Lawendowy kret w Agencji Wywiadu? Może pedofilska mafia…

Lawendowy kret w Agencji Wywiadu?

Piotr Woyciechowski dorzeczy/woyciechowski-lawendowy-kret-w-agencji-wywiadu

Piotr Woyciechowski | Prawdopodobnie jest to największy skandal jaki miał miejsce w Agencji Wywiadu od momentu jej powołania.

W historii ostatnich 35 lat służb specjalnych III RP nie odnotowano, aby na najwyższych stanowiskach w służbie wywiadu wojskowego i cywilnego zasiadał funkcjonariusz z zaburzeniami psychicznymi o charakterze pedofilskim.

Płk. Paweł Woźniak, bo o nim mowa – wieloletni funkcjonariusz polskich służb specjalnych, były zastępca Szefa Agencji Wywiadu i zastępca Szefa Służby Wywiadu Wojskowego został prawomocnie skazany za przestępstwo pedofilii na karę 3 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Od kwietnia 2024 odbywa karę w zakładzie karnym.

W maju 2020 Woźniak został zatrzymany pod zarzutem popełnienia przestępstw seksualnych na szkodę swojego małoletniego siostrzeńca. Śledztwo zostało wszczęte na skutek zawiadomienia matki pokrzywdzonego – rodzonej siostry Woźniaka. Proceder wykorzystywania chłopca miał trwać 2 lata. Sąd zastosował wówczas wobec podejrzanego areszt tymczasowy. W momencie zatrzymania Woźniak nie był już funkcjonariuszem AW.

Wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 14 grudnia 2022 został skazany na karę 5 lat pozbawienia wolności z art. 200 § 1 kk. w zbiegu z art. 199 § 2 i 3 kk. Sąd Apelacyjny na skutek apelacji zmniejszył karę z 5 lat pozbawienia wolności do 3 lat i 6 miesięcy. Od Wyroku obrońca Pawła Woźniaka wniósł do Sądu Najwyższego kasację, która postanowieniem SN z dnia 29 stycznia 2025 została oddalona jako oczywiście bezzasadna.

Art. 200 § 1 kk. stanowi, że: „Kto obcuje płciowo z małoletnim poniżej lat 15 lub dopuszcza się wobec takiej osoby innej czynności seksualnej lub doprowadza ją do poddania się takim czynnościom albo do ich wykonania, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 15”.

Paweł Woźniak rozpoczął karierę w służbach specjalnych na początku lat 90. ubiegłego wieku. Służbę zaczął w UOP, a po likwidacji urzędu w 2002 karierę kontynuował w ABW. W 2008 przeszedł do Służby Wywiadu Wojskowego, a w 2011 do Agencji Wywiadu.

Należał do ścisłego kręgu zaufanych współpracowników gen. Macieja Huni, który w 2008 przez pół roku pełnił funkcję Szefa Służby Wywiadu Wojskowego, a w latach 2008 – 2015 był Szefem Agencji Wywiadu. Poznali się w UOP, spotykali się na niwie towarzyskiej, byli przyjaciółmi. Razem służyli w ABW. Kiedy Hunia piął się po szczeblach kariery w UOP, ciągnął za sobą Woźniaka. To właśnie generałowi Huni, Woźniak zawdzięcza zawrotną karierę w polskich służbach specjalnych.

Na wniosek gen. Macieja Huni, Paweł Woźniak został powołany w styczniu 2008 na stanowisko zastępcy Szefa SWW. Sytuacja powtórzyła się gdy Hunia już od trzech lat kierował Agencją Wywiadu. W marcu 2011 ściągnął Woźniaka na swego zastępcą. Z upoważnienia swojego szefa Woźniak nadzorował najważniejszy pion Agencji – mianowicie pion operacyjny. Obaj, Hunia i Woźniak stracili stanowiska w listopadzie 2015 zaraz po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych i powołaniu rządu premier Beaty Szydło.

W wspomnieniowej książce „W cieniu”, płk. Grzegorz Małecki, nowo mianowany Szef AW tak opisywał okoliczności odwołania Pawła Woźniaka, cyt.; „gdy wnioskowałem o jego odwołanie z funkcji zastępcy szefa, a było to w pierwszych dniach po przejęciu Agencji, nie dysponowałem wiedzą na ten temat (chodzi o podejrzenia pedofilii). Były jednak wystarczające podstawy do usunięcia go ze stanowiska i ze służby. Zwróciłem się z wnioskiem do premiera o odwołanie z powodu jego działalności jako członka kierownictwa, która w moim przekonaniu była jednoznacznie szkodliwa”.

Paweł Woźniak służbę w wywiadzie zakończył w 2017. Przez ostanie dwa lata służby miał przebywać notorycznie na zwolnieniach lekarskich. Odszedł w stopniu pułkownika, w wieku pięćdziesięciu kilku lat.

W październiku 2024, gdy Woźniak odsiadywał już karę więzienia, Maciej Hunia objął kierownictwo Ambasady RP w Tel Awiwie w randze charge d’affaires ad interim. W kwietniu 2025 Prezydent RP Andrzej Duda mianował go na stanowisko Ambasadora RP w Izraelu.

W maju 2016 płk. Piotr Wroński – były funkcjonariusz SB, UOP i AW udzielił głośnego wywiadu, który został opublikowany na łamach tyg. Gazeta Polska. W rozmowie z red. Michałem Rachoniem wyraził przekonanie, iż w Agencji Wywiadu działał przez wiele lat wysoko ulokowany kret. Rozmowa dotyczyła okoliczności katastrofy smoleńskiej, roli funkcjonariuszy AW w planowaniu i organizacji wizyty Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego (Andrzej Turowski i płk. Mariusz Kazana) oraz zagadkowego paraliżu służby wywiadowczej w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy. Swoje spostrzeżenia wkrótce potem powtórzył także w audycji u red. Doroty Kani.

Publicznie sformułowane podejrzenia o szpiegu w strukturach agencji, mają podobne znaczenie i doniosłość jak oświadczenie marszałka Szymona Hołowni o propozycji i próbie zaangażowania go w zamach stanu polegający na uniemożliwieniu zaprzysiężenia prezydenta elekta Karola Nawrockiego na urząd Prezydenta RP. Tyle że w przeciwieństwie do kwestii zamachu stanu, w sprawie której przynajmniej się toczy śledztwo – w sprawie kreta w AW nic się nie zadziało. Rewelacje Wrońskiego nie zostały potwierdzone przez oficjalne czynniki. Dlaczego? dlatego, że żadna służba nadzorowana wówczas przez Mariusza Kamińskiego nie zajęła się tym sygnałem na poważnie.

Sam Kamiński wolał się w tym czasie spotykać z płk. Krzysztofem Duszą z SKW (oficerem skompromitowanym udziałem w podpisaniu umowy o współpracy pomiędzy SKW i FSB), niż znaleźć czas na szukanie kreta w podległej sobie służbie. Co znamienne, Dusza po spotkaniu z Kamińskim trafił na krótko do ABW. Został zwolniony wkrótce po przedstawieniu mu przez prokuraturę zarzutów karnych związanych zawarciem umowy SKW-FSB.

Niemniej sprawa kreta w AW stała się głośna i na pewien położyła się cieniem na pewien czas na wiarygodności Agencji.

W tym miejscu warto odnotować inne istotne wydarzenie. Nowy szef AW – płk. Grzegorz Małecki, tuż po objęciu w listopadzie 2015 swojej funkcji zlecił podległym sobie funkcjonariuszom audyt mający na celu ustalenie wszystkich okoliczności popełnionych zaniedbań i błędów przez AW pod rządami gen. Macieja Huni w czasie i po katastrofie rządowego samolotu TU-154 w dniu 10 kwietnia 2010. Powołano w tym celu specjalny zespół. Wynikiem prac zespołu był raport (tzw. audyt Małeckiego), którego ustalenia stały się podstawą do złożenia zawiadomienia o przestępstwie zdrady dyplomatycznej oraz ujawnienia informacji niejawnych osobom nieuprawnionym. Śledztwo wszczęto w 2016, od 9 lat prowadzi je nieprzerwanie Prokuratura Regionalna w Warszawie w kierunku art. 265 § 2 kk. (ujawnienie informacji niejawnych „Tajne” lub „Ściśle Tajne” obcemu wywiadowi). Jak dotąd nikomu nie przedstawiono zarzutów. Jest to jedno z kilku ważnych dla bezpieczeństwa państwa śledztw prowadzonych przez Prokuraturę Krajową z kategorii „NeverEnding Story”.

Sam Małecki niedługo potem stracił posadę. Na wniosek ministra Mariusza Kamińskiego został odwołany z funkcji Szefa AW we wrześniu 2016. Nowym szefem agencji został płk. Piotr Krawczyk, dobry kolega Kamińskiego z Ligii Republikańskiej. Intrygująca postać, mająca w swoim życiorysie epizod współpracy z WSI. Po odwołaniu Małeckiego, część zespołu audytowego odeszła ze służby.

Kiedy w listopadzie 2023, Sławomir Cenckiewicz przewodniczący Państwowej Komisji ds. Badania Wpływów Rosyjskich na Bezpieczeństwo Wewnętrzne RP zażądał wglądu w akta rzeczonego śledztwa, spotkał się z odmową ze strony prokuratury. I to zdecydowaną odmową.

Tak wiem! Wtedy prokuratorem krajowym był Dariusz Barski, a prokuratorem generalnym – ministrem sprawiedliwości Zbigniew Ziobro!

Zanim zaczniemy łączyć kropki i formułować pytania, na początek podam kilka znanych przykładów wykorzystywania przez służby specjalne posiadanych informacji i materiałów nt. dewiacji oraz zboczeń seksualnych, wobec osób wytypowanych do werbunku.

Pozyskanie takiego agenta odbywało się na podstawie kompromatów, metodą brutalnego szantażu, co gwarantowało jego silne związanie ze służbą na wiele lat. Czasami zawerbowany dewiant korzystał podwójnie: z jednej strony unikał odpowiedzialności za popełnione przestępstwa seksualne, z drugiej mógł dalej, już pod parasolem służb bezkarnie popełniać kolejne. Taki jest też świat służb. Bezwzględny i cyniczny. Dosłownie bagno.

Zacznijmy od przypadku ks. Michała Czajkowskiego, który jako TW „Jankowski” współpracował z SB blisko 25 lat. Dzięki badaniom prof. Rafała Łatki z IPN, wiemy, że ks. Czajkowski został pozyskany w 1960 metodą szantażu, w oparciu o dowody jakie posiadała SB na jego skłonności pedofilskie i udokumentowane przypadki molestowania seksualnego małoletnich chłopców. Po zamordowaniu ks. Jerzego Popiełuszko w 1984, ks. Czajkowski zerwał się ze smyczy i odmówił dalszej współpracy z SB. Po latach przyznał się publicznie, że był konfidentem, jednakże do swojej śmierci w lutym 2025 nie ujawnił pełni prawdy nt. przyczyn i okoliczności wyrażenia zgody na współpracę z SB.

Kolejny przykład to historia Andrzeja Markiewicza wieloletniego tajnego współpracownika SB o ps. „Emil”. Jednego z najważniejszych i najgroźniejszych konfidentów Biura Studiów MSW. Pederasta i efeb, odnotowany w kartotekach homoseksualistów MO. Zwyrodnialec. Korzystając z parasola SB, bezkarnie sprowadzał do siebie do mieszkania, błąkających się po Dworcu Centralnym młodych chłopców, uciekinierów z poprawczaka lub domów, których za nocleg i doraźną pomoc materialną uwodził i deprawował. Nierzadko gwałcił.

Sprawy karne wszczynane przez Milicję Obywatelską na podstawie doniesień zrozpaczonych matek pokrzywdzonych chłopców, były przez SB zamiatane pod dywan. Działalność TW”Emil” opisał wszechstronnie Rafał Olbert, historyk wrocławskiego oddziału IPN w naukowym artykule „Historia Andrzeja Markiewicza, najlepiej wynagradzanego agenta Biura Studiów SB”. Zachowane akta TW „Emil” potwierdzają, że środowiska warszawskich homoseksualistów było przez SB głęboko infiltrowane i wykorzystywane dla celów operacyjnych. Markiewicz zmarł jak żył. Został zamordowany w listopadzie 1986 swoim mieszkaniu przez dwóch znanych mu prostytuujących się homoseksualistów. Motywem miał być rabunek, ale prócz wartościowych rzeczy z mieszkania Markiewicza zniknęły także jego zapiski (dzienniki). Jednym z zabójców był wówczas 18 letni chłopak, którego dwa lata wcześniej Markiewicz zgwałcił i przemocą wciągnął w homoseksualne relacje. Został skazany przez Sąd PRL na długoletnie więzienie, jednak odsiedział trochę ponad 5 lat.

Inny przykład opisany także przez Rafała Olberta w książce, która niebawem ukaże się nakładem Wydawnictwa IPN pt. „Szpiegostwo seksualne w PRL. Wykorzystywanie materiałów kompromitujących do prób werbunku zagranicznych dyplomatów przez SB”, to tylko częściowo zakończony sukcesem werbunek Jean Pierre Blaize urzędnika Ambasady Francji w Warszawie przez kontrwywiad SB. Blazie był homoseksualistą ze skłonnościami do niepełnoletnich chłopców. Jednego ze swych kochanków chciał nawet „adoptować” i wywieźć do Francji. Wykorzystała to SB śledząc dyplomatę i aranżując spotkania w pokojach hotelowych. Nagrania VHS posłużyły do szantażu. W pierwszym podejściu Blaize zgodził się na współpracę, jednakże kilka dni po akcji werbunkowej niespodziewanie powrócił do Francji, prawdopodobnie na polecenie francuskiego kontrwywiadu. Sprawa Blaiza to także ślad handlu w PRL żywym towarem pod kontrolą SB.

O masowym procederze gromadzenia i wykorzystywania przez SB homokompromatów wobec środowiska literackiego rewelacyjnie napisała Joanna Siedlecka w swojej książce „Biografie odtajnione. Z archiwów literackich bezpieki”.

Z PRL-owskiego podwórka dla dopełnieniu obrazu kontrolowania i wykorzystywania operacyjnie środowisk gejowskich do celów werbunkowych można byłoby jeszcze przytoczyć historie Jana Łopuszańskiego KO „Marek” (urzędnika MSZ i dyrektora Centrum Prasowego PAI Interpress) oraz Krystyny Wołkońskiej TW „29” (pierwszej żony popularnego prezentera TVP w czasach PRL Andrzeja Kozyry), jednak te przypadki, ze względu na znaczną obszerność i wielowątkowość zasługują na osobną opowieść.

W okresie zimnej wojny dla KGB i STASI metodą rutynową było podstawianie obcokrajowcom prostytutek obu płci lub wprost agentów i agentek, których służby te zamierzały zwerbować za pomocą kompromatów (tzw. Honey Trapping). Opublikowane Archiwum Mitrochina czy też wspomnienia takich kagebistów jak Oleg Kalugin i Jurij Modin zawierają wiele tego typu przykładów. KGB regularnie wykorzystywało wiedzę o podatnościach homoseksualnych brytyjskich urzędników i dyplomatów, w celu podstawiania im młodych mężczyzn. Konsekwencją były nagrania, szantaż i werbunek. Na tym polu w latach 70. ubiegłego wieku KGB odnosiło liczne sukcesy.

Na koniec warto przywołać tzw. Skandal pedofilski w Westminster (“Westminster paedophile scandal” lub “VIP paedophile ring”). Afera odnosiła się do serii oskarżeń o zorganizowaną sieć seksualnego wykorzystywania dzieci przez prominentne osoby z kręgów politycznych, medialnych i rządowych w Wielkiej Brytanii, głównie w latach 70. i 80. XX wieku. Oskarżenia te dotyczyły przede wszystkim mężczyzn z elity Westminster (siedziba brytyjskiego parlamentu), w tym polityków, urzędników i celebrytów, którzy mieli uczestniczyć w orgiach z udziałem nieletnich chłopców i dziewczynek. Podejrzewa się, choć nie ma na to wystarczających dowodów, iż brytyjskie służby specjalne (MI5) oraz KGB wiedziały o procederze i używały go do szantażu, by skutecznie werbować i kontrolować polityków. Osoby zainteresowane aferą, odsyłam do dostępnego raportu „The Report of the Independent Inquiry into Child Sexual Abuse” z października 2022, będącego wynikiem niezależnego śledztwa powołanej specjalnie dla tego celu państwowej komisji.

A o aferze pedofilskiej Jeffreya Epsteina i coraz głośniej wypowiadanych publicznie w USA komentarzy i podejrzeń o jego dyskrecjonalne relacje z izraelskim Mossadem (z racji braku twardych dowodów) tylko tutaj wzmiankuję.

I na koniec pytanie, które każdemu rozsądnemu czytelnikowi teraz na myśl się nasuwa. Czy Paweł Woźniak mógł zostać zwerbowany przez obce służby specjalne⁉️ Czy w ogóle były takie próby, podejścia pod niego? Czy mógł przez tyle lat skutecznie ukrywać przed światem i najbliższymi swoje zaburzenia?

Przecież jego kariera w służbach, wysoka pozycja w strukturach, dostęp do grona najwyższych decydentów i do najściślej chronionych tajemnic wywiadu polskiego wespół z jego ukrywanymi dewiacjami seksualnymi czyniły go idealnym wprost celem do werbunku dla każdej obcej służby specjalnej. Szczególnej rosyjskiej służby wywiadowczej, która specjalizuje się w wykorzystywaniu tego typu podatności.

Pytanie z gruntu jest w pełni zasadne. Ujawniona i potwierdzona procesowo parafilia mężczyzny w wieku ponad 50 lat, musiała być zainicjowana i utrwalona kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt lat wcześniej. Do tego dochodzi prawdopodobny, graniczący z pewnością homoseksualizm byłego zastępcy Szefa AW (względnie biseksualizm).

Na tak postawione pytania, całkiem niedawno twierdząco odpowiedział już płk. Piotr Wroński, który znał się osobiście Pawłem Woźniakiem ze wspólnej służby w UOP i AW. W jego przekonaniu próby werbunku były i były udane. „Tak, został zwerbowany” powiedział dobitnie Wroński w wywiadzie dostępnym na kanale niejakiego Jana Pińskiego na portalu Youtube. Odważne stwierdzenie. W tym samym materiale, Wroński powiedział wiele ciekawych o Woźniaku rzeczy pasujących do układani. Przykładowo o tym, że Woźniak po alkoholu tracił kontrolę nad sobą czy też że operacje, które Woźniak nadzorował, szczególnie te na kierunku wschodnim, nie wypalały, a jeżeli już, to na pół gwizdka.

Oczywiście, kolejne rewelacje płk. Wrońskiego powinny być wyjaśnione i potwierdzone (lub nie) do spodu przez kontrwywiad ABW, a także poddane ocenie przez niezależny organ, przykładowo przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego lub przez Sejmową Komisję ds. Służb Specjalnych. Gdyby się tak stało, miałoby to kapitalne znaczenie dla dalszej przyszłości Agencji Wywiadu.

Od stycznia 1999, tj. od daty uchwalenia ustawy o ochronie informacji niejawnych, Paweł Woźniak musiał poddawać się cyklicznie postępowaniu mającemu na celu uzyskanie poświadczenia bezpieczeństwa osobowego umożliwiającego mu dostęp do informacji niejawnych o najwyższej klauzuli tajności „Ściśle Tajne”. Postępowanie takie z zasady ma ustalić czy dana osoba daje rękojmię dochowania tajemnicy. Obejmuje wobec sprawdzanej osoby także stwierdzenie lub wykluczenie uzależnień oraz wszelkich zaburzeń psychicznych. W razie powzięcia uzasadnionych wątpliwości wobec osoby sprawdzanej, służba posiada uprawnienia do skierowania jej na specjalistyczne badania psychiatryczno-psychologiczne.

Aż trudno uwierzyć, że przez prawie 30 lat zawrotnej kariery Pawła Woźniaka w służbach specjalnych, nikt, kompletnie nikt (w łącznie z gen. Maciejem Hunią) – jego parafilii nie zauważył i nie wychwycił.

Sławomir Cenckiewicz Szef BBN w swoim wpisie na portalu X skomentował aferę pedofilską byłego zastępcy Szefa AW w sposób następujący: „Wiecie, że to jest przyczynek do dyskusji o infiltracji i przejrzystości polskich służb specjalnych dla przeciwników”, a zakończył dość tajemniczym zdaniem „No i jest kwestia odpowiedzialności za wiedzę o tym wszystkim pewnych osób, w tym obecnego …”.

Czy Szef BBN miał na mysli o obecnego Ambasadora w Izraelu? Tego nie wiemy. Myślę, jednak że prawdy się raczej nie dowiemy. Mamy bowiem państwo z dykty i blachy falistej. Niestety.

Piotr Woyciechowski, Twitter: @PiotrW1966

Autor jest niezależnym ekspertem ds. służb specjalnych, byłym wiceprzewodniczącym Komisji Likwidacyjnej WSI i członkiem Komisji ds. Weryfikacji WSI. W niniejszej publikacji wyraża wyłącznie swoje opinie i poglądy.

AMERYKAŃSKI WYWIAD W MOSKWIE [uzupełniony]

źródło: https://gf24.pl/41736/amerykanski-wywiad-w-moskwie/

epa11759931 An undated handout photo made available by the Russian Foreign Ministry Press Service on 06 December 2024 shows Russian Foreign Minister Sergei Lavrov (R) giving an interview to US journalist Tucker Carlson (back to camera) in Moscow, Russia. EPA/RUSSIAN FOREIGN MINISTRY PRESS SERVICE HANDOUT — MANDATORY CREDIT –HANDOUT EDITORIAL USE ONLY/NO SALES Dostawca: PAP/EPA.

Na początku grudnia tego roku kontrowersyjny dziennikarz Tucker Carlson (tak mówią o nim media w Polsce) poleciał zrobić kolejny wywiad do Moskwy.

Tym razem konserwatywny Carlson (tak piszą o nim media poza Polską), który przetarł sobie szlak słynną rozmową z Władimirem Putinem, miał okazję usiąść twarzą w twarz z ministrem spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergiejem Ławrowem. Ten kolejny wywiad na ziemi rosyjskiej miał już inny charakter, ponieważ Carlson w ciągu paru miesięcy zdążył przeobrazić się z dziennikarza w osobę mającą status nie tylko medialnej twarzy prezydenta elekta USA, ale też jego zaufanego doradcy.

Takie spotkanie jest naturalną konsekwencją wygranych przez Donalda Trumpa ostatnich wyborów prezydenckich. Nastąpiło miesiąc po nich, kiedy świat zdążył się z ich wynikiem oswoić, w jak najlepszym ku temu momencie. Można je uznać nie tylko za próbę sondażu intencji władz Federacji Rosyjskiej wobec palących problemów w kilku miejscach świata, ale przede wszystkim jako podglebie dla normalizacji obustronnych stosunków zrujnowanych przez obecną, będącą rządzić jeszcze przez kilka tygodni, administrację amerykańską.

Na pytanie Carlsona „Czy uważa Pan, że Stany Zjednoczone i Rosja są obecnie w stanie wojny?”, minister Ławrow odrzekł: „Nie powiedziałbym tak. W każdym razie my tego nie chcemy. Chcielibyśmy mieć normalne stosunki z naszymi sąsiadami, ale ogólnie ze wszystkimi krajami, zwłaszcza z tak wielkim krajem jak Stany Zjednoczone. Prezydent Władimir Putin wielokrotnie wyrażał swój szacunek dla Amerykanów, dla amerykańskiej historii, dla amerykańskich osiągnięć na świecie, i nie widzimy żadnego powodu, dla którego Rosja i Stany Zjednoczone nie mogłyby współpracować dla dobra całego świata”.

Naturalnie rosyjski minister jest wybitnym dyplomatą i – podobnie jak wcześniej Putin w wywiadzie z amerykańskim dziennikarzem – starał się przede wszystkim przekazać światu rosyjską wizję współpracy „dla dobra całego świata”.

W trakcie rozmowy Ławrow w zasadzie powtórzył tezy zgłoszone przez prezydenta Putina latem tego roku, choć z niewielkim ustępstwem poczynionym wobec czynników chcących „zamrożenia” działań wojskowych na terytorium Ukrainy, czym wykazał dyplomatyczny gest wobec przyszłej administracji. Nie wspomniał bowiem o wytaczaniu granic administracyjnych czterech spornych obwodów, choć przypomniał, że stanowią one część Rosji. Przywołał ówczesne słowa Putina o zdecydowanym braku zgody nie tylko na włączenie Ukrainy w struktury NATO, ale też obecności Paktu w tym rejonie. To zdecydowane stanowisko, sprzeczne z wizją zarówno J.D. Vance’a, przyszłego wiceprezydenta, jak i Keitha Kellogga, mającego być specjalnym wysłannikiem Trumpa dla rokowań z Rosją w sprawie Ukrainy.„Żadnego NATO. Absolutnie. Żadnych baz wojskowych, żadnych ćwiczeń wojskowych na ukraińskiej ziemi z udziałem obcych wojsk. I to jest coś, co [prezydent Putin] powtórzył. Ale oczywiście powiedział, był kwiecień 2022 r., teraz minęło trochę czasu, a realia w terenie będą musiały zostać wzięte pod uwagę i zaakceptowane. Realia w terenie to nie tylko linia frontu, ale także zmiany w rosyjskiej konstytucji po przeprowadzeniu referendum w republikach donieckiej, ługańskiej oraz obwodach chersońskim i zaporoskim. Zgodnie z konstytucją są one teraz częścią Federacji Rosyjskiej. I to jest rzeczywistość. I oczywiście nie możemy tolerować porozumienia, które utrzymywałoby ustawodawstwo zakazujące języka rosyjskiego, rosyjskich mediów, rosyjskiej kultury, ukraińskiej cerkwi prawosławnej, ponieważ jest to naruszenie zobowiązań Ukrainy wynikających z Karty Narodów Zjednoczonych i należy coś z tym zrobić”.

Tym sformułowaniem Ławrow doprecyzował niejako oczekiwania Rosji wobec USA, które określane były na wcześniejszym etapie, potwierdzając tym samym wolę prezydenta Putina na porozumienie. Badany niewinnym pytaniem Carlsona na temat oczekiwań Federacji Rosyjskiej wobec zachodnich sankcji, odrzekł dosyć buńczucznie.„Powiedziałbym, że prawdopodobnie wiele osób w Rosji chciałoby, aby był to warunek. Ale im dłużej żyjemy pod sankcjami, tym bardziej rozumiemy, że lepiej jest polegać na sobie i rozwijać mechanizmy, platformy współpracy z »normalnymi« krajami, które nie są nieprzyjazne i nie mieszają interesów gospodarczych i polityki, a zwłaszcza polityki. Wiele nauczyliśmy się od wprowadzenia sankcji. Rozpoczęły się za prezydenta Obamy. Kontynuowano je w bardzo dużym stopniu za pierwszej kadencji Donalda Trumpa. Sankcje nałożone przez administrację Bidena są absolutnie bezprecedensowe. Ale co cię nie zabije, to cię wzmocni. One nigdy by nas nie zabiły, więc czynią nas silniejszymi”.

Myślę, że wskazał w tym momencie rozpoznanie przez Rosję ciągłości polityki amerykańskiej prowadzonej w zasadzie przez urzędników obu tych minionych administracji, sygnalizując jednocześnie, że jej kontynuacja nie ma przyszłości. Nawiązując do tamtego okresu, Carlson, najwidoczniej sondując rozmówcę w kwestii ewentualnego odwrotu od polityki zbliżenia z krajami Azji, pytał: „Ale koncepcja, którą ci sami decydenci polityczni w Waszyngtonie mieli 20 lat temu, brzmi: dlaczego nie wprowadzić Rosji do bloku zachodniego, jako swego rodzaju równowagi przeciwko rosnącemu wschodowi. Czy uważa Pan, że jest to nadal możliwe?”.

Ławrow w odpowiedzi dał wyraz rozczarowaniu prezydenta Putina wobec polityki stosowanej od lat przez kolektywny Zachód.„Nie sądzę. Kiedy niedawno prezydent Putin przemawiał w Klubie Wałdajskim do politologów i ekspertów, powiedział, że nigdy nie wrócimy do sytuacji z początku 2022 r. Wtedy właśnie zdał sobie sprawę (…), że wszystkie próby współdziałania na równych warunkach z Zachodem zawiodły. Zaczęło się to już po upadku Związku Radzieckiego. Nastąpiła euforia, jesteśmy teraz częścią »liberalnego świata«, demokratycznego świata, »koniec historii«. Ale bardzo szybko stało się jasne dla większości Rosjan, że w latach 90. byliśmy traktowani jako, w najlepszym razie, młodszy partner, może nawet nie, jako partner, ale miejsce, w którym Zachód może organizować wszystko tak, jak chce, wchodząc w układy z oligarchami, kupując zasoby i aktywa. I wtedy prawdopodobnie Amerykanie zdecydowali, że Rosja jest w ich kieszeni. Borys Jelcyn, Bill Clinton – kumple, śmieją się, żartują. Ale już pod koniec kadencji Borys Jelcyn zaczął uważać, że nie jest to coś, czego chciałby dla Rosji. I myślę, że było to kiedy mianował Władimira Putina premierem, a następnie odszedł wcześniej i pobłogosławił go jako swojego następcę w nadchodzących wyborach, które Putin wygrał. Ale kiedy Władimir Putin został prezydentem, był bardzo otwarty na współpracę z Zachodem. Wspomina o tym dość regularnie, gdy rozmawia z dziennikarzami lub podczas międzynarodowych wydarzeń”.

Sprytny gracz, jakim jest Ławrow, nie omieszkał przy tej okazji wysłać do oglądających go urzędników przyszłego gabinetu Donalda Trumpa oczekiwań w kwestii zapowiadanej przez prezydenta elekta zdecydowanej wojny celnej, choć nie odwołał się do niej wprost:„W 2013 r. prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz wynegocjował z Unią Europejską umowę stowarzyszeniową, która znosiła cła na większość ukraińskich towarów do Unii Europejskiej i odwrotnie. W pewnym momencie, kiedy spotykał się z rosyjskimi partnerami, powiedzieliśmy mu, że Ukraina jest częścią strefy wolnego handlu Wspólnoty Niepodległych Państw. Bez ceł dla wszystkich. A my, Rosja, negocjowaliśmy porozumienie ze Światową Organizacją Handlu przez ok. 17 lat, głównie dlatego, że targowaliśmy się z Unią Europejską. Osiągnęliśmy pewną ochronę dla wielu naszych sektorów, rolnictwa i innych. Wyjaśniliśmy Ukraińcom, że jeśli zejdą do zera w handlu z Unią Europejską, będziemy musieli chronić naszą granicę celną z Ukrainą. W przeciwnym razie towary europejskie z zerową taryfą zaleją nasz przemysł, który staraliśmy się chronić. I zasugerowaliśmy Unii Europejskiej: panowie, Ukraina jest naszym wspólnym sąsiadem. Chcecie mieć lepszy handel z Ukrainą. My chcemy tego samego. Ukraina chce mieć rynki zarówno w Europie, jak i w Rosji. Dlaczego nie usiądziemy we trójkę i nie przedyskutujemy tego jak dorośli? Szefem Komisji Europejskiej był Portugalczyk, José Manuel Barroso. Odpowiedział, że to nie nasza sprawa, co robią z Ukrainą. Wtedy prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz zwołał swoich ekspertów. I powiedzieli mu, że nie byłoby zbyt dobrze, gdyby otworzyli granicę z Unią Europejską, a granica celna z Rosją zostałaby zamknięta. I będą tego pilnować. Tak, aby nie wpłynęło to na rynek rosyjski. W listopadzie 2013 r. ogłosił on, że nie może natychmiast podpisać umowy i poprosił Unię Europejską o odroczenie jej do przyszłego roku. To był bodziec dla Majdanu, który został natychmiast wywołany i zakończony zamachem stanu. Chodzi mi więc o to, że albo-albo (…) W tym czasie, kiedy to wszystko miało miejsce i wrzało, europejscy przywódcy publicznie mówili, że Ukraińcy muszą zdecydować, czy są z nami, czy z Rosją”.

Dziennikarz, trochę niefortunnie porównując kraje stowarzyszone w BRICS, który nie jest paktem wojskowym ani nawet politycznym, a głównie gospodarczym układem państw, zripostował: „Ale to jest sposób, w jaki zachowują się duże kraje. Chodzi mi o to, że istnieją pewne orbity, a teraz są to BRICS kontra NATO, USA kontra Chiny”. I kontynuując, wyprowadził pytanie będące właściwie stwierdzeniem: „Wygląda na to, że sojusz rosyjsko-chiński jest trwały”. Odpowiedź Ławrowa można określić mianem w pełni dyplomatycznej, bo odrzekł krótko: „Cóż, jesteśmy sąsiadami. I oczywiście geografia jest bardzo ważna”.W trakcie rozmowy Ławrow wykazał się także poczuciem humoru, kiedy Carlson zapytał go o to, kto jego zdaniem podejmuje w Stanach Zjednoczonych decyzje dotyczące polityki zagranicznej.

„Nie zgadłbym. Nie widziałem Antony’ego Blinkena od lat. Kiedy to było ostatni raz? Chyba dwa lata temu, na szczycie G20. To było w Rzymie czy gdzieś? Na marginesie. Reprezentowałem tam prezydenta Putina. Jego asystent podszedł do mnie podczas spotkania i powiedział, że Antony chce porozmawiać, dosłownie przez 10 minut. Wyszedłem z pokoju. Uścisnęliśmy sobie dłonie, a on powiedział coś o potrzebie deeskalacji i tak dalej. Mam nadzieję, że nie będzie na mnie zły, skoro to ujawniam. Ale spotkaliśmy się w obecności wielu osób obecnych w pokoju i powiedziałem: »Nie chcemy eskalacji. Chcecie zadać strategiczną klęskę Rosji«. Odpowiedział: »Nie. To nie jest strategiczna porażka w skali globalnej, a tylko na Ukrainie«”.

Podobnie na pytanie o to, czy rosyjski minister utrzymuje jakieś relacje z urzędnikami administracji Bidena, odpowiedział przytomnie: „Nie chcę zrujnować ich kariery”.W drugiej części wywiadu amerykański dziennikarz skierował rozmowę na tematy dotyczące ostatnich wydarzeń, zaczynając od słów: „Więc twierdzi pan, że w 2016 r., w grudniu, w ostatnich chwilach administracji Bidena, utrudnił on relacje między Stanami Zjednoczonymi a Rosją”, co Ławrow sprostował, mówiąc: „Obama. Biden był wiceprezydentem”.

Carlson przypomniał, że w trakcie pierwszej kadencji Trump otrzymał w spadku po poprzedniku wiele trudnych do rozbrojenia min, a nie inaczej dzieje się obecnie. Podał przykład problemów politycznych związanych z wyborami w Gruzji czy Rumunii i najbardziej dramatycznych, czyli starć w Syrii. Było to na trzy dni przed porażką sił rządu Baszara al-Asada, a Tucker Carlson zapytał wprost: „Więc kto płaci rebeliantom?”. Minister Ławrow odpowiedział:„Cóż, mamy pewne informacje. Chcielibyśmy przedyskutować ze wszystkimi naszymi partnerami w tym procesie sposób na odcięcie kanałów ich finansowania i uzbrajania. Informacje, które są rozpowszechniane i znajdują się w domenie publicznej, wymieniają m.in. Amerykanów, Brytyjczyków. Niektórzy twierdzą, że Izrael jest zainteresowany pogorszeniem sytuacji. Żeby Gaza nie była pod ścisłą kontrolą. To skomplikowana gra. Zaangażowanych jest w nią wiele podmiotów”.

Na pytanie o ocenę Donalda Trumpa Ławrow powiedział, że spotkał go kilka razy, zarówno podczas konferencji z prezydentem Putinem, jak i w trakcie dwóch wizyt w USA, kiedy Trump przyjął go w Gabinecie Owalnym Białego Domu.„Myślę, że to bardzo silna osoba. Osoba, która chce wyników i nie lubi z niczym zwlekać. Takie jest moje wrażenie. Jest bardzo przyjazny w dyskusjach. Ale to nie znaczy, że jest prorosyjski, jak niektórzy próbują go przedstawiać. Sankcje, które otrzymaliśmy pod rządami Trumpa, były bardzo duże. Szanujemy każdy wybór dokonany przez ludzi podczas głosowania. Szanujemy wybór Amerykanów. Jak powiedział prezydent Putin, jesteśmy i przez cały czas byliśmy otwarci na kontakty z obecną administracją. Mamy nadzieję, że zrozumiemy to po inauguracji Donalda Trumpa. Piłka, jak powiedział prezydent Putin, jest po tamtej stronie. Nigdy nie zerwaliśmy naszych kontaktów, naszych więzi w gospodarce, handlu, bezpieczeństwie, czymkolwiek”.

Na koniec Carlson powrócił do pytania otwierającego, chcąc się dowiedzieć, czy możliwa jest eskalacja konfliktu pomiędzy Rosją a Stanami Zjednoczonymi. Usłyszał, że:„Stany Zjednoczone nie są przyzwyczajone do poszanowania suwerennej równości państw, kiedy mówią, że nie mogą pozwolić Rosji wygrać na Ukrainie, ponieważ podważyłoby to oparty na zasadach porządek świata. A porządek świata oparty na zasadach to amerykańska dominacja. (…) Nie chcemy wojny z nikim. Jak już wspomniałem, w styczniu 2022 r. pięć państw nuklearnych zadeklarowało na najwyższym szczeblu, że nie chcemy konfrontacji i że będziemy szanować wzajemne interesy oraz obawy w zakresie bezpieczeństwa. Stwierdzono również, że wojny nuklearnej nigdy nie można wygrać, a zatem wojna nuklearna nie jest możliwa. To samo zostało powiedziane dwustronnie między Rosją a Stanami Zjednoczonymi, kiedy Putin i Biden spotkali się w Genewie, w czerwcu 2021 r. Zasadniczo powtórzyli oświadczenie Reagan-Gorbaczow z 1987 r. – »żadnej wojny nuklearnej«. Jest to absolutnie w naszym żywotnym interesie i mamy nadzieję, że leży to również w żywotnym interesie Stanów Zjednoczonych”.

To dobrze rokujące podsumowanie tego wyważonego i dobrze przygotowanego, trwającego ponad półtorej godziny wywiadu o większym znaczeniu geopolitycznym aniżeli medialnym.

Sławomir M. Kozak

===================

mail, nie sprawdzałem:

cały wywiad, polski lektor  https://rumble.com/v5wu8wn-tucker-carlson-x-sergey-lavrov-lektor-pl.html?e9s=src_v1_ucp