Szanowny Panie, współczesna cenzura nie uderza na oślep. Jej ostrze zwrócone jest przeciwko liderom konserwatywnej opinii publicznej. Prezydent Donald Trump, abp. Marek Jędraszewski, red. Paweł Lisicki, Janusz Korwin-Mikke, Marsz Niepodległości, Radio Maryja, Telewizja wRealu24, Media Narodowe, a nawet Fundacja „SMS z nieba” – wszyscy zostali uznani za szerzycieli „mowy nienawiści” i pozbawieni dostępu do kluczowych dzisiaj instrumentów komunikacji – portali Facebook, Twitter czy YouTube. Jesteśmy w wyjątkowym punkcie historii. Rozwój internetu wymusił powstanie regulacji prawnych. Tylko od nas zależy, czy będą sprzyjały wolności, czy też będą nowym systemem cenzorskiej kontroli prawdy. Dlatego Instytut Ordo Iuris uczestniczy w wykuwaniu nowych rozwiązań prawnych na poziomie krajowym, unijnym i globalnym. Kilka dni temu, niemal w rocznicę usunięcia Donalda Trumpa z przestrzeni internetowej, do grona zablokowanych w mediach społecznościowych dołączyła Konfederacja, która posiadała do tej pory największy profil na Facebooku spośród polskich partii politycznych. Pomimo triumfalnych głosów lewicy i liberalnych mediów, wiele osób wyrażało oburzenie. Mój apel o reakcję rządu dotarł w kilka godzin do ponad 200 000 odbiorców. Przeciwko aktowi cenzury zaprotestowali Premier Mateusz Morawiecki, Minister Cyfryzacji i pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa Janusz Cieszyński i Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.W# Jednak wyrazy oburzenia nie zmienią faktu, że jako państwo pozostajemy bezsilni wobec globalnych monopoli informacyjnych, zdolnych nie tylko do łamania praw indywidualnych użytkowników, ale dążących do wywarcia wpływu na scenę polityczną całych państw. Dlatego od kilku lat prowadzimy praca analityczne, piszemy projekty ustaw, śledzimy działania rządu i Komisji Europejskiej oraz udzielamy nieodpłatnej pomocy prawnej ofiarom cenzury w internecie. Dzięki przygotowanym przez nas materiałom, obecny atak cenzury może stać się katalizatorem zmian. Wystarczy, by rządzący sięgnęli po gotowe rozwiązania. Eksperci Instytutu Ordo Iuris już ponad trzy lata temu przedstawili założenia do projektu ustawy chroniącej użytkowników portali społecznościowych. Nasza propozycja zakładała wprowadzenie sądowej procedury odwoławczej od kasowania treści i profili oraz możliwość nałożenia wysokiej administracyjnej kary pieniężnej na platformę łamiącą prawa użytkowników. Wyjaśnialiśmy, że egzekwowanie polskiego prawa wobec globalnych korporacji jest możliwe, o czym świadczą doświadczenia państw takich jak Niemcy, Francja, Austria, Włochy czy Łotwa. Uszczegółowione rozwiązania chroniące wolność słowa w mediach społecznościowych znalazły się w projekcie ustawy Ministerstwa Sprawiedliwości. Gdyby projekty te przyjęto, dzisiaj ani Facebook, ani YouTube nie mógłby nadużywać swej dominującej pozycji. Teraz, po blokadzie facebookowego profilu Konfederacji, Minister Sprawiedliwości zapowiedział przyspieszenie prac nad ustawą ograniczającą internetową cenzurę. Zrobimy wszystko, by polskie wysiłki o zatrzymanie cenzury nie okazały się spóźnione. Komisja Europejska kończy niebawem prace nad rozporządzeniem „Digital Services Act”, które reguluje funkcjonowanie mediów społecznościowych. Propozycja unijnych urzędników zmierza jednak w stronę poszerzenia cenzury politycznej pod pozorem walki z dezinformacją oraz w stronę utrudnienia dochodzenia praw użytkowników przed sądami krajowymi. Niestety, sojusznikiem w walce z nadużyciami międzynarodowych koncernów nie chciał zostać polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który dwukrotnie odmawiał wyciągnięcia konsekwencji za eliminowanie profili prywatnych użytkowników lub internetowych mediów z Facebooka i YouTube. Nie zrażając się oporem urzędników, już niebawem – po zakończeniu dodatkowych analiz – damy im szansę na wykazanie pożyteczności urzędu dla przeciętnego polskiego użytkownika internetu. Największe postępy odnotowujemy w prowadzonych postępowaniach sądowych. Ich znaczenie jest ogromne. Jeżeli rząd i parlament będą dalej zwlekać z wprowadzeniem prawa ograniczającego nadużycia koncernów, to tylko dobra linia orzecznicza będzie naszą obroną przez cenzorskimi praktykami. W precedensowym postępowaniu reprezentujemy przed polskim sądem redaktora Pawła Lisickiego, który za prezentowanie nauczania Kościoła katolickiego na temat homoseksualizmu został oskarżony o „szerzenie nienawiści” i zablokowany przez YouTube’a. W sprawie wytoczonej Facebookowi w imieniu właściciela profilu SuperPolska osiągnęliśmy już natomiast pierwszy sukces. Sąd przyznał rację naszym prawnikom, którzy przekonywali, że sprawa powinna toczyć się przed polskim sądem, a nie jak wynikało z regulaminu Facebooka – przed sądem w Kalifornii. W ubiegłym roku odbyły się już pierwsze rozprawy. W walce z cenzurą w internecie wspieramy też między innymi twórców Telewizji wRealu24, która w 2019 roku została odblokowana w efekcie przygotowanego przez naszych prawników pisma przedsądowego. Wolność prasy i słowa ulega cenzorskim ograniczeniom nie tylko w internecie, ale także na rynku mediów tradycyjnych, gdzie własność stacji telewizyjnych, radiowych i tytułów prasowych skoncentrowana jest w rękach kilku dominujących podmiotówskutecznie ograniczających konkurencję. Nadużywając swej pozycji, nie muszą liczyć się z zasadami wolnej konkurencji. Zamiast rzetelnego informowania obywateli, walczą o publiczne dotacje i przychylność polityków przez manipulację i kreowanie fałszywych narracji. Dlatego eksperci Ordo Iuris zaprezentowali właśnie obszerną monografię na temat dekoncentracji mediów, w której przeanalizowaliśmy niemieckie, francuskie, brytyjskie, węgierskie czy czeskie prawo i zaproponowaliśmy rozwiązania skutecznie chroniące polski rynek medialny przed nadmierną koncentracją kapitału, i tym samym chroniące pluralizm w mediach. Podczas debaty towarzyszącej premierze monografii przyglądaliśmy się także rozwiązaniom słynnego „lex TVN” zawetowanego przez Prezydenta Andrzeja Dudę. Liczę na to, że dzięki Pana wsparciu nie tylko pomożemy kolejnym ofiarom cenzury, ale wreszcie doprowadzimy do systemowej, ustawowej ochrony wolności słowa i prasy oraz wolności polskiej sceny politycznej od manipulacji ze strony lewicowych, międzynarodowych korporacji jak Facebook, Google czy Twitter. Facebook chce wpływać na krajową politykę Niemal równo rok temu technologiczni giganci dominujący na rynku mediów społecznościowych solidarnie zablokowali konta urzędującego wówczas prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, uniemożliwiając mu kontakt nie tylko ze swoimi wyborcami, ale z całym narodem. Co gorsza, w tym samym czasie cyfrowi monopoliści skutecznie zablokowali rosnącą wówczas konkurencję. Google i Apple solidarnie usunęły ze swoich sklepów aplikacje Parler i Gab, które powstały jako odpowiedź na rosnącą na głównych portalach społecznościowych cenzurę. Dodatkowo Amazon wyłączył portalowi Parler serwery. Portal Gab został natomiast zablokowany przez PayPal a jego właściciel trafił wraz z rodziną na „czarną listę” VISA, tracąc dostęp do kart płatniczych. W rocznicę tamtych wydarzeń, w Polsce po raz kolejny powróciła dyskusja na temat ograniczania wolności słowa w mediach społecznościowych. Facebook arbitralnie usunął profil Konfederacji – partii politycznej, która nie tylko ma swoich przedstawicieli w polskim parlamencie, ale była też do tej pory najpopularniejszą polską partią polityczną na tym portalu. Profil ugrupowania śledziło ponad 670 tys. osób. Przedstawiciele Konfederacji do dziś nie uzyskali od portalu żadnego uzasadnienia usunięcia strony, a na odwołanie od decyzji otrzymali jedynie automatyczną odpowiedź, że odwołanie być może nie zostanie w żaden sposób rozpatrzone w związku z pandemią koronawirusa… Efektów nie przyniosła nawet reakcja ministra Janusza Cieszyńskiego – pełnomocnika rządu ds. cyberbezpieczeństwa, i premiera Mateusza Morawieckiego, który podkreślał, że decyzja Facebooka „uderza w podstawowe wartości demokratyczne”, a „cyfrowa cenzura jest dziś potężnym zagrożeniem dla demokracji”. Od razu zaoferowaliśmy krajowym politykom wsparcie w dopracowaniu rozwiązań ustawy zaprezentowanej przez Krzysztofa Bosaka, zgodnie z którą Państwowa Komisja Wyborcza mogłaby nakładać kary finansowe na właścicieli dominujących portali społecznościowych. Bez takiego rozwiązania łatwo możemy wyobrazić sobie scenariusz, w którym wszystkie partie konserwatywnego elektoratu tracą swoje kanały komunikacji w kluczowym momencie kampanii wyborczej. Wspieramy ofiary internetowej cenzury Instytut Ordo Iuris jest oczywiście gotowy wesprzeć prawników Konfederacji i innych partii oraz organizacji społecznych w sporach z właścicielami portali społecznościowych, tak samo jak wspieramy inne ofiary internetowej cenzury. Nasi prawnicy osiągnęli już pierwsze sukcesy w precedensowych postępowaniach przeciwko gigantom technologicznym. W sprawie wytoczonej właścicielowi Facebooka, w imieniu redaktora naczelnego portalu SuperPolska, Sąd Okręgowy w Gdańsku przyznał rację naszym prawnikom i uznał swoje prawo do rozstrzygania sporu z zarejestrowanymi w USA korporacjami, które przez lata odsyłały swoich użytkowników do sądów w Kalifornii. W ubiegłym roku odbyły się w tej sprawie pierwsze rozprawy.Wcześniej czekaliśmy dwa lata na odpowiedź na nasz pozew, w której prawnicy Facebooka przekonywali, że czasowe zablokowanie dostępu do portalu „nie uniemożliwia, ani nie utrudnia prowadzenia działalności gospodarczej, publikowania treści w swojej Gazecie Internetowej, rozpowszechniania opinii czy też wpływania na opinię publiczną jako dziennikarz”, twierdząc, że tę samą działalność można prowadzić na portalach takich jak Fotka․com, Myspace, Tumblr czy Reddit, pomimo tego, że w przeciwieństwie do wymienionych podmiotów z Facebooka korzysta dziś, według raportu IRCenter, aż 90% polskich internautów. W precedensowym postępowaniu wytoczonym właścicielom portalu Youtube reprezentujemy redaktora naczelnego tygodnika „Do Rzeczy” Pawła Lisickiego, który za zaprezentowanie nauczania Kościoła katolickiego na temat homoseksualizmu został oskarżony o „szerzenie nienawiści”. To zresztą nie pierwsza sprawa, w której prawnicy Ordo Iuris bronią ofiar cenzury ze strony Youtube’a. W 2019 roku po przygotowanym przez nas wezwaniu przedsądowym portal odblokował kanał telewizji wRealu24. W związku z naruszaniem przez właścicieli mediów społecznościowych przepisów polskiego prawa – z gwarantowaną konstytucyjnie wolnością słowa na czele – skierowaliśmy zawiadomienie do Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w związku z nadużywaniem pozycji dominującej i stosowaniem praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów zarówno przez Facebooka jak i przez platformę Google, która jest właścicielem YouTube’a. Jak już wspomniałem, UOKiK z uporem godnym lepszej sprawy nie chce jednak podjąć się uporządkowania specyficznego rynku medialnego zagrożonego dominacją międzynarodowych koncernów. Kolejne nasze analizy mogą pomóc urzędnikom w podjęciu bardziej odpowiedzialnych decyzji. Nadal jednak głównym problemem w walce z internetową cenzurą jest brak odpowiednich regulacji prawnych, które nakładałyby na właścicieli mediów społecznościowych obowiązek przestrzegania polskiego prawa. Jak zapewnić prawdziwą wolność dla użytkowników mediów społecznościowych? Już ponad trzy lata temu przedstawiliśmy projekt ustawy regulującej funkcjonowanie sieci społecznościowych na terenie Polski i uruchomiliśmy petycję o jego przyjęcie do Premiera RP i Ministra Cyfryzacji. Postulowaliśmy wprowadzenie ogólnego zakazu ograniczania dostępu do portali społecznościowych, za wyjątkiem sytuacji, w których dochodziłoby do popełnienia przestępstwa lub naruszenia dóbr osobistych. Ustawa wprowadzałaby też sądową procedurę odwoławczą wobec decyzji portali społecznościowych oraz możliwość nałożenia administracyjnej kary pieniężnej na platformę niestosującą się do przepisów lub orzeczeń sądu. O naszych propozycjach przypomnieliśmy w opublikowanym w ubiegłym roku raporcie na temat wolności słowa w internecie, w którym wymieniliśmy przykłady internetowej cenzury i omówiliśmy przepisy regulujące działalność mediów społecznościowych w Niemczech, we Francji, w Austrii, we Włoszech i na Łotwie. Tamtejsze ustawy zmierzają bardziej w stronę poszerzania cenzury niż jej ograniczania, ale pokazują, że uregulowanie działalności zagranicznych gigantów technologicznych jest możliwe. Postulowane przez nas rozwiązania znalazły się w zaprezentowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekcie ustawy o ochronie wolności słowa w internecie, która zakłada między innymi, że powstała w ramach ustawy Rada Wolności Słowa mogłaby nałożyć na właściciela serwisu społecznościowego karę administracyjną w wysokości od 50 tysięcy do nawet 50 milionów złotych. W ramach publicznych konsultacji projektu ustawy przekazaliśmy opinię prawną, w której wyraziliśmy swoje poparcie dla jej głównych założeń i wskazaliśmy rekomendacje drobnych zmian realnie zwiększających poziom ochrony wolności słowa i ograniczających możliwość omijania projektowanych przepisów. UE w imię wolności postuluje… cenzurę Konieczność uregulowania działań cyfrowych monopolistów dostrzega też Komisja Europejska, która zaprezentowała „Prawo o usługach cyfrowych” („Digital Services Act”), czyli rozporządzenie regulujące funkcjonowanie platform i usług internetowych. Jednak, zamiast zmierzać ku realnym gwarancjom wolności użytkowników internetu, wiele z proponowanych rozwiązań Komisji Europejskiej w imię walki z dezinformacją poszerzy instrumenty cyfrowej cenzury. Unijni urzędnicy chcą bowiem wymóc na moderatorach portali społecznościowych skuteczniejsze usuwanie treści uznanych za „mowę nienawiści” i „materiałów manipulacyjnych, dyskryminacyjnych oraz szkodliwych”. Wejście w życie unijnego rozporządzenia byłoby więc kolejnym batem na niepoprawnych politycznie polityków, dziennikarzy i zwykłych użytkowników portali społecznościowych, którym jeszcze częściej zarzucanoby zapewne niezdefiniowaną nigdzie „mowę nienawiści” stanowiącą dziś pretekst do cenzury debaty publicznej. Dlatego nasi prawnicy na bieżąco monitorują proces powstawania rozporządzenia, analizując jego treść i broniąc wolności słowa na forum unijnym w ramach społecznych konsultacji projektu. Przy odpowiedniej mobilizacji państw członkowskich i opinii publicznej niebezpieczne elementy propozycji Komisji można jeszcze ograniczyć, zachowując jednocześnie cenne gwarancje wolności. W tym celu opublikowaliśmy analizę krajowych i unijnych projektów regulujących funkcjonowanie platform społecznościowych, w której porównaliśmy projekt rozporządzenia Komisji Europejskiej z projektem ustawy o wolności słowa w internetowych serwisach społecznościowych przygotowanym przez polskie Ministerstwo Sprawiedliwości. W analizie wskazaliśmy przepisy, które powinny ulec zmianie, aby planowane polskie regulacje nie były sprzeczne z projektem unijnego rozporządzenia, a jednocześnie służyły wolności słowa. O obu proponowanych projektach mówiłem też w trakcie wykładu na brazylijskim Universidade Federal Fluminense (UFF), w ramach którego szczegółowo omówiłem przed uczelnianym Centrum Prawa i Technologii unijne i polskie propozycje dotyczące regulacji funkcjonowania platform społecznościowych. Potrzeba wzmocnienia gwarancji wolności słowa i wolności politycznej w internecie wykracza bowiem poza Polskę i Unię Europejską. Pracując nad dobrymi rozwiązaniami prawnymi, uczestniczymy w wykuwaniu rozwiązań, które niedługo mogą mieć charakter globalny.Od naszych ekspertów i Darczyńców zależy, czy w tym trudnym procesie zwyciężą lewicowi cenzorzy i internet radykalnej lewicy, czy wizja wolności i wolnej debaty politycznej. Jak skutecznie zapewnić pluralizm mediów? Główną przyczyną szalejącej w internecie cenzury jest oligopol na rynku mediów społecznościowych, z których korzystają dziś na całym świecie prawie 4 mld ludzi, czyli ponad połowa świata – z tego sam Facebook to ok. 2,7 mld aktywnych użytkowników. W Polsce z usług tego portalu korzysta 90 proc. internautów. Nie ma więc wątpliwości, że mamy do czynienia z pozycją dominującą na rynku, a biorąc dodatkowo pod uwagę liczbę użytkowników portali takich Twitter, Instagram czy YouTube widać wyraźnie, że rynek mediów społecznościowych przybiera kształt oligopolu, którego kluczowym elementem jest ograniczona liczba podmiotów posiadających niemalże całościowy udział w rynku. W efekcie globalni potentaci internetowi mogą skutecznie blokować wszelką rodzącą się konkurencję, tak jak miało to miejsce w przypadku wspomnianych portali Parler i Gab i stosować wspólnie nieograniczoną cenzurę – tak jak miało to miejsce choćby z blokadą Donalda Trumpa. Obowiązkiem organów państwowych powinna być ochrona konkurencji przed zbytnią koncentracją kapitału. Dlatego eksperci Instytutu Ordo Iuris przygotowali obszerną monografię, w której przeanalizowali niemieckie, francuskie, brytyjskie, węgierskie, czeskie, chorwackie i polskie regulacje przeciwdziałające zbytniej koncentracji kapitału w mediach oraz rynek mediów w tych państwach i zaproponowali konkretne zmiany prawne, które mogłyby rozwiązać istniejące problemy. W przygotowanej przez ekspertów Ordo Iuris monografii przypomnieliśmy o przepisach polskiego prawa regulujących funkcjonowanie systemu medialnego. Przywołaliśmy w tym kontekście między innymi art. 18 ustawy o radiofonii i telewizji, który formułuje szereg wymogów związanych z treścią materiałów publikowanych w mediach. Znajduje się tu między innymi zakaz propagowania „działań sprzecznych z prawem, z polską racją stanu oraz postaw i poglądów sprzecznych z moralnością i dobrem społecznym”. W ustawie zapisano też, że treści zawarte w mediach „powinny szanować przekonania religijne odbiorców, a zwłaszcza chrześcijański system wartości.” Omówiliśmy również kształt polskiego rynku medialnego, który nadal boryka się z problemem zbyt dużej koncentracji kapitału. Z klasycznym oligopolem mamy do czynienia na polskim rynku telewizyjnym zdominowanym przez trzech nadawców: Telewizję Polską, Grupę Polsat oraz Grupę TVN Discovery Polska. Te trzy podmioty skupiają dziś w swoich rękach ponad 75% ogółu audytorium telewizyjnego. Podobnie jest na polskim rynku radiowym i prasowym, gdzie ponad 70% audytorium zdominowane zostało przez odpowiednio 4 i 3 podmioty. Do tego na ogólnopolskim rynku prasowym pozycję dominującą osiągnął podmiot zagraniczny, czyli niemiecko-szwajcarski Ringier Axel Springer. W analizie poszczególnych rynków medialnych zwróciliśmy także uwagę na to, że w większości omawianych państw znaczącą pozycję posiadają koncerny medialne z rodzimym kapitałem. Taka sytuacja ma miejsce choćby w Niemczech, Wielkiej Brytanii, we Francji, na Węgrzech czy w Czechach, gdzie w 2018 roku grupa medialna Mafra przejęła tytuły prasowe należące do niemieckiej grupy Bauer Media, a grupa Czech Media Invest nabyła stacje radiowe kontrolowane do tej pory przez francuską grupę Lagardere, w wyniku czego czescy przedsiębiorcy wyparli z czeskiego rynku dwóch wpływowych graczy medialnych zza granicy. Z omawianych państw tylko rynek polski i chorwacki charakteryzuje się znaczącym udziałem kapitału zagranicznego w mediach. Nasi eksperci postulują więc w pierwszej kolejności, by w polskich regulacjach prawnych wprost uznać sektor medialny za sektor strategiczny dla funkcjonowania państwa – tak jak uczyniono to na przykład w Wielkiej Brytanii. Wówczas w ramach ochrony polskiego interesu narodowego, można wprowadzić funkcjonującą już w Niemczech zasadę, że nabycie co najmniej 10% udziałów w podmiocie medialnym przez podmiot spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego będzie uzależnione od zgody właściwych władz państwowych. Oprócz tego proponujemy, by przy ustalaniu, czy mamy do czynienia z pozycją dominującą na rynku medialnym, traktować rynek medialny jednolicie, a więc sumować audytorium danego podmiotu ze wszystkich zarządzanych przez niego mediów. Udział jednego podmiotu w tak określonym jednolitym rynku nie powinien przekraczać 30%. Po przekroczeniu tego limitu korporacja medialna, podobnie jak ma to miejsce w Niemczech, byłaby zmuszona do sprzedania części tytułów, ograniczenia nakładu, sprzedaży stacji radiowej czy telewizyjnej lub podjęcia jakichkolwiek innych działań skutkujących zmniejszeniem udziału w rynku. Brak podjęcia takich działań skutkowałby odebraniem koncesji, tak by osiągnąć dopuszczalny udział w rynku. Wspólnie zapewnimy wolność słowa i pluralizm mediów Jesteśm y w tym wyjątkowym momencie historii, gdy wykuwa się nowy międzynarodowy system prawnych gwarancji wolności słowa i wolności politycznej w internecie. Tylko od nas zależy, czy będzie to realna wolność, czy dyktat lewicowych koncernów i radyklanych ideologów, wyposażonych w instrumenty legalnej cenzury i wykluczenia. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, by zagwarantować użytkownikom i odbiorcom mediów poszanowanie ich praw, ale nasza aktywność na tym polu będzie oznaczała konkretne wydatki i będzie możliwa tylko przy wsparciu Przyjaciół i Darczyńców Ordo Iuris. Z koniecznością poniesienia konkretnych kosztów wiążą się precedensowe postępowania, w których prawnicy Ordo Iuris reprezentują przed polskimi sądami ofiary internetowej cenzury. Walka z właścicielami Facebooka czy YouTube’a to znacznie większe koszty procesowe niż w przypadku krajowych postępowań o naruszenie dóbr osobistych. W jednej z takich spraw za samo tłumaczenie pozwu i załączników przez tłumacza wyznaczonego przez sąd musieliśmy zapłacić 16 tysięcy złotych. Precedensowa wartość wyroków będzie jednak ogromna, a ich beneficjentami będzie każdy użytkownik portalu społecznościowego. Koncentrujemy się na precedensowych i strategicznych procesach przeciwko Facebookowi i Google, starannie wybierając sprawy spośród licznych zgłoszeń wpływających do Ordo Iuris. Każda taka sprawa to przeciętny koszt sięgający 8 000 zł.Nawet przyjmując jedną lub dwie w miesiącu czujemy poważną presję kosztów. Bez postępowań nie uzyskamy jednak decydujących rozstrzygnięć. Nasi eksperci monitorują także tworzenie prawa przez Ministerstwo Sprawiedliwości, Komisję Europejską i inne międzynarodowe gremia. Zawsze uczestniczymy w konsultacjach i przedstawiamy poprawki, zmierzające do ochrony poddanej szczególnej cenzurze konserwatywnej większości. Monitoring i analizy to stały koszt ok. 5 000 zł miesięcznie. Realizacja wszystkich naszych planów jest więc ściśle związana ze wsparciem naszych Przyjaciół i Darczyńców, którzy są jedynym źródłem finansowania Ordo Iuris. Dlatego bardzo Pana proszę o wsparcie Instytutu kwotą 50 zł, 80 zł, 130 zł lub dowolną inną, która pozwoli nam kontynuować walkę z cenzurą w internecie. Z wyrazami szacunku Jerzy Kwaśniewski Ordo Iuris P.S. Uregulowanie działalności technologicznych gigantów zza granicy wydaję się dziś być potężnym wyzwaniem. Jeżeli odniesiemy sukces, wyznaczymy jednak kierunek regulacyjny na wiele lat i na skalę globalną. Musimy podjąć tę próbę! Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris jest fundacją i prowadzi działalność tylko dzięki hojności swoich Darczyńców. Jerzy Kwaśniewski Ordo Iuris <kontakt@ordoiuris.pl> |