Wybory do Sejmu: ani równe, ani bezpośrednie, ani proporcjonalne, ani powszechne. Legalność władzy a ordynacja wyborcza.
========================
Aktualny GŁOS sprzed 20 lat.
Zmiana ordynacji to warunek konieczny, lecz oczywiście niedostateczny, dania Polakom nadziei na niezawisłość i dobrobyt oraz uczciwsze rządy.
Mirosław Dakowski 18.03.2007. |
Ludzie alarmują od dziesięciu lat: Ordynacja do Sejmu jest sprzeczna z Konstytucją! Były to kolejne nielegalne wybory ! Czy to nie za śmiałe twierdzenia? Konferencja Chcemy Jednomandatowych Okręgów Wyborczych w wyborach do Sejmu, Uniwersytet Warszawski, 5 lipiec 2003 ===================================== Mirosław Dakowski Wybory do Sejmu: ani równe, ani bezpośrednie, ani proporcjonalne, ani powszechne. (Legalność władzy a ordynacja wyborcza) Motto: Wkładać na głowę czapkę trupią, o Boże mój, kak eto głupio Na czarne białe mówić nada, to tak przemawia do Zapada… Janusz Szpotański, Caryca i zwierciadło. ——————————————— W ostatnich dziesięcioleciach byliśmy świadkami niespotykanej w przeszłości manipulacji pojęciami, szczególnie abstraktami. Wydawało się nam, że w dziedzinie pomieszania pojęć stoimy już nad przepaścią. W ostatnich latach uczyniono jednak ogromny krok naprzód. Ilustracją tego oczywistego faktu niech będzie los czterech przymiotników wymienionych w tytule. Ludzie alarmują od dziesięciu lat: Ordynacja do Sejmu jest sprzeczna z Konstytucją! Były to kolejne nielegalne wybory ! Czy to nie za śmiałe twierdzenia? Toć to pachnie wariactwem… Sprawę podnoszono już w 1993r. (m.inn. J.Człapiński, M. Giertych, M. Doruchowski i wielu innych): Przed wyborami w 1993 posłowie wprowadzili sławne „progi”. Konstytucja mówiła, że Sejm ma być wybierany w wyborach „proporcjonalnych”, co wprowadzenie “progów” ewidentnie złamało. Do zmiany zapisu konstytucyjnego potrzeba większości 2/3 (66.7%) głosów posłów biorących udział w głosowaniu. A tymczasem „za” tą zmianą było jedynie 63.8% posłów. Poprawka została przyjęta nielegalnie. Nadal formalnie obowiązuje więc stara ordynacja, czyli już wybory w 1993r. były nieważne. Najostrożniejsi powiedzą: Czyżby tak ważna dla Polski sprawa mogła być tak długo tuszowana? Czemu nie została zauważona przy pisaniu i uchwalaniu kolejnych konstytucji i wersji ordynacji? Czemu WŁADZA milczy – ? Czemu jest to ważne dla nas? W cywilizacji chrześcijańskiej Prawo jest narzędziem moralności. W cywilizacji nam narzucanej postawiono przepisy prawa ponad etyką, ponad dobrem. Są to więc rządy kruczkarstwa. Trzymają się na byle jak skleconych „paragrafach”. Ale dlatego właśnie jest tak ważnym, by rządzące nami prawo było spójne i konsekwentne. Jeśli prawo takie nie jest – jakaż jest rzeczywista legalność WŁADZY? „Równe, bezpośrednie i proporcjonalne…” Już w Małej Konstytucji obowiązującej do 1997r ustalono, że wybory do Sejmu muszą być („są”…): powszechne, równe, bezpośrednie i proporcjonalne oraz odbywają się w głosowaniu tajnym. Podobnie postanawia Art. 96 obowiązującej Konstytucji z 1997r. Jednocześnie obowiązuje kolejny wariant ordynacji wyborczej do Sejmu, zmienianej już w latach 90-tych wielokrotnie. W ordynacji przypisano tym przymiotnikom zupelnie inne znaczenie, niż w Konstytucji czy w rozumienu potocznym. Ponieważ ani w tekście Konstytucji, ani w innych zbliżonych aktach prawnych nie ma definicji powyższych czterech (wytłuszczonych) pojęć, przytoczę ogólnie przyjęte w świecie cywilizowanym definicje: Wybory „powszechne” oznaczają, że każdy obywatel ma bierne i czynne prawo wyborcze. Rzadkimi wyjątkami są jedynie osoby sądownie obezwłasnowolnione, niektórzy najgroźniejsi przestępcy itp. Wybory „równe” oznaczają, że decyzja każdego uprawnionego do głosowania posiada w chwili głosowania równą wagę: każdy ważnie oddany głos ma wagę „jeden”. Wybory „bezpośrednie” oznaczają, że głos oddany na kandydata nie może być przeniesiony na inną osobę przez osoby obce, w szczególności przez „elektorów” czy przez władze poszczególnych partii politycznych. Wybory „proporcjonalne” oznaczają, że stosunek ilości mandatów otrzymanych przez poszczególne partie do ilości głosów oddanych na te partie musi być stały, w granicach niewielkich błędów. Oznaczają również, że stosunek liczby mandatów do liczebności uprawnionych do głosowania w okręgu musi być wielkością stałą w całej Polsce. [Dwie zmienne są do siebie proporcjonalne wtedy i tylko wtedy, gdy stosunek odpowiadających sobie wartości tych zmiennych jest wielkością stałą]. Pomijam, jako zbyt złożone, lecz realnie poruszane, ew. kwestie „proporcjonalności” dla kobiet i mężczyzn, stosunek ilości łysych do owłosionych, rolników do inżynierów, czy sprawy zboczeńców itp. Zobaczmy, jak te warunki konstytucyjne zostały spełnione w paru ostatnich wyborach do Sejmu. Ad 1. Warianty obowiązujących ordynacji stanowią, że listy wyborcze powinny być rejestrowane we wszystkich okręgach wyborczych, oraz powinny w wynikach (by być uwzględnione w podziale mandatów) osiągnąć próg 5% głosów w skali kraju. Oznacza to, że nawet, gdyby ktoś w skali swego okręgu wyborczego zebrał wszystkie głosy uprawnionych do głosowania, do Sejmu nie może wejść. Obywatel jest więc pozbawiony biernego prawa wyborczego. Jest to pogwałcenie konstytucyjnej zasady powszechności wyborów. A wszelkie komitety wyborcze Komitetów Wyborców są jałowymi dziwolągami Ad 2. “Równe”: Dla przykładu w wyborach z ‘97r. przeprowadzonych wg. ordynacji z 1993r. de facto anulowano ok.12 procent głosów wyborców, a mianowicie tych, którzy oddali głosy na partie, które nie przekroczyły progu (5%). Głosom tych wyborców nadaje się, i to dopiero po policzeniu wyników wyborów w całym kraju, wagę 0 (zero), gdy pozostałym pozostawia się wagę 1 (jeden). Warunek ten („równe”) nie jest więc spełniony. Ponadto warunek ordynacji ustalający, że mandaty z listy krajowej dzielone są jedynie między partie, które przekroczyły 7% głosów w skali kraju, powodowało, że wyniki jeszcze bardziej odbiegały od konstytucyjnej zasady „równości” przy równoczesnym pogwałceniu zasady „bezpośredniości”. „Lista krajowa” została usunięta z wariantu ordynacji obowiązującej w 2002r, lecz obecność progu wyborczego gwałci konstytucyjną zasadę równości wyborów. Mniejszości narodowe (obecnie niemiecka) są „bardziej równe” od krajowców (wyborców) o sympatiach pro-polskich (pozostałe partie). Mniejszości niemieckiej nie dotyka klauzula zaporowa (5 %). W skardze do Sądu Najwyższego z 1997r. zażądałem więc ukarania winnych tego stanu rzeczy: Nierówność traktowania wyborców ze względu na narodowość podlega bowiem karze na podstawie Art. 81 pkt.1 Przepisów Konstytucyjnych utrzymanych w mocy na podst. Art. 77 Ustawy Konstytucyjnej z dn. 17. X. 1992r. Karalna jest mianowicie dyskryminacja obywateli ze względu na płeć, narodowość, rasę itp. Dodam, iż Rada Europy (po kilkunastu latach pracy) określiła, że przynależność narodowa mniejszości oparta jest na „poczuciu związku z daną narodowością”. A takie poczucie jest przecież subiektywne. Można więc sobie wyobrazić, że ze względów pragmatycznych (uniknięcie progu 5%) duże grupy ludzi w Polsce zadeklarują swą przynależność do np. „mniejszości francuskiej” (sympatycy serów), lub „mniejszości chińskiej” (pracowici, lubiący ryż). Ad 3. Sprawa „bezpośredniości”. Istnienie list kandydatów poszczególnych partii oznacza, że głosy wyborców, oddane na obdarzanego ich zaufaniem kandydata, przydziela się innym osobom, pozbawionym tego zaufania, poprzez arbitralne decyzje przywódców partii. Umożliwiono więc uzyskanie mandatu osobom, które nie uzyskały go w trybie wyborów bezpośrednich. Zostali oni odrzuceni przez przytłaczającą większość wyborców. Dla przykładu: Marek Rojszyk z SLD w wyborach w 1993r. uzyskał mandat poselski otrzymując 130 głosów w okręgu liczącym 1.326.927 wyborców. Udzielił mu swego zaufania jeden na dziesięć tysięcy wyborców. W wyborach z ‘97r. w okręgu nr. 1 (Warszawa) Wacław Olak z SLD uzyskał 342 głosy, a więc (na różny sposób) nie zgodziło się na tę kandydaturę 1 330 035 osób. O wejściu tych kandydatów do sejmu zdecydowało ich „biuro polityczne” poprzez ułożenie listy partyjnej, a nie wyborcy! Został zatem pogwałcony konstytucyjny wymóg bezpośredniości. Wybierańcy bez żenady używają w sejmie określeń “lokomotywa wyborcza” i “wagony”. W wyborach 2001r. w okręgu Koszalin wszedł z listy Samoobrony A.Lepper (44 814 glosów) i “wciągnął za sobą” niejakiego J.Łącznego (498 głosów). Umieszczony na pierwszym miejscu listy partyjnej przy wszystkich dotychczasowych wariantach ordynacji partyjniackiej (Wielomandatowych Okręgów Wyborczych – WOW) taki mąż stanu może wejść do sejmu i decydować o losach Polski. Ad 4. Sprawa proporcjonalności: a) W Polsce stosowano dotąd w WOW metodę d’Hondta i warianty przepisu Sainte Lague’go. Nie zapewniają one żadnej rzeczywistej „proporcjonalności” między liczbą głosów odddanych na poszczególne partie a liczbą mandatów otrzymanych przez te partie. Jedynie nazwa metody wprowadza w błąd, głównie zresztą niektórych profesorów – konstytucjonalistów (oportunizm?) i mniej świadomych rzeczy publicystów. Są to recepty przeliczania głosów na mandaty na tyle skomplikowane, by obywatel, wyborca nie połapał się w ich sprzeczności z Konstytucją oraz w niezgodności ze zdrowym rozsądkiem, i by zgodził się na to, by jego głos był manipulowany przez przywódców partyjnych. Jak mówiono dawniej : By wynik był „tak czy owak – Zenon Nowak”. Dowód z wyborów w 1997r.: Na jeden mandat tys. głosów [Unormowane do 1.0 dla SLD] (przed uwzgl. listy kraj.) SLD 25.18 1.00 Mniejsz. Niem 25.5 1.012 AWS 25.74 1.02 UW 35.7 1.42 PSL 45.5 1.81 ROP 121.2 4.81 Uwaga!! Liczby w ostatniej kolumnie powinny być bliskie jedności, jeśli by konstytucyjny wymóg „proporcjonalności” był szanowany. Zastosowanie progów likwiduje tę quasi-proporcjonalność zupełnie: Dowód: Na jeden mandat tys. głosów [Unormowane do 1.0 dla SLD] SLD 21.8 1.00 Mniejsz. Niem 25.5 1.17 AWS 22.0 1.01 UW 29.2 1.34 PSL 35.4 1.62 ROP 121.2 5.56 Ponieważ liczby z ostatniej kolumny odbiegają dla czterech partii (czy komitetów wyborczych) od wartości 1.00 więcej niż o 5%, a w przypadku ROP sięgają aż 556%, są więc dowodem na brutalne pogwałcenie konstytucyjnej zasady „proporcjonalności”. b) Pozatem rozrzut stosunku liczebności elektoratu do liczby możliwych do uzyskania mandatów w różnych okręgach wykracza daleko poza pojęcie „wielkości stałej”: Dla przykładu: Na podstawie wyborów z 93 r. sprawdzamy: Okręg nr.1 – 1.326.927 uprawnionych, 17 mandatów, t.j. 78.05 tys. uprawn./1 mandat Okręg nr.7- 178.009 uprawnionych, 3 mandaty, t.j. 59.34 tys. uprawn./1 mandat. Na podstawie wyborów z 97r. sprawdzamy: Okręg nr.49 (Włocławek) – 320 384 uprawnionych, 4 mandaty, t.j. 80.1 tys. uprawn./1 mandat Okręg nr.7 (Chełm) – 183 352 uprawnionych, 3 mandaty, t.j. 61.1 tys. uprawn./1 mandat. Współczynnik trudności zdobycia mandatu różni się w obu tych przypadkach o 31%, wyraźnie więc pogwałcona jest konstytucyjna zasada „proporcjonalności”, a jednocześnie „równości” szans wyborców. Wybory świadczą więc o ogromnej nierówności traktowania wyborców. Oto “podzielniki ” stosowane przy różnych wariantach ordynacji WOW w Polsce: d’Hondt 1 2 3 4 5 St. Lague 1 3 5 7 9 St.L “modyf.” 1.4 3 5 7 9 St.L., unormow 1 2.1428… 3.5714… 5.000 6.4285… Gdzie tu sens, gdzie logika? i jaka? Czemu mamy dzielić liczbę głosów przez któreś z powyższych liczb, a nie np. przez “pi” czy obwód oka aktualnego marszałka Sejmu w calach? Ukazuje to całą dowolność poszczególnych “recept” na “sprawiedliwy” podział mandatów. Znany w politologii “indeks Gallaghera” (IG) jest odpowiednikiem matematycznej oceny rozrzutów wyników metodą najmniejszych kwadratów. Ocenia on odległość wyników wyborów od matematycznej proporcjonalności (pierwiastek z sumy kwadratów odchyleń). Im IG bliżej zera, tym wynik jest bardziej zbliżony do proporcjonalności. Otóż warianty ordynacji WOW przy wyborach w 2001r. dałyby: Dla Saint Lague : IG=10.04, dla metody d’Hondta: IG=14.49, dla metody Hare’a: IG=8.29. A np. w USA ostatnio przy metodzie JOW otrzymano IG=5.43, czyli o wiele bardziej “proporcjonalnie”! Dlaczego więc ciągle wraca argument, iż do zmiany ordynacji na JOW konieczna jest zmiana konstytucji, a więc posiadanie 2/3 mandatów “za”, itp.? Jest to skutek wspomnianego na wstępie, celowego pomieszania pojęć. Ordynację Wielomandatową (WOW), którą łatwo manipulować zgodnie a interesem klasy rządzącej, nazwano “proporcjonalną” licząc na nieznajomość arytmetyki i logiki u opinii publicznej. Ściśle przypomina to anegdotkę Wiecha, w której Walery Piecyk krzyknął do kogoś w tramwaju: “ty… sufraganie jeden!!!”. W odpowiedzi usłyszał obrażone: “ja sobie wypraszam, ty sam sufragan”. Zlikwidujmy tę, żałosnej pamięci, ordynację WOW, gdyż jest anty-logiczna i anty-konstytucyjna. A tak długo u nas istnieje, gdyż ułatwia grabież Polski. I chroni posłów przed odpowiedzialnością. Co na to prawnicy konstytucjonaliści Autorzy podręczników prawa konstytucyjnego zgadzają się „w zasadzie” z tymi argumentami. Zobaczmy jednak, jakiego używają języka – o liście krajowej (J.Galster i inn. Prawo Konstytucyjne str.117): „Pewne wątpliwości natomiast wywołać może wspomniana już instytucja listy państwowej. W piśmiennictwie formułowany jest pogląd, że istnienie list państwowych nie godzi się z zasadą bezpośredniości, gdyż (…) wprowadza grupę posłów, na których wyborcy nie głosowali bezpośrednio, lub nie głosowali w ogóle..”. Na szczęście lista krajowa została z kolejnych wariantów ordynacji WOW usunięta. Z tabel widzimy, jak w praktyce wyborów w Polsce wygląda „proporcjonalność” metody d’Hondta. Zaś konstytucjonaliści ( J.Galster i inn. (Prawo Konstytucyjne): str. 119), zadowoleni widać z nazwy, nie analizując treści metody d’Hondta, piszą jedynie: „odejściem od bezwzględnej proporcjonalności wyborców jest t.zw. klauzula zaporowa”.. Zaś Banaszak i Preisner (Prawo Konstytucyjne) piszą: „Dyskusyjne z punktu widzenia zasady równości prawa wyborczego wydawało się początkowo wprowadzenie t.zw. klauzuli zaporowej”…. A potem.. ludzie przywykli? I NIC nie piszą o pogwałceniu Konstytucji. Takich przykładów możnaby przytoczyć wiele. Wykręty władzy wykonawczej i sądowniczej O sprzeczności między konstytucją a ordynacją może formalnie rozstrzygnąć Trybunał Konstytucyjny. Ale wystąpić do TK może prezydent RP, kilkudziesięciu posłów lub senatorów, szef ogólnopolskich Zw. Zaw. Alarmowaliśmy od lat! Przedstawiciel Rzecznika Praw Obywatelskich w piśmie z 2.II.1994 oświadcza, że „Rzecznik rozważa”… Cóż, długo rozważa…. Ponieważ wszystkie najwyższe organa Państwa uciekają w najróżniejsze tłumaczenia prawne (czy wykręty), by wykazać, dlaczego ta sprawa „nie leży w ich kompetencji”, konieczne się stało używanie różnych argumentów dopasowanych do różnych Urzędów: Stąd np. pismo do Prezydenta Rzeczypospolitej w 1997r. zatytułowałem: Wniosek o wystąpienie do Trybunału Konstytucyjnego o uznanie niezgodności z Konstytucją obecnej ordynacji wyborczej do Sejmu oraz o odłożenie wyborów do Sejmu i Senatu do czasu dostosowania ordynacji wyborczej do przepisów obowiązującej Konstytucji. Natomiast skargę do Sądu Najwyższego: Protest wyborczy w sprawie nielegalności wyborów z 21.IX.1997. Wnoszę o uznanie wyborów do Sejmu za nielegalne, gdyż wykonanie wyborów we wszystkich 52-ch okręgach, w szczegółności w okręgu nr. 1 (Warszawa), w którym głosowałem, pogwałciło Ustawę Zasadniczą. Staramy się krętaczy „zagonić do narożnika”. Wielu obywateli (oraz ekspertów) na różne sposoby oraz używając różnych argumentów prawnych alarmowało: Rzecznika Praw Obywatelskich T. Zielińskiego (w 1993 i 94r.), Prezydenta RP L. Wałęsę (w 1993r.), Prezydenta RP A. Kwaśniewskiego (przed wyborami w ’97r.), Sąd Najwyższy i osobiście Adama Strzembosza (w ‘93, 94 i 97 r.), prof A. Zolla. Odpowiedzi (jeśli wreszcie udało się je wymusić) są żałosne: N.p. pismo, na które domagałem się merytorycznej odpowiedzi, było przeze mnie wysłane 6. X. Sąd Najwyższy odpowiada, iż decyzja z 16 września jest ostateczna. Różne pańcie-Sędziny SN to-to swym Autorytetem potwierdzają! Pytałem więc kolejnych I Prezesów SN, czy zatrudnili jasnowidza? Czy nie wstyd Panom Adamowi Strzemboszowi i Lechowi Gardockiemu (profesorom!) tak siebie i SN ośmieszać? A gdzie powaga Rzeczypospolitej ? WOW a JOW: Ordynacja narzędziem ratunku. Wszyscy wysocy urzędnicy, z którymi udało się na ten tamat rozmawiać, przyznają, że przytoczone argumenty są przekonywujące. NIKT jednak na razie nie zdecydował się na odwołanie nielegalnych przecież wyborów czy na doprowadzenie do uzgodnienia ordynacji z Konstytucją. Czyżby najwyższe władze Polski tak bały się tej sprawy? Czemu? Ośmieszająca władze sprzeczność między Ustawą Zasadniczą a ordynacją trwa. „Przedstawiciele wyborców” – posłowie – w kolejnych sejmach nie doprowadzili do – obiecanej nam w swych programach partyjnych – zmiany ordynacji na europejską, t.j. większościową w okręgach jednomandatowych. Wtedy powyżej opisane absurdy automatycznie by znikły.O sprawie nielegalności ostatnich parlamentów piszę i mówię po to, by Czytelnikowi, Słuchaczowi i wogóle Opinii Publicznej uświadomić, iż w warunkach ordynacji partyjniackiej (WOW), samopowielającej t. zw. „elitę polityczną” niemożliwe jest wybranie parlamentu odpowiedzialnego. Odpowiedzialnego za Polskę, odpowiedzialnego przed swym wyborca. I dlatego dla wszystkich uczciwych sił politycznych, tak z prawa jak i z lewa, sprawa zmiany ordynacji na JOW jest najważniejsza: umożliwi, tak jak to uczyniła we Włoszech, uzdrowienie życia politycznego. Jest więc najmniejszym wspólnym mianownikiem dla wszystkich uczciwych ruchów politycznych. Nie promuje przecież Idej czy Interesów takich czy innych grup. Promuje jedynie dobór elit politycznych odpowiedzialnych przed wyborcą, aktywnych, uczciwych. Nieuczciwość nie opłaca się przy ordynacji JOW. To nie slogan, lecz analiza wyników w różnych krajach, na przestrzeni wielu dziesięcioleci. Czas, by wszystkich, którzy chcą żyć w uczciwszej Polsce, zjednoczył ten najmniejszy wspólny mianownik – Jednomandatowe Okręgi Wyborcze (JOW). Oczywiście, JOW nie są panaceum. Spójrzmy jednak, jak w krajach ordynacji JOW, o wiele trudniej jest obrabować, nakłamać, nie spełnić obietnic wyborczych, być bezkarnym… I być przy tym (i po tym !) u władzy. Myślę n.p. o Kanadzie, Francji, Wielkiej Brytanii i – od paru lat – Włoszech. Gdzież są argumenty „europejczyków”, jeśli właśnie kraje Europy w ogromnej większości stosują tę ordynację (JOW)? Dlatego właśnie zwolennicy swego „pozostawania u koryta” w Polsce tak bardzo tę sprawę przemilczają. Argumentów im brak; a zwykle – pozatem – są tak wygadani… Mówmy więc pełnym głosem, a referendum w tej sprawie wymusimy. Zmiana ordynacji to warunek konieczny, lecz oczywiście niedostateczny, dania Polakom nadziei na niezawisłość i dobrobyt oraz uczciwsze rządy. |