Wątroba – a Ostropest plamisty.

Święta tuż, tuż i nawet niebiosa podarowały nam tej zimy dar, nie tylko w formie śniegu, który bywa ostatnio deficytowy, ale również otrzymaliśmy cenny czas w postaci kolejnej w tym roku, długiej świątecznej przerwy. Tak więc, będziemy świętować dłużej, a może nawet głębiej …zatapiając się w ciszę i spokój grudniowych dni, wolnych od codziennych wyścigów.

Będzie to też czas swawoli, bo i gwiazdka z jej darami pod choinką, i piękna tradycyjna wigilia z licznymi daniami, a przede wszystkim ciepłe spotkania rodzinne, niezastąpiona moc opłatka… a później, niepowtarzalna pasterka.

A co na to wszystko nasza wątroba? Czy poradzi sobie z wytężoną pracą, z tym alertem, który sprawi, że w środku nocy, bo wtedy pracuje najintensywniej, będzie miała do rozłożenia nie tylko ponadwymiarową dawkę tłuszczów, przemieszanych ze słodyczami, błonnikiem i czym tam jeszcze stół zastawiony… ale również z natężeniem „nocnych rozmów rodaków”!

Czy da radę?

Wątroba jest jednym z najważniejszych naszych organów. To ona musi przefiltrować bogatą w składniki odżywcze krew, która z narządów trawiennych, żyłą wrotną spływa do niej. A właśnie tam następuje z pozoru prosty podział, na co to: niezbędne, potrzebne i… niechciane. A w ramach świątecznych swawoli wpadną tam niebywałe rarytasy.

Pracy z tym, co nie miara, bo dzisiejsza żywność coraz bardziej odchodzi standardami i normami od tego, co kiedyś a fizjologia człowieka takich zmian jeszcze nie dokonała. Klasycznym przykładem zmian są przetwory mięsne. Kiedyś, z jednego kilograma surowca uzyskiwało się około osiemdziesięciu dekagramów produktu, używając do tego dwóch, trzech dodatków. Taki produkt był nie tylko smaczny i zdrowy, ale przede wszystkim odporny na „ząb czasu.” Dobrze przyrządzona kiełbasa, szynka itd. potrafiły wietrzyć się na strychu kilka dni nabierając przy tym jeszcze większych walorów…

Dzisiaj, przemysł mięsny oferuje nam niestety zdecydowanie lepszy wynik wagowy. Z kilograma surowca możemy osiągnąć dwukrotnie wyższą masę! Jak to się dzieje skoro nawet król Salomon nie potrafił nalać z pustego?

Otóż obecnie panująca nam chemia, podobnie jak statystyka, potrafią dokonać jeszcze większych „cudów” niż podwójne rozmnożenie. Takie na przykład nafaszerowane paszami GMO mięso z uboju, już na pierwszym etapie zyskuje na masie do 40% wagi w procesie nastrzykiwania. To właśnie wtedy wprowadzane są igłami związki fosforu, których zadaniem jest sprawienie, aby mięsko ładniej wyglądało i z sinego koloru lekko się zaczerwieniło. Potem oczywiście łatwiej się obrabia w procesach kulinarnych, w garnkach i na patelniach. Po takiej szprycy jest przede wszystkim chrupkie, miękkie i może sobie dłużej poleżeć tu i tam… ale nie dłużej niż dwa dni – oczywiście w lodówce! Później jak u filozofów: wszystko…płynie!

To tylko pierwszy z całego procesu manewr, który sprawia, że również do naszych ciał wprowadzone są związki fosforu, które z natury są antagonistami… cennego dla nas wapnia. Aby nie były samotne, /w świąteczny czas samotność nie jest wskazana/, wtórują im kwasy ortofosforowe ze świecących, dwulitrowych napojów, koniecznie gazowanych. Jedne i drugie stały się już „świecka tradycją” na stołach.

I stąd te ogromne kłopoty, zarówno ze słabością kości, jak również falą próchnicy a czasami zanikiem zębów u najmłodszych, którzy z zapałem sięgają po te uzależniające produkty, pomimo tego, iż wątroba dzieci osiąga swoją „pełną moc działania” dopiero około 10 roku życia!!! I bardzo często zdarza się, że my dorośli zapominamy o tym i paradoksalnie w ramach pochwały maltretujemy te niedojrzałe organizmy czym popadnie!

Okazuje się, że gdyby nie kwas ortofosforowy, nikt nie przełknąłby przesłodzonego napoju z racji niebywałych ilości cukru w tych napojach. A cukier jest jak narkotyk… uzależnia! Kto zaś wątpi w moc fosforanów niech włoży na kilka godzin do szklanki takiego napoju, mleczny ząb swoich pociech…zniknie bez śladu!

I z tym, muszą poradzić sobie cztery płaty naszej wątroby. Ograniczę się dzisiaj tylko do wątroby, pomijając „patologię cukrowego zabójcy” w postaci cywilizacyjnej choroby, czyli cukrzycy.

Związki fosforu, konserwanty, to tylko część przeciwników wątroby. Kolejnym z nich jest… alkohol. Jest on rozkładany w wątrobie w pierwszej kolejności, co może być dowodem na jego toksyczność. Umowna granica spożycia alkoholu wynosi ok. 1 gram na kilogram masy ciała dla mężczyzny i nieco mniej dla kobiety. Różnica ta spowodowana jest nie tylko mniejszą wagą wątroby u kobiet, ale również innymi funkcjami – związanymi np. z macierzyństwem. Jedną z nich jest krwiotwórcza funkcja wątroby w procesie rozwojowym płodu. Wtedy też jakakolwiek ilość alkoholu nie powinna być obecna w organizmach przyszłych matek.

Nadmierne i długotrwałe spożywanie alkoholu powoduje odkładanie się w komórkach wątroby tłuszczu. Następstwem tego jest powiększenie się tego organu /stłuszczenie/ oraz zmiana konsystencji na bardziej miękką. Taki stan sprawia, że zmieniają się również jej zdolności i traci ona swoje funkcje, zatruwając organizm niewydalonymi substancjami.

Stłuszczenie wątroby nie jest tylko i wyłącznie spowodowane nadużywaniem alkoholu. Często jego powodem jest zatrucie chemikaliami, lekami, następstwem zapaleń wirusowych i złych, jednostronnych diet np. monodiety węglowodanowej.

Kolejnym wrogiem wątroby są toksyny przemysłowe. Ogromny rozwój cywilizacyjny w tym dominacja chemii, sprawiły, że i w naszych domach zagościły nowe, lekkie, materiały budowlane, wykończeniowe, opakunkowe. Na podłogach pojawiły się płytki PCV, potem panele, kasetony itd. W kuchniach naczynia z tworzyw sztucznych z obecnością bisfenoli typu A i B. Wszystko to obciąża wątrobę w jej codziennej pracy. Ta niekorzystna dla zdrowia zamiana wyparła z kuchni szklane butelki, słoje i gliniane pojemniki eliminując jednocześnie obecny w nich krzem – pierwiastek życia.

Przybył też groźny w swoim działaniu glin / aluminium/. Bo nie ma już pudełeczka, które nie jest zamykane aluminiową folią, nie ma już zbyt dużo czekolad i słodyczy, które nie są zawinięte w aluminiową folię. Nawet popularne chipsy są opakowane tym materiałem. Aluminium nie jest rozkładane przez wątrobę jest odkładane w tkankach miękkich /m innymi w mózgu/. Jest niezwykle groźną neurotoksyną, co oznacza, że w każdej ilości a więc w małej również, działa na naszą niekorzyść. W mózgu na przykład potrafi zniszczyć osłonkę imielinową neuronów.

W tej niekorzystnej zamianie dostaliśmy wspomniane bisfenole, które po dostaniu się do organizmów zmieniają się w ksenoestrogeny a te, potrafią nieźle zamieszać w gospodarce hormonalnej! Dostaliśmy również chlorek winylu i czterochlorek węgla oraz …kadm, na który wątroba jest szczególnie uczulona. No i jest jeszcze glifosat, o którym coraz więcej się mówi, tym bardziej, że świat powoli budzi się z jego „dobroczynnego działania”.

Ale nie tylko chemia nieorganiczna potrafi zniszczyć wątrobę. Spośród darów Natury śmiertelnym zagrożeniem dla wątroby są trujące grzyby. Spośród nich najgroźniejsze są muchomory: sromotnikowe, jadowite i wiosenne. Nawet, jeśli grzyby są gotowane, to wysoka temperatura nie jest w stanie ich zneutralizować, ponieważ są to substancje, które ani nie rozpuszczają się w wodzie, ani też nie zmieniają swojej struktury pod wpływem wysokiej temperatury, co mogłoby sprawiać nadzieje na zmniejszenie ich toksyczności!

Amanityna – trucizna zawarta w sromotnikach i innych grzybach zabija lub kaleczy, co roku setki grzybiarzy i nieświadomych zagrożenia ludzi. Odtrutką na nią jest inny dar Natury, czyli sylibinina – jedna z substancji czynnych ostropestu plamistego.

Sam ostropest przeżywa obecnie renesans, podobnie, jak przytulia, dziurawiec i wiele innych ziół, ponieważ potrafią pomóc tam, gdzie wspomniana chemia zaszkodziła a potem nie znalazła jeszcze rozwiązania lub nie chce go zdradzić!

Ostropest plamisty jest ciekawą i piękną rośliną. Zewnętrznie, przypomina nam popularne osty, gdyby nie jego grube, mięsiste liście, dodatkowo nakropione „marmurkowatymi” plamami. Jest rośliną jednoroczną, lubiącą słoneczne stanowisko i zasobną w próchnicę, przepuszczalną glebę. W takich warunkach potrafi wystrzelić wysoko do pasa człowieka. Kiedy jednak trafi na gleby ubogie, skróci łodygę do kilku centymetrów, aby tylko wydać nasiona i zapewnić przedłużenie gatunku.

Z kilku nasion, które kiedyś dostałem od kolegi, wyhodowałem całkiem pokaźny zagonek w moim ziołowym ogródku. Bardzo podoba mi się strategia ostropestu, najpierw, zajmuje terytorium dolnymi rozłożonymi liśćmi, aby nie dopuścić konkurencji a sobie zagwarantować zasilanie. Te grube liście chronią też glebę przed wysychaniem a same są wspaniałym ekranem, który w zależności od pory dnia i potrzeb rośliny, albo ją rozgrzewa albo też chłodzi oraz gwarantuje podstawowe procesy wymiany gazowej. Swój największy cel i skarb, czyli nasiona, chroni ostrymi kolcami, którymi odpiera wrogów. Kto chce je dostać, musi założyć grube, budowlane rękawice. Kto chciałby dobrać się do nasion gołymi rękoma lub też rękawiczkami ogrodowymi niech się wstrzyma …zaboli.

Szkoda, że nasi „umiłowani przywódcy” nie dbają o nas, swoich poddanych w ten sposób, A przecież i kolce i zasobną w kosztowności ziemię mają!!! Ech….szkoda!

O wiele prościej przyjąć taktykę naszych dziadków i pozwolić zakwitnąć, a potem przekwitnąć roślinie i dopiero wtedy, kiedy sama gotowa jest na lotniczą przygodę rozsiewania nasion – wtedy zadziałać. Działanie to jest proste, trzeba rozłożyć suchą już kolczastą otulinę kwiatu i wybrać stamtąd „latawce” podobne do tych z mniszka. Na końcu aparatów lotnych znajdują się cenne nasiona, a w nich…. same skarby!

Wspomniana sylimaryna to flawonolignan w skład, którego wchodzą trzy podstawowe substancje: sylibina, sylidiamina /sylidonina/, sylikrystyna, oraz kilka innych. Oprócz nich znajdziemy cenną kwercetynę, tyraminę, histaminę, kwasy organiczne, witaminy C i K, sole mineralne, oraz kilka innych towarzyszących związków.

Sylimarynę stosuje się w leczeniu wątroby zwłaszcza w jej wirusowym zapaleniu. Pomocniczo jest stosowana przy rekonwalescencji tego organu po przebytej żółtaczce. Również przy wspomnianych zatruciach różnych pochodzeń, ale też przy marskości i stanach zapalnych wątroby spowodowanymi np. toksycznymi środkami…ochrony roślin!

Sylimaryna ma również bardzo korzystny wpływ na inny nasz organ o charakterze miąższowym. Dobrze wpływa na nerki, które podobnie jak wątroba biorą czynny udział w usuwaniu z organizmu toksyn. Wyciągi z nasion ostropestu stosuje się również przy krwawieniach zewnętrznych i wewnętrznych. Ciekawe jest to, że polskie normy dotyczące dawkowania sylimaryny są o wiele niższe niż np. te przyjęte przez WHO! Aby skutecznie wesprzeć wątrobę trzeba zażywać specyfik ok. trzech miesięcy, zakładając, że w jednej tabletce znajduje się ok. 70 mg sylimaryny. Tymczasem WHO zaleca przyjmowanie na poziomie pomiędzy 200 a 400 mg na dobę. Nie jest to jedyny przypadek, kiedy i sugestie i często też normy są zaniżane, tak, jakby komuś zależało abyśmy utracili radość życia.

Domowe pozyskiwanie nasion ostropestu jest uciążliwe, ale możliwe i wymaga cierpliwości oraz doświadczenia. W gałęzi przemysłu farmaceutycznego wysuszone kwiaty ostropestu młóci się i oddziela od aparatów lotnych a proces ten wymaga odpowiednich maszyn. My zaś, możemy zasadzić sobie ostropest i pozwolić mu pozostać z nami, w dogodnych dla niego lokalizacjach. Nie będzie wymagał od nas żadnej pomocy, bo to roślina odporna i jeśli nie uprawiamy jej w celach produkcyjnych poradzi sobie wspaniale, przyozdabiając ogrody swoim niepowtarzalnym kształtem i kolorami. Lubią ją pszczoły i zbierają z niej nektar i jasnofioletowy pyłek.

A my, możemy dodać jej dolne liście do wiosennych sałatek a przez cały rok dodawać zmielone owoce /nasiona/ do kefirów, jogurtów, popularnych owocowych koktajli i zup. Kto chciałby profilaktycznie używać ostropestu plamistego dla ochrony swojej wątroby może dodatkowo zrobić odwar z tej cennej rośliny. Jak wszystkie twarde części roślin również i te nasiona, musimy zalać ciepłą wodą i doprowadzić do wrzenia na wolnym ogniu przez 3-4 minuty. Dopiero wtedy, nasiona oddadzą nam swoje skarby! Można też pozostawić nasiona do macerowania na co najmniej 10 godzin. Uzyskamy wtedy napój o ciekawym smaku, ale o ograniczonym składzie. Zimna woda nie jest najlepszym rozpuszczalnikiem, ale z drugiej strony chroni te substancje, które giną podczas gotowania. Pozostaje nam zatem, naprzemienne korzystanie z tych rozwiązań.

Kto nie ma czasu na domowe zabawy nad kuchnią może zakupić w aptece cały szereg wspomnianych gotowych produktów zazwyczaj w tabletkach, w których sylimaryna jest podstawową substancją czynną na schorzenia wątroby.

Musimy dbać i chronić nasze wątroby i nerki, bo to one rozkładają i wydalają to, co nie może zostać w organizmie. W dużej mierze źródłem tych zanieczyszczeń są produkty dostępne na marketowych półkach. A te, nie powinny być zjadane ani codziennie, ani też w większych ilościach. Warto zadbać o swoją wątrobę, bo pracuje dla nas pół nocy, aby posprzątać bałagan w naszym krwioobiegu, kiedy nie możemy oprzeć się ani pokusie, ani reklamie, ani też najprzyjemniejszym chwilom rodzinnych biesiad.

Wtedy, gdy za oknem pada prawdziwy śnieg a w kominku buszuje ogień, wtedy też warto sięgnąć po słownik tłumaczący łacińskie terminy. Pod hasłem: sylibum marianum odczytamy – ostropest plamisty, albo też, przekaz głębszy, głęboko opiekuńczy i matczyny, który tłumaczy w pięknej legendzie, że te białe marmurkowe, plamy na liściach ostropestu, są kroplami mleka, które spadało przy karmieniu Tego, który narodził się w tą piękną świąteczną noc!

Ktoś o nas jednak dba!

https://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=24472&Itemid=53