Życie na linie 5
PG
Chłopców ze spółdzielni „ Okienko” stać było na wspólne wczasowanie w różnych ośrodkach. Oczywiście nazywało się to latającym uniwersytetem czy jakoś podobnie i miało na celu konspirowanie czyli knucie. Dzięki procentom i trawce władze nie musiały do tego knucia oddelegowywać specjalnych agentów. Wystarczył jeden średnio inteligentny i był taki.
Zgodnie z teorią pewnego prominentnego działacza z warszawki uważano, że lepszy jest agent znany niż nieznany. Ten znany czyli jawniak był zresztą użyteczny. Załatwiał paszporty, pomagał anulować grzywny i mandaty. Starał się chłopak.
Pewnej zimy chłopcy spędzali czas nad jeziorem w dość luksusowym ośrodku. Zabrakło im kapusty więc Gad ( prezio) przyjechał z workiem tej kapusty czyli pieniędzy. Nie było dobrej komunikacji więc z kolegami szli przez zamarznięte jezioro. Pod Gadem załamał się lód. Za nim wpadł do lodowatej wody Pluskwa. Jakoś wygrzebali się lecz żeby ratować życie musieli pędzić do ciepłego miejsca.
Plecak z kasą został na lodzie. Nikt go szczęśliwie nie znalazł i na następny dzień specjalna ekspedycja alpinistów przemysłowych z linami i drabinami bohatersko odzyskała forsę.
Było po co żyć i za co pić.