TRZYNASTU – a globalny Proces i Ewolucja
[z książki Malachi Martina „Dom Smagany Wiatrem”, wydanie II, poprawione, str. 152, Antyk, 2012]
[więcej, w oryginale, można znaleźć pod: Spotkanie władców świata. Dwunastu plus TRZYNASTY… (po ang.) md]
Mimo że oddanie Księciu było cechą wyróżniającą Ralpha Channinga i jego małe zgromadzenie, nie miało ono nic wspólnego z wyobrażeniem kozła ze spiczastymi uszami i kopytami, cuchnącego jak zdechły kot na śmietniku. Każdy z tych mężczyzn już dawno zrozumiał, że rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Albowiem wszyscy oni odkryli i zaakceptowali istnienie Wyższej Inteligencji, której żadna z istot ludzkich nie dorównuje. To coraz głębsze zaangażowanie w Proces przyjęło specyficzne rysy, uzdolniło tych ludzi – wybrańców – do rozpoznawania wskazań Wyższej Inteligencji kierującej Procesem, kłaniania się tej Inteligencji we wszystkich praktycznych poczynaniach, a tym samym stąpania po tropach historii.
Żadnej z osób obecnych w Cliffview nie uznano by za człowieka złego, tak jak się to rozumie w dzisiejszych czasach. Uścisk ręki znaczył tu to samo co zawarty kontrakt. Byli też w porządku politycznie, to znaczy nie byli ekstremistami. W sensie społecznym także nie można im było nic zarzucić – włączali się do akcji humanitarnych i filantropijnych. W sprawach wierności małżeńskiej byli w porządku – uznawali współczesne normy przyzwoitości.
Nikt też nie mógłby nazwać tej grupy pejoratywnym określeniem konspiratorów. Po prostu przypadkiem dobrali się tu ludzie o takich samych zapatrywaniach na sprawy ludzkie. Pod tym względem – o czym każdy z nich mógłby zaświadczyć, bo każdy zasiadał jako dyrektor w zarządach korporacji na całym świecie – w gruncie rzeczy nie różnili się od zarządu Harvardu czy londyńskiego Timesa. Ani od komisarzy Wspólnoty Europejskiej, jeśli już o to chodzi.
Tak jak wskazane ciała czy wiele innych podobnych – dwunastka dr Channinga działała w ramach demokratycznej wolności nad urzeczywistnieniem pielęgnowanych przez siebie ideałów. Prawdą jest, że grupa ta cieszyła się pewnymi atutami, niedostępnymi dla większości podobnych grup. Albowiem bezprzykładne sukcesy każdego członka dwunastki umożliwiały całej grupie prowadzenie działań społecznych i politycznych na wyjątkowo szeroką skalę. Ale to nie osobista władza i sukces przesądzały w największym stopniu o wpływach tych ludzi.
Ich prawdziwym atutem – i o tym każdy z nich mógł zaświadczyć – była jedna jedyna rzecz: bezgraniczne oddanie Duchowi jako takiemu. Tej Osobie. którą oni wszyscy określali imieniem Księcia. Korzyści odnoszone z tej postawy trwałego zaangażowania wydawały się każdemu z nich nieograniczone. Już choćby prosty fakt, że ich przekonania nie pokrywały się z doktrynami głównych religii oznaczało, że potrafią myśleć w kategoriach bardziej uniwersalnych niż gdyby byli chrześcijanami, żydami czy muzułmanami. I dlatego byli bardziej tolerancyjni. Bardziej ludzcy.
Druga przewaga, jaką mieli nad innymi, polegała na zdolności rozumienia Procesu. Dzięki tym kwalifikacjom zaliczali się do grona mistrzów inżynierii społecznej. We własnym przekonaniu należeli do nieliczne go grona uprzywilejowanych, którzy potrafili dostrzec nadludzką jakość postępu dokonującego się w ramach Procesu. Ich punkt obserwacyjny pozwalał im zrozumieć, że Proces nie jest kwestią jednej generacji czy jednego stulecia. I jakkolwiek sami oni wznieśli się myślą tak wysoko ponad kierat zajęć wykonywanych z dnia na dzień, z roku na rok, by rozpoznać prawdziwą twarz Inteligencji ukrywającej się za tą codzienną krzątaniną – akceptowali prawdę, że większość pokoleń ludzkich – a także większość adherentów i propagatorów działających w kręgach wewnętrznych – zna Proces jedynie w jego działaniu.
Jako mistrzowie inżynierii społecznej rozumieli, że same prace muszą podlegać ciągłym zmianom. Proces musi się ciągle rozwijać, zmierzając do swego ostatecznego celu. W teorii było to coś w rodzaju reakcji łańcuchowej, gdzie reaktorem było społeczeństwo.
Było rzeczą niezmiernie ważną dla Procesu, że obecnie zmiana stała się dominującą cechą społeczeństwa ludzkiego. Umysły podlegały zmianom, a te z kolei kształtowały naturalne języki. Zmianie podlegał słownik polityki i geopolityki. Dla przykładu słowo “międzynarodowy” zostało zastąpione słowem “multinarodowy“, to zaś z kolei słowem “transnarodowy“. Wkrótce i to ostatnie zostanie wyparte przez określenie “globalny“. Na każdej płaszczyźnie życia umysły oraz całe społeczeństwa podlegały kształtowaniu i przekształcaniu przez nie kończącą się reakcję łańcuchową zmian. Społeczeństwo stanęło na progu przeformułowania swej podstawowej struktury, porzucając kokony separatyzmów. Wkrótce uniwersalizm połączy wszystkich mężczyzn i wszystkie kobiety w jedną wielką rodzinę. Wszyscy padną sobie w objęcia.
A kiedy zmiana staje się sloganem i hasłem przewodnim społeczeństwa w sensie szerszym, Ewolucja, czyli Proces podlega coraz powszechniejszej akceptacji. Staje się coraz bardziej godna szacunku. Coraz bardziej nieunikniona.