Miasta wyłączają oświetlenie, by oszczędzać prąd, zakręcają kurki z ciepłą wodą, wyłączają fontanny, ale najgorsze dopiero ma nadejść – pisze we wtorek niemiecka prasa, przestrzegając przed „horrendalnymi” podwyżkami cen energii.
Z powodu kryzysu gazowego i odcięcia przez Rosję dostaw tego surowca gazociągiem Nord Stream 1 media oceniają, że w nadchodzącym sezonie zimowym ogrzewanie „stanie się luksusem”. Niektóre samorządy planują więc budowę specjalnych hal, w których będzie można się ogrzać.
Gazociąg Nord Stream 1 został w poniedziałek wyłączony z eksploatacji w celu „przeprowadzenia konserwacji”, która zwykle trwa do dziesięciu dni. Pojawiają się jednak obawy, że Rosja nie odkręci ponownie kurka z gazem. Jeśli tak się stanie, to w sezonie grzewczym może dojść do niedoboru gazu, co może przynieść poważne szkody dla gospodarki i poważne konsekwencje społeczne.
Wyspy ciepła, bo „nikt nie powinien marznąć”
W związku z możliwym brakiem energii w zimie, miasta opracowują plany kryzysowe i analizują środki oszczędzania gazu, które mają być wdrożone już teraz. – Nikt nie powinien marznąć w zimie – powiedziała zastępca dyrektora zarządzającego Niemieckiego Związku Miast Verena Goeppert. Oszczędzanie energii w obecnej sytuacji jest zadaniem dla całego społeczeństwa, podkreśliła Goeppert. Dlatego miasta analizują obecnie wiele krótkoterminowych środków oszczędnościowych. Na przykład „wyłączanie świateł, nieużywanie ciepłej wody w budynkach użyteczności publicznej, wyłączanie fontann, zmiana temperatury klimatyzatorów i wody w kąpieliskach”.
Berliński Senat planuje m.in. otworzenie tzw. „wysp ciepła”, gdzie będą mogły ogrzać sie osoby, których nie stać na ogrzewanie mieszkań. Na ten cel miałyby zostać przejęte m.in. sale gimnastyczne. „Zaspokojenie podstawowej potrzeby, jaką jest brak chłodu we własnym domu, nie będzie już dostępne dla wielu osób. Jeśli ceny energii wzrosną pięcio-, siedmio- lub nawet dziesięciokrotnie, ogrzewanie stanie się luksusem” – pisze z kolei berliński dziennik „TAZ”.
„To służy tylko Putinowi”[ten bełkot opuszczam. MD]
[Kiedy tych kurwów i złodziei sprawiedliwość dopadnie?]
Leśnik potwierdza: To już się dzieje
W Nadleśnictwie Celestynów koło Warszawy około 100 osób rozpoczęło już pozyskiwanie gałęzi, jako opału na najbliższą zimę. W związku wysokimi cenami węgla leśnicy spodziewają się dużego zainteresowania takim działaniem. – W dwa dni ciężkiej pracy, przeciętnie sprawna fizycznie osoba może zebrać opał na miesiąc, a kosztuje to grosze – ocenia Krzysztof Kiełczyński, leśnik z Celestynowa
W lesie koło Celestynowa pod Warszawą już działają zbieracze chrustu i gałęzi. Możliwe, że poszli za radą wiceministra klimatu Edwarda Siarki. Ten ogłosił niedawno, że w związku z wojną w Ukrainie i zawirowaniami na rynku węgla Lasy Państwowe ułatwią zbieranie opału, metodą “samopozyskiwania drewna“. W lesie nie udało nam się spotkać zbieraczy, ale o ich działalności świadczą zebrane już liczne kupki gałęzi.
– Koszty życia rosną i już ostatniej zimy mieliśmy więcej próśb o zezwolenie na tzw. samodzielny wyrób drewna opałowego. Wcześniej po wyrębie lasu większość krzywych gałęzi z czubków drzew zostawialiśmy do zgnicia, aby użyźniać ściółkę. Nie było zainteresowania, niektóre firmy przerabiały to na zrębki – mówi Wirtualnej Polsce Krzysztof Kiełczyński, inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Celestynów.
– Jeśli tona węgla opałowego kosztuje ponad 2 tys. zł, to samodzielne pozyskanie opału z lasu od razu staje się bardziej popularne. Gałęzie pozyskuje już około 100 osób, tak szacuję po informacjach od leśników. Spodziewam się, że chętnych będzie dużo więcej, może 200, nawet 250. Jesteśmy gotowi na to większe zainteresowanie. W trudnych czasach ma to sens, niech ludzie korzystają z zasobów lasów – dodaje leśnik.
Pieniądze leżą na mchu. Tam 5, tu 10 zł
Krzysztof Kiełczyński oprowadza po sektorach lasu pod Celestynowem, gdzie wydano już zezwolenia za zbieranie opału. Już z leśnej drogi widać w zasięgu wzroku przygotowane do wywiezienia stosy okrzesanych drągów. Poszukiwane są te o średnicy zbliżonej do 7 cm. Przy drogach zebrano także bale drewna opałowego. Leśnik wyjaśnia, że to, co widać, raczej na pewno zostało już sprzedane. To też efekt drogiego węgla.
Taki stos, jaki tu widać wyceniłbym na 10 zł, tamten na 5 zł. Wystarczą na przepalanie w piecu przez tydzień. Już jesienią można sobie podgrzewać wodę w domu. Sosna szybko daje energię, do ogrzewania lepsze jest drewno liściaste np. brzoza czy dąb – wskazuje leśnik.
Podkreśla, że zebrane stosy są mierzone i wyceniane na miejscu przez leśniczego. Można je zabrać po wniesieniu opłaty. Metr sześcienny gałęzi sosnowych kosztuje około 50 zł. Ale lepsze do palenia jest drewno liściaste i stąd też inna cena. Wałki liściaste lepszego sortu będą kosztować około 100 zł za metr sześcienny.
Las wita was. Potrzebne mocne nogi, krzepkie ręce i siekiera
Aby pozyskiwać opał w lesie, potrzebna jest zgoda lokalnego leśniczego, inaczej grozi mandat. Trzeba będzie napisać maila – instruują leśnicy. Pracownik Lasów Państwowych wskaże miejsce, w którym można zbierać gałęzie i chrust. Nie można samodzielnie wycinać drzew. Należy zbierać i okrzesywać gałęzie, które już leżą na ziemi. Zbieracz podpisuje również oświadczenie, że zapoznał się z zasadami bezpieczeństwa w leśnictwie.
Potrzebna jest ostra siekiera, roboczy strój, kalosze, odstraszacz na komary, kleszcze i meszki. – To dość ciężka fizyczna praca. Trzeba będzie się nachodzić, namachać siekierą. Sądzę, że przeciętnie sprawna fizycznie może w dwa dni zebrać opał na miesiąc. Chyba że trafi się jakiś trudniejszy teren, podmokły las, z daleka od drogi. Wówczas jest ciężej – opowiada Krzysztof Kiełczyński. Dodaje, że jak na razie nie było potrzeby wprowadzania limitów ilości pozyskania opału. Można wywieźć tyle, ile kto zdoła zebrać.
Węgiel za drogi, zbierajcie chrust. Nie ma z czego śmiać
Przypomnijmy, że samodzielne zbieranie opału w lasach “reklamuje” ostatnio Ministerstwo Klimatu i Środowiska. To reakcja urzędników na panikę zakupową, drożejący lub niedostępny węgiel. Rząd szuka surowca na całym świecie, aby zasypać niedobory po wprowadzeniu embarga na rosyjski węgiel.
“Posiadam dom, w którym ogrzewanie mam na węgiel ekogroszek. W poprzednim roku za tonę płaciłem 550 zł i na opał miesięcznie w sezonie mi wychodziło 400 zł. Dziś tona ekogroszku kosztuje 3 tys. zł, a i tak nie można go dostać. Miesięcznie mój koszt ogrzewania będzie wynosił 2,1 tys. zł. Do tego kredyt wzrósł już o 1,4 tys. zł, drożeje paliwo i pozostałe środki do życia, co razem daje mi około 5 tys. zł, które teraz zabiera mi inflacja. Zarabiam 6 tys. zł i co na to rząd?” – pisze do Wirtualnej Polski jeden z czytelników.
26 maja na wniosek minister klimatu i środowiska Anny Moskwy, szef Lasów Państwowych Józef Kubica przygotował wytyczne dotyczące pozyskiwania surowca drzewnego do celów opałowych. “Leśnicy dokonają oceny zapotrzebowania społeczności lokalnych, przeznaczając wybrane fragmenty lasu po zabiegach gospodarczych do pozyskiwania drewna na zasadach samowyrobu” – czytamy w wytycznych.
Zbieranie gałęzi i chrustu stało się już motywem memów i ironicznych komentarzy w mediach społecznościowych. Sami leśnicy zauważają, że nie ma w tym nic śmiesznego.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski
==================================
mail od Pani:
Bardzo dobry sposób pozyskiwania opału zwłaszcza dla schorowanych emerytek. Już widzę, jak 70 -letnie damy zawijają kiece, zakładają gumofilce i uzbrojone w siekiery udają się rączym truchtem do lasu, żeby sobie uzbierać opał na zimę.
Kiedy tych kurwów i złodziei sprawiedliwość dopadnie?
Polska Spółka Gazownictwa w środę poinformowała, że na razie wstrzymuje zawieranie nowych umów na realizację przyłączy gazowych. Zainteresowanie przyłączeniem do sieci jest tak duże, że pieniądze na ten cel, jakie spółka miała na lata 2022-2023, już się wyczerpały. Co teraz? PSG deklaruje, że “pracuje nad rozwiązaniami”.
“Duże zainteresowanie przyłączeniem do sieci gazowej spowodowało, że środki inwestycyjne spółki na lata 2022-2023 zostały w pełni zarezerwowane na realizację zawartych już umów przyłączeniowych i PSG nie posiada aktualnie źródeł finansowania dla kolejnych inwestycji przyłączeniowych” — przyznaje spółka w komunikacie przesłanym redakcji Money.pl.