[Wstęp od Red. UME – www.Unser-mitteleuropa.com ]
Nie od dziś wiadomo, że na Ukrainie mieszkają nie tylko Rosjanie, którzy cierpią tam przez rządy nazistowskich nacjonalistów; żyją tam również inne mniejszości etniczne, np. Węgrzy czy Bułgarzy - tych ostatnich jest nawet paręset tysięcy, z czego bardzo niewielu zachodnich Europejczyków zdaje sobie sprawę.
Niezależnie od aktualnej propagandy wojennej, która poraża nas wszystkich każdego dnia, chcemy dziś przedstawić Państwu artykuł, który ukazał się cztery lata temu w bułgarskim magazynie internetowym "Zora News". Wówczas stosunkowo dla nas mało istotny, jest z pewnością wart przeczytania obecnie, ponieważ sposób, w jaki Ukraińcy traktują inne grupy etniczne, jest niewątpliwie jedną z przyczyn obecnej sytuacji wojennej na Ukrainie. W przeciwieństwie bowiem do Węgier czy Bułgarii, Rosja jest już w stanie ochronić rosyjską ludność Ukrainy przed nacjonalistami i brygadami nazistów.
Oto więc artykuł Mitko Shopova z 2017 r.:
ZAPOMNIANI BUŁGARZY NA UKRAINIE.
Od blisko czterech miesięcy, faszystowski rząd Ukrainy rozszerza – choć nieoficjalnie – politykę nienawiści, uprawianą dotąd w stosunku do rosyjskojęzycznej ludności Ługańska i Doniecka – na bułgarską mniejszość etniczną. Propagandowe klisze wypróbowanego już i sprawdzonego modelu „separatyzmu donieckiego i ługańskiego” są wykorzystywane do siania nienawiści wobec Bułgarów na całej Ukrainie, co może skłaniać również zwykłych Ukraińców do służby interesom i celom rządowej, oficjalnej propagandy antybułgarskiej. W tym też celu ponownie rozmieszcza się i u nas gangi budzącego postrach, nazistowskiego „Prawego Sektora”.
Należy pamiętać, że – mówiąc o mniejszości bułgarskiej na Ukrainie – mówimy o piątej co do wielkości grupie etnicznej, której skupiska koncentrują się głównie wokół Odessy (Besarabia) i na południe od Doniecka (Tawria), i nie jest to bynajmniej „204 574 osób”, jak oficjalnie podaje rząd ukraiński.
Z nieoficjalnych statystyk naszej społeczności wiemy, że liczba Bułgarów na Ukrainie przekracza 600 tys. osób: jest to około 800 tys. według prof. GKKK Bozhidara Dimitrowa (należącego do naszej mniejszości). W samym regionie Odessy, który stał się areną ostatnich zamieszek antybułgarskich, mieszka więcej Bułgarów (około 200 tys.), niż w dowolnie wybranych dwóch, przeciętnie zaludnionych, regionach Bułgarii.
Aby zrozumieć powagę sytuacji społeczności bułgarskiej na Ukrainie, należy przypomnieć zarówno chronologię kluczowych wydarzeń, jak i niektóre fakty i tendencje, które niestety nie odgrywają żadnej roli w krajowym dyskursie o problemach naszych rodaków na Ukrainie.
Jak się niedawno okazało, w bułgarskie Święto Narodowe 3 marca, ukraińscy naziści zbezcześcili pomnik bułgarskich ochotników w Bolgradzie (w obwodzie odeskim). Pokryli go żółtą farbą, po czym napisali niebieską (kolory ukraińskiej flagi narodowej) obraźliwe wezwanie: „Koffier – Wokzał – Sofia !” („Walizka – Na kolej – I do Sofii !”).
Jak można się było spodziewać, media w naszej ojczyźnie doniosły o tym akcie wandalizmu, natomiast oficjalne władze Bułgarii stały z boku, jakby w roli obserwatora – dokładnie tak samo, jak w przypadku profanacji bułgarskiej flagi narodowej podczas wizyty prezydenta Plewnelijewa na Ukrainie, dwa lata temu.
⏩ Odwiedziny w szpitalu z zapowiedzią wrzucenia granatu ⏪
18 maja bież. roku, pan Wasilij Kaszcz [w oryginale raczej „Kaszczy”, ale że nie jest to w tekście jednoznaczne a bułgarskiego nie znam zupełnie, więc konsekwentnie spolszczyłem dla uproszczenia - przyp. tłumacza na polski], radny miasta Biełgorod-Dniestrowie, wiceprzewodniczący Związku Bułgarów na Ukrainie, został zaatakowany przez działaczy „Frontu Ludowego”: oblany „zelonką” (środek dezynfekcyjny o trudnym do zmycia, zielonym kolorze), pobity i wrzucony do śmietnika – za głosowanie przeciwko oddaniu naszej ziemi nieuznawanemu przez nas Patriarchatowi Ukraińskiemu, pod budowę cerkwi ukraińskiej. Na skutek tego napadu prawie oślepł i musiał przejść poważną operację.
W rozmowie z mediami, zaatakowany P. Kaszcz bronił społeczności bułgarskiej, oraz ujawnił prawdziwy cel zamieszek – asymilację [czytaj, na zasadzie „tak - tak, nie - nie”: ukrainizację - przyp. tłumacza] Bułgarów:
„Nazywają nas «separatystami». Dlaczego ? Bo nie malujemy naszych ogrodzeń na niebiesko i żółto ? [Nie], dlatego że bronimy naszego punktu widzenia. Od dawna żyję pod presją i szantażem, a podczas niedawnego pobytu w szpitalu otrzymywałem nawet bezpośrednie groźby. Przyszedł do mnie przedstawiciel Radykałów i zażądał, abym wycofał zeznania. Powiedział, że jeśli tego nie zrobię, on wrzuci granat na oddział szpitala, na którym się leczę. Ale ja się i tak nie poddam, bo moi przodkowie żyli na tej ziemi już 300 lat temu. Będę walczył dalej, bo jestem pewien swoich racji !” – powiedział z przekonaniem P. Kaszcz.
31 maja ponad 300 przedstawicieli społeczności bułgarskiej w Besarabii wyszło na ulice i zablokowało ruch samochodowy przed budynkiem Urzędu Miasta Biełgorod-Dniestrowie. Manifestacja była skierowana nie tylko przeciw pobiciu Kaszcza i profanacji pomników, ale także przeciwko legalizacji naruszeń integralności naszej grupy etnicznej.
Hasła „Poroszenko, Bułgarów nie ruszaj”, „Poroszenko, powstrzymaj radykałów”, „Radykalni oraz ci, którzy pobili Kaszcza – do więzienia !” – wyraźnie pokazały, czego domagają się Bułgarzy. Niezadowolenie i protesty besarabskich Bułgarów wynikają nie tylko z nowego projektu ustawy Kijowa o dobrowolnym zrzeszaniu się władz lokalnych. Opublikowany 30 kwietnia br. projekt ustawy o nowym podziale gruntów, z którym nie zgadzają się Bułgarzy, przewiduje dosłowne rozwiązanie gromad wiejskich w Besarabii. Są to jednostki duże, nawet jak na bułgarskie, krajowe standardy - żyje w nich wielu Bułgarów, poczynając od 2 000 - 4 000 mieszkańców.
Jeśli ustawa wejdzie w życie, fundusze na szkoły, przedszkola i szpitale zostaną obcięte, a wiele naszych miejsc pracy zostanie utraconych. Bułgarzy na Ukrainie słusznie obawiają się, że w ten sposób rozpocznie się czystka etniczna. Zdają sobie sprawę, że robi się wszystko, aby nawet te nieliczne już prawa Bułgarom ukraińskim odebrać i całą grupę etniczną w Besarabii ostatecznie zlikwidować, w sensie prawno- administracyjnym.
Cztery dni po pobiciu P. Kaszcza, szef Lokalnego Stowarzyszenia Bułgarów i zarazem poseł do Rady Najwyższej w Kijowie, P. Anton Kisse – podjął nieśmiałą próbę obrony swojego zastępcy Kaszcza. Na specjalnej konferencji prasowej 22 maja poinformował, że domaga się przeprosin od ukraińskich nacjonalistów za pobicie swego zastępcy oraz wezwał ukraińską służbę bezpieczeństwa do współpracy w zbadaniu okoliczności incydentu. Jeśli ten apel pozostanie bez echa – zapowiedział P. Kisse – on skontaktuje się w tej sprawie z Brukselą. Ponownie władze centralne w Bułgarii nie udzieliły mu żadnego wsparcia. Mówi się już, że na przestrzeni ostatnich lat nasi rodacy na Ukrainie całkowicie stracili zaufanie do bułgarskich władz. Dlaczego tak jest, wyjaśniam poniżej.
„Chcemy zbadać całą sytuację – na czym polegała wina Wasilija Kaszcza, czy on w ogóle jest winny ? Zaś działania tych aktywistów muszą być ocenione pod względem prawnym. Nie ma wątpliwości, że opinię publiczną trzeba uspokoić, bo tak dalej być nie może. P. Kaszcz został legalnie wybrany i wyrażał swoje zdanie swoje zgodnie z regulacjami prawa” – powiedział Kisse.
Dalej oświadczenie dep. Kisse wyjaśnia, że w żadnym razie nie można mówić o bułgarskim separatyzmie. Jednak oficjalne kanały informacyjne władz w Kijowie, w tym - strony internetowe, za pomocą propagandowych insynuacji, powoli i agresywnie formują już obraz nowego wroga publicznego Ukrainy: „bułgarskiego separatyzmu” !
„Wszędzie na Ukrainie mówi się już o separatyzmie besarabskim. Nawet ludzie z centralnej Ukrainy boją się już przyjeżdżać do naszych osiedli. Państwo [ukraińskie] nie robi obecnie nic w sprawie manipulacji n/t rzekomego zagrożenia ze strony bułgarskiego separatyzmu” – powiedział niedawno BGNES nasz rodak, Bułgar z Besarabii, który prosił o anonimowość – Kiedy ludzie słyszą o nas na Ukrainie, w wielu miejscach od razu mówią: O, to wy jesteście tymi separatystami – mówi nasz rodak.
W całej chronologii tych niefortunnych wydarzeń ani razu nie pojawia się żaden konkret n/t „separatystów”. Nasi rodacy podejrzewają, że oskarżenia o separatyzm celowo kształtują opinię publiczną, przygotowując grunt pod asymilację [czyt.: ukrainizację] Bułgarów.
Bułgarzy żyją w znacznym rozproszeniu na rozległym terytorium Ukrainy. Nie jesteśmy grupą etniczną tak liczną i zwartą terytorialnie, by móc domagać się autonomii, a tym bardziej secesji od Ukrainy, jak nasi rosyjskojęzyczni bracia z Doniecka czy Ługańska. I to jest nasz problem, który ułatwia władzom w Kijowie manipulowanie własnym społeczeństwem.
Poza tym, organizacje i stowarzyszenia założone przez Bułgarów na Ukrainie nigdy nie stawiały sobie takich celów. Nie chcemy autonomii terytorialnej a tym bardziej secesji naszych regionów z Ukrainy; chcemy jedynie autonomii kulturalnej, by zachować bułgarską kulturę, język, obyczaje i naszą ortodoksyjną wiarę.
Jest jeszcze jedna rzecz, która wydaje się umykać uwadze niektórych, co bardziej emocjonalnie nastawionych analityków, w bułgarskich kołach patriotycznych na Ukrainie. Wynika ona z braku jedności wśród naszych rodaków i braku silnych liderów – świadomych różnych niebezpieczeństw, zdolnych do prowadzenia walki w obronie interesu bułgarskiego na Ukrainie.
Oto rewelacje P. Artema Buzilu zamieszczone na stronie internetowej ukraina.ru, w sprawie sytuacji besarabskich Bułgarów w Odessie. Relacjonujemy jego opinię przede wszystkim dlatego, że P. Artem Buzilu jest jednym z ojców-założycieli Besarabskiej Rady Ludowej. Założona w 2015 roku, organizacja ta ma na celu wspieranie mniejszości w obwodzie odeskim, w obronie ich praw.
Buzilou uważa, że już podczas pierwszego poważnego konfliktu narodowościowego w Besarabii, mogą wybuchnąć znaczne niepokoje etniczne:
„Nie tylko Bułgarzy w Besarabii, ale także Mołdawianie, Gagauzi, Lipowianie i staroobrzędowcy są w opozycji do władz w Kijowie. Wskazują na to wyniki wyborów powszechnych w 2014 r. i lokalnych w 2015 r., w których najwięcej głosów otrzymał „Blok opozycyjny” i inne ugrupowania lewicowe, przeciwne obecnemu rządowi centralnemu”.
Główny problem polega jednak na tym, że te mniejszości narodowe nie mają silnych przywódców, a nawet bywają oni oportunistami, zwłaszcza gdy są pod presją, zajmując wtedy stanowisko zgodne z życzeniami władz w Kijowie. „[Nasi liderzy] od dawna obracają się we wszelkiego rodzaju strukturach władzy, dlatego często są skłonni iść na kompromis z rządem i domagać się od innych lojalności wobec reżimu” – mówi Bouzilou.
⏩ Konformizm ⏪
Nie ma wątpliwości, że precedensy, takie jak Wasilija Kaszcza, zdają się przeczyć twierdzeniom Bouzilou. Jednak zachowanie przewodniczącego Lokalnego Stowarzyszenia Bułgarów i posła do ukraińskiego parlamentu, P. Antona Kisse, na swój sposób potwierdza twierdzenia Buzilu.
Po tym, jak Kisse próbował publicznie odeprzeć ataki na społeczność bułgarską, niespodziewanie skonfrontował się z liderem „Prawego Sektora” w Odessie, Siergiejem Sternenko – który dosłownie oskarżył go o promocję międzynarodowego skandalu, który rzekomo wzmocnił antyukraińską postawę Rosji. Politolog Oleg Soskin, doradca byłego prezydenta Leonida Kuczmy, oskarżył całą bułgarską diasporę o separatyzm. Po czym, w duchu pośpiechu „walizkowo-dworcowego” – zaproponował deportację do Bułgarii prezesa Związku Bułgarów na Ukrainie, Antona Kisse !
Wszystko to najwyraźniej przestraszyło P. Kisse, który po prostu ustąpił: „Opinie dyskredytujące społeczność bułgarską na Ukrainie mają korzenie polityczne, ale to jest zadanie dla służb, które muszą wyjaśnić, kto za tym stoi”.
Oczywistym jest, że to dość niejednoznaczne stwierdzenie odwraca uwagę od sedna problemu. Co więcej, jest to swoisty dowód współpracy z oficjalną linią propagandową władz w Kijowie, dowód który nasuwa podejrzenia o rosyjską lub – nie daj Boże – bułgarską cichą ingerencję.
Rosja, obciążona obecnie wspieraniem ludności rosyjskojęzycznej w nieuznawanych przez Ukrainę republikach Doniecka i Ługańska, raczej nie pali się do podziału Ukrainy z pomocą rozsianych po niej społeczności Bułgarów. To fantasmagoria wymyślona przez szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, Wasilija Gricaka na konferencji o bezpieczeństwie państwa w Kijowie, w marcu br. – w celu uzasadnienia prześladowań Bułgarów.
Nie można też posądzać bułgarskich władz o podsycanie separatyzmu. Zwłaszcza, że słusznie można im zarzucić, iż całkowicie już porzucili rodaków za granicą. Jest niezaprzeczalnym faktem, że ani na pierwszą prowokację, ani na pobicie Wasilija Kaszcza, władze w Sofii i dyplomacja bułgarska nie zareagowały w sposób odpowiedzialny i właściwy.
⏩ Dyplomacja to sztylet w kieszeni ⏪
W imię niezrozumiałej - poza służalczością – poprawności politycznej i „euroatlantyckiej solidarności”, dyplomacja bułgarska ogłuszającym milczeniem daje świadectwo całkowitej obojętności wobec naszych rodaków na Ukrainie.
Zamiast stanowczego poparcia dla cierpiących prześladowania rodaków, usłyszeliśmy jedynie nieśmiałą i łagodną reakcję ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego Bułgarii na Ukrainie, P. Krasimira Minczewa, który „wyraził zaniepokojenie” zbezczeszczeniem pomnika wyzwolicieli w Bolgradzie i pobiciem Wasilija Kaszcza – z tym, że to démarche ambasadora miało miejsce nie – przed władzą centralną w Kijowie, ale – wobec przewodniczącego odeskiej administracji miejskiej, Maksyma Stiepanowa.
W związku z niedawnymi prowokacjami przeciwko naszym rodakom na Ukrainie, ambasador Ukrainy w Sofii, Nikoła Baltadzhiev (zwany przez Rumena Vodenicharova „Lügensack”, pierwotnie besarabski Bułgar), nie został wezwany do Ministerstwa Spraw Zagranicznych w celu złożenia wyjaśnień. Nie został nawet o nic zapytany, a nasi dyplomaci nie podnieśli nawet kwestii mobilizacji ukraińskich Bułgarów, których wysłano na wojnę w Donbasie jako mięso armatnie, gdzie zginęło już kilkudziesięciu z nich.
Nawiasem mówiąc, odpowiedzi w tych kwestiach zostały udzielone już na samym początku konfliktu na Ukrainie, kiedy nasz premier Borysow zapytany, czy Bułgaria w jakikolwiek sposób interweniuje w obronie swoich rodaków tamże, odparł: „To ich [Ukrainy] obywatele, my moglibyśmy tylko przeszkadzać”. Stwierdzenie to stoi w ostrej sprzeczności z oburzeniem które powstało, gdy rosyjski prezydent Władimir Putin dyplomatycznie wspomniał, że „[już] listy przychodzą [do niego] z macedońskiej ziemi”. Ambasador Rosji został natychmiast wezwany do złożenia wyjaśnień, a nasz minister spraw zagranicznych i premier wygłosili oficjalne oświadczenia; wszystko to pod wzniosłym pretekstem „obrony interesów narodowych Bułgarii”.
Miesiąc później, były mistrz świata w szachach i obecny członek rosyjskiej Dumy Anatolij Karpow oświadczył, że cyrylica pochodzi z Bizancjum. Paradoksalnie, arcymistrz Karpow odwiedził Bułgarię na oficjalne zaproszenie przywódcy „Ataku” V. Siderowa, który po prostu milczał na temat nowego konfliktu.
Oczywiście, że nie ma potrzeby uczyć każdego obywatela Rosji historii Bułgarii. Ale to, że od ponad miesiąca milczy się o prześladowaniach naszych braci z Besarabii, którzy przez wieki zachowywali nasz język i tożsamość narodową, jest nienormalne.
⏩ Wszystko zależy od Boga ⏪
Zamiast wygłosić oświadczenie w sprawie bułgarskiego problemu na Ukrainie i poprosić MSZ o wyjaśnienie braku jakiegokolwiek oficjalnego stanowiska, patrioci rządzącej koalicji nie okazują najmniejszej solidarności.
Prounijne skrzydło władz Ukrainy przymyka również oko na masową eksterminację rosyjskojęzycznych obywateli tego kraju, na różne szykany i asymilację mniejszości etnicznych na Ukrainie. Jednocześnie wmawia się nam, że nieludzko traktujemy uchodźców spoza Europy i zachęca się nas do przyjmowania coraz większej liczby imigrantów, z których większość to potencjalni terroryści.
Opowieści o wznoszeniu największej bułgarskiej flagi na wzgórzu, organizowaniu studniówek w strojach ludowych, odwiedzinach diaspory podczas Świąt, uczestniczeniu w uroczystościach z dudami – dają smutne wrażenie, że nasi rodacy na Ukrainie zostali po prostu osieroceni.
Ukraina ich nie chce, zastrasza i terroryzuje; rząd bułgarski ich zawiódł, a nasza „ludowa nadzieja na władzę” – frakcja „Zednoczonych Patriotów”, która dąży do tej władzy od 28 lat – zdaje się dziś zapominać, co się z tą władzą robi, gdy już się ją ma.
Prezydent Poroszenko – coraz bardziej niewiarygodny nawet wśród własnego narodu, stawia na Ukrainie pomnik za pomnikiem, zawsze z „narodową troską” – a jednocześnie hordy prawicowych ekstremistów przeprowadzają czystki wśród ludności rosyjskojęzycznej i innych mniejszości etnicznych.
Najgorsze jednak jest to, że już nie widać dobrych perspektyw dla naszych ukraińskich rodaków, a po zniesieniu wiz dla Ukraińców do krajów UE – nie pozostaje im już nawet nadzieja na zbawienie, ale wyłącznie pewność nowej Kalwarii – puste gdakanie i wyludnianie się kraju, gdzie od stuleci żyli ich przodkowie, tak jak to stało się z młodymi Bułgarami w Ojczyźnie, a następnie z naszymi rodakami w Mołdawii.
Jednak ta historia mogłaby mieć szczęśliwe zakończenie. Bowiem żadna tyrania nie jest wieczna. Jak śpiewają w swojej piosence legendarni „Lube”: wszystko zależy od Boga, a bardzo mało od nas…
🌿
(Tłumaczenie z jęz. bułgarskiego - Redakcja UME)
(Źródło: Unser-mitteleuropa.com , 25.03.2022 r. Tłumaczenie z jęz. niem. - Opera/Google Translator, redakcja i adjustacja stylist. przekładu z niem. na polski, oraz drobne, niezaznaczone w tekście skróty - KotŁomojski)
file:///home/md/.cache/evolution/tmp/evolution-md-84xshr/Bulgaren-in-der-Ukraine.png