O pokoju duszy i o szczęściu serca umierającego sobie, aby żyło jedynie w Bogu. Ks. Wawrzyniec Scupoli (15). Amen.

O pokoju duszy i o szczęściu serca umierającego sobie, aby żyło jedynie w Bogu. Amen. Ks. Wawrzyniec Scupoli (15)

DODATEK

O pokoju duszy i o szczęściu serca umierającego sobie, aby żyło jedynie w Bogu.

ROZDZIAŁ I. Jakiej natury jest serce ludzkie, i o sposobie nim zarządzania

Bóg nie na inny koniec stworzył serce ludzkie, jak tylko aby Go kochało, i od Niego kochane było. Wyborność więc końca, na który jest stworzone wyrazić mu powinna uwagę, iż jest największym i najszlachetniejszym dziełem rak boskich.

Że jedynie od jego rządu zawisło życie, albo śmierć duchowa.

Nauka tego rzędu dla niego nie może być trudna, gdyż jest to charakter jego wszystko czynić przez miłość, a nic nie czynić przez moc.

Czuwać powinniśmy słodko i bez gwałtu nad poruszeniami naszymi, przez które działamy i wszystko czynimy.

Widzieć skąd one pochodzą i dokąd zmierzają.

Czyli te poruszenia pochodzą z serca, które jest źródłem miłości Boskiej, czyli z ducha, który jest źródłem próżności ludzkiej.

Zaraz poznasz, iż to jest serce które cię do czynienia dobrych spraw nawodzi z powodu miłości, gdy cokolwiek czynisz dla Boga, zdaje ci się niczym, i czyniąc co tylko w mocy twojej jest, wstydzisz się, że tak mało czynisz.

Sądzić znowu powinieneś iż to jest duch niemy, wzbudzony przez interesy ludzkie, gdy dobre twoje sprawy, zamiast cnót słodkich, pokornych, spokojnych wprowadzają cię w fum omamień próżnej chwały, nadymającej cię przesądem żeś wiele zrobił, chociażeś nic dobrego nie uczynił.

Wojna ludzka o której mówi Job, zasadza się na tych czuwaniach które nad nami samymi ustawicznie i bezprzestannie wykonywać mamy.

Nie mają one być nam przykre i nas kłócące, owszem przeciwnie, cel ich pryncypalny jest przynosić pokój duszy, uspokoić i ułożyć poruszenia, gdy będzie niespokojna i w sprawach swoich turbowana, mieszana, albo w modlitwach napastowana. Gdyż być wyperswadowanym potrzeba, że w stanie jakiegokolwiek wzburzenia nie można modlić się dobrze, aż póki Dusza do swojego pokoju nie będzie powrócona.

Wiedz o tym, że w tym punkcie potrzeba ci pociągów słodkości i tymi tylko możesz ją z obłąkania nawrócić, poddać jej pierwotną spokojność.

ROZDZIAŁ II. O usilności, której dusza używać powinna do nabycia doskonałej spokojności

Ta ostrożność słodka i spokojnie łagodna, a nade wszystko stateczna względem serca naszego, bez przykrości nas przyprowadzi do wielkich rzeczy nie tylko ona, nas nauczy modlić się i czynić słodko i łatwo, ale i cierpieć bez zmarszczenia, bez doznania co, ludzi wszystkich uwodzi, to jest wzgardy i niesprawiedliwości.

Nie tak to ma się rozumieć, ażeby dla nabycia wewnętrznego pokoju, nie trzeba prac wielu podjąć i żebyśmy przez niedoświadczenie mieli często przegrać, z tymi potężniejszymi nad nas wewnętrznymi nieprzyjaciołami naszymi pasując się; nie, nie, ale bądźmy pewni, że bylebyśmy się z nimi chcieli potykać, nie będzie nam zbywać tam na posiłkach, ani na pociesze w tej wojnie; owszem że nieprzyjaciele nasi osłabną, moc ich rozproszy się, i panowanie nad namiętnościami naszymi górę wziąwszy ustanowi się; i że na koniec przywróciwszy duszy ten drogi spoczynek, który być powinien jej błogosławieństwem w tym życiu.

Jeżeli się trafi, że poruszenie trudne jest do przełamania, albo utrapienie bardzo ciężkie do znoszenia przez nas samych, spieszmy na modlitwę, na niej trwajmy i kórzmy się. Jezus Chrystus trzy razy modlił się w Ogrodzie Oliwnym, aby nas nauczył, że modlitwa jest lekarstwem i pociechą dusz wszystkich strapionych.

Prośmy statecznie aż póki nie uczujemy wewnętrzność naszą podległą, wolę ułożoną do Boskiej, i że już dusza nasza do pierwotnej spokojności wróciła.

Nie turbujmy duszy naszej przez nagłość w sprawach wewnętrznych gdy będziemy zatrudnieni robotą czy ducha czy ciała, pracujmy z lekka i z ułożeniem, bez przepisywania czasu do dokończenia, ani się śpieszmy rychlej widzieć koniec.

Mieć tylko powinniśmy tę najpryncypialniejszą intencję, karmić w nas ustawicznie pamięć na Boga; z pokorą i spokojnością, nie dbając na nic, tylko usiłując podobać się Jemu.

Jeżeli co do tej intencji przymieszamy, dusza nasza zaraz turbować się i niespokojną będzie, będziemy upadać często, a przykrości w powstaniu z upadków naszych, dowiodą nam że wszystko złe nasze z tego wypływa, że chcemy wszystko robić podług naszego humoru, i naszej woli we wszystkim dopełniać. Co czyni, że gdy się co uda według naszej woli, jesteśmy nagrodzeni próżnymi upodobaniami, a gdy się nie uda, pełni jesteśmy nieukontentowania, pomieszania i niespokojności.

ROZDZIAŁ III. Że ta spokojność bardzo powoli i z wolna nabywać się zwykła

Wyrzuć z ducha twego to wszystko, co cię może podwyższać albo uniżać, mieszać albo spokoić: pracuj z lekka dla nabycia albo utrzymania jego spokojności; gdyż Jezus Chrystus powiedział: Błogosławieni spokojni. Naucz się ode Mnie, żem jest cichy i pokornego serca. Nie wątp iżby Bóg nie uwieńczył twej pracy, i żeby z duszy twej nie uczynił Sobie mieszkania rozkosznego, tego tylko chce po tobie, abyś ile razy cię poruszenia zmyślne i namiętności zakłócą, starał się ten dym rozproszyć, uśmierzyć, uspokoić tę burzę, i twoim sprawom pokój przywrócić.

Jako domu w jednym dniu wybudować nie można, podobnież nabyć tego wewnętrznego skarbu, w krótkim, czasie jest niepodobna.

Ale wydoskonalenie tego dzieła, dwóch osobliwie rzeczy istotnych potrzebuje – pierwszej: ażeby sam Bóg sobie stawiał mieszkanie wewnątrz w tobie o drugiej: aby ta budowa za fundament miała pokorę.

ROZDZIAŁ IV. Ażeby dojść do tego pokoju, dusza powinna wyzuć się ze wszystkich pociech

Droga prowadząca do tego pokoju, którego zakłócić nic zdolne nie jest, prawie jest nieznana na tym świecie. Gdyż tu uciemiężeń zwykło się chwytać jak światowi chwytają się rozkoszy; tu ubiegać się zwykło za wzgardą i poniżeniem, jak tamci za chwałą i honorami; równie pracuje się aby uniknąć od świata jak aby od niego unikano; równie opuścić ludzi, jak aby być opuszczonym od nich; właśnie tym sposobem jak czynią światowi: aby byli szukanymi, wziętymi i szanowanymi od wielkich osób na świecie.

Do pokoju zaś iść trzeba za pokorą we wszystkim i świętą chęcią, nie żądać abyś był znany, uważany, cieszony, ani poważany, tylko od samego Boga.

Dusza chrześcijańska tam uczy się zostawać sam na sam z Bogiem i tak się skleić z przytomnością Boga , iż jej ani przykrości, ani męki oderwać mogą, które cierpieć odważa się dla Chwały i Miłości Boga.

Tam się uczy, że cierpienie maże grzechy, że ucisk dobrze poniesiony, jest skarbem na wieczność, że cierpieć z Jezusem Chrystusem, być powinno wielkim umysłem duszy, chcącej się zbliżyć do chwalebnego z Nim stosunku i podobieństwa.

Tam się naucza, że kochać, siebie samego, czynić swoją wolą, za poruszeniami swych zmysłów, kontentować swe chuci i zgubić się, wszytko to jest jedno.

Iż nawet nie trzeba czynić tego dobrego, do którego nas wola nasza pociąga, bez poddania tego Woli Boga, w prostocie i upokorzeniu serca, końcem nie pełnić tylko co Majestat Jego rozkaże, bez najmniejszego w tym nas szukania,

Często unosimy się do czynienia dobrze, przez fałszywe światła, albo przez gorliwość zbyteczną, mamy w nas częstokroć fałszywych Proroków, co pod kształtem owiec, tają drapieżnych wilków.

Ale dusza pozna ich z owoców gdy obaczy się i doznawać będzie pomieszaną, niespokojną i zakłóconą, czucia pokory zrujnowane, skupienie swoje rozsypane i że postrada pokój i swoją spokojność, i że pozna jak w momencie zgubiła, czego długim czasem i wielką pracą nabywała.

Upada się wprawdzie na tej drodze czasem, ale się korzy za swe przewinienia, tedy pokora nas podnosi i wprowadza nas w przedsięwzięcie czuwania nad nami ostrożniejszego i usilniejszego na potem.

Być może, że Bóg dozwala upadków naszych, dla upokorzenia wyniosłości naszej, którą miłość własna przed nami ukrywa.

I dusza niekiedy czuć może pociągi do grzechów, ale się mieszać nie powinna z tego; ale unieść powinna słodko bez zakłócenia i wrócić do pierwotnej spokojności, bez ubytku tak ze strony radości, jak strony smutku.

Na koniec tylko nam jedno uczynić pozostaje, to jest strzec duszy naszej spokojnie, aby była piękną i czystą przed Bogiem, a my Go w nas najdziemy i przez doświadczenie uznamy: że Wola Jego Boska zawsze zmierza ku dobru, i pożytkowi Swego Stworzenia.

ROZDZIAŁ V. Że dusza zostawać powinna na samotności, aby Bóg swoje upodobanie w niej znalazł

Jeżeli przekonani jesteśmy o szacunku, który mieć dla duszy naszej winni jesteśmy, jako świątyni przeznaczonej na mieszkanie Boga, strzeżmyż się aby jej żadna rzecz światowa nie zaprzątała, miejmy nadzieję w Panu i oczekujmy przyjścia Jego do niej z największą ufnością; Wnijdzie On do niej, jeśli ją najdzie samą i samotną. Samą nie mającą innych myśli, jak tylko przyjęcia Jego. Samą nie szukającą innych pragnień, jak tylko przytomności Jego. Samą nie dążącą jak tylko do Jego miłości. Samą na koniec nie przyjmującą inszej woli, jak tylko upodobania Jego.

Nic nie czyńmy szczególniejszego z nas samych, abyśmy zasłużyli umieścić na mieszkanie Tego w nas, Którego wszystkie stworzenia ogarnąć nie mogą.

Idźmy krok w krok za tym, co nas prowadzi – nie zaczynajmy bez Dyrektora, ni pracy ni umartwień z naszego wyboru ku ofiarowaniu Bogu.

Dosyć abyśmy trzymali wewnętrzność naszą zawsze gotową i ułożoną cierpieć dla miłości Jego, co się Jemu podobać będzie i w Sposobie jakim upodoba się Jemu.

Ten, który czyni co chce, lepiej by zrobił, iżby nie czynił; aby nie przeszkadzał Majestatowi Boskiemu czynić w nim, co by chciał.

Wola nasza nie ma się nikomu obowiązywać, ale być zawsze wolna i od wszystkiego oderwana.

A że nie można czynić zawsze co się chce, bądź pewien i przekonany, że niczego pragnąć nie trzeba i albo jeżeli czego żądamy, aby tak się stało, iżby przeciwny wypadek naszego ducha spokojności nie mieszał, tak chciejmy właśnie jak gdybyśmy niczego nie pragnęli byli.

Pragnienia nasze są to łańcuchy, być nimi skrępowanym, jest być niewolnikiem, ale albo ich nie mieć, albo nie być nimi związanym, to jest być prawdziwie wolnym.

Bóg chce duszy naszej tak samotnej, nagiej i oderwanej, aby W niej dziwy czynił i ubłogosławił ją w tym jeszcze życiu. O! Święta Samotności. O! Szczęśliwa puszczo. O! Chwalebne oddalenie! gdzie dusza tak łatwo zyskać może pociechę Boga swego! Nie tylko tam biegnijmy, lecz nadto prośmy o skrzydła gołębicy do do lecenia tam i dostania się do świętego spoczynku, nie zatrzymujmy się na drodze, nie zastanawiajmy się przywitać kogo. Zostawmy umarłym aby grzebali umarłych, my śpieszmy do ziemi żyjących, nie jesteśmy wydziałem śmierci.

ROZDZIAŁ VI. Że trzeba używać wielkiej roztropności w miłości bliźniego, aby nie zmieszać pokoju swej duszy

Bóg nie zamieszka w duszy, iżby jej zapalić nie miał miłością Siebie i bliźniego, Jezus Chrystus to powiedział, co przyniósł ogień na Ziemię.

Miłość Boga nie ma ograniczenia, ale miłość bliźniego mieć powinna swój kres i swoją miarę. Nie można zbytkować w miłości Boga, ale można zbytek czynić w miłości bliźniego, i jeżeli W tej miłości nie będzie ostrożności, zgubić nas jest zdolna Możemy się zepsować myśląc że budujemy innych. Kochajmy bliźnich tak, aby dusza nasza uszkodzoną nie była. Tego najpewniejszy sposób jest: aby nie czynić z powodu samego dania innym przykładu i służenia im za model, z obawy, abyśmy myśląc ich zbawić nie zgubili się sami. Czyńmy wszystkie nasze sprawy w prostocie i pobożnie , bez innej intencji jak tylko podobania się Bogu. Gdy umieć będziemy upokarzać się i poznawać, co to są dobre nasze sprawy, cenić ich nie będziemy, ani wybadywać, za co nam to lub owo małą czyni korzyść, co by innym większe przyniosło pożytki. Nie trzeba nam być tak gorliwymi względem dusz innych, iżby nasza straciła swój pokój.

Będziemy mieli to gorące pragnienie oświecenia ich, gdy upodoba się Bogu w nas je wzbudzić; ale w tym czekać trzeba Boskiego dzieła, ani pomyśleć, iżbyśmy go nabyć mogli przez naszą troskliwość i zbyteczną gorliwość. Zachowajmy duszy naszej pokój i spoczynek świętej samotności, Bóg tego chce, aby ją przywiązał to siebie i z nią ściślej się złączył. Tak trzymajmy się wewnątrz nas, w oczekiwaniu przyjścia Pana Winnicy, aby nas pochwalił. Przyodzieje nas Bóg łaską Swoją, gdy nas obaczy nagich i wyzutych ze wszystkich starań i pragnień ziemskich. Pamiętać o nas będzie, gdy obaczy, żeśmy zapomnieli o sobie i pokój w nas królować będzie i Boska miłość Jego w nas działać będzie bez pomieszania i tumultu. Nada umiarkowaniem i wstrzemięźliwością wszystkie nasze poruszenia, i wszystko czynić będziemy w świętym spoczynku tego pokoju miłości, gdzie milczeć: jest mówić, wszystko czynić; nic nie czyniąc, jest być wolnym i giętkim na wszystkie czynności Boga, gdyż to Boska Dobroć Jego Wszystko czynić powinna w nas i z nami, niczego z naszej strony nie wyciągając, tylko abyśmy się zagłębiali w pokorze przed Nim, abyśmy Mu duszą naszą okazywali zawsze jednego tylko samego pragnienia, aby się w niej Jego Boskie upodobanie dopełniało w jak najdoskonalszym sposobie.

ROZDZIAŁ VII. Że Dusza być powinna ogołocona z własnej woli, prezentując się Bogu

Chodźcie do mnie wszyscy pracujący i uciśnieni, jeśli chcecie być pocieszeni, i wszyscy pragnący chodźcie do zdroju wód, jeśli chcecie być napojeni. Tak na nas woła Jezus Chrystus we dwóch miejscach Pisma Świętego. Idźmyż za tym głosem Boskim, ale bez gwałtu i nagłości, w pokoju i powolności, zdając się zupełnie z respektem i ufnością na miłościwą wszechmocność Jego nas powoływającą.

Czekajmy w duchu uspokojonym przyjścia Ducha dającego pokój nie myślimy tylko o rzeczach ściągających się do pragnienia Jego, do miłości i Chwały Jego, i bądźmy poddani i wierni, co czynić z nami upodoba Mu się.

Nie siłujmy serca naszego, z takowej obawy, bo gdyby się zatwardziło, nie byłoby już zdolne do przyjęcia świętego spoczynku, o który starać nam się koniecznie nakazano.

Nie uwodźmy się chucią, ani wiedzieć, ani mieć, ani czego pragnąć; początek i koniec, węzeł i klucz dzieła duchownego jest, nie zasadzać się na sobie samym , ani na tern co się wie , ani co się chce, ani co się ma, lecz trzymając się w stanie doskonałego wyrzeczenia się siebie, zostawić zawsze jak Magdalena u nóg Jezusa Chrystusa, bez zatrudnienia się sobą jak Marta.

Gdy szukać będziesz Boga przez światło rozumu, abyś w Nim odpoczywał, niech to będzie bez porównywania, bez kresu i granic; gdyż On jest nad wszystkie porównania, jest wszędzie nie dzielny na cząstki i wszytko ogarnia.

Pojmuj niezmierność bez określenia, jedną Całość nie objętą, Moc która wszytko uczyniła, i wszytko utrzymuje; i mów duszy twojej: że to to jest twój Bóg.

Wpatruj się w Niego i dziwuj się Mu bezprzestannie; On jest wszędzie, On jest w duszy twojej i z niej chce tobie rozkosz uczynić podług słowa Swego; i chociaż jej wcale nie potrzebuje, chce ją godną siebie uczynić.

Ale wyszukując te prawdy Boskie, za pomocą rozumu, zrób aby On uśpił uniesienia woli twojej w słodyczy i w spokojności.

Nie masz ani zaniedbywać, ani opisywać nabożeństwa twego, iżbyś się miał do nich obowiązywać, rozmyślać, albo czytać tyle razy, tyle czasu, albo tyle rozdziałów; ale serce twoje niech będzie gotowe cieszyć się z Panem, gdy Mu się udzielić raczy, nie frasując się bynajmniej, żeś nie zrobił albo nie zmówił tego wszystkiego, coś sobie postanowił uczynić, albo zmówić, odrzuć wszystkie skrupuły, ani względem tego myśli przypuszczaj; albowiem będąc jedynym końcem twoich wszystkich prac i ćwiczeń zmierzanie ku Bogu, gdyś ten koniec znalazł, wszystkie środki ustać powinny.

Bóg nas chce prowadzić, którą Mu się podoba drogą, i gdy wkładamy na nas obowiązki czynić albo mówić tę lub ową rzecz, którą ułożyliśmy sobie wykonać i gdy sobie właśnie czynimy potrzebę z tych wyimaginowanych obowiązków szukamy Boga uciekając przed Nim, chcemy Mu się podobać, bez pełnienia woli Jego, i stawiamy się w stanie, iż z nas nic uczynić może.

Jeżeli chcesz postępować szczęśliwie w tej drodze, i dojść bezpiecznie końca, do którego cię prowadzi, nie szukaj ani pragnij, tylko Boga, w którejkolwiek stronie lub miejscu znajdziesz Go i gdziekolwiek ci się okazuje, tam zostań, ani się indziej zapędzaj, aby cię nie pożegnał, używaj z Nim spoczynków świętych, i gdy się Majestat jego usunie, możesz twoje ćwiczenia ciągnąć i brać się do szukania Go, chcieć i pragnąć na nowo znaleźć Go, a wynalazłszy Go, wszystko rzucaj a Nim się ciesz.

Ta lekcja jest najważniejszego pożytku, i godna abyś ja pamiętał, doświadczał, gdyż wiele osób, nawet duchownych, widzieć można, iż się gubią w zmordowaniu i pracy koło swych ćwiczeń, bez pożytku i spokojności zyskania, bo im się zdaje zawsze, iż nic nie uczynili gdy nie dokonali przedsięwzięcia swojego, na którym sobie doskonałość założyli; takie życie jest życie ludzi najemnych, niewolników swej woli, którzy nigdy nie dojdą prawdziwego wewnętrznego pokoju, który jest miejscem Pana i świątynia mieszkania Jezusa Chrystusa.

ROZDZIAŁ VIII. O wierze, jaką mieć trzeba, Sakrament Ołtarza i jak mamy ofiarować się Bogu

Wiara nasza i miłość ku temu Najświętszemu Sakramentowi, nie powinny być w nas zawsze w jednym stanie, ale co dzień róść, umacniać się i coraz więcej, a więcej w naturę obracać nam się powinny.

Przystępujmyż do niego z przygotowaną wolą do wszelkiego gatunku cierpienia, dolegliwości, uciemiężenia, słabości, oschłości dla miłości Jego.

Nie prosimy aby się w nas przemienił, ale raczej aby nas przemienił w Siebie.

Nie rozprawiajmy Mu dużo, zadziwienie i pociecha niech duszę naszą napełnią i dopełnią wszystkich obrządków przytomności Jego; duch niechaj się dziwi niepojętej nigdy tajemnicy, a serce niech się rozwija z radości na widok tego Majestatu, pod drobnymi przypadłościami ukrytego.

Ani pragnijmy, aby nam się w innej postaci pokazał pomnąc iż powiedział: że błogosławieni są ci, co Go nie wiedzieli, a w Niego uwierzyli.

Nade wszystko być trzeba wiernym i statecznym w tych ćwiczeniach, i trwać w używaniu tych sposobów oczyszczania i uprostowania duszy naszej zawsze w spoczynku i słodkości.

Póki te doświadczenia nie nastaną, łaska w nich wytrwania nie opuści nas.

Nie podobna jest, aby dusza co zakosztowała tej spokojności duchowej, wrócić się mogła do sposobu żywota światowego, bo by ten zwrot jej był nie do zniesienia.

Książkę postaci papierowej można nabyć tutaj:

https://ksiegarnia-armoryka.pl/Utarczka_duchowa_Wawrzyniec_Scupoli.html

Ks. Wawrzyniec Scupoli

Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa, czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej (16)

Utarczka duchowa czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej. Przez Księdza Scupoli, Teatyna. Przełożył z francuskiego X. S. U. W. C. (Ks. Stanisław Ulanecki), Warszawa 1858.

ROZDZIAŁ IX. Że dusza nie powinna szukać spoczynku, ani pociechy, tylko jedynie w Bogu

Dusza, której się świat nie podoba, tylko jego prześladowania i wzgardy, która nie lubi ani pragnie dóbr, które dać jej on może, ani się lęka złego, które wyrządzić jej mocen, która od pierwszych jak od trucizny ucieka, za drugimi zaś jak za rozkoszami ubiega się, jest w stanie odbierać wielkie od Boga pociechy, byle tylko w nim samym miała ufność i najmniejszej rzeczy sobie nie przypisywała, ani siłom swoim. Śmiałość św. Piotra zaiste była wielka, gdy w głos powiedział: że chciał umierać z Jezusem Chrystusem; ta zdecydowana wola jego była na pozór bardzo dobra, lecz w rzeczy samej miała przywarę, nie inszą tylko że była wola jego własna i ta przywara była przyczyną upadku jego. Tak to jest wielka prawda, że nic nie możemy ani pomyśleć, ani uczynić co dobrego bez pomocy Wszechmocnego Boga.

Trzymajmy duszę naszą wolną od wszelkich pragnień, niech będą wszystkie i całe poddające się Jemu, uważne, co tylko On czyni i co myśli; nie dbając co czynić albo myśleć same będą, krom momentu działania, aby ich jakowe staranie nie dzieliło.

Z tym wszystkim atoli, nie zakazuje się nikomu, starać się o dobra i interesa czasowe, ale to z roztropnością i przejrzeniem, według stanu swojego nalegającej potrzeby. Te rzeczy wzięte i zważone jak być powinny są rządem Boga i nie przeszkadzają bynajmniej tajemnicy, wewnętrznemu pokojowi i doskonaleniu się w duchowości.

Nic nie masz tak chwalebnego i bardziej szacowniejszego dla naszej tu bytności, jak zawsze ofiarować duszę naszą Bogu, nagą i wyzutą z wszystkich chęci, żądz i pragnień, i zostawać w obliczu Majestatu Jego Boskiego, jak ubogi słaby i mdlejący, który nic nie ma i nic nie może uczynić ani nic żadnym sposobem zyskać.

Ta wolność ducha, bez wdawania się wewnątrz i zewnątrz nas, usiłując jedynie zawisnąć od Boga, istotna jest do doskonałości naszej.

To jest nie do pojęcia, co za staranie dobroć Boska mieć raczy o stworzeniu, które jest tak całkowicie i zupełnie Jego. Miło Mu jest użyczać serca Swego z poufałością. Dusza taka chce Mu się wynurzyć, a On jej trudności i wszelkie wątpliwości ułatwia, podnosi ją, gdy upadnie i odpuszcza jej winy, ile razy najdzie ją gotową i skłonną do żalu. Gdyż Bóg zawsze jest kapłan wieczny, jakążkolwiek dał moc św. Piotrowi i następcą jego – wiązania i rozwiązywania, z której sam nie ogołocił się, do tego punktu, że jeżeli spowiednik wzbrania się administrować święte sakramenta, tak często jakoby żądała dusza, Najwyższy Majestat przyjmuje ją i daruje jej przewinienia po tylekroć, ile razy przychodzi do Niego z zaufaniem, żalem i miłością.

Te są owoce tego świętego oderwania się i zatopienia w Bogu.

ROZDZIAŁ X. Że przygody i przeciwności kłócące nasz pokój wewnętrzny nie powinny nas zasmucać

Dopuści Bóg, że ta jasność wewnętrzna, ta samotność duszy, ten pokój, święty spoczynek serca, często będą pomieszane i przyćmione przez porażenia i dym wynoszący się miłości własnej i wrodzonych nam skłonności.

Ale jako dobroć Boska, dopuszcza tych rzeczy na nasze dobro większe, będzie się starała na tę oschłość serca naszego rozpostrzeć słodycz deszczu twoich darów i ten deszcz nie tylko ten proch uniży, ale go obróci, że będzie pomocnym do przyniesienia kwiatów i owoców, godnych kontentować Jego Boski Majestat.

To wzbudzenie i przewrócenie naszej spokojności i te rozruchy z przyczyny wzruszenia apetytów zmyślnych, są to potyczki, w których święci zyskali zwycięstwa, którymi wysłużyli sobie wieńce i korony.

Gdy w te słabości wpadniesz, w te niesmaki, kłopoty, wzburzenia i oschłości ducha, mów do Boga sercem kochającym i upokorzonym: Panie! Jam jest stworzenie, które twoje ręce utworzyły i niewolnik, któregoś krwią twoją odkupił, tak mną rozporządzaj, jako zupełnie twoim i nie czyniącym nic, tylko dla Ciebie, przeto pozwól mi zaufać w Tobie! Błogosławiona dusza, która będzie umiała tak ofiarować się Bogu w czasie utrapienia.

I chociażbyś nie mógł od razu stosować pomieszanej woli twojej do Boskiej, nie powinieneś się tym smucić. Ten jest krzyż twój, ten to każe ci dźwigać i iść za sobą; czyliż go On nie dźwigał, aby cię jak go masz dźwigać masz nauczył? Uczyń uwagę nad Jego potyczką w Ogrodzie Oliwnym, na opieranie się człowieczeństwa Jego, które w słabościach przysiliło go do tego wyrazu: Mój Ojcze! Jeśli podobna jest, abym nie pił kielicha tego, i toż na moc duszy jego, która wynosząc się nad słabość ciała, przynagliła Go do dodania w głębokiej pokorze: Ale niech się nie moja ale Twoja wola stanie.

Przez wrodzoną słabość będziesz uciekał i chronił się wszystkich przykrości i ucisków, gdy przyjdą na cię, zmarszczysz się i chciałbyś, aby się oddaliły od ciebie; ale trwaj w pokorze na modlitwie, aż póki mieć nie będziesz innej woli, innego pragnienia, krom tego tylko, aby się w tobie dopełniła wola Boga.

Usiłuj jak tylko możesz, aby mieszkanie serca twego, było jedynie mieszkaniem Boga, aby w nim nie postała nigdy żółć, ani gorycz, ani przeciwność dobrowolna jakażkolwiek; nie zastanawiaj nigdy oczu twoich ani myśli nad złymi sprawami i postępowaniami innych, i bez zwracania tam uwagi, idź słodko drogą twoją i tylko sam myśl o sobie, unikaj tego co cię zrazić może. Ta jest wielka sztuka, ażeby stać się całkiem dla Boga, mijać wszystko i nie zastanawiać się nad niczym.

ROZDZIAŁ XI. O sztukach i postępach których czart zażywa dla zwichrzenia pokoju dusz naszych i jak się strzec ich powinniśmy

Nieprzyjaciel ten zbawienia ludzkiego usadza się najwięcej by wyprowadzić nas ze stanu pokory i chrześcijańskiej prostoty.

Dowodzi zaś tego, nabijając nam głowę abyśmy coś o sobie więcej rozumieli, jako to o naszej pilności, przymiotach, talentach, industrii, dowcipie, i abyśmy się z tego nad innych wynosili, a za tym innymi gardzili, pod pozorem ich defektów i mniejszości od nas w tej mierze.

Wślizga on się i wkrada w dusze nasze przez którykolwiek z tych sposobów, ale brama którą on kusi się wejść najpospoliciej do nas, są to wrota próżności i szacunku nas samych.

Sekret uniknienia tych sideł jest zawsze trzymać się w pokorze, ani jej kiedy odstąpić, zawsze się korzyć i uniżać; jeżeli z tego stanu pokory wyjdziemy, zaiste temu potężnemu nieprzyjacielowi nie obronimy się, jak tylko uwiedzie i zyska wolą naszą którymkolwiek z tych sposobów, królować będzie nad nami po tyrańsku ze wszystkim oraz niecnotami.

Nie dosyć jest czuwać nad sobą, trzeba nadto jeszcze modlić się, gdyż powiedziano: Czuwaj i módl się. Pokój duszy jest to skarb, którego tylko straże upilnować mogą.

Nie cierpmy, ażeby duch nasz miał się kłopocić, mięszać i być niespokojnym dla czegokolwiek. Dusza pokorna i spokojna czyni wszystko z łatwością, trudności nie ostoją się przed nią, czyni zawsze dobrze i stale; dusza zaś niespokojna i zmącona czyni mało dobrego i cokolwiek czyni, czyni niedoskonale, morduje się łatwo, cierpi ustawicznie, a cierpienia jej nie idą jej na profit, ani żadną korzyść.

Rozróżniaj myśli, w których żeś się zagłębiać albo które odpędzać powinien, przez zaufanie albo nieufność w Bogu i miłosierdziu dobroczynnym Jego; jeżeli te odpowiadają ci pomyślnie, tedy coraz więcej a więcej pomnażaj to miłosne zaufanie, przyjmuj je jak posłów z nieba, i nimi się bawić i delektować nie zaniedbuj; wypędzać zaś i odrzucać winien jesteś, jak poduszczenia czartowskie, że wszystkie co ci poddawać będą zaufanie w miłosierdziu nieskończonym.

Kusiciel dusz pobożnych lekkie przekroczenia wystawia im za wielkie zbrodnie, jakimi nie są, nabija im w głowę, że nie dopełniają powinności swoich, że się nie spowiadają jak należy rzetelnie, że komunikują ozięble, że ich modlitwy mają wiele niedoskonałości i tak pracuje przez wszystkie skrupuły, by utrzymywać je zawszeć w zamęcie, niespokojne i niecierpliwe, przywodząc je ażeby porzuciły wszystkie swoje pobożne ćwiczenia jako im bezpożyteczne i na które Bóg względu nie ma i zapomina o nich zupełnie. Nad które perswazje nic kłamliwszego nie masz. Pozytki, które wyciągają się z roztargnienia, oschłości wewnętrznych i popełnianych błędów w nabożeństwie są nieprzeliczone, byleby dusza słuchała i pojmowała, czego Bóg po niej wyciąga w tym stanie, to jest, aby była cierpliwa i zostawała niewzruszona w swoich czynnościach.

Modlitwa i postępowanie w sprawach duszy ogołoconej ze smaku w tym co czyni, jest ukontentowaniem Boga, które w stworzeniu swoim znajduje, twierdzi św. Grzegorz Wielki, a nade wszystko krom tego, że chociaż oziębła, nieczuła i oddalona od smaku w tym co czyni, przecież ona trwa w tym sposobie z odwagą i wspaniałym sercem, cierpliwość jej wstawia się za nią i więcej daleko pożytkuje w swej sprawie przed Bogiem, niż przez modlitwy, w których gust swój znajduje. Ten sam święty mówi: że ta noc wewnętrzna, w której znajduje się, gdy się modli, jest światłem jaśniejącym w obliczu Boga, i że z nas nie możemy nic zdolniejszego uczynić do ściągnienia Go ku nam; i owszem, że Go to przymusza do dania nam łask nowych.

Nie porzucaj więc nigdy dobrej sprawy dla niesmaku, jakikolwiek w niej czujesz jeżeli nie chcesz iść za diabłem i naucz się z czytania następnego rozdziału wielkich pożytków, które wyciągać możesz z pokornego wytrwania, w ćwiczeniach pobożnych w czasie największych i najprzykrzejszych ci oschłości.

ROZDZIAŁ XII. Że dusza nie ma się smucić z powodu pokus wewnętrznych

Dobra wypływające z naszych oschłości i błędów w naszych ćwiczeniach zaiste są nieprzerachowane, ale z tych pożytkować nie możemy, tylko przez pokorę i cierpliwość; ach! Gdybyśmy tego sekretu doszli, wiele byśmy sobie złych godzin i chwil nieprzyjemnych oszczędzili.

Niestety! Jak się krzywdzimy biorąc za znaki niełaski Boga dla nas te najdroższe świadectwa Jego boskiej dla nas miłości, myśląc sobie, że nas z gniewu karze, gdy dobroć Jego nam łaski świadczy.

Czyż nie poznajesz? Czyż nie widzisz, że te uczucia przykrości, które sprawują wewnętrzne oschłości, nie pochodzą jak tylko z pragnienia podobania się Bogu naszemu zapalonego i gorącego w rzeczach tyczących służby Jego? Albowiem nic co nas trapi, to nie ogołocenie tego czucia? I że te oziębłości i nienawiści nas uciążające w głowę nam wbijają, że mu się nie podobamy tak właśnie jak nam samym. Nie, nie bądź pewien, owszem, najpewniejsze, że to są skutki dobrej sprawy, to się nie przytrafia tylko chcącym Bogu służyć poczciwie i wiernie i pragnącym być całkiem oddalonym, nie tylko od tego co Boga obraża, ale i od tego co Mu się podobać może.

Przeciwnie czyż nie widzimy? Że grzesznicy i podług świata żyjący, cale się na takie pokusy nie żalą, ani na nie utyskiwać zwykli.

Jest to lekarstwo nie łechcące smaku naszego, i na które nasz żołądek obrusza się; lecz to czyni nam zaprawdę wiele do zadziwienia dobrego, mimo postrzeżenia naszego. Niech będzie najstraszniejsza pokusa i na sam widok nas najwięcej przerażająca i nas gorsząca, im więcej nas trapić będzie tym więcej nas upokarzać będzie, a zatym więcej nam przyniesie pożytku. To jest, czego dusza nie zna i nie pojmuje, dlatego nie chce iść drogą, na której nie widzi i nie czuje tylko co jej nie podoba się i co jej gust truje.

Tak to jest: krótko mówiąc, że dusza nie chce być bez ukontentowania i pociechy, i że wszystko to co nie ma przymilenia i słodyczy, uchodzi z jej zdaniu za pracę bezskuteczną i bezpożyteczną.

ROZDZIAŁ XIII. Że Bóg na nasze dobro te pokusy zsyła

Jesteśmy z przyrodzenia hardzi, wiele o sobie trzymający i przyjaciele naszego zdania: stąd wypada że się we wszystkim chełpimy, i że rozumiemy o sobie daleko więcej, niż w samej rzeczy warci jesteśmy.

Ale ta wyniosłość tak jest nieprzyjazna duchowemu postępowi, że nie trzeba jej samej, dość jest na jej dymie, aby ozionęła cokolwiek, iżby zagrodziła drogę do dojścia prawdziwej doskonałości.

Jest to złe, którego my nie widzimy, ale Bóg znający je dobrze, nas kochający, zawsze nam je wskazuje i nas w nim oświeca, abyśmy wybrnęli z tego omamienia miłości własnej i powrócili do uznania nas samych. Czyliż tego nie dał dowodu na swoim Apostole św. Piotrze, gdy dopuścił aby się Go zaparł, a on nie chciał poznać się czym był, ażeby wszedł w poznanie siebie czym był rzetelnie, celem izby go wyzuł z tej najszkodliwszej mu presumpcji i mocnego o sobie mniemania. Nie także uczynił ze św. Pawłem? Gdy końcem aby go zachował od tego dla dusz zaraźliwego powietrza, i od nieszczęść, które przynieść mu mogły wysokie objawienia z Nieba mu dane, chciał go, mówię, mieć poddanym w pokusie upokarzającej, która codziennie dawała mu uczuć słabość natury.

Dziwujmy się dobroci i mądrości Boga, który czyni przeciwko nam nami samymi i czyni nam dobrze mimo czucia naszego, owszem jeszcze, gdy myślimy że nam źle czyni.

Imaginujemy sobie, że te oschłości serca przypadają nam, żeśmy niedoskonali i nieczuli na rzeczy Boskie, owszem rozumiemy, że nie masz duszy bardziej roztargnionej i opuszczonej od nas, że Bóg nie ma gorszych od nas służących, i że myśli głowę naszą zaprzątające są to myśli hultai odrzuconych.

Dzieje się więc przez to lekarstwo z nieba zesłane, że ten wysoko trzymający o sobie, zaczyna wierzyć, iż jest gorszy od wszystkich, i że nie jest wart nazwiska chrześcijanina.

Byłżeby on kiedy spadł z tego wygórowania myśli, do którego nas podnosi hardość wrodzona? Byłżeby on kiedy uzdrowiony z tego nadęcia pychy? Ten dym próżny wyniosłości byłżeby mu z głowy wyszedł i z serca bez tego lekarstwa?

Nie sama pokora jest korzyścią, którą zyskujemy z pokus, uciemiężeń i frasunków wewnętrznych, co duszę naszą w oschłość wprawiają i wszystko to rugują co nabożeństwo ma czułego w sobie, gdyż stan takowy sili nas powrócić się do Boga i uciekać od wszystkiego co Mu się nie podoba i do ćwiczenia w cnotach przymuszona z większą niż przedtem usilnością. Te uciski służą nam za czyściec, bo oczyszczając nas, gotują nam korony, gdy się podnoszą sercem upokorzonym z cierpliwością.

Dusza przekonana o tym co się tu mówi, myśleć powinna i wielce uważać, skąd pochodzi takowa strata pokoju, i skąd idzie że gubi smak w nabożeństwie, i że się znajduje w duchowych kuszeniach. Czy można przypisać je prześladowaniu czarta, co na nią zesłane jest z ręki Boga, i wnosić sobie dowody miłości Jego, jakoby ze znaków gniewu Jego.

Gdy tedy wpadnie w stan takowy, upokarzać się powinna przed Bogiem, i ten niesmak i wszystkie oschłości znosić statecznie i cierpliwie, stosować się do woli Boga i starać się trwać w uspokojeniu, przez to samo pokorne zdanie się na Boga w tym wszystkim co z rąk Jego pochodzi, ponieważ to jest ręka Ojca, który jest w niebiesiech.

Zamiast upaść na sercu przez smutek i dolegliwość, powinna na nowo Bogu dzięki oddawać i trwać w spokojności, i w zupełnym zdaniu się na wolę i rozrządzenia Boga.

ROZDZIAŁ XIV. Co trzeba czynić aby się w tych przygodach nie martwić

Gdy ci się trafi zgrzeszyć uczynkiem albo słowami, i gdy przez jaki przypadek w złość wpadniesz i próżna jaka ciekawość oderwie cię od ćwiczeń twoich, i jakowa nieumiarkowana uniesie cię pociecha i podejrzenie złe o bliźnim twym zajmie cię, albo czyli przez jakikolwiek inny sposób upadniesz i częstokroć bądź w tęż samą winę, nawet w tę, której wystrzegać się postanowiłeś, nie powinieneś się smucić, ani w duchu sobie rozbierać co minęło, abyś się martwił i frasował, imaginując sobie, że się w tym nigdy nie poprawisz, że nie czynisz coś czynić powinien w ćwiczeniach, których gdybyś dopełniał, nie upadałbyś tak często w ten lub ów występek; gdyż to jest zatrwożenie ducha, i strata czasu, którego unikać powinieneś.

Ani powinieneś zastanawiać się nad wyszczególnianiem okoliczności czasu twojego upadku, czy był długi czy krótki, czy w nim było zupełne zezwolenie, albo nie, gdyż to nie zda się tylko na większe zakłócenie ducha twojego przed i po spowiednikach twoich, jak gdybyś nie powiedział co trzeba było powiedzieć, i w sposobie w jakim trzeba było powiedzieć.

Nie miałbyś takowych niespokojności, gdybyś poznawał wrodzoną twoją słabość i gdybyś wiedział sposób postępowania sobie z Bogiem po upadku. Nie przez utyskiwania i serca stracenie, które cię pogrąża bardziej, ale przez pokorne słodkie i miłosne nawrócenie się do ojcowskiej Boga dobroci, powinieneś się uciekać do Niego, co rozumieć trzeba nie tylko o lekkich wykroczeniach ale i o najcięższych grzechach, nie tylko o tych, w które się wpada przez niedbalstwo i oziębłość, ale i o tych, w które się lgnie złośliwie.

To jest, czego bardzo wielu nie zna. Albowiem zamiast ćwiczenia się w tej wielkiej nauce ufności synowskiej w dobroci i miłosierdziu Boga, oni gryzą się, smucą się, ani myśleć o czym dobrym mogą i wiodą żywot nędzny i mdły, że niebaczni, uprzedzenie swoje przenosili nad zbawienną i prawdziwą naukę.

ROZDZIAŁ XV. Że Dusza powinna uspokoić się bez zwłoki i tracenia czasu, za każdą niespokojnością ile razy na nią napadnie

Niechże to odtąd będzie twoim prawidłem, ile razy trafi ci się w grzech jaki upaść, w wielki czy mały, chociażbyś go na dzień i tysiąc razy dobrowolnie popełnił, natychmiast jak się tylko w nim spostrzeżesz, coś to uczynił, czyń uwagę nad twoją słabością, ucieknij się do Boga w pokorze, i mów Mu z miłym, słodkim i serdecznym zaufaniem: – Widziałeś, o mój Boże, com uczynił, co mogę i co jestem, z grzechu rodzic się może tylko grzech; użyczyłeś mi łaski żalu, żebrzę więc Dobroci Twojej, abyś mi z darowaniem grzechu dał łaskę nie obrażać Cię więcej. Skończywszy to pobożne westchnienie, nie traw czasu na kłopoczących uwagach, czy ci Pan winę darował, albo nie, rób spokojnie co do ciebie należy, bez przypominania sobie co się stało, z tą samą ufnością i ducha spokojnością jak wprzódy, ilekolwiek byś razy upadł, gdyby i sto razy, toż samo czynić powinieneś po ostatnim upadku, coś czynił po pierwszym: bo krom tego, że to jest zawsze uciekać się do Boga, który jak najlepszy ojciec gotów nas jest zawsze przyjąć gdy wracamy się do Niego, nie trawimy czasu na kłopotaniu się i gryzieniu, mieszających ducha, który przez to staje się niezdolnym wnijść w uspokojenie i wierność powinną.

Chciałbym aby dusze niespokojne, frasujące się i z przyczyny swych upadków tracące serce, starały się zrozumieć ten sekret duchowny, przez co zaraz by poznały, jak ten stan jest różny od wewnętrznie pokornego i spokojnego, gdzie króluje pokora i pokój i jakiej szkody jest im strata czasu, które im te kłopoty i niespokojności przynoszą.

MODLITWA DO JEZUSA CHRYSTUSA. Na uproszenie pokoju wewnętrznego duszy

Monarcho pokoju, prawdziwy Salomonie, Królu Słodyczy równie jak Chwały, Aniele Przymierza i Rady, Wszechmocny Pośredniku, Sędzio jedyny rozróżnień, które od początku wieków grzechy niegodne między Ciebie i ludzi wprowadziły; Boże Pokoju i Boże Zastępów, do Nóg Twych upadam z jak najuniżeńszym respektem, a oraz i służebnym, aby upodobało się Majestatowi Twemu wyrzec do mnie słowo łaskawe, co by było słowem Pokoju.

Proszę Cię o tę łaskę dla mnie i dla wszystkich ludzi, o ten Pokój tak nader upragniony, użycz mi tego słodkiego spoczynku, który jest metą i najwyższym dobrem Duszy mojej, zgromadź wszystko władną Powagą Twoją mocy Duszy mojej roztargnionej i poniżonej od tylu nieprzyjaciół, aby nie lgnęła do innych rzeczy jak tylko do Ciebie. Uśmierz zamieszanie jej starań, umiarkuj jej frasunki i nie dopuszczaj aby była ciekawą badać i wiedzieć życie innych, co jest pierwszą okazją do niespokojności.

Twoje Słowo, Prawda najwyższa, zapewniło mnie, że nie wzgardzisz prośbą moją. Miłosierdzie Twoje i Sprawiedliwość mają wpływ do zniesienia wojny między namiętnościami i sercem moim, nie mniej jak między Tobą a mną. Panowanie Twoje lepiej utrzymuje się w obfitości milczenia i spoczynku, niż w tumulcie i rozróżnieniach. I Królestwo Twoje które nie jest łupem zwycięstw, ale prawem natury istotnie, i za granice ma porządnie sadzone oliwki, nie szuka tylko ludzi spokojnych, zamiast co inni chlubią się być otoczonymi laurami i palmami.

I tak nie nazywasz się Stworzycielem, Książęciem i Dawcą wszystkiego, jako Pokoju; i Święci Aniołowie usiłujący pełnić wolę Twoją, Pokój zwiastowali i ogłosili od pierwszego momentu Narodzenia twego, raczej niż zwycięstwo i ułożyli pienie, przewyższające bez porównania wszystkie pieśni chwalebnych triumfów.

Spraw, o! Mój Panie! Przez te wszystkie uwagi, aby wpłynęła we mnie ta Rzeka pokoju i ten Spław ukontentowania. Daj mi to błogosławieństwo, które jest zadatkiem miłości Twojej i którego prócz Ciebie nikt dać nie może. A żeś nam opuszczając ziemię zostawił Pokój w oczekiwaniu Ducha Św. Jakoby na zadatek chwały, którąś nam szedł w Niebie gotować, nie odmawiaj napełnić nim serce próżne, które przemaga otworzyć się na przyjcie go. Mam te ufność w Najwyższej Twojej Dobroci, że mi tej łaski nie zaprzeczysz, i że wołania moje zobowiążą Cię do rzucenia oka na garstkę prochu, co odważą się wzywać pomocy Twojej, i że nie dopuścisz abym był odtąd z liczby bezbożnych i występnych, którzy nie mogą znaleźć drogi Pokoju, i którym cieszyć się im nie dozwolisz, póki nie zwyciężą swoich namiętności i nie pokonają wszystkich złych swoich nałogów. Amen.

=================================

Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa, czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej

Utarczka duchowa czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej. Przez Księdza Scupoli, Teatyna. Przełożył z francuskiego X. S. U. W. C. (Ks. Stanisław Ulanecki), Warszawa 1858.

Książkę postaci papierowej można nabyć tutaj:

https://ksiegarnia-armoryka.pl/Utarczka_duchowa_Wawrzyniec_Scupoli.html

Co się tyczy tych plugawych myśli, co mimo woli naszej snują się w wyobraźni. Ks. Wawrzyniec Scupoli [13]

Co się tyczy tych plugawych myśli, co mimo woli naszej snują się w wyobraźni…

Ks. Wawrzyniec Scupoli [13]

ROZDZIAŁ LIX. O słodyczach i oschłościach w ćwiczeniach duchowych

Słodycze w ćwiczeniach duchowych pochodzić mogą, albo z zarozumiałej natury naszej, albo z poduszczeń szatana, albo wreszcie z łaski Boga. Źródło zaś skąd pochodzi ta słodycz poznać łatwo można ze skutków, jakie rodzi w duszy. Jeśli bowiem ta słodycz w nabożeństwie nie sprawia w nas żadnej poprawy, lękać się potrzeba, aby nie pochodziła z poduszczeń szatańskich, albo z zepsutej natury naszej, zwłaszcza, jeżeli w tym mamy wiele upodobania, jeżeli onego nazbyt szukamy, jeżeli to jest nam powodem do lepszego rozumienia o sobie. Skoro zatem uczujesz synu w sercu twoim pełność radości i upojenia duchowego, nie trać czasu na badanie skąd pochodzi ta błogość, ale strzeż się pilnie abyś na takową nic nie rachował, na niej wcale nie polegał, ani wreszcie abyś miał mieć lepsze rozumienie i upodobanie w sobie; przeciwnie, miej przed oczyma swe nicestwo, miej w nienawiści samego siebie, zrywaj coraz bardziej te węzły, które by mogły przywiązywać cię do jakiego stworzonego przedmiotu, choćby ten był nawet duchowym; Boga jedynie we wszystkim szukaj i Jemu wyłącznie staraj się podobać. Tym bowiem postępując sposobem, błogość i słodycz w duszy choćby nawet ze złego i zepsutego wychodzić miała źródła, zmieni wnet swą naturę i stanie się wyłącznie skutkiem łaski Boga.

Oschłość ducha płynie także z trzech powyżej wskazanych źródeł: 1) z poduszczeń szatana, który wszystkie swe natęża siły, aby ostudził w nas ducha pobożności, sprowadził z drogi do doskonałości wiodącej, a uwikłał w zwodnicze przyjemnostki świata; 2) z zepsutej natury naszej, która wiedzie do wielu błędów i zdrożności, czyni oziębłymi, leniwymi w służbie Bożej, i serce bardzo przykleja do dóbr ziemskich; 3) pochodzi wreszcie ta oschłość z łaski, jakiej nam Duch Przenajświętszy udziela, już dla oderwania serca naszego od tego wszystkiego, co nie jest od Boga i nie prowadzi do Boga, już dla przekonania nas, że wszystko cokolwiek w nas jest dobrem, płynie jedynie od Boga, już dlatego, abyśmy dary niebios coraz więcej szanować usiłowali, abyśmy ścisłej zjednoczyli się z Bogiem, wyrzekając się dla Boga nawet duchowych rozkoszy, z bojaźni, abyśmy do nich nazbyt nie przywiązywali serca, które całkowicie ma być dla Boga; już wreszcie dlatego, że Bóg podoba sobie, gdy nas widzi, mimo oschłość serca, mężnie wrogi zwalczających, i z Jego korzystających łaski.

Skoro zatem uczujesz w sobie synu, niesmak i oschłość w ćwiczeniach duchownych, wnijdź zaraz w tajnie serca twego, przeniknij i zbadaj, czy jaki upadek nie spowodował takowego stanu duszy, i poprawiaj się z niego co prędzej, nie dla odzyskania tej słodyczy, która często w gorycz się zamienia, ale raczej dlatego, abyś wyrzucił, wykorzenił z serca twego to wszystko, cokolwiek może nie podobać się Bogu. Jeżeli zaś mimo dokładnego sumienia swego zbadania, nie dostrzeżesz z swej strony winy tej oschłości, nie myśl już, ani pragnij słodyczy, ale usiłuj nabyć prawdziwego ducha nabożeństwa, które polega na zgadzaniu się we wszystkim z wolą Boga. Nie opuszczaj bynajmniej twych ćwiczeń duchowych, lecz chociażby najbardziej bezpożytecznymi, niemiłymi się wydawały, postanów i wykonywaj je ochotnie, statecznie; spełniaj bez wzdrygnienia ten kielich goryczy, który Ojciec niebiański własną tobie podaje ręką.

A jeżeli obok oschłości, która umysł twój zdrętwia i niesmakowitymi czyni rzeczy duchowe, uczujesz jeszcze umysł tak ściśniony widokiem trudności, tak zamroczony, otaczającymi go zewsząd ciemnościami, iż nie będziesz wiedział co przedsięwziąć, jak sobie poradzić, nie zrażaj się, pozostań na tym krzyżu, nie zstępuj z niego, nie szukaj ulgi, jaką ludzie, świat lub stworzenia wbrew woli Bożej przynieść by ci mogli. Ukryj ten ścisk duszy, nie uskarżaj się przed nikim, przedstaw go jedynie ojcu twej duszy, któremu wszystko co jest w sercu odkrywać winieneś, nie dla pozyskania ulgi, ale raczej dla nabycia mocy abyś mógł znieść tłoczące cię utrapienie z całymzastosowaniem się do woli Boskiej. Nie miej w podobnym wypadku zwyczaju, abyś Komunie, modły, lub inne duchowe ćwiczenia odprawował, w zamiarze uwolnienia się od takowego krzyża: byłoby to niecierpliwością, niedoskonałością; błagaj raczej Pana, o dodanie ci męstwa, abyś wzorem Jezusa i dla chwały Boga, wytrwał w ogniu doświadczenia chociażby do śmierci.

Jeśli rozstrojenie umysłu, nie dozwala ci synu, rozmyślać i modlić się jak zwykle, rozmyślaj przynajmniej i módl się jak możesz; gdy nie jesteś zdolnym zebrać uwagi, przynajmniej tę niemożność zastępuj westchnieniami, pragnieniami woli; do rozmyślania w duchu, dodaj modlitwę ustną, zwracaj się w takowej już do Pana, już do własnej duszy. Ten środek zrodzi w tobie cudowne skutki i będzie silnym pokrzepieniem we wszystkich ciężkościach i uciskach ducha. W podobnych zdarzeniach możesz tak synu, mówić z Psalmistą: Czemu smutna jesteś duszo moja, i czemu mnie trwożysz? Miej nadzieję w Bogu, Jemu jeszcze wyznawać będę, bo On jest Zbawcą i Bogiem moim (Ps. XLII, 5.). Czemuś Panie odstąpił mnie daleko? Czemu opuszczasz mnie w potrzebach i ucisku? (Ps. IX, 22.) Nie opuszczaj mnie Panie do końca (Ps. CXVIII, 8.).

Wspomnij synu, na przestrogę, jaką Bóg udzielił Sarze Tobiasza żonie, w ucisku i utrapieniu będącej, i powtarzaj nie tylko usty, ale i sercem jej słowa: Każdy kto Ciebie chwali Panie, wie, że jeżeli żywot jego będzie w doświadczeniu, zostanie za to ukoronowanym; a jeśliby był w utrapieniu, wybawion będzie; a jeśliby był w karaniu, ku miłosierdziu Twemu wolno mu przyjść będzie. Nie kochasz się bowiem w zatraceniu naszym, po gromach i burzy pogodę dajesz, a po płaczu i żałobie pocieszenie wlewasz. Niechajże imię Twoje, Boże Izraela, na wieki będzie ubłogosławione (Tob. III, 21-23.).

Wystaw także sobie synu, Zbawcę naszego, jak w Ogrójcu i na Kalwarii był opuszczony nawet od Ojca, chociaż jest Jego Synem najmilszym, jedynym; dźwigaj łącznie z Nim krzyż i z całego serca powtarzaj: Nie moja, ale Twoja Ojcze, niech się spełni wola (Łk. XXII, 42.). Tym sposobem ćwiczenia cierpliwości z pokorną jednocząc modlitwą, staniesz się Bogu dobrowolną miłą ofiarą, nabędziesz prawdziwej pobożności. Prawdziwa bowiem pobożność i nabożeństwo na tym zależy, abyśmy chętnie i statecznie dźwigali krzyż za Chrystusom, wszędzie, dokądkolwiek nas wzywać będzie; abyśmy miłowali Boga, dlatego że jest godzien wszelakiej miłości; abyśmy wreszcie ilekroć potrzeba wymaga, Boga dla Boga opuścili.

Gdyby większa część ludzi, podług tego cośmy dopiero powiedzieli, podług utrapień i cierpliwego ich znoszenia, nie zaś podług słodyczy doznawanych w ćwiczeniach duchowych, postęp w doskonałości duchowej mierzyli, nigdy by się tak nie łudzili jak teraz się mamią i oszukują, idąc za swym własnym, ale błędnym światłem, słuchając poduszczeń szatańskich; nigdy by nie przyszli do takiej niewdzięczności, do szemrania przeciw Panu, do narzekania bezzasadnego na łaskę, którą Bóg im daje gdy doświadcza ich cierpliwości; przeciwnie usiłowaliby w takich przykrych razach, służyć jak najwierniej Panu, przekonani, że cokolwiek Bóg zsyła lub dopuszcza, wszystko to jest ku Jego chwale i dla naszego dobra.

Wielkie to jest także złudzenie, iż niektóre osoby, a zwłaszcza niewiasty, wprawdzie brzydzą się grzechem i wszystkie natężają siły na unikanie okazji grzechowej, kiedy się zdarzy, że duch nieczysty trapi ich myślami sprośnymi i plugawymi, a nawet niekiedy widziadłami straszliwymi, wtenczas się okropnie trwożą, upadają na duchu, mniemają, iż Bóg już je opuścił: nie chcą pojąć i uwierzyć, aby Duch Przenajświętszy miał jeszcze przebywać w duszy, po której wyobraźni snują się tak obrzydłe widma. Wpadają w głęboki smutek, przychodzą prawie do rozpaczy; tak dalece, że już na wpół naciskiem pokusy zwyciężeni, już zamyślać poczynają wrócić do Egiptu, to jest do niewoli złych skłonności, których jarzmo strząsnąwszy z siebie, już się ich pozbyli. O niebaczni, iż dostrzec nie mogą znakomitej łaski, jaką im Bóg udziela, gdy dopuszcza na nich pokusy i doświadczenia! W tym dopuszczeniu Bóg zamierza, aby się nie zapominali, aby ściśnieni pokusą poznali swą słabość, nędzę, aby z całą ufnością uciekali się do Pana. Wielka to zatem jest niewdzięczność smucić się i narzekać na rzecz, za którą tysiące podzięk nieskończonej dobroci Boga składać winni. W podobnych przeto przypadkach, zastanów się naprzód synu, nad przewrotnymi skłonnościami naszej zepsutej natury; Bóg albowiem, który wie co jest nam najbardziej pożytecznego, pragnie, abyśmy poznali dobrze samych siebie, że sami z siebie jedynie tylko skłonni jesteśmy do grzechu; że bez Jego przytrzymującej nas prawicy, wpadlibyśmy wnajczarniejsze bezprawia. Następnie, wzbudź w sobie synu, ufność w miłosierdziu Boskim i bądź przekonanym, że skoro Bóg daje ci poznać niebezpieczeństwo, ma zamiar wydobyć cię z niego, i abyś się z Nim ściślej przez modlitwę zjednoczył. Nie tylko przeto nie narzekaj, ale oświadczaj się Panu z największą wdzięcznością.

Co się zaś tyczy tych plugawych myśli, co mimo woli naszej snują się w wyobraźni, niezawodną jest rzeczą, iż prędzej się ich pozbyć można, gdy w pokorze znosić będziemy tę przykrość, którą nam sprawiają, i gdy umysł nasz do innych zwracać będziemy przedmiotów, aniżeli, gdybyśmy niepokojeniem się i natężeniem umysłu, wybić je z wyobraźni usiłowali.

ROZDZIAŁ LX. O rachunku sumienia

Pod względem rachunku sumienia, na trzy rzeczy uwagę swą zwracać winieneś: 1) na zdrożności, jakie w ciągu dnia popełniłeś; 2) na okazje które do nich cię przywiodły; 3) na usposobienie i usiłowanie, jakieś przedsiębrał w zamiarze wykorzenienia z serca złych skłonności i nabycia cnót im przeciwnych.

Co do upadków w ciągu dnia popełnionych, zachowaj się synu podług tego, cośmy ci wskazali w rozdziale XXVI, w którym zawiera się to wszystko, co czynić winieneś, jeśli nieszczęściem w grzech upadniesz. Co się tyczy okazji, jakie cię do upadku przywiodły, usiłuj jak najpilniej, jak najmocniej onychże unikać. Na koniec, dla poprawy z upadków i nabycia cnót jakich ci niedostaje, uzbrój się w broń powyżej ci wskazaną, to jest: nic nie rachuj na siebie; nie miej żadnej w sobie ufności, ale całą ufność połóż w Bogu; módl się często i gorąco do Boga, a wreszcie obudzaj w sobie coraz nowe, coraz mocniejsze pragnienia, wyniszczenia wszelkiego zarodu złego, a przyozdobienia duszy w piękno cnoty.

Jeśli ci się udało odnieść jakie zwycięstwo nad sobą, albo wykonać jaki czyn dobry, niech cię to nie unosi, ani przywodzi do lepszego o sobie rozumienia. Radzimy ci nawet synu, abyś o tym jak najmniej myślał, z obawy, aby nie wcisnęło się do serca z tą myślą, jakie tajemne uczucie zarozumiałości i próżnej chwały. Wszystkie te sprawy zleć miłosierdziu Boskiemu, i o tym myśl tylko, abyś w przyszłości z większą dokładnością i gorliwością mógł wykonywać swe obowiązki. Nie zaniechaj podziękować Bogu w uniżeniu i pokorze, za wszelką możność i pomoc, jaką ci Pan udzielił do ich wykonania. Wyznaj, że On jest Twórcą wszelkiego dobra; złóż Mu szczególniej dzięki, że cię obronił w dniu tym od wielu widomych i niewidzialnych wrogów twej duszy, że ci natchnął wiele myśli dobrych, dostarczył sposobności do ćwiczenia się w cnocie, a wreszcie podziękuj za niezliczone inne jeszcze dobrodziejstwa, których nawet poznać nie umiesz.

Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa, czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej (13)

Utarczka duchowa czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej. Przez Księdza Scupoli, Teatyna. Przełożył z francuskiego X. S. U. W. C. (Ks. Stanisław Ulanecki), Warszawa 1858.

Książkę postaci papierowej można nabyć tutaj:

https://ksiegarnia-armoryka.pl/Utarczka_duchowa_Wawrzyniec_Scupoli.html

Jak się mamy gotować do Najświętszej Komunii, jak wzbudzać w sobie akt miłości Boskiej Ks. Scupoli. (12).

Jak się mamy gotować do Najświętszej Komunii, jak wzbudzać w sobie akt miłości Boskiej Ks. Wawrzyniec Scupoli. (12).

ROZDZIAŁ LII. O owocach czyli korzyściach, jakie odnosi dusza z rozmyślania krzyża, i naśladownictwa cnót bolejącego Jezusa

Obfite owoce, albo raczej nader wielkie pożytki odnieść możesz synu, z rozmyślań o Ukrzyżowanym. Naprzód, obrzydzisz sobie nie tylko wszystkie przeszłe grzechy, ale nadto pobudzisz się do mocnego postanowienia, zwalczyć wszystkie przewrotne w sobie skłonności, które przygwoździły Pana i Zbawcę twego do krzyża, a których jeszcze dostatecznie w sobie nie potłumiłeś. Po wtóre: Otrzymasz od Jezusa ukrzyżowanego przebaczenie win swoich i zbawienną nienawiść samego siebie, iżbyś więcej nie obrażał Pana, ale raczej kochał Go i służył Mu z całego serca z wdzięcznością, jako Temu, który z miłości ku tobie tyle mąk ponosił. Po trzecie: Zachęcisz się do pilnej nieodwłocznej pracy, nad wykorzenieniem z serca wszelkich zdrożności, choćby te najmniejszymi się wydawały. Po czwarte: Nabierzesz chęci do usilnego naśladowania Mistrza swego, który umarł nie tylko dla zgładzenia win twoich, ale jeszcze dla dania ci przykładu życia świętego i doskonałego.

Abyś mógł zebrać te wszystkie owoce, następujący może ci do tego posłużyć sposób rozmyślania. Przypuszczamy, iż z pomiędzy cnót Zbawiciela, masz zamiar szczególniej naśladować Jego cierpliwość, we wszystkich przydarzyć ci się mogących przykrościach; zbadaj wtenczas z pilną uwagą następujące punkty: 1) Co czyni dusza Pana Jezusa na krzyżu dla Boga. 2) Co Bóg czyni dla duszy Jezusa. 3) Co czyni dusza Jezusa dla siebie i swego ciała. 4) Co czyni Jezus dla nas. 5) Co wreszcie my czynimy dla Jezusa.

1) Uważ przede wszystkim synu, że dusza Jezusa zatopiona w Bóstwie, z podziwem rozważa tę nieskończoną, niepojętą Istotę Boga, przed którą wszystkie nawet najzacniejsze stworzenia są niczym; z zdumieniem rozważa ją w tym stanie, gdzie nic nie tracąc, nie naruszając wielkości i swej chwały istotnej, uniża się aż do cierpień i wszelkiego rodzaju naigrawań, pogardy ze strony niewiernego i niewdzięcznego ludu, i składa następnie hołdy, temu nieogarnionemu Bóstwa Majestatowi, składa nieskończone dzięki i poświęca się całkowicie na wszelką dlań posługę.

2) Uważ z drugiej strony, co czyni Bóg dla duszy Jezusa. Patrz, jak Bóg Przedwieczny chce, aby Syn Jego jedyny, ukochany, cierpiał z miłości ku nam, aby Go policzkowano, aby plwano na świętą twarz Jego, miotano nań tysiące bluźnierstw i potwarzy, aby biczami szarpano, rozrywano Jego ciało, cierniem koronowano, przygwożdżono do krzyża. Patrz, z jakim zadowoleniem spogląda Bóg na Jezusa, okrytego hańbą i uciśnionego boleściami w sprawie tak świętej, chwalebnej.

3) Wystaw sobie następnie duszę Jezusa i rozważaj, że ponieważ Ona poznaje, iż Bóg podoba sobie w Jej cierpieniach, miłość którą Ona ma ku Bogu, już to z powodu Jej nieopisanych doskonałości, już z powodu odebranych darów, sprawia, że się z wszelkim przygotowaniem i weselem poddaje zupełnie świętej Jego woli. Anioł nawet nie jest zdolny opisać, jak dusza Jezusa łaknie z upragnieniem krzyża. Zajmuje się wynajdywaniem coraz nowych sposobów cierpień, a nie znajdując takiego jakiego pragnie i szuka, oddaje się wreszcie całkowicie wraz z swym bezwinnym ciałem na łup, i srogość ludzi najokrutniejszych i samychże nawet szatanów.

4) Po tych uwagach, skieruj swe oczy ku słodkiemu Jezusowi, który w wysile największych boleści, zwraca się ku tobie, i w sposób najtkliwszy przemawiać do ciebie się zdaje: Przypatrz się ogromowi mych męczarni i z jakim je znoszę zadowoleniem, w tym jedynie celu, abyś się nauczył cierpliwości. Zaklinam cię synu, na wszystkie me poniesione utrapienia, przyjmij i nieś mężnie ten krzyż, który ci teraz przedstawiam, i wszystkie inne, jakie kiedykolwiek mnie się podoba zesłać na ciebie. Ustąp swej sławy dla potwarzy, a ciało swe wydaj na wściekłość prześladowców, jakich ja wybiorę dla twego doświadczenia; nie wchodź wcale w rozbiór, że to będą ludzie nikczemni i bez żadnych uczuć sprawiedliwości. O gdybyś wiedział, ile mnie zadowoli twoja cierpliwość! Ale czy możesz tego nie wiedzieć, patrząc na moje rany, które w tym jedynie zadać sobie dozwoliłem zamiarze, abyś ty za cenę krwi mojej, nabył cnót, którymi pragnę przyozdobić duszę twoją, która mi jest milsza nad me własne życie. Jeślić ja z miłości ku tobie, wydałem się na największe męczarnie i obelgi, jakżebyś ty dla ulżenia niewymownych boleści moich, miał usuwać się i nie chciał znieść tych lekkich utrapień i przeciwności? Jak to, nie będzieszże usiłował zagoić te rany, które mi zadaje niecierpliwość twoja, które mi są bardziej nieznośne, nad wszystkie inne rany ciała mego?

5) Zastanów się dobrze, kto jest ten, co w podobny do ciebie odzywa się sposób? To jest słodki Jezus, Król chwały, prawdziwy Bóg i człowiek prawdziwy. Ogrom Jego męczarni i upokorzeń, przewyższa surowość na najwystępniejszych zbrodniarzy wymierzoną. Podziwiaj jednak synu, że Jezus wpośród tego morza boleści cierpień, nie tylko nie upada na duchu, jest niewzruszonym, ale nawet jest pełnym wesela, jakby dzień Jego męki był dniem tryumfu! Pomyśl, że jak kilka kropli wody rzucone w wielkie ognia płomienie, nie gaszą go ale rozżarzają, tak wielkie cierpień boleści słodkiego Jezusa, nieogarnionej miłości lekkimi się wydają, powiększają Jego radość, rozżarzają pragnienie cierpień najsroższych.

Wspomnij wreszcie synu, że wszystko co Pan czyni, co cierpi, nie z potrzeby, z musu lub innego interesu działa, ale jedynie z najczystszej ku tobie miłości, abyś od Niego nauczył się cierpliwości. Staraj się przeto synu, pojąć, czego Pan po tobie domaga się, staraj się pojąć tę radość jaką przyniesiesz Panu, kiedy w cierpliwości ćwiczyć się będziesz. Obudź następnie w sobie płomienne pragnienie, nie tylko z cierpliwością, ale nawet z weselem i radością, dźwigać ten krzyż, pod którym dotąd jęczałeś i wszystkie inne chociażby te daleko cięższe były, abyś tym sposobem dokładniej mógł naśladować bolejącego Jezusa i stawał się coraz milszym w oczach Jego.

Wyobraź w myśli swojej wszystkie katusze, zniewagi, męki Jezusowe i zdumiony nad mężnym ich znoszeniem, zarumień się na widok twej nikczemnej słabości, pomyśl, że twe utrapienia ani porównać z tamtymi się nie dadzą, bądź pewnym, że twa cierpliwość nie jest nawet cieniem cierpliwości Jego. Niczego się wreszcie więcej nie lękaj, jak niechęci cierpieć dla naszego Zbawcy; i pierwszą myśl, jeśli ci kiedy przyjdzie w tym względzie, odrzucaj ją, jako podszept szatański.

Jezus na krzyżu, niech ci będzie synu, otwartą księgą duchowną, w której nieustannie czytać, uczyć się cnót najwznioślejszych winieneś. To jest księga, którą słusznie księgą żywota nazwać można, która jednocześnie swymi wyrazami oświeca rozum, a przykładami rozpłomienia wolę. Świat zarzucony jest niezliczonym mnóstwem ksiąg, gdybyśmy jednak wszystkie odczytać mogli, jeszcze byśmy nie nauczyli się tyle nienawidzieć grzechu i miłować cnoty, jak rozmyślając nad Bogiem ukrzyżowanym. Wiedz zatem synu, że ci co przepędzają godziny całe na rozmyślaniu Męki Pańskiej, na rozważaniu Jego cierpliwości, a w utrapieniach, jakie na nich spadają, tak są niecierpliwymi, jak gdyby nigdy nie widzieli krzyża: są podobni do owych lękliwych żołnierzy, którzy pod namiotami obozując, już sobie obiecują wygraną, zwycięstwo, lecz kiedy przyjdzie wystąpić naprzeciw nieprzyjacielowi: nie widząc go jeszcze, drżą z bojaźni i haniebnie tył mu podają. Jakże politowania godne są te dusze, co rozpamiętywają, podziwiają, rozpływają się nad cnotami Zbawcy naszego, a wnet zapominają o wszystkim i gdy się przedstawia sposobność jaka, żadnego z rozważanych cnót nie czynią dla siebie pożytku.

ROZDZIAŁ LIII. O Najświętszym Sakramencie

Staraliśmy się dotąd synu, przedstawić ci do walki oręże duchowe i nauczyć sposobu jak nimi masz władać, teraz pozostaje nam wskazać ci najdzielniejszy środek, jakim zwalczyć wrogów zbawienia i doskonałości chrześcijańskiej, niezawodnie nabyć podołasz; tym środkiem jest Najświętszy Sakrament. Przechodzi On w swej godności, w swej mocy wszystkie inne, jest przeto z pomiędzy wszystkich środków duchowych orężem najdzielniejszym, najstraszniejszym szatanom. Pierwsze cztery środki, o których dotąd mówiliśmy, całą moc swoją biorą z zasług Jezusa Chrystusa i z łaski jaką nam Jezus ceną krwi swojej nabył, ale ten ostatni przewyższa wszystkie, bo on samego Jezusa Chrystusa, Jego ciało, krew, duszę, Bóstwo w sobie zawiera. Bóg nam dał ten środek i oręż tak dzielny, abyśmy potęgą samegoż Jezusa Chrystusa wrogów naszych kruszyli, albowiem pożywając Jego ciało i krew Jego pijąc, zostajemy w Nim a On w nas. Ponieważ zaś dwojako możemy pożywać to Najświętsze Ciało i pić Krew najdroższą: rzeczywiście, raz na dzień, i duchownie w każdej dnia chwili, zachowaj przeto synu, te dwa tak święte, tak pożyteczne sposoby komunikowania; komunikuj duchownie synu, tak często jak tylko możesz, a rzeczywiście, czyli sakramentalnie przystępuj synu, za każdym razem, ilekroć na to otrzymasz pozwolenie ojca twej duszy, któremu kierunek sumienia zleciłeś.

ROZDZIAŁ LIV. O sposobie i pobudkach przystępowania do Najświętszej Komunii

Z różnych pobudek możemy przystępować do Najświętszej Komunii, abyśmy jednak zawsze odnieśli z niej pożytek duchowny, zastanów się synu, na co głównie zwracać winieneś uwagę, w trzech różnych chwilach: przed, w czasie samej – i po Komunii.

Przed Komunią z jakiejbądźkolwiek zbliżasz się do Stołu Pańskiego pobudki, winieneś przez Sakrament Pokuty oczyścić swą duszę, ilekroć razy czujesz się być winnym śmiertelnego grzechu. Następnie z całego serca i bezwzględnie, winieneś siebie całkowicie poświęcić Jezusowi Chrystusowi i oddać Mu twą duszę z wszystkimi jej władzami, albowiem Jezus całkowicie w tym Sakramencie się nam daje, swą Krew, swe Ciało, swe Bóstwo wraz z skarbem nieskończonych swych zasług; a ponieważ to, co my dajemy Jezusowi jest niczym, w porównaniu z tym co On nam daje, łączmy zatem nasze pragnienia, abyśmy to wszystko, co kiedykolwiek wszelkie stworzenie na niebie i ziemi Mu ofiarować mogło, Panu naszemu w ofierze najwdzięczniejszej składali.

Jeżeli pragniesz przystępować do Najświętszej Komunii, w zamiarze odniesienia jakiego zwycięstwa nad wrogami duszy, pokonania jakiej złej skłonności, już od wieczora dnia uprzedniego, albo ile możesz najprędzej zacznij rozmyślać, że Zbawca pragnie wnijść do twego serca przez Najświętszy Sakrament, aby się z tobą zjednoczył, dopomógł do pokonania skłonności nieporządnych. A to pragnienie Jezusowe jest tak wielkie, płomienne, iż przechodzi pojęcie człowiecze. Abyśmy jednak w części takowe wyobrazić sobie mogli, zastanówmy się nad dwiema rzeczami: naprzód, jak wielkie mądrość niestworzona ma upodobanie przemieszkiwać z nami i w nas, kiedy powiada: Rozkosze moje zostawać z synami człowieczymi (Przyp. VIII, 31.); kiedy woła: Synu! daj mi serce twoje (Przyp. XXIII, 26.). Po wtóre, jak ta mądrość, świątobliwość Boska, nienawidzi nieskończenie grzechu, z powodu, że on zrywa, niszczy tę jedność, skojarzenie jakie Bóg pragnie mieć z nami, że on jest wprost przeciwnym Jego Boskim doskonałościom. Bóg bowiem będąc dobrem najwyższym, światłem najczystszym, pięknem bez najmniejszej skazy, jakżeby mógł nie mieć w największej nienawiści grzechu, kiedy grzech jest złością, ciemnościami, obrzydliwością, zepsuciem? Bóg tak nienawidzi grzechu, iż wszystko co kiedykolwiek działał, bądź w starym, bądź w nowym przymierzu, wszystko, co Syn Boży cierpiał w ciągu śmiertelnego życia i w czasie męki, działał i cierpiał w zamiarze zniszczenia panowania grzechu. Najwięksi i najuczeńsi święci wyraźnie utrzymują, że Bóg zezwoliłby, aby Syn Jego jedyny i tak Mu miły, jeszcze tysiąc razy śmierć cierpiał, gdyby potrzeba było dla zgładzenia naszych win, nawet najmniejszych.

Poznawszy dobrze w tych dwóch uwagach choć niedokładnie, jak mocno Zbawca pragnie wnijść do naszego serca i wykorzenić z niego wspólnych i Jego i naszych wrogów, pragnijmy wzajem w podobnych co On zamiarach i pobudkach przyjmować Go do serca, z największym, z najgorętszym pożądaniem. Nadzieja przyjścia Jezusa do serca, wzmocni naszą odwagę, uzbroi do nowej utarczki, naprzeciw tej panującej skłonności, którą zwalczyć usiłujemy; zachęci do czynienia coraz nowych aktów cnoty, owej skłonności przeciwnej. Takowe rozmyślanie i pragnienie niech będzie twym szczególnym zajęciem synu, wieczorem w przeddzień Komunii, na zaraniu przed zbliżeniem się do Stołu Aniołów.

Kiedy już będziesz gotowym do przyjęcia Zbawcy, przedstaw sobie synu, w umyśle wszystkie usterki, od ostatniej popełnione Komunii, i dla wzbudzenia w sobie potrzebnego za nie żalu, wystaw sobie, żeś popełnił twe winy z tak zuchwałą śmiałością, jak gdyby Bóg nie umarł na krzyżu dla naszego zbawienia; napełnij potem wstydem i bojaźnią swą duszę, a widząc jak drobną, znikomą rozkosz, jak podłe zadowolenie twej zepsutej woli, przeniosłeś nad posłuszeństwo, któreś winien twemu Najwyższemu Panu, opłakiwać będziesz twe zaślepienie i brzydzić się twą niewdzięcznością. Lecz zastanawiając się potem, że mimo całej niewdzięczności i niewierności twojej, ten Bóg pełen miłosierdzia, daje nam siebie samego i wzywa nas, abyśmy Go przyjęli, pokwapisz się do Niego synu, z ufnością, otworzysz Mu twe serce, aby wszedł, zamieszkał w nim jako Pan i wnet zamkniesz zaraz to mieszkanko, gdzie Pan wejść raczył, z obawy, aby tam nie wcisnęła się myśl jaka nieczysta.

Kiedy już przyjmiesz w Komunii Pana, skupisz się w sobie samym; złożysz Mu Synu, hołdy czci i wielbienia i powiesz: O Boże! Ty widzisz, przenikasz wszystkie tajnie duszy mojej, poznajesz wszelkie złe skłonności, co mnie wiodą do grzechu; poznajesz jak ta skłonność np. niecierpliwości, szczególniej naciera na mnie, a ja z siebie nie mam wcale mocy, abym się jej oparł, do Ciebie przeto uciekam się Panie, Ty walcz za mnie, bo od Ciebie i z Tobą jedynie spodziewam się zwycięstwa. Następnie zwrócisz się synu do Ojca Przedwiecznego, ofiaruj Mu Jego własnego najmilszego Syna, którego dać ci raczył, którego w głębi serca posiadasz; ofiaruj Mu Go na podziękę za te dobrodziejstwa i błagaj przez Niego o pomoc, o możność pokonania siebie samego. Na koniec, uczyń mocne postanowienie mężnego walczenia przeciw wrogowi, który się tobie najbardziej naprzykrza, i miej nadzieję pokonania go, czyniąc bowiem to wszystko, co w mocy jest naszej, prędzej lub później nie omieszka Pan przybyć nam z pomocą.

ROZDZIAŁ LV. Jak się mamy gotować do Najświętszej Komunii, jak wzbudzać w sobie akt miłości Boskiej

Synu, jeżeli pragniesz aby Komunia święta zrodziła w tobie morze miłości Boskiej, wspomnij jak cię Bóg ukochał, już wieczorem w przeddzień Komunii, rozważ, że Pan którego majestatu i potęgi nie masz granic, nie przestał na tym, że cię stworzył na swój obraz, że posłał jedynego Syna swego na ziemię, aby znojem i ciągłymi trzydziestu trzech lat trudami, swoją śmiercią krzyżową, zarówno bolesną jak ohydną oczyścił twe winy; ale co więcej jeszcze, przedstawia ci tegoż Syna w Najświętszym Sakramencie, jako pokarm, jako ucieczkę we wszystkich twych potrzebach.

Przypatrz się synu, jak ta miłość jest wielką, jak w swoim rodzaju osobliwą.

1) Co do trwania i czasu, ta miłość Boska jest odwieczną, bez początku, bo jak Bóg jest odwiecznym, tak przed wszystkimi wieki umiłował każdego z ludzi, umiłował aż do zapragnienia, aby Syn Jego najmilszy, w sposób tak niezwykły za nas był wydany. Rozrzewniony tą myślą, odzywaj się do Pana: Zaledwie pojąć mogę, że stworzenie tak nikczemne jak ja jestem, tak umiłowałeś Panie, iż przed wszystkimi wieki nim zajmować się, o nim myśleć raczyłeś, tak dalece, żeś już wtenczas Syna swego jednorodzonego, Jego krew, Jego ciało za pokarm dać mi postanowił.

2) Wszelki zapał, zamiłowanie, jakie można mieć do jakiej rzeczy stworzonej, ma swe granice, na których się zatrzymuje, poza które dalej nie sięga; miłość jedynie Boga ku nam nie ma granic i miary, z tej bezmiernej miłości posyła nam swego Syna, we wszystkim sobie równego, jednejże natury, też same co On przymioty posiadającego. Miłość zatem Boska tak jest wielka, jak sam dar który nam jest dany, a dar tak wielki jak miłość; dar jest nieskończony, więc i miłość takoż jest nieskończoną, nad którą nic już więcej wymyśleć nie można.

3) Bóg nas ukochał nie z potrzeby, nie tłoczony musem, ale dobroć Jego niewymowna, do takiego obsypania nas dary, przywiodła.

4) Żadnej nie dokonaliśmy jeszcze sprawy, żadnej nie mieliśmy zasługi do tej miłości; jeżeli nas Bóg ukochał bez miary, wszystko winniśmy Jego miłosierdziu.

5) Miłość którą Bóg ma ku nam, jest najzupełniej czystą, nie masz w niej nawet cienia interesownej, światowej przychylności. Nie jesteśmy wcale potrzebnymi Bogu, nie przyczyniamy się do Jego szczęścia, bo On sam w sobie niezawiśle od nas posiada pierwoźródło wszelkiego szczęścia, wszelkiej chwały; jeśli cię synu, nieskończonymi obsypuje dary, nie ma On żadnej swojej, ale twoją korzyść, twój pożytek na celu.

To rozważywszy, mówić możesz: Któżby mógł mniemać Panie i Boże, że Ty nieskończenie potężny, mądry i wielki, raczysz kierować swe serce ku mnie stworzeniu tak nędznemu, tak podłemu? Coć się we mnie spodobać mogło o Boże, czego możesz spodziewać się po mnie, który prochem i nicestwem jestem? Miłość płomienna co Cię trawi Boże, ten ogień co mnie oświeca, wskazuje mi wyraźnie Twój jedyny zamiar od wszelkiego interesu wolny. Dając się samego, całego w tym Sakramencie miłości, nie pragniesz Panie czego innego, jak tylko, abyś mnie przeistoczył w siebie, abym ja w Tobie, a Ty Boże, żył we mnie; aby w tym cudownym tak ścisłym zespoleniu moje serce, z Twoim stanowiło jedno, abym ja me ziemskie, zamienił w duchowe, Twoje własne serce.

Potem synu, przejdziesz w uczucia podziwu i radości, na widok tych wszystkich znamion, jakimi Syn Boży swą łaskawość i miłość ku nam okazać raczył; na widok jak On pragnie pozyskać jedynie nasze serca, oderwać nas od wszelkich stworzeń, a pociągnąć ku sobie, nas nikczemnych, nas niegodnych. I poświęć się synu, temu Panu, na całopalną ofiarę: pamięć, rozum, wola, wszystkie zmysły, wszystko w tobie niech działa jedynie dla chwały i miłości ku Panu i w zamiarze się Jemu podobania.

Następnie zastanawiając się, że prócz łaski Boga nic nie jest zdolne nas przysposobić do godnego przyjęcia Pana w Najświętszym Sakramencie utajonego, otwórz synu, twe serce Panu i usiłuj strzelistymi z głębi duszy płynącymi błagalnymi modłami, krótkimi, ale płomiennymi westchnieniami, sprowadzić tę łaskę do serca. Wołaj w ten lub podobny sposób: O Niebian uczto, kiedyż ta szczęśliwa zbliży się chwila, abym zgorzał dla Ciebie strawiony ogniem Twojej miłości! Kiedyż o miłości niestworzona, chlebie żywy, kiedyż przestanę żyć sobie, abym żył jedynie Tobie i Tobą! O manno niebiańska, życie moje, żywocie błogi, wieczny, kiedyż zbrzydzę sobie wszystko ziemskie, abym się Tobą napawał jedynie. O najwyższe dobro, o cała radości moja, kiedyż się to stanie? Ach Panie! od tej chwili otrząśnij serce moje, wyrwij ono od wszelkich złych skłonności i bezprawia, przystrój je w cnoty Twoje, potłum Panie wszelką w nim żądzę, jedną tylko zostaw, aby Ciebie kochało, Tobie przypodobać się starało. Tak przyozdobione me serce, Tobie jedynie otworzę i z jękiem tęsknoty błagać będę, abyś wszedł do niego Panie, a jeżeli potrzeba, użyję nawet słodkiego gwałtu, aby Cię Panie zniewolić niejako do wnijścia. O wnijdź jedyny mój skarbie, jedyne me dobro do serca mego, wszystko tam niech będzie gotowe, posłuszne Twej woli i na Twe skinienia.

Takimi uczuciami pełnymi rzewności, przysposabiaj synu, serce i w przeddzień Komunii wieczorem i na zaraniu, tego dnia błogiego. Gdy się zaś zbliży chwila Komunii, wspomnij synu, kto jest Ten, co idzie do ciebie. Jest to Syn Boga żywego, przed którym nawet niebiosa się chwieją, drżą wszystkie potęgi; jest to Święty nad Świętymi, Zwierciadło bez skazy, czystość niestworzona, przed którym wszelkie stworzenie jest nieczyste, to jest ten Bóg upokorzony, co będąc życia i śmierci Panem, dla ludzi, dla twego synu, zbawienia, stał się podobnym niby robakowi ziemi, igrzyskiem wściekłego motłochu; dozwolił być pomiotłem, nóg potrącaniem, urągowiskiem, okrytym plwocinami, przybitym wśród zbrodniarzy do krzyża. Uważ znowu co ty jesteś, synu, w rzeczy samej jesteś niczym, a skutkiem grzechu stałeś się nikczemniejszym niż najpodlejsze bezrozumne stworzenia; stałeś się jeńcem piekła. Uważ dobrze, że zamiast wdzięczności, jaką winieneś Zbawcy za Jego nieskończone dobrodziejstwa, posunąłeś się do najokrutniejszej Boga obrazy, posunąłeś się aż do zdeptania krwi za ciebie przelanej, będącej ceną twego odkupienia. Jednakże synu, nie zważając na tak czarne twe niewdzięczności, Bóg jest niezmienny w dobroci i miłość swą posuwa tak daleko, iż cię prosi, wzywa do swej uczty, nie tylko cię nie wyłącza od niej, ale grozi swą niełaską, śmiercią nawet, gdybyś przystąpić się ociągał. Chociaż w Jego oczach wydajesz się trądem okryty, wielce chromy, ociemniały, opuchły, głuchy, opętany, cuchnący, pełny grzechów i bezprawia, jednakże ten Ojciec miłosierdzia nie uchodzi przed tobą, nie odwraca swego Oblicza od ciebie, ale owszem, zawsze jest gotów na twoje przyjęcie i tego tylko po tobie wymaga:

1. Abyś żałował, bolał w sercu swoim nad tym, żeś Ojca tak dobrego obraził.

2. Abyś wszelki grzech, nawet powszedni, miał w największej nienawiści.

3. Abyś zawsze chętnie i gorliwie był gotów i wykonywał wolę Pana.

4. Abyś nadto, miał nadzieję, iż ci wszystkie Pan odpuści winy, oczyści od wszelkiego brudu, obroni od natarczywości wrogów.

Przejęty w duchu myślą i pamięcią jak Bóg samychże kocha grzeszników, do Niego z ufnością przychodzących, zbliżaj się synu do Stołu Pańskiego z bojaźnią i drżeniem, ale zarazem nadzieją, a nade wszystko synowską miłością, mówiąc: Panie nie jestem godzien Cię przyjąć, albowiem tak często i ciężko Cię obraziłem, a zadość za me winy nie uczyniłem i uczynić nie mogę. Panie nie jestem godzien Cię przyjąć, albowiem pozostaje jeszcze we mnie jakieś upodobanie w stworzeniach, nie zacząłem Cię jeszcze miłować nade wszystko i służyć ze wszystkich sił moich. Panie nie jestem godzien Cię przyjąć, bom nie jest czysty, nie jestem wolny od powszednich grzechów. Z tym wszystkim, wspomnij Panie na dobroć i miłosierdzie Twoje, na obietnicę Twoją, uczyń mnie godnym, spraw, abym z wiarą i miłością mógł przystąpić i przyjąć Ciebie.

Kiedyś już przyjął Pana i Boga do serca, wnijdź w siebie, zbierz wszystkie twe władze duszy, zamknąwszy się w sercu twoim z Panem, odzywaj się w te lub podobne słowa: O Wszechwładny niebios Panie, cóż spowodowało, żeś zstąpił z nieba aż do mnie tak nędznego, podłego, obrzydłego stworzenia? Pan ci wnet odpowie: Miłość. A ty mów dalej: O Miłości niestworzona, czego pragniesz, co chcesz abym czynił? I usłyszysz odpowiedź: Niczego nie pragnę tylko miłości. Nie chcę, aby inny w twym sercu gorzał płomień, prócz ognia Mej miłości: ten ogień niech cię ogarnie, niech strawi wszystkie twe nieczyste, nieporządne skłonności i chuci, niech strawi wolę twoją i uczyni Mi z niej przyjemną wonności ofiarę. Tego zawsze pragnąłem, tego i teraz pragnę. Chcę być zupełnie twoim, i żądam, abyś wzajem całkowicie został Moim, co być inaczej nie może, tylko wtenczas, jeżeli zastosujesz się do woli Mojej, a wyrzeczesz własnej tak zawsze skłonnej do dogadzania sobie, tak świat i jego względy miłującej. Wiedz zatem, że pragnę, abyś miał w nienawiści siebie, a Mnie ukochał, abyś oddał Mi twe serce, celem zjednoczenia z Moim, otwartym dla ciebie na krzyżu. Nieskończoności Mnie od ciebie dzieli przestrzeń, mimo to, chcę aby pewny rodzaj równości, zbliżenia nastąpił między Mną a tobą. Dając się tobie całkowicie, pragnę, abyś Mi się oddał zupełnie, a gdy się staniesz Moim, to Mi wystarczy, to Mnie zadowoli. Szukaj Mnie jedynie, o Mnie myśl, Mnie słuchaj, na Mnie spoglądaj. Ja niech się stanę jedynym twych myśli, twych pragnień przedmiotem, ze Mną i we Mnie działaj wszystko, niech Moja wielkość nieskończona twoje ogarnie nicestwo, we Mnie szukaj szczęścia swego, a Ja serce Moje złożę w tobie.

Po takich pełnych słodyczy słowach, przedstaw Ojcu Przedwiecznemu ukochanego Jego Syna, podziękuj Mu naprzód, że udarować cię raczył tak niewymowną łaską, że ci dał Tego Syna. Po wtóre: błagaj przez drogiego Jezusa, abyś mógł pozyskać potrzebny ratunek i pomoc już dla siebie, już dla świętego Kościoła, już dla twych krewnych i tych, z którymi cię jakie bądź węzły przyjaźni, wdzięczności, lub inne kojarzą, już wreszcie za konających, za dusze w czyśćcu cierpiące, i połącz tę ofiarę z ofiarą, którą Jezus dokonał na krzyżu, kiedy okryty cały krwią i ranami przedstawił siebie Ojcu Przedwiecznemu, jako całopalenie dla zbawienia świata. W tym zamiarze i intencji możesz synu, ofiarować Bogu, wszystkie Msze św., jakie w dniu tym odprawują się po całym chrześcijaństwie.

ROZDZIAŁ LVI. O Komunii duchowej

Raz tylko na dzień możesz synu, komunikować sakramentalnie, ale duchowo, jakeśmy powiedzieli, możesz w każdej komunikować dnia chwili; niedbalstwo tylko, albo inna podobna niebaczność, może cię tego pozbawiać szczęścia. Komunia zaś duchowa dokładnie odbyta, pożyteczniejszą jest niekiedy i przyjemniejszą Bogu nad sakramentalną z małym przygotowaniem i ostygle przyjętą. I jeśli się dobrze przysposobisz do takowej Komunii duchowej, Syn Boży będzie zawsze gotów dać siebie duchowym sposobem na pokarm dla twej duszy.

Gotując się zatem do duchowej Komunii, zwróć synu twą myśl ku niebios Panu, rozważ wielość upadków, którymi obraziłeś Pana, obżałuj takowe serdecznie. Następnie z żywą wiarą i głębokim uszanowaniem, błagaj Pana, aby raczył nawiedzić twą duszę, wylał na nią swe łaski, uleczył twe słabości i nędze, wzmocnił cię przeciw wszelkim napaściom wrogów. Ilekroć masz sposobność umartwić twą skłonność nieprawą, lub wykonać jaki akt cnoty, nie omieszkaj zarazem przygotować serca twego, na przyjęcie Syna Bożego, bo On nieustannie twego serca się domaga; skieruj twą myśl, twe modły do Niego i proś, aby przybył do serca twego, jako lekarz dla jego uleczenia, jako obrońca dla podania ci mocy przeciw nieprzyjacielskim zastępom, jako Pan do swej własności, aby nic więcej prócz Jezusa nie zaprzątało zamieszkania w twym sercu.

Przypominaj sobie jednocześnie synu, ostatnią twą sakramentalną Komunię, i cały przenikniony miłością ku Panu, przemawiaj do Niego: Kiedyż o Boże! będę znowu miał szczęście przyjęcia Ciebie, kiedyż ta błoga nadejdzie chwila?

Jeśli zaś z większą pobożnością zamierzasz się przygotować do duchowej Komunii, przysposabiaj do tego serce już dnia poprzedniego, i we wszystkich umartwieniach, we wszystkich twych sprawach, to jedynie miej na celu, abyś godnie choć duchowo mógł przyjąć Pana i Zbawcę.

Na zaraniu, przy pierwszym zaraz ocknieniu, zwróć myśl twoją na to, jak wielkie jest szczęście duszy, gdy godnie przyjmie Boga; albowiem przez takie przyjęcie odzyskuje utracone cnoty, do pierwotnej wraca czystoty, uczestniczy w zasługach krzyża; wykonywa sprawę nader miłą Ojcu Przedwiecznemu, który pragnie, aby wszyscy uczestniczyli w tym niebian bankiecie. Usiłuj wzbudzić w sobie płomienne pragnienie przyjęcia Jezusa, w zamiarze podobania się Jemu, albowiem On zakłada swą rozkosz na tym, że się daje ludziom, i w takim usposobieniu wznoś głos do Pana: Boże, nie jestem dziś godzien, abyś rzeczywiście, sakramentalnie, zeszedł do serca mego, spraw przynajmniej Panie swoją dobrocią i potęgą, abym oczyszczony od win popełnionych, zleczony z ciężkich ran grzechowych, mógł Cię choć duchowym przyjmować sposobem, teraz i co dzień i w każdą dnia godzinę, abym wzmocniony nową Twą łaską, mógł się mężnie opierać nieprzyjaciołom duszy, a zwłaszcza temu, przeciwko któremu, z miłości ku Tobie szczególniej, wypowiedziałem wojnę.

ROZDZIAŁ LVII. O składaniu podzięk Bogu

Wszelkie dobro jakie posiadamy, albo wykonywamy, od Pana pochodzi, słuszną zatem jest rzeczą, abyśmy nieustanne składali Mu dzięki za wszystkie sprawy dobre cośmy dokonali, za zwycięstwa jakieśmy nad sobą odnieśli, za wszystkie w ogólności lub po szczególe dobrodziejstwa, jakie z Jego Opatrznej otrzymujemy ręki. Abyś dokładniej ten dziękczynny dopełnił obowiązek, uważ przede wszystkim, jaki jest zamiar Boga w udarowaniu nas tak hojnie, tak szczodrze rozlicznymi dobrodziejstwy, a wnet poznasz jak pragnie abyśmy za nie wdzięcznymi byli.

Ponieważ we wszystkim, co Bóg działa, zamierza głównie swą chwałę i nasz pożytek, w pociągnieniu nas do swej służby, wnijdź przeto synu, do serca twojego i tak tam w skupieniu ducha rozważaj: O jakże w darach Boskich przedstawia mi się potęga, mądrość i nieskończona dobroć Boga! Następnie, zastanawiając się, iż sami z siebie nic nie mamy, co by zasługiwało na otrzymanie takowego dobrodziejstwa, że owszem nasza niewdzięczność czyni nas wszelkiego daru niegodnymi, odzywaj się synu, w pokorze do Pana: Ach Boże! skądże mi to szczęście, iż raczysz zwracać swe oko na mnie, najnikczemniejsze stworzenie? Jakaż niewypowiedziana Twa miłość, że w niewymownej dobroci swojej, obsypujesz dary swymi tak nędznego grzesznika? Niechże imię święte Twoje po wszystkie uwielbione będzie wieki! Zwracając na koniec swą uwagę, że za wszystkie dary jakich ci Bóg udziela, domaga się tylko abyś Go kochał i służył Mu, wzbudzisz w sobie synu, uczucia najżywszej miłości ku tak dobremu Bogu, i mocne pragnienia, wykonywać we wszystkim Jego świętą wolę i wreszcie ofiarujesz się zupełnie Panu w sposobie, jaki ci podajemy w następnym rozdziale.

ROZDZIAŁ LVIII. O ofiarowaniu się Bogu

Aby nasze ofiarowanie, poświęcenie się było przyjemnym Bogu, na dwie główne rzeczy należy zwracać uwagę. Naprzód, jako Syn Boży żyjąc na ziemi, nieustannie oddawał się Ojcu Przedwiecznemu, abyśmy również całkowicie i we wszystkim oddawali się Bogu. Po wtóre, aby wola i serce nasze oderwane było zupełnie od wszelkiego przywiązania do stworzeń.

Co do pierwszego: Uważ, że Pan i Zbawca nasz żyjąc na ziemi, ofiarował Ojcu Przedwiecznemu nie tylko swą własną osobę i wszystkie swe sprawy, ale nadto wszystkich ludzi i wszelkie ich czynności. Twoją przeto nędzną ofiarę przyłącz synu, do Jezusowej, aby przez zespolenie z Boską ofiarą, twoje niedołężne poświęcenie i oddanie się Panu uświątobliwione zostało.

Co do drugiego: Wprzód nim przystąpisz do oddania się Panu, staraj się, abyś w sercu twoim żadnego nie miał przywiązania do stworzenia. Jeśli zatem czujesz, że twe serce niezupełnie jest wolne od nieporządnego upodobania w stworzeniu, ucieknij się do Boga, błagaj, aby pozrywał te wszystkie węzły co by mogły cię zatrzymywać i przeszkadzać w zupełnym należeniu do Pana. Jest to rzecz nader ważna, ktokolwiek bowiem będąc niewolnikiem jakiego stworzenia, zamierza oddać się Panu, ten pragnie oddać Mu rzecz i przedmiot, któren już odstąpił komu innemu i którego on nie jest panem; działać przeto w sposób taki, nie jestże żartować z Boga? Stąd pochodzi, że chociaż tak często oddawaliśmy się Panu, niby na całopalenie, nie tylko nie postępujemy w cnocie, ale co gorsza, upadamy w coraz nowe usterki i grzechy.

Możemy wprawdzie niekiedy ofiarować się i oddać Bogu, kiedy w nas pozostaje jeszcze jakieś przywiązanie do rzeczy ziemskich, lecz to tylko w tym razie i celu, abyśmy do nich wstręt uczuli i potem mogli już bez przeszkody poświęcić się na służbę Panu: takie oddawanie się Bogu, często, z wielkim zapałem powtarzać należy.

Ofiarowanie się nasze Bogu ma być zupełnie czyste, bezinteresowne; wola nasza powinna być całkowicie zniszczona, zapomniana. Nie zwracajmy uwagi ani na dobra ziemskie, ani nawet duchowe i niebiańskie, ale jedynie miejmy na celu wolę Boga. Uwielbiajmy Jego Opatrzność i poddawajmy się Jego wyrokom. Poświęćmy dla Pana wszystkie nasze skłonności, i zapominając o rzeczach stworzonych, odzywajmy się do Niego: O Boże Stwórco mój! niechże już do Ciebie całkowicie należę, poddaję się zupełnie woli Twojej, czyń Panie ze mną co Ci się podoba, tak w życiu, jak przy śmierci i po skonie; czyń co chcesz ze mną i w czasie i w wieczności. Jeżeli to wszystko w prawdzie i szczerocie serca mówić, jeżeli w rzeczy samej takimi uczuciami przeniknieni będziemy, co najlepiej dopiero w czasie przeciwności się okaże, w krótkim czasie znakomite zbierzemy zasługi, które się nam staną nieskończenie kosztowniejszymi, niż wszystkie bogactwa ziemi; my będziemy wtenczas Boskimi, a Bóg będzie naszym. Bóg bowiem daje się wszystkim tym co się wyrzekają i siebie samych i wszelkich stworzeń, aby żyli jedynie dla Niego. Zaiste, to jest potężny środek służący do zwalczenia wrogów naszych; albowiem jeżeli przez poświęcenie, oddanie się zupełne Bogu, my tak już należymy do Boga, iż wzajem Bóg należy całkowicie do nas, jakiż nieprzyjaciel, jakiż wróg będzie zdolnym nam zaszkodzić?

Przechodząc teraz do szczegółów, jeżeli pragniesz synu, twe posty, czuwania, modły, akty cierpliwości i tym podobne dobre sprawy składać w ofierze Bogu, wspomnij przede wszystkim na posty, czuwania, modły, święte sprawy jakie Syn Boży na ziemi wykonywał, i całą nadzieję pokładając w zasługach Jego, przedstawiaj je Ojcu Przedwiecznemu. Jeżeli zaś pragniesz synu, cierpienia Jezusowe ofiarować Ojcu miłosierdzia, na zadośćuczynienie za swe grzechy, możesz to dopełnić w sposobie następującym. Wystaw naprzód sobie wszelkie zdrożności, bezprawia twego życia, a przekonany, że sam nie możesz przebłagać sprawiedliwego w swych sądach Sędziego, że sam nie możesz zadośćuczynić Jego sprawiedliwości, ucieknij się do życia i męki Zbawcy naszego. Przypominaj potem Zbawcy, że kiedy pościł, czuwał, krew wylewał, wtenczas swe sprawy, swe cierpienia ofiarował Ojcu Przedwiecznemu, dla pozyskania nam dokładnego przejednania; i tak możesz mówić: Widzisz o Boże! iż stosownie do woli Twojej, i w zadośćuczynieniu sprawiedliwości Twojej, za me winy, mianowicie za grzech N… przedstawiam Ci post lub czuwanie… Jezusa; nie przez wzgląd na mnie, ale na Syna Twego, racz mi Ojcze przebaczyć i przyjąć w liczbę wybranych.

Tak zatem synu, łącz twe modły z Jezusowymi, i błagaj Ojca Przedwiecznego, aby przez zasługi i mękę Syna swego, udzielić ci raczył miłosierdzia i zlitowania. To zaś dopełniać możesz przy każdym rozmyślaniu nad życiem lub śmiercią krzyżową Zbawcy naszego, nie tylko przy przejściu z jednej tajemnicy do drugiej, ale nadto przy każdej okoliczności jaką rozważasz w sprawach Pana. Czy to modlisz się za siebie, czy wreszcie za innych, niech zawsze i wszystko będzie przedstawiane Ojcu na Niebiosach, przez zasługi i mękę Syna Jego, Jezusa Chrystusa.

===============================

Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa, czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej (12)

Utarczka duchowa czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej. Przez Księdza Scupoli, Teatyna. Przełożył z francuskiego X. S. U. W. C. (Ks. Stanisław Ulanecki), Warszawa 1858.

Książkę postaci papierowej można nabyć tutaj:

https://ksiegarnia-armoryka.pl/Utarczka_duchowa_Wawrzyniec_Scupoli.html

O modlitwie myślnej. O rozmyślaniu. Ks. Wawrzyniec Scupoli (11)

O modlitwie myślnej. O rozmyślaniu.

Ks. Wawrzyniec Scupoli (11)

Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa, czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej (11)

ROZDZIAŁ XLIV. O modlitwie

Jeżeli nieufność w sobie, zaufanie w Bogu i dobre użycie władz duszy i ciała, jakieś widział synu, są konieczną bronią w tej utarczce duchowej, modlitwa – ten czwarty oręż, jeszcze jest nad tamte potężniejszy i bardziej niezbędny; przezeń to bowiem zdobywamy, otrzymujemy od Boga nie tylko cnoty, ale w ogólności wszelkie dobro, które nam jest potrzebne. Tym kanałem modlitwy spływają na nas wszystkie łaski z wysoka; modlitwa sprowadza nam na pomoc z nieba Najwyższego, Najpotężniejszego wszechrzeczy Pana, i sprawia, że my co jesteśmy słabością, nicestwem, kruszymy najstraszniejszych wrogów naszych. Abyś dobrze mógł używać tego oręża, następujące synu, roztrząśnij uwagi.

1) Pragnąć winieneś synu, służyć Bogu gorliwie i w sposób Jemu najprzyjemniejszy. Serce twoje łatwo rozpromieni się tym pragnieniem, jeżeli na następujące trzy rzeczy zwrócisz uwagę: Naprzód, że Bóg nieskończenie jest godzien, abyś Mu służył, Jego wielbił, z powodu nieograniczonego Majestatu Jego, dobroci, piękna, mądrości, potęgi i wszystkich innych przymiotów. Po wtóre, że Ten niezmierzony w Majestacie Bóg, stawszy się człowiekiem, przez lat 33 nie przestał bezustannie pracować nad twym zbawieniem; że raczył własnymi rękami opatrywać straszne, obrzydliwe rany grzechów naszych, że je uleczył, już nie wino i oliwę, ale wlewając w nie swoją Krew Najdroższą i swoje Ciało Najświętsze, tym celem całe zbite okropnymi razami, cierniem, włócznią, gwoździami porozdzierane. Po trzecie, że na tym nam szczególniej zależy, abyśmy zachowali Jego prawo, dobrze spełniali nasze powinności, bo to jest jedyny środek, przez który stać się możemy panami siebie, zwycięzcami szatana, dziećmi Boga.

2) Miej żywą wiarę synu, i mocną nadzieję, że ci Bóg nie odmówi potrzebnej pomocy do służenia Jemu i pracowania na zbawienie. Dusza posiadająca całą ufność w Bogu, jest na podobieństwo świętego naczynia, w które miłosierdzie Boskie wlewa skarby łask swoich, im ono jest większe, tym większą obfitość błogosławieństw niebiańskich modlitwa w nie ściąga. Jakżeby bowiem Bóg, któremu nic niepodobnego nie ma i który nikogo nie omyla, miał nam nie udzielać swych darów, kiedy sam nas zachęca, abyśmy o nie błagali, kiedy sam przyrzeka Przenajświętszego Ducha swego, bylebyśmy Go o to z wiarą i wytrwaniem prosili?

3) Modlitwa twoja niech ma zawsze za pobudkę czynienie to tylko, co Bóg chce, a nie to, co ty chcesz synu; tak dalece, że my powinniśmy zabierać się do modlitwy tylko z tego powodu, że Bóg tak zaleca i że pragniemy być wysłuchani tylko o tyle, o ile się to Bogu podoba; czyli, powinniśmy wolę naszą nagiąć do Boskiej woli, nie zaś aby Bóg swą najświętszą wolę do naszej miał stosować. Przyczyna zaś tego jest nader jasna, mianowicie, że miłość własna szpeci i krępuje wolę naszą, tak, iż najczęściej nie wiemy o co prosimy; przeciwnie, wola Boska, jako w istocie swej słuszna i święta, nigdy nas oszukać nie może: ona ma być wszelkiego chcenia prawidłem: nie iść bowiem za wolą Boską, byłoby oddalić się od Boga. Nie proś przeto o nic synu, co by nie miało być miłym i przyjemnym Bogu. Jeżeli jest obawa, że to o co prosisz może niezgodne z wolą Jego, wznoś wtenczas swe błagalne modły z zupełnym poddaniem się Jego Opatrzności; jeżeli zaś rzeczy które pragniesz pozyskać, są Bogu przyjemnymi, jak np. łaski i cnoty, błagaj o nie raczej dla przypodobania się Bogu i dla służenia Jego woli, niż z innych jakich bądź pobudek, chociażby te także duchowymi były.

4) Jeżeli chcesz synu, aby modły twoje wysłuchane były, staraj się aby sprawy twoje z prośbami twymi były zgodne; potrzeba, abyś przed modlitwą i potem wszystkie obracał starania stać się godnym tych łask o które prosisz, modlitwa bowiem ustna i wewnętrzne usposobienie serca, nigdy z sobą sprzeczne być nie powinny, inaczej byłoby kuszeniem Boga, prosić Go o jaką cnotę, a żadnych nie przykładać starań do jej wykonywania.

5) Wprzód nim zaczniesz wznosić swój błagalny głos do Boga, złóż w najgłębszej pokorze powinne dzięki za wszystkie dobrodziejstwa, jakimi cię już Bóg udarować raczył. Możesz tak do Pana odezwać się: Panie, któryś z nieskończonego miłosierdzia swego mnie stworzył i po wielekroć wyrwał z rąk zaciętych nieprzyjaciół moich, przybądź mi teraz na pomoc, zapomnij wszystkich ubiegłych niewdzięczności, nie odmawiaj mi łaski o którą Cię w uniżeniu, z poddaniem Twej woli proszę! Jeżeli zaś w chwili gdy prosimy o jaką cnotę szczególną, jesteśmy nagabani od występku jej przeciwnego, nie zaniedbujmy jednocześnie podziękować Bogu za sposobność jaką nam nastręcza do wykonania tej cnoty; albowiem to także nie mały jest dar Boga.

6) Ponieważ modlitwa nasza całą moc i skuteczność swoją bierze z nieskończonej dobroci Boga, z zasług życia i męki Jezusa Chrystusa Pana naszego, a wreszcie z obietnicy jaką uczynił wysłuchania nas, na końcu przeto próśb naszych możemy zamieścić jedną, lub więcej z następujących konkluzji: Przez wnętrzności miłosierdzia Twego, błagam Cię Panie o tę łaskę. – Boże, racz mi to, o co proszę, udzielić przez zasługi Zbawcy naszego. – Wspomnij Panie na swe obietnice i wysłuchaj wołania moje. – Dobrze jest także wzywać wstawiennictwa za nami Najświętszej Dziewicy Maryi i innych świętych, ich bowiem pośrednictwo jest znakomite na niebiosach i Bóg nie przestaje w dobroci swojej udzielać im czci, w miarę jak oni w swym życiu doczesnym składali cześć Bogu.

7) Nade wszystko nie należy ustawać w modlitwie, owszem zanoś ją synu z wytrwaniem; Bóg bowiem taką wytrwałością, w uniżeniu zanoszoną, poruszonym zostaje. Jeżelić bowiem natręctwo wdowy Ewangelicznej mogło zmiękczyć serce sędziego przewrotnego, jakżeby uniżone modły nasze nie miały poruszyć Boga nieskończenie dobrego? A tak, kiedy Bóg ociąga zadość uczynienie naszym modłom, kiedy się zdaje nie chcieć wysłuchiwać naszych wołań, nie powinniśmy tracić ufności, ani przestawać Go prosić, On bowiem w najwyższym stopniu posiada wszystko to, co nam jest potrzebne i może i chce nam dać, uczynić to, co jest z naszym dobrem. Jeżeli zatem nie zachodzi żadna z strony naszej przeszkoda, otrzymamy niezawodnie czego pragniemy, a nawet może coś lepszego, albo jedno i drugie. Zresztą, im więcej uważać się będziemy za opuszczonych, tym więcej wzbudzać mamy nienawiść i wzgardę ku sobie, tak jednak, abyśmy nędzę swą rozważając, nie spuszczali z uwagi miłosierdzia Boskiego i nie tylko nie mamy usuwać naszej ufności w tymże miłosierdziu, ale jeszcze coraz bardziej w duszy rozbudzać ją winniśmy, pamiętając, że im dłużej zostawać będziemy na równi z tymi, co już by zwątpić powinni, tym więcej dla nas będzie zasługi.

Na koniec, nie przestawajmy nigdy składać podzięk Bogu, błogosławiąc zarówno Jego mądrość, Jego dobroć, Jego miłość, bądź że Pan odrzuci, bądź że przyjmie i spełni nasze prośby i cokolwiek stać by się mogło, bądźmy zawsze spokojni, zadowoleni, poddani we wszystkim Jego Opatrzności.

ROZDZIAŁ XLV. O modlitwie myślnej

Modlitwa myślna, jest wzniesienie ducha ku Bogu i błaganie w duchu wyraźne, lub domyślne o rzeczy, które sądzimy nam być potrzebne. Błagamy wyraźnie Boga, kiedy w sercu się odzywamy: O Boże! udziel mi tej łaski dla uwielbienia Twego świętego Imienia. Albo: Panie wierzę mocno, że chcesz i to jest z chwałą Twoją, że błagam o takowe duszy dobrodziejstwo: spełnij zatem teraz Panie we mnie Twoją świętą wolę. Kiedy nieprzyjaciele naciskają na nas i uderzają z całą mocą, możemy w te do Pana przemówić słowa: Boże, ucieczko moja, wszystka mocy moja, pospiesz na ratunek mój, abym nie upadł. Jeśli natarczywość pokusy nie przestanie na nas uderzać, nie przestawajmy w podobny modlić się sposób do Pana, dając zawsze mężny złośliwemu napastnikowi odpór. Kiedy najważniejsza część utarczki już minie, zwrócisz się wtenczas synu ku Panu naszemu i błagając aby wspomniał z jednej strony na siłę wroga, a z drugiej na twą słabość, możesz mówić: Oto Panie ja stworzenie Twoje, dzieło rąk Twoich, ja ceną krwi Twojej najdroższej okupiony: Patrz jak szatan wysila się, aby mnie pochwycił w swe sidła i zgubił. Do Ciebie przeto Panie się uciekam, w Tobie całą mą nadzieję pokładam, boś Ty jest nieskończenie dobry, nieskończenie potężny. Miej Panie litość nade mną, niewidomym, choć ta ślepota z mej własnej pochodzi winy, bo bez pomocy Twej nie zdołam uniknąć popadnienia w rękę Twoich nieprzyjaciół. Trzymaj mnie Panie, jedyna nadziejo, jedyna mocy mej duszy.

Błagamy Boga domyślnie o łaski, kiedy Mu przedstawiamy tylko nasze potrzeby, nie mówiąc nic więcej. Stawiwszy się przeto w obecności Boga uznajemy, że sami z siebie nie jesteśmy uczynić zdolni nic dobrego, ani uniknąć złego, pałając nadto gorącym pragnieniem Jemu służenia, zwracamy całą naszą uwagę ku Bogu i oczekujemy w pokorze, w ufności Jego pomocy i wsparcia. To wyznanie naszej nędzy, to pragnienie służenia Bogu, to wreszcie uczucie wiary i ufności, stanowią modłę i błaganie domyślne, które nam wyjedna od Boga to, co duszy jest potrzebnym. I ono tym jest skuteczniejsze, im naszej nędzy wyznanie jest szczersze, im pragnienie służenia Bogu w nas jest gorętsze, im wiara żywsza.

Jest jeszcze inny rodzaj modlitwy nieco krótszej, która się odbywa przez pogląd tylko na duszę i przedstawienie Panu swej nieudolności i taki pogląd jest przypomnieniem łaski, o jaką już błagaliśmy Pana, o jaką jeszcze błagamy, chociaż ani tego błagania, ani naszego pragnienia nie wyrażamy słowy. Staraj się synu nawyknąć do tego rodzaju modły i naucz się jej używać przy każdej sposobności, a doświadczenie cię przekona, że nie ma nad to nic łatwiejszego, a przecież jednocześnie nic nad to wyborniejszego i pożyteczniejszego.

ROZDZIAŁ XLVI. O rozmyślaniu

Kiedy zamierzamy nieco więcej czasu poświęcić modlitwie, np. półgodziny, godzinę lub więcej, możemy do niej dołączyć rozmyślanie niektórych ustępów życia, lub męki Pana naszego Jezusa Chrystusa i stosować wszystkie uwagi, jakie w tej mierze czynimy do cnoty, o jakiej nabycie się staramy.

Jeżeli uważasz synu, że ci potrzebne nawyknienie do cierpliwości, zastanawiaj się nad biczowaniem naszego Zbawcy. Pomyśl:

1) jak żołdactwo otrzymawszy rozkaz, poprowadziło Pana na miejsce, gdzie miał być sieczony, wlokło Go tam z wielkim krzykiem i krwawym natrząsaniem się z Pana;

2) jak ci dzicy okrutni oprawcy zdarłszy szaty, obnażyli Jego najczystsze ciało;

3) jak Jego święte ręce gwałtownie przymocowano do słupa;

4) jak całe ciało nielitościwie rozdzierane było biczami, haczykami żelaznymi, zaopatrzonymi tak, iż potoki krwi płynęły po ziemi;

5) jak często powtarzane na tymże miejscu razy, powiększały, odnawiały rany.

Kiedy nad tym, lub innymi podobnymi, właściwymi do rozniecenia w twej duszy cierpliwości, przedmiotami zastanawiać się będziesz, natęż naprzód swą władzę wewnętrzną duszy, abyś mógł uczuć niepojęte boleści, jakie Pan nasz cierpiał, już na wszystkich, już na każdej po szczególe części swego ciała. Przejdź potem do rozważania, ile jednocześnie cierpiał w głębi świętej swej duszy; staraj się pojąć z jaką cierpliwością, bez wydania żadnego burzliwego jęku to wszystko wycierpiał, będąc zawsze gotowym na nowe męki dla chwały swego Ojca, i dla dobra twego. Następnie spojrzyj na Pana, całego krwią zlanego, i bądź pewnym, że to najwięcej jest na sercu Jezusa, abyś ty także znosił w cierpliwości twe utrapienia, On nawet prosi swego Ojca o pomoc, abyś mógł znieść nie tylko ten krzyż, ale jeszcze wszelki inny, w dalszym biegu twego życia przydarzyć się mogący. Ponów potem i utwierdź nowymi aktami twe postanowienie, jakieś uczynił cierpieć w radości dla Pana; dalej wznosząc swe oczy w niebo, po tysiąckroć składaj Ojcu miłosierdzia podzięki, że raczył zesłać na ziemię Syna swego jedynego, aby cierpiał tak okropne męczarnie, aby wstawiał się nieustannie za tobą. Błagaj wreszcie, aby ten Ojciec na niebiosach udzielił ci cnoty cierpliwości, a to przez wysługę i wstawiennictwo tegoż Syna, którego On tak jak siebie miłuje.

ROZDZIAŁ XLVII. Inny sposób modlitwy za pomocą rozmyślania

Możesz jeszcze synu, w inny sposób rozmyślać i modlić się do Pana. Rozważywszy dobrze trudy i boleści, jakie nasz Zbawiciel z upragnieniem i ochotą wycierpiał, od rozmyślań nad cierpliwością i mękami Pana, możesz przejść do dwóch nie mniej ważnych i potrzebnych uwag, to jest: rozważaj najprzód, nieskończone zasługi Pana, a następnie, zadość uczynienie sprawiedliwości i chwałę jaką otrzymał Ojciec Przedwieczny z tego nieopisanego posłuszeństwa swego Syna, posłuszeństwa aż do śmierci, a śmierci krzyżowej. Przedstawiaj te dwie uwagi nieskończonemu Majestatowi Boga, jako dwie potężne pobudki do otrzymania potrzebnej ci łaski, o którą zanosisz swą modłę. W taki sposób rozmyślać możesz nie tylko o wszystkich tajemnicach męki Pańskiej, ale nadto o każdej sprawie, bądź zewnętrznej, bądź wewnętrznej, jaką Pan dokonał przy każdej z tajemnic życia swego.

ROZDZIAŁ XLVIII. O modlitwie zanoszonej do Boga przez wstawiennictwo Najświętszej Dziewicy Maryi

Prócz wskazanych dopiero sposobów błagania Boga, mamy jeszcze inny uciekania się pod opiekę Najświętszej Dziewicy. Naprzód, staw w wyobraźni swojej nieskończony majestat Ojca Przedwiecznego, następnie Jezusa Chrystusa naszego Zbawcy, a wreszcie Jego Najświętszą, bez zmazy poczętą Matkę.

Pod względem Ojca Przedwiecznego, dwie szczególniej uważaj rzeczy: naprzód, osobliwsze zamiary łaski, jakie odwiecznie miał dla tej Przeczystej Dziewicy, wprzód nim Ją wyprowadził z nicości; po wtóre: osobliwszą świątobliwość jaką Jej Bóg udzielił i wszystkie dobre sprawy, jakie Maryja od chwili swego poczęcia do skonu dokonała.

Abyś pierwszą rzecz dobrze rozważył, wznieś się w duchu nad wszystkie stworzenia, zapuść swą myśl poza wszystkie czasy, przeniknij całą przepaść wieczności, wnijdź, że się tak wyrażę, aż do głębi serca Boskiego i przypatrz się jak wdzięcznym okiem spoglądał Pan Bóg w przyszłości na Tę, którą wybrał i przeznaczył za Matkę Synowi swemu. Przez to upodobanie, jakie stąd miał Najwyższy, błagaj, aby ci Pan udzielił dosyć siły do zwyciężenia wrogów, a nade wszystko tego, który na teraz najsrożej na ciebie naciera. Przedstaw potem i ofiaruj Panu wszystkie cnoty, wszystkie heroiczne sprawy, jakie wykonała Najświętsza Dziewica, ofiaruj czy łącznie wszystkie, czy też po szczególe i uczyń sobie z tego pobudkę dla otrzymania od dobroci Boga wszystkiego, cokolwiek ci potrzeba.

Zwróć następnie swą myśl ku Jezusowi Chrystusowi, i błagaj, aby raczył wspomnieć na swą ukochaną Matkę, która Go w swym łonie nosiła; a porodziwszy, z najgłębszym uszanowaniem hołdy i cześć oddała, wyznając Go swym Stwórcą i swym Synem zarazem, która z rzewnym współczuciem spoglądała nań ubogiego w stajence, w żłóbku złożonego, która Go dziewiczą piersią karmiła, która Go uściskiem i tysiącem najczulszych pocałunków okryła, która z Nim przez cały ciąg Jego żywota, a zwłaszcza przy śmierci nie do opisania boleści cierpiała. Przedstaw tak tkliwie to wszystko Jezusowi, aby przez wzgląd na te uwagi raczył wysłuchać twą modlitwę.

Wreszcie, kierując swą myśl i głos błagalny ku Najświętszej Dziewicy, powiedz Jej, że Opatrzność przed wszystkimi wieki wybrała Ją za Matkę miłosierdzia i obronę dla grzeszników, że po Jej Synie w Niej całą pokładasz nadzieję. Przypomnij Jej prawdę, powszechnie przez Ojców Kościoła przyjętą i niezliczonymi cudami stwierdzoną, że nie słyszano nigdy aby zginął, aby nie doznał pomocy w potrzebie, ktokolwiek Jej wzywał z wiarą i ufnością. Przedstaw wreszcie Tej Matce ukochanej, wszystkie męczarnie jakie Jej Syn poniósł dla twego zbawienia, aby Ona przez te wszystkie pobudki otrzymała ci łaskę z nich korzystania, dla chwały i upodobania tegoż Boskiego Jej Syna i Zbawcy.

ROZDZIAŁ XLIX. Niektóre uwagi pobudzające grzeszników do uciekania się z ufnością do Najświętszej Maryi Dziewicy

Chceszli być nabożnym synu, do Najświętszej Dziewicy, rozbierz dobrze następujące uwagi:

1) Doświadczenie uczy, że naczynie w którym wonny balsam, lub inne wdzięcznego zapachu zostawało pachnidło, zatrzymuje w sobie tęż woń przyjemną, zwłaszcza, jeżeli czas długi ów balsam, pachnidło, w nim się mieściło, albo cząstka onego tam została. Z tym wszystkim i balsam i każde pachnidło ma siłę nie wieczną, ale ograniczoną, tak jak i ogień po którym pozostaje ciepło, chociaż ogień usunięto. Jeśli tak jest z rzeczami zmysłowymi, cóż powiemy o miłości, o miłosierdziu Najświętszej Dziewicy, która dziewięć miesięcy nosiła w swym łonie i jeszcze nosi w swym sercu jedynego Syna Boga, miłość niestworzoną, której potęga żadnymi granicami nie jest zamknięta? Jeśli niepodobieństwem jest zbliżyć się do wielkiego płomieni ogniska, abyśmy ogrzani nie byli, jakże tym bardziej twierdzić mamy, że ktokolwiek zbliży się do Maryi, do Matki miłosierdzia, do Jej serca nieustannie miłością Boga gorejącego, tym większy skutek stąd uczuje, im częściej zbliżać się z pokorą nie omieszka, im więcej nadziei w Niej położy.

2) Nigdy żadne stworzenie, nie miało i nie ma tyle miłości ku Jezusowi Chrystusowi, tyle poddania się Jego świętej woli, co Jego błogosławiona Dziewica Matka. Jeżeli zatem Ten Boski Zbawca, co się ofiarował za nas nędznych grzeszników na najokrutniejsze męki, jeżeli nam dał własną Matkę, za wspólną, dla każdego z nas Matkę, za Obronicielkę, Pośredniczkę przed Nim, jakżeby mógł dla tychże samych pobudek nie wysłuchać, nie przybyć nam z pomocą, gdy przez Matkę błagamy? Nie zaniedbujmy przeto wzywać Jej miłosierdzia, uciekajmy się do Niej w każdej potrzebie z ufnością, bo Ona jest źródłem łask pełnym, nieprzebranym i rozdzielać nam zwykła te łaski w miarę ufności, z jaką się do Niej udajemy.

ROZDZIAŁ L. Sposób modlitwy ustnej i myślnej przez przyczynę świętych Aniołów i błogosławionych zanoszonej

Aby przyczyna świętych Aniołów i innych Niebian, pomocną ci była synu, następujące dwie w pamięci zachowaj uwagi:

Zwróć się naprzód synu, ku Ojcu Przedwiecznemu, przedstaw wszystkie hołdy, jakie całe niebo nieustannie Mu składa, przedstaw wszystkie trudy, prześladowania, katownie i męczarnie, jakie święci z miłości ku Niemu na ziemi znosili i przez te wszystkie piętna ich hołdów, ich wierności, ich miłości, błagaj o to, co ci jest potrzebnym.

Następnie, wzywaj tych błogosławionych nieba mieszkańców, którzy nie tylko pragną, abyśmy się tak jak oni doskonałymi stali, ale jeszcze abyśmy wyżej nad nich w chwale wyniesieni byli. Proś ich statecznie o pomoc do pozbycia się swych zdrożności, o łaskę odniesienia zwycięstwa nad wrogami zbawienia, a szczególniej, aby cię wspierali w chwilę skonu twego. Podziwiaj niekiedy nadzwykłe łaski, jakie święci otrzymali od Pana, ciesz się z nich jakby z własnego dobra; miej nawet większą pobudkę do radości, że im właśnie a nie tobie większe udzielił Pan łaski; bo to Pan tak chciał i dlatego masz powód chwalić Go i błogosławić.

Abyś zaś w swych modłach, do przyczyny Świętych, mniej trudności a więcej miał ładu, możesz podzielić podług dni w tygodniu, różne niebian Zastępy w taki sposób: W niedzielę możesz wzywać przyczyny dziewięciu Chórów Aniołów; w poniedziałek św. Jana Chrzciciela, we wtorek Patriarchów i Proroków, w środę Apostołów, w czwartek Męczenników, w piątek Biskupów i Wyznawców, w sobotę Świętych Dziewic i innych świętych.

Nie zapominaj jednakże nigdy modłów do Najświętszej Dziewicy, jako Królowej wszystkich Świętych, do twego Anioła Stróża, do błogosławionego Michała Archanioła i innych, do których masz osobliwsze nabożeństwo.

Błagaj wreszcie co dzień Maryi, Jezusa, Ojca Przedwiecznego, aby ci dać raczyli za osobliwszego Patrona i obrońcę Józefa św., najczcigodniejszego Oblubieńca Niepokalanej Dziewicy; zwracając się potem z ufnością do tegoż Świętego, proś aby cię raczył pod swoją przyjąć obronę. Niezliczone bowiem cuda i łaski wyjednała przyczyna św. Józefa tym, którzy Go w różnych już duchowych, już doczesnych nawet wzywali potrzebach, zwłaszcza, kiedy błagali o oświecenie z nieba, albo o przewodnika niewidzialnego dla nabycia umiejętności dobrego modlenia się. Jeśli bowiem Bóg przyznaje każdemu z świętych cześć mu należną, odpowiednio jak każdy z nich wielbił Boga na ziemi, jakaż cześć i pierwszeństwo przed innymi świętymi należy się temu, którego już na ziemi sam Bóg uczcił, tak, iż raczył poddać się Jemu i był mu jakby ojcu posłusznym.

ROZDZIAŁ LI. O rozmyślaniu męki Pańskiej i różnych stąd uczuciach wewnętrznych

To cośmy niedawno mówili o sposobie modlenia się i rozmyślania męki Zbawiciela, odnosiło się głównie do wyproszenia łask od Pana nam potrzebnych; teraz przypatrzmy się jak z tegoż rozmyślania możemy rozliczne, poruszające serce, wyprowadzić uczucia:

Jeżeli np. za przedmiot rozmyślania wybrałeś ukrzyżowanie Boga człowieka, wśród licznych okoliczności tej tajemnicy, możesz zatrzymać myśl nad następującymi uwagami. Zważ:

1) Że skoro Jezus przybył na Kalwarię, oprawcy z gwałtownością zdarli z Niego odzienie, odrywając zarazem skórę rozszarpaną biczami, do której przywarły szaty Jego, przesiąknięte krwią, co tak obficie z Jego ran przy biczowaniu płynęła.

2) Że Mu zerwano z świętej głowy ciernistą koronę i wtłoczono potem na powrót, zadając nowe boleśniejsze rany.

3) Że uderzeniem ciężkiego młota i grubymi tępymi gwoździami przybito Go do hańby drzewa.

4) Że Jego święte ręce nie mogące sięgnąć do miejsca gdzie je przybić miano, z gwałtownością przyciągano, tak, że wszystkie kości wyszły z swych stawów i jak Psalmista mówi: policzyć je można było.

5) Że będąc podniesiony z krzyżem na którym jedynie gwoździe Go trzymały, sam ciężar ciała przy każdym krzyża wstrząśnieniu, rozdzierał Jego rany i powodował najokropniejsze boleści.

Jeśli tymi lub podobnymi uwagami pragniesz w sercu swoim obudzić miłość ku cierpiącemu Panu, staraj się przez rozmyślanie poznać cały ogrom nieskończonej dobroci Jego, jak z miłości ku tobie chciał cierpieć tyle męczarni, im bowiem do lepszego przyjdziesz poznania Jego miłości ku tobie, tym wzajem większa ku Panu obudzi się miłość i przywiązanie. A tak poznawszy bezmierną miłość Jego, niepodobna aby serce twoje nie miało się poruszyć żalem i skruchą, żeś tak często niegodnie obrażał Pana, który dobrowolnie za ciebie, dla zagłady twych złości na tak wielkie zaofiarował się katusze.

Przejdziesz następnie do wzbudzenia w sobie aktów nadziei, rozbierając w myśli, że Bóg nie inny miał zamiar w swych cierpieniach krzyżowych, jak tylko zagładę grzechu, wyswobodzenie człowieka z paszczy piekła, oczyszczenie naszych win, pojednanie nas z Ojcem Przedwiecznym i abyśmy doń we wszystkich z ufnością udawali się potrzebach. Jeśli po zastanowieniu się nad mękami, rozważysz wynikłe z nich skutki, że przez swą śmierć Pan zgładził winy ludzi, uśmierzył gniew sprawiedliwego Sędziego, pokonał piekło i z samej śmierci odniósł tryumf, że zapełnił wybranymi miejsce na niebiosach po buntowniczych Aniołach; wtenczas żal twój zamieni się w radość, która się jeszcze zwiększy wspomnieniem wesela chwały, jaką wielkie dzieło odkupienia przyniosło trzem osobom Trójcy Przenajświętszej, Niepokalanej Dziewicy, Kościołowi wojującemu i tryumfującemu już w niebie.

Jeśli chcesz wzbudzić żal szczery i żywy za swe winy, zwróć głównie uwagę w swym rozmyślaniu, że jeżeli Jezus cierpiał tyle, to dlatego aby natchnął w twe serce zbawienne obrzydzenie samego siebie i twych nieporządnych skłonności, a zwłaszcza tej, która tylu tobie była win powodem, która tym samym najwięcej nie podoba się Bogu.

Jeśli pragniesz obudzić w sobie uczucie podziwienia, rozważ, cóż bardziej może być zdumiewającego nad widok, że Twórca wszechświata, dawca życia, umiera z rąk swego stworzenia: że Majestat nieogarniony całkowicie się wyniszcza, że sprawiedliwość niesłusznie potępiona, że piękno niestworzone, plwocinami zeszkaradzone i prawie zniszczone, że jedyny przedmiot umiłowania Ojca Przedwiecznego, staje się igraszką naigrawań grzeszników, że światło nieogarnione, na wściekłość czarnych potęg piekła i ciemności wystawione; że chwała, szczęśliwość bezmierna, w ohydzie i nędzy zagrzebane.

Chceszli współubolewać nad cierpieniami Zbawcy i Boga twego; prócz zewnętrznych męczarni wystaw w swej wyobraźni boleści wewnętrzne, które były bez porównania okropniejsze. Jeżeli pierwsze wzruszają cię swym widokiem, jakże tym bardziej, aż do głębi serca przeniknąć cię winny ostatnie. Dusza Zbawcy widziała jasno, tak jak teraz w niebie widzi i poznaje istotę Boską, znała dobrze, jak Bóg godzien jest wszelkiej czci i chwały, jak Ona była ukochaną od Boga nieskończenie i pragnęła wzajem, aby wszystkie stworzenia kochały Go ze wszystkich sił swoich. Widząc tedy, jak straszliwie po całej ziemi najobrzydliwszymi sprośnościami Majestat Boski jest sponiewierany, pogwałcony, była na ten widok przejęta, niemniej nieograniczoną boleścią, tak jak Jej miłość była nieskończona, jak pragnienie, aby Bóg był od wszystkich ukochany, uwielbiony był nieskończenie. Ogrom tej miłości i pragnienia w duszy Jezusowej, przechodzi wszelkie nawet Aniołów pojęcie, a tym samym, niepodobieństwem jest opisać i pojąć jak wielkie było wytężenie boleści wewnętrznych, umierającego na krzyżu Jezusa.

Nadto, ponieważ Boski Zbawca, kochał wszystkich ludzi w sposób niewymowny, miłość zatem i tkliwość jaką miał ku nim, sprawiała, iż na widok grzechów, co odrywały grzeszników od Niego, bolał nieskończenie. Wiedział On, że ktokolwiek popełnia grzech śmiertelny, ten świętokradzko zrywa i niszczy węzeł miłości i łaski, jaki utrzymuje w skojarzeniu i spójni dusze sprawiedliwych duchownie z Nim zjednoczone: to zatem zerwanie węzła jedności z Chrystusem, było dla Jego najświętszej duszy nierównie boleśniejszym, nad samo szarpanie, nad odrywanie członków od swojego ciała. I w tym nie ma nic zdumiewającego; dusza bowiem będąc duchem i natury doskonalszej niźli ciało, do zniesienia przeto i większych boleści jest zdolną. Nade wszystko jednak, najdotkliwszą boleścią i strapieniem było dla naszego Zbawcy, spoglądać na zbrodnie potępieńców, którzy nie mogąc już pokutować, muszą na wieki być odłączeni od Niego.

Jeżeli na widok tylu boleści, serce twoje się przeraża i porusza współczuciem dla ukochanego Jezusa, pomyśl jeszcze, a dostrzeżesz, że Jezus cierpiał te niewymowne męczarnie za ciebie, nie tylko za te grzechy, któreś rzeczywiście popełnił, ale jeszcze i za te, któreś już miał popełnić; albowiem On wylał wszystką krew swoją, aby cię uwolnił i oczyścił od grzechów i win któreś popełnił, i zachował od tych, coś miał i mógł popełnić. Wierz mi synu, iż nigdy ci nie może zbywać na silnych pobudkach wiodących cię do współubolewania nad cierpieniami ukrzyżowanego Jezusa. Wiedz o tym, że nie było i nie będzie żadnego zła i nieszczęścia w jakimkolwiek bądź rozumnym stworzeniu, nad którym by słodki Zbawca najżywiej nie bolał. Czuł i pojmował daleko lepiej wszelkie krzywdy i zniewagi, natarczywość pokus i chorób, niż ci sami co takowe ponoszą. Ponieważ bowiem ten Ojciec pełny miłosierdzia i litości, poznaje najdokładniej wszelkie ludzi utrapienia, wielkie i drobne, duchowe i odnoszące się do ciała, aż do lekkiego ukłucia, aż do chwilowego zabolenia głowy, nad wszystkim przeto Jego Boska rozczuliła się dobroć.

Któż znowu opisać podoła, jak boleści Jego Najświętszej Matki były Mu dotkliwe? Wszystko cokolwiek słodki Jezus najokrutniejszego, najsromotniejszego w swojej męce cierpiał, ukochana Jego Matka cierpiała także z tychże samych pobudek i powodów, a chociaż Jej boleści nie wyrównały Jezusowym, zawsze jednak były niezmierne. To właśnie zdwajało cierpienia Jezusa i sercu Jego zadawało głębokie rany. Słusznie zatem, pewna święta dusza w całej niewinności powtarzała: że Serce Jezusa bolejące wydawało się jej niby rodzajem osobliwszego piekła, gdzie wszystkie męczarnie były dobrowolne, a płomienie ognia stanowiła sama miłość.

Na koniec, jakiż powód jest tych wszystkich mąk i boleści? Nasze grzechy. Najlepszy przeto będzie sposób współboleć z Jezusem i okazywać Mu wdzięczność za tyle cierpień, kiedy obżałowywać bodziemy nasze niewierności, jedynie z pobudek czystej miłości ku Niemu; kiedy nade wszystko grzech w nienawiści mieć będziemy, jako Jemu nieskończenie się niepodobający; kiedy nieustannie zwalczać będziemy nasze występki i zdrożności, jako największych wrogów naszych; kiedy wreszcie zewlókłszy z siebie starego człowieka z wszystkimi jego błędami, przywdziejemy nowego i przyozdobimy duszę naszą w wdzięczne cnoty chrześcijańskie, które stanowią niewypowiedziane i jedyne jej piękno.

Książkę postaci papierowej można nabyć tutaj:

https://ksiegarnia-armoryka.pl/Utarczka_duchowa_Wawrzyniec_Scupoli.html

Jak zaradzić złej skłonności wiodącej do posądzeń bliźniego Ks. Scupoli. (10)

Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa, czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej (10)

Utarczka duchowa czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej. Przez Księdza Scupoli, Teatyna. Przełożył z francuskiego X. S. U. W. C. (Ks. Stanisław Ulanecki), Warszawa 1858.

ROZDZIAŁ XLII. Jak się uchronić ułudy szatańskiej, gdy nam poddaje nieroztropne ćwiczenia

Kiedy widzi stary wąż, szatan, że pewnym krokiem zmierzamy do nieba, że wszystkie nasze pragnienia odnoszą się do Boga, że nie może swymi grubymi na zmysły działającymi sztukami uwikłać nas w swe sidła, wtenczas przemienia się w Anioła światłości, popycha nas niby do życia doskonałego, podnieca żądzę pragnienia go nierozważnie, bez żadnej na naszą słabość oględności; podsuwa nam myśli pobożne, przedstawia ustępy Pisma św., kładzie przed oczy przykłady największych Świętych, a to w zamiarze, aby nierozsądny, porywczy zapał, uniósł nas za zbyt daleko i potem spowodował jaki ciężki upadek. Pobudza on nas na przykład do zbytnich utrapień ciała, przez dyscypliny, posty i tym podobne umartwienia. Jego bowiem jest zamiarem, albo, abyśmy uważając, żeśmy wielkie wykonali w tych umartwieniach rzeczy, unieśli się próżnością, co zwykło przydarzać się szczególniej niewiastom; albo, abyśmy zbyt surowymi, słabe siły nasze przechodzącymi umartwieniami znużeni, stali się niezdolni do wykonania innego dobrego dzieła; albo wreszcie abyśmy nie mogąc znieść surowego, twardego pokuty życia, obrzydzili sobie zwolna duchowe ćwiczenia i zniechęceni do praktyk cnoty, skwapliwiej niż kiedy bądź indziej, poszli za rozkoszami i zwodniczymi przyjemnościami świata.

Któż wyliczy, jak wiele osób w podobny zgubiły się sposób. Zarozumiałość, tak ich daleko zaślepiła, iż posunąwszy się nazbyt w chciwym zapale utrapień ciała, uwikłały się w sidła, jakie sobie nagotowały i stały się igraszką złego ducha. Zabezpieczyłyby się zaś od tego nieszczęścia, gdyby zastanowiły się wprzód dobrze, co bardziej jest odpowiednim do naszego usposobienia; nie wszyscy bowiem mogą zadawać sobie tyle umartwień, ile ich zadawali sobie Święci, jednakże wszyscy możemy naśladować Świętych w wielu innych rzeczach. Każdy może wzbudzać w swym sercu mocne i skuteczne pragnienie uczestniczenia w świętych tryumfach, jakie prawdziwi Jezusa Chrystusa szermierze w utarczkach duchownych odnoszą. Każdy może wzorem Świętych gardzić światem i sobą samym, miłować zacisze, milczenie, być pokornym i litościwym dla współbraci, znosić cierpliwie urazy; czynić dobrze tym, którzy nam źle czynią, chronić się najmniejszego błędu: co nieskończenie większej jest zasługi w obliczu Boga, niż wszystkie razem umartwienia ciała.

Uważ dobrze synu, iż na wstępie do doskonałości, wypada używać nieco umiarkowania w tych zewnętrznych pokutach, abyśmy w razie potrzeby, mogli one powiększyć, często bowiem, kiedy chcemy wiele w tym względzie uczynić, stawiamy się w niebezpieczeństwie, iż nic nie uczynimy. Mówimy ci to synu, w zamiarze, abyś był także dalekim i od uprzedzenia błędu w jakim są ci, co chcą uchodzić za duchowych i doskonałych, a którzy opanowani przez miłość własną, o niczym więcej nie myślą jak o zachowaniu swego zdrowia. Ci ludzie w najmniejszej drobnostce lękają się, aby sobie nie zaszkodzili; nic ich bardziej nie zajmuje, o niczym więcej nie mówią, jak o prawidle życia jakie zachować winni. Nader są wyszukani, w wyborze mięsnych potraw, co ich właśnie bardziej osłabia; bo oni zwykle przenoszą potrawy przyjemne ich smakowi, nad te, które byłyby zdrowe dla ich żołądka; a przy tym, jeślibyśmy mogli im zawierzyć, oni utrzymują, że w takiej o sobie troskliwości, szukają umocnienia swym siłom, aby mogli lepiej służyć Bogu. Jest to jednak pozór, którym jedynie usiłują osłonić zmysłowość swoją, w rzeczy zaś samej szukają oni środka skojarzenia dwóch nigdy z sobą nie mogących zgodzić się wrogów, jakimi są: ciało i duch; co jednak wiedzie za sobą nieuchronną zgubę obudwóch, bo pierwszy traci zdrowie, a drugi pobożność. Dlatego też sposób życia mniej z karbów zwyczajności wychodzący, mniej wyszukany, jest zawsze i dogodniejszym i bezpieczniejszym w życiu duchowym.

Potrzeba jednak zachować umiarkowanie i mieć na względzie różny organizm ciała; nie wszyscy bowiem są zarówno mocni, nie wszyscy też znieść mogą jednakie umartwienia pokuty. Dodajemy także, iż potrzeba oględności i miarkowania się, nie tylko w ćwiczeniach zewnętrznych, ale nadto abyśmy za daleko nie poszli w samychże ćwiczeniach wewnętrznych i duchowych, jakeśmy to już przedstawili powyżej, mówiąc o sposobie stopniowego postępu coraz bardziej w cnocie.

ROZDZIAŁ XLIII. Jak zaradzić złej skłonności wiodącej do posądzeń bliźniego

Dobre, jakie mamy o sobie rozumienie, rodzi w umyśle naszym przesądny nieład podejrzliwości, posądzania, tak iż tworzymy sobie i przed innymi wyrażamy złe, niekorzystne o bliźnich naszych zdania. Z pychy powstaje zło; pycha go utrzymuje i im więcej się w nas rozkrzewia, tym bardziej stajemy się zarozumiałymi, pełni miłości własnej, powolni ułudom szatana; albowiem przychodzimy nieznacznie i coraz bardziej do większego siebie poważania, im go mniej mamy dla drugich; będąc fałszywie przeświadczeni, że jesteśmy wolni od zdrożności, o jakie bliźnich posądzamy.

Skoro wróg zbawienia, dopatrzy się w nas takowej skłonności, natęża wtenczas całą chytrość swoją, abyśmy zwracali naszą uwagę na zdrożności innych, i przedstawia nam one w świetle bardziej powiększającym. Kiedy nie może nasunąć nam przed oczy ich znacznych błędów, wysila się wtenczas, nasuwa co chwila naszej wyobraźni pomniejsze ich usterki, do potęgi występku podniesione. Gdy wróg zbawienia jest tak zręczny i pilny w sztuce nam szkodzenia, bądźże wzajem synu, czujnym i bacznym w odkrywaniu jego zasadzek i źródeł. Jak tylko spostrzeżesz, że zaczyna ci przedstawiać jaką zdrożność bliźniego, usuń natychmiast tę myśl od siebie; i chociaż będzie natężał swą natarczywość, abyś utworzył sobie sąd niekorzystny o bliźnim, strzeż się iść za takim złośliwym podszeptem. Wspomnij synu, że nie masz żadnego prawa sądzić bliźniego, a choćbyś i miał prawo, nie możesz zawsze być pewnym, czy sąd twój jest sprawiedliwym i słusznym, umysł bowiem nasz wystawiony jest na różne uprzedzenia, i wrodzoną mamy skłonność, iż sprawy i życie innych z przyjemnością badamy i podejrzliwie roztrząsamy.

Dla zaradzenia złemu tak niebezpiecznemu zwróć synu swą uwagę na własne swe nędze i niedoskonałości; jakże wiele znajdziesz w głębi serca co by naprawić należało, a to powinno ci być hamulcem powstrzymującym od sądzenia i potępiania brata twego. Im więcej zastanawiać się będziesz nad własnymi błędami, tym lepiej uleczysz oko swej duszy od tej złośliwej lekkomyślności będącej źródłem niewczesnych sądów o innych. Ktokolwiek posądza płocho i bezzasadnie brata swego o jaki występek, wykazuje wyraźnie, że sam jest winien tegoż samego występku; występny bowiem człowiek mniema zawsze, że wszyscy inni są mu podobni. Kiedy zatem bierzemy się do potępienia czynów jakiej osoby, oskarżajmy wprzód wewnętrznie nas samych i czyńmy sobie słuszny wyrzut, mówiąc: O niebaczny i zarozumiały, jak się poważasz tak lekkomyślnie nicować sprawy bliźniego, ty, który te same, a nawet daleko większe popełniłeś zdrożności? A tak, zwracając ku sobie samym broń własną, nie tylko że nie zadamy pocisku bliźniemu, ale owszem, sami uleczymy naszą własną ranę.

Jeśli zaś błąd, który potępiamy, jest rzeczywisty i jawny, wymawiajmy z miłości przestępcę; może on mieć cnoty tajemne, które ostać by się w nim nie mogły, gdyby Bóg tego nie dopuścił upadku; ten lekki upadek, w którym go Bóg samemu sobie na pewny czas zostawił, jakże posłużyć mu może do potłumienia dobrego mniemania, jakie mógł mieć o sobie. W oczach drugich poniżony, stanie się przez to pokorniejszym; a tak samo zło, może mu się stać powodem jeszcze większego dobra. Jeżeli wreszcie grzech nie tylko jawny, ale nawet straszny, jeżeli winowajca jest w złym upornym, a pokuty się nie chwyta, wznieśmy naszą myśl ku niebu, rozważmy niezgłębione, niepojęte wyroki Boga; wspomnijmy jak wiele osób długi czas w zbrodniach zostających nawróciło się, i zostali wielkimi świętymi; a inni znowu przeciwnie, co się zdawali być na szczycie doskonałości duchowego życia, nagle spadli w przepaść bezprawia i wiecznej zguby.

Takie uwagi nauczą cię synu, że nie mniej obawiać się winniśmy o siebie samych, jak i o każdego innego, że jeżeli masz jaką dobrą skłonność przychylnego dawania sądu o innych, toś winien łasce Ducha Przenajświętszego, przeciwnie, twe lekkomyślne sądy, wstręt i pogarda bliźnich, pochodzą z twej własnej złości i poduszczeń szatana. Jeżeli zatem dałeś przystęp do twej wyobraźni ciekawemu badaniu zdrożności bliźnich, nie ustawaj w pracy, dopóki tego całkowicie z umysłu nie usuniesz.

Książkę postaci papierowej można nabyć tutaj:

https://ksiegarnia-armoryka.pl/Utarczka_duchowa_Wawrzyniec_Scupoli.html

Co czynić mamy, kiedyśmy w walce duchowej ranę odnieśli. Ks. Scupoli. (8)

Co czynić mamy, kiedyśmy w walce duchowej ranę odnieśli.

Ks. Wawrzyniec Scupoli. (8)

Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa, czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej.

Utarczka duchowa czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej. Przez Księdza Scupoli, Teatyna. Przełożył z francuskiego X. S. U. W. C. (Ks. Stanisław Ulanecki), Warszawa 1858.

ROZDZIAŁ XXV. Szermierz Jezusa winien być wolnym od wszelkiego w sercu niepokoju

Synu! jeśliś utracił spokój w sercu, staraj się go odzyskać co prędzej, i wszystko, cokolwiek wydarzyć się może w tym życiu, nie powinno cię mieszać ani pozbawiać spokoju. Winniśmy co prawda, zachować boleść i żal za nasze winy, ale ten powinien być daleki od wszelkiej burzy, od wszelkiego rozpaczliwego niepokoju, jakeśmy to już na wielu wskazali miejscach. Potrzeba także, abyśmy litowali się nad grzesznikami, zwłaszcza wewnętrznie, abyśmy jęczeli nad ich zgubą; potrzeba, abyśmy współubolewali nad bratem, lecz to współubolewanie ma być rzewne, dalekie od gwałtowności, pomieszania, ma być skutkiem prawdziwej, w Bogu i dla Boga miłości.

Co się zaś tyczy nieprzeliczonych nędz i przeciwności na jakie wystawieni jesteśmy na ziemi, jak np. choroby, klęski, śmierć, utrata przyjaciół, lub krewnych, powietrze, wojna, pogorzele i rozliczne inne przykre przygody i utrapienia, których się ludzie tak lękają, tak trwożą jako przeciwnych naturze, która cierpień unika, my przy pomocy łaski Boga, nie tylko winniśmy chętnie przyjmować z ręki Stwórcy, ale nawet z weselem dziękować za nie, Jego Ojcowskiej Opatrzności, Bóg albowiem zsyła takowe strapienia, albo jako sprawiedliwą karę na grzeszników dla ich nawrócenia, albo jako sposobność do zasługi dla sprawiedliwych. Prawdziwie upodobania godny widok przedstawiamy wówczas Bogu, kiedy w ciężkich dolegliwościach, naszą wolę zgadzamy z wolą Boga; kiedy umysł bez szemrania wszelkie krzyże w spokoju i cierpliwości znosi. Pamiętaj wreszcie synu, że wszelki niepokój nie podoba się Panu i jakiejkolwiek byłby natury, zawsze jest niedobry, zawsze z zepsutego wypływa źródła, z miłości własnej. Zawczasu przeto rozważ wszelkie zło, jakie by cię spotkać mogło, przygotuj się nań i znoś w cierpliwości. Zauważ dobrze, że wszelkie zło doczesne, choćby się najstraszniejsze wydawało, złem przecież rzeczywistym nazwać się i być nie może, ponieważ nie może nas pozbawić dóbr prawdziwych, jakimi jest Bóg, niebo: ponieważ Bóg zsyła i dopuszcza je, już dla przyczyn dopiero wymienionych, już dla innych przed nami wprawdzie zakrytych, ale które zawsze są najsprawiedliwsze.

Jeśli nawykniesz synu mój, utrzymać swój umysł zawsze swobodny, we wszystkich przygodach tego życia, wiele stąd odniesiesz korzyści, przeciwnie, niepokojąc się ciągle, i ćwiczenia twe duchowe niedobrze odbędziesz i żadnego z nich nie odniesiesz pożytku. Co więcej, dopóki w tym niepokoju zostawać będziesz, staniesz się igraszką wroga, nie poznasz wcale bezpiecznej, do cnoty wiodącej drogi. Wróg bowiem zbawienia, szatan, natęża wszystkie siły, aby usunął spokój z serca, wie on bowiem, że Bóg w spokoju przebywa i w spokoju wielkich dokonywa rzeczy. Dlatego używa wszelkiej chytrości, aby nam go wydarł i aby nas ułudził, wciska się nieznacznie, poddaje zamiary na pozór dobre ale w gruncie złośliwe, po rozmaitych poznać je możesz znamionach, a zwłaszcza po tym, że mieszają spokój wewnętrzny.

Dla zaradzenia tak niebezpiecznemu złu, kiedy nieprzyjaciel wysilać się będzie na wzniecenie w tobie jakiegoś wzruszenia, jakiegoś nowego pragnienia, nie otwieraj mu serca swego, usuń wprzód wszelkie uczucie pochodzące z miłości własnej; przedstaw Panu to twoje pragnienie, błagaj usilnie aby ci dał poznać, czy ono od Niego, czy też z poduszczenia złego pochodzi ducha. Nie zaniedbaj także poradzić się w tym względzie tego komu powierzyłeś kierunek sumienia swego. Kiedy nawet pewnym jesteś, że pragnienie pozostałe w twej duszy z natchnienia ducha Bożego pochodzi, jeszcze nie powinieneś brać sobie za obowiązek dokonać takowe, dopóki wprzód nie poskromisz zbytniego zapału doprowadzenia go do skutku. Sprawa bowiem dobra, wykonana z takim poskromieniem siebie, daleko jest przyjemniejszą Bogu, aniżeli z zbytecznym pośpiechem, z gwałtownym uczyniona zapałem; niekiedy samo dzieło nie tyle podoba się Panu, co umartwienie podobne. Tym sposobem, odrzucając wszystkie niegodne zachcenia, a do dobrych nawet zamysłów, biorąc się dopiero po poskromieniu wszelkich zapędów wrodzonych, możesz zachować prawdziwy, dokładny spokój w sercu.

Dla powyższej jeszcze przyczyny, nie powinieneś synu, zważać na zgryzoty wewnętrzne w sumieniu, które, jak zdaje się, pochodzą od Boga, bo wyrzucają nam prawdziwe upadki nasze; w samej jednak rzeczy są sprawą złego ducha; poznać to możemy po następujących znamionach: Jeżeli zgryzoty sumienia wzniecają w nas upokorzenie, jeśli czynią gorliwszymi w wypełnianiu spraw dobrych, jeśli nie zmniejszają ufności jaką pokładać winniśmy w miłosierdziu Boskim, przyjmujmy je wtenczas z podzięką jako łaskę nieba, jako pochodzące od Boga; lecz, jeżeli nas mieszają i trwożą, odbierają odwagę, jeśli nas czynią leniwymi, lękliwymi, oziębłymi w wykonaniu naszych powinności, wtenczas poczytać je mamy jako poduszczenia szatana, wykonywać zwykłe swe sprawy, a na to zamieszanie wewnętrzne żadnej nie zwracać uwagi.

Nadto, często się zdarza, że nasze niepokoje wnętrzne pochodzą z rozlicznych dolegliwości doczesnego życia; w takim razie, aby się pozbyć rodzącego stąd niespokoju, na dwie rzeczy mamy zwracać uwagę: naprzód, winniśmy się zastanowić jaki te dolegliwości mogłyby w nas uczynić uszczerbek, co by mogły w nas zniszczyć, czy miłość doskonałości, czy miłość nas samych, która głównym wrogiem jest naszym; jeśli miłość nas samych, nie mamy powodu do narzekania, owszem z wdzięcznością, z weselem przyjmować one należy, jako łaski zesłane nam od Pana, jako środki do pokonania wroga; lecz choćby nas odciągały od doskonałości i czyniły niemiłą cnotę, to i wtenczas zrażać się nie mamy, ani tracić spokoju serca, jak to wkrótce wyjaśnimy. Drugą rzeczą, jaką w dolegliwościach uczynić winieneś, jest, abyś wzniósł umysł ku Bogu i przyjął bez długiego rozbioru to, co z Jego Ojcowskiej pochodzi ręki, przekonany, że same krzyże jakie na nas zesłać Mu się podoba, mogą się stać jedynie źródłem dobrodziejstw, których nie poznajemy i dlatego korzystać z nich zaniedbujemy.

ROZDZIAŁ XXVI. Co czynić mamy, kiedyśmy w walce duchowej ranę odnieśli, to jest usterki jaki popełnili

Kiedy w walce duchowej rannym zostałeś, to jest: kiedy spostrzeżesz, żeś popełnił jaki błąd, czy to skutkiem jedynie ułomności, czy to nawet z zastanowieniem się i złością, nie trap się bardzo, nie zachodź w zwątpienie i niespokój, owszem zwracaj się synu, zaraz do Boga, odzywaj doń z pokorą i ufnością: Teraz o Boże mój! poznaję, czym jestem. Czegoż się bowiem po stworzeniu tak jak ja nędznym i zaślepionym spodziewać można, jedno zdrożności i upadków.

Zastanów się nad twą nędzą i upadkiem nieco, abyś w głębi duszy uczuł wstyd prawdziwy i żal serdeczny za swój upadek. Potem nie mieszaj się w duchu, ale skieruj całą twą nienawiść ku skłonności która panuje w tobie, a zwłaszcza tej, która grzech spowodowała. Powiedz: Panie! ja bym tysiąc razy większe i częstsze popełniał zbrodnie, gdyby mnie Twoja nieskończona nie otaczała i nie powstrzymywała dobroć. Złóż potem synu, tysiąckrotne dzięki temu Ojcu miłosierdzia, zacznij Go tym więcej miłować, widząc jak On mimo obrazy jakąś Mu wyrządził, wyciąga ku tobie zbawczą rękę, abyś w podobną znowu nie popadł nieprawość.

Na koniec, pełen ufności zawołaj z serca do Pana: Boże, wskaż mi wielkość Twoją, niech ja grzesznik nędzny poznam w uniżeniu objem Twego Boskiego miłosierdzia; nie dopuść Panie, abym choć na chwilkę miał się oddalić od Ciebie, wzmocnij mnie Twą łaską, abym Cię już więcej nie obraził nigdy.

Potem nie badaj już, czy Bóg odpuścił ci winę lub nie, bo to byłoby nowym, daremnym dla ciebie, pomieszaniem sumienia, byłoby stratą czasu, okazem pychy i ułudą szatana, który pod tak umaskowanymi pozorami dręczyć nas zamierza. Zdaj się zupełnie na miłosierdzie Boże i w zaspokojeniu prowadź dalej swe duchowe ćwiczenia, jakbyś nigdy nie upadł. Chociażbyś nawet po wielekroć w ciągu dnia jednego obraził Boga, nie trać przecie nadziei. Użyj po raz drugi, trzeci, a nawet dziesiąty tegoż samego sposobu, to jest: wzbudzaj coraz większą pogardę siebie, nienawiść grzechu i coraz baczniejszym na przyszłość bądź w czuwaniu nad sobą. Rodzaj takiej walki wielce się nie podoba szatanowi, ale bardzo przyjemny jest Bogu; wróg ponosi tu zawsze zawstydzenie, widząc się poskromionym, pohańbionym przez tegoż, którego w innych okazjach tak łatwo zwyciężył. Dokłada przeto szatan wszelkich starań i chytrości, abyśmy zaniechali podobnego sposobu, i częstokroć jego sztuka mu się udaje, a to wtenczas kiedy mało przykładamy baczności w czuwaniu nad tajnikami serca naszego.

Zresztą, im więcej synu, napotkałbyś trudności, tym więcej używaj mocy do pokonania siebie i nie raz jeden, ale często powtarzaj to święte ćwiczenie pogardy, poniżenia siebie i nienawiści upadku, chociażbyś tylko do jednego poczuwał się grzechu. Jeśli zaś grzech, w który nieszczęściem upadłeś, sprawia ci synu trwogę i odejmuje odwagę działania, staraj się przede wszystkim odzyskać spokój wnętrzny w duszy i ufność w Bogu. Wznieś serce w niebo i zauważ, że niespokój w duszy, nie tak z powodu nieszczęsnego upadku, nie tak z obrazy Boga, ale raczej z obawy na karę, jakąśmy zasłużyli, pochodzi, którą przecież gotowi być winniśmy w każdej przyjąć chwili.

Sposób zaś odzyskania tak pożądanego koniecznego spokoju duszy, jest następujący: przestań synu, myśleć o popełnionym grzechu, zastanów się raczej nad nieskończoną dobrocią Boga, który zawsze jest gotów przebaczać najpotworniejsze bezprawia, najsromotniejszym zbrodniarzom; który, owszem wszelkich używa sposobów, aby zwrócił grzeszników do ich powinności, aby się najściślej z nimi zespolił, aby ich uświęcił w doczesnym życiu i ubłogosławił w wieczności. Kiedy te, lub tym podobne uwagi uspokoją umysł twój, wtenczas już możesz się zastanowić i nad grzechem, i użyć naprzeciw niemu oręża powyżej ci wskazanego.

Na koniec, zbliżając się do Sakramentu Pokuty, do którego często przystępować ci radzę, staw sobie przed oczy wszystkie twe winy, wyznaj je szczerze ojcu duchownemu, wznów w sobie żal z powodu ich popełnienia i mocno postanów nigdy już więcej w nie nie upadać.

ROZDZIAŁ XXVII. Jak szatan zwykł kusić i mamić tych, co zamierzają być cnotliwymi, a którzy jeszcze są pogrążeni w występku

Wiedz synu, że jedyną jest myślą szatana, czyhać na zgubę dusz naszych, i że na nas naciera w sposób rozliczny. Abym ci odkrył jego zasadzki i zdrady, przedstawię wprzód rozmaitego rodzaju i stanu osoby i ich usposobienia.

Są jedni, co w ciągłej niewoli grzechu zostają, i nie myślą wcale tak ohydnych skruszyć więzów.

Są inni, którzy by radzi oswobodzić się z więzów i niewoli grzechu, ale żadnego do tego nie czynią kroku.

Są i tacy, którzy mniemają, że na dobrej są drodze, chociaż najbardziej od niej są oddaleni.

Są wreszcie osoby, które na wysoki już szczebel cnoty wstąpiły i nagle sromotniej, niż kiedykolwiek w grzech upadły.

O tych wszystkich usposobieniach, mówić będziemy w następnych rozdziałach.

ROZDZIAŁ XXVIII. Jak szatan pociągnąwszy w grzech kogo, pragnie w grzechu go utrzymać i dopełnić jego zguby

Kiedy udało się już szatanowi pociągnąć duszę do grzechu, wszystkich wtenczas używa podstępów, sposobów, aby naprzód zaślepił grzesznika, aby usunął z wyobraźni jego wszystko to, co by mu dało poznać stan jego nieszczęśliwy w jakim się znajduje; nie tylko, że w nim przytłumia wszystkie dobre od Boga pochodzące myśli i natchnienia, a w miejsce ich poddaje inne pełne złośliwości, ale jeszcze usiłuje go wplątać w okazje niebezpieczne, rozciąga swe sidła, aby go uwikłał w tenże sam lub inny jeszcze obrzydliwszy grzech; stąd pochodzi, że grzesznik coraz bardziej na umyśle zaćmiony, z bezprawia w coraz nowe bezprawie wpada i coraz więcej w złem się utwierdza, a tak niby z stromej stacza się góry z ciemności w ciemność, z przepaści w przepaść, oddalając się coraz bardziej od drogi zbawienia, chyba że Bóg przez osobliwszą łaskę, cudem powstrzyma go i podźwignie.

Na tak widoczną zgubę, zagrażające zło, jedyny jest środek, aby bez żadnej odwłoki poszedł grzesznik za natchnieniem Boga, co go z ciemności wiedzie do światła, z występku do cnoty, wołając do Boga: wspieraj mnie Panie, na ratunek mój pospiesz, nie dozwól abym dłużej w cieniach śmierci i grzechu zostawał. Niech grzesznik często z głębi duszy powtarza te lub podobne wyrazy, niech się natychmiast, jeśli można, uda do ojca duchownego, niech się pyta co ma czynić, jakiej użyć broni przeciw wrogowi który go naciska. A jeśli doń zaraz udać się nie może, niech się uciecze do stóp Jezusa ukrzyżowanego, a padłszy na twarz niech wzywa ratunku. Może się także udawać do Nieba Królowej, matki miłosierdzia Maryi: od tej bowiem skwapliwości i pilności w nawróceniu, zawisło zwycięstwo, jak to w następnych zobaczymy rozdziałach.

ROZDZIAŁ XXIX. O ułudzie tych, co niby radzi, a przecież całkowicie nie poprawują się

Wiele jest osób co poznają zły stan swego sumienia i chcieliby z jarzma grzechowej wynijść niewoli, ale dają się łudzić nieprzyjacielowi duszy, który w nich wmówić usiłuje, iż wiele jeszcze mają do tego czasu i tak najbezpieczniej odkładają nadal swe nawrócenie. Przedstawia im, iż przede wszystkim potrzeba ukończyć tę lub ową sprawę, uspokoić się z niektórymi zawiłymi interesami, że bez tego niepodobna się całkowicie oddać życiu duchowemu, ani swobodnie spełniać swe obowiązki. Wyraźna to zasadzka szatańska, w którą wiele już osób ułowić się dało, i w którą co dzień nowe wpadają ofiary; wszyscy jednak sobie samym i swemu najgrubszemu lenistwu, przypisać winni to nieszczęście, bo w sprawie gdzie idzie o własne zbawienie i cześć Boga, tak długo się ociągali.

Niech nikt nie mówi: Jutro, jutro; ale raczej dziś, zaraz; pytam się bowiem dlaczegóż jutro? Wiemże ja, czy doczekam jutra? Lecz chociażbym najpewniej wiedział, byłażby to skuteczna wola odniesienia zwycięstwa, zadawać sobie coraz nowe blizny?

Dla uniknienia tej i w poprzednim rozdziale wyrażonej ułudy, niewzruszoną jest zasadą, abyśmy bez ociągania się byli posłusznymi natchnieniom nieba. Kiedy zaś mówię bez ociągania się, nie rozumiej tu wcale synu, samych jedynie pragnień, albo słabych bezowocnych postanowień, jakimi mnóstwo osób z powodu wielu przyczyn łudzi się i gubi. Najpierwsza zaś tego przyczyna jest, że postanowienia swe nie uzasadniają na nieufności sobie i ufności w Bogu, skąd pochodzi, że dusza ukrywa w sobie tajemną pychę i tak się zaślepia, że pozór za stałą bierze cnotę. Lekarstwo na to zło i światło do jego rozpoznania sama dobroć Boska nam nastręcza, kiedy dopuszcza upadku, abyśmy własnymi upadkami oświeceni i pouczeni, nic na własnych nie polegali siłach, ale całą ufność w łasce Boga złożyli, abyśmy utajoną w nas pychę poznali i na potem pokorniejszymi byli. A tak synu, postanowienia twoje dobre, bezskutecznymi zostaną, jeśli nie będą mocnymi i statecznymi, nie mogą zaś być mocne i stateczne, jeśli nie będą oparte na nieufności w sobie i na całkowitym zaufaniu Bogu.

Druga przyczyna, dla której postanowienia nasze bez skutku pełzną jest, że kiedy nasze dobre przedsięwzięcia czynimy, wystawiamy sobie jedynie piękność, szczytność cnoty, która najsłabszą nawet pociąga wolę, nie zwracamy zaś wcale uwagi na trudy i prace jakie ponieść potrzeba przy nabyciu cnoty; co sprawia, że dusza leniwa za najmniejszą trudnością zniechęca się i od swego dobrego odstępuje przedsięwzięcia. Dlatego synu, nawyknij zastanawiać się nie tak nad cnotą samą, ale raczej nad trudnościami, przeszkodami jakie napotkać możesz na drodze do cnoty, myśl o nich często i przygotuj się do ich przełamania, za każdym z nimi się spotkaniem. Wiedz wreszcie, że im więcej mieć będziesz odwagi, już do zwyciężenia samego siebie, już do pokonania nieprzyjaciół, tym bardziej zmniejszać się będą wszelkie trudności i staną się łatwiejszymi do przebycia.

Trzecia przyczyna jest, że nasze postanowienia nie tyle mają na celu cnotę i wolę Boga, ale raczej nasze własne dobro. To się zwykle wydarza, kiedy w pociechach wewnętrznych, a zwłaszcza w przeciwnościach i utrapieniach postanowienia i śluby czynimy; nie znajdując bowiem na nasze utrapienia ratunku i uleczenia tu na ziemi od ludzi, stanowimy wtenczas, że się całkowicie poświęcimy Bogu, że jedynie uczuciami cnoty zajmować się będziemy. Synu! abyś w podobnych zdarzeniach nie chybił, nie zbłądził, bądź bacznym i łaski nie nadużywaj Pana; bądź zawsze pokornym i oględnym w samychże dobrych postanowieniach; nie unoś się zbytnim przedwczesnym zapałem, który cię powieźć może do czynienia lekkomyślnych ślubów, jakich byś wykonać nie mógł. Owszem, kiedy jesteś w utrapieniu, postanów głównie z ochotą znosić ten krzyż utrapienia, na krzyżu całą swą zasadzaj chwałę, aż do wyrzeczenia się wszelkiej ulgi nie tylko ze strony ludzi, ale nawet niekiedy ze strony nieba samego, jeśli się tak Bogu podoba. O to głównie błagaj, tego jedynie pragnij, aby cię ręka Najwyższego w dolegliwościach wspierała, podtrzymywała, abyś z pomocą Jego łaski, mógł znieść cierpliwie wszelkie przykrości jakie Bogu, jako Ojcu, podoba się zesłać na ciebie.

ROZDZIAŁ XXX. O ułudzie tych, którzy mniemają że już wysoko postąpili w drodze doskonałości, chociaż od niej są dalekimi

Chociaż nieprzyjaciel raz i drugi pokonanym zostanie, nie zaniedba on jeszcze po raz trzeci wystąpić do walki. Starać się on będzie, abyśmy zapomnieli błędów i skłonności jakieśmy już rzeczywiście stłumili, i umysłowi naszemu przedstawi różne urojone wysokiej doskonałości marzenia i stopnie do jakich wie, że my nigdy nie dojdziemy. To sprawi, że my co chwila nowe i ciężkie odbierać będziem rany, i ani pomyślimy o ich uleczeniu; same pragnienia i ułudne postanowienia, już się nam wydadzą rzeczywistością i skutkiem ukrytej pychy, przywiodą do mniemania, żeśmy do wysokiej już doszli świątobliwości życia. Nie będziemy mogli znieść najmniejszej przykrości, najmniejszej krzywdy, a przecież w wyobraźni naszej nie przestaniemy zabawiać się wzniosłymi o sobie myślami i tworzyć wielkie zamiary heroicznych poświęceń, cierpieć najstraszliwsze męczarnie, a nawet same ognie czyśćcowe dla miłości Boga.

Przyczyna takiej ułudy stąd pochodzi, że niższa część duszy nie lęka się bardzo utrapień w odległości i niepewnie spodziewanych, a my w zarozumiałości porównywać się poważamy z tymi, którzy największe dolegliwości rzeczywiście z wielką znosili lub znoszą cierpliwością. Jeśli chcesz synu, wywikłać się z tych sideł i ułudy, bądź gotowym do walki i pokonywaj rzeczywiście otaczających cię wrogów, którzy tuż obok ciebie i w tobie się znajdują, jakimi są: miłość własna, zarozumiałość itp. Tym sposobem dopiero, to jest: w mężnej walce, rozpoznasz, czy twe postanowienia są stateczne lub chwiejące się, prawdziwe czy udane, i będziesz szedł prostą doskonałości drogą, jaką nam święci już utorowali.

Co się zaś tyczy nieprzyjaciół, którzy cię zwykle nie zaczepiają, nie czyń sobie synu, przykrości i trudu, abyś miał ich wzajem zaczepiać i wypowiadać walkę, chyba żebyś przewidział, że w pewnym czasie lub przy zdarzonej okoliczności mogą powstać przeciw tobie: w takim bowiem razie przeciw wszelkim ich pociskom, zawczasu zabezpieczyć się winieneś mocnym postanowieniem ich zwalczenia. Jednak jakkolwiek mocne wydawać się tobie mogą twe postanowienia, nie poczytuj ich za same zwycięstwa. Chociażbyś był przez długi czas wprawny w ćwiczenia cnoty, i w niej uczynił znakomite postępy, zawsze przecież bądź pokornym, lękaj się własnej słabości i nędzy, nic nie licz na siebie, ale połóż całą ufność i nadzieję w Bogu samym: błagaj często Pana, aby cię umacniał w utarczce, zachował od wszelkiego niebezpieczeństwa, potłumił w twym sercu wszelkie uczucia zarozumiałości i zaufania w swoich siłach. A tak postępując, możesz mieć nadzieję dostąpienia wysokiej doskonałości, chociażbyś skądinąd wiele miał trudności i pracy, w poprawie uchybień, jakie częstokroć Bóg dopuszcza, już dla naszej pokory, już zachowania w nas tej odrobiny zasług, jakieśmy mogli zebrać przez nasze dobre czyny.

ROZDZIAŁ XXXI. O podstępach, jakie nieprzyjaciel duszy zwykł czynić dla sprowadzenia nas z drogi cnoty

Czwarty podstęp i zasadzka, jaką wróg nam zastawia, jest, iż gdy nas widzi, że prostą doskonałości idziemy ścieżką, poddaje od czasu do czasu, wiele dobrych zamiarów, przedsięwzięć, a to w tym celu, aby nas odwiódł od zwykłych nam właściwych ćwiczeń cnoty i pociągnął nieznacznie do błędu. Jeżeli np. słaba osoba znosi cierpliwie chorobę, wróg zbawienia obawiając się aby nie nabyła nawyknienia cierpliwości, przedstawia jej wiele świętych heroicznych czynów, jakie by w zdrowiu działać mogła, wmawia w nią, że gdyby była zdrową, chwaliłaby wiele Boga, byłaby bardziej sobie i bliźniemu pożyteczną. A kiedy mu się udało wzbudzić próżne pragnienie odzyskania zdrowia, tak je podtrzymuje, iż owa osoba smuci się i trapi, że nie może pozyskać czego pragnie, i im więcej owe pragnienia zapalają się, tym więcej wzmaga się niepokój w duszy. Posuwa się szatan dalej jeszcze; sprawia iż owa osoba poczyna się niepokoić w swej słabości, nie uważa już onej za dopuszczenie Boskie, ale raczej, jako przeszkodę do dobrych czynów, które takim źle zrozumianym zapałem wykonywać pragnie, pod pozorem niby większego stąd wypływającego dobra. Gdy już tego dokazał zwolna, znowu usuwa z jej umysłu wszelkie wspomnienie dobrych czynów, jakimi nabiła sobie głowę, i zostawia tylko pragnienie, aby mogła co prędzej być oswobodzona z swych cierpień, a kiedy słabość nieco dłużej niż ona mniemała, przeciągnie się, staje się zaraz strapioną, niecierpliwą i tak nieznacznie z cnoty którą wykonywała, wpada w występek tejże cnocie przeciwny.

Środek do zabezpieczenia się przeciw temu oszukaniu, jest następujący: Jeżeli będziesz w jakiej słabości lub innym ucisku, pohamuj się i nie pragnij nigdy wykonywać tego co nie możesz; sama bowiem ta niemożność nabawi cię niespokoju i niezadowolenia. Pomyśl w upokorzeniu i z poddaniem się woli Boga, że nim cię Bóg wyprowadzi z stanu niemożności w jakim obecnie zostajesz: wszystkie twe dobre pragnienia, które masz teraz, pozostaną zapewne bez skutku, albowiem nie będziesz miał i odwagi i ducha do ich wykonania, a chociażbyś i miał, wiedz o tym, że może Pan skutkiem niedocieczonej swojej woli, albo też skutkiem twych grzechów, nie chce abyś ty dokonał owo zamierzone dzieło, że daleko bardziej podobać się Mu będzie, kiedy zobaczy że się poddajesz Jego woli, że się upokorzasz pod Jego potężną prawicą.

Bądź synu, w takimże samym usposobieniu, jeśli ci się wydarzy, czy to z zlecenia ojca duchownego, czy też z innego jakiego powodu przerwać swoje zwykłe nabożeństwo i ćwiczenia duchowe, a nawet jeślibyś na pewny czas nie otrzymał pozwolenia przystąpienia do stołu Pańskiego, nie wpadaj w pomieszanie i gniewliwy smutek, owszem, wyrzeknij się w duszy woli własnej, a zastosuj we wszystkim do woli Boga, mówiąc w uniżeniu: Gdyby Bóg w głębi mej duszy nie postrzegał zdrożności i niewdzięczności, nie byłbym teraz pozbawionym najświętszej komunii. Niechże święte imię Jego uwielbione będzie, że tym sposobem daje poznać mą niegodziwość. Wierzę mocno, że w każdym utrapieniu, jakie zsyłasz na mnie Panie, pragniesz abym je znosił w cierpliwości i w zamiarze podobania się Tobie, abym ofiarował Ci moje serce zawsze poddane woli Twojej, gotowe na przyjęcie Ciebie, abyś wszedłszy do niego, napełnił je ducha pociechą, obronił je przeciw potęgom piekła, które własność Twoją chcą pochwycić. Czyń ze mną Stworzycielu i Zbawco mój to, co jest dobrem w oczach Twoich. Twoja święta wola niech teraz i przez wszystkie wieki będzie wsparciem i żywotem moim. O jedno tylko proszę Cię wdzięczna i słodka miłości moja, aby ma dusza uwolniona od tego wszystkiego, co się Tobie nie podobać może, ozdobiona w potrzebne cnoty, była gotową nie tylko na Twoje przybycie, ale do wykonania tego wszystkiego, co się Tobie rozkazać podoba.

Wiernie wykonaj synu, wszystko co ci tu przedstawiam, a bądź pewnym, że jeżeli uczujesz bodziec, pragnienie wiodące do przedsięwzięcia dobrego jakiego dzieła, które przewyższy twe siły, czy to pragnienie będzie wrodzonym, czy z poduszczenia złego ducha dla zniechęcenia cię w cnocie podsunione, czy wreszcie sam Bóg ono podda, dla doświadczenia twego posłuszeństwa, bądź pewnym powtarzam, że zawsze nastręczy ci sposobność do uczynienia choć drobnego postępu na drodze zbawienia, do służenia Bogu w sposób Jemu najprzyjemniejszy; na czym właśnie prawdziwa doskonałość, pobożność zawisła.

Nadto, kiedy dla uleczenia twej choroby, lub też dla uwolnienia się z przykrej dolegliwości lub ucisku, użyjesz środków z siebie niewinnych, godziwych, jakich zwykli nawet święci używać ludzie, chroń się natężonego wysilenia, ani pragnij, żeby koniecznie stało się wszystko wedle twego uwidzenia, winieneś być na wszystko gotowym, i mieć na celu jedynie wolę Boga: bo jakże odgadniesz, czy tymi, czy też innymi daleko stosowniejszymi środkami postanowiła Opatrzność Boga, wybawić cię od tych utrapień? W przeciwnym zaś razie, jeśli koniecznie będziesz dopinał swego, będzie to twoim nieszczęściem, jeśli bowiem nie uda się, czego z taką żądzą gwałtowną zapragnąłeś, trudno wtenczas będzie powstrzymać się tobie od niecierpliwości, a choćbyś mógł się powstrzymać, twoja cierpliwość połączona z wielą niedoskonałościami, nie tak miłą w obliczu Boga się wyda, i zasługa twoja się zmniejszy.

Jeszcze jedną chcę odkryć synu, ułudę, mianowicie, jak miłość własna, w wielu zdarzeniach przed nami ukrywa ciężkie i widome usterki. Chory np., który zbyt narzeka na swoją słabość, chce pokryć swą niecierpliwość, pozorową jakąś osłoną, nie nazywa on swych uniesień gniewliwych, prawdziwą niecierpliwością, ale tylko słusznym niezadowoleniem, bo widzi, że jego słabość jest karą za grzechy, że jego słabość utrudza bardzo tych, którzy się krzątają około niego. Podobnież człowiek dumny, co nie mógł otrzymać jakiegoś urzędu, godności, albo którego z niej złożono, swojego smutku nie przypisuje swej próżności i pysze ducha, ale oskarża i zwala to na inne przyczyny i osoby, które bardzo mało, albo nic do tego się nie przyczyniły. Gniew i niespokój takowy, wyraźnie pochodzi z tajemnej wewnętrznej odrazy, jaką on uczuwa, że się coś wbrew jego woli stało. Ktokolwiek zatem pragnie się uchronić tych ułud i niespokoi, winien się przysposobić i być gotowym, jakeśmy to już wyżej powiedzieli, na znoszenie cierpliwe wszelkich dolegliwości, wszelkich krzyżów i przeciwności, jakie wydarzyć się mogą na tej ziemi i z jakichkolwiek bądź źródeł przypaść by nań mogły.

Książkę postaci papierowej można nabyć tutaj:

https://ksiegarnia-armoryka.pl/Utarczka_duchowa_Wawrzyniec_Scupoli.html

Jak poskramiać trzeba nagłe wzruszenia namiętności. Jak należy zwalczać namiętności cielesne. Ks. Scupoli (6)

Jak poskramiać trzeba nagłe wzruszenia namiętności. Jak należy zwalczać namiętności cielesne.

Ks. Wawrzyniec Scupoli (6)

Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa, czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej.

Utarczka duchowa czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej. Przez Księdza Scupoli, Teatyna. Przełożył z francuskiego X. S. U. W. C. (Ks. Stanisław Ulanecki), Warszawa 1858.

ROZDZIAŁ XV. Niektóre uwagi wykazujące, jak występować mamy do walki, na jakich nacierać wrogów, i jakich cnót bronią

Jużeś widział synu, jak zwalczać, jak zwyciężać masz samego siebie, jak nabywać cnoty. Abyś jednak snadniej i prędzej odniósł zwycięstwo, nie sądź, iż dosyć jest raz wystąpić do walki, raz pokazać męstwo, potrzeba często występować do boju zwłaszcza przeciw miłości własnej, dopóki nie nauczysz się poczytywać za najlepszych przyjaciół tych, co nam wyrządzają najokrutniejsze zniewagi, co przeciwko nam krwi pałają zemstą: Jeśli tego zaniedbasz, zwycięstwa twoje, jakośmy już wskazali, będą coraz mozolniejsze, niedokładne, rzadko się trafiające, krótko trwałe. Ścieraj się z wrogiem z odwagą, z żelazną wolą, i nie tłumacz się wrodzoną słabością; jeśli bowiem brak ci siły, wzywaj na ratunek Boga, a On wnet z pomocą przybędzie.

Rozważ dobrze, że chociaż zaciekłość naszych wrogów jest wielką i liczba ich niezliczona, miłość jednak Boga co nas utrzymuje, nad to wszystko jest silniejsza: Anieli w niebie co nas bronią, Święci co za nami się wstawiają, w daleko większej są liczbie.

Uwagi powyższe tak silnym męstwem pospolite zapaliły niewiasty, młodziutkie dziewice, iż odparły wszystkie zdradliwe ułudy świata, odrzuciły wszelkie powaby ciała, odniosły tryumf z wściekłości wroga. Nie zrażaj się przeto, chociaż natarczywość nieprzyjaciół wydaje się trudną do pokonania, choć ta utarczka nie skończy się aż z życiem, choć w sposób tak niezawodny naraz z wielu jesteś stron napastowany. Wiedz bowiem, że ani potęgi, ani zdrady wroga nie zaszkodzą tobie, skoro nie dopuści ten Pan, w imieniu i dla czci którego walczymy; wiedz, że On ma wielkie upodobanie w takiego rodzaju utarczce, że On do niej zachęca, nie zniesie zatem, aby ci, co sprzysięgli się na ciebie, wykonali swe zamiary, On będzie z tobą i za ciebie walczył, i prędzej lub później sprawi, że wyjdziesz zwycięzcą z tym większym tryumfem i korzyścią, gdybyś na to do końca czekać miał żywota. Tego zaś tylko po tobie domaga się abyś mężnie walczył, abyś ranny nawet w wielu potyczkach, nie składał oręża i w tył się nie cofał. Wreszcie, abyś się zachęcił do odważnego prowadzenia utarczki, pamiętaj, że ta utarczka jest nieuchronną, potrzeba albo walczyć, albo umierać, albowiem mamy do czynienia z wrogiem tak zaciekłym, tak upartym, iż nigdy ani spokoju, ani wypoczynku nam nie zostawia.

ROZDZIAŁ XVI. Rycerz Chrystusa od poranku już gotowym ma być do walki

Synu, zaledwie ockniesz się ze snu, otwórz oczy swej duszy, zauważ, że jesteś na placu walki, tuż pod pociskiem nieprzyjaciela, że jedno z dwojga wybierać ci wypada, albo walczyć, albo ginąć. Wystaw sobie, że wróg nacierający, to jest występek, lub chuć nieporządna której pragniesz się pozbyć, rzuca się na ciebie z wściekłością i zamierza cię pożreć. Wystaw sobie, że po prawej stronie stoi Jezus Chrystus, wódz twój niezwyciężony, a w Jego orszaku Maryja i Józef, niezliczone pułki Aniołów i błogosławionych, a zwłaszcza Archanioł Michał; po lewej zaś stronie Lucyfer, szatan i jego piekielni służalcy, posiłkujący ów występek, owego wroga, przeciw któremu walczyć mamy, i poruszający wszelkich sił abyś został pokonanym.

Następnie wystaw sobie, że w głębi serca odzywa się głos Anioła Stróża, który ci mówi: „Dziś masz zebrać swoje siły, dziś stawać do walki przeciw nieprzyjacielowi. Bądź odważnym, nie zrażaj się niczym, niech cię nie trwoży serce twoje, albowiem Jezus wódz twój jest obok ciebie wraz z niebian zastępami, aby cię bronił, wspierał przeciw wszelkim natarciom nieprzyjaciela, aby nie dopuścił im górować nad tobą, ani potęgą, ani zdradą. Nie ustępuj ani na krok, zadawaj sobie gwałt, odpieraj wszelką choćby największą natarczywość; wołaj z głębi duszy do Pana Boga, wzywaj nieustannie Jezusa, Maryi; wzywaj pomocy świętych Pańskich, a bądź pewnym, że odniesiesz zwycięstwo.”

Chociaż uważasz się być słabym, a nieprzyjaciele twoi wydają się być strasznymi i co do liczby i co do siły, nie lękaj się, albowiem hufce niebian gotowe na twe posiłki, są daleko liczniejsze, potężniejsze nad wszystkie moce, jakie piekło przeciw tobie dla odjęcia życia łaski, wywieść może. Bóg który cię stworzył, odkupił, jest wszechmocnym, On cię miłuje, wspiera i bez porównania więcej pragnie cię zbawić, aniżeli nawet szatan usidlić cię i zgubić.

Walcz mężnie, nie przestawaj umartwiać siebie, wiodąc bowiem nieustanną utarczkę przeciw złym skłonnościom, występnym nałogom, odniesiesz zwycięstwo, i jako zwycięzca wnijdziesz do królestwa nieba, gdzie dusza wiecznie w jedności z Bogiem zostaje.

Synu! zaraz od tej chwili w Imię Pańskie zaczynaj walczyć, weź za tarczę i oręż nieufność w sobie, a ufność w Panu, ucieknij się do modlitwy i do świętych ćwiczeń władz twojej duszy. Nacieraj tym orężem na nieprzyjaciela, to jest, na namiętność która w tobie panuje, którą zamierzasz porzucić; nacieraj przez jej wspaniałą pogardę lub mężny odpór, często powtarzaj akty cnoty tej namiętności przeciwnej, albo też przez inne środki jakie niebo do serca ci poda. Nie ustawaj dopóki całkowicie jej nie pokonasz, a stałością swoją staniesz się godnym, otrzymać koronę z rąk Najwyższego Sędziego, który wraz z tryumfującym Kościołem, będzie widzem twej walki.

Powtarzam raz jeszcze synu! nie przykrz sobie w tej walce, owszem zważ dobrze, że wszyscy jesteśmy obowiązani służyć i podobać się Bogu, że koniecznie walczyć nam trzeba, cofać się bowiem niepodobna, wystawilibyśmy się bowiem na rany, a nawet na utratę żywota wiecznego, bo gdybyś też synu, wzorem dusz niewiernych, poważył się podnieść rokosz przeciw Bogu, poszedł za przewrotnym światem, puścił się na zmyślne rozkosze, i tam napotkałbyś tysiące przykrości, miałbyś ciągle wiele cierpień do zniesienia i na duszy i na ciele, i nigdy byś prawdziwie nie zadowolił ani swej zmysłowości, ani swej dumy. Jakież szaleństwo, podejmować bez bojaźni tyle trudów dla świata, kiedy to wszystko kończy się wieczną męczarnią; jakież szaleństwo obawiać się lekkich umartwień i przykrości, które nam niosą szczęście wieczne, które się kończą posiadaniem wesela w Bogu na zawsze.

ROZDZIAŁ XVII. Jaki porządek zachować należy w utarczce przeciw namiętnościom i występkom

Nader ważną jest rzeczą znać porządek, jaki zachować winieneś synu, w walce przeciw złym skłonnościom i występkom, abyś nie walczył na próżno, aby twoje wysilenia nie były daremnymi i bez celu, jak to czyni wiele osób nie odnosząc z swych trudów i przykrości żadnych korzyści.

Wnijdź zatem naprzód w siebie, zbadaj pilnie jakie są zwykle twe myśli, twe pragnienia, jaka panująca w tobie namiętność: a poznawszy ją, przeciw niej, jako twemu największemu wrogowi, wystąp głównie do walki. Gdyby jednak zły duch chciał pomieszać twój umysł, i z innych jeszcze na ciebie stron nacierał, zwrócić się winieneś tam, gdzie niebezpieczeństwo jest największe, dać odpór silny, i wnet wracaj na swe właściwe stanowisko, abyś przeciw najgłówniejszemu walczył wrogowi.

ROZDZIAŁ XVIII. Jak poskramiać trzeba nagłe wzruszenia namiętności

Synu! jeśliś nie nawykł jeszcze do cierpliwego znoszenia krzywd, zniewag i innych przeciwności doczesnego życia, wypada abyś umiał takowe naprzód przewidzieć i przygotować się na ich cierpliwe przyjęcie. Kiedyś przeto zbadał i poznał namiętność, która szczególniej ci dociska i nad tobą panuje, następnie zwróć uwagę na osoby, miejsce, okazje, w jakich się zwykle znajdujesz, a tak poznasz łatwo co przykrego przydarzyć ci się może.

Gdyby jednak przytrafił się tobie, jaki inny jeszcze nieprzewidziany wypadek, prócz tego, na który w pogotowiu oczekiwałeś, abyś i przeciw takim niespodzianym zabezpieczył się zdarzeniom, możesz następującego użyć środka. Skoro uczujesz wewnątrz siebie wzruszenie, czy to z powodu wyrządzonej ci nagle krzywdy, czy to z powodu utrapienia, jakie mimo twoje przytrafiło się oczekiwanie, miej się pilnie na baczności, nie dozwalaj przystępu gniewowi i zemście do serca, wznieś swą myśl ku Bogu, poczytaj owo zdarzenie jako zesłane z nieba, że sam Bóg, ten dobry Ojciec, nawiedził cię dlatego utrapieniem, abyś miał sposobność coraz bardziej i więcej oczyszczać swą duszę, abyś się ściślej zjednoczył z Panem, bo On sobie nieskończenie podoba, kiedy widzi że my z radością dla miłości Jego znosimy wszelkie strapienia. Potem zwróć uwagę na siebie samego, uczyń sobie sprawiedliwy wyrzut; powiedz: Duszo moja, dlaczego tak niewierna jesteś, dlaczego się wzdragasz dźwigać krzyż, który nie człowiek, ale sam Ojciec który jest na niebiosach, wkłada na ciebie? Potem zwracając się do krzyża, przyjmij go nie tylko z poddaniem się woli Pana, ale nawet z miłością, z pociechą ducha i mów: O chwalebny krzyżu! jaki Opatrzność Boga nagotowała mi przed moim jeszcze na świat przyjściem, krzyżu miły, miłością ukrzyżowanego Jezusa w słodkość przemieniony, przyjmij mnie i gwoździami przybij do siebie, aby mnie przez cię przyjąć raczył, który na tobie umierając mnie odkupił.

Jeśliby zaś namiętność od początku tak cię pomieszała, iżbyś nie mógł wznieść swej myśli ku Bogu, iżby nawet twa wola zdawała się nachylać ku niej, powstrzymaj jej dalsze zapędy, i jakikolwiek mogłaby spowodować nieład w twym sercu, wszystkie natężaj siły, abyś ją koniecznie zwyciężył, wzywając z gorącością pomocy niebios. A w końcu, dla powstrzymania tych pierwszych zapędów złej namiętności, najlepszy jest sposób usunąć zaraz wszelką do złego pobudkę. Kiedy uważasz na przykład, że przez zbytnie przywiązanie do jakiej rzeczy, trapisz i gniewasz się że jej dostąpić nie możesz, lub że ona ci staje na przeszkodzie, wyrzuć z serca wszelkie do niej upodobanie, a zaraz spokojem wewnętrznym cieszyć się będziesz.

Lecz jeżeli to wzruszenie wewnętrzne pochodzi nie z przywiązania i upodobania jakiego, niby miłego przedmiotu, ale raczej z wrodzonego wstrętu do jakiej osoby, w której wszystko się tobie nie podoba, w której każde postępowanie cię razi, najlepszym wówczas na to zło jest lekiem, abyś usiłował koniecznie miłować tę osobę, nie tylko dlatego, że ona jest stworzeniem Boga i krwią najdroższą Jezusa, równie jak ty odkupioną, lecz dlatego jeszcze, że ta osoba podaje ci sposobność, abyś znosząc w słodyczy wszelkie jej przywary, stawał się podobnym Ojcu na niebiosach, którego miłość i dobroć rozciąga się do wszystkich, ogarnia wszystkich.

ROZDZIAŁ XIX. Jak należy zwalczać namiętności cielesne

Synu! jeżeli przeciw każdej, tym bardziej przeciw namiętności ciała, osobliwiej i z szczególną masz walczyć mocą. Abyś dokładnie mógł ją zwalczyć, uważ dobrze, jak należy postępować przed nadejściem pokusy, w chwili jej napadów i wreszcie po jej ustaniu.

1. Przed nadejściem pokusy, wszystkich użyć starań, abyś uniknął najmniejszej okazji, usunął się od osób, których towarzystwo może ci być niebezpiecznym. Jeżeli zaś nieszczęśliwym wypadkiem, zdarzy się tobie koniecznie mieć jaką sprawę z tego rodzaju osobami, załatwiaj ją jak najprędzej, zachowaj zawsze skromność i wstydliwość, w wyrazach powagę, w całej powierzchowności, raczej surowość i ostrość, niż przymilenie się lub poufałość. Nie ufaj sobie synu, ani pochlebiaj żeś wiele lat żyjąc wśród świata, nie uczuł żadnej podniety ciała, duch bowiem nieczysty, w jednej dokonywa chwili, czego przez długie nie mógł dokonać lata. Długo on się tai, długo nagotowywa swe zasadzki, a pocisk jego tym jest okropniejszy, zadane rany tym niebezpieczniejsze, iż on posiada sztukę w samym schlebianiu zadać raz śmiertelny i śmierć samą.

Uważ jeszcze synu, to, co i doświadczenie codzienne poucza, że największe niebezpieczeństwo jest tam, gdzie na pozór żadnej nie ma obawy, tam gdzie się tworzą lub utrzymują stosunki, w których niby nic złego uwidzieć nie można, kiedy zawiązują się stosunki na zasadach, szczególniej upozorowanych, na przykład, pokrewieństwa, wdzięczności lub jakiego innego obowiązku, albo wreszcie na podstawie zasług i cnoty tej osoby, do której mamy przywiązanie. Miłość nieczysta, wciska się nieznacznie do takich przyjaźni, przez częste nawiedziny, przez przestawanie dość długie, poufałości nieoględne, jad trucizny, zwolna ogarnia nareszcie serce, zaciemnia rozum, tak dalece, że poczytujemy za nic spojrzenia mniej skromne, wyrazy zbyt czułe, rozmowy nadto wolne i żartobliwe, skąd powstają wielkie i nader trudne do zwalczenia pokus natarczywości.

Uciekaj synu wszelkiej sposobności, najmniejszego cienia tego grzechu, wątłe bowiem naczynia jesteśmy, jako słoma, lub wysuszone próchno, przed wielkim ognia zarzewiem; nie ufaj ani swej cnocie, ani swemu postanowieniu, że wolałbyś raczej umrzeć niż obrazić Boga, bo jakkolwiek wola twoja jest dobra, ogień jednak namiętności tak się łatwo w pomienionych miłych i częstych wznieca towarzystwach, iż cię wnet i tak mocno ogarnie, iż nie będziesz zdolny onego ugasić. Gwałtowna żądza zadowolenia twej namiętności sprawi, iż odrzucisz przełożenia przyjaciół, stracisz bojaźń Sądów Boga, za nic poczytasz sławę i życie same, ognie piekła nie przygaszą tych płomieni nieczystych, które ciebie trawić będą. Zbawienie twoje jest w ucieczce, inaczej jeśli tym wzgardzisz, pokona cię namiętność, a kaźnią zarozumiałego w sobie zaufania będzie śmierć wieczna.

2. Chroń się synu próżnowania, zwracaj pilną uwagę na twe obowiązki i nic nie zaniedbuj cokolwiek posłużyć może do najlepszego wykonania powinności stanu twojego.

3. Z weselem ducha i powolnością, bądź posłusznym zwierzchnikom twoim, wykonywaj chętnie ich zlecenia, a zwłaszcza te rzeczy, które najbardziej upokarzające, najbardziej przeciwne skłonnościom twoim wydawać się będą.

4. Nie posądzaj lekkomyślnie bliźniego twego, a zwłaszcza względem nieczystości. Jeśliby zaś zaplątał się i wpadł w grzech takowy, i upadek jego stał się jawnym, i w takim jeszcze razie nie gardź nim, nie gniewaj się nań; owszem, ulituj się nad jego słabością i korzystaj stąd, to jest: upokarzaj się przed Bogiem, wyznaj że jesteś prochem, ziemią, nicością; pomnóż swe modły, z większą pilnością unikaj niebezpiecznych stosunków, choćby te najmniej podejrzanymi były. Jeśli bowiem skorym będziesz do posądzeń niekorzystnych twych braci, Bóg dla ukarania ciebie, dla poprawy obydwóch, dopuści, że wpadniesz w tę samą zdrożność, jaką w innych potępiasz, abyś takim upokorzeniem poznał twą pychę i nieroztropność i dla obojga szukał odpowiednich zaradczych środków.

Chociażbyś nawet uniknął tak ohydnych upadków, wiedz zawsze, że jeżeli nie przestaniesz posądzać, podejrzewać drugich, zawsze zostawać będziesz w niebezpieczeństwie zguby.

5. Choćbyś w sercu uczuwał wiele mocy, wiele słodyczy i pociechy duchowej stąd, żeś wolny od tej zdrożności, nie raduj się, ani schlebiaj sobie wcale. Nie sądź, żeś już stanął na szczycie doskonałości, ani że twój nieprzyjaciel już ci szkodzić nie może, ponieważ ci się wydaje, że już nim pogardzasz, że się nim brzydzisz i masz go w nienawiści. Bądź pewnym, że bez pilnej na siebie baczności, z trudnością ci przyjdzie oprzeć się upadkowi.

Uważ teraz synu to, co czynić należy w chwili pokusy, a przede wszystkim co powoduje tę pokusę, czy ona wewnątrz, czy też zewnątrz ciebie powstaje.

Przyczyny zewnętrzne, powodujące pokusę są: ciekawość, gdy się przypatrujemy lub przysłuchujemy rzeczom bezwstydnym, lub nieskromnym; wykwintność w pokarmach lub wytworność w odzieży, przyjaźnie nazbyt poufałe, towarzystwa nazbyt rozwolnione. Możesz temu złu zaradzić skromnością i wstydliwością, która zamyka oczy i uszy na każdy przedmiot, mogący splamić wyobraźnię; najskuteczniejszym jednak środkiem jakeśmy powiedzieli jest ucieczka.

Przyczyny wewnętrzne, powstają z zbytniego przesytu ciała, albo też z złych myśli, które znowu pochodzą albo z naszych złych nałogów, albo z poduszczeń szatana.

Ciało nawykłe do dobrego życia, do miękkości, należy poskromić postami i dyscypliną, włosiennicą i niedospaniem i tym podobnymi umartwieniami; nie wychodząc jednak nigdy z granic roztropności i posłuszeństwa.

Co się zaś tycze myśli nieczystych, z jakichkolwiek by one powstawały powodów, można się ich pozbyć następującymi sposobami.

1. Pilnym zajęciem się obowiązkami stanu naszego.

2. Modłą i rozmyślaniem duchownym. Modlitwę możemy uczynić w taki sposób: Skoro pomienione myśli powstawać w umyśle zaczną i uczujemy w nas jakie wzruszenie, starajmy się wtenczas o skupienie w duchu, i zwracając się do Ukrzyżowanego Jezusa wołajmy: O Jezu słodki! Jezu wspomóż, broń mnie, abym nie wpadł w ręce nieprzyjaciół moich. Niekiedy przyciskając do ust i serca wyobrażenie Jezusa do krzyża przybitego, całujmy po tysiąckroć święte rany nóg, a zwłaszcza serca pełni nadziei i miłości synowskiej ku Panu powtarzajmy: O czcigodna, święta rano serca Pana mego, wyciśnij twój obraz na mym niegodnym pełnym obrzydliwości sercu, i zachowaj mnie od upadku.

W chwilach najbardziej natarczywych pokusy, nie radzę ci wcale synu, abyś miał czynić rozmyślanie, względem przedmiotów mogących w tobie wzbudzić wstręt do nieczystości, jak to niektóre pouczają książki, nie radzę ci abyś wtenczas zastanawiać się miał np. nad szpetnością tego występku, jak nie przynosi prawdziwego zadowolenia, że pociąga za sobą rozliczne gorycze, niesmaki, przykrości, utrapienia, niekiedy nawet pociąga za sobą utratę mienia, zdrowia, życia, sławy itd.

A to dlatego, że podobnego rodzaju rozmyślanie nie zabezpiecza nas od upadku, owszem, często wiedzie nas bardziej do niego; bo jakkolwiek w tych uwagach, umysł usuwa złe myśli z jednej strony, znowu z innej one do wyobraźni wprowadza i stawia zawsze wolę w niebezpieczeństwie zezwolenia na nie. Najbezpieczniejsza zatem droga, do pozbycia się podniet cielesnych w duszy, nie tylko jest usunienie z wyobraźni naszej przedmiotów nieczystych, ale nawet tych, które im są przeciwne: albowiem usiłując rozproszyć one myślami przeciwnymi, mimo woli myślimy o rzeczach bezwstydnych i te nieustannie przewijają się przed umysłem naszym i ciągle wyciskają złe wyobrażenia w duszy. Ucieknij się zatem synu, do rozmyślania życia i męki Pana naszego; a chociaż w ciągu tego świętego ćwiczenia, też same wracać będą myśli, a nawet niekiedy uporczywsze i więcej niż poprzednio cię trapiące, nie zrażaj się tym, ani nie zaprzestawaj rozmyślania; nie czyń nawet wielkich wysileń, na odpędzenie onych, pogardzaj nimi jako pochodzącymi nie od ciebie, ale od czarta: prowadź dalej z największą pilnością i uwagą swe rozmyślanie, zwłaszcza nad ukrzyżowaniem i śmiercią Pana. Krzyż bowiem i śmierć Jezusa najbardziej pohańbia, odpędza ducha nieczystego, chociażby ten nieustannie przeciw tobie wytężał swe pokus pociski. Rozmyślanie zaś twoje możesz zakończyć tymi, lub podobnymi wyrazy: Stwórco i Zbawco mój, przez nieskończoną dobroć, przez zasługi i mękę Twoją, wybaw mnie z rąk nieprzyjaciół moich. Mówiąc to jednak, nie zwracaj wcale uwagi na występek którego pragniesz się pozbyć, samo bowiem wspomnienie i wyobrażenie jego już mieści w sobie wiele niebezpieczeństwa. Nade wszystko ostrzegam cię synu, abyś nie tracił czasu i nie rozbierał długo w sercu swoim, czyś zezwolił lub nie na tę pokusę; to bowiem badanie, zawiera w sobie także chytrość szatańską, który pod pozorem ułudnego dobra, obowiązku zmyślnego, pragnie wprowadzić do duszy niespokój, albo zamierza przynajmniej, abyś uczuł jakieś upodobanie w owych obrazach nieczystych, jakie on nasuwa wyobraźni twojej.

Kiedy zatem nie jesteś pewien dokładnie, czyś zezwolił na zło, dosyć będzie gdy wyznasz spowiednikowi w krótkich o ile być może wyrazach, to co sumienie ci wskazuje; poprzestań potem na radzie jego, uspokój się i nie myśl o tym więcej. Spowiednikowi jednak odkryć winieneś wszystkie tajniki serca twego, same myśli nawet, nic przed nim, ani dla źle zrozumianego wstydu, ani dla jakiego bądź innego nie ukrywaj powodu; jeśli bowiem potrzebna jest w ogólności pokora, do zwalczenia wszelkich nieprzyjaciół duszy, tym bardziej potrzebna jest tobie dla pozbycia się tego występku, który prawie zawsze jest kaźnią pychy.

Na koniec, choć już przeminie natarczywość pokusy, zachowaj synu następującą przestrogę. Lubo zdawać się tobie będzie, żeś już uspokojony, wolny i bezpieczny od napaści złej skłonności, zawsze jednak unikaj ile możesz wszelkich przedmiotów, rozbudzić mogących podnietę namiętności; nie dopuść, aby ona pod jakim bądź pozorem miała się wcisnąć do duszy, choćby nawet urojona cnota, lub mniemane stąd powstać miało dobro; wiedz bowiem, że te wszystkie pozory są złudzeniem naszej natury, tak zawsze do złego skłonnej, są sidłami szatana, który przybiera postać Anioła światłości, aby nas pociągnął za sobą w ciemności zewnętrzne, jakim jest piekło.

Książkę postaci papierowej można nabyć tutaj:

https://ksiegarnia-armoryka.pl/Utarczka_duchowa_Wawrzyniec_Scupoli.html

Jak zwalczać mamy zmysłowość, co ma czynić wola aby nabyła cnoty. Ks. Scupoli. (5)

Jak zwalczać mamy zmysłowość, co ma czynić wola aby nabyła cnoty.

Ks. Wawrzyniec Scupoli

Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa, czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej (5)

Utarczka duchowa czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej. Przez Księdza Scupoli, Teatyna. Przełożył z francuskiego X. S. U. W. C. (Ks. Stanisław Ulanecki), Warszawa 1858.

ROZDZIAŁ XII. Dwie są wole w człowieku, co wzajem między sobą walczą

Dwie człowiek ma wole, wyższą i niższą. Pierwszą którą inaczej i powszechnie rozumną zowiemy, drugą która nazwę chuci, ciała, zmysłowości, namiętności nosi. Jednakże, jak człowiekiem jest właściwie ten tylko co rozum posiada, tak wola nie jest jeszcze wolą, kiedy tylko same zmysły uczuwają jakieś wzruszenie i popęd, a wyższa rozumu część na to nie zezwala, owszem, najwyraźniej się opiera.

Cała przeto utarczka duchowa na tym się zasadza, że rozumna wola człowieka ma ponad sobą wolę Boską, pod sobą chuci zmysłowe; znajduje się niby w środku i z dwóch stron jednocześnie pociąganą bywa; z jednej strony Bóg, z drugiej ciało przynęca ją bezustannie do siebie, niczego nie pomijając aby ją pozyskać sobie. Ta właśnie walka rodzi nie do opisania trudności w osobach, które w młodzieńczym wieku zaciągnąwszy występne nałogi, pragną później zmienić życie, poskromić ciało, zerwać węzły z światem i poświęcić się całkowicie Panu: wola ich naraz gwałtownie naciskaną bywa, już przez wolę Boską, już przez chuci zmysłowe; gdziekolwiek się zwrócą, z trudnością oprzeć się im przychodzi porywającym ich ponętom.

Taka walka nie przydarza się tym, co już przez długi czas i powtarzanie nabyły, czy to świętego do cnoty nawyknienia, czy też złego do występku nałogu, którzy w swym nazwyczajeniu się pozostać pragną: dusze albowiem święte zgadzają się we wszystkim z wolą Boga; a nałogowcy występni, nurzają się bezustannie w zmysłowości.

Nie wyobrażaj jednak sobie synu, abyś mógł nabyć cnotę i służyć jak się należy Bogu, jeśli nie masz mocnej, jakby żelaznej woli, zadania sobie wszelkiego gwałtu, pokonania wszelkich trudności, jakie byś napotkał w wyrzeczeniu się wszelkich przyjemności świata wielkich lub małych, do których czujesz jakiś popęd występny.

Stąd pochodzi, że mało jest osób co dosięga znakomitego stopnia doskonałości; przezwyciężywszy bowiem największe trudności, tracą odwagę, przestają zwyciężać się dalej, chociażby już tylko lekkie mieli natarczywości do zwalczenia, słabe resztki własnej woli do pokonania i niektóre wielkie żądze do potłumienia, a które nie zwalczone zupełnie, wzmacniają się z dniem każdym i zawładną na powrót całkowicie duszą.

I tak, jest wielu, którzy nie naruszają dobra cudzego, ale chciwie są przywiązani do swego. Nie używają środków niegodnych do zjednania sobie czci i honorów świata; ale nie tylko od nich nie usuwają się jakby należało, owszem, pragną ich i starają się o nie innymi drogami, które się im godziwe wydają. Zachowują posty nakazane, ale lubią żyć wytwornie, dogadzać sobie w pokarmach. Żyją czysto, wstrzemięźliwie, ale nie odmawiają sobie niektórych przyjemności i zabaw, co im są na przeszkodzie do wielu ćwiczeń duchowych, do zjednoczenia się wnętrznego z Bogiem.

Wszystko to są rzeczy niebezpieczne, a niebezpieczniejsze dla tych, którzy żadnych stąd smutnych nie obawiają się następstw, potrzeba zatem użyć wszelkich możliwych starań aby ich unikać, inaczej zawsze do spraw naszych mieszać się będzie oschłość i niedoskonałość, miłość własna, wzgląd ludzki, wewnętrzne zachcenia, zarozumienie, żądza okazania się i pozyskania poklasku świata. Ci, co mało na to zwracają uwagi, nie tylko żadnego na drodze cnoty nie czynią postępu, ale cofają się jeszcze, wystawiają się na dawniejsze upadki, wyraźnie bowiem nie starają się o gruntowną cnotę, mało sobie ważą łaskę, jaką im Bóg udzielił do zwalczenia panowania szatana, nie poznają nawet złego w jakim zostają stanu, i tak żyją w ułudnym spokoju i w urojonym bezpieczeństwie.

Ułuda takowa tym więcej obawy jest godna, że nie tak łatwo poznać ją można. Ileż jest osób przedsiębiorących życie duchowe, które bardzo siebie miłując, jeżeli to tylko miłością nazwać można, wybierają sobie takie ćwiczenia co im się najwięcej podobają, odrzucają inne które im nie przypadają do smaku, które naruszają, drażnią ich skłonność wrodzoną, które właśnie służą do potłumienia ich zmysłowych namiętności, przeciw którym wszelkie siły w walce duchowej zwrócić winni. O jakże silnej zachęty i pobudki potrzeba, aby takowe osoby nie zrażały się, owszem zamiłowały te pierwsze trudności, jakie napotykają do zwalczenia; bo na tym właśnie wygrana zawisła; im więcej uzbroimy się w odwagę do przełamania tych pierwszych przeszkód, jakie na drodze do cnoty natrafiamy, tym prędsze, tym pewniejsze będzie zwycięstwo. A jeśli tak przygotują się na wszelkie trudy w utarczce i do niej szczerze się wezmą, jeśli nie wyglądając zaraz zwycięstwa i owoców jego, jakimi są cnoty, mężnie walczyć będą, prędzej jeszcze i pewniej pozyskają skutek przedsięwzięcia swego.

ROZDZIAŁ XIII. Jak zwalczać mamy zmysłowość, co ma czynić wola aby nabyła świętego cnoty nałogu

Kiedy uczujesz synu, że Bóg i ciało jakby w walce, pragną wzajem zawładnąć twym sercem, następujących chwytać się masz środków, abyś nakłonił zwycięstwo na stronę Boga.

1. Kiedy pierwsze poruszenia chuci zmysłowych powstają przeciw rozumowi, zaraz usiłuj je potłumić, aby broń Boże, wola na nie nie przyzwoliła.

2. Raz potłumiwszy te poruszenia, możesz pozwolić aby odżyły, odnowiły się w duszy, abyś jeszcze silniej niż poprzednio na nie uderzył i one zupełnie zwalczył.

3. Dobrze by było, abyś i po raz trzeci wywołał je do walki, abyś nawykł z męstwem i pogardą one odrzucać. Uważ jednak dobrze, że tych dwóch sposobów odżywiania w umyśle swoim własnych namiętności, nie masz wcale używać pod względem chuci cielesnych, o których oddzielnie mówić będziemy.

4. Na koniec, ważną jest rzeczą, abyś wzbudzał w sobie akty cnót przeciwnych tym nałogom występnym, których pozbyć się zamierzałeś. Następujący przykład lepiej cię o tym objaśni.

Przypuszczam, że jesteś wzruszony niecierpliwością. Wnijdź zaraz w siebie samego i przypatrz co się wewnątrz ciebie dzieje, ujrzysz, że trapiące cię niezadowolenie, co powstało w niższej części duszy, usiłuje dosięgnąć woli i zawładnąć tą wyższą rozumną częścią duszy. Podług przeto pierwszego wyżej wskazanego prawidła, przyłóż wszelkiego możebnego starania, abyś powstrzymał taki zapęd, aby wola nakłonić się nie dała. I później jeszcze miej się na baczności, nie przestawaj ścierać się z wrogiem dopóki tenże pokonany, niby zamordowany, całkowicie nie podda się, nie ulegnie rozumowi. Zastanów się jednak dobrze nad zdradliwą zasadzką złego ducha. Kiedy postrzeże, że mężnie odpierasz gwałtowne namiętne napady, on sam nie tylko przestanie je rozniecać w sercu, ale nawet rozniecone będzie usiłował na pewien czas przytłumić. Albowiem jego jest zamiarem przeszkodzić, abyśmy przez silny odpór nie nabyli cnoty przeciwnej owemu nałogowi; jego następnie jest zamiarem, natchnąć w nas uczucie próżnej pychy, wprowadzić nas w uprzedzenie, że na kształt dzielnych szermierzy, w krótkim czasie zwalczyliśmy wroga. Potrzeba zatem abyś raz jeszcze wyszedł do walki, abyś przywiódł sobie na pamięć przyczyny które spowodowały niecierpliwość i zamieszanie; a kiedy one zaczną znowu wzruszać niższą część duszy, wtenczas użyj wszelkiej potęgi woli dla ich zupełnego stłumienia.

Ponieważ jednak mimo wielkiego wysilenia na odparcie wroga, z tej nawet pobudki, że to się podoba Bogu, uczynionego, jeszcze nie możesz być zupełnie pewnym zwycięstwa stanowczego, od ułudy wolnego, jeszcze więc raz wystąp do walki przeciw występkowi którego się pragniesz pozbyć, i obudź w sobie przeciw niemu nie tylko niechęć, ale jeszcze cały wstręt i pogardę.

Na koniec, nie dosyć jest zwalczyć wroga, potrzeba jeszcze duszę przezeń napastowaną, przyozdobić cnotą, nabyć świętego cnoty nałogu, a to przez wzbudzenie w sobie aktów przeciwnych swej nieporządnej zwalczonej namiętności. Na przykład: jeśli chcesz nabyć prawdziwej łagodności, słodyczy, w zdarzeniach powodujących naszą niecierpliwość, która stąd pochodzi, że nami gardzą, wówczas nie wystarcza użycie wskazanego dopiero oręża, nie wystarcza wielokrotne potłumienie natarczywej pokusy, ale potrzeba jeszcze umiłować pogardę, którą nam wyrządzają, potrzeba, abyśmy pragnęli często w tenże sam sposób, i przez też same osoby być wzgardzonymi, potrzeba, abyś silnie postanowił daleko większe pogardy znieść w cierpliwości.

Przyczyna zaś dla której bez wzbudzania w sobie takich aktów, przeciwnych występkowi jaki zleczyć pragniemy, nie możemy udoskonalić się w cnocie, jest jasna; wszystkie bowiem inne akty choćby bardzo skuteczne, i w wielkiej czynione liczbie, nie będąc zastosowane, nie wyniszczą zła aż do korzenia; nie zmieniając przeto przykładu, powtarzamy dalej, że chociażbyś nie zezwalał na poruszenia niechęci i gniewu który się obudza gdy ci ubliżają i tobą gardzą, a nawet potłumiał one w sposobie przez nas przywiedzionym, wiedz zawsze, że, jeżeli nie zamiłujesz wzgardy, jeśli ona nie stanie się dla ciebie przedmiotem radości, nigdy nie dojdziesz do wykorzenienia z serca nałogu niecierpliwości, która widocznie stąd powstaje, że się lękasz być wzgardzonym od świata, że masz chętkę niezłomną pozyskiwania jego względów i szacunku.

Tak jest, nie spodziewaj się nigdy posiadać trwałej cnoty, jeśli przez często powtarzane tychże samych cnót akty, nie wyniszczysz w sobie zdrożności im przeciwnych. Powiadam, przez często powtarzane akty, albowiem jako przez częste grzechy nabywamy ich nałogu, tak znowu przez częste tylko powtarzane ćwiczenia cnoty, przychodzimy do nabycia świętego nałogu, któryby był i doskonałym i żadnego nawet cienia nie zostawił występku. A nawet więcej potrzeba dobrych ćwiczeń do nabycia świętego w cnocie nałogu, aniżeli grzechów do złego w występku nawyknienia; bo zepsuta natura nasza więcej jest skłonna do złego, niż do cnoty.

Uważ dalej, ponieważ cnota jakiej pragniesz, nabywa się przez zewnętrzne ćwiczenia odpowiednie wewnętrznemu usposobieniu serca; a tak co się tyczy cierpliwości winieneś nie tylko z całą słodyczą i miłością rozmawiać z osobami, które tobie w jaki bądź sposób zawiniły, ubliżyły, lecz jeszcze czynić im wszystkie możliwe przysługi; a chociaż te zewnętrzne okazy miłości zdadzą się tobie maluczkie i słabe, i chociażby z największym przychodziły ci opieraniem się wewnątrz natury, nie zaniedbuj ich wcale, one bowiem, jakkolwiek wątłe a może i trudne, utrzymają cię w walce, i posłużą do odniesienia zwycięstwa.

Czuwaj pilnie nad wewnętrznym poruszeniem serca, nie przestawaj na potłumieniu najgwałtowniejszych namiętności, wyniszczaj je aż do najdrobniejszego zarodu, bo te na pozór drobne skłonności, są zwykle usposobieniem do innych, z których na koniec sam nałóg powstaje. Ileż osób co zaniedbały poskromić swe namiętności w lekkich i drobnych rzeczach, chociaż mężnie zwalczyły wszelkie wybuchy chuci nieporządnych, w chwili kiedy się najmniej spodziewały, z gwałtownością największą naciśnione zostały przez wrogów co byli na pół tylko pokonanymi.

Jeszcze tu jedną nader ważną dajemy ci synu przestrogę: poskramiaj się nie tylko w rzeczach dozwolonych, lecz nawet i w niezbędnych. Tym bowiem sposobem zyskasz wiele: łatwiej bowiem potrafisz się zwyciężyć w innych niepotrzebnych rzeczach, staniesz się wprawniejszym i silniejszym w pokonaniu pokus, i zarazem milszym w obliczu Pana. Mówimy tu w szczerocie duszy to co myślimy, niech cię nie zrażają synu od pracy święte ćwiczenia które tu podajemy, a które tak są potrzebnymi do dobrego urobienia głębi serca. Spełniając ochotnie i pilnie te ćwiczenia, wkrótce odniesiesz zwycięstwo nad samym sobą, uczynisz olbrzymie kroki na drodze cnoty, staniesz się duchowym nie tylko nazwą, ale skutkiem samym i prawdą.

Jeśli się zaś udasz inną drogą, chociażby ona wydawała się tobie najdoskonalszą, chociażbyś na niej doznawał największych ducha rozkoszy, choćbyś sądził się być w zjednoczeniu z Bogiem, bądź pewny, że ona nie doprowadzi cię do trwałej cnoty, ani poznania co to jest prawdziwa duchowość; bo ta, jakeśmy w pierwszym powiedzieli rozdziale, nie na przyjemnych, schlebiających naturze zasadza się ćwiczeniach, lecz na takich, które i naturę i jej namiętności, jej chuci nieporządne krzyżują.

Tą tylko krzyżową drogą, odnowiony wewnętrznie przez cnoty nabyte, człowiek przychodzi do zespolenia się wewnętrznego z swym Stwórcą i swym Zbawcą do krzyża przybitym. To jest niezawodna, że jak nałogi występne tworzą się w nas przez powtarzane czyny woli, poddającej się chuciom zmysłowym, tak znowu cnoty chrześcijańskie nabywa dusza przez wiele powtarzanych czynów woli, zgodnych zupełnie z wolą Boga, która wiedzie z cnoty do cnoty.

Jako wola człowieka nie jest nigdy występna, mimo całego nacisku jaki nań niższa część duszy czyni, byle tylko przyzwolenia nie udzieliła, podobnież, nie może być świętą i zjednoczoną z Bogiem, mimo całej mocy pociągającej ją łaski, jeżeli współdziałać z łaską nie będzie, nie tylko przez wewnętrzne czyny, ale nawet kiedy potrzeba, przez zewnętrzne.

Książkę postaci papierowej można nabyć tutaj:

https://ksiegarnia-armoryka.pl/Utarczka_duchowa_Wawrzyniec_Scupoli.html

ROZDZIAŁ XIV. Co czynić należy gdy rozumna wola jest niby zwyciężona i nie może się oprzeć chuci zmysłowej

Zdawać się tobie może niekiedy synu, iż wola twoja jest bardzo słabą, niezdolną oprzeć się chuciom zmysłowym i innym wrogom usiłującym nią zawładnąć, być może, iż nie czujesz dosyć odwagi i postanowienia do wytrzymania ich nacisku; nie przestawaj jednak opierać się stale, nie opuszczaj pola walki; wiedz bowiem, że o tyle jesteś zawsze zwycięzcą o ile okażesz, żeś nie uległ, nie upadł zupełnie. W rzeczy samej, jak rozumna wola nie potrzebuje zezwoleń chuci zmysłowej na wykonanie tego co jej się podoba, tak również, chociażby najgwałtowniejsze znosić musiała napady ze strony tego domowego wroga zmysłów i ciała, zawsze jednak nie przestaje być zupełnie wolą. Stwórca bowiem dał woli taką potęgę i panowanie bezwzględne, że chociażby wszystkie chuci zmysłowe, całe piekło, wszystkie stworzenia razem podnosiły przeciw niej rokosz, nic jej znaglić nie może do czynienia lub nieczynienia tego, co chce lub nie chce, i to tyle razy, tak długo z takiej pobudki i takim sposobem, jaki sama za najlepszy uzna.

Jeśli zaś natarczywość pokusy tak cię naciska, iż twa wola słaba i prawie zwyciężona, zdaje się że nie ma siły do odparcia potrzebnej i już broń składa, wołaj przynajmniej, broń się głosem, mów do kusiciela: Ustąp szatanie, jam po tysiąckroć umrzeć gotów, niż zezwolić na twe ohydne poduszczenia. Postępuj tak jak ów człowiek, który w starciu z swoim zaciekłym, na śmierć jego czyhającym wrogiem, gdy nie zdoła przeszyć go ostrzem szabli, uderza go tam gdzie może, chociaż rękojeścią. Patrz, jak się cofa o kilka kroków i wraca, rzuca się z całą gwałtownością na wroga, aby mu zadał cios śmiertelny. Niech cię to poucza jak masz cofać się, wchodzić w siebie, rozważać, że nic z siebie nie możesz, jak następnie masz rozbudzać w sobie męstwo, wspaniałą ufność w Wszechmoc Boga, i jak wreszcie przy Jego łasce masz natrzeć i zwyciężyć panującą w tobie namiętność. Wtenczas to mówić możesz: Wspieraj mnie Panie: Boże mój ratuj mnie! Jezus, Maryja nie opuszczajcie sługę swego: nie dozwólcie aby natarczywość pokusy wzięła górę nade mną!

A kiedy nieprzyjaciel zostawi tobie nieco odetchnienia, przyzwij rozum na pomoc woli, wzmacniaj ją poddawaniem różnych uwag zdolnych podnieść, dodać jej odwagi, zachęcić do utarczki. Kiedy jesteś niesprawiedliwie prześladowanym, albo jakim bądź innym zmartwiony, uciśniony sposobem, i kiedy w najgłębszym smutku niecierpliwość gwałtownie tobą wstrząsa, tak, że nie możesz już, albo raczej nie chcesz cierpieć, zbieraj jeszcze swe siły, nabieraj serca przez przywiedzenie sobie na pamięć tych, lub podobnych uwag:

1. Przypatrz się dobrze, czyś nie zasłużył na zło, które znosisz, czyś sam onego na siebie nie ściągnął; jeśliś bowiem sam zło spowodował, rozsądek wymaga abyś w cierpliwości znosił i tę ranę, którąś sobie własną zadał ręką.

2. W razie gdyby sumienie nie miało ci nic do wyrzucenia ze względu dopiero wymienionego, zwróćmy uwagę na ubiegłe zdrożności które jeszcze sprawiedliwość Boska w tobie nie ukarała, albo któreś jeszcze dokładnie odpowiednią pokutą nie opłakał, a widząc, że Bóg w nieskończonym miłosierdziu, kaźń zasłużoną, którą byś obowiązany był bardzo długą ponosić w czyśćcu, lub wiecznie w piekle, zmienia w inną daleko lżejszą i krótszą; przyjmuj ją nie tylko cierpliwie, ale jeszcze z podzięką.

3. Gdybyś nawet bez żadnej zasady mniemał, żeś bardzo mało popełnił zdrożności, a wiele już odpokutowałeś, to i w takim razie, wspomnij sobie, że do królestwa Bożego wchodzi się ciasną bramą, drogą utrapień.

4. Uważ dalej, że chociaż mógłbyś wnijść do nieba inną drogą, sama czysta miłość, którą tchnąć w duszy winieneś, taką myśl i pragnienie usunąć z serca powinna; bo Jezus Syn Boga, a za Nim wszyscy Święci tam weszli niosąc krzyż, ścieżką cierniem zasłaną, – miałżeby dla ciebie tylko być jakiś wyjątek?

5. Najgłówniej jednak tu i we wszystkich innych rzeczach, miej na względzie wolę Boga, który nas tyle ukochał, który najwięcej sobie w nas podoba, kiedy wykonywamy czyny heroiczne cnoty, kiedy na uczucie jakie On ma ku nam, odpowiadamy okazami wierności i męstwa. Wiedz wreszcie, że im bardziej prześladowania i uciski ponoszone, będą niesprawiedliwe ze strony osób cię ścigających, im bardziej trudne do zniesienia, tym więcej Pan oceniać będzie twą stałość, że w pośród utrapienia nie przestajesz szanować wyroków Jego, zdawać się na Jego Opatrzność, która z najprzykrzejszych zdarzeń wyprowadzić umie dobre i samą zajadłość wrogów nagiąć ku naszemu zbawieniu.

Książkę postaci papierowej można nabyć tutaj:

https://ksiegarnia-armoryka.pl/Utarczka_duchowa_Wawrzyniec_Scupoli.html

Umysł nasz chronić się winien niepotrzebnej ciekawości. Ks. Scupoli (4)

Umysł nasz chronić się winien niepotrzebnej ciekawości. Ks. Wawrzyniec Scupoli (4)

Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa, czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej (4)

Utarczka duchowa czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej. Przez Księdza Scupoli, Teatyna. Przełożył z francuskiego X. S. U. W. C. (Ks. Stanisław Ulanecki), Warszawa 1858.

ROZDZIAŁ IX. Umysł nasz chronić się winien niepotrzebnej ciekawości

Druga wada, z której koniecznie umysł nasz otrząsnąć winniśmy, jest zbytnie zaciekanie się w rzeczach; jeśli bowiem zaprzątniesz synu umysł myślami próżnymi, błahymi, a nawet zdrożnymi, staniesz się niezdolnym do zamiłowania tego, co służy do poskromienia twych chuci nieporządnych, co do prawdziwej doskonałości poprowadzić cię może. Bądź przeto jakby umarłym, całkowicie umarłym dla rzeczy ziemskich, ani tykaj się ich, jeśli nie są koniecznie ci potrzebne, chociażby nawet zabronione nie były. Trzymaj na wodzy władzę rozumu, nie dozwalaj jej daremnie rozpraszać się po wielu przedmiotach, uczyń tę władzę zupełnie obojętną na wszelką wiedzę świata. Nie nadstawiaj ciekawego ucha na nowostki i rozgłos wieści które krążą, unikaj tych osób których całym zajęciem, rozmową, są interesy świata; wszystkie zmiany wśród ziemi zdarzające się, poczytaj za widma, za marzenia senne. Trzymaj się nawet w szrankach oględności, w rzeczach odnoszących się do nieba: nie zapuszczaj się za wysoko w myślach twoich; poprzestań na tym, aby Jezus ukrzyżowany był ciągle obecnym oczom wyobraźni twojej, wystarczy tobie, kiedy poznasz Jego życie i śmierć i czego On po tobie domaga się. Pomiń resztę, a staniesz się miłym Panu, bo ci prawdziwymi są uczniami Jego, którzy tego tylko pragną, o to jedynie proszą, aby przy pomocy Pana wiernie Mu służyli, spełniali Jego świętą wolę. Wszystko, co jest więcej nad to, wszelkie pragnienia, badania, są miłością własną, pychą ducha, sidłem szatana.

Jeśli synu pójdziesz za wskazanym prawidłem, udaremnisz wszelkie sztuki, zasadzki starego węża. On bowiem widząc, jak z zapałem chwytasz ćwiczenia życia duchowego, jak z silną wolą i wytrwaniem pragniesz je wykonywać, nie przestanie nacierać na ciebie od strony rozumu, aby przez rozum zawładnął wolę i stał się panem władz obudwóch. Zawiść szatana i chęć nas ułudzenia, sprawi, iż w samych modlitwach będzie nam poddawał myśli wielkie, uczucia wzniosłe, zwłaszcza jeśli dostrzeże, że umysł nasz jest badawczy, zaciekawiający się, skłonny do pychy, do marzeń, do uwidzeń. Jego jest dążnością, abyśmy się zabawiali próżnymi rozumowaniami i w nich upodobali sobie; abyśmy w błędnym uciszeniu ducha, mniemając, że już posiadamy Boga, zaniechali zupełnie oczyszczać swe serce, nie wchodzili w poznawanie samych siebie, i prawdziwie się nie umartwiali; jego jest zamiarem, abyśmy owionieni pychą, poczytali swój rozum za bożyszcze, abyśmy nawykli we wszystkich rzeczach iść za własnym zdaniem i nie radzili się nikogo, abyśmy wreszcie wyobrażali sobie, że możemy się obejść bez rady, bez kierunku żadnego.

Zło o którym tu mówimy, jest nader niebezpieczne i prawie nie do uleczenia, łatwiej jest bowiem zleczyć pychę woli, niż rozumu. Rozum dostrzegłszy pychę woli, może ją łatwo potłumić przez dobrowolne poddanie się rozkazom tych, którym ulegać winniśmy; jeśli zaś człowiek uprzedzi się w rozumie, jeśli z uporem obstawać będzie, że jego uczucia i zdania są lepsze niż przełożonych, któż go natenczas wyprowadzi z błędu? jakże pozna swą ułudę? jakże się podda w karby posłuszeństwa i pokierowania przez drugich, kiedy się uważa więcej niż wszyscy oświeconym, rozumnym? Jeżeli rozum co jest okiem duszy, co sam tylko zleczyć może wszelką nadętość serca; jeżeli rozum powtarzam, jest słaby, zamroczony, zarażony pychą, któż na jego chorobę wynajdzie zaradcze lekarstwo? Jeżeli samo światło zamieni w ciemność, a prawidło w nieład, czegoż się po reszcie spodziewać można?

Usiłuj przeto synu pozbyć się zła tak niebezpiecznego, nie dopuść, aby ono w samym rdzeniu twoją zarazić miało duszę. Nawyknij poddawać sądy swoje pod sądy drugich, nie zapuszczaj się bardzo w subtelnostki rzeczy duchowych, zamiłuj prostotę i głupstwo w oczach świata, tak zalecone przez wielkiego Apostoła, a przewyższysz nawet Salomona w mądrości.

ROZDZIAŁ X. O urządzeniu woli, o celu do jakiego wszystkie nasze wewnętrzne i zewnętrzne sprawy kierować mamy

Sprostowawszy wady rozumu, należy usunąć koniecznie i te, co oblegają wolę, abyśmy wyrzekłszy się własnych skłonności i zachceń, stosowali się całkowicie do woli Boga.

Uważ dobrze synu, że nie dosyć jest, abyś chciał i wykonywał to, co jest Bogu przyjemnym, lecz potrzeba jeszcze abyś chciał i działał poruszony łaską Boga i w zamiarze jedynie podobania się Bogu. Tu właśnie rozwija się walka przeciw naturze, która tak chciwie pragnie przyjemności, która we wszystkich rzeczach, a niekiedy bardziej jeszcze w duchowych, niż innych, szuka własnego zadowolenia i więcej jeszcze w nich sobie podoba, bo tu żadnego zła nie dostrzega. To jest powodem, że gdy idzie o przedsięwzięcie jakiego dobrego dzieła, rzucamy się doń bez namysłu, nie w tym celu abyśmy byli posłusznymi Bogu, ale, że to nam sprawia przyjemnostkę, głaszcze serce, schlebia, że i my też niekiedy wykonywamy rzeczy, które Bóg nam zaleca.

Ułuda takowa tym jest subtelniejszą, im przedmiot naszych pragnień i działań jest lepszym w samym sobie. Któżby mógł sądzić, że miłość własna tak w sobie ohydna, tu się wcisnęła, że ona nas pobudza do chęci zjednoczenia się z Bogiem, że gdy pragniemy posiadać Boga, więcej nam idzie o nasz własny interes, aniżeli o chwałę Boga i spełnienie Jego woli, co przecież powinno być jedyną działań pobudką, tym co kochają Boga, szukają Go i usiłują zachowywać przykazy Jego. Abyś uniknął tak niebezpiecznej rozbicia skały, a nawykł chcieć i działać jedynie za wodzą ducha Bożego, w najczystszej intencji uwielbienia Tego, który pragnie nie tylko być początkiem, ale i kresem wszelkich spraw twoich, wypada ci zachować następujące ostrożności:

Kiedy przedstawi się tobie jakie dzieło dobre do wykonania, nie dozwól sercu rozpływać się w upodobaniu i pragnieniu onego; dopóki wprzód nie wzniesiesz swej myśli i ducha ku Bogu, abyś poznał, czy On chce przez ciebie dokonać owo dzieło; abyś dobrze zbadał, czy dlatego jedynie i wyłącznie chcesz się wziąć do dzieła że ono jest przyjemnym Bogu? Tym sposobem wola twoja uprzedzona i oparta zupełnie na woli Boga, w tym tylko podobać sobie będzie, co się Bogu podoba, i z tej pobudki działać będzie, aby woli Boskiej zadość się stało, aby chwała Boga pomnożoną była. Tak samo postępować wypada w rzeczach, które, jak się zdaje, nie są z wolą Boską zgodne; nim je odrzucisz, winieneś wprzód wznieść ducha do Boga, dla poznania Jego woli i nabycia niejakiej pewności, że odrzuciwszy tę sprawę, będzie to upodobaniem Boga.

Uważ jednak dobrze, że nie tak łatwo jest rozpoznać wybiegi naszej zepsutej natury, która pod rozmaitymi pozorami siebie głównie szuka, a w nas wmawia, że my we wszystkich sprawach mamy jedynie na celu działać to, co się podoba Bogu. Stąd pochodzi, że kiedy co przedsiębierzemy lub zaniechywamy wyłącznie w zamiarze zadowolenia nas samych, zdaje nam się, że my działamy z pragnienia podobania się Bogu, lub przeciwnie, powstrzymujemy się od dzieła z obawy, aby takowe Panu nieprzyjemnym nie było. Na takie zło, najistotniejszym, zaradczym środkiem jest czystość serca, jaką wchodzący w szranki walki duchowej, koniecznie sobie za cel zakładać winni, zewłócząc z siebie starego człowieka, a przyoblekając nowego.

W zastosowaniu zaś tego Boskiego środka do czynu, przed rozpoczynaniem spraw twoich, usuwaj synu wszelkie przyrodzone i ludzkie pobudki, wszystko jedynie przez wzgląd na wolę Boga miej w upodobaniu, lub nienawiści. Jeśli zaś we wszystkim co czynisz, a zwłaszcza w nagłych i prędkich wzruszeniach serca, i innych szybko mijających czynach zewnętrznych, nie wzbudzasz, nie uczuwasz w sobie jednocześnie tej prawdziwej i czystej intencji, niechże przynajmniej ona uprzednio wzbudzona trwa wszędzie, niechże w głębi duszy twej zawsze tkwi to rzetelne pragnienie podobania się jedynie zawsze Bogu. Jednakże w sprawach co tak prędko się nie kończą, nie wystarcza abyś ogółową wzbudził w sobie intencję dopiero wskazaną, owszem, odnawiaj ją często, utrzymuj czystą i zawsze płomienną: inaczej, wkrótce staniesz znowu w niebezpieczeństwie poddania się miłości własnej, która zawsze przenosząc stworzenie nad Stwórcę, mamić nas zwykła, tak, iż prawie niespostrzeżenie zmieniamy i pobudkę i przedmiot działania.

Człowiek np. cnotliwy, lecz mało na siebie baczny, rozpoczyna zwykle swą sprawę w zamiarze podobania się Bogu, w następstwie jednak, zapomina się zwolna i nie myśląc nawet przechodzi do próżnej chwały, tak dalece, że już nie zwraca uwagi na wolę Boga, co było wprzód jego działań pobudką, ale całkowicie zajmuje się upodobaniem w własnej pracy, i marzy tylko o korzyści, o sławie jaką z niej odnieść może.

Jeżeli zaś sprawa najlepiej powieść się mogła, a Bóg dopuści jakiej zawady w dalszym jej prowadzeniu, bądź przez zesłanie słabości, bądź przeszkodę stawioną przez innych ludzi, lub wypadek, i my oburzamy się, szemrzemy już na tę, już na ową osobę, już wreszcie przeciw Bogu samemu; jest to widocznym dowodem, iż nasza intencja prawą nie była, że pochodziła z złej pobudki i zasady: ktokolwiek bowiem zawsze działa przy łasce i w zamiarze podobania się Bogu, wszystko mu równo to lub owo zajęcie, i jeśli pragnie spełnienia jakiej rzeczy, zamierza ją osiągnąć tylko tym sposobem i w tym czasie, jaki się Bogu podoba; jakikolwiek obrót wezmą zamiary jego, zawsze jest spokojny, zawsze zadowolony, bo jego jedynym zamiarem jest spełnienie woli Boga.

Skupiajmy się przeto w duchu i sprawy nasze odnośmy do celu tak wzniosłego i zacnego; jeśli zaś niekiedy w wewnętrznym naszym usposobieniu będziemy wykonywać nasze sprawy w celu uchronienia się mąk piekła, lub zyskania nieba, możemy jeszcze za cel ostatni postanowić sobie posłuszeństwo woli Boga, który chce, abyśmy osiągnęli niebo, ustrzegli się piekła. Jakże wielka jest moc pobudki i intencji dopiero wymienionej! Najdrobniejsza sprawa i z siebie najlichsza i wzgardliwa, uczyniona wyłącznie dla Boga, więcej ma wartości, aniżeli wiele innych, chociażby daleko lepszych, wznioślejszych, w innej wykonywanych intencji. Szczupła jałmużna podana ubogiemu, przez wzgląd na uwielbienie Majestatu Boskiego, bez porównania jest przyjemniejszą, aniżeli opuszczenie wielkiej majętności, w innym przedsiębrane celu, choćby nawet i w celu pozyskania nieba, chociaż i ta ostatnia pobudka jest chwalebną i godną spraw naszych. Z początku ta święta praktyka czynienia wszystkich spraw w zamiarze jedynie podobania się Bogu, wyda się tobie synu ćwiczeniem nieco trudnym, za czasem jednak stanie się bardzo łatwą, a nawet przyjemną jeśli nawykniesz szukać Boga z całego serca, jeśli kierować nieustannie będziesz wszystkie pragnienia swoje ku Niemu, jako istotnemu i najwyższemu dobru, który w samym sobie jest godzien aby wszelkie ku Niemu biegło stworzenie, szukało Go, szanowało, miłowało nad wszystkie rzeczy. Im więcej zastanawiać się będziesz jak potężnym, jak kochania godnym jest Bóg, tym wzniesienia serca twego ku Panu będą częstsze i rzewniejsze; i tak z największą łatwością nabędziesz wkrótce świętego nawyknienia odnoszenia wszelkich spraw naszych na chwałę Boga.

Abyś wreszcie mógł zawsze działać z tak wzniosłej, tak pięknej pobudki, módl się często do Pana naszego Jezusa Chrystusa, aby ci udzielił łaski posiadania takowej intencji, rozważaj wreszcie nieskończone dobra, które dla nas Bóg uczynił, które czyni w każdej chwili z najczystszej i bez interesowanej ku nam miłości, z najczystszej bezinteresownej pobudki.

ROZDZIAŁ XI. Uwagi zachęcające nas do pełnienia woli Boga

Abyś łatwiej synu zdał się na wolę Boga, i czynił wszystko dla chwały Jego, uważ dobrze, że Bóg nas pierwszy umiłował i uzacnił, i to w rozliczny sposób. On nas wywiódł z nicości i na obraz swój utworzył, a wszystkie inne stworzenia poddał naszej usłudze. On zamierzywszy dać nam Zbawcę, zesłał nie Anioła, ale Syna swego jednorodzonego, który odkupił świat nie ceną srebra i złota, które są rzeczami zepsuciu uległymi, ale ceną krwi swojej (I Piotr. I, 18.), ale śmiercią swoją, tak ohydną, tak bolesną. On wreszcie w każdej chwili broni nas przed zaciętością wrogów, walczy za nas, daje łaskę, i aby nas ocenił, umocnił, zawsze jest gotów dać nam Ciało Syna swojego u Stołu Pańskiego.

To są okazy niemylne względności, łaskawości, jakie Bóg ma ku nam. Któż pojmie jak daleko posuwa się Jego miłość ku stworzeniom tak nędznym, tak nikczemnym jak my jesteśmy; znowu, jak wielką powinna być nasza wdzięczność ku Dobroczyńcy najszczodrobliwszemu? Jeśli panowie ziemi, odebrawszy hołdy od osób których urodzenie lub majętność niżej od nich stawia, sądzą się obowiązanymi do oddania im okazu swego szacunku i wdzięczności, jaką cześć, jakie hołdy nieść winniśmy robaczki ziemi wszechwładnemu, potężnemu władcy wszechświata, co nam tyle dał okazów swej względności, łaskawości, miłosierdzia?

Nade wszystko, pamiętaj synu, że Majestat Boga jako nieskończony, jest godzien, abyś Mu służył z pobudek najczystszej miłości i w zamiarze jedynie Mu podobania się.

Książkę postaci papierowej można nabyć tutaj:

https://ksiegarnia-armoryka.pl/Utarczka_duchowa_Wawrzyniec_Scupoli.html

Trwożliwości nie mamy uważać za cnotę. Ks. Wawrzyniec Scupoli (3)

Trwożliwości nie mamy uważać za cnotę. Ks. Wawrzyniec Scupoli (3)

Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa, czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej (3)

Utarczka duchowa czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej. Przez Księdza Scupoli, Teatyna. Przełożył z francuskiego X. S. U. W. C. (Ks. Stanisław Ulanecki), Warszawa 1858.

ROZDZIAŁ V. Trwożliwości nie mamy uważać za cnotę

Bardzo upowszechnioną jest ułudą, że trwożliwość, pomieszanie, niepokój jaki uczuwamy po grzechu, przypisujemy cnocie. Ten wewnętrzny, następstwem grzechu będący niepokój, chociaż może połączony jest nieco z żalem, pochodzi on głównie z pychy, z zarozumiałości ukrytej, zbytnim zaufaniem siłom własnym spowodowanej. Kiedy zatem człowiek co się sądził być ugruntowanym w cnocie, co pogardzał dumnie pokusami, własnym doświadczeniem pozna, że jest słabym, że jest grzesznikiem jak drudzy, zdumiewa się nad swym upadkiem, jakby nad rzeczą nadzwyczajną, i widząc, jak cała jego mniemana cnoty budowa skruszoną została, wpada w niespokój, w rozpacz.

Nie przydarza się to wcale duszom prawdziwie pokornym, wolnym od zarozumiałości, które całkowicie wspierają się na Panu: jeśli upadną, nie zdumiewa ich to wcale, ani wiedzie do rozpaczy; bo światło prawdy im wskazuje, że upadek jest skutkiem wrodzonym ich niestałości, ich nędzy.

ROZDZIAŁ VI. Niektóre uwagi służące do pozbycia się ufności w sobie, a zaufania całkowitego Bogu

Cała moc nasza służąca do zwalczenia nieprzyjaciela duszy, zasadza się na poznaniu nędzy własnej, na ufności w Panu; udzielamy tu przeto niektóre jeszcze uwagi: jak nabyć tych cnót możemy.

Przede wszystkim synu, winieneś wrazić sobie w umysł głęboko, że ani przymioty i talenty wrodzone i nabyte, choćbyś miał największe, ani łaski otrzymane, ani najobszerniejsza wiedza i rozumienie Pism, ani wszelkie poświęcenia się czynione dla Boga przez lat wiele, wszystko to nie może nas jeszcze uczynić zdolnymi do spełnienia woli Boskiej, do zadosyć uczynienia naszym powinnościom, jeżeli prawica Najwyższego nie raczy nas wzmacniać w każdej okazji, która się przedstawia w każdym dziele co mamy do wykonania, w każdej pokusie do zwalczenia, w każdym wyjściu z niebezpieczeństwa, w każdym zniesieniu cierpliwym krzyża, jaki Opatrzność na nas zsyła. Co dzień przeto, co chwila przypominać sobie powinieneś synu tę prawdę i nią zabezpieczać się przeciw zarozumiałości i poleganiu na siłach własnych. Abyś zaś zupełną miał ufność w Bogu, winieneś być mocno przekonanym, że z Bogiem łatwo możesz zwyciężyć wszelkiego rodzaju wrogów, bądź w małej, bądź w wielkiej liczbie na ciebie nacierających, bądź potężnych i wprawnych do walki, bądź słabych i niezręcznych. Takich trzymając się zasad, chociażby dusza obciążoną była grzechami, choćby daremne czyniła wysiły do powstania z występków i ćwiczenia się w cnotach, choćby nawet z każdym dniem coraz więcej czuła popędu do złego, zamiast postępowania w doskonałości; zrażać się tym nie powinieneś, ani tracić odwagi i ufności w Panu, ani opuszczać swych ćwiczeń duchownych, przeciwnie, jeszcze bardziej nabierać męstwa, i coraz nowe przedsiębierz usiłowania do zwalczenia wroga. Albowiem w utarczce tego rodzaju zawsze zwycięsko wyjdziesz, jeżeli będziesz tyle odważnym, iż nie złożysz oręża, jeżeli nie przestaniesz ufać w Bogu. Bóg nigdy nie opuszcza bez pomocy tych, co w Jego walczą sprawie, chociaż niekiedy w starciu z wrogiem odbierają lekkie blizny. Walcz przeto aż do końca, bo na tym zawisła wygrana. Wreszcie, kto walczy aby pozostał wiernym Bogu, kto na Nim całkowicie polega, wnet na same blizny, prędkie i skuteczne otrzymuje lekarstwo, i wtenczas kiedy najmniej się spodziewa, widzi wroga powalonego u stóp swoich.

ROZDZIAŁ VII. O dobrym użyciu władz duszy i ciała, a przede wszystkim władz rozumu i woli

Gdybyśmy w duchowej walce nie mieli innej broni, prócz nieufności sobie i ufności w Bogu, nie moglibyśmy jeszcze pokonać naszych namiętności i w wielkie często wpadalibyśmy usterki. Dlatego powinieneś synu jeszcze trzeciego chwycić się oręża, dobrego użycia władz duszy i ciała; i to właśnie, jakeśmy wspomnieli, stanowi trzeci środek dojścia do doskonałości.

Zacznijmy od dobrego pokierowania użycia naszego rozumu i woli. Rozum nasz winien być wolnym od dwóch wielkich wad, z których tak mu trudno się otrząsnąć: pierwsza jest niewiadomość przeszkadzająca nam poznać prawdę, i co jest jej przedmiotem. Potrzeba przeto, abyśmy starali się rozproszyć zamraczające nas ciemności i pouczyli się koniecznie jasno poznawać, co mamy czynić dla oczyszczenia duszy z chuci nieporządnych, dla przyozdobienia jej cnotami. To zaś dokonać możemy dwojakim sposobem.

Najpierwszy i najgłówniejszy z nich, jest modlitwa błagalna do Ducha Przenajświętszego, aby ci udzielił światła swojego, którego On nigdy nie odmawia tym, którzy Boga z całego szukają serca, którzy miłują przykazania Boskie i usiłują takowe zachować, i którzy w każdym zdarzeniu, sąd swój poddają pod wolę przełożonych.

Drugi środek zależy na tym, abyś się starał pilnie i w szczerocie serca zbadać przedstawiające się tobie przedmioty, czy są dobre lub złe, i abyś o nich sądził nie powierzchownie i podług zmysłów, lub opinii świata, ale wedle światła, jakie do serca Duch Przenajświętszy tobie podaje. Tym sposobem poznasz łatwo i jasno, że, co świat tak chciwie miłuje, za czym z takim zapałem się ugania, jest zwodnictwem i mamidłem, że dostojeństwa i rozkosze na kształt sennych marzeń mijają, i smutkiem, żałością napełniają duszę; że bezwinna hańba i sromota są przedmiotem chwały, a cierpienia źródłem radości, że nie masz nic wznioślejszego, bardziej wspaniałego, zbliżającego nas do Boga, jak darowanie uraz, przebaczanie wrogom, czynienie im dobrze; że lepiej jest gardzić światem niż panować światu; że jest bezpieczniej przez miłość na Boga ulegać ostatniemu z ludzi, jak rozkazywać książętom i władcom; że pokorne poznanie samego siebie, jest większą nad wszystkie nauki; że na koniec, na większą ten zasługuje pochwałę, kto umartwił i pokonał swe żądze w drobnych rzeczach, aniżeli ten, co zdobył miasta, co zwyciężył wielkie armie, co działa cuda, co nawet umarłych wskrzesza.

ROZDZIAŁ VIII. Co nam przeszkadza a co pomaga do zdrowego sądu o rzeczach

Największą zawadą w zdrowym sądzeniu o rzeczach, jest to, że zaledwie się przedstawiają naszemu umysłowi, już uczuwamy ku nim upodobanie lub wstręt, co tak zamracza nasz rozum, że przedmioty zupełnie nam się wydają inne, niż są w istocie. Jeśli zatem synu chcesz się zabezpieczyć przeciw tej ułudzie, czuwaj nad sercem własnym, aby żadnym nieporządnym ku przedmiotom nie powodowało się uczuciem.

Jeśli się przedstawi tobie jaki przedmiot, rozważ go w umyśle, zbadaj bez skwapliwości, wprzód nim się twa wola nachyli do przyjęcia go, gdy jest przyjemnym, lub odrzucenia, gdy jest przeciwnym; umysł bowiem twój nie będąc jeszcze zawładnionym żadnym uczuciem, bez trudności rozróżni prawdę od kłamu, rozróżni złe okryte osłoną dobra zwodniczego, od dobra wydającego się na pozór złem prawdziwym; lecz skoro wola uprzedzi się ku przedmiotowi, upodoba go sobie, lub znienawidzi, umysł wtenczas staje się niezdolnym do osądzenia go takim, jakim jest w istocie, albowiem ukryte wewnątrz uczucie sprawi, że fałszywe o przedmiocie uczynisz sobie wyobrażenie i kiedy umysł po raz drugi, wcale innym, niż jest rzeczywiście, przedstawi go woli, wówczas wola już uprzedzona i wzruszona namiętnością, podwoi swe zapragnienie, lub nienawiść ku przedmiotowi, nie zachowa już ani miary, ani się zatrzyma w granicach słuszności.

W takim nieładzie i omamieniu umysł zamracza się coraz bardziej, przedstawia woli przedmiot coraz bardziej upodobania lub nienawiści godnym, tak dalece, że im mniej zachowamy prawidło dopiero wskazane, a tak potrzebne, tym więcej dwie te szlachetne władze duszy, rozum i wola, wzajem zwodzić się będą i wpadać z błędu w błąd, z ciemności do ciemności, z przepaści do nowej przepaści. Szczęśliwi ci, co nie przywiązują się do żadnego stworzenia, którzy nie miłując nic na ziemi, starają się wprzód dobrze ocenić przedmioty, które im się być wydają upodobania godne, i o nich sądzą wedle rozumu i szczególniej wedle światła nadprzyrodzonego, którego im Duch Święty bądź wprost, bądź za pośrednictwem osób, których kierunkowi się powierzyli, udziela.

Uważ dobrze synu, że prawidło o którym mówimy, bardziej jest potrzebne w rzeczach zewnętrznych które same w sobie są dobre, aniżeli w tych, które są mniej chwalebne, albowiem w pierwszych prędzej możemy być oszukanymi, bo co do nich, najczęściej z całą skwapliwością bez dostatecznego bierzemy się zastanowienia, same przeto sprawy dobre, nie chciej synu na ślepo przedsiębrać, bo jedna pominięta okoliczność czasu lub miejsca, może zepsuć wszystko, i samo wykonanie rzeczy niewłaściwym sposobem, albo z zaniedbaniem porządku posłuszeństwa, może się przyczynić do wielu błędów i zgorszeń; jak to widzimy w przykładach wielu osób, które zgubiły się przy wykonaniu najchwalebniejszych dzieł i ćwiczeń najświętszych.

=================================

Książkę postaci papierowej można nabyć tutaj:

https://ksiegarnia-armoryka.pl/Utarczka_duchowa_Wawrzyniec_Scupoli.html

Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa, czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej (1)

Ks. Wawrzyniec Scupoli

Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa, czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej (1)

Utarczka duchowa czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej. Przez Księdza Scupoli, Teatyna. Przełożył z francuskiego X. S. U. W. C. (Ks. Stanisław Ulanecki), Warszawa 1858. Pozwolenie Władzy Duchownej:

X. A. Dąbrowicz, Cenz. Ksiąg duch. w Archid. Warsz., Warszawa dnia 4 marca 1858 r.

APPROBATUR. Varsaviae die 11 Martii 1858 anno. Leo Topolski, Judex Surrogatus C. M. V.

L. CZAJEWICZ, Secret.

PRZEDMOWA

Maluczką przedstawiam Ci czytelniku książeczkę; ale wielkiej wartości: książeczkę, która Franciszka Salezego urobiła na wielkiego świętego, na szczególnego miłośnika Jezusa; którą On nieodstępną swą zwał towarzyszką, i żadnego nie pominął dnia, aby jakiego z niej nie odczytał ustępu, aby nie zastosował swego życia do odczytanych z niej uwag. Ona go powiodła do osobliwszej miłości Boga, wywołała z Jego duszy cudny traktat o tejże miłości.

Zarzucisz mi: – dawna to musi być legenda, kiedy już św. Franciszek ją czytywał.

Odpowiadam. Jak Bóg jest niezmienny, tak wszelka prawda jest niezmienna; chociaż dawna, odwieczna; ale zawsze świeża, zawsze wdzięcznie kwitnąca. Dawność, właśnie stanowi jej zaletę, daje niezłomną rękojmię jej pewnych, niewzruszonych zasad. Ona już niejednego urobiła świętego, wskazała prostą do Niebian krainy drogę, i my zatem jej przewodnictwu śmiało się powierzyć, za jej radami i uwagami bezpiecznie iść możemy. Jest dawną, a zatem nie płodem tegoczesnym, który dziś z chciwością czytają, poklaskami obsypują, a jutro cały urok traci, w zapomnienie idzie. Nie jest utworem bajecznej etriadny, która dzienne namoty, w nocy rozrywa; nie jest pomysłem tegoczesnej filozofii, której zasady jeden po drugim mędrek przewraca, rozrywa, burzy, niszczy.

Jezus nie umiera, ten sam jest dziś co wczora, ten sam do skończenia wieków. Religia św. ma też same trwałości, znamiona i pisma religii, prawdziwie z natchnienia kreślone, tym samym nacechowane są piętnem. Psalmy co Dawid, przy swej arfie, na tysiąc lat nucił przed Chrystusem i dziś jeszcze nie przestarzały się, i dziś z sędziwą powagą starca, ą siłą młodzieńczą, obijają się wdzięcznie o Świątyń sklepienia, porywają umysł i serce. Pierwotne dzieje istnienia świata, ludzi, które Mojżesz nakreślił; mimo czterotysiącznej lat przestrzeni, nie straciły nic z swej prostoty i prawdy. Najbieglejsi mędrcy, zbogaceni tylu wieków znawstwem, mimo swej zawiści i wysileń, nie mogą ani jednego usprawiedliwić zasadnie zarzutu, nie mogą w niczym naruszyć powagi Pięcioksięgu.

Dzieła św. Augustyna i innych Ojców Kościoła, tak samo dziś jak przed półtora tysiącem lat z zajęciem i pożytkiem dla ducha czytamy. Książeczka o Naśladowaniu Chrystusa, Maryi, zawsze jest świeża, rzewnie do duszy przemawia.

Pisma prawdy, jak prawda sama, trwają na wieki.

Tego właśnie rodzaju książeczkę, usnutą na czystej Rzymsko-Katolickiego Kościoła prawdzie, niosę Ci czytelniku. Mogła ona na stylu, na wyrażeniach nieco utracić; ale pył kilkowiekowy choć niedołężnie z niej utrząsnąwszy, część jej rdzenna znowu w właściwej okazuje się piękności.

Nosi ona nazwę Utarczki duchowej, bo też i życie człowieka na ziemi jest utarczką. Militia est vita hominis super terram (Hiob VII, 1). Utarczką nie jednodzienną, chwilową, ale całego życia; nie w czasie, ale dopiero w wieczności się kończącą, w nagrodę się zmieniającą, wedle wyrazów Pisma: Przez wszystkie dni walczę, czekam aż przyjdzie odmienienie moje, – Milito, donec veniat immutatio mea (Hiob XIV, 14). Za sprawiedliwością ulatawaj, o prawdę bojuj aż do śmierci, – usque ad mortem certa pro justitia (Ekkles. IV, 33); bojuj, ale w prawdziwej chrześcijańskiej roztropności. Nie sprzeciwiaj się obliczu możnego, ani usiłuj przeciw bystrości rzeki (ibidem).

Utarczka ta, jest duchowa, daleka od sposobów świeckiego wojowania; bo dobry żołnierz Jezusa Chrystusa, walcząc dla Boga, nie wikła się sprawami świeckimi (2 Tym. II, 3), i my chodząc w ciele, jak nas poucza Apostoł narodów, nie wedle ciała walczymy; broń żołnierstwa naszego, nie jest cielesna, ale Bogiem mocna (2 Kor. X, 4). Broń ta zasadza się na dźwiganiu krzyża, na zaprzeniu siebie, na naśladowaniu cichego Baranka, który wiedzion na zabicie, nie otworzył ust swoich (Izaj. LIII, 7).

Wrogiem, przeciw któremu do boju występować mamy, są pożądliwości, które walczą w członkach naszych (Jakub IV, 1), są chuci cielesne, które walczą przeciw duszy (1 Piotr. II, 11).

W całej tej książeczce, jak gdybyśmy słyszeli samychże do nas każących Apostołów, wołających: Ty człowiecze Boży, chroń się (pychy, chciwości, porubstwa….) a naśladuj sprawiedliwości, pobożności, wiary, miłości, cierpliwości, cichości. Staczaj dobry bój, mając wiarę i dobre sumienie. Pracuj, jako dobry żołnierz Jezusa Chrystusa, dostępuj żywota wiecznego, do którego jesteśmy wezwani (1 Tym. VI).

Celem wreszcie tej książeczki jest, abyśmy zwyciężając w ciągu życia jednego, po drugim wrogów duszy; mogli im się mężnie i w chwilę skonu oprzeć, i odezwać do Pana z tąż samą co Apostoł ufnością: Potykaniem dobrym potykałem się, zawodu dokonałem, wiarę zachowałem, odłożon mi jest, przeto wieniec sprawiedliwości, który mi odda Pan, Sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, ale i tym którzy miłują przyjście Jego (2 Tym. IV, 7).

Jakby życzyć należało, aby to drobne pisemko znalazło się w ręku osób kierujących sumieniami innych; osób pragnących nabyć prawdziwej pobożności, nie tak na zewnętrznych sprawach, ale głównie zasadzającej się na urobieniu serca, podług Najsłodszego Serca Jezusowego.

Oby czytelnicy tej książeczki, nie tak usty, jak sercem, ją czytali, aby nauczyli się potykać i zwyciężać wrogów swej duszy i zbawienia; oby usłyszeli i skutkiem otrzymali obietnicę, przez Pana na Niebiosach zapewnioną: Zwycięzcy dam mannę utajoną, nowe imię, koronę żywota!Vincenti dabo manna absconditum, nomen novum, coronam vitae (Objaw. św. Jana r. II, w. 17. 10).

Pisałem w Czermiernikach

w dzień Oczyszczenia Najświętszej Maryi Dziewicy,

2 lutego 1858 r.

ROZDZIAŁ I. O doskonałości chrześcijańskiej, potrzebie duchowej utarczki i o sposobach wyjścia z niej zwycięsko

„Kto na placu się potyka, nie bierze wieńca, ażby się mężnie potykał”. – 2 Tymot. r. 2, w. 5.

Synu! jeśli pragniesz dosięgnąć doskonałości Ewangelicznej i tak się zjednoczyć z Bogiem, iżbyś w duchu jedno z Nim stanowił: wypada przede wszystkim, abyś poznał co jest doskonałość duchowa, na czym zależy, i jak jej nabyć można.

Wiele osób zasadza życie duchowe na zewnętrznych czynach, na włosiennicy, paskach, postach, czuwaniach i tym podobnych umartwieniach ciała.

Inni znowu, a zwłaszcza niewiasty, sądzą, że już są bardzo doskonałe w cnocie, kiedy nawykną odmawiać usty wiele modłów i różańców, kiedy po kilka mszy słuchają, na każdym są obecne nabożeństwie, przesiadują długie godziny w kościele i często komunikują.

Są i tacy, a nawet z pomiędzy osób zakonnych, co mniemają, że to jest doskonałość, kiedy kto prawie nieustannie znajduje się w chórze, miłuje zacisze, milczenie, zachowuje regułę zakonną.

A tak, jedni na tych, drudzy na owych ćwiczeniach gruntują doskonałość; wszyscy ci jednak bardzo błądzą i mylą się; zasadzają bowiem doskonałość na zewnętrznych czynach, które są usposobieniem do doskonałości, albo jej wypływem, – ale nigdy na nich istotna nie polega doskonałość.

Wymienione powyżej czyny zewnętrzne, są dzielnymi środkami do dojścia do prawdziwie duchowego życia; a kiedy są roztropnie użyte, wzmacniają naszą słabą naturę tak skłonną do złego, tak leniwą do dobrego; służą do odparcia natarczywości i zasadzek wroga duszy; przyczyniają się na koniec do otrzymania od Ojca miłosierdzia, potrzebnej pomocy, tak koniecznej sprawiedliwym, a zwłaszcza wstępującym dopiero na drogę sprawiedliwości.

Są także powyżej wskazane czyny, już wynikiem doskonałej cnoty, osób prawdziwie rządzących się duchem świętych; które trapią swe ciało, już dla ukarania za ubiegłe zdrożności, już dla upokorzenia go, poddaniem go całkowicie pod wolę Boga. Takie osoby uchodzą w zacisze, miłują osobność, milczenie, unikają stosunków z światem, aby uchroniły się najmniejszych uchybień, aby ich towarzystwem było jedynie Niebo i Anieli! Zajmują się one dobrymi czynami, nabożeństwem; spędzają czas na modłach, na rozpamiętywaniu życia i męki Zbawcy; nie z ciekawości, ani dla pociech i jakiegoś zadowolenia; lecz aby poznały i dobroć Boga i swoją niewdzięczność; aby się nauczyły miłować Boga a gardzić sobą; nieść krzyż Pański, a wyrzec się woli własnej; komunikują one często, ale dlatego, aby uwielbić Boga, jednoczyć się z Nim coraz ściślej, umocnić się przeciw wszelkim potęgom piekła.

Przeciwnie się dzieje z osobami jeszcze zmysłowymi, dalekimi od doskonałości, które całą pobożność swoją zasadzają na powierzchownych sprawach; te bowiem sprawy powierzchowne bardzo często są im do zguby powodem i więcej im szkodzą niż jawne upadki; nie dlatego, aby były złe same w sobie, ale dlatego, że ich źle owe osoby używają. Tak mocno się przywiązują do ćwiczeń zewnętrznych, że już zaniedbują wszelkiej baczności na poruszenia i skłonności swego serca, dają mu całą wolność, nie przeszkadzają iść za własnym popędem i tak wystawiają to biedne serce na ułudę szatańską: ten zaś duch kłamu, zważając że się oddalają z drogi prawej, nie tylko je zachęca, aby z upodobaniem ćwiczenia, do jakich nawykły, wykonywały, ale jeszcze napełnia ich wyobraźnię marzeniami niebieskich rozkoszy, tak, że się im zdaje, że już są w gronie Aniołów, że cieszą się widzeniem Boga. Posuwa on złość swoją dalej jeszcze: w samych modłach, poddaje im myśli wzniosłe, ciekawe, przyjemne, i one zacząwszy zaledwie zapominać świata i rzeczy doczesnych, już się uważają być wzniesionymi aż do trzeciego nieba.

Nie potrzeba długo zastanawiać się nad ich stanem, bardzo łatwo możemy poznać ich zbłąkanie się, ich oddalenie od drogi prawdziwej doskonałości; we wszystkich bowiem rzeczach, czy to większej czy małej wagi, zawsze pragną być uważanymi za lepszych od drugich, zawsze idą za swym uwidzeniem, zawsze pełnią wolę własną, a mając zamknione oko na własne sprawy, zwracają nieustanną uwagę na działania i czyny drugich i te ciągle nicują. Niechże kto naruszy choć w drobnostce ich dobrą sławę, jaką mniemają że posiadają u ludzi, i o którą tak są troskliwi; niechże kto im zaleci opuścić niektóre z tych ćwiczeń pobożności do których nawykli, jakże się zaraz burzą, niepokoją. Kiedy nawet sam Bóg dla ich nauki, dla pokazania im drogi prawdziwej doskonałości, zsyła na nich przeciwności, choroby, ciężkie utrapienia, jako najpewniejsze sposoby doświadczenia wierności sług swoich, i które nigdy nam się nie przydarzają bez woli i dopuszczenia Pańskiego; o! wtenczas najlepiej poznać możemy, jak w głębi duszy są schorzałymi, jak ich mocno zaraziła duma.

We wszystkich, bądź pomyślnych, bądź przeciwnych wypadkach tego życia, nie wiedzą wcale, co to się stosować do woli Boga, uniżać się pod Jego potężną prawicą, poddawać się Jego sprawiedliwym choć niezbadanym wyrokom; nie wiedzą, jak na wzór cierpiącego i pokornego Jezusa, poczytywać się niższym nad wszelkie stworzenie; jak kochać prześladowców, których Opatrzność Boska zsyła już dla umartwienia nas, już znowu do współdziałania z tąż Opatrznością Boga nad ich zbawieniem i nawróceniem. Stąd pochodzi, że zawsze są w widocznym niebezpieczeństwie zguby, albowiem patrząc na siebie, na swe zewnętrzne, w samych sobie dobre sprawy, oczyma zamglonymi miłością własną, unoszą się w pychę, sądzą się być doskonałymi, pogardzają bliźnimi i częstokroć tak ich zaślepia duma, że potrzeba nadzwyczajnej łaski nieba do ich nawrócenia.

A tak samo doświadczenie nam wskazuje, że daleko łatwiej jest naprowadzić na dobrą drogę jawnego grzesznika, aniżeli grzesznika który w dobrowolnej upornej zostaje ułudzie, skryty maską zwodniczej cnoty.

Poznajesz teraz synu, że życie duchowe nie zależy wcale na wszystkich powyżej pomienionych ćwiczeniach, powierzchnio uważanych: ale zasadza się właściwie, na poznaniu, z jednej strony, nieskończonej dobroci i wielkości Boga, a z drugiej, naszej własnej nikczemności i skłonności do grzechu; na kochaniu Boga, a pogardzie siebie samych i na poddaniu się nie tylko Bogu, ale wszelkiemu stworzeniu, przez wzgląd na Boga; na wyrzeczeniu się całkowitym woli własnej, w pełnieniu woli Boga; a nade wszystko, zasadza się na tym, abyśmy wszelkie sprawy wykonywali jedynie dla uświęcenia Imienia Pańskiego, w tym jedynie zamiarze, abyśmy się Bogu podobali, i dlatego, że Bóg chce, że jest godzien, aby Go wszelkie stworzenie kochało i Jemu służyło.

Na tym zawisło prawo miłości, jakie Duch Święty wyrył na sercach sprawiedliwych, na tym zasadza się owo zaprzenie samych siebie, tak zalecone przez Zbawcę w Ewangelii, to jest co czyni jarzmo Jego słodkie, a ciężar lekki; na tym zależy dokładne posłuszeństwo, jakiego Pan zawsze i słowy i przykłady nas nauczał. Następnie, jeśli pragniesz postąpić dalej w doskonałości, winieneś ciągłą wieść utarczkę i przyłożyć wszelkiego starania do wyniszczenia w sobie chuci nieporządnych, choćby te najbardziej małymi się wydawały; z stałością zatem i mężnym zapałem masz się przygotować do utarczki, bo nikt zwycięskiego nie otrzyma wawrzynu, kto mężnie potykać się nie będzie.

Uważ jednak dobrze synu, że jak z jednej strony, nie masz bardziej trudnej uporczywej walki nad obecną, bo przeciw samym sobie walcząc, przez nas samych pokonanymi bywamy; tak z drugiej, nie masz zwycięstwa tak przyjemnego Bogu, a nam chwalebniejszego nad niniejsze: bo ktokolwiek jest tak mężnym, że trzyma na wodzy swe żądze, poskramia wewnętrzne zapędy, powstrzymuje najdrobniejsze woli swej zachcenia, ten dokonał dzieła największej zasługi przed Bogiem, większego, niż gdyby porozdzierał swe ciało dyscyplinami, większego niż gdyby, na wzór pierwszych pustelników, ścisłymi trapił się postami, większego niż gdyby tysiące nawrócił grzeszników.

Jakkolwiek bowiem, biorąc rzeczy same w sobie, więcej Bóg ceni nawrócenie jednej duszy, niż poskromienie jakiej chuci nieporządnej; każdy jednak starać się szczególniej powinien, wykonać to, co Bóg osobliwiej po nim wymaga. Bóg zaś przede wszystkim wymaga, abyśmy najsilniej pracowali nad poskromieniem swych żądz; i to daleko więcej Mu się podoba, aniżeli żebyśmy z sercem niepohamowanym nieśli Mu daleko znakomitsze usługi.

Kiedyśmy już poznali, na czym doskonałość chrześcijańska zawisła, że abyśmy do niej doszli, potrzeba nam wieść koniecznie utarczkę przeciw sobie samym, zacznijmy teraz, że tak powiem, uzbrajać się w cztery rzeczy, które są niby oręże, bez jakich trudno, niepodobna by nam było wyjść zwycięzcami z tej walki. Te zaś cztery rzeczy są: Nieufność sobie samym. – Ufność w Bogu. – Dobre użycie władz duszy i ciała. – Modlitwa.

O tych po szczególe w następnych będziemy mówili rozdziałach.

Książkę postaci papierowej można nabyć tutaj:

https://ksiegarnia-armoryka.pl/Utarczka_duchowa_Wawrzyniec_Scupoli.html