Wiarygodność Kościoła zagrożona. Leonie, powstrzymaj tęczową herezję!

Wiarygodność Kościoła zagrożona. Leonie, powstrzymaj tęczową herezję!

https://pch24.pl/wiarygodnosc-kosciola-zagrozona-leonie-powstrzymaj-teczowa-herezje

(Oprac. PCh24.pl)

Jednym z poważniejszych problemów pontyfikatu papieża Franciszka był homoseksualizm. Jorge Mario Bergoglio miał na swoim koncie cały szereg wypowiedzi i działań wspierających agendę ruchu LGBT. Wydawało się, że jego następca musi z tym zerwać. Jednak pierwsze miesiące Leona XIV nie przyniosły żadnej zmiany.

Powiedziałbym nawet, że sytuacja cały czas się zaostrza, a ideologia homoseksualna czyni w Kościele katolickim szybkie postępy. Mogę tę tezę zobrazować kilkoma konkretnymi przykładami.

Lipiec: decyzje niemieckich biskupów. W maju aż dwie diecezje w RFN wprowadziły pseudo śluby homoseksualne. W Limburgu oraz Rottenburgu-Stuttgarcie przyjęto wytyczne o błogosławieniu par jednopłciowych, które zawierają możliwość urządzania regularnych quasi-ślubnych ceremonii. Teoretycznie jest to dziedzictwo pontyfikatu Franciszka – biskupi powołali się na deklarację „Fiducia supplicans” z 2023 roku, która wprowadziła takie błogosławieństwa do Kościoła. Jednak w tekście deklaracji wyraźnie zakazuje się organizowania ceremonii w kościołach i upodabniania ich do ślubu. Niemcy to zlekceważyli. Jest jednak ciekawe, że nie zrobili tego za życia Franciszka, a dopiero dwa miesiące po wstąpieniu na tron papieski Leona XIV. Najwyraźniej uznali, że teraz już można. Póki co Stolica Apostolska nie zareagowała. Jako że sprawa jest skandaliczna, każdy kolejny miesiąc zwłoki to poważny kłopot – bo wskazuje, że Niemcy mieli rację, czując się dziś bezkarni w budowaniu bezprecedensowego duszpasterstwa LGBT.

Znowu lipiec: W diecezji San Diego w USA odprawiono Mszę świętą dla środowisk LGBT – z okazji dorocznej Parady tzw. Dumy Gejowskiej. Odprawiał ją biskup pomocniczy, Ramón Bejarano. Biskup od lat angażuje się w taką aktywność. W tym roku zrobił to jednak pod okiem nowego biskupa – nominata Leona XIV, Michaela Phama. Biskup Bejarano dopuścił do głosu w kościele aktywistę transseksualnego. Przed kościołem trzymano gorszące transparenty, sugerujące, że Bogu jest miła aktywność sodomicka. W kościele sprofanowano wizerunek Matki Bożej z Guadalupe, wpisując Bogarodzicę w kolory genderowej flagi. Z biskupem robił sobie zdjęcia lokalny burmistrz i zarazem homoseksualista, żyjący w bezwstydnym związku sodomickim.

Sierpień/wrzesień: do Rzymu ruszyła pielgrzymka homoseksualistów z okazji Roku Jubileuszowego. W położonej około 100km na południe Terracinie zebrało się ponad 1000 adherentów tęczowego ruchu, w tym tzw. gejowskie pary, które uważają własną deprawację za powód do dumy. Bezwstydni pielgrzymi przeszli 6 września przez Drzwi Święte Bazyliki św. Piotra i wzięli udział we mszy sprawowanej w jezuickim kościele Il Gesù. Z gorącą aprobatą dla ich inicjatywy wystąpiło dwóch prominentnych duchownych. Najpierw zrobił to arcybiskup Madrytu, kardynał José Cobo Cano, a później wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch dla Italii Południowej, bp Francesco Savino. To właśnie on odprawił mszę świętą dla homo-pielgrzymki. Niektórzy z pielgrzymów mieli tęczowe emblematy, była też torba z wulgarnym napisem – tak wpuszczono ich do Bazyliki św. Piotra.

Nota bene, obecnym szefem włoskiego Episkopatu jest arcybiskup Bolonii kard. Matteo Zuppi – chyba pierwszy włoski biskup, który zaakceptował fakt udzielenia błogosławieństwa tzw. gejowskiej parze w kościele, zaraz po zawarciu formalnego związku w urzędzie cywilnym. Doszło do tego w Bolonii w czerwcu 2022 roku.

Wrzesień: o. James Martin SJ został przyjęty przez Leona XIV na audiencji prywatnej.

Czytelnikom PCh24.pl tej postaci przypominać nie trzeba, zwrócę więc tylko uwagę na dość zaskakujący fakt. Otóż ze wszystkich ważnych figur kościelnych na świecie to właśnie Jamesa Martina Ojciec Święty decyduje się przyjąć w ciągu pierwszych miesięcy swojego urzędowania, tuż po powrocie z drugiego urlopu w Castel Gandolfo. W sieci rozpowszechniane są obrazki przedstawiające uśmiechniętego papieża u boku tegoż jezuity. Sam James Martin ogłasza w social mediach, że rozmowa była znakomita i jest przekonany, iż nowy papież będzie mówić o środowisku LGBT w ten sam sposób, jak papież Franciszek. 

Papież w tym samym miesiącu przyjął też na nieoficjalnej audiencji s. Lucię Caram z Dominikany, znaną z herezji. Spotkania nie odnotowano w oficjalnym biuletynie Watykanu, ale opublikowano całą galerię zdjęć. Fotografie wskazywały na przyjemną, rodzinną atmosferę. Lucia Caram, obok wielu innych błędów, głosi też aprobatę dla związków jednopłciowych. 

Tak wygląda krótki harmonogram postępów tęczowej rewolucji z ostatnich tygodni. Podsumowując, środowiska aktywistów LGBT są pewne swego, kościelni progresiści idą całą naprzód, a jeden z głównych eksponentów homolobby w Kościele spotyka się z samym papieżem, bynajmniej nie po to, by odebrać naganę.

Żeby dopełnić ten obraz przypomnę o jeszcze jednym fakcie, nieco starszym, acz znamiennym. Otóż od stycznia 2025 roku metropolitą archidiecezji waszyngtońskiej w Stanach Zjednoczonych jest sam kardynał Robert McElroy – jeden z najbardziej jawnie progresywnych teologicznie biskupów świata, przynajmniej poza Niemcami. McElroy w 2023 roku zamieścił w czasopiśmie jezuitów z USA („America”) tekst, który ściągnął na niego poważne oskarżenia o herezję ze strony nawet niektórych biskupów amerykańskich, choćby Thomasa Paprockiego ze Springfield. Dlaczego? Otóż McElroy stwierdził tam, że aktywni seksualnie sodomici (sic!) mogliby przystępować do Komunii świętej, bo ich sodomskie czyny to niekoniecznie grzechy ciężkie. Wezwał też do analogicznego kroku wobec rozwodników w powtórnych związkach – oraz do wyświęcania kobiet na diakonisy. Mimo tak jawnej proklamacji agendy progresywnej McElroy został szefem prominentnej archidiecezji – a decyzja zapadła, kiedy watykańską Dykasterią ds. Biskupów kierował kardynał Robert Prevost.

Mamy zatem przed oczami fakty. Pytanie teraz: co z tego wynika? Czy to wszystko oznacza, że Leon XIV będzie – jak sądzi James Martin – rzeczywiście prezentować dokładnie tę samą optykę na sprawę homoseksualizmu, jak papież Franciszek? Można oczywiście twierdzić, że nie; że jest jeszcze za wcześnie, by wyrokować. Ostatecznie spotkanie z amerykańskim jezuitą to jakaś kościelna konieczność – James Martin jest zbyt poważny w sensie ustabilizowania w świecie finansowo-lobbingowym, by móc go zignorować. Niemieccy biskupi to z kolei dobrze znani heretycy, więc wykorzystali pewnie okres zamieszania na Watykanie, by przeforsować swoje. Sprawa z San Diego to efekt świeżości nowego biskupa, który nie zdążył jeszcze wykorzenić błędu narastającego od dawna w diecezji. Wreszcie wielki tęczowy „marsz na Rzym” to prywatna inicjatywa, którą wprawdzie odnotowano w oficjalnym kalendarzu Watykanu, ale jeszcze za Franciszka. Słowem – Leon XIV nie ma z tym wszystkim nic wspólnego. No, tak, prawda – McElroy. Nie wiadomo jednak, czy tej nominacji nie wymusił Franciszek; Robert Prevost mógł mieć związane ręce.

Nawet jeżeli ktoś uzna, że to wszystko tak akurat wyszło i nie ma żadnego związku z poglądami Leona XIV na temat LGBT, jedno jest pewne: problem homoseksualizmu pozostaje jednym z najpoważniejszych także za tego pontyfikatu. Siły rewolucyjne są naprawdę rozbuchane i idą naprzód jak taran. Nauczanie Kościoła katolickiego, zgodnie z którym akty sodomskie są grzechami wołającymi o pomstę do nieba, jest z miesiąca na miesiąc coraz bardziej sprowadzane do rangi jakiejś „wstecznej reakcji”, czegoś dobrego dla rygorystów od arcybiskupa Lefebvre’a, ale na pewno nie dla „zwykłych, synodalnych” katolików głoszących międzyludzkie braterstwo.

Teoretycznie Stolica Apostolska nie zmieniła nauczania… Katechizm Kościoła Katolickiego nadal mówi, że skłonności jednopłciowe są wewnętrznie nieuporządkowane. Seks sodomski to wciąż grzech ciężki. Tyle, że wiarygodność tego przekazu staje się po prostu niewielka. Skoro do Rzymu w świetle kamer pielgrzymują radośni homoseksualiści, chlubiący się swoimi zboczonymi związkami; skoro biskupi w różnych krajach (bo oprócz Niemiec to także Belgia oraz wiele innych pojedynczych diecezji!) po prostu błogosławią pary gejów i lesbijek całkowicie akceptując fakt, że współżyją contra naturam, skoro wreszcie kolejny już papież fotografuje się z jezuitą odpowiedzialnym za dorabianie Matce Bożej tęczowej aureoli – to jak można jednocześnie twierdzić, że Watykan rzeczywiście uznaje aktywność homoseksualną za niemoralną? To brzmi jak ponury żart. A do tego trzeba jeszcze dołożyć niesamowicie rozpowszechnione skandale homoseksualne z udziałem duchownych – księży i biskupów. Problem dotyczy nie tylko Polski, ale również samego Watykanu – wiadomo aż nazbyt dobrze, jaką popularnością w tym niewielkim państwie cieszy się na przykład aplikacja na telefony służąca do umawiania gejowskich „randek”.

Efekty tej sytuacji będą proste. Po pierwsze, działalność misyjna Kościoła katolickiego zostaje sparaliżowana. Nie da się głosić Ewangelii Jezusa Chrystusa znacznej części świata, jeżeli podmiot głoszący jest w oczywisty sposób ukąszony przez fałszywą ideologię gender. Muzułmanie tylko wzruszą z niesmakiem ramionami, kiedy dowiedzą się, że w ramach proponowanej im religii katolickiej działają biskupi aprobujący sodomitów… To samo zrobią prawosławni i znaczna część konserwatywnych moralnie protestantów. Papież Franciszek reorganizując Kurię Rzymską postanowił, że pierwsze miejsce przypadnie Dykasterii ds. Ewangelizacji. Chciał w ten sposób pokazać prymat głoszenia Słowa Bożego. Świetnie, tylko dziś nie ma tego jak przeprowadzić – chyba, że Słowo Boże miałoby zostać zredukowane do liberalnej agitki o powszechnym braterstwie. Od tego jest już jednak ONZ, a nie Kościół.

Po drugie, od „legalnych” struktur kościelnych będą się odwracać tradycyjni, wierzący katolicy. Rosnąca liczba ludzi zacznie poszukiwać przystani na przykład w Bractwie Kapłańskim św. Piusa X, przekonana, że tylko tam wiara katolicka jest głoszona bez żadnych ustępstw na rzecz fałszywych ideologii. Można byłoby przyjąć ten rozwój wypadków z zadowoleniem; a jednak nieuregulowana sytuacja Bractwa to przecież istotny kłopot  – nawet zwolennik Bractwa przyzna, że co do zasady powinna między Bractwem a Stolicą Apostolską panować pełna zgoda! Przecież władzę papieża i biskupów trzeba akceptować faktycznie, a nie tylko teoretycznie, jak to z konieczności dzieje się dzisiaj.

Z drugiej strony… jak akceptować „Fiducia supplicans”? Co ma zrobić na przykład niemiecki katolik, którego biskup organizuje tęczowy ślub? Dla wielu ludzi znacznie poważniejszym problemem jest sodomizacja życia parafialnego niż niejasne kwestie dotyczące legalności posługi kapłanów Bractwa albo innych struktur kontestujących aktualny kościelny status quo. Trudno się temu dziwić.

Na szczęście w Polsce problem – jeszcze! – nie jest ostry, bo lwia część naszych biskupów nie manifestuje przywiązania do sodomii, przynajmniej teologicznego (bo już otaczanie milczącą ochroną księży-sodomitów to niestety norma). W innych krajach jest jednak o wiele gorzej, a piszę tu o sytuacji Kościoła powszechnego.

Po trzecie, utrzymująca się na wysokim poziomie aktywność kościelnych środowisk LGBT stwarza skuteczne wrażenie, jakoby do zmiany nauczania tak naprawdę doszło. To kwestia wiarygodności, o której pisałem wcześniej. Skoro można lekceważyć odwieczne nauczanie Kościoła w tej sprawie i nie spotyka za to nikogo żadna kara – to konsekwentnie, można to chyba robić także w innych kwestiach?

Kradzież? Oszustwo? Aborcja? A może rezygnacja z regularnego udziału we Mszy św.? Czemu nie, w nowym paradygmacie każdy sam sobie ustala moralność! Otwarta bezczelność tęczowych propagandystów w Kościele jest wodą na młyn totalnej anarchizacji życia katolickiego. Jeżeli nie ma obiektywnego, naprawdę zobowiązującego wykładu wiary – to każdy sam staje się dla siebie przewodnikiem. Prawdy już nie ma, jest wyłącznie wola. To sytuacja gorsza niż w wizji Marcina Lutra – ten niemiecki heretyk wprowadził wprawdzie zasadę indywidualnej interpretacji Pisma, ale głosił przynajmniej, że ktoś – to znaczy on sam – naprawdę „wie”, jak je rozumieć. Teraz nie ma już nawet takiego poronionego ośrodka władzy –każdy robi, co sam uważa. To oznacza totalny rozkład, to oznacza drogę do samozniszczenia.

Nie można się na to godzić! Dlatego nawet jeżeli wymienione wcześniej wydarzenia ostatnich miesięcy nie muszą w konieczny sposób obciążać papieża Leona, jedno jest pewne: będzie go obciążać bierność wobec niezwykle silnych postępów ideologii LGBT w Kościele. Ten postęp trzeba zablokować – dla dobra dusz i gwoli wiarygodności samego Kościoła.

Módlmy się, żeby Ojciec Święty znalazł w sobie wolę do podjęcia tego działania – i siłę konieczną dla jego owocnego przeprowadzenia.

Paweł Chmielewski