Ucieczka z… albo kto nami rządzi
Autor: AlterCabrio , 3 kwietnia 2024 ekspedyt
Nie czytają dokumentów, nie chcą wiedzieć, co się dzieje w Polsce, w Europie i na świecie, dopóki micha pełna, ciepła woda w kranie, grzejnik grzeje, a na ekranie ulubiona rozrywa. Potomkowie zwycięzców spod Grunwaldu, Kłuszyna, Chocimia, Wiednia, Racławic, Stoczka, Radzymina, Komarowa, Monte Cassino leżą dziś obżarci na kanapach, wyciągnęli swe członki leniwe, uśpili gnuśne umysły. Nie zachciało im się zadbać nie tylko o wychowanie własnego potomstwa, ale nawet o jego spłodzenie. Dlatego dzisiejsi sybaryci niedługo już, gdy sił im zbraknie, zdychać z głodu będą w samotności, wyjąc z boleści bezsensu swej egzystencji, patrząc z przerażeniem na swe życie jak na portret Doriana Greya.
−∗−
Ucieczka z burdelu, albo kto nami rządzi
Docierające do opinii publicznej wieści o tym, co się dzieje i co ma się dziać przyprawiają tych, co już wiedzą o dreszcz niepokoju, przeradzającego się stopniowo w przerażenie. Wiedza ta dociera do ludzi stopniowo i powoli, w takim tempie, w jakim dotyczy ich osobistej sytuacji. Wiele już pisaliśmy o obojętności większości na przyszłość ich własną i ich dzieci. Większość ludu bowiem nie obchodzi wcale los Ojczyzny, co z państwem, co z narodem, dopóki im samym jest znośnie i nie dostrzegają istotnych braków.
Nie czytają dokumentów, nie chcą wiedzieć, co się dzieje w Polsce, w Europie i na świecie, dopóki micha pełna, ciepła woda w kranie, grzejnik grzeje, a na ekranie ulubiona rozrywa. Potomkowie zwycięzców spod Grunwaldu, Kłuszyna, Chocimia, Wiednia, Racławic, Stoczka, Radzymina, Komarowa, Monte Cassino leżą dziś obżarci na kanapach, wyciągnęli swe członki leniwe, uśpili gnuśne umysły. Nie zachciało im się zadbać nie tylko o wychowanie własnego potomstwa, ale nawet o jego spłodzenie. Dlatego dzisiejsi sybaryci niedługo już, gdy sił im zbraknie, zdychać z głodu będą w samotności, wyjąc z boleści bezsensu swej egzystencji, patrząc z przerażeniem na swe życie jak na portret Doriana Greya.
Globalno – unijne elity obmyśliły swe plany, które opisały, a teraz realizują. Lud ich nie poznał, bo mu się nie chciało, wolał też brać dotacje i karmić się euro na kredyt. Wszak każdy taki leniwy sybaryta jest zarazem wyborcą, swym głosem decyduje, czy wybrać Jarka, czy Donka. Powinien więc dojść do prawdy, że różnice między dwoma skrajnymi wyborami mają charakter jeno przypadłościowy, nie zmieniając istoty. Żeby jednak umieć to rozróżnić, należy mieć choć podstawową wiedzę z propedeutyki filozofii i logiki, a tego przeciętny wyborca dzisiejszy nie zna ni w ząb, ani też nie uważa, ze powinien wiedzieć coś więcej, niż wie, a wie tyle, co nic, lub gorzej jeszcze – wie źle. Leniwi sybaryci, uznający się za speców, syci jadła, napoju i głupoty opróżnili więc swe dzbany z mądrości, jaką umieściły w nich poprzednie pokolenia, lubo też nie starali się ich napełnić wcale. Puste czeluście wypełnili globaliści, posługując się lewackimi pompkami, wlewając do dzbanów swoje własne ciecze. Następnie tak przemyślnie zaczęli huśtać sybarytami, że ich dzbany wpadły w skorelowany ruch wirowy, przez co ciecze, wlane uprzednio zmieniły stan skupienia w plazmę, kotłującą się w dzbanach jak w plazmotronach. Wielu naszych rodaków ma więc wir plazmowy w dzbanie, i jest to na tyle duża grupa, że wywiera znaczący wpływ na wybory polityczne, co prowadzi do takiego skutku, że Polska nie prowadzi swojej własnej polityki. W warunkach ziemskich nie da się bowiem utrzymać równowagi termicznej z otoczeniem, dlatego dzbany wypełnione wirem plazmowym zderzają się wciąż z innymi dzbanami plazmowirowymi, co stwarza chaos społecznych atomów, które wciąż nie mogą się zestalić w jakieś konsekwentne ciało polityczne. Analogia chemiczno – fizyczna jest tu jak najbardziej na miejscu. Jedną z głównych zasad masońskich jest przejęta z alchemii formuła: solve et coagula, co znaczy: „rozpuszczaj i zestalaj”. Najpierw więc należy prawdę rozwodnić, następnie zamieszać i wymieszać, aby ustalić nową substancję, pożądaną przez alchemika. Globaliści umyślili sobie skorzystać z tego receptu, aby zbudować nowy ład światowy wedle innej gnostycko – masońskiej zasady: ordo ab chao – porządek z chaosu. Najpierw więc tam, gdzie istnieje porządek, wprowadzają chaos, aby z niego wyprowadzić swój własny, upragniony nowy ład. Najlepszym więc sposobem jest ludziom zamieszać w głowach, aby mieli plazmowy wir w dzbanie, bo dzięki temu ani się nie dogadają, ani tez nie zrozumieją, dokąd i do czego są popychani. Wirujące, zderzające się nieustannie dzbany nieuchronnie oscylują w jednym kierunku – tam, gdzie ściąga ich pole grawitacyjne czarnej dziury globalno – unijnej.
Nie dałoby się jednak ludu w ten stan wprowadzić, gdyby globaliści nie mieli narzędzi do tego. Pierwotną ich siłą jest panowanie nad ludzkimi żądzami i pragnieniami, poprzez przejęcie środka, dzięki któremu można je zaspokajać. Środkiem tym jest pieniądz, a rządzi nim od wieków zwarta grupa gnostyków. Mogli oni tak się wybić na pieniądzu, gdyż chrześcijan obowiązywał niegdyś zakaz lichwy, a gnostyków nie, dlatego w miarę jak chrześcijanie odrzucali swoją wiarę, a wraz z nią etykę, cnotę, mądrość i wiedzę, puste miejsce wypełnił wir plazmowy w dzbanie, napędzany dłużnym pieniądzem gnostyków. Najpierwsze postępy zrobili wśród elit rządzących narodami i wskazujących, co robić należy, a czego nie wypada. Ci zostali wciągnięci w korowód grzechu, zdrady i kłamstwa, w ten sposób kupieni już na zaś. Ci więc, którzy winni narody chronić przed złymi myślami i zgubnymi ideami wpuścili wrogów ukrytych za pięknymi słowami. Jedni udali, że niczego nie wiedzą i niczego nie widzą. Drudzy rzeczywiście nie wiedzieli i nie widzieli, chociaż ich obowiązkiem było wiedzieć i widzieć, ci więc popełnili grzech ignorancji, co nie usprawiedliwia ich wcale. Trzeci wreszcie z rozmysłem wzięli pieniądze i z lubością zgodzili się na to, co wróg ukryty chciał z ludem uczynić.
Tak więc zhańbili się wielce politycy, artyści, uczeni i niektórzy kapłani, zamiast bonum publicum wybrali bowiem pulsowanie swych trzewi, trawiących nadmiar dóbr, którymi gnostycy brzuchy im wypełnili. Z nich największą hańbę ponoszą ci, którzy szczególnie lud winni chronić przed zgorszeniem, a dusze przed drogą do piekła. Ci, co dumnie wciąż twierdzą, że są kapłanami Kościoła, wierzącymi katolikami, sługami Pana. Rozpleniło się więc plemię wężowe modernistycznych księży, fajnokatolików, dobroludzistów, otwartych na wszystkich, a najbardziej na demony. Modni postępowi księża, a nawet niektórzy biskupi, co prawdziwą naukę katolicką porzucili, gęby swe kłamliwe fałszywie szczerzą, a co drugie zdanie to łeż i kłamstwo. Ci, co tak dziś w Judaszu zakochani, sami judaszowe imię przybrali i już udali się w mrok, do tych samych arcykapłanów, aby za srebrniki zdradzić Pana, a przy tym Ojczyzną swoją i naród. Ci na dwie kategorie się dzielą: na tych, którzy już zapłatę otrzymali i srebrniki swe przeliczyli, oraz na tych, co na zapłatę dopiero liczą, wiernie służąc tym, którzy im ją obiecali.
Gdy Polacy zwiedzeni, oszukani, ogłupieni, opętani próbują coś zmienić, zakładają partyjkę i myślą, że gdy do wyborów staną, zaraz Polskę zmienią. Ci są jeno pożywką gnostyków, zwiększając chaos, z którego wyłonić się ma nowy, masoński porządek. Inni, zawiedzeni tymi, o których myślą, że rządzą, w kolejnych wyborach wybierają ich przeciwników. Oni w równym są błędzie. Ci bowiem, co z ekranów się puszą, nie rządzą państwem, a jedynie sterują plazmowymi wirami w dzbanach. Jeśli przeanalizuje się kolejne ekipy, formujące rządy w Polsce po 1989 r. ujrzymy ciekawą prawidłowość. Jest to z grubsza stały garnitur nazwisk, aktywnych prze Okrągłym Stole i wokół niego. Wówczas grupa znajomych, zarządzających PRL-em, korzystając z układu gnostyków globalnych, europejskich i sowieckich dogadała się z tzw. „demokratyczną opozycją”. Lud myślał, że byli to ludzie z przeciwnych barykad, gdy w rzeczywistości obu grupom było bliżej do siebie, niż każdej z nich do ludu. Obie sitwy spotkały się więc z Magdalence, gdzie omówili interes, kręcący się do dziś. Nie można odmówić im pewnej finezji – nazwa Okrągłego Stołu nawiązuje zarówno do Króla Artura i jego rycerzy, jak i do jednej z najważniejszych lóż, rządzących światem, anglosaskiej grupy „The Round Table”. Per analogiam można więc zaryzykować twierdzenie, że w Polsce rządzi nieprzerwanie i niepodzielnie Loża Okrągłego Stołu, w skrócie LOST. Jeśli więc ktoś ma nadzieję na zmiany istotowe, bazując na obecnie istniejących siłach politycznych w Polsce, to może co najwyżej spodziewać się zmiany frakcji lożowej. W ten sposób zmienić się mogą przypadłości naszego obecnego stanu, ale nie zmieni się jego istota – wszyscy lożowcy zgodnie godzą się na podległość Polski i dryfowanie w stronę unijno – globalnego burdelu.
Inaczej nie można nazwać rzeczywistości, kreowanej przez gnostyckie elity unijno – globalne. Cóż bowiem dzieje się w burdelu – chędożenie i kradzież. Chędożone są prostytutki przez klientów. Panienki są jednocześnie okradane ze swej ludzkiej godności i dużej części przychodów z nierządu. Tego zawłaszczania dokonują alfonsi i burdelmamy, i w takim charakterze występują unijno – globalni urzędnicy, naganiacze i politycy, nie wyłączając lożowców LOST-u. Klienci też są okradani – korzystając z ich nieuwagi, podbierane są portfele, a oni sami, zwabieni do burdelu uciechami, czyli grantami i dotacjami, poniewczasie orientują się, że nie są tam klientami, lecz prostytutkami, i że nie oni będą chędożyć, lecz sami będą chędożeni. Zaiste, mają za swoje ci wszyscy, którzy zgodzili się odrzucić to, co własne i wzięli to, co obce. Nie byłoby bowiem unijno – globalnego burdelu, nie byłoby burdelmam i alfonsów, gdyby sam lud nie oddał się powszechnemu nierządowi.
Nierząd powszechny polega na tym, że większość narodu godzi się na konszachty rodzimych lożowców i machinacje unijno – globalnych gnostyków, stawiając wszelako jeden warunek: taki owaki chce mieć przyzwolenie, aby sam mógł kraść i chędożyć, i to bez żadnych wyrzutów sumienia. Taki nierządnik życzy sobie takiego ładu, w którym każdy będzie mógł robić, co mu się podoba, być tym, kim tylko zechce, i dostawać za to socjal od państwa, zarządzanego przez lożowców. I tu właśnie objawia się obietnica judaszowych srebrników, składana przez współczesnych arcykapłanów i uczonych w piśmie. To właśnie obiecują nierządnikom, że będą mogli do woli kraść i chędożyć i nikt im nie powie nic takiego, co mogłoby wyrzuty sumienia sprowadzić, mało tego, jeszcze będą przez prawo chronieni, a na to wszystko zawsze znajdą się pieniądze, wyczarowywane przez budżet lub fundusze unijne. Za te obietnice rozkoszy trzeba oczywiście coś zdradzić – rację stanu, interes narodu, tożsamość kulturową, wiarę ojców. Nierządnikom zdaje się, że niewielka to cena za obietnicę kradzieży i chędożenia, dlatego, że oni te wartości już wcześniej odrzucili, i teraz tylko chuć burdelu nimi kieruje.
W oczekiwaniu na wejście do unijno – globalnego zamtuza zdążyli już zburdelizować swoje własne życie, zamieniając swoje domy i rodziny w mikroburdele, gdzie zamiast zasad chrześcijańskich prawa Sodomy obowiązują. Najważniejsze z nich brzmią: „czyń wedle woli swojej, jedyne prawo” oraz „bóg i moje prawo”. Każdy sobie takie tabliczki w mosiądzu obstalował i na drzwiach swego mikroburdelu, czyli Sodomy domowej dumnie zawiesił. Ponieważ jednak wraz z chrześcijaństwem odrzucili i rozum, i wiedzę, nie wiedzą przeto, że pierwsze prawo pochodzi z Ordo Templi Orientis, a drugie jest dewizą Masonerii Rytu Szkockiego. A wysoko wtajemniczeni bracia wiedzą, że inne zasady są dla swoich, inne dla profanów. Wszelako oszukani, ogłupieni i opętani Polacy z wirem plazmowym w dzbanie wierzą, że kierując się wyłącznie swoim interesem i własnym prawem osobistym zmienią rzeczywistość na lepszą dla siebie, chociaż nie wykazują żadnego wysiłku, aby zrozumieć to, co chcą zmienić. Nie widzą przede wszystkim tego, że jeśli chcą zmienić Polskę, wpierw muszą zmienić siebie.
Zmiana na lepsze, zaczęta od siebie, pociągnie za sobą zmianę w rodzinie i miejscu pracy. Zmiana, dokonana na znaczną skalę spowoduje polepszenie stanu dużej części społeczeństwa, co będzie promieniować i pociągać za sobą resztę. Lepiej żyjące społeczeństwo wyłoni z siebie siłę polityczną, złożoną z ludzi, którzy będą pragnęli lepiej żyć nie tylko w domu, ale i wobec świata. Taka dopiero siła może odsunąć od wpływów Lożę Okrągłego Stołu i sprawić, że wreszcie stanie się LOST i więcej już nie powróci. Wszelkie dążenie do poprawy sytuacji Polski i Polaków musi bezwzględnie przyjąć trzy założenia. Pierwsze, że trzeba uwolnić się od smyczy, na której trzyma nas globalna finansjera. Drugie, że należy zerwać więzy zależności wobec ONZ i jej lucyferycznych projektów społeczno – politycznych. Trzecie, że Unia Europejska jest wrogiem wobec Polski, Polaków i wszystkich pozostałych narodów europejskich, należy więc bez wątpliwości dążyć do wyjścia Polski z tej organizacji, a także popierać jej rozpad. Tak należy zdefiniować podstawy polskiej racji stanu AD 2024. Każdego polityka należy pytać, jaki ma pomysł na realizację tych trzech celów. Jeśli odpowie, że cele są inne, lub będzie kluczyć, lub nie odpowie wcale, to nie będzie polityk wolnej Polski, lecz co najwyżej funkcjonariusz zarządu okupacyjnego, by nie rzec: naganiacz i alfons unijno – globalnego burdelu.
Możemy go scharakteryzować krótko, jako połączenie trzech elementów: psychiatryk, lager, zamtuz. Tworzyć go będzie synergiczne współdziałanie porządku unijnego i globalnego. Porządek unijny określany jest przez UE i jej organy, porządek globalny przez ONZ, jej agendy oraz organizacje ponadnarodowe.
Opis tych mechanizmów można przeczytać tutaj: Zrozumieć globalną władzę
Jeśli więc jako Polacy nie zdecydujemy się na zerwanie tych zależności, czeka nas wciągnięcie do unijno – globalnego burdelu, czyli psycho – łagro – zamtuza. Zerwanie z nim i odzyskanie wolności wymaga zgodnego współdziałania jak największej ilości ludzi, którzy są Polakami lub mogą nimi być. Do tej drugiej grupy zaliczam również tych, którzy byli z naszego narodu, ale zrezygnowali z bycia Polakami dla wolności kradzieży i chędożenia. Jeśli więc my, Polacy nie zdecydujemy się na ucieczkę z burdelu, to czeka nas wolność przymusowej prostytutki – do bycia chędożonymi i okradanymi przez alfonsów i burdelmamę, za pomocą rosnących regulacji, przepisów, podatków, opłat, nakazów, zakazów, obowiązków, ograniczeń. Bezwzględnie jednak należy pamiętać o tym, że aby skutecznie uciec z psycho – łagro – zamtuza, wpierw trzeba zreformować nasze własne, prywatne sprawy, tak, aby nasze progi były twierdzami, a nie Sodomami.
_____________
Ucieczka z burdelu, albo kto nami rządzi, Bartosz Kopczyński, 3 kwietnia 2024
−∗−
Warto porównać:
Zagrożenia polskiej suwerenności
Słowem, które najlepiej obrazuje dzisiejszy stan społeczeństwa polskiego jest zobojętnienie. Podczas gdy ogromna część społeczeństwa zanurza się od prawie dwóch dekad w jałowym, kompletnie rujnującym polską wspólnotowość konflikcie politycznym między […]
−∗−