Ministerstwo zdrowia ma plan na „ratowanie służby zdrowia”. Chodzi o likwidację oddziałów położniczych
„Niemal połowa oddziałów położniczych w Polsce przyjmuje mniej niż dwa porody dziennie”, wynika z analizy opublikowanej w środę przez „Dziennik Gazetą Prawną”. Biorąc pod uwagę, że według wytycznych Ministerstwa Zdrowia „optymalna liczba porodów”, to 600 rocznie, najprawdopodobniej część oddziałów położniczych zostanie zamknięta jako nierentowna.
„DGP” opisuje nową strategię ministerstwa zdrowia w sprawie „zmiany w dostępności znieczulenia przy porodzie”. Zmiana ta może wpłynąć na liczbę porodówek. „Jak? Znieczulenie ma być dostępne wszędzie. W tych miejscach, w których najmniej 10 proc. kobiet rodzących naturalnie z niego skorzysta, wycena porodu będzie wyższa niż do tej pory. Szef NFZ Filip Nowak mówił DGP, że stawka będzie wzrastała proporcjonalnie do liczby znieczuleń. To ma zachęcić większe szpitale do przyciągania do siebie rodzących”..
„W rezultacie może to doprowadzić do zamknięcia – z powodów ekonomicznych – mniejszych porodówek. Tych bowiem w większości już dziś nie stać na anestezjologa i nie oferują znieczuleń, bo to za drogie. Żeby bilans się zgadzał na takim oddziale, musiałoby się urodzić kilkoro dzieci na dzień. Już teraz szpitale dokładają do działalności takich porodówek: muszą płacić za utrzymanie kadry w gotowości, a przy jednym porodzie dziennie – pieniądze z NFZ nie wystarczają”, wyjaśnia gazeta.
Z analizy danych NFZ dokonanej przez „DGP” wynika, że na 157 porodówkach przyjmuje się mniej niż 600 porodów rocznie. Wszystkich oddziałów w Polsce jest 330. Czyli problem nierentowności dotyczy niemal połowy.
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”