Kopalnie naczelnika Jarosława.
Trzeba wyjątkowej bezczelności, żeby po podjęciu decyzji o likwidacji polskiego górnictwa pojechać na Śląsk i opowiadać, że uratowało się polskie górnictwo.
Katarzyna Treter-Sierpińska 21 li8sropad, 2022 https://wprawo.pl/katarzyna-ts-kopalnie-naczelnika-jaroslawa/
W sobotę (19.11.2022) prezes PiS Jarosław Kaczyński udał się Katowic, gdzie w ramach kampanii #DobryRządNaTrudneCzasy wygłosił przemowę, której tematem była m.in. przyszłość Śląska. Kaczyński przypomniał, że 28 maja 2021 roku została zawarta umowa między górniczymi związkami zawodowymi i rządem Mateusza Morawieckiego. Umowa przewiduje likwidację polskiego górnictwa do 2049 roku.
– Wydaje się, że to była umowa, która w tamten czas, który niestety od tego momentu się zmienił, wpisywała się dobrze – powiedział szef PiS. Następnie stwierdził, że „patrzymy dziś na Śląsk, na politykę klimatyczną nieco inaczej niż patrzyliśmy wtedy, kiedy ta umowa była zawierana”. Podkreślił, że bez polityki klimatycznej umowa w sprawie likwidacji górnictwa nie zostałaby zawarta i „ten kontekst też musimy brać pod uwagę”. – Ale pozostaje sprawa naszego bezpieczeństwa, naszej suwerenności energetycznej. Musimy tego bronić i będziemy tego bronili – ogłosił Kaczyński. Jak ta obrona ma wyglądać? Tego nie powiedział. Brak konkretów zupełnie nie przeszkadzał audytorium, które entuzjastycznie klaskało po tych słowach prezesa PiS.
Dzień później, w Gliwicach, Kaczyński stwierdził, że Platforma doprowadziłaby do „kompletnego upadku polskiego górnictwa, gdyby nie przejęcie władzy przez nas”. Następnie oświadczył, że PiS uratował polskie spółki węglowe. Dodał też, że umowa dotycząca likwidacji górnictwa staje pod znakiem zapytania. – To trzeba będzie jeszcze raz przeanalizować. I trzeba będzie tutaj wykazywać wobec partnera europejskiego duże zdecydowanie. Musimy być zabezpieczeni, a czas, w którym będziemy zabezpieczeni przez energię atomową, z dzisiejszego punktu widzenia jest jeszcze odległy – powiedział. – Elektrownie węglowe mają to do siebie, że są pewne i stosunkowo proste. Krótko mówiąc, ten problem musimy postawić.
Czy zatem polskie kopalnie idą do likwidacji, czy nie idą? Umowa podpisana przez postawionych pod ścianą górników z rządem Morawieckiego nadal obowiązuje. Unijny pakiet klimatyczno-energetyczny nadal obowiązuje. Polska nadal jest w Unii Europejskiej. Morawiecki nadal realizuje unijne wytyczne w ramach tzw. walki o klimat. To, że Kaczyński opowiada dziś o zmieniającej się sytuacji, niczego tak naprawdę nie zmienia. Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość wspólnie doprowadziły do tego, że Polska nie jest dziś suwerenna energetycznie. Kraj leżący na największych pokładach węgla w Europie musi importować węgiel z całego świata, żeby Polacy nie zamarzali we własnych domach. Elektrownie atomowe, o ile w ogóle kiedyś powstaną, to śpiew bardzo dalekiej przyszłości.
A zatem powtarzam pytanie: jak PiS i Kaczyński zamierzają bronić polskiej suwerenności energetycznej? Odpowiedź brzmi: nijak. To, że dziś Kaczyński zapowiada, iż „trzeba będzie jeszcze raz przeanalizować” decyzję o likwidacji polskiego górnictwa, jest wyłącznie mamieniem opinii publicznej. I niczym więcej.
Przypominam, że gdy PiS szedł do władzy w 2015 roku, obiecywał, że zatrzyma proces zamykania polskich kopalni. Mało tego, PiS obiecywał otwieranie kopalni zamkniętych przez PO. – To, co wy pozamykacie, my otworzymy – grzmiała Beata Szydło w styczniu 2015 roku przed bramą przeznaczonej do zamknięcia kopalni Brzeszcze. Towarzyszył jej ówczesny eurodeputowany PiS, a obecny prezydent, Andrzej Duda, który zaznaczył, że złoża brzeszczańskiej kopalni nie zostały wyczerpane. – Tutaj pozostaje do wydobycia jeszcze ponad 60 mln ton węgla, który jest polskim strategicznym surowcem i stanowi wielką siłę naszego przemysłu – mówił wtedy.
W październiku 2018 roku Szydło, pełniąca wtedy funkcję wicepremiera w rządzie Morawieckiego, obiecywała, że „możemy ze spokojem mówić o tym, że górnictwo będzie nadal ważnym elementem polskiej gospodarki”. – Po trzech latach pracy rządu PiS można powiedzieć, że jest obrany dobry kierunek w tym, żeby branża górnicza miała szansę na spokojny rozwój – powiedziała.
Ile warte były obietnice polityków PiS? Nie były warte nic! To rząd Mateusza Morawieckiego podpisał się pod decyzją o całkowitej likwidacji polskiego górnictwa. I likwidacja kopalni trwa. Zasypywane są szyby, niszczona jest infrastruktura naziemna. Jednocześnie Kaczyński wmawia „ciemnemu ludowi”, że „to trzeba będzie jeszcze raz przeanalizować”. A „ciemny lud” łyka te bajki jak gąsior kluski i wierzy w #DobryRządNaTrudneCzasy.
Ludzie, opamiętajcie się! Tak jak PO robiła Polaków w konia, tak samo robi to PiS. Opowieści Kaczyńskiego o ewentualnym wycofaniu się z zapowiedzianej likwidacji górnictwa mają tyle wspólnego z rzeczywistością, co film „Kopalnie króla Salomona”. Czy ktoś, kto oglądał ten film, uwierzył, że to rzeczywistość, a nie fikcja? Nie sądzę. A jednak wyborcy PiS wierzą w „Kopalnie naczelnika Jarosława”. I biją brawo.
Trzeba wyjątkowej bezczelności, żeby po podjęciu decyzji o likwidacji polskiego górnictwa pojechać na Śląsk i opowiadać, że uratowało się polskie górnictwo. A Kaczyński to robi i powieka mu nie drgnie. Polacy mają uwierzyć, że chociaż rok temu decyzja o likwidacji kopalni była dobra, to teraz nie jest tak dobra, jak była jeszcze niedawno, ponieważ zmieniła się sytuacja międzynarodowa i jest wojna. Czyli gdyby nie było wojny, to Polska mogłaby zrealizować dobrą decyzję o likwidacji górnictwa. To jest przekaz płynący z opowieści Kaczyńskiego.
Trzeba być skończonym durniem, żeby kupić takie tłumaczenie. Jakim cudem decyzja o likwidacji polskiego górnictwa w ogóle mogłaby być dobra? To była decyzja zła, a o tym, że zagraża ona suwerenności energetycznej Polski wiedział każdy, kto potrafi posługiwać się rozumem i wyciągać wnioski. Dzisiejsze ględzenie naczelnika o ponownej analizie i „stawianiu problemu” to jest kpina z Polaków. Tak jak kpiną są jego opowieści o tym, że PiS odniósł sukces w tzw. walce z pandemią, bo „nikt nie umierał na ulicach”.
Opowieści Kaczyńskiego to doskonała ilustracja powiedzenia „pleć, pleciugo, byle długo”. A kolejna porcja jeszcze przed nami. „Kopalnie naczelnika Jarosława” nie zejdą z ekranu aż do wyborów. Ilu Polaków nabierze się na ten kit?