Zalew antybiotyków. Antybiotyko-oporność bakterii, prowadzi do wzrostu zachorowań i większej śmiertelności zwierząt i ludzi.

Zalew antybiotyków. Antybiotykooporność bakterii, prowadzi do wzrostu zachorowań i większej śmiertelności ludzi.

Bakterie odporne na antybiotyki mogą podróżować w chmurach. Porażające ustalenia naukowców 

Adam Białous   bakterie-odporne-podrozuja-w-chmurach


Faszerowanie zwierząt hodowlanych antybiotykami, w celu zwiększenia zysków i utrzymania hodowli, staje się coraz bardziej niebezpieczne dla ludzi. Bakterie uodporniają się na działanie antybiotyków, więc leczenie nimi staje się mało skuteczne. Co gorsza, ostatnie badania naukowe pokazują, iż niebezpieczne bakterie odporne na antybiotyki, rozprzestrzeniają się na cały świat, wędrując w chmurach.

Każdego roku w hodowlach przemysłowych na świecie zwierzęta dostają tysiące ton antybiotyków, a ta ich ilość systematycznie rośnie. Dziś nawet gołębie hodowlane karmi się antybiotykami. Wszystko po to, aby hodowcy mogli osiągnąć jak największe zyski, zwierzęta nie zdychały, a firmy farmaceutyczne… mogły zbić fortuny. Polska nie jest tu wyjątkiem, zajmuje 4. miejsce w UE, jeśli chodzi o stosowanie antybiotyków w hodowli.  

Każdy kij ma jednak dwa końce. Nadużywanie antybiotyków jest bardzo niebezpieczne dla ludzkiego zdrowia. Prowadzi bowiem do odporności bakterii na działanie antybiotyków. Coraz trudniej jest więc zwalczyć infekcje bakteryjne, które nas atakują.

– Antybiotykooporność bakterii, prowadzi do wzrostu zachorowań i większej śmiertelności ludzi. W ostatnich dwóch dekadach osiągnęła ona już poziom pandemii. By ograniczyć skalę zjawiska i zahamować niekorzystne skutki zdrowotne, należy ograniczyć stosowanie antybiotyków w weterynarii i medycynie – mówi dr Anna Kozajda z Pracowni Bezpieczeństwa Biologicznego, Instytut Medycyny Pracy im. J. Nofera.

Do tej pory mówiło się o przenikaniu bakterii odpornych na antybiotyki, wraz z obornikiem do gleby, co jest niepokojące. Opublikowane ostatnio wyniki badań naukowców z Francji (Université d’Auvergne) i Kanady (Uniwersytet Lavala) są jednak bardziej niż niepokojące. Wyniki tych badań udowadniają, że bakterie odporne na antybiotyki rozprzestrzeniają się po świecie, dostając się do kropli wody w chmurach.  

To pierwsze badanie pokazujące, że chmury zawierają geny oporności na antybiotyki bakteryjnego pochodzenia, w stężeniach podobnych, jakie można spotkać w innych naturalnych środowiskach – mówi prof. Florent Rossi, pierwszy autor publikacji na ten temat, która ukazała się w piśmie „Science of The Total Environment” .

1 mm sześcienny wody zbieranej z chmur na szczycie Puy de Dôme  (Francja) zawierał średnio 8 tysięcy różnych bakterii. Wyniki badań są wiarygodne. Zespół naukowców przez dwa lata pobierał próbki chmur ze szczytu góry – wulkanu Puy de Dôme, który mierzy prawie 1500 metrów. Profesor Rossi wyjaśnił w artykule naukowym w jaki sposób odporne na antybiotyki bakterie trafiają do chmur. „Bakterie te zwykle żyją na powierzchni roślin lub w glebie. Unoszą się w postaci aerozolu podnoszone z wiatrem albo w związku z ludzką działalnością. Niektóre wznoszą się wysoko do atmosfery i dołączają do tworzących się chmur”.  

Najbardziej niepokojący jest fakt, że według naukowców nawet 50% bakterii przenoszonych przez chmury, żyje i może zarażać. Według wyników badań zawartych w artykule naukowym w wodzie pobranej z chmur znaleziono średnio 20 tysięcy tzw. genów antybiotykoodporności na 1 milimetr sześcienny. Jak się okazuje chmury kontynentalne zawierają więcej genów antybiotykoodporności związanych z hodowlą zwierząt, czyli podawania im zbyt dużych ilości antybiotyków, co uodparnia bakterie. Chmury oceaniczne zawierają mniej takich genów. Naukowcy jasno podają, że są dwa główne źródła tworzenia się niebezpiecznego zjawiska antybiotykoodporności – masowe podawanie antybiotyków zwierzętom hodowlanym oraz zbyt częste używanie antybiotyków w medycynie.

Obecność bakterii odpornych na antybiotyki w chmurach oznacza, że przenoszą się one w różne miejsca świata. „Nasze badanie pokazuje, że chmury stanowią ważną ścieżkę rozprzestrzeniania się genów antybiotykoodporności na krótkie i długie dystanse” powiedział podczas konferencji prasowej prof. Florent Rossi.

Przed złymi konsekwencjami nadużywania antybiotyków przestrzegał już sam Aleksander Fleming, który odkrył pierwszy antybiotyk – penicylinę (rok 1920). Obecnie zjawisko narastania oporności bakterii na antybiotyki stanowi jeden z najpoważniejszych problemów medycznych, epidemiologicznych a nawet ekonomicznych. Sprzyja tej sytuacji nadużywanie antybiotyków, a także bagatelizowanie problemu wynikające m.in. z braku wyobraźni zarówno lekarzy jak i chorych, o tym że antybiotyk może kiedyś przestać działać.

Z powodu infekcji wywołanych bakteriami antybiotyko-opornymi na świecie umiera obecnie około 2 mln osób rocznie. WHO szacuje, że jeżeli to złe zjawisko nie zostanie zatrzymane, to w 2050 roku ta liczba zgonów przekroczy 10 mln chorych. Jest to więcej niż umierających na wszystkie nowotwory razem wzięte. Antybiotyko=oporność ma także poważne problemy ekonomiczne. Komisja Europejska szacuje, że koszty dodatkowe leczenia, związanego z antybiotykoopornością to około 1,5 mld euro rocznie.

Fatalne skutki przynosi faszerowanie antybiotykami zwierząt hodowlanych. Ekstensywne stosowanie antybiotyków utrzymuje się w krajach o niskich i średnich dochodach oraz w rozwijających się gospodarkach, szczególnie w intensywnym, przemysłowym rolnictwie, czyli praktycznie na wszystkich kontynentach. Wyniki kontroli NIK wykazały wielokrotnie, iż antybiotyki w polskich hodowlach są nadużywane, często stosowane bez wymaganego prawem nadzoru weterynarza. Przez to antybiotyki spożywamy wraz mięsem – m.in. wołowiną, wieprzowiną czy drobiem. Antybiotyki są też często obecne w mięsie ryb.

Nie jest też tajemnicą, że produkcja antybiotyków dla zwierząt hodowlanych przynosi koncernom farmaceutycznym ogromne zyski, więc nie rękę im aby nagłaśniać złe skutki nadużywania antybiotyków. Dla możnych tego świata bardziej liczy się zysk, niż ludzkie zdrowie. Podawanie zwierzętom antybiotyków, aby masowo nie chorowały i nie zdychały, to również pokłosie wytępienia ras pierwotnych zwierząt hodowlanych i wprowadzenie na ich miejsce bardziej wydajnych ras, powstałych przeważnie poprzez manipulacje genetyczne.    

Te bardziej wydajne, uzyskane w sztuczny sposób  rasy zwierząt hodowlanych, zapadają na wiele chorób i żyją o wiele krócej niż rasy naturalne. O bolączkach trawiących genetycznie zmodyfikowane bydło mleczne opowiedział nam specjalista zootechniki.

– Gnębią je liczne choroby. Nagminnie występuje zapalenie wymienia, razem z białaczką stanowi ono największy problem współczesnej hodowli. W czołowych oborach naszego kraju, ze względu na białaczkę trzeba usuwać każdego roku bardzo poważny procent pogłowia. Natomiast zapalenie wymienia leczy się przez podawanie krowie wielu specyficznych środków dowymieniowych opartych na antybiotykach. W skali jednego województwa w ciągu roku zużywa się ich wiele ton – część z nich przedostaje się do mleka – mówi nam prawdę o współczesnej, „nowoczesnej hodowli krów”, zootechnik z wieloletnim doświadczeniem,  Bogdan Garkowski.