Obdarowywał ubogich i… bił po mordzie herezjarchów

Obdarowywał ubogich i… bił się o wiarę. Czyli historia Świętego Mikołaja bez cenzury

Adrian Fyda https://pch24.pl/obdarowywal-ubogich-i-bil-sie-o-wiare-czyli-historia-swietego-mikolaja-bez-cenzury/

(Giovanni Gasparro, „Święty Mikołaj z Bari policzkuje heresiarchę Ariusza” (2016 r.))

Nie trzeba chyba wyjaśniać, że św. Mikołaj nie przynosi prezentów latając w saniach zaprzężonych w renifery.

W rzeczywistości święty ten był biskupem Miry w Azji Mniejszej, znanym z troski o ubogich. To jednak nie wszystko. Przypuszcza się, że biskup Mikołaj gorliwie bronił wiary w Bóstwo Chrystusa na Soborze w Nicei, a heretyka Ariusza… uderzył „z liścia”.

Mikołaj, biskup Miry

Mikołaj urodził się około roku 270 w Licji w Azji Mniejszej, a jego imię w języku greckim oznacza „zwycięski lud”. Już w dzieciństwie znany był ze swojej pobożności oraz niezwykłej wrażliwości na ludzką biedę. Po śmierci rodziców chętnie dzielił się majątkiem z ubogimi. Został wybrany na biskupa Miry, a podczas swojej posługi zdobył niezwykły szacunek u wiernych, którym pasterzował, ze względu na gorliwość apostolską oraz troskę o ich potrzeby materialne. Stąd właśnie wzięła się tradycja obdarowywania się prezentami w dzień jego święta.

Św. Mikołaj jest również patronem marynarzy i rybaków, a to dlatego, iż podczas gwałtownej burzy jego modlitwa miała uratować łódź od utonięcia. Przypisywane mu są również inne cuda – m.in. wskrzeszenia trzech osób. Troszczył się o bezbronnych, a w trakcie zarazy posługiwał chorym z narażeniem własnego życia. Jak podaje św. Grzegorz Wielki, biskup Mikołaj miał zostać uwięziony w czasie prześladowań za cesarza Dioklecjana i uwolniony dopiero po edykcie mediolańskim z roku 313. Przypuszcza się także, iż uczestniczył w obradach Soboru w Nicei w 325 r. – będącym pierwszym soborem powszechnym – gdzie odważnie bronił wiary w Bóstwo Chrystusa przeciwko heretykowi Ariuszowi.

Herezja ariańska

Arianizm był jedną z największych herezji chrześcijaństwa pierwszych wieków, której wyznawcy głosili, że Chrystus był „jakby” Bogiem. Zamiast wierzyć, że był On współistotny Ojcu (gr. homoousios), arianie twierdzili, że był On jedynie podobny Ojcu (homoiousios); czyli był Synem Bożym, ale stworzonym, a nie Bogiem. Sam Ariusz uznawał, że „był czas, kiedy nie było Syna”, co jest jawną herezją. Jezus był dla niego wyłącznie „pierwszym stworzeniem”, albo stworzonym odbiciem Bóstwa Ojca. Arianizm szerzył się bardzo mocno w Kościele pod koniec III wieku; był nawet taki czas, gdy większość Kościoła uległa temu błędowi.

Dzięki łasce Bożej przetrwała jednak grupa ortodoksyjnych chrześcijan, która doprowadziła do „oczyszczenia” Kościoła z tej straszliwej herezji. To właśnie przeciwko arianizmowi ułożono Credo (czyli wyznanie wiary) na Soborze w Nicei w 325 r., kiedy to również potępiono poglądy Ariusza jako heretyckie.

Szerzone przez arian błędy były niezwykle poważne, ponieważ odbierały Bóstwo Chrystusowi, który dokonał naszego odkupienia. Pogląd ariański przeczył prawdzie zawartej w Ewangelii według św. Jana, na początku której czytamy, że „Bogiem było Słowo” (J 1,1). Nic więc dziwnego, że Sobór nicejski dobitnie podkreślił, że Chrystus był w pełni Bogiem. Wyrażono to przede wszystkim poprzez ułożenie wyznania wiary, czyli Credo, którego fragmenty dotyczące Syna Bożego wyznawane są podczas Mszy św. aż do czasów obecnych:

…który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami. Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu, a przez Niego wszystko się stało… – brzmi fragment wyznania wiary ułożonego na Soborze w Nicei.

Sobór nie pozostawił więc wątpliwości, że druga Osoba Trójcy św. to Bóg prawdziwy zrodzony z Boga prawdziwego. Zgromadzeni tam biskupi pokazali również, że możliwa jest dogmatyczna definicja prawdy wiary katolickiej nawet po dekadach trwania w herezji.

Burzliwe obrady na Soborze w Nicei

Legenda głosi, że w trakcie samych obrad Soboru nicejskiego doszło do starcia fizycznego między Ariuszem a biskupem Mikołajem z Miry. Ariusz miał wygłosić długi wywód, w którym próbował obronić swój heretycki pogląd. I choć zgromadzeni tam biskupi – których miało być około trzystu – dali mu szansę przedstawienia swojego zdania, to biskup Mikołaj miał jednak nie wytrzymać. Przekaz głosi, iż w pewnym momencie wstał ze swojego miejsca, podszedł do Ariusza i… uderzył go „z liścia”.

Dalej historia staje się jeszcze ciekawsza, bowiem biskupi, zgorszeni zachowaniem Mikołaja, mieli obedrzeć go z szat, zakuć w kajdany i wtrącić do więzienia. Według legendy, w nocy ukazali się mu Chrystus i Jego Matka, pytając: „Dlaczego jesteś w więzieniu?”. Mikołaj miał na to odpowiedzieć: „Z powodu mojej miłości do was”. Przekaz głosi dalej, iż Chrystus podarował Mikołajowi księgę Ewangelii. Z biskupa opadły kajdany i otrzymał on z powrotem swoje szaty. Kiedy rano znaleziono go i doniesiono o tym Konstantynowi, cesarz miał wypuścić go z więzienia i przywrócić na urząd biskupa Miry.

Nie wiadomo czy historia ta jest wiarygodna. Najstarsze wzmianki o takiej sytuacji pochodzą dopiero z wieku XIV, czyli aż tysiąc lat po wydarzeniu z Nicei. Również obecność samego św. Mikołaja na Soborze Nicejskim nie jest pewna, ponieważ żadne soborowe dokumenty nie wymieniają go na liście uczestników. Z drugiej zaś strony, lata jego życia ewidentnie przypadły na czas soboru, który był przecież soborem powszechnym, a zatem można przypuszczać [być pewnym md] , że Mikołaj, jako biskup Miry, również był tam obecny.

Jeśli historia ta faktycznie się wydarzyła, nie należy zachowania biskupa Mikołaja rozumieć jako działania pod wpływem emocji, lecz raczej, jako obronę całego Kościoła, któremu heretyk Ariusz wyrządzał krzywdę. Można powiedzieć, że św. Mikołaj naśladował w swoim zachowaniu samego Chrystusa, którzy uplótłszy bicz, powyrzucał sprzedających ze świątyni. Herezja ariańska uderzała bowiem w całą wspólnotę wierzących odkupionych przez Syna Bożego, który dla nich przyjął ludzką naturę i stał się człowiekiem. Natomiast arianie twierdzili, że Ten, który umarł za ludzkość na krzyżu, wcale nie był Bogiem, a stworzeniem rzekomo podobnym Ojcu. Gdyby faktycznie tak było, Jego śmierć nie przyniosłaby odkupienia, co wyjaśnił św. Atanazy w swoich „Mowach przeciw arianom” (II. 69):

Gdyby Syn był stworzeniem, człowiek pozostałby śmiertelny jak wcześniej, nie będąc złączony z Bogiem; bo stworzenie nie złączyłoby stworzeń z Bogiem, skoro samo potrzebuje kogoś, kto by je złączył. Ani żadna część stworzenia nie mogłaby być zbawieniem dla stworzenia, jako że sama potrzebuje zbawienia. Aby zapobiec również temu, Bóg posyła swego własnego Syna, a On staje się Synem Człowieczym, przyjmując stworzone ciało; aby — ponieważ wszyscy byli pod wyrokiem śmierci — On, będąc innym niż wszyscy, mógł za wszystkich ofiarować śmierci swoje własne ciało. I aby odtąd — jakby wszyscy umarli w Nim — słowo owego wyroku mogło się dopełnić (albowiem „wszyscy pomarli” w Chrystusie – 2 Kor 5,14) i wszyscy przez Niego mogli następnie stać się wolni od grzechu i od przekleństwa, które na nim ciążyło, i aby naprawdę trwali na wieki, powstawszy z martwych i przyobleczeni w nieśmiertelność i nieskażenie.

Adrian Fyda

Źródła: aleteia.org, stnicholascenter.org, mateusz.pl, catholicus.eu

Gigant wiary, a nie jakiś krasnal! Osiem prawd o św. Mikołaju, wielkim orędowniku

Gigant wiary, a nie jakiś krasnal! 8 rzeczy o św. Mikołaju, wielkim orędowniku

pch24.pl/gigant-wiary-a-nie-jakis-krasnal

(Uroš Predic,

Święty Mikołaj, biskup Miry był człowiekiem o wielkim sercu i nieskazitelnej wierze. Swój duży majątek oddał biednym. Tępił herezję i uzdrawiał chorych. Wspomnienie św. Mikołaja celebrujemy w Kościele 6 grudnia.

1.Dziecko uproszone u Boga

Mikołaj urodził się około roku 270 w Patras w Grecji. Przyszedł na świat w bogatej, chrześcijańskiej rodzinie. Jego rodzice mieli kłopoty zdrowotne uniemożliwiające poczęcie i bardzo długo modlili się o dziecko.  Przyjście na świat Mikołaja było więc radosnym cudem. Mikołaj był jedynakiem. Już w młodości wyróżniały go dwie cechy – wielka pobożność i wrażliwość na ludzką biedę. Kiedy po swoich rodzicach odziedziczył znaczny majątek, w niedługim czasie rozdał go ubogim. Dzięki swoim pieniądzom miał m.in. ułatwić zamążpójście trzem córkom zubożałego szlachcica, podrzucając im skrycie pełne sakiewki potrzebne na posag. O tym wydarzeniu wspomina m.in. Dante w „Boskiej komedii”, która powstała w XIV wieku. Mikołaja do wsparcia panien, oprócz ich biedy, zmobilizowały niecne plany ich ojca, który chciał zmusić córki do nierządu, aby w tak zły sposób zarobiły potrzebne pieniądze. 

2.Mikołaj biskup Miry

Ludzie widząc dobroć Mikołaja, wybrali go na biskupa miasta Mira. Był bardzo dobrym biskupem. Wspaniałym duszpasterzem. Szczególną troską otaczał biedaków i osoby, których życie było zagrożone. Kiedy cesarz Konstantyn I Wielki skazał trzech młodzieńców z Miry na karę śmierci za jakieś wykroczenie, nieproporcjonalne do tak surowego wyroku, św. Mikołaj udał się osobiście do Konstantynopola, by uprosić dla nich ułaskawienie. I to mu się udało.

3.Cudotwórca

Święty Mikołaj biskup nazywany jest też cudotwórcą. A to z powodu niezwykłych wydarzeń, których był sprawcą. Pewnego razu swoją gorącą modlitwą Mikołaj uratował rybaków od niechybnego utonięcia w czasie ostrej burzy.  W czasie zarazy, jaka nawiedziła jego strony, usługiwał chorym, a sam cudownie nie został zarażony. Legenda głosi, że wskrzesił trzech ludzi, zamordowanych w złości przez hotelarza za to, że nie mogli mu zapłacić należności. Za cud można też uznać fakt, iż biskup Mikołaj ocalał podczas okrutnego i masowego prześladowania chrześcijan, co miało miejsce za czasów panowania cesarza Maksymiana. Biskup Mikołaj został wówczas aresztowany, lecz nie wykonano na nim wyroku śmierci. Uwolniono go na mocy edyktu mediolańskiego w roku 313.

4.Pogromca herezji

Biskup Mikołaj uczestniczył w pierwszym soborze powszechnym w Nicei (325 rok), na którym potępione zostały przez biskupów błędy Ariusza (kwestionującego równość i jedność Osób Trójcy Świętej). Święty Mikołaj dał się poznać na tym soborze jako gorliwy obrońca tradycji i czystej, prawdziwej wiary. Według legendy za to, że Ariusz twierdził, iż Jezus nie jest Bogiem, Mikołaj miał go publicznie spoliczkować.

5. Z Miry do Bari

Po długich latach błogosławionych, biskupich rządów Mikołaj odszedł po nagrodę do Pana 6 grudnia (stało się to między rokiem 345 a 352). Jego ciało zostało pochowane ze czcią w Mirze. Po złożeniu ciała Mikołaja w marmurowym grobowcu, spod niego miały wytrysnąć dwa cudowne źródła – z jednego płynęła oliwa, z drugiego zaś najczystsza woda. Dla tych, którzy szczerze wierzyli, miały one moc uzdrawiania. Ciało św. Mikołaja przebywało w Mirze do roku 1087, w którym to miasto zajęli Turcy.  Dnia 9 maja 1087 roku zostało ono przewiezione łodzią, przez pobożnych rybaków, do włoskiego miasta Bari i złożone w kościele. Wkrótce wybudowano tam bazylikę św. Mikołaja i 29 września 1089 roku jego grobowiec w tej bazylice uroczyście poświęcił papież bł. Urban II.

6.Kult św. Mikołaja rozwijał się przez wieki

Najstarsze ślady kultu św. Mikołaja napotykamy w wieku VI, kiedy to cesarz Justynian wystawił mu w Konstantynopolu jedną z najwspanialszych bazylik. Zaś cesarz Bazyli Macedończyk (wiek VII) w samym pałacu cesarskim wystawił kaplicę ku czci Świętego. Do Miry udawały się liczne pielgrzymki. W Rzymie św. Mikołaj miał dwie świątynie, wystawione już w wieku IX. Papież św. Mikołaj I Wielki (858-867) ufundował ku czci swojego patrona na Lateranie osobną kaplicę. Z czasem liczba kościołów św. Mikołaja w Rzymie doszła do kilkunastu. W całym chrześcijańskim świecie św. Mikołaj, już w średniowieczu, miał tak wiele świątyń, że pewien ówczesny pisarz stwierdził „Gdybym miał tysiąc ust i tysiąc języków, nie byłbym zdolny zliczyć wszystkich kościołów, wzniesionych ku jego czci”. W Polsce kult św. Mikołaja jest wciąż bardzo popularny. Dziś pod jego wezwaniem jest w naszej ojczyźnie aż 327 kościołów.

7.Św. Mikołaj a nie jakiś krasnal!

Piękny i wciąż żywy zwyczaj obdarowywania się, w imieniu św. Mikołaja, prezentami na Boże Narodzenie pojawił się już w XIII wieku, kiedy w szkołach pod patronatem św. Mikołaja zaczęto rozdawać stypendia i zapomogi. Ta tradycja trwa do dziś. Niestety komercja i nurty antychrześcijańskie starają się zastąpić św. Mikołaja bezdusznym krasnalem. Nie możemy na to pozwolić.  

8.Patron dzieci, krajów, miast, zawodów…

Święty Mikołaj biskup jest patronem dzieci, a także m.in. Grecji, Rusi, Antwerpii, Berlina, Miry, ale i bednarzy, cukierników, flisaków, jeńców, kupców, marynarzy, młynarzy, notariuszy, panien, piekarzy, pielgrzymów, piwowarów, podróżnych, rybaków, sędziów, studentów, więźniów, żeglarzy.

Źródła – brewiarz.pl, mikolaj.org.pl, sanctus.pl

Adam Białous

https://youtube.com/watch?v=_U5CJXqMUzU%3Ffeature%3Doembed

https://pch24.pl/swiety-mikolaj-i-katolicka-dobroczynnosc-a-socjalizm-opinia/embed/#?secret=6qaGT3l03n#?secret=MfMP2xKrr2

Sobór Watykański II kontra św. Mikołaj

Jerzy Wolak: Sobór Watykański II kontra św. Mikołaj

pch24.pl-sobor-watykanski-ii-kontra-sw-mikolaj

(Fot. Leonardo Corona (1561–1605),

Proces rugowania świętego Mikołaja z katolickiej kultury zapoczątkował… Sobór Watykański II. W nieposkromionym pragnieniu jednania Kościoła ze światem zakwestionował odwieczną pamięć Kościoła – jeden z filarów jego Tradycji – na rzecz świeckiej metodologii badania dziejów (notabene gwałtownie się marksizującej). I oto nagle okazało się, że wielu świętych, czczonych od stuleci przez Chrystusową Owczarnię, istniało wyłącznie w pobożnej legendzie. Fakt, iż nie przeszkadzało im to wypraszać mnóstwa łask u Boga dla licznej rzeszy ich czcicieli, bynajmniej nie powstrzymał watykańskiej komisji studyjnej przed wycięciem ich z Calendarium Romanum albo przynajmniej poważnym ograniczeniem ich kultu.

To ostatnie właśnie spotkało świętego Mikołaja – liturgiczna degradacja do wspomnienia dowolnego. Był to prawdziwy cios w plecy – od wieków bowiem Mikołaj z Miry toczył zacięte zmagania z protestanckimi pastorami usilnie dążącymi do odarcia ze świętości sympatycznej i jakże pożytecznej dla światowej kultury postaci superbohatera rozdającego prezenty. A cieszył się on megapopularnością i powszechną miłością w całym świecie chrześcijańskim, nie tylko katolickim i prawosławnym (tu zwłaszcza), lecz nawet luterańskim. Dlatego liturgiczna korekta (skoro wspomnienie jest dowolne, to można nie wspominać…) wydatnie pomogła jego wrogom.

I tak pamięć o prawdziwym świętymi Mikołaju zaczęła w Kościele gasnąć, a że natura próżni nie znosi, przeto wkrótce jego imię niepostrzeżenie przywłaszczył sobie coca-colowy Dziadek Mróz.

A dzieci ucieszone prezentami, zamiast dowiedzieć się, że przynosi je katolicki biskup, heros chrześcijańskiej wiary, bezkompromisowy tępiciel pogańskiego zabobonu, a przy tym człowiek anielskiej dobroci, nasiąkają bredniami o przerośniętym krasnoludku, Laponii, elfach, saniach i czerwononosym Rudolfie.

W tym stanie mijają dekady, a hierarchia Kościoła dziwi się, skąd taki spadek liczby powołań, dlaczego tak mało ministrantów…

Jerzy Wolak

Św. Mikołaj argumentuje: – Dał w mordę Ariuszowi, heretykowi.

Św. Mikołaj argumentuje: dał w mordę Ariuszowi, heretykowi.

„Dał z liścia” heretykowi. Gdzie podziali się biskupi podobni do św. Mikołaja?

#Ariusz #herezja #św. Mikołaj Filip Adamus https://pch24.pl/dal-z-liscia-heretykowi-gdzie-podziali-sie-biskupi-podobni-do-sw-mikolaja/

Według znanej każdemu dziecku opowiastki św. Mikołaj rozdaje prezenty tym, którzy wykazali się posłuszeństwem wobec rodziców, krnąbrnym zaś podrzuca „rózgę”. Tak jak dobroczynność istotnie wpisana była w życie biskupa Mirry, tak i aspekt dyscyplinarny nie wziął się znikąd. Na własnej skórze przekonał się o tym Ariusz, twórca i główny promotor herezji chrystologicznej, nazwanej potem od jego imienia „Arianizmem”, którego hierarcha „poczęstował” ciosem w twarz. W dzisiejszym Kościele próżno oczekiwać podobnych postaw – a zamiast troski o czystość wiary następcy apostołów reklamują „dialog” i „towarzyszenie” promotorom błędów.

Według przekonań Ariusza i jego popleczników, Chrystus nie posiada natury boskiej – został stworzony przez Boga Ojca w czasie, a także nie dorównuje Mu majestatem. Poglądy te, stojące w rażącej sprzeczności z katolicką doktryną o Trójcy Świętej, zaczęły w IV wieku zyskiwać na popularności – domagając się odpowiedzi ze strony hierarchów, jak również i wiernych stojących po stornie ortodoksji.

Ówczesny biskup Mirry (obecnie tureckiego Demre) był jednym z tych, którzy nie zamierzali milczeć wobec rozpowszechnianych błędów. Wstrząśnięty bluźnierczymi twierdzeniami aleksandryjskiego teologa hierarcha zaprotestował wobec nich spektakularnym i jednoznacznym, choć mało konwencjonalnym, szczególnie w dysputach teologicznych, protestem. Według podań obaj duchowni spotkali się podczas obrad Soboru Nicejskiego I, na którym przywódcy całego świata chrześcijańskiego potępili poglądy Ariusza – Mikołaj miał wykorzystać tę okazję i zbliżywszy się do heretyka, spoliczkować go. Legenda mówi, że w odpowiedzi dysydencki teolog podniósł rękę na biskupa i uderzeniem w twarz złamał szczękę świętego. 

Do czasów ekumenizmu, wspólnego obchodzenia rocznic reformacji, spotkań w Asyżu, czy wreszcie „Dni Judaizmu” w Kościele wspomnienie gorliwości Mikołaja pasuje jak… pięść do nosa – a jednak, katolicka tradycja podobny „styl” przejawiała na każdym kroku. Wstręt do nauk odbiegających od zdrowego depozytu w polemikach z błądzącymi Ojcowie Kościoła niejednokrotnie wyrażali w mocnych słowach. Epitety „bezbożny”, „obrzydliwy”, „bezecny” nieodmiennie łącząc z różnymi heretyckimi nurtami, czy imionami ich głównych promotorów. Z podobnego języka względem wrogów czystej doktryny zasłynął między innymi wielki tłumacz – twórca „Wulgaty” i Ojciec Kościoła – Święty Hieronim.

Za gestami i słowami oburzenia, jakie w chrześcijanach pierwszych wieków naturalnie budziły „nowinki”, stały realne wysiłki i ciężka praca, jaką apologeci podejmowali, by zdławić rozprzestrzenianie się mniemań wypaczających depozyt wiary. Danie odporu heretykom było priorytetem dla znakomitej części Ojców Kościoła i doktorów: Augustyn wadził się z Ariuszem, Manichejczykami i Donatyzmem. Hieronim bronił kultu Matki Bożej, inni stawali naprzeciwko kolejnym błędom antytrynitarzy… Ale tak dla Hilarego z Poitiers, jak dla Ireneusza z Lyonu, czy Atanazego z Aleksandrii walka z wypaczonymi opiniami teologicznymi była bezsprzecznie sprawą pierwszej wagi.

W kolejnych wiekach chrześcijaństwa Kościół zinstytucjonalizował podobne postawy, tworząc Świętą Inkwizycję, czy dopisując potencjalne szkodliwe dla wiernych treści do indeksu Ksiąg Zakazanych… Dziś zarówno po nich, jak i po spoliczkowaniu Ariusza, zostały wyłącznie blade wspomnienia – wspomnienia niewygodne, za które wciąż kościelni przywódcy chcą usilnie „przepraszać”.

Zamiast ducha św. Mikołaja wśród eklezjalnych elit krąży tolerancja dla heretyckich opinii, przyjmowanych z entuzjazmem jako przejaw „dialogu”, czy „pluralizmu”.  My, Polacy, najbardziej skrajne przykłady mamy tuż za zachodnią granicą, gdzie niekanoniczna zbieranina nazywana „Drogą Synodalną” stara się przewrócić do góry nogami katolicką moralność i sakramentologię.

Poza zorganizowanymi grupami modernistów zza Odry w samym sercu Mistycznego Ciała Chrystusa pełno dziś gorszycieli, pokroju chociażby agitatora lobby LGBT, amerykańskiego jezuity Jamesa Martina, obecnie cieszącego się urzędem w Watykanie… Podział między wiernymi jest większy, niż kiedykolwiek, brakuje dyscypliny doktrynalnej – miast „jednego serca i ducha” wielu katolików zaczyna poszukiwać „innej Ewangelii”. Dla każdego obserwatora, cechującego się choć minimalną trzeźwością osądu, przemiany te widoczne są gołym okiem. A jednak… reakcji następców apostołów coraz bardziej zagubieni wierni wyczekują na próżno. Gdzie się podziali tamci biskupi? – ciśnie się na usta smętne pytanie- parafraza znanej piosenki.  

Co różni współczesnych i biskupa z Mirry, który spotkawszy głosiciela tez podważających boską godność Chrystusa nie wstrzymał się z rękoczynami? Więcej niż wiele zdaje się wyjaśniać zawołanie proroka Eliasza: „Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów”. 

Dziś miłość do Boga, wyrażona chęcią oddawaniu Mu czci nie cieszy się ani powszechnością, ani aprobatą duchowych autorytetów. Wszystko w praktyce Kościoła coraz częściej obliczane jest na człowieka, jego korzyść, dobrobyt – a ostatnio nawet już samopoczucie i opinie. Gdy czasem gdzieś w tym antropocentrycznym gąszczu błyśnie hasło „Ad maiorem Dei Gloriam”, brzmi ono jak porzekadło z przeszłych wieków, które mało kto rozumie. Troska o dogmat, czystość nauczanej doktryny, posłuszeństwo Objawieniu – to wszystko co streszczają Eliaszowe słowa, stają się zatem coraz bardziej odległe i… abstrakcyjne dla współczesnych.

Groźba konfliktu o te uniwersalne i obiektywne wartości dla przesączonych antropocentryczną narracją i kulturą duchownych to dostateczny powód – by zamknąć usta i, nie ryzykując sporów, zająć się rzekomo – bardziej „praktycznym” budowaniem bezstresowego współżycia z innymi. „Troska o wspólny dom” i plany zeroemisyjności Bazyliki Piotrowej nie zrealizują się przecież same, a kto z międzynarodowych gremiów zechce współpracować z papiestwem, które jednoznacznie stanie na straży katolickiej doktryny i moralności?