Eutanazja to nie miłosierdzie, to morderstwo. Postępy w Polsce. Śmiszek…

Eutanazja to nie miłosierdzie, to morderstwo.

Jerzy Kwaśniewski Ordo Iuris <kontakt@ordoiuris.pl > 26 listopad 2022

Na początku października Europejski Trybunał Praw Człowieka odrzucił skargę Belga, którego matka została poddana eutanazji z powodu depresji. O zabiciu matki przez lekarzy mężczyznę powiadomiono… dzień po jej śmierci. Nie mógł się z nią nawet pożegnać…

Nie możemy pozwolić, by ten wyrok wykorzystali promotorzy eutanazji w Polsce, którzy od roku coraz intensywniej przekonują Polaków o „normalności” zabijania w imię „miłosierdzia”. Mamy się czego obawiać, bo dotąd żaden kraj nie powstrzymał eutanatycznego lobby.

W 20 lat liczba dokonywanych w Belgii eutanazji wzrosła niemal tysiąckrotnie. W Holandii liczba eutanazji pomiędzy rokiem 2003 a 2020 wzrosła z 1815 do 6938 przypadków. Eutanazji poddawane są głównie starsze osoby, ale rośnie skala zabijania ludzi w sile wieku, cierpiących na depresję lub samotność, a nawet dzieci. Flandria – największy region Belgii – podał, że w latach 2016/2017 aż 10% śmierci noworodkowych spowodowanych było decyzją o ich eutanazji. Mówiąc dosłownie – dzieciobójstwem narodzonych chłopców i dziewcząt.

W Belgii i Holandii społeczne kampanie promujące zabijanie starszych i słabszych zakończono sukcesem już dawno temu. Angażowano do tego teatr, kino, przywódców duchowych, celebrytów i polityków. Teraz wspierający eutanazję wyrok Trybunału Praw Człowieka jest zaproszeniem do radykalnego obniżenia standardu ochrony życia ludzkiego w całej Europie. Także w Polsce, gdzie obserwujemy aktywne działania zmierzające do legalizacji eutanazji.

Wiceszef sejmowego klubu Lewicy Krzysztof Śmiszek mówił, że eutanazja jest „podstawowym prawem człowieka”. W poznańskim „Tetrze Nowym” wystawiono promującą eutanazję sztukę „Prawo wyboru”. Promotorzy cywilizacji śmierci z zadowoleniem opowiadali o „kapsule śmierci” – małej komorze gazowej wystawionej w holu teatru. Na łamach „Gazety Wyborczej” ubolewano nad losem osób, które muszą wyjechać z Polski, by poddać się eutanazji. Przy okazji 1 listopada portal „Interia” opublikował felieton, w którym brak legalnej eutanazji nazwano „okrucieństwem”.

Mierząc się z fałszywą narracją zwolenników eutanazji, eksperci Ordo Iuris przygotowali raport, w którym szczegółowo omówiliśmy, czym w rzeczywistości jest eutanazja i jak doszło do jej legalizacji. Analizujemy prawodawstwo krajów takich jak Holandia i Belgia, gdzie w majestacie prawa lekarze na życzenie rodziców mogą eutanatycznie zabijać noworodki. Wystarczy tylko, że uznają, iż przewidywana jakość ich życia jest… „zbyt niska”.

W raporcie opisujemy przykład Szwajcarii, która jest celem „turystyki śmierci” obywateli innych państw. Fundacja Dignitas, która od lat zarabia na prowadzeniu eutanazyjnego biznesu, w taki stopniu rozwinęła swoją „działalność”, że udostępniała swoim klientom środki do wykonania samobójstwa nawet w hotelach i na parkingach. Pacjenci zażywali śmiertelne dawki leków w samochodach. Prochy tych, którzy często płacili ogromne pieniądze za zapewnienie „godnej” śmierci i pogrzebu, wyrzucano do jeziora.

Liczymy, że szeroka promocja naszej publikacji uświadomi Polakom, co tak naprawdę oznaczałaby legalizacja zabójstw eutanatycznych w naszym kraju.

Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk

Aby z przestrogą i prawdą o eutanazji dotrzeć do mediów, opublikowaliśmy już krótsze i przystępne teksty, w których wyjaśniamy, czym różni się opieka paliatywna od uporczywej terapii. Propagatorzy eutanazji celowo manipulują tymi pojęciami, aby wykształcić u odbiorców mylne wrażenie, że decyzja o skróceniu życia jest jedynym sposobem na ucieczkę przed cierpieniem oraz że współczesna medycyna paliatywna nie oferuje żadnych rozwiązań pozwalających na skuteczne łagodzenie bólu i innych dolegliwości towarzyszących nieuleczalnym chorobom. Tymczasem to właśnie opieka paliatywna i hospicyjna daje pacjentom szanse na prawdziwie godną śmierć – bez bólu, bez głodu i pragnienia oraz w otoczeniu najbliższych.

Aby ukazać ogromny potencjał w rozwoju opieki paliatywnej w Polsce, a także trudności z jakimi mierzą się placówki oferujące tę formę wsparcia, pracujemy nad publikacją, która w sposób wyczerpujący omówi najistotniejsze zagadnienia dotyczące opieki paliatywnej.

Jednocześnie wiemy, że dyskusja o godnym umieraniu to szereg poważnych dylematów bioetycznych, z którymi będziemy mieć coraz częściej do czynienia. Konieczne jest więckształcenie młodych prawników czy medyków, którzy będą gotowi do podjęcia debaty na ten temat. Dlatego w ramach Akademii Ordo Iuris zorganizowaliśmy na Uniwersytecie Opolskim szkolenie poświęcone eutanazji. Podczas wydarzenia, w którym uczestniczyło kilkudziesięciu studentów, nasi eksperci wraz z wybitnymi specjalistami z zakresu prawa i prawa kanonicznego omawiali prawne i moralne aspekty eutanazji. Wskazywaliśmy między innymi, że przyzwolenie na eutanazję w sposób nieunikniony prowadzi do wzrostu zabójstw eutanatycznych motywowanych już nie chorobami w stanach terminalnych, ale np. depresją, którą można i należy leczyć.

O zagrożeniach związanych z legalizacją eutanazji mówiliśmy również podczas Akademii Ordo Iuris Extra. Nasi eksperci analizowali wówczas proeutanazyjny zwrot w holenderskim prawodawstwie oraz kampanię promującą zabójstwa eutanatyczne, z którą mierzy się obecnie włoskie społeczeństwo. Na przyszły rok zaplanowaliśmy też organizację konferencji poświęconej prawnym i medycznym aspektom eutanazji.

Bez konsekwentnego wsparcia Darczyńców i Przyjaciół Ordo Iuris, nasi eksperci nie mogliby prowadzić tak szerokiej działalności, broniąc Polski i Polaków przed tragicznymi skutkami, jakie niesie za sobą realizacja postulatów zwolenników cywilizacji śmierci. Wierzę, że z Pana pomocą oprzemy się naciskom, aby zalegalizować eutanazję w naszym kraju.

Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk

Prawo do życia nie wyklucza… zabójstwa

Propagatorzy eutanazji próbują wmówić Polakom, że eutanazja to oznaka miłosierdzia i pomoc w godnym umieraniu pacjentom, których stan zdrowia wiąże się z fizycznym bólem i cierpieniem.

Prawda jest jednak zupełnie inna. Pokazuje to choćby sprawa 64-letniej Godelievy de Troyer z Belgii, od której rozpocząłem tę wiadomość. W jej przypadku przyczyną przeprowadzenia eutanazji była depresja, którą przecież można i należy leczyć!

Ponieważ Belgia jest jednym z nielicznych krajów na świecie, w których prawo dopuszcza eutanazję osób cierpiących na depresję, nawet jeśli są całkowicie zdrowe fizycznie, kobieta złożyła wniosek o podanie jej śmiertelnego zastrzyku w związku z „nieznośnym cierpieniem psychicznym”.

Zamiast zapewnić pacjentce niezbędną opiekę psychologiczną, lekarze pozytywnie zaopiniowali jej wniosek, uznając, że zmagająca się z depresją kobieta działa „świadomie i racjonalnie”. Przed śmiercią kobieta wpłaciła 2 500 euro darowizny na stowarzyszenie promujące eutanazję. Prezesem organizacji był lekarz, który po raz ostatni przebadał pacjentkę, uznając, że kobieta jest „gotowa” do eutanazji. Ostatecznie to on podał jej też śmiertelny zastrzyk z trucizną.

Syn pacjentki o śmierci własnej matki dowiedział się dopiero dzień później – gdy było już za późno nie tylko na jakiekolwiek pożegnanie, ale też na pojednanie. Kobieta w momencie śmierci była bowiem skonfliktowana z dziećmi, co powinno być przecież dodatkowym argumentem za tym, by dać im szansę na uratowanie relacji. Być może takie pojednanie mogłoby nawet doprowadzić do zmiany decyzji kobiety o samobójstwie.Takiej szansy jednak rodzina nie dostała, a syn zmarłej pacjentki do końca życia będzie się zapewne mierzył z bólem lub poczuciem winy za śmierć matki…

Dlatego mężczyzna złożył do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez lekarzy, którzy dokonali eutanatycznego zabójstwa. Po ponad trzech latach śledztwa postępowanie zostało umorzone. Wtedy Belg złożył skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, zarzucając pogwałcenie prawa jego matki do życia oraz jego prawa do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, z uwagi na pozbawienie go możliwości pożegnania się z matką przed śmiercią.

Przystąpiliśmy do sprawy, przedkładając sędziom Trybunału opinię prawną w trybie przyjaciela sądu. Wskazaliśmy w niej, że eutanazja jest nie do pogodzenia z prawem każdego człowieka do życia – niezależnie od stanu zdrowia. Podkreśliliśmy jednocześnie, że decyzja o samobójstwie nie dotyczy tylko samobójcy, ale także jego rodziny, gdyż śmierć osoby bliskiej ma ogromny wpływ na członków rodziny pacjenta, którzy powinni mieć przynajmniej możliwość pożegnania się z bliską osobą. Przypomnieliśmy też, że art. 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka stanowi jednoznacznie, że „nikt nie może być umyślnie pozbawiony życia” (za wyjątkiem obrony koniecznej, zatrzymania osoby podejrzanej lub tłumienia nielegalnych zamieszek).

Z naszymi argumentami zgodziło się jednak tylko dwoje spośród siedmiorga orzekających sędziów. Sędzia Georgios Serghides wskazał, że „jakakolwiek forma eutanazji byłaby sprzeczna z fundamentalnym prawem do życia”. Z kolei sędzia María Elósegui wprost zacytowała naszą opinię, zwracając uwagę na destruktywny wpływ eutanazji na rodzinę uśmierconej pacjentki.

Te dwa zdania odrębne nie zmieniły jednak wyroku, który jest niestety radykalnym ciosem w ochronę życia w systemie prawa międzynarodowego.

Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk

Odkłamujemy manipulacje radykałów

Wyrok Trybunały Strasburskiego dodaje wiatru w żagle zwolennikom eutanazji, którzy usiłują za wszelką cenę skłonić społeczeństwa do zgody na jej pełną legalizację. W trosce o życie Polaków, którzy mogliby paść ofiarą eutanatycznych zabójstw, regularnie odkłamujemyich manipulacje, przedstawiając prawdę o eutanazji.

Ukazując Polakom, jakiej opieki mogą i powinni oczekiwać u schyłku życia, przygotowaliśmy już pierwsze opracowania na temat opieki paliatywnej, która jest często mylona z uporczywą terapią. Podkreślamy, że opieka paliatywna jest ukierunkowana na poprawę jakości życia, łagodzenie cierpień fizycznych i psychicznych osób chorujących na nieuleczalne choroby. Jej celem nie jest leczenie pacjenta za wszelką cenę (gdy jest to już niemożliwe), ale poszanowanie jego niezbywalnej godności poprzez zapewnienie mu warunków godnej śmierci.Pracujemy także nad pogłębioną publikacją, w której przyjrzymy się polskiemu systemowi opieki paliatywnej.

Opublikowaliśmy również komentarz, w którym precyzyjnie wskazaliśmy różnice pomiędzy zaprzestaniem uporczywej terapii a eutanazją. Podkreśliliśmy, że eutanatyczne zabójstwo to działanie polegające na przyczynieniu się do skrócenia życia pacjenta, którego sprawcy zgodnie z polskim prawem podlegają odpowiedzialności karnej. Z kolei przerywając uporczywą terapię, lekarz nie przyczynia się do śmierci pacjenta, która następuje naturalnie – w wyniku postępu nieuleczalnej choroby. Co więcej, łącząc zaprzestanie daremnego leczenia z podjęciem terapii paliatywnej, personel medyczny umożliwia realizację prawa pacjenta do umierania w spokoju i godności.

Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk

Przerażające skutki legalizacji eutanazji

W debacie na temat eutanazji absolutnie kluczowe jest udowodnienie polskiemu społeczeństwu, że – wbrew propagandzie zwolenników eutanazji – legalizacja tej praktyki nie rozwiązuje problemów pacjentów i ich rodzin, ale je mnoży. Pokazują to jednoznacznie przykłady licznych państw Europy Zachodniej, gdzie pod pretekstem współczucia i niesienia ulgi najbardziej cierpiącym chorym dopuszczono eutanazję, która dziś stosowana bywa również wobec osób, które wcale nie wyraziły na nią zgody.

[całość i podobne pod: https://ordoiuris.pl/aktualnosci MD]

=====================

mail:

Może ten Śmiszek na sobie wypróbuje, zanim mu cały odbyt wygnije? [miesak Kaposiego…]

Francja objęła prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Superpaństwo, aborcja i cenzura zamiast Europy narodów.

Programem jest ideologiczna radykalizacja, wojna z obrońcami życia i cenzura politycznych przeciwników.

Szanowny Panie, z początkiem 2022 roku Francja objęła prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Po kilku tygodniach jedno jest już pewne – programem Francji jest ideologiczna radykalizacja, wojna z obrońcami życia i cenzura politycznych przeciwników.
Jerzy Kwaśniewski Ordo Iuris kontakt@ordoiuris.pl
—————————–
Rozpoczynając prezydencję, Prezydent Francji Emmanuel Macron wygłosił przemówienie na forum Parlamentu Europejskiego. W wystąpieniu zapowiedział wpisanie do Karty Praw Podstawowych UE „prawa do aborcji” oraz walkę z „mową nienawiści”, co będzie oznaczać nową epokę prawnej cenzury w Europie. Euforia lewicowej prasy i polityków spotkała się jak dotąd jedynie ze słabym głosem sprzeciwu Komisji Wspólnej Episkopatów UE. To na Ordo Iuris, naszych europejskich sojusznikach i odważnych rządach państw narodowych spocznie ciężar obrony narodów Europy przed ideologiczną wojną zapowiedzianą przez francuskiego prezydenta. Z Pana wsparciem jesteśmy na to gotowi. Nieostrość pojęcia „mowa nienawiści” już od lat jest pretekstem do cenzurowania użytkowników portali społecznościowych. Komisja Europejska przyjęła w grudniu inicjatywę wpisania tego ideologicznego terminu do jednego z najważniejszych unijnych traktatów jako „przestępstwa europejskiego”, obok takich przestępstw jak handel ludźmi, seksualne wykorzystywanie kobiet i dzieci czy nielegalny handel bronią. Decyzja o dalszych pracach musi być jednak podjęta jednomyślnie przez Radę. Dlatego prawnicy Ordo Iuris już przygotowują memorandum wzywające rządy państw UE do zawetowania tego projektu. Szczególnie liczymy na aktywność i odwagę rządów Europy Środkowej. Nasze działania mogą zatem wywrzeć realny wpływ na ochronę wolności słowa w całej Europie. Widząc, że narodowe państwa blokują radykalnie ideologiczne projekty, Emmanuel Macron chce przyznać prawo inicjatywy ustawodawczej Parlamentowi Europejskiemu. Europosłowie w swoich rezolucjach wielokrotnie dowiedli już, że wolą zajmować się ideologią i sztucznymi problemami teorii gender, a nie rzeczywistymi potrzebami państw Unii. 
Parlament Europejski w ostatnich miesiącach wzywał do łamania prawa, powoływał się na nieistniejące przepisy, powtarzał fake newsy i łamał traktaty, ingerując w kompetencje państw członkowskich, a nawet usiłując narzucać swoją wolę… amerykańskiemu stanowi Teksas.
Propozycja wpisania do Karty Praw Podstawowych UE „prawa do aborcji” to jeden z najgroźniejszych pomysłów ostatnich lat. Traktatowe uznanie aborcji za prawo byłoby precedensem. Jak dotąd żaden wiążący akt prawa międzynarodowego nie zmusza państw do legalizacji aborcyjnego zabijania dzieci. Radykalna lewica od lat postuluje jednak, by Unia Europejska była pionierem aborcyjnego przymusu. To Parlament Europejski przyjął w czerwcu 2021 skrajnie proaborcyjny Raport Maticia, w którym europosłowie bezprawnie stwierdzili, że aborcja jest „prawem człowieka”, postulując nieograniczony dostęp do „aborcji na życzenie”, ograniczenie wolności sumienia oraz finansowanie zabiegów „zmiany płci” ze środków publicznych we wszystkich państwach UE. Tak jak powstrzymaliśmy podobne próby odgórnego narzucenia aborcyjnych regulacji na szczycie ONZ w Nairobi, tak i teraz budujemy koalicję organizacji pozarządowych, polityków i rządów, gotową powstrzymać ideologiczne szaleństwo podważające fundamenty europejskiej cywilizacji, zbudowanej na szacunku dla każdego życia. Propozycje Prezydenta Francji rysują przed nami wizję Europy, w której Parlament Europejski może stanowić prawo nadrzędne wobec prawa państw członkowskich, zapewnienie darmowej aborcji na życzenie jest obowiązkiem każdego rządu, a sprzeciw wobec ideologii gender czy postulatów ruchu LGBT karany będzie więzieniem jako „mowa nienawiści”. Taka Europa nie będzie już unią suwerennych państw narodowych, ale europejskim superpaństwem.



Musimy wykorzystać całe nasze doświadczenie, odnotowane już wielokrotnie przez unijnych urzędników, aby zablokować ten projekt. Już dwukrotnie rezolucje Parlamentu Europejskiego z niechęcią odnosiły się do Ordo Iuris jako kluczowego rzecznika suwerenności narodowej i prawa do życia. Nie bez powodu dostrzeżono nasze działania, wymieniając mnie na liście 28 najbardziej wpływowych ludzi Europy Politico. Ale wobec nowych zagrożeń musimy podjąć jeszcze intensywniejsze działania.
Przed każdym ważnym głosowaniem eurodeputowani dostają przygotowywane przez ekspertów Ordo Iuris analizy kluczowych zagadnień, w których dostarczamy im argumentów na rzecz suwerenności, prawa do życia czy ochrony rodziny. Wielokrotnie możemy usłyszeć nasze tezy wprost artykułowane na forum PE. Tak było między innymi przed styczniową debatą na temat tzw. praw reprodukcyjnych i seksualnych oraz grudniową sesją Parlamentu Europejskiego, w trakcie której debatowano na temat „cyberprzemocy ze względu na gender”. Od dzisiaj tych analiz musi powstawać jeszcze więcej. A do tego kluczowe argumenty musimy prezentować wprost w Parlamencie Europejskim, korzystając z obniżanego poziomu sanitarnych restrykcji. W ten sposób możemy obudzić do działania nie tylko grupę polityków UE, ale za pośrednictwem mediów dotrzeć do obywateli wielu państw członkowskich. Dlatego już wkrótce, wspólnie z organizacjami i politykami oraz naukowcami i badaczami z całej Europy, zaprezentujemy raport o zagrożonej suwerenności i naruszeniach, jakich wobec państw członkowskich dopuszcza się Unia Europejska. A to tylko początek niezbędnej ofensywy analitycznej, komunikacyjnej i organizacyjnej w obronie suwerenności Polski i innych państw członkowskich UE.
Jeżeli my nie zbudujemy koalicji i pakietu racjonalnych argumentów przeciwko totalnym tendencjom w Unii Europejskiej – nie zrobi tego nikt. Europejskie superpaństwo stanie się rzeczywistością, wraz z ideologicznym ubóstwieniem aborcji, radykalnych instrumentów polityki gender i wszechobecną cenzurą politycznych przeciwników pomówionych o „mowę nienawiści”. Ze wsparciem naszych Darczyńców – z Pana wsparciem – stawimy czoła tym zagrożeniom. Inaugurując francuską prezydencję Emmanuel Macron ogłosił wiele inicjatyw, których głównym celem jest wzmocnienie jego pozycji we francuskiej kampanii prezydenckiej. Jednak poza racjonalnymi pomysłami takimi jak przegląd polityki migracyjnej UE, mogliśmy usłyszeć hasła na wskroś populistyczne i groźne. Prezydent Francji kilkukrotnie krytykował państwa łamiące praworządność, o co od dłuższego czasu są oskarżane Polska i Węgry. Macron zachęcał do porzucenia „narodowych egoizmów” i stwierdził, że w niektórych państwach członkowskich „można zaobserwować rewolucję, która próbuje zniszczyć fundamenty naszej cywilizacji”. O tym, kto naprawdę atakuje fundamenty cywilizacji europejskiej świadczyć może zapowiedź, która padła w trakcie tego samego wystąpienia. Wspominając o Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej, francuski prezydent stwierdził, że należy ją “odnowić” w taki sposób, by „uznawała prawo do aborcji”. To właśnie zrealizowanie tej zapowiedzi byłoby rewolucją niszczącą fundamenty naszej cywilizacji, zbudowanej na chrześcijańskiej etyce. Polska ma zapewnić dostęp do darmowej aborcji na życzenie! Zapowiedź proaborcyjnej inicjatywy Francji w Unii Europejskiej wpisuje się w serię wcześniejszych działań unijnych polityków i urzędników.
W ubiegłym roku eurodeputowani przyjęli skrajnie proaborcyjny Raport Maticia, w którym nie tylko domagano się nieograniczonego dostępu do „aborcji na życzenie” w całej Europie, ale też wezwano do ograniczenia wolności sumienia pracowników medycznych, wprowadzenia we wszystkich krajach Unii Europejskiej wulgarnej edukacji seksualnej, cenzurowania krytyki radykalnie ideologicznych postulatów i… finansowania zabiegów „zmiany płci” ze środków publicznych. W tym samym dniu odbyło się także głosowanie nad poprawką do innej rezolucji, w ramach której europosłowie mieli wyrazić „zaniepokojenie” faktem, że w rejestrze przejrzystości Komisji Europejskiej znalazły się organizacje broniące życia i rodziny, wśród których na pierwszym miejscu wymieniono Instytut Ordo Iuris. Nie jest to przypadkiem, bo właśnie nasze analizy rozsyłane do eurodeputowanych, miesiąc po miesiącu, mają wpływ na coraz mniejsze poparcie dla radykalnych rezolucji PE. Nawet, jeżeli wielu polityków nie chce wyrażać wsparcia dla obrony życia, to podzielają naszą opinię, że w świetle traktatów Parlament Europejski nie może zajmować się tą sprawą.
Członkowie Parlamentu Europejskiego nie uznają zresztą żadnych granic dla swych rezolucji. Chcą bezprawnie ingerować nie tylko w prawo krajowe państw członkowskich, ale nawet… w ustawodawstwo Teksasu w USA. W jednej z uchwalonych przez PE rezolucji potępiono stan Teksas za zakaz aborcji po wykryciu bicia serca dziecka. W odpowiedzi na lokalne prawo amerykańskiego stanu, europosłowie nie tylko wyrazili swoje oburzenie, ale zażądali od władz amerykańskich zablokowania nowego prawa. Parlament Europejski powoływał się przy tym na Kartę Prawa Podstawowych Unii Europejskiej, zapominając, że Stany Zjednoczone nie są związane postanowieniami Karty, a sama Karta nie przewiduje „prawa do aborcji”. Dotychczas ideologiczne rezolucje Parlamentu Europejskiego nie miały mocy sprawczej. Jednak przedstawiona przez Emanuela Macrona zapowiedź realizacji najradykalniejszych postulatów aborcyjnych, a więc wpisania „prawa do aborcji” do wiążącego Polskę prawa Unii Europejskiej, postawiła naszych analityków i specjalistów od Unii Europejskiej w stan gotowości. A był to tylko początek postulatów nowego przywództwa w UE. Nie pozwolimy na ideologiczną cenzurę Macron ogłosił również walkę z wszelkimi formami nienawiści i dyskryminacji, zapowiadając poparcie dla inicjatywy Komisji Europejskiej, która chce poszerzyć zawarty w traktatach katalog przestępstw ściganych w całej Unii Europejskiej o tzw. „mowę nienawiści”. Praktyka znana choćby z funkcjonowania mediów społecznościowych pokazuje, że nieostry i niezdefiniowany termin „mowa nienawiści” jest dziś często narzędziem ideologicznej cenzury. To właśnie mityczna „mowa nienawiści” jest zazwyczaj pretekstem do usuwania postów i całych profili na portalach społecznościowych takich jak Youtube czy Facebook,który w niesławnych „Standardach społeczności” za „mowę nienawiści” uznaje między innymi „wyrażenia mówiące o byciu mniej niż odpowiednim”, „wyrażenia mówiące o odstępstwie od normy”, „przyznanie się do nietolerancji na podstawie cech chronionych, w tym między innymi: homofobii, islamofobii” czy „treści wyrażające odrzucenie, w tym między innymi: nie uznaję, nie lubię, nie zależy mi”. W efekcie jako „mowę nienawiści” traktuje się zarówno wypowiedzi wprost nawołujące do przemocy czy groźby karalne, jak i zwykłe opinie, przekonania i poglądy. 
Co istotne, Komisja Europejska pisząc w swoim projekcie o skali zjawiska „mowy nienawiści” powołuje się właśnie na liczbę naruszeń „Standardów społeczności” Facebooka, co jasno pokazuje jak może wyglądać praktyka stosowania nowych przepisów. Dlatego nasi eksperci już w kwietniu ubiegłego roku, w ramach konsultacji społecznych projektu, przekazali Komisji Europejskiej wyczerpujące stanowisko Ordo Iuris. Zwracaliśmy w nim uwagę, że w porządku prawnym większości państw europejskich istnieje już przepis zakazujący dyskryminacji „z jakiejkolwiek przyczyny”.W dokumencie przywołaliśmy analizę polskiego Biura Analiz Sejmowych, której autorzy, odnosząc się do jednego z projektów ustawy mającej wprowadzić w Polsce kryminalizację „mowy nienawiści”, pytali o to „dlaczego tylko takie okoliczności jak płeć, tożsamość płciowa, wiek, niepełnosprawność oraz orientacja seksualna zostały wymienione [w projekcie], a nie np. bycie osobą chorą psychicznie, chorą na AIDS, uzależnioną od alkoholu lub środków odurzających, otyłą, nadmiernie wysoką, czy niską, czy też bycie bezdomnym, itd. Wszakże i te okoliczności mogą mieć charakter dyskryminacjogenny”. Nasze argumenty były ignorowane przez urzędników Komisji Europejskiej, ale budziły coraz większe zainteresowanie ze strony zagranicznych partnerów oraz opinii publicznej. Nadal nie jest jeszcze za późno, by zatrzymać niebezpieczną inicjatywę. Wpisanie „mowy nienawiści” do unijnych traktatów będzie bowiem wymagało zgody wszystkich państw członkowskich. Dlatego nasi eksperci już pracują nad memorandum przekonującym do zawetowania projektu, które trafi do polskiego rządu i rządów innych państw naszego regionu, by stworzyć skuteczną koalicję blokującą ten projekt. W tej sprawie mamy poważne szanse na sukces. Więcej władzy w ręce ideologów z Parlamentu Europejskiego W wystąpieniu francuskiego prezydenta pojawił się także wątek, niemal całkowicie przemilczany przez relacjonujące wydarzenie media. Choć wydaje się, że przyznanie europosłom inicjatywy ustawodawczej jest nieistotną zmianą formalną, to w rzeczywistości byłby to znaczący krok w stronę radykalizacji i federalizacji Unii Europejskiej.
Przyjmowane w ostatnich latach uchwały PE są świadectwem skrajnej ideologizacji zasiadających w Europarlamencie polityków, którzy reprezentują dziś coraz niższy poziom wiedzy, zaangażowania i świadomości prawnej, bezrefleksyjnie powielając kłamstwa, przekazywane im przez genderowych ideologów i aborcyjnych lobbystów.Wielokrotnie przekonywaliśmy się o tym w ostatnich miesiącach, gdy Parlament Europejski kilkukrotnie atakował w swoich uchwałach Polskę. Pod koniec listopada 2020 roku Parlament Europejski przyjął rezolucję potępiającą wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego. Europosłowie bezpodstawnie stwierdzili, że „dostęp do aborcji” jest prawem człowieka oraz oskarżali Polskę o „nadużywanie wartości religijnych i kulturowych” i zbyt częste powoływanie się przez lekarzy na wolność sumienia. W rezolucji bezpośrednio nawoływano polski rząd do łamania prawa, poprzez niepublikowanie wyroku TK – całkowicie wbrew przeciwnym opiniom Komisji Europejskiej jeszcze z 2016 roku. Z kolei w 2021 roku, w dniu polskiego Święta Niepodległości, eurodeputowani przyjęli rezolucję w sprawie „pierwszej rocznicy faktycznego zakazu aborcji w Polsce”, w którym europosłowie nie tylko powielili kłamstwa i manipulacje radykalnej lewicy z poprzedniej rezolucji, ale wręcz poszli o krok dalej. Eurodeputowani domagając się wprowadzenia w Polsce powszechnego dostępu do aborcji, stwierdzili bowiem, że ochrona życia w Polsce jest „atakiem na praworządność”, a nawet „zabójstwem motywowanym genderowo”. W obu dokumentach pojawił się też bezpośredni atak na Instytut Ordo Iuris. W uchwałach PE nazwano nas organizacją fundamentalistyczną, wzywającą do utworzenia „stref wolnych od LGBT” oraz „siłą napędową kampanii mających na celu podważenie praw człowieka i równości płci w Polsce”. W związku z naruszeniem przez Parlament Europejski naszych dóbr osobistych, zdecydowaliśmy się zaskarżyć obie rezolucje do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, żądając usunięcia ich z obrotu prawnego. To wreszcie Parlament Europejski wzywał Komisję Europejską, by wstrzymano należne Polsce środki w ramach unijnego Planu Odbudowy z powołaniem na rzekome naruszenia praworządności w naszej Ojczyźnie. Nie bez znaczenia dla takiego stanowiska eurodeputowanych była ich wiara w nieprawdziwe mapy nienawiści, wskazujące na samorządy rzekomo wprowadzające dyskryminacyjną politykę „stref wolnych od LGBT”. Skala przekłamań, złej woli i przesycenia ideologią polityków Parlamentu Europejskiego to zapowiedź szkód, jakich byliby sprawcami, gdyby dać im do ręki możliwość inicjowania wiążącego prawa Unii Europejskiej. Przez ostatnie dwa lata każda kluczowa rezolucja poprzedzona była wysyłką naszego memorandum. 
Z miesiąca na miesiąc docieramy z naszymi racjonalnymi argumentami do kolejnych polityków i organizacji społecznych, budując coraz mocniejszą koalicję na rzecz racjonalnej polityki UE. Dzisiaj, wobec bezprecedensowego zagrożenia, musimy pilnie wzmocnić te działania. Wspólnie zatrzymajmy ideologizację UE Przed nami konieczność uruchomienia zbudowanych sojuszy i wypracowanych kontaktów oraz zaangażowania najlepszych europejskich naukowców – a to wszystko po to, by powstrzymać plan budowy europejskiego superpaństwa na fundamencie radykalnych ideologii, cenzury i przekreślenia suwerenności państw członkowskich UE. Nasze zadanie wygląda na starcie Dawida z Goliatem. Jednak gdy uświadomimy sobie, że wystarczy stanowcze weto jednego państwa zdolnego wytrzymać ideologiczną presję, sukces staje się realny. Dlatego skupiamy swoje wysiłki przede wszystkim na państwach Europy Środkowej, których społeczeństwa i rządy podzielają wiele z naszych wartości. Już za kilka tygodni odbędzie się pierwsza z naszych konferencji w Brukseli. Z udziałem naukowców, polityków i organizacji społecznych – zabierzmy stanowczy głos w obronie Europy narodów. Eksperci Instytutu Ordo Iuris będą reagować na wszelkie inicjatywy zgłaszane przez francuską prezydencję, biorąc udział w konsultacjach społecznych, przekazując stosowne analizy przedstawicielom polskiego rządu i organizując międzynarodowe koalicje społecznego sprzeciwu. Monitoring unijnych organów to miesięczny koszt rzędu 6 000 zł. Każda analiza unijnego raportu lub rezolucji, zawierająca rekomendacje i precyzyjne argumenty kluczowe dla zablokowania groźnych ideologicznych inicjatyw to nawet 8 000 zł. Tylko najbliższe tygodnie to kilka zaplanowanych analiz, od sprzeciwu wobec wprowadzenia „prawa do aborcji” do Karty Praw Podstawowych, przez wykazanie wadliwości pomysłu na inicjatywę ustawodawczą Parlamentu Europejskiego, po szczegółowe argumenty przeciwko kodyfikacji „mowy nienawiści” jako przestępstwa w całej Unii. Poważnym przedsięwzięciem jest organizowana przez nas w Brukseli międzynarodowa konferencja, poświęcona suwerenności państw członkowskich i prawdziwej treści pojęcia „praworządność”, na której głos zabiorą członkowie Parlamentu Europejskiego, naukowcy i akademicy z całej Europy. 
Na ten cel będziemy musieli przeznaczyć co najmniej 35 000 zł. Ok. 15 000 zł. kosztować będzie przygotowanie i promocja publikacji, będącej zbiorem wszystkich analiz Instytutu Ordo Iuris dotyczących praworządności, którą chcemy zaprezentować w ramach konferencji. Wszystkie te działania będą dla nas dużym wyzwaniem finansowym, ale wierzę, że z Pana pomocą będziemy mogli udźwignąć ten ciężar, skutecznie stając na drodze do federalizacji i ideologizacji UE. Dlatego bardzo Pana proszę o wsparcie Instytutu kwotą 50 zł, 80 zł, 130 zł lub dowolną inną, dzięki której będziemy mogli kontynuować całą naszą szeroką działalność na arenie międzynarodowej. Z wyrazami szacunku P.S. Postępująca federalizacja Unii Europejskiej jest dziś jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla polskiej suwerenności. Proces odbierania kompetencji państwom członkowskim odbywa się stopniowo i jest niedostrzegalny w świecie zdominowanym przez natłok bieżących doniesień medialnych, tworzących swoisty „szum informacyjny”. Dopiero z perspektywy czasu widać, jak z każdym kolejnym rokiem, krok po kroku, tracimy swoją suwerenność, godząc się na jej ograniczenia, na które na pewno nie zgodzilibyśmy się w 2004 roku, przystępując do Unii. Dzięki takim ludziom jak Pan możemy budować racjonalne i wiarygodne argumenty na rzecz polskiej suwerenności, przypominając ideę Europy narodów, która przyświecała współtwórcy wspólnoty – Robertowi Schumanowi. Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris jest fundacją i prowadzi działalność tylko dzięki hojności swoich Darczyńców.


Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa (22) 404 38 50 www.ordoiuris.pl

Współczesna cenzura nie uderza na oślep. Jesteśmy w wyjątkowym punkcie historii.

Szanowny Panie, współczesna cenzura nie uderza na oślep. Jej ostrze zwrócone jest przeciwko liderom konserwatywnej opinii publicznej. Prezydent Donald Trump, abp. Marek Jędraszewski, red. Paweł Lisicki, Janusz Korwin-Mikke, Marsz Niepodległości, Radio Maryja, Telewizja wRealu24, Media Narodowe, a nawet Fundacja „SMS z nieba” – wszyscy zostali uznani za szerzycieli „mowy nienawiści” i pozbawieni dostępu do kluczowych dzisiaj instrumentów komunikacji – portali Facebook, Twitter czy YouTube. Jesteśmy w wyjątkowym punkcie historii. Rozwój internetu wymusił powstanie regulacji prawnych. Tylko od nas zależy, czy będą sprzyjały wolności, czy też będą nowym systemem cenzorskiej kontroli prawdy. Dlatego Instytut Ordo Iuris uczestniczy w wykuwaniu nowych rozwiązań prawnych na poziomie krajowym, unijnym i globalnym. Kilka dni temu, niemal w rocznicę usunięcia Donalda Trumpa z przestrzeni internetowej, do grona zablokowanych w mediach społecznościowych dołączyła Konfederacja, która posiadała do tej pory największy profil na Facebooku spośród polskich partii politycznych. Pomimo triumfalnych głosów lewicy i liberalnych mediów, wiele osób wyrażało oburzenie. Mój apel o reakcję rządu dotarł w kilka godzin do ponad 200 000 odbiorców. Przeciwko aktowi cenzury zaprotestowali Premier Mateusz Morawiecki, Minister Cyfryzacji i pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa Janusz Cieszyński i Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.W# Jednak wyrazy oburzenia nie zmienią faktu, że jako państwo pozostajemy bezsilni wobec globalnych monopoli informacyjnych, zdolnych nie tylko do łamania praw indywidualnych użytkowników, ale dążących do wywarcia wpływu na scenę polityczną całych państw. Dlatego od kilku lat prowadzimy praca analityczne, piszemy projekty ustaw, śledzimy działania rządu i Komisji Europejskiej oraz udzielamy nieodpłatnej pomocy prawnej ofiarom cenzury w internecie. Dzięki przygotowanym przez nas materiałom, obecny atak cenzury może stać się katalizatorem zmian. Wystarczy, by rządzący sięgnęli po gotowe rozwiązania.
Eksperci Instytutu Ordo Iuris już ponad trzy lata temu przedstawili założenia do projektu ustawy chroniącej użytkowników portali społecznościowych. Nasza propozycja zakładała wprowadzenie sądowej procedury odwoławczej od kasowania treści i profili oraz możliwość nałożenia wysokiej administracyjnej kary pieniężnej na platformę łamiącą prawa użytkowników. Wyjaśnialiśmy, że egzekwowanie polskiego prawa wobec globalnych korporacji jest możliwe, o czym świadczą doświadczenia państw takich jak Niemcy, Francja, Austria, Włochy czy Łotwa. Uszczegółowione rozwiązania chroniące wolność słowa w mediach społecznościowych znalazły się w projekcie ustawy Ministerstwa Sprawiedliwości. Gdyby projekty te przyjęto, dzisiaj ani Facebook, ani YouTube nie mógłby nadużywać swej dominującej pozycji. Teraz, po blokadzie facebookowego profilu Konfederacji, Minister Sprawiedliwości zapowiedział przyspieszenie prac nad ustawą ograniczającą internetową cenzurę. Wspieram działania Ordo Iuris Zrobimy wszystko, by polskie wysiłki o zatrzymanie cenzury nie okazały się spóźnione. Komisja Europejska kończy niebawem prace nad rozporządzeniem „Digital Services Act”, które reguluje funkcjonowanie mediów społecznościowych. Propozycja unijnych urzędników zmierza jednak w stronę poszerzenia cenzury politycznej pod pozorem walki z dezinformacją oraz w stronę utrudnienia dochodzenia praw użytkowników przed sądami krajowymi. Niestety, sojusznikiem w walce z nadużyciami międzynarodowych koncernów nie chciał zostać polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który dwukrotnie odmawiał wyciągnięcia konsekwencji za eliminowanie profili prywatnych użytkowników lub internetowych mediów z Facebooka i YouTube. Nie zrażając się oporem urzędników, już niebawem – po zakończeniu dodatkowych analiz – damy im szansę na wykazanie pożyteczności urzędu dla przeciętnego polskiego użytkownika internetu. Największe postępy odnotowujemy w prowadzonych postępowaniach sądowych. Ich znaczenie jest ogromne. Jeżeli rząd i parlament będą dalej zwlekać z wprowadzeniem prawa ograniczającego nadużycia koncernów, to tylko dobra linia orzecznicza będzie naszą obroną przez cenzorskimi praktykami. W precedensowym postępowaniu reprezentujemy przed polskim sądem redaktora Pawła Lisickiego, który za prezentowanie nauczania Kościoła katolickiego na temat homoseksualizmu został oskarżony o „szerzenie nienawiści” i zablokowany przez YouTube’a. W sprawie wytoczonej Facebookowi w imieniu właściciela profilu SuperPolska osiągnęliśmy już natomiast pierwszy sukces. Sąd przyznał rację naszym prawnikom, którzy przekonywali, że sprawa powinna toczyć się przed polskim sądem, a nie jak wynikało z regulaminu Facebooka – przed sądem w Kalifornii. W ubiegłym roku odbyły się już pierwsze rozprawy. W walce z cenzurą w internecie wspieramy też między innymi twórców Telewizji wRealu24, która w 2019 roku została odblokowana w efekcie przygotowanego przez naszych prawników pisma przedsądowego. Wolność prasy i słowa ulega cenzorskim ograniczeniom nie tylko w internecie, ale także na rynku mediów tradycyjnych, gdzie własność stacji telewizyjnych, radiowych i tytułów prasowych skoncentrowana jest w rękach kilku dominujących podmiotówskutecznie ograniczających konkurencję. Nadużywając swej pozycji, nie muszą liczyć się z zasadami wolnej konkurencji. Zamiast rzetelnego informowania obywateli, walczą o publiczne dotacje i przychylność polityków przez manipulację i kreowanie fałszywych narracji. Dlatego eksperci Ordo Iuris zaprezentowali właśnie obszerną monografię na temat dekoncentracji mediów, w której przeanalizowaliśmy niemieckie, francuskie, brytyjskie, węgierskie czy czeskie prawo i zaproponowaliśmy rozwiązania skutecznie chroniące polski rynek medialny przed nadmierną koncentracją kapitału, i tym samym chroniące pluralizm w mediach. Podczas debaty towarzyszącej premierze monografii przyglądaliśmy się także rozwiązaniom słynnego „lex TVN” zawetowanego przez Prezydenta Andrzeja Dudę. Liczę na to, że dzięki Pana wsparciu nie tylko pomożemy kolejnym ofiarom cenzury, ale wreszcie doprowadzimy do systemowej, ustawowej ochrony wolności słowa i prasy oraz wolności polskiej sceny politycznej od manipulacji ze strony lewicowych, międzynarodowych korporacji jak Facebook, Google czy Twitter. Wspieram działania Ordo Iuris

Facebook chce wpływać na krajową politykę Niemal równo rok temu technologiczni giganci dominujący na rynku mediów społecznościowych solidarnie zablokowali konta urzędującego wówczas prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, uniemożliwiając mu kontakt nie tylko ze swoimi wyborcami, ale z całym narodem. Co gorsza, w tym samym czasie cyfrowi monopoliści skutecznie zablokowali rosnącą wówczas konkurencję. Google i Apple solidarnie usunęły ze swoich sklepów aplikacje Parler i Gab, które powstały jako odpowiedź na rosnącą na głównych portalach społecznościowych cenzurę. Dodatkowo Amazon wyłączył portalowi Parler serwery. Portal Gab został natomiast zablokowany przez PayPal a jego właściciel trafił wraz z rodziną na „czarną listę” VISA, tracąc dostęp do kart płatniczych. W rocznicę tamtych wydarzeń, w Polsce po raz kolejny powróciła dyskusja na temat ograniczania wolności słowa w mediach społecznościowych. Facebook arbitralnie usunął profil Konfederacji – partii politycznej, która nie tylko ma swoich przedstawicieli w polskim parlamencie, ale była też do tej pory najpopularniejszą polską partią polityczną na tym portalu. Profil ugrupowania śledziło ponad 670 tys. osób. Przedstawiciele Konfederacji do dziś nie uzyskali od portalu żadnego uzasadnienia usunięcia strony, a na odwołanie od decyzji otrzymali jedynie automatyczną odpowiedź, że odwołanie być może nie zostanie w żaden sposób rozpatrzone w związku z pandemią koronawirusa… Efektów nie przyniosła nawet reakcja ministra Janusza Cieszyńskiego – pełnomocnika rządu ds. cyberbezpieczeństwa, i premiera Mateusza Morawieckiego, który podkreślał, że decyzja Facebooka „uderza w podstawowe wartości demokratyczne”, a „cyfrowa cenzura jest dziś potężnym zagrożeniem dla demokracji”.
Od razu zaoferowaliśmy krajowym politykom wsparcie w dopracowaniu rozwiązań ustawy zaprezentowanej przez Krzysztofa Bosaka, zgodnie z którą Państwowa Komisja Wyborcza mogłaby nakładać kary finansowe na właścicieli dominujących portali społecznościowych. Bez takiego rozwiązania łatwo możemy wyobrazić sobie scenariusz, w którym wszystkie partie konserwatywnego elektoratu tracą swoje kanały komunikacji w kluczowym momencie kampanii wyborczej. Wspieramy ofiary internetowej cenzury Instytut Ordo Iuris jest oczywiście gotowy wesprzeć prawników Konfederacji i innych partii oraz organizacji społecznych w sporach z właścicielami portali społecznościowych, tak samo jak wspieramy inne ofiary internetowej cenzury. Nasi prawnicy osiągnęli już pierwsze sukcesy w precedensowych postępowaniach przeciwko gigantom technologicznym. W sprawie wytoczonej właścicielowi Facebooka, w imieniu redaktora naczelnego portalu SuperPolska, Sąd Okręgowy w Gdańsku przyznał rację naszym prawnikom i uznał swoje prawo do rozstrzygania sporu z zarejestrowanymi w USA korporacjami, które przez lata odsyłały swoich użytkowników do sądów w Kalifornii. W ubiegłym roku odbyły się w tej sprawie pierwsze rozprawy.Wcześniej czekaliśmy dwa lata na odpowiedź na nasz pozew, w której prawnicy Facebooka przekonywali, że czasowe zablokowanie dostępu do portalu „nie uniemożliwia, ani nie utrudnia prowadzenia działalności gospodarczej, publikowania treści w swojej Gazecie Internetowej, rozpowszechniania opinii czy też wpływania na opinię publiczną jako dziennikarz”, twierdząc, że tę samą działalność można prowadzić na portalach takich jak Fotka․com, Myspace, Tumblr czy Reddit, pomimo tego, że w przeciwieństwie do wymienionych podmiotów z Facebooka korzysta dziś, według raportu IRCenter, aż 90% polskich internautów.
W precedensowym postępowaniu wytoczonym właścicielom portalu Youtube reprezentujemy redaktora naczelnego tygodnika „Do Rzeczy” Pawła Lisickiego, który za zaprezentowanie nauczania Kościoła katolickiego na temat homoseksualizmu został oskarżony o „szerzenie nienawiści”. To zresztą nie pierwsza sprawa, w której prawnicy Ordo Iuris bronią ofiar cenzury ze strony Youtube’a. W 2019 roku po przygotowanym przez nas wezwaniu przedsądowym portal odblokował kanał telewizji wRealu24. W związku z naruszaniem przez właścicieli mediów społecznościowych przepisów polskiego prawa – z gwarantowaną konstytucyjnie wolnością słowa na czele – skierowaliśmy zawiadomienie do Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w związku z nadużywaniem pozycji dominującej i stosowaniem praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów zarówno przez Facebooka jak i przez platformę Google, która jest właścicielem YouTube’a. Jak już wspomniałem, UOKiK z uporem godnym lepszej sprawy nie chce jednak podjąć się uporządkowania specyficznego rynku medialnego zagrożonego dominacją międzynarodowych koncernów. Kolejne nasze analizy mogą pomóc urzędnikom w podjęciu bardziej odpowiedzialnych decyzji. Nadal jednak głównym problemem w walce z internetową cenzurą jest brak odpowiednich regulacji prawnych, które nakładałyby na właścicieli mediów społecznościowych obowiązek przestrzegania polskiego prawa. Wspieram działania Ordo Iuris Jak zapewnić prawdziwą wolność dla użytkowników mediów społecznościowych? Już ponad trzy lata temu przedstawiliśmy projekt ustawy regulującej funkcjonowanie sieci społecznościowych na terenie Polski i uruchomiliśmy petycję o jego przyjęcie do Premiera RP i Ministra Cyfryzacji. Postulowaliśmy wprowadzenie ogólnego zakazu ograniczania dostępu do portali społecznościowych, za wyjątkiem sytuacji, w których dochodziłoby do popełnienia przestępstwa lub naruszenia dóbr osobistych. Ustawa wprowadzałaby też sądową procedurę odwoławczą wobec decyzji portali społecznościowych oraz możliwość nałożenia administracyjnej kary pieniężnej na platformę niestosującą się do przepisów lub orzeczeń sądu. O naszych propozycjach przypomnieliśmy w opublikowanym w ubiegłym roku raporcie na temat wolności słowa w internecie, w którym wymieniliśmy przykłady internetowej cenzury i omówiliśmy przepisy regulujące działalność mediów społecznościowych w Niemczech, we Francji, w Austrii, we Włoszech i na Łotwie. Tamtejsze ustawy zmierzają bardziej w stronę poszerzania cenzury niż jej ograniczania, ale pokazują, że uregulowanie działalności zagranicznych gigantów technologicznych jest możliwe. Postulowane przez nas rozwiązania znalazły się w zaprezentowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekcie ustawy o ochronie wolności słowa w internecie, która zakłada między innymi, że powstała w ramach ustawy Rada Wolności Słowa mogłaby nałożyć na właściciela serwisu społecznościowego karę administracyjną w wysokości od 50 tysięcy do nawet 50 milionów złotych. W ramach publicznych konsultacji projektu ustawy przekazaliśmy opinię prawną, w której wyraziliśmy swoje poparcie dla jej głównych założeń i wskazaliśmy rekomendacje drobnych zmian realnie zwiększających poziom ochrony wolności słowa i ograniczających możliwość omijania projektowanych przepisów. UE w imię wolności postuluje… cenzurę Konieczność uregulowania działań cyfrowych monopolistów dostrzega też Komisja Europejska, która zaprezentowała „Prawo o usługach cyfrowych” („Digital Services Act”), czyli rozporządzenie regulujące funkcjonowanie platform i usług internetowych. Jednak, zamiast zmierzać ku realnym gwarancjom wolności użytkowników internetu, wiele z proponowanych rozwiązań Komisji Europejskiej w imię walki z dezinformacją poszerzy instrumenty cyfrowej cenzury. Unijni urzędnicy chcą bowiem wymóc na moderatorach portali społecznościowych skuteczniejsze usuwanie treści uznanych za „mowę nienawiści” i „materiałów manipulacyjnych, dyskryminacyjnych oraz szkodliwych”. Wejście w życie unijnego rozporządzenia byłoby więc kolejnym batem na niepoprawnych politycznie polityków, dziennikarzy i zwykłych użytkowników portali społecznościowych, którym jeszcze częściej zarzucanoby zapewne niezdefiniowaną nigdzie „mowę nienawiści” stanowiącą dziś pretekst do cenzury debaty publicznej. Dlatego nasi prawnicy na bieżąco monitorują proces powstawania rozporządzenia, analizując jego treść i broniąc wolności słowa na forum unijnym w ramach społecznych konsultacji projektu. Przy odpowiedniej mobilizacji państw członkowskich i opinii publicznej niebezpieczne elementy propozycji Komisji można jeszcze ograniczyć, zachowując jednocześnie cenne gwarancje wolności. W tym celu opublikowaliśmy analizę krajowych i unijnych projektów regulujących funkcjonowanie platform społecznościowych, w której porównaliśmy projekt rozporządzenia Komisji Europejskiej z projektem ustawy o wolności słowa w internetowych serwisach społecznościowych przygotowanym przez polskie Ministerstwo Sprawiedliwości. W analizie wskazaliśmy przepisy, które powinny ulec zmianie, aby planowane polskie regulacje nie były sprzeczne z projektem unijnego rozporządzenia, a jednocześnie służyły wolności słowa. O obu proponowanych projektach mówiłem też w trakcie wykładu na brazylijskim Universidade Federal Fluminense (UFF), w ramach którego szczegółowo omówiłem przed uczelnianym Centrum Prawa i Technologii unijne i polskie propozycje dotyczące regulacji funkcjonowania platform społecznościowych. Potrzeba wzmocnienia gwarancji wolności słowa i wolności politycznej w internecie wykracza bowiem poza Polskę i Unię Europejską. Pracując nad dobrymi rozwiązaniami prawnymi, uczestniczymy w wykuwaniu rozwiązań, które niedługo mogą mieć charakter globalny.Od naszych ekspertów i Darczyńców zależy, czy w tym trudnym procesie zwyciężą lewicowi cenzorzy i internet radykalnej lewicy, czy wizja wolności i wolnej debaty politycznej. Wspieram działania Ordo Iuris Jak skutecznie zapewnić pluralizm mediów? Główną przyczyną szalejącej w internecie cenzury jest oligopol na rynku mediów społecznościowych, z których korzystają dziś na całym świecie prawie 4 mld ludzi, czyli ponad połowa świata – z tego sam Facebook to ok. 2,7 mld aktywnych użytkowników. W Polsce z usług tego portalu korzysta 90 proc. internautów. Nie ma więc wątpliwości, że mamy do czynienia z pozycją dominującą na rynku, a biorąc dodatkowo pod uwagę liczbę użytkowników portali takich Twitter, Instagram czy YouTube widać wyraźnie, że rynek mediów społecznościowych przybiera kształt oligopolu, którego kluczowym elementem jest ograniczona liczba podmiotów posiadających niemalże całościowy udział w rynku. W efekcie globalni potentaci internetowi mogą skutecznie blokować wszelką rodzącą się konkurencję, tak jak miało to miejsce w przypadku wspomnianych portali Parler i Gab i stosować wspólnie nieograniczoną cenzurę – tak jak miało to miejsce choćby z blokadą Donalda Trumpa. Obowiązkiem organów państwowych powinna być ochrona konkurencji przed zbytnią koncentracją kapitału. Dlatego eksperci Instytutu Ordo Iuris przygotowali obszerną monografię, w której przeanalizowali niemieckie, francuskie, brytyjskie, węgierskie, czeskie, chorwackie i polskie regulacje przeciwdziałające zbytniej koncentracji kapitału w mediach oraz rynek mediów w tych państwach i zaproponowali konkretne zmiany prawne, które mogłyby rozwiązać istniejące problemy. W przygotowanej przez ekspertów Ordo Iuris monografii przypomnieliśmy o przepisach polskiego prawa regulujących funkcjonowanie systemu medialnego. Przywołaliśmy w tym kontekście między innymi art. 18 ustawy o radiofonii i telewizji, który formułuje szereg wymogów związanych z treścią materiałów publikowanych w mediach. Znajduje się tu między innymi zakaz propagowania „działań sprzecznych z prawem, z polską racją stanu oraz postaw i poglądów sprzecznych z moralnością i dobrem społecznym”. W ustawie zapisano też, że treści zawarte w mediach „powinny szanować przekonania religijne odbiorców, a zwłaszcza chrześcijański system wartości.” Omówiliśmy również kształt polskiego rynku medialnego, który nadal boryka się z problemem zbyt dużej koncentracji kapitału. Z klasycznym oligopolem mamy do czynienia na polskim rynku telewizyjnym zdominowanym przez trzech nadawców: Telewizję Polską, Grupę Polsat oraz Grupę TVN Discovery Polska. Te trzy podmioty skupiają dziś w swoich rękach ponad 75% ogółu audytorium telewizyjnego. Podobnie jest na polskim rynku radiowym i prasowym, gdzie ponad 70% audytorium zdominowane zostało przez odpowiednio 4 i 3 podmioty. Do tego na ogólnopolskim rynku prasowym pozycję dominującą osiągnął podmiot zagraniczny, czyli niemiecko-szwajcarski Ringier Axel Springer. W analizie poszczególnych rynków medialnych zwróciliśmy także uwagę na to, że w większości omawianych państw znaczącą pozycję posiadają koncerny medialne z rodzimym kapitałem. Taka sytuacja ma miejsce choćby w Niemczech, Wielkiej Brytanii, we Francji, na Węgrzech czy w Czechach, gdzie w 2018 roku grupa medialna Mafra przejęła tytuły prasowe należące do niemieckiej grupy Bauer Media, a grupa Czech Media Invest nabyła stacje radiowe kontrolowane do tej pory przez francuską grupę Lagardere, w wyniku czego czescy przedsiębiorcy wyparli z czeskiego rynku dwóch wpływowych graczy medialnych zza granicy. Z omawianych państw tylko rynek polski i chorwacki charakteryzuje się znaczącym udziałem kapitału zagranicznego w mediach. Nasi eksperci postulują więc w pierwszej kolejności, by w polskich regulacjach prawnych wprost uznać sektor medialny za sektor strategiczny dla funkcjonowania państwa – tak jak uczyniono to na przykład w Wielkiej Brytanii. Wówczas w ramach ochrony polskiego interesu narodowego, można wprowadzić funkcjonującą już w Niemczech zasadę, że nabycie co najmniej 10% udziałów w podmiocie medialnym przez podmiot spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego będzie uzależnione od zgody właściwych władz państwowych. Oprócz tego proponujemy, by przy ustalaniu, czy mamy do czynienia z pozycją dominującą na rynku medialnym, traktować rynek medialny jednolicie, a więc sumować audytorium danego podmiotu ze wszystkich zarządzanych przez niego mediów. Udział jednego podmiotu w tak określonym jednolitym rynku nie powinien przekraczać 30%. Po przekroczeniu tego limitu korporacja medialna, podobnie jak ma to miejsce w Niemczech, byłaby zmuszona do sprzedania części tytułów, ograniczenia nakładu, sprzedaży stacji radiowej czy telewizyjnej lub podjęcia jakichkolwiek innych działań skutkujących zmniejszeniem udziału w rynku. Brak podjęcia takich działań skutkowałby odebraniem koncesji, tak by osiągnąć dopuszczalny udział w rynku.

Wspólnie zapewnimy wolność słowa i pluralizm mediów Jesteśm

y w tym wyjątkowym momencie historii, gdy wykuwa się nowy międzynarodowy system prawnych gwarancji wolności słowa i wolności politycznej w internecie. Tylko od nas zależy, czy będzie to realna wolność, czy dyktat lewicowych koncernów i radyklanych ideologów, wyposażonych w instrumenty legalnej cenzury i wykluczenia. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, by zagwarantować użytkownikom i odbiorcom mediów poszanowanie ich praw, ale nasza aktywność na tym polu będzie oznaczała konkretne wydatki i będzie możliwa tylko przy wsparciu Przyjaciół i Darczyńców Ordo Iuris. Z koniecznością poniesienia konkretnych kosztów wiążą się precedensowe postępowania, w których prawnicy Ordo Iuris reprezentują przed polskimi sądami ofiary internetowej cenzury. Walka z właścicielami Facebooka czy YouTube’a to znacznie większe koszty procesowe niż w przypadku krajowych postępowań o naruszenie dóbr osobistych. W jednej z takich spraw za samo tłumaczenie pozwu i załączników przez tłumacza wyznaczonego przez sąd musieliśmy zapłacić 16 tysięcy złotych. Precedensowa wartość wyroków będzie jednak ogromna, a ich beneficjentami będzie każdy użytkownik portalu społecznościowego. Koncentrujemy się na precedensowych i strategicznych procesach przeciwko Facebookowi i Google, starannie wybierając sprawy spośród licznych zgłoszeń wpływających do Ordo Iuris. Każda taka sprawa to przeciętny koszt sięgający 8 000 zł.Nawet przyjmując jedną lub dwie w miesiącu czujemy poważną presję kosztów. Bez postępowań nie uzyskamy jednak decydujących rozstrzygnięć. Nasi eksperci monitorują także tworzenie prawa przez Ministerstwo Sprawiedliwości, Komisję Europejską i inne międzynarodowe gremia. Zawsze uczestniczymy w konsultacjach i przedstawiamy poprawki, zmierzające do ochrony poddanej szczególnej cenzurze konserwatywnej większości. Monitoring i analizy to stały koszt ok. 5 000 zł miesięcznie.  Realizacja wszystkich naszych planów jest więc ściśle związana ze wsparciem naszych Przyjaciół i Darczyńców, którzy są jedynym źródłem finansowania Ordo Iuris. Dlatego bardzo Pana proszę o wsparcie Instytutu kwotą 50 zł, 80 zł, 130 zł lub dowolną inną, która pozwoli nam kontynuować walkę z cenzurą w internecie.

Z wyrazami szacunku
Jerzy Kwaśniewski Ordo Iuris

P.S. Uregulowanie działalności technologicznych gigantów zza granicy wydaję się dziś być potężnym wyzwaniem. Jeżeli odniesiemy sukces, wyznaczymy jednak kierunek regulacyjny na wiele lat i na skalę globalną. Musimy podjąć tę próbę! Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris jest fundacją i prowadzi działalność tylko dzięki hojności swoich Darczyńców.
Jerzy Kwaśniewski Ordo Iuris <kontakt@ordoiuris.pl>