Tolkien: Czciciel Maryi, piewca tradycyjnego katolicyzmu.

Tolkien: czciciel Maryi, piewca tradycyjnej liturgii

https://pch24.pl/tolkien-czciciel-maryi-piewca-tradycyjnej-liturgii

Chociaż wspaniały cykl „Władca Pierścieni” rozpoczął i zainspirował powstanie nowoczesnego, powieściowego nurtu fantasy, który bardzo szybko odszedł na manowce – a więc w stronę dalekich od chrześcijaństwa, a wręcz wrogich mu ścieżek – to jednak pierwowzór ma ducha na wskroś katolickiego. Nieprzypadkowo, jest bowiem owocem nie tylko niezwykłej wyobraźni, erudycji i wiedzy, ale i głębokiej wiary autora.

„Tolkien nie traktował (…) swojej wiary jako sfery wyodrębnionej z życia. Wątkiem przewijającym się we wspomnieniach tych, którzy go znali, jest integralna więź jego wiary z całą jego osobą; w sposobie, w jaki się przejawiała, nie było nic niezręcznego ani ostentacyjnego. Jego przyjaciel Harvard podkreślał, że jego przekonania były jawne […], ale nigdy na pokaz” – pisze Holly Ordway na kartach wydanej właśnie na naszym rynku bardzo bogatej w cenne świadectwa, relacje i fotografie biograficznej pozycji pt. „Wiara Tolkiena”.

Działalność literacką, w tym fantastykę, której nowy rozdział sam otworzył, uważał pisarz za naturalny aspekt ludzkiej aktywności. „(…) tworzymy na swą własną miarę i na swój własny, twórczy sposób, ponieważ my także zostaliśmy stworzeni, i to na obraz i podobieństwo naszego Stwórcy” – podkreślał. Kreatywność uważał wprost za dar od Pana Boga. Wspominał, że opowieść przychodziła do niego w odpowiedzi na modlitwę.

Córka Priscilla zwróciła uwagę, że nawet z jego listów można wywnioskować, iż fałszywy byłby obraz Tolkiena jako wyidealizowanej postaci prowadzącej rzekomo doskonałe życie. Taki wizerunek chcieliby widzieć niektórzy jego czytelnicy, podziwiający – słusznie – wspaniały świat, wprawdzie wykreowany przez pisarza, lecz zgodny z harmonią Bożego stworzenia oraz prawdziwym porządkiem dobra i zła.

„Gipsowy święty? Nie. Papierowy chrześcijanin? Nie. Złożony, fascynujący, pełen wad, pobożny, zabawny i błyskotliwy człowiek – tak, myślę że tak” – precyzuje Ordway skrótową charakterystykę swego bohatera. Zatem jest on tym bliższy ludziom świadomym swych słabości i ułomności, lecz chcącym z Bożą pomocą dążyć do chrześcijańskiego ideału.

Teologia „Władcy Pierścieni”

Sam John Ronald Reuel Tolkien pisał otwarcie o religijności i katolickości swego najgłośniejszego dzieła, uznanego po latach w ojczyźnie za najwybitniejszą powieść wszechczasów. Zwracał jednak uwagę, że dotyczy to zasady, korzeni i istoty trylogii, a nie jej warstwy wierzchniej. Duchowy element utworu, jak podkreślał twórca, „został (…) wchłonięty przez opowieść i symbolikę”, wpleciony w tekst i starannie ukryty.

„Władca Pierścieni” nie jest alegorycznym przedstawieniem Ewangelii ani opowieścią dydaktycznie wykładająca chrześcijaństwo” – zaznacza pani biograf.

„Cały świat Śródziemia wraz ze wszystkim, co w nim znajdujemy, jest przesiąknięty chrześcijańską wizją rzeczywistości, w owej autorskiej wizji zakorzeniony. Według własnych słów Tolkiena, to zakorzenienie, ten nieplanowany, lecz zasadniczy walor jego dzieła wynika z faktu, iż został on wychowany w wierze katolickiej i nią wykarmiony” – podkreśla Holly Ordway.

„Rzeczywiście, we Władcy Pierścieni jest całkiem sporo teologii” – pisał autor dzieła. Wbrew niektórym sądom stwierdził, że istota konfliktu obecnego w powieści – z której przesłaniem utożsamiało się wiele bardzo różnorodnych środowisk i osób – nie dotyczy wolności, lecz „kwestii Boga i Jego wyłącznego prawa do boskiej czci”. Odnosi się też do śmierci i ludzkiego pragnienia nieśmiertelności.

Nauczyciele wiary

O wychowanie syna i ugruntowanie w przywiązaniu do Chrystusa oraz Rzymu zadbała ukochana matka pisarza, Mabel. Wychowana w herezji protestanckiej, odnalazła prawdziwą wiarę, wytrwała w niej mimo wielkiego oporu swego środowiska i potrafiła zaszczepić ją swoim synom. Kilka lat po jej śmierci 21-letni J. R. R. Tolkien zanotował: „Moja kochana matka była prawdziwą męczennicą; nie wszystkim Bóg daje tak łatwą drogę do swych wielkich darów jak [memu bratu] Hillary’emu i mnie; zesłał nam matkę, która zabiła się pracą i kłopotami, starając się, byśmy dochowali wiary”.

Kluczową rolę odegrał też ksiądz Francis, który opiekował się obydwoma chłopcami aż do ich pełnoletności. Był ich prawnym opiekunem z woli wcześnie owdowiałej Mabel. Na ile to możliwe, zastąpił zmarłego w Południowej Afryce ojca.

Oboje, Mabel i ojciec Francis, wypełnili swoje powołania w tym względzie na tyle dobrze, że wiarą młodego, nadzwyczaj zdolnego, otwartego na świat człowieka nie zachwiały ostatecznie bogate, nieraz dramatyczne życiowe doświadczenia, włącznie z wojennymi – jego własnymi oraz synów, na frontach dwóch światowych konfliktów XX wieku. Nie zachwiał kryzys duchowy w wieku studenckim, ani też – w ostatnich latach życia chaos, jaki zapanował w Kościele w związku z rewolucją Soboru Watykańskiego II.

Maryja, „Gwiazda wieczorna” i Pocieszycielka strapionych

W bogatej duchowości pisarza swoje eksponowane miejsce znalazła osoba Matki Najświętszej. Jednym z wyrazów czci dla Niej był napisany na wojennym froncie w 1916 roku wiersz, rozpoczynający się słowami: „O Pani nasza i Matko, zasiadająca na tronie pośród gwiazd”. Miał on dwa tytuły: łacińskie wezwanie z Litanii Loretańskiej Consolatrix Afflictorum („Pocieszycielka strapionych”) oraz Stella Vespertina („Gwiazda wieczorna”). Pierwszy tytuł odnosi się do obrazu piety – Matki tulącej w swoich ramionach martwe ciało Syna. „Na froncie zachodnim, w obliczu rzezi tak wielu mężczyzn – którzy nierzadko dopiero wyszli z wieku chłopięcego – obraz boleściwej Maryi (…) niewątpliwie nabierał jeszcze wyrazistszej głębi: oto duchowa Matka, która może zaoferować pocieszenie, ponieważ sama doznała podobnych okropności” – zauważa Ordway.

Obydwa tytuły wiersza wiążą się ze sobą, wskazując na rolę Maryi, która jest dla wiernych niezawodnym pocieszeniem i światłem błyszczącym pośród mroku. Po latach pisarz nadał przydomek „Gwiazda wieczorna” (w języku elfów: Undomiel) Arwenie, żonie Aragorna. W powieści tytuł ten jest dwa razy zestawiony z pięknem dziennego światła, uosabianym z kolei przez Galadrielę. Krasnolud Gimli stawia wyżej właśnie jej urodę. Innego zdania jest jego towarzysz Eomer, bardziej urzeczony pięknem Arweny. Z kolei Hobbit Frodo, gdy ujrzał Arwenę, „Gwiazdę wieczorną swego plemienia”, mówi: – Odtąd nie tylko dzień będzie miły, ale noc także piękna i szczęśliwa.

Pisarz przełożył na stworzony przez siebie język elficki zarówno modlitwę Zdrowaś Maryjo, jak i niemal cały Różaniec. Istotny był w jego życiu duchowym dogmat o niepokalanym poczęciu Najświętszej Maryi Panny.

Kościół jak drzewo

Jak pisze autorka biografii, dwie ostatnie dekady pisarza stały pod znakiem chaosu zarówno w sferze kultury, jak i ducha. Państwo spuszczało z łańcucha demony, otwierając pole dla prostytucji, antykoncepcji, krwawego procederu zabijania dzieci nienarodzonych. W życiu publicznym coraz bardziej widoczne stawały się różne przejawy obsceniczności. Z jednej strony kraj, zasilany materialnie przez amerykański Plan Marshalla, unowocześniał się, podnosił z kryzysu i zniszczeń wojennych, z drugiej zaś – laicyzował i w pewien sposób dziczał.

Gwałtowne, rewolucyjne zmiany nie ominęły Mistycznego Ciała Chrystusa, stanowiącego w ciągu większości życia Tolkiena jego podporę i niezmienny punkt odniesienia. „Kościół, który niegdyś był schronieniem, teraz często staje się pułapką” – ubolewał w 1967 roku. Już od lat 50. wierni oglądali sceny, które przypominać mogły – jak wskazuje Holly Ordway – „usuwanie ołtarzy” czasów reformacji. Jezuici prowadzący bliską pisarzowi świątynię pod wezwaniem św. Alojzego w Oxfordzie już w 1954 roku zabrali z niej niemal wszystkie figury i obrazy. Wnętrze kościoła, zamiast różnobarwnego wystroju, przybrało po malowaniu jednolity, stalowoniebieski kolor. Dewastatorzy spalili relikwie, zaś szaty liturgiczne – nie wyłączając tych używanych niegdyś przez Ojca Świętego Piusa IX – rozdali, według opisu J. Bertrama, „amatorskim grupom aktorskim”. Tragiczna i symboliczna zapowiedź naszych czasów?…

Około-soborowa rewolucja w Kościele była przedmiotem wielu zmartwień Tolkiena. Autorka jego biografii cytuje słowa Irene Tolkien Cook, żony wnuka pisarza – Michaela: „nieustannie dyskutował z rodziną i przyjaciółmi, powodowany swoim rosnącym niepokojem i poczuciem zdrady ze strony Rzymu, zwłaszcza w czasie Soboru Watykańskiego II, kiedy ze smutkiem ubolewał nad utratą Mszy Świętej w klasycznym rycie rzymskim oraz wszystkiego, co się z tym wiązało”.

Z relacji różnych świadków wynika, że twórca Śródziemia „sprzeciwiał się” reformom i postrzegał je jako „błędne i niepotrzebne”. Nie oznacza to, że z zasady przeciwstawiał się jakimkolwiek zmianom. Doceniał szczególnie zachęty Piusa X do codziennego przyjmowania Komunii Świętej, z czego starał się korzystać. Uważał to za największą reformę tamtych czasów. „Ciekawe, w jakim stanie znajdowałby się Kościół, gdyby nie on” – pisał o papieżu.

Rozważając naturę Kościoła oceniał: „zgodnie z intencją naszego Pana (…) nie miał trwać w stanie wiecznego dzieciństwa, lecz miał stanowić żywy organizm (porównany do rośliny), który rozwija się i zmienia zewnętrznie przez wzajemne oddziaływanie przekazywanego mu Boskiego życia i historii. (…) brak jest podobieństwa między ziarnem gorczycy i w pełni wyrośniętym drzewem”.

Dla Tolkiena historia Kościoła stanowiącego żywy organizm „stanowi część jego egzystencji, a historia tego, co Boskie, jest święta”. Ma się on zmieniać, rozwijać, ale pozostać nienaruszonym w swojej istocie.

Pisarz nie stronił od prywatnej krytyki sposobu odprawiania Mszy także w epoce „przedsoborowej”. Zanim „dekonstrukcja” dotknęła liturgii odprawianej w jego kościele, w liście do syna Michaela zwracał uwagę na częste zjawisko złego odprawiania Najświętszej Ofiary, a także nieuważnego i pozbawionego należnego szacunku sposobu słuchania jej przez wiernych.

W jednym z listów dał wyraz swojej gwałtownej natury i gniewu wyrosłego z nadużyć liturgicznych: „Wiele w życiu wycierpiałem z powodu głupich, zmęczonych, otępiałych, a nawet złych księży”. W tym miejscu autorka zaznacza jednak: „darzył Kościół wielkim szacunkiem, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że pełniący w nim posługę mężczyźni, podobnie, jak i inni, nie są bez skazy”.

Zbuntowany tylko prywatnie

Miłośnik tradycyjnej liturgii, a przy tym doskonały znawca łaciny i lingwista nie przyjął do wiadomości wprowadzenia do Mszału języków narodowych. „Nie tylko rozumiał język łaciński na tyle, by podążać za stałymi częściami liturgii, czego z łatwością uczą się ministranci, ale rozumiał całość używanej łaciny, nawet tej w czytaniach z Pisma Świętego i kolektach, które zmieniają się z dnia na dzień; co więcej, w swoim rozumieniu tego języka doceniał go w sposób lingwistyczny i artystyczny. Takim stopniem znajomości łaciny, jakim odznaczał się Tolkien, nie mogła pochwalić się większość księży” – zapewnia Ordway.

Wnuk Simon wspominał, że gdy po reformie chadzał do świątyni w Bornemouth wraz z dziadkiem, ten bardzo głośno odpowiadał na wezwania po łacinie, w przeciwieństwie do ogółu „dostosowanych” wiernych. Wprowadzało to dziewięcioletniego chłopca w zakłopotanie, ale nie zrażało zupełnie jego siostry Joanny, która przyznała: „Nie miałam najmniejszego problemu z tym, co dziadek robił, więc przyłączałam się do niego”.

Przy całym swym stosunku do zmian liturgicznych – wśród których odejście od łaciny było przecież tylko jednym z przejawów – pisarz powstrzymywał się od publicznego zabierania głosu na ten temat. Nie znajdziemy też jego podpisu pod tak zwanym indultem Agathy Christie. Chodzi o podpisaną w 1971 roku przez wybitnych angielskich pisarzy, uczonych i artystów petycję do Pawła VI o zachowanie tradycyjnej Mszy łacińskiej.

„Listy świętego Mikołaja”

Pisarz dobrze zadbał o religijne wychowanie swych potomków. Chłopcy uczęszczali do szkoły przy Oratorium utworzonym przez świętego Filipa Neri. Córka – do katolickiej szkoły Rye St. Anthony.

Od 1920 roku, gdy John liczył sobie trzy lata, aż do roku 1943, czyli osiągnięcia przez Priscillę wieku 14 lat dzieci otrzymywały każdego roku, w okolicach Bożego Narodzenia, ilustrowane listy „od świętego Mikołaja”. Miał on mieszkać na Biegunie Północnym, w towarzystwie niedźwiedzi polarnych, reniferów, elfów i znosić napastliwość paskudnych goblinów. Autor korespondencji dbał by w baśniowej otoczce adresaci otrzymywali całkiem poważną naukę odnoszącą się do prawd wiary i kalendarza kościelnego. Odnosił się do szczegółów z życia rodzinnego Tolkienów, znał troski, pragnienia dzieci, sam odpowiadał na ich listy i zawarte w nich prośby.

Roman Motoła

Holly Ordway, „Wiara Tolkiena”, wyd. Esprit, Kraków 2024

Hilaire Belloc. „Ballada do Matki Boskiej Częstochowskiej”.

Hilaire Belloc. „Ballada do Matki Boskiej Częstochowskiej”.


I
Pani i Królowo, tajemnic Tajemnico,
Któraś Regentką na niezmąconych
niebiosach,
Święta Hilda widziała we śnie
Twoje lice,
a muzyka za Tobą szła po rosach.
Przyjmiesz mnie, Pani,
pod chmur wysokich przyłbicą,
gdy do owczarni wrócą owce
i noc bosa.
To jest wiara, w której trwam
i trwałem przez lata:
W niej chcę umrzeć, gdy przyjdzie
mi zejść z tego świata.
II
Morza są strome, mroźne i dzikie
w swej mocy,
tak straszne, gdy się zmagasz
w ich rozdartej toni,
ogromny ugór wód
pośród zimowej nocy,
gdzie żadna przystań
znikąd żagli nie uchroni.
Lecz Ty mnie poprowadzisz
ku światłom w zatoce,
ja w porcie rozpowiem
hymn o Twej obronie.
To jest wiara, w której trwam
i trwałem przez lata:
W niej chcę umrzeć, gdy przyjdzie
mi zejść z tego świata.
III
Domie złoty, pomagasz tym,
co są wpół-przegrani,
Kaplico Miecza,
Wieżo ze Słoniowej Kości,
Aureolo, szczodry jest Twój
splendor,
Pani –
Tyś Wizją Wojownika,
a świata Światłością.
Dodasz sił, mój ostatni Sojuszu
w otchłani, do odwetu, do chwały,
co z nieugiętości.
To jest wiara, w której trwam
i trwałem przez lata:
W niej chcę umrzeć, gdy przyjdzie
mi zejść z tego świata.
Przesłanie
Księciu upodleń, kupionych i
sprzedawanych,
ten wiersz w twym rozwalonym
chlewie napisany
wyznaje wiarę, w której
wierniem trwał przez lata
i ogłasza, z czym umrzeć chcę,
schodząc ze świata.

=======================

aleteia [wyjątki md]

Belloc w 1928 roku odwiedził Polskę i spędził dwa dni (16 i 17 września) na Jasnej Górze. Napisał wówczas wiersz „Ballade To Our Lady of Częstochowa”. Oprawił tekst w ramki i powiesił w kaplicy cudownego obrazu Matki Bożej.

Ballada zniknęła

Wiersz Belloca był dość dobrze znany Polakom mieszkającym na Wyspach. Dlatego kiedy dziennikarz Sekcji Polskiej radia BBC Gregory Macdonald w 1960 roku dowiedział się, że na Jasnej Górze nie ma nigdzie wystawionego na widok publiczny rękopisu „Ballady…” (Został zdjęty ze ściany? Zgubił się? A może nigdy tam nie zawisł?), postanowił sporządzić kopię i dostarczyć ją do Częstochowy.

Poprosił Tolkiena o artystyczne przepisanie wiersza.

Ojcowie szukają w archiwach

Gdzie teraz jest kaligrafia Tolkiena? Na pewno nie ma jej w kaplicy cudownego obrazu Matki Bożej. Zapytaliśmy ojców paulinów o losy rękopisu. Okazuje się, że trudno go dzisiaj odszukać. Żadnej wzmianki na ten temat nie udało się znaleźć ani w katalogu archiwum, gdzie przechowywane są dokumenty, ani w katalogu zbiorów sztuki wotywnej, gdzie umieszcza się dzieła sztuki. Kustosz zbiorów sztuki wotywnej o. Stanisław Rudziński pytał starszych współbraci, ale nikt nie pamięta takiego daru.

Co J.R.R. Tolkien powiedziałby o dzisiejszym [posoborowym] Kościele?

2 września 2023 pch24/co-tolkien-powiedzialby-o-dzisiejszym-kosciele

Co J.R.R. Tolkien powiedziałby o dzisiejszym Kościele?

„Dość dobrze, wiem, że dla Ciebie, tak samo jak dla mnie, Kościół, który niegdyś był schronieniem, teraz często staje się pułapką. Nie ma dokąd pójść!” – pisał autor „Władcy Pierścieni” do swojego syna. Ciężko nie odnieść wrażenia, że uczucie towarzyszące brytyjskiemu mistrzowi pod koniec życia, podziela również wielu dzisiejszych katolików.

Jak powszechnie wiadomo, głęboka wiara J.R.R. Tolkiena znalazła odzwierciedlenie w stworzonych przez niego arcydziełach literatury fantastycznej. Liczne odniesienia do Christianitas z czasem stają się jednak coraz trudniejsze do odczytania. Niczym odpryski dawnej potęgi Numenorejczyków, pozostałości Starego Świata, tak drogie brytyjskiemu mistrzowi, dzisiaj przypominają bardziej starożytne ruiny zarośnięte gąszczem chaotycznego głównego nurtu. Współczesny Kościół dobrowolnie odwraca wzrok od tego nadzwyczajnego bogactwa. Podobnie jak mieszkańcy Gondoru, którzy stracili zdolność odczytania wielowiekowej mądrości i w konsekwencji zapomnieli o swoim wspaniałym dziedzictwie.

Jak wielu rówieśników, John Ronald Reuel Tolkien został wychowany w przedsoborowym, „tradycyjnym” katolicyzmie; przepełnionym wiarą w Pismo, Tradycję i Magisterium. Szczególną rolę w duchowości Brytyjczyka odgrywała pobożność eucharystyczna. Dzisiaj, w dobie dramatycznego upadku wiary w realną obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, postawa Tolkiena może jawić się wielu jako dziwactwo, a nawet – posługując się językiem jezuity Wacława Oszajcy – myślenie magiczne.

Wesprzyj nas już teraz!

25 zł

50 zł

100 zł

Z adoracji Najświętszego Sakramentu i przyjmowania Komunii Św., pisarz uczynił główny punkt dnia, „jedyną rzecz jaką trzeba kochać na ziemi”. Niczym hobbici pokrzepiani „chlebem elfów” – Tolkien w przemienionym opłatku znajdował „romantyzm, chwałę, honor, wierność, prawdziwą ścieżkę wszystkich swoich miłości na świecie”, a nawet „coś więcej” – rzeczywistość, która w czasach „Ewangelii sukcesu” i „chrześcijaństwa bez Krzyża” stanowi niemal bluźnierstwo. Śmierć.

„Śmierć, która, dzięki boskiemu paradoksowi, kończy życie i żąda oddania wszystkiego; a jednak dzięki jej smakowi (lub przedsmakowi) można otrzymać to, czego poszukuje się w ziemskich relacjach (miłość, wierność, radość); można nadać im charakter tej rzeczywistości, wiecznej trwałości, której każdy człowiek pragnie z głębi duszy” – pisał w liście do syna Michaela.

Jako syn konwertytki z anglikanizmu, która wierność Chrystusowi przypłaciła rodzinnym ostracyzmem i przedwczesną śmiercią, Tolkienowi ciężko było pogodzić się z ekumenicznym aggiornamento. Jego dzieciństwo upłynęło jeszcze pod znakiem prześladowań religijnych, gdzie – jak wspomina – katolicy cierpieli od przeszkód, których „nie stawia się nawet przed żydami”. Rozumiał chęć budowania pojednania pomiędzy „kościołami chrześcijańskimi”, choć jednocześnie nie mógł się pozbyć uczucia niesprawiedliwości, kiedy anglikanie „poklepywali go po plechach” jako „przedstawiciela Kościoła, który uznał błędy swych posunięć, porzucił arogancję, wyniosłość i separatyzm”.

„Nie spotkałem jeszcze protestanta, który w jakikolwiek sposób okazałby, że uświadamia sobie powody naszej postawy, dawnej czy też współczesnej: od tortur i wywłaszczeń, aż po Robinsona i tak dalej” – ubolewał.

Tolkien nie bał się również codziennie świadczyć o Chrystusie, zaprzeczając w ten sposób dyktaturze milczenia i relatywizmu. Zdaniem bliskich, w domu, podczas rozmów ze znajomymi, a nawet w trakcie zajęć na uczelni – pobożny katolik nigdy nie stronił od tematu wiary. Do końca życia próbował nawrócić przyjaciela C.S. Lewisa, anglikanina, twórcę popularnego cyklu „Opowieści z Narnii”. W czasach, gdy głoszenie Chrystusa Zmartwychwstałego ustępuje budowaniu „różnorodności” i „braterstwa ludzkiego”, postawa oksfordzkiego profesora zapewne uznana zostałaby za przejaw błędnego „prozelityzmu”, niezgodnego z duchem dialogu i towarzyszenia.

Protestancka fascynacja wczesnym kościołem chrześcijańskim (z czasem przeniesiona na grunt katolicki za sprawą nurtów charyzmatycznych), w jego opinii prowadziła do „chorobliwej fascynacji ignorancją”. Tolkien przekonywał, że Kościół potrzebował czasu, by rozwinąć się ze stadium maleńkiego ziarna do rozłożystego drzewa. Chrystus nigdy nie chciał wspólnoty statycznej, zamkniętej w dzieciństwie, ale Kościoła żywego; wkraczającego w czas, ponieważ Chrystus uświęcił historię, a Jego sakramenty kontynuują Wcielenie przez wieki. Zdaniem pisarza, uwięzienie Kościoła w jednej epoce, jak próbują to czynić protestanci (charyzmatycy?), oznaczało Jego uwstecznienie i odarcie z łaski sakramentów.

Analogicznie, miłość do Kościoła znajdowała u niego wyraz w nadzwyczajnym przywiązaniu do liturgii, uwiecznionym w sakralnych rytuałach Valarów, Elfów czy Numenorejczyków. Tolkien nie rozumiał posoborowej reformy, szczególnie boleśnie odczuwając rezygnację z łaciny. Znana jest anegdota z jego udziałem, kiedy usiadłszy w ławce, oprócz zmiany języka, zaczął zauważać również inne zmiany, m.in. zmniejszenie liczby pokłonów. Jego rozczarowanie było tak wielkie, że wstał i niezgrabnie udał się do nawy, gdzie wykonał trzy bardzo niskie ukłony, a następnie tupiąc, ostentacyjnie opuścił kościół.

Niektórym dzisiejszym katolikom nie spodobałby się zapewne kolejny, niezwykle istotny element tolkienowskiej duchowości. Przedstawiciele tzw. kościoła otwartego, tak chętnie oskarżający pobożnych kapłanów o „maksymalizm maryjny”, dla brytyjskiego pisarza musieliby zapewne stworzyć zupełnie nową kategorię. Tolkien żywił głębokie nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. Straciwszy własną matkę, czuł szczególną bliskość z Maryją. Często mówił o niej w rozmowach z przyjaciółmi, a Maryja pojawia się w listach Tolkiena czy w niektórych pismach tzw. legendarium. Cechy maryjne widać szczególnie u czołowych bohaterów Śródziemia, by wspomnieć jedynie Elbereth (Vardę), Galadrielę czy Aragorna.  

Maryja dała mu poczucie „piękna w majestacie i prostocie”. Z perspektywy Tolkiena, Bóg ofiarował światu obraz i życie Maryi m.in. by „uszlachetnić naszą grubiańską męską naturę i emocje, a także ocieplić i zabarwić naszą twardą, gorzką religię”. Fakt, że służyła jako ludzkie tabernakulum dla Drugiego Przymierza, Chrystusa, oznaczał dla niego, że musiała być nieskazitelnie i niesamowicie piękna. Bluźnierstwem zapewne jawiłyby mu się dzisiejsze sprotestantyzowane niedorzeczności o „zwykłej dziewczynie” z Nazaretu.

Jak przekonuje dr Bradley J. Birzer, w swojej postawie Tolkien odzwierciedlał decyzje niektórych z najwcześniejszych soborów. Ogłosiły one dogmaty o Maryi nie po to, by wywyższyć Maryję, ale by wywyższyć Chrystusa. Bez zrozumienia Wcielenia, argumentował Tolkien, nigdy nie można w pełni zrozumieć, że Słowo Wcielone było zarówno w pełni Bogiem, jak i w pełni człowiekiem.

Brytyjski pisarz szczególnie dotkliwie odczuł skutki Soboru Watykańskiego II. Vaticanum Secudnum uznawał jako ostateczny element upadku Starego Świata, zapoczątkowanego Wielką Wojną i marginalizacją monarchii. Głęboką reformę Kościoła określał jako „poważną, szczególnie dla tych, którzy przywykli znajdować w nim pociechę i pax w czasach ziemskich kłopotów, a nie kolejną arenę zmagań i zmian”.

„Dość dobrze, wiem, że dla Ciebie, tak samo jak dla mnie, Kościół, który niegdyś był schronieniem, teraz często staje się pułapką. Nie ma dokąd pójść!” – pisał w dramatycznym tonie do swojego syna Michaela. Mimo całego wewnętrznego cierpienia, Tolkien podchodził do posoborowych reform w pokorze i zaufaniu.

„Myślę, że pozostało modlić się za Kościół, za Chrystusowego wikariusza i za nas samych, a tymczasem praktykować cnotę lojalności, która dopiero staje się cnotą, kiedy człowiek znajduje się pod presją, by ją porzucić” – pisał Tolkien, jednocześnie przyznając, że dopóki Kościół stawia w centrum Najświętszy Sakrament, wypełnia misję nadaną św. Piotrowi, zawartą w słowach „Paś baranki moje!”.

Dopóki zachowywać będzie prymat Piotrowy i podtrzymywać Chleb Życia, Kościół będzie Kościołem Prawdziwym, tj. „umierającą, lecz żywą, przekupną, lecz świętą, samoreformującą się i powtórnie powstającą świątynią Ducha”. Nawet w formie – jak przewidywał – kustosza wyższej cywilizacji umysłowej, zepchniętego do katakumb.

Piotr Relich

Źródła: J.R.R. Tolkien „Listy”, Warszawa 2010, Bradley J. Birzer “Tolkien and the Roman Catholic Church”

Świat się zmienił, lecz pozostał jeszcze gdzieniegdzie wierny

J. R. R. Tolkien Dwie Wieże, tom II https://web.archive.org/web/20130913190158/https://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=5404&Itemid=80

[to zachęta do wchodzenia do Archiwum MD]

====================================

 … Świat się zmienił, lecz pozostał jeszcze gdzieniegdzie wierny.

– Co chcesz przez to powiedzieć? – spytał Pippin. – Kto jest wierny?

– Drzewa i entowie – odparł Drzewiec. – Sam nie wszystko z tego, co się dzieje, rozumiem, więc nie mogę wam wytłumaczyć. Niektórzy z nas są po dziś dzień prawdziwymi entami i na swój sposób mają dużo życia w sobie, wielu jednak ogarnia już senność i drzewieją, jeśli tak można rzec. Większość drzew to po prostu tylko drzewa, lecz są między nimi na pół zbudzone. A niektóre zbudziły się na dobre i są, no… jak by to powiedzieć?… entowate.

I te przemiany dokonują się ciągle. Otóż przekonacie się, że niektóre spośród drzew mają złe serca. Nie mam na myśli spróchniałego rdzenia, nie, chodzi o coś zupełnie innego. Znałem na przykład kilka zacnych starych wierzb nad Rzeką Entów; niestety, od dawna już ich nie ma! Były do cna zbutwiałe w środku, rozsypywały się w proch, ale zostały do końca ciche i łagodne, jak świeżo rozkwitły liść.

A są w dolinach pod górami drzewa zdrowe jak rydz i mimo to na wskroś zepsute. Szerzy się ta choroba coraz bardziej. Zawsze były w tym kraju bardzo niebezpieczne okolice. I są tutaj po dziś bardzo ciemne miejsca.

Świat się zmienił,

Świat się zmienił, lecz pozostał jeszcze gdzieniegdzie wierny  

J. R. R. Tolkien Dwie Wieże, tom II https://web.archive.org/web/20130913190158/https://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=5404&Itemid=80

[to zachęta do wchodzenia do Archiwum MD]

====================================

 … Świat się zmienił, lecz pozostał jeszcze gdzieniegdzie wierny.

– Co chcesz przez to powiedzieć? – spytał Pippin. – Kto jest wierny?

– Drzewa i entowie – odparł Drzewiec. – Sam nie wszystko z tego, co się dzieje, rozumiem, więc nie mogę wam wytłumaczyć. Niektórzy z nas są po dziś dzień prawdziwymi entami i na swój sposób mają dużo życia w sobie, wielu jednak ogarnia już senność i drzewieją, jeśli tak można rzec. Większość drzew to po prostu tylko drzewa, lecz są między nimi na pół zbudzone. A niektóre zbudziły się na dobre i są, no… jak by to powiedzieć?… entowate.

I te przemiany dokonują się ciągle. Otóż przekonacie się, że niektóre spośród drzew mają złe serca. Nie mam na myśli spróchniałego rdzenia, nie, chodzi o coś zupełnie innego. Znałem na przykład kilka zacnych starych wierzb nad Rzeką Entów; niestety, od dawna już ich nie ma! Były do cna zbutwiałe w środku, rozsypywały się w proch, ale zostały do końca ciche i łagodne, jak świeżo rozkwitły liść.

A są w dolinach pod górami drzewa zdrowe jak rydz i mimo to na wskroś zepsute. Szerzy się ta choroba coraz bardziej. Zawsze były w tym kraju bardzo niebezpieczne okolice. I są tutaj po dziś bardzo ciemne miejsca.

lecz pozostał jeszcze gdzieniegdzie wierny  

J. R. R. Tolkien Dwie Wieże, tom II https://web.archive.org/web/20130913190158/https://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=5404&Itemid=80

[to zachęta do wchodzenia do Archiwum MD]

====================================

 … Świat się zmienił, lecz pozostał jeszcze gdzieniegdzie wierny.

– Co chcesz przez to powiedzieć? – spytał Pippin. – Kto jest wierny?

– Drzewa i entowie – odparł Drzewiec. – Sam nie wszystko z tego, co się dzieje, rozumiem, więc nie mogę wam wytłumaczyć. Niektórzy z nas są po dziś dzień prawdziwymi entami i na swój sposób mają dużo życia w sobie, wielu jednak ogarnia już senność i drzewieją, jeśli tak można rzec. Większość drzew to po prostu tylko drzewa, lecz są między nimi na pół zbudzone. A niektóre zbudziły się na dobre i są, no… jak by to powiedzieć?… entowate.

I te przemiany dokonują się ciągle. Otóż przekonacie się, że niektóre spośród drzew mają złe serca. Nie mam na myśli spróchniałego rdzenia, nie, chodzi o coś zupełnie innego. Znałem na przykład kilka zacnych starych wierzb nad Rzeką Entów; niestety, od dawna już ich nie ma! Były do cna zbutwiałe w środku, rozsypywały się w proch, ale zostały do końca ciche i łagodne, jak świeżo rozkwitły liść.

A są w dolinach pod górami drzewa zdrowe jak rydz i mimo to na wskroś zepsute. Szerzy się ta choroba coraz bardziej. Zawsze były w tym kraju bardzo niebezpieczne okolice. I są tutaj po dziś bardzo ciemne miejsca.