne działania PR-owe. Jeśli wydaje się 19 milionów zł na organizację wydarzenia, obowiązkiem jest wykorzystanie wszystkich jego możliwości, a co za tym idzie należyte przygotowania miasta na przybycie gości. To podstawa, którą rozumie cały świat. Konkurs Chopinowski powinien stać w centrum wydarzeń. Dlaczego Rafał Trzaskowski nie jest w stanie tego pojąć? Czy chaos koordynacyjny i tak spektakularny kretynizm organizacyjny może być dziełem przypadku. Dopełnieniem tego barbarzyńskiego obrazu jest stan grobu rodziców Fryderyka Chopina na Warszawskich Powązkach.

„Ciało w Paryżu, serce w Warszawie”

Fryderyk Chopin zmarł w Paryżu, gdzie został pochowany. Odchodząc, wyraził kilka ważnych próśb. Chciał, by ludzie w przyszłości uprawiali tylko wartościową muzykę, by na pogrzebie zagrano mu „Requiem” Mozarta, by jego serce wróciło do Ojczyzny, a do grobu złożona została ojczysta ziemia, którą przywiózł do Paryża.

Nie było łatwo spełnić te życzenia w ówczesnych realiach, a jednak tego dokonano. Serce przewiozła potajemnie do Warszawy siostra artysty, Ludwika Jędrzejewiczowa, w wypełnionym alkoholem słoju, który ukryła pod ubraniem. Przekazała je do kościoła św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu, parafialnej świątyni rodziny Chopinów, gdzie trzymano je w skrzynce złożonej w katakumbach. W 1879 roku, w tajemnicy przed władzami rosyjskimi, serce umieszczone w podwójnej puszce (ołowianej i drewnianej), wmurowano w jeden z filarów w nawie kościoła. Ozdobiono go marmurowym popiersiem kompozytora dłuta Leonarda Marconiego i tablicą z napisem: „Fryderykowi Chopinowi – rodacy” oraz cytatem z Ewangelii św. Mateusza: „Gdzie skarb Twój, tam serce Twoje”.

W czasie Powstania Warszawskiego serce ukryto w Milanówku, a cała historia jego przechowania i ocalenia to materiał na odrębną opowieść. Dość powiedzieć, że okupujący Polskę Niemcy uznawali Chopina za niebezpieczny symbol polskości. Jego pomnik w Łazienkach Królewskich był bodaj pierwszym, który w maju 1940 r. wysadzono w powietrze na polecenie gubernatora Hansa Franka. Dodatkowo pocięto go na części i wszczęto akcję zniszczenia wszelkich jego kopii.

Odbudowany po wojnie jest jednym z trzech głównych miejsc „pielgrzymek” wielbicieli polskiego kompozytora, obok bazyliki św. Krzyża i Filharmonii Narodowej. O tym, jak przygotowano te miejsca na XIX Konkurs Chopinowski, wie dziś cały świat. W powyższym kontekście sprawa nabiera dodatkowego niesmaku.

i

17 października – Requiem i modlitwa przy sercu Chopina

17 października 1945 r., w 96. rocznicę śmierci kompozytora, serce Fryderyka Chopina w asyście przedstawicieli władz państwowych oraz tysięcy warszawiaków wróciło do  kościoła św. Krzyża. Co roku, zgodnie z jego życzeniem i pielęgnowaną tradycją, w bazylice wybrzmiewa koncertowe wykonanie Requiem d-moll Wolfganga Amadeusa Mozarta. Jak będzie w tym roku?

Po pierwsze, od niemal pierwszych dni trwania Konkursu Chopinowskiego nie ma swobodnego dostępu do kościoła, ponieważ od 9-22 października trwają zdjęcia do „Lalki”. Nawet na Mszę Świętą trzeba wchodzić przez zakrystię. Być może na czas trwania koncertu filmowcy przesuną plan zdjęciowy i odblokują wejście do bazyliki, ale fakt jest taki, że na co dzień ta część Krakowskiego Przedmieścia jest zamknięta. Można oczywiście uznać to za atrakcję, ale czy naprawdę nie da się tak skoordynować działań, by godnie przyjąć ludzi przyjeżdżających na Konkurs Chopinowski często tylko raz w życiu? Dlaczego nie można było przygotować miasta tak, by mogli poczuć i poznać Chopina bez absurdalnych ograniczeń?

Po drugie, przez dziesięciolecia w dniu śmierci Chopina, „Requiem” wybrzmiewało w pełni – z chórem i orkiestrą. Tak, jak chciał tego sam Chopin i jak pielęgnowała to tradycja. Od pewnego czasu Narodowy Instytut Fryderyka Chopina dokonał zasadniczej zmiany,rezygnując z rozmachu. Przed rokiem – w 175 rocznicę – zaprezentowano arcydzieło Mozarta w transkrypcji na fortepian solo. Na fortepianie historycznym zagrał ukraiński pianista Vadym Kholodenko. Rok wcześniej chór i orkiestrę ograniczono do kwartetu smyczkowego. Tym razem także usłyszymy solową wersję fortepianową w wykonaniu tego samego, ukraińskiego pianisty.

A przecież rocznica śmierci kompozytora podczas Konkursu Chopinowskiego powinna zostać uczczona w sposób szczególnie podniosły. Jesienny termin został wybrany 100 lat temu nieprzypadkowo. Właśnie dlatego, by co 5 lat pianiści i wielbiciele Chopina gromadzili się na wspólnej zadumie i modlitwie przy jego sercu. Widać jednak, że wydarzenie to jest kameralizowane z premedytacją.

autor: Marzena Nykiel

Ostatnie chwile życia Chopina

Chwila śmierci Fryderyka Chopina jest równie poruszająca jak jego muzyka. Różnie było z wiarą w jego życiu. Po wyjeździe do Paryża traktował ją raczej swobodnie. Jednak w obliczu śmierci, zapałał pragnieniem nawrócenia, co opisał szczegółowo jego przyjaciel, kapelan Wielkiej Emigracji, ks. Aleksander Jełowicki:

— pisał ks. Jełowicki w liście do Ksawery Grocholskiej, informując że Chopin wyspowiadał się i przyjął Najświętszy Sakrament.

Patriotyzm i polska „soft power”

Muzyka Fryderyka Chopina tętni polskością. „Gdyby car rosyjski był człowiekiem rozumnym, powinien by zabronić w Polsce grywania polonezów i mazurków Chopina. To nie muzyka – to zarzewie powstańcze” – twierdził XIX wieczny muzyk austriacki. Z kolei Ignacy Jan Paderewski, wybitny pianista, kompozytor i premier II Rzeczypospolitej, jeden z ojców polskiej niepodległości, w Filharmonii Lwowskiej 23 października 1910 roku mówił tak:

„Zabraniano nam wszystkiego: mowy ojców, wiary przodków, czci dla świętych przeszłości pamiątek, strojów, obyczajów, pieśni narodowych… Słowackiego, Krasińskiego, Mickiewicza. Nie zabroniono nam tylko Chopina. A jednak w Chopinie tkwi wszystko, czego nam wzbraniano: barwne kontusze, pasy złotem lite, posępne czamarki, krakowskie wyzywające rogatywki, szlacheckich brzęk szabel, naszych kos chłopskich połyski, jęk piersi zranionej, bunt spętanego ducha, krzyże cmentarne, przydrożne wiejskie kościółki, modlitwy serc stroskanych, niewoli ból, wolności żal, tyranów przekleństwo i zwycięstwa radosna pieśń. Przez długie lata udręczeń, męki i prześladowań, przez długie lata znękanych myśli naszych najtajniejsze nici z nim się wiązały, ku niemu się tuliły zbolałe serca nasze. Ileż ich on ukoił, pokrzepił… a może i nawrócił”…

W muzyce Fryderyka Chopina wybrzmiewa wszystko, co polskie. Jak pisał Marian Hemar, „Polakom, gdy będą bezdomni, on muzyką ojczyznę zastąpi”. Zastępował, krzepił i jednoczył i umacniał rodaków, którzy nigdy nie rezygnowali z działań na rzecz sprawy polskiej i przywracania ojczyźnie niepodległości. To wielki przywilej mieć w narodzie ludzi wybitnych, których podziwia i za którymi chce podążać cały świat. 

Zachowanie nienaruszalności tego dziedzictwa jest oczywistym obowiązkiem. Nie może być przyzwolenia na jego rozmywanie, odpuszczanie, oddawanie w ręce wąskiego grona, które wykorzystuje wielkie sprawy do realizacji małych interesów. Jeśli więc odpowiedzialne za chopinowską spuściznę instytucje, polski rząd i władze Warszawy do tej pory nie rozumieją, że marnują kolejną wielką szansę na wzmacnianie siły Polski, to znaczy że nie są zdolni myśleć w kategoriach narodowego interesu.

Post scriptum

Po publikacji tego tekstu, otrzymałam informację, o tym jak wygląda dziś grób rodziców Fryderyka Chopina – Mikołaja i Justyny z Krzyżanowskich – na Warszawskich Powązkach. Czy w tej nawale rażących zaniedbań można jeszcze mówić o przypadku??…

Czy ktoś próbuje przejąć Konkurs Chopinowski? A może już przejął?

Czy ktoś próbuje przejąć Konkurs Chopinowski?

Marzena Nykiel https://wpolityce.pl/kultura/742552-czy-ktos-probuje-przejac-konkurs-chopinowski

Są w kulturze wydarzenia dla Polaków święte. Z tego powodu trudno poddawać je krytyce, nawet gdy sprawa tego wymaga. Należy do nich Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina. Do Warszawy przyjeżdżają zakochani w Chopinie pianiści i melomani z najdalszych zakątków świata, a Filharmonia Narodowa jest najbardziej oglądaną sceną na globie. To jedyna tak spektakularna okazja do promocji polskości.

Problem jednak w tym, że tej polskości coraz mniej.

Po raz pierwszy w historii przewodniczącym jury jest obcokrajowiec, a Polacy nie stanowią w składzie jurorskim narodowej przewagi. Jawi się irytujące pytanie, dlaczego – skoro jury składa się z laureatów dotychczasowych konkursów – nie ma w nim Krystiana Zimermana, który obchodzi w tym roku 50. rocznicę swego spektakularnego zwycięstwa.

W oprawie konkursowej nie ma ani śladu polskich symboli narodowych, okolice Filharmonii Narodowej są rozkopane i brudne, a pomnik Fryderyka Chopina w remoncie. Skoro jednak organizacja Konkursu Chopinowskiego kosztowała 19 milionów zł, należałoby zrobić wszystko, by wykorzystać to wydarzenie do promocji Polski na wszelkich możliwych polach.

Dlaczego więc prawa do wydań płytowych laureatów ma niemiecka wytwórnia Deutsche Grammophon? Od pytań aż się roi.

Chopin nie był kosmopolitą

Zacznijmy od tego, że Chopin nie był kosmopolitą. Przeciwnie. Podkreślał swoją polskość i stanowczo przypominał o niej innym. Usunięta z map świata Polska, pulsowała w jego sercu i muzyce, choć niektórzy próbowali brać go za Francuza. W liście do Józefa Elsnera z 29 stycznia 1931 roku, jednoznacznie odrzuca konformistycznego podszepty. Odwołując się do wieści o wybuchu Powstania Listopadowego, podkreśla jak bliskie są mu losy ojczyzny:

Od dnia (…), w którym się dowiedziałem o wypadkach 29 listop., aż do tej chwili nie doczekałem się niczego, prócz niepokojącej obawy i tęsknoty; i Malfatti na próżno się stara mnie przekonać, że każdy artysta jest kosmopolitą. Choćby i tak było, to jako artysta jestem jeszcze w kolebce, a jako Polak trzeci krzyżyk zacząłem; mam więc nadzieję, że znając mnie, za złe mi  Pan nie weźmiesz, iż dawniejsze uczucia biorą przewagę; żem dotychczas o układzie koncertu nie myślał.

Nie ma na świecie bardziej rozpoznawalnego polskiego artysty niż Fryderyk Chopin. Kochają go melomani na całym globie, a zachwyceni jego muzyką azjatyccy pianiści marzą o wzięciu udziału w Konkursie. Niektórzy odwiedzają nasz kraj, a nawet uczą się polskiego, by jeszcze lepiej zrozumieć duszę kompozytora. Chopin to nasza marka. Od blisko 100 lat co pół dekady odnawiana niezwykłą kulminacją w postaci Konkursu Chopinowskiego. To powinno być centralne wydarzenie kulturalne. Nie ma przecież równie prestiżowego momentu promocji. Dlaczego więc zostaje powoli oddawane w obce ręce?

Cudzoziemiec na czele jury i garstka Polaków

Idea powstania Konkursu zrodziła się w 1925 roku z inicjatywy prof. Jerzego Żurawlewa, ucznia pianisty Aleksandra Michałowskiego. Celem było odnowienie grona spadkobierców tradycji Fryderyka Chopina, odbudowa grupy znawców i wielbicieli jego muzyki. Wcielono ją w życie dwa lata później. Pierwszy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina odbył się w Filharmonii Narodowej w 1927 roku. 

Na 14 jurorów tylko jeden był cudzoziemcem. W późniejszych edycjach grono jurorskie rosło i składało się z większej liczby obcokrajowców, ale obowiązywała przewaga Polaków.

W 2021 na 17, Polaków było 7. W obecnej edycji mamy rewolucję. Polaków w składzie jury jest jedynie 4, tyle samo, co Amerykanów. Przy czym po raz pierwszy w historii przewodniczącym jury nie jest Polak. Funkcję tę pełni Garrick Ohlsson ze Stanów Zjednoczonych. Mamy więc 4 jurorów z Polski (Krzysztof Jabłoński, Piotr Paleczny, Ewa Pobłocka, Wojciech Świtała), 4 z USA (Garrick Ohlsson, Kevin Kenner, Robert McDonald, John Rink), 1 z Rosji (Julianna Awdiejewa), 1 z Chin (Chen Sa), 2 z Japonii (Akiko Ebi, Momo Kodama), 1 z Francji (Michel Béroff) 1 z Argentyny (Nelson Goerner), 1 z Południowej Afryki (John Allison) oraz 1 z Wietnamu/Kanady (Đặng Thái Sơn). Honorowym jurorem jest też Lidia Grychtołówna, ale funkcja ta nie ma waloru decyzyjnego.

Dlaczego nie Krystian Zimerman?

Sytuacja budzi wiele pytań. Po raz pierwszy w historii przewodniczącym jury nie jest Polak. Co więcej, w polskim konkursie monograficznym polskiego kompozytora Polacy nie stanowią większości! Podobno kluczem w komponowaniu takiego składu jurorskiego był ich zwycięski udział w poprzednich edycjach konkursu. 

Dlaczego więc przewodniczącym jury nie został najsławniejszy współczesny polski chopinista Krystian Zimerman? Tym bardziej, że wybiła właśnie 50. rocznica jego chopinowskiego triumfu. Był trzecim Polakiem w historii, który zdobył ten prestiżowy laur. Jest także jednym z najmłodszych zwycięzców – miał zaledwie 18 lat. W IX edycji poza nagrodą główną, otrzymał również wszystkie nagrody specjalne. Jak to możliwe, że tak zasłużona postać, ceniona dziś na całym świecie, została pominięta?

Uważam, że to koszmarny despekt wobec Krystiana Zimermana i niewykorzystanie szansy. To wielki pianista i ogromny autorytet, a także mistrz sztuki życia i sztuki pracy nad sobą. Obserwowałem jego pracę. Po wygranej powiedział, że Konkurs Chopinowski to dopiero początek, że on dopiero teraz musi się nauczyć pracować nad Chopinem – mówi portalowi wPolityce.pl prof. Marek Dyżewski, pianista, chopinista, komentator konkursów Chopinowskich i były rektor Akademii Muzycznej we Wrocławiu.

Marzę, by ten konkurs firmował ktoś tak wybitny jak Krystian Zimerman. Nie mam nic przeciwko Garrickowi Ohlssonowi. Tylko jest pewna hierarchia pianistów, których konkurs, mając niewiarygodną siłę promocyjną, wyniósł na estrady najwyższego prestiżu

— dodaje prof. Dyżewski. Dlaczego więc Narodowy Instytut Fryderyka Chopina zdecydował się oddać przewodniczenie w ręce obcokrajowca? Pytań jest znacznie więcej.

Dlaczego Deutsche Grammophon?

Zaskakująca jest także inna aktywność. Konkurs Chopinowski to nie tylko prestiż. To także konkretna promocja, która przekłada się na określony zysk. Oczywiście sami pianiści walczą o wygraną, która otwiera im drogę do najbardziej prestiżowych scen świata, do współpracy z najlepszymi orkiestrami i najwybitniejszymi dyrygentami. Otrzymują także nagrody pieniężne. I miejsce – 60 tys. euro, II miejsce – 40 tys. euro, III– 35 tys. euro, IV– 30 tys. euro, V– 25 tys. euro, VI miejsce – 20 tys. euro. Są też wyróżnienia i nagrody specjalne. Prestiżowe jest także wydanie płyty. Przy takim zainteresowaniu konkursem, rozchodzi się błyskawicznie.

Dlaczego więc prawo do wydawania nagrań zwycięzców konkursu Chopinowskiego ma Deutsche Grammophon? Niemiecka wytwórnia od lat współpracuje z Instytutem Fryderyka Chopina, organizatorem Konkursu, i jest oficjalnym wydawcą, który wydaje albumy z nagraniami z różnych etapów konkursu, w tym płytę zwycięzców. Można by tu snuć rozważania o polskiej marce, o polskim interesie, o oddawaniu pola. Ale to wymusiłoby pytania kolejne, m.in. o skandaliczną sprzedaż Polskich Nagrań.

Brak polskich symboli

Od pewnego czasu widać konsekwentne odzieranie Konkursu Chopinowskiego z polskości. Próżno szukać polskiej symboliki w oprawie. Nie ma jej także w absolutnie żadnej formie na najbardziej oglądalnej dziś scenie świata! I choć codzienne występy artystów z 20 krajów, śledzą miliony widzów na całym świecie, nie dostrzegą ani polskiej flagi, ani też popiersia Fryderyka Chopina, które swego czasu na scenie obecne było. Co więcej, polska flaga nie jest w żaden sposób wyeksponowana nawet w gmachu filharmonii. Jeśli się dobrze przyjrzeć, można się jej dopatrzyć wśród innych, ale tylko pod warunkiem, że nie zwinie jej wiatr.

Zgrzytem jest także koncert inauguracyjny, na którym nie wybrzmiał polski hymn narodowy. Gdy kilka dni temu zwrócił na to słusznie uwagę Piotr Iwicki, muzyk i były szef Agencji Muzycznej Polskiego Radia, na Facebooku rozległ się niemiły pomruk. A to przecież spostrzeżenie wspólne ogromnej grupy ludzi.

Odbyłem dzisiaj długą rozmowę z kimś (nazwijmy go) Ważnym. I ten ktoś (nazwany na potrzeby tego pisania Ważnym) zauważył, że na tak zacnym konkursie, orkiestra winna rozpoczynać wszystko hymnem. Dla podkreślenia wagi wydarzenia (jak zauważył Ważny). Czy zatem wstydzimy się jednego z dwóch najpiękniejszych hymnów świata? Pytał o to również Ważny. Przytyk drugi: na scenie nie ma żadnego elementu w barwach narodowych (to akurat moje, ale Ważny przychyla się). A przecież może to być motyw graficzny, kwiaty, może być flaga. Nawet dyskretnie, ale przy tak masowej relacji w mediach i multimediach, brak tego elementu to faul. Żółta kartka. (choć Ważny chciał dać czerwoną, ubłagałem). No i wreszcie koncert inauguracyjny. Owszem, polonez na starcie – chopinowski, ale potem, kompletnie program „od czapy”. I znowu (jak zauważył Ważny), wydarzenie śledzą melomani na całym świecie, i z Warszawy pewnie w drodze promocji dostają kompozytorów niemieckich i francuskich.

Pozostaje ponowić pytanie: czy wstydzimy się polskiej flagi i polskiego hymnu? A przecież i on ma warte przypomnienia akcenty chopinowskie. 2 września 1835 r. Fryderyk Chopin zapisał zharmonizowany w tonacji B-dur refren „Mazurka Dąbrowskiego”. Rękopis opatrzył zabawną dedykacją „nieukowi nieuk”, skierowaną prawdopodobnie do Konstantego Młokosiewicza, porucznika huzarów.

autor: Instytut Chopinowski
autor: Instytut Chopinowski

Przypomnijmy muzyczną, brawurową obronę polskości na forum ONZ w 1945 roku, której dokonał jej wybitny polski pianista – Artur Rubinstein. Mimo, że Polska była największą ofiarą niemieckiego ludobójstwa i walczyła na wszystkich frontach, nie dopuszczono jej do udziału w obradach konferencji założycielskiej ONZ. Oburzony tym faktem Artur Rubinstein, przerwał swój koncert i odegrał hymn Polski, wzywając wszystkich do powstania:

Tutaj, w tej sali, chcecie urządzić szczęśliwą przyszłość świata. Brakuje mi chorągwi Polski, za którą walczyliście. Ja tego nie mogę tolerować. Ja wam zagram hymn polski. I proszę wstać!

Dumna historia Filharmonii Narodowej i bajzel Trzaskowskiego

Konkurs Chopinowski od blisko 100 lat odbywa się w Filharmonii Narodowej. To dla Polaków miejsce szczególne. Wybudowane w 14 miesięcy z woli narodu w Polsce wymazanej z map świata, w kraju okupowanym przez Rosję. Uroczysta inauguracja odbyła się 5 listopada 1901. Orkiestrą dyrygował Emil Młynarski, a jako solista wystąpił Ignacy Jan Paderewski, który zagrał własny Koncert fortepianowy z towarzyszeniem orkiestry oraz szereg utworów Fryderyka Chopina. Przyszły premier i ojciec polskiej niepodległości był także jednym z fundatorów gmachu. Nie było wtedy ani państwa polskiego, ani polskiego ministerstwa kultury. A jednak kultura kwitła, wielkie dzieła powstawały, a Polacy nie ustawali w przekazywaniu polskości.

Mając to wszystko w pamięci, aż wstyd patrzeć, jak dziś wyglądają okolice Filharmonii Narodowej. Trwające od lat remonty, których efektów nie widać od miesięcy, sprawiają że melomani z całego świata muszą przeprawiać się przez wielki plac budowy. Warszawa wygląda, jakby wciąż nie zdołała się odbudować po wojnie. Zerwany asfalt, dziurawe jezdnie, porozrzucane barierki, rozkopane ulice i jeden wielki bałagan. Dlaczego władze Warszawy nie przygotowały miasta na to prestiżowe wydarzenie międzynarodowe? Do tego wielki remont oczka wodnego w Łazienkach Królewskich i zasłonięcie Pomnika Chopina brezentem. (Po kilku dniach protestów monument odsłonięto, ale i tak otoczony jest ogrodzeniem placu budowy). A to przecież jedno z głównych miejsc, które chcą zobaczyć wielbiciele polskiego kompozytora, oprócz bazyliki św. Krzyża, gdzie złożone jest jego serce i Żelazowej Woli, w której przyszedł na świat. 

Tak ordynarne nieprzygotowanie miasta na chopinowskie święto muzyczne, to nie tylko blamaż. To niedopełnienie obowiązków, które powinno zakończyć się dymisją. Warszawski ratusz jest współorganizatorem Konkursu. Na posprzątanie tego bałaganu Rafał Trzaskowski miał 4 lata. Głosy rozczarowania płyną z różnych stron. Ktoś zaprosił zza granicy gości, ktoś ściągnął rodzinę, ktoś inny chciał zobaczyć tę piękną Warszawę, jaką zna ze zdjęć.

A może chodziło o to, by przerwać w świecie opinię Polski przyjaznej, zielonej, czystej, którą ludzie z różnych krajów zachwycają się od lat? Może ten cały rozgardiasz ma wywołać wrażenie, że jesteśmy nieudolni organizacyjnie i trzeba nas w tym bardziej aktywnie wesprzeć. Rafał Trzaskowski sprawę ignoruje i zdaje się nie rozumieć, że jeśli ktoś zderzy się z takim odrażającym bałaganem, nie będzie miał ochoty przyjechać ponownie. Skoro jednak organizacja Konkursu Chopinowskiego kosztowała 19 milionów zł, należałoby zrobić wszystko, by wykorzystać to wydarzenie do promocji Polski na wszelkich możliwych polach.

CZYTAJ WIĘCEJ: Kompromitacja! Warszawa powinna tętnić Chopinem. Jak Trzaskowski tłumaczy się z nieprzygotowania miasta? Żałosna odpowiedź

Zbierając to wszystko w całość, nasuwają się naprawdę niewesołe wnioski. Postępująca jawna eliminacja Polaków z grona jurorskiego, całkowite usunięcie polskich symboli narodowych z oprawy konkursowej, oddawanie pola niemieckiej wytwórni fonograficznej i nieprzygotowanie miasta to tylko wierzchołek góry lodowej. Pytań jest znacznie więcej. Niezwykle polskie wydarzenie zaczyna przeradzać się w kosmopolityczną imprezę świata zewnętrznego.

Czyżby ktoś próbował nam ukraść Konkurs Chopinowski?

Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/742552-czy-ktos-probuje-przejac-konkurs-chopinowski