Inkluzywne, czyli jakie? Wielkie miasta w służbie społecznej inżynierii (cz. 1)

Inkluzywne, czyli jakie? Wielkie miasta w służbie społecznej inżynierii (cz. 1)

pch24.pl/inkluzywne-czyli-jakie

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Chociaż niektórych może dziwić, że władze miast – zwłaszcza tych większych – podejmują działania mające służyć upowszechnieniu permisywnej edukacji seksualnej, aborcji czy promocji „tęczowej różnorodności”, to jednak w świetle programów, do których się odwołują, ów trend nie powinien zaskakiwać.

Zarówno Agenda 2030, jak i mniej znana Nowa Agenda Miejska z 2016 roku za kluczowe uznają tworzenie miast inkluzywnych i różnorodnych. Tymczasem, co pokazują badania i sondaże przeprowadzone wśród ludzi żyjących w miastach, ankietowani pragną by były one normalne, w tym przede wszystkim bezpieczne i niezideologizowane.

Agenda 2030 i Nowa Agenda Miejska

Podstawowym filarem polityki miejskiej zarysowanej w obu dokumentach ONZ jest „przezwyciężenie wszelkich form segregacji, marginalizacji i wykluczenia terytoriów oraz ludzi, nie pozostawiając nikogo lub jakiegokolwiek terytorium w tyle. Każde miasto ma promować zrównoważony rozwój społeczny, gospodarczy i kulturalny, przestrzenne i polityczne włączenie mieszkańców, bez rozróżnienia”.

Z danych statystycznych wiemy, że miasta – w szczególności te duże – są głównym celem migrantów i uchodźców, którzy wywierają presję na rynki nieruchomości. Ich obecność oraz dalszy napływ przyczynia się do znacznego podniesienia kosztów życia obywateli. Jednocześnie zaś generuje szereg niekorzystnych zjawisk, np. bezdomność, przestępczość, narkomanię, co bardzo dobrze widać na przykładzie metropolii amerykańskich.

Skądinąd migracja przynosi także niektórym pracodawcom korzyści w postaci taniej, czasami nawet dobrze wykwalifikowanej siły roboczej i nie tylko. Przybysze, którzy podejmują pracę w formalnej gospodarce, przyczyniają się do zwiększania lokalnych wpływów podatkowych.

Włodarze dużych aglomeracji – ze względu na napływ coraz większej liczby migrantów – muszą podejmować pilne działania, by zapewnić nie tylko odpowiednią, ale także dostępną dla wszystkich infrastrukturę i usługi.

Miasta, w których żyje ponad połowa ludności świata – w Europie nawet aż 80 procent populacji – stają się głównymi ośrodkami i newralgicznymi punktami wdrażania „postępowej” polityki. Dziś usiłuje się je przeprojektować i adaptować do zmian. Celem jest nie tylko inkluzywność („włączanie społeczne”), ale także „odporność” osiągana m.in. poprzez ścisły monitoring (smart cities).

Zgodnie z Nową Agendą Miejską (NAM), przyjętą podczas konferencji ONZ w 2016 roku w Quito, polityka miejska jest ważnym instrumentem realizacji celów zrównoważonego rozwoju w sposób zintegrowany i skoordynowany na wszystkich poziomach, od globalnego po lokalny.

Tak zwana lokalizacja Agendy ma ułatwić przekształcenia strukturalne miast, by stały się nie tylko zrównoważone, ale także inkluzywne pod każdym względem, bezpieczne i prężne. Jest to istotne w kontekście potencjalnego podwojenia liczby mieszkańców do 2050 roku.

Istotną rolę w realizacji celu 11 Agendy 2030 („uczynić miasta i osiedla ludzkie bezpiecznymi, stabilnymi, zrównoważonymi oraz sprzyjającymi włączeniu społecznemu”) odgrywa ideologia i kultura, przy czym ta ostatnia ma przede wszystkim propagować nowe wzorce produkcji i konsumpcji, aby zmieniać style życia (ograniczenie śladu węglowego i wodnego, produkcji śmieci itp.).

Agenda 2030 zakłada zmianę zasad planowania i zarządzania terenami miejskimi, by nie dopuścić do rozlewania się ich na zewnątrz. Dzielnice powinny być maksymalnie zagęszczane i różnorodne. Miasta mają być zwarte (powinny być zabudowane wszelkie luki), przy równoczesnym drastycznym ograniczaniu ruchu prywatnymi samochodami.

Z uwagi na ogólnie rosnącą liczbę mieszkańców miast, konieczna staje się rewitalizacja wielu obiektów biurowych i przemysłowych, a także slumsów. Należy również znacznie ograniczyć zużycie energii, wody, produkcję śmieci i wprowadzić system wielopoziomowego zarządzania za pomocą cyfryzacji.

Chociaż miasta na świecie zajmują zaledwie około 3 procent obszaru Ziemi, jak zaznacza Agenda 2030, jednocześnie zużywają 60 – 80 procent energii i wytwarzają 3/4 emisji dwutlenku węgla. Wyzwanie, przed którym stoją władze, polega nie tylko na zapewnieniu lokum, żywności, pracy i usług rosnącej liczbie mieszkańców stłoczonych na stosunkowo niewielkim obszarze. Należy jednocześnie sprawić, że będą oni pokojowo współżyć oraz zużywać mniej zasobów. Stąd ogromna koncentracja na kwestii zapewnienia inkluzji.

Zgodnie z 13. punktem deklaracji Nowej Agendy Miejskiej, miasta i osiedla ludzkie mają spełniać społeczne i ekologiczne funkcje; mają być partycypacyjne, wspierać społeczne i międzypokoleniowe interakcje, kulturową ekspresję, polityczne uczestnictwo, społeczną spójność i zapewniać bezpieczeństwo. Mają być pluralistyczne, różnorodne, egalitarne i niedyskryminacyjne. [ależ rewolucyjny bełkot md]

W NAM podkreśla się, że urbanizacja to dźwignia dla strukturalnej transformacji i pomaga m.in. w walce z nieformalną gospodarką (tzw. szara strefa). Włodarze miast zobowiązani będą do propagowania zrównoważonej mobilności, sprawnego zarządzania katastrofami, ochrony i przywracania ekosystemów, minimalizowania wpływu osiedli miejskich na środowisko, propagowania transformacji w stronę „zrównoważonych” wzorców konsumpcji i produkcji, „nikogo nie pozostawiając w tyle”.

W NAM mówi się o pracy na rzecz zmiany paradygmatu życia miejskiego. Chodzi o modyfikację podejścia do planowania, finansowania, rozwijania, zarządzania, uznając za kluczowy zintegrowany zrównoważony rozwój miejski.

Nowa Agenda Miejska to „wspólna wizja i wyraz politycznego zobowiązania do propagowania i realizacji zrównoważonego rozwoju obszaru miejskich oraz historyczna szansa wykorzystania kluczowej roli miast i osiedli ludzkich jako motoru zrównoważonego rozwoju w coraz bardziej zurbanizowanym świecie”. Zmiana paradygmatu miejskiego życia ma polegać na zintegrowaniu niepodzielnych wymiarów zrównoważonego rozwoju: społecznego, gospodarczego i środowiskowego.

Pkt 26. NAM stanowi o potrzebie „humanizacji miast”, co definiuje się jako upowszechnienie kultury różnorodności i walkę z wszelkimi przejawami dyskryminacji. Istotna w tym względzie jest „bezpieczna”, „uporządkowana” i legalna migracja (pkt 28).

Władze miasta mają pomagać w dostępie do mieszkań i domów o różnym standardzie, odnawialnych źródeł energii (OZE), komunikacji miejskiej, ale także mają zapewnić usługi w zakresie zdrowia i planowania rodziny.

Władze muszą pilnować, by miasta nie rozlewały się na zewnątrz, by były mocno zagęszczone (policentryczność, zapełnianie luk w zabudowie, rewitalizacja itp.).

W pkt. 55 kolejny raz akcentuje się kwestię inkluzji społecznej i zapewnienia dostępu do wysokiej jakości usług, z uwzględnieniem wytycznych opracowanych przez Światową Organizację Zdrowia, nie tylko w kwestii jakości powietrza, ale także „powszechnego dostępu do usług ochrony zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego, aby zmniejszyć śmiertelność noworodków i matek”. Zapis ten wskazuje na upowszechnienie aborcji i antykoncepcji w różnej postaci, a nawet dostęp do usług tranzycji (tzw. operacje zmiany płci).

Miasta inkluzywne kontra nieinkluzywne

Mamy wiele prezentowanych w różnych dokumentach definicji miast inkluzywnych. Jednak na pierwszy plan niemal zawsze wysuwa się kwestia realizacji programów ideologicznych.

Przykładowo Seattle promuje się jako miasto włączające, ponieważ ponad 40 procent stanowisk legislacyjnych w mieście zajmują kobiety. Ponadto miasto organizuje wydarzenia związane z „tęczową dumą (pychą)” i podejmuje działania na rzecz tak zwanej różnorodności. Chętnie wita migrantów i uchodźców, którzy – jak stwierdzono w uchwale miasta – „wspierają naszą gospodarkę, wzrost gospodarczy i żywotność kulturalną”.

Inne „inkluzywne miasto”, Zurych – który zajmuje 4. miejsce w rankingu 20 najwybitniejszych tego rodzaju miast na świecie, a w niektórych zestawieniach nawet pierwszą lokatę – nie tylko zamieszkuje jedna trzecia obcokrajowców. Jest on też bardziej zróżnicowany kulturowo niż Londyn czy Berlin. Metropolię określa się jako postępową, otwartą i nastawioną przede wszystkim na obsługę korporacji. To „miasto globalne”, gdzie swoje siedziby mają: Google, Microsoft, IBM i Disney Research Lab. Roi się w nim od drogich butików i różnego rodzaju restauracji, z których chętnie korzysta w ciągu dnia dobrze opłacana kadra międzynarodowych przedsiębiorstw.

Poza propagowaniem wydarzeń związanych z „tęczową dumą (pychąpride)”, w tym kilkudniowego Festiwalu Równości i tętniącym życiem nocnym, w pakiecie polityki miejskiej jest promocja „solidarności społecznej”, wyrażającej się w zapewnianiu tanich mieszkań.

Miasto promuje wycieczki połączone z uświadamianiem na temat społecznej odpowiedzialności biznesu (ESG), oprowadzając po wybranych ulicach i opowiadając o sposobach walki z bezdomnością. Przedstawia projekty rewitalizacji obszarów przemysłowych, na terenie których powstają nowe „zrównoważone osiedla” tanich mieszkań i domów.

Na przeciwległym biegunie są amerykańskie miasta takie, jak Nowy Jork i Chicago, które zajmują odpowiednio 121. i 103. miejsce w rankingu miast inkluzywnych ze względu na rosnącą przestępczość, brak spójności społecznej, spadek jakości nauczania w szkołach, zwijanie biznesu w wybranych dzielnicach i gettoizację. Coraz więcej osób ucieka stamtąd do mniejszych ośrodków i daleko na przedmieścia.

Jak definiuje się miasta inkluzywne?

Nie ma jednej definicji miasta inkluzywnego. Po raz pierwszy, gdy tego typu miasta zaczęło promować ONZ w 2001 roku, miasto inkluzywne zostało opisane jako miejsce, w którym każdy, bez względu na pochodzenie, płeć, status ekonomiczny, społeczny, rasę, religię i inne czynniki, może w pełni uczestniczyć w życiu społecznym, gospodarczym i politycznym.

Azjatycki Bank Rozwoju (2022) rozszerzył tę koncepcję na poziom komfortu życia, definiując miasto włączające jako takie, które „tworzy bezpieczne środowisko, w którym żyje się, z niedrogim i sprawiedliwym dostępem do usług miejskich, usług socjalnych i możliwości utrzymania dla wszystkich mieszkańców oraz innych użytkowników miasta w celu promowania optymalnego rozwoju kapitału ludzkiego oraz zapewnienia poszanowania godności ludzkiej i równości”.

Bank Światowy (2015) akcentuje kwestię zintegrowanego zarządzania i cyfryzacji.

Nowa Agenda Miejska (UN-Habitat, 2016) opisuje miasta inkluzywne jako takie, które „traktują priorytetowo bezpieczne, włączające, dostępne, zielone i wysokiej jakości przestrzenie publiczne, przyjazne rodzinom, wzmacniające integrację społeczną i międzypokoleniową (…) i wspierające spójność społeczną, włączenie i bezpieczeństwo w pokojowych i pluralistycznych społeczeństwach”.

Środowisko akademickie odnosi inkluzję do wszechstronnego włączenia w wymiarze politycznym, społecznym, ekonomicznym, przestrzennym i środowiskowym.

Włączenie ekonomiczne zakłada likwidację tzw. szarej strefy gospodarki i niwelowanie nierówności materialnych oraz usuwanie barier strukturalnych dla grup marginalizowanych, głównie osób związanych z wszelkimi subkulturami seksualnymi.

Włączenie społeczne ma doprowadzić do tego, że wszystkie grupy w społeczeństwie, zwłaszcza osoby znajdujące się w niekorzystnej sytuacji ze względu na wiek, płeć, niepełnosprawność, rasę, pochodzenie etniczne, religię, „orientację seksualną” lub inny czynnik, będą czuć się bezpiecznie i zaangażują się społecznie.

Włączenie przestrzenne oznacza zapewnienie niedrogich gruntów i mieszkań w strategicznych miejscach oraz dostępnej infrastruktury publicznej i podstawowych usług (usługi medyczne, infrastruktura energetyczna, gospodarka odpadami, infrastruktura telekomunikacyjna itp.).

Włączenie środowiskowe oznacza ograniczenie produkcji i konsumpcji mieszkańców miasta, by chronić zasoby dla przyszłych pokoleń, zrównoważony transport i ochronę środowiska, stąd np. strefy czystego transportu i miasta 15-minutowe.

Włączenie polityczne przewiduje równe prawa i możliwości uczestniczenia w funkcjonowaniu instytucji i procesów demokratycznych (niektórzy wskazują, że tzw. demokracja deliberatywna jest nieodłączonym elementem miasta inkluzywnego, ponieważ wszyscy obywatele powinni zostać poddani procesowi facylitacji, by zaakceptowali proponowaną przez włodarzy miejskich politykę).

Akcent na „włączenie społeczne”, czyli uprzywilejowane traktowanie wybranych grup

Przyglądając się rankingom miast inkluzywnych można dojść do wniosku, że szczególnie akcentowane jest włączenie społeczne, a w ramach tego wymiaru istotną rolę odgrywa kwestia bezpieczeństwa i uprzywilejowanego traktowania „bezbronnych”, do których zalicza się grupy szczególnie wrażliwe ze względu na płeć (kobiety) i „orientację seksualną” (LGBTQ+), rasę (imigranci) i wiek (osoby starsze, dzieci).

Badanie pod tytułem Will the true inclusive city rise? Mapping the strengths and weaknesses of the city ranking systems opublikowane w grudniu 2023 r. wykazało, że bardzo często w rankingach miast inkluzywnych pomija się „inne grupy, które są równie podatne na wykluczenie, takie jak osoby niepełnosprawne, mniejszości religijne i polityczne oraz grupy o niskich dochodach (…)”, a nacisk kładzie się na tzw. mniejszości seksualne.

Niewątpliwie rankingi nie są obiektywne, ale według dostępnych ocen, Kopenhaga jest uznawana za najbardziej włączające miasto na świecie, a w dalszej kolejności sytuują się: Zurych, Oslo, Amsterdam czy Montreal.

Na przeciwległym biegunie mamy np. Manilę, Delhi i Limę.

Z perspektywy amerykańskiej, wielu uczonych zwraca uwagę na postępującą degradację miast w USA. Są tacy, którzy sugerują, by wprowadzać zmiany takie, jak w Kopenhadze czy innych metropoliach z ograniczonym ruchem samochodowym, ścieżkami rowerowymi i licznymi zielonymi deptakami, zrównoważonym transportem publicznym i budownictwem. Wielu ubolewa, że w Ameryce – w przeciwieństwie do Europy – ludzie preferują życie na podmiejskich osiedlach czy przedmieściach. Obserwuje się trend uciekania młodych ludzi z centrów wielkich aglomeracji.

Miasta amerykańskie takie jak Los Angeles czy Phoenix, mają emitować do atmosfery około sześciokrotnie więcej dwutlenku węgla w przeliczeniu na osobę niż przeciętny rezydent miasta europejskiego, nie mówiąc o mieszkańcach Singapuru, Tokio i Hongkongu.

Wynika to m. in. z odmiennego od kilkudziesięciu lat planowania w oparciu o preferowany model mobilności miejskiej. Układ ulic, sąsiedztwo i typologię budynków kształtuje się zgodnie z preferencją mobilności z udziałem własnego samochodu.

Jeszcze 100 lat temu nie było dużej różnicy między miastami amerykańskimi a europejskimi. Po I wojnie światowej pojawił się postępowy ruch projektowy, który zrywał z tradycyjnymi miastami, kojarzącymi się z wyzyskiem pracowników i miejscami powszechnej nędzy.

Za nowymi projektami stała filozofia propagująca oderwanie się od tradycji i dążenie do stworzenia swobody przepływu przestrzeni pomiędzy i wokół budynków. Kładziono nacisk na wolnostojące domy jednorodzinne i wieżowce.

Po drugiej wojnie światowej zarówno Europa, jak i Ameryka przyjęły nowoczesny projekt urbanistyczny. W imię „odnowy miast” tworzyły rozległe, otwarte przestrzenie.

W połowie lat 80., ze względu na ograniczoną przestrzeń, Europejczycy postawili na zwartość i zagęszczenie, wyłączanie ulic z ruchu samochodowego oraz nowoczesne budownictwo.

Miasta amerykańskie dzisiaj, zwłaszcza na południowym zachodzie, mierzą się z szeregiem narastających problemów – od zatorów komunikacyjnych po rosnące w szybkim tempie czynsze i koszty budowy, co przekłada się na wzrost bezdomności, przesiedlenia itp. Amerykańscy politycy coraz częściej mówią o potrzebie demotoryzacji. Podobnie, jak w Europie powoli przebudowuje się i modyfikuje ulice. Jednak, największym problemem staje się „efekt pączka” oraz związana z tym degradacja miast.

„Efekt pączka”

Termin ten został ukuty trzy lata temu przez ekonomistów ze Stanford – Arjuna Ramaniego i Nicholasa Blooma. Chodzi o „wydrążenie rdzenia miejskiego w wyniku ucieczki ludzi, miejsc pracy i sprzedawców detalicznych na przedmieścia oraz do mniejszych miast”. Dlatego eksperymentuje się z nowymi pomysłami ożywienia śródmieść.

Amerykanie uciekają na przedmieścia z powodu narastającej przestępczości, bezdomności, kradzieży w sklepach i plagi narkomanii.

Miejscy politycy proponują, by m.in. poprzez zachęty podatkowe zamieniać na mieszkania opustoszałe biurowce w Chicago, Bostonie, Pittsburghu i Waszyngtonie. Nowy Jork w czerwcu planował wprowadzić „opłaty za zatory komunikacyjne” na niektórych ulicach Manhattanu (około 15 dolarów za wjazd). Charlotte w Karolinie Północnej i Indianapolis chcą przyciągnąć nowych mieszkańców śródmieść dzięki budowie centrów rekreacyjnych.

Wiele metropolii amerykańskich wciąż chciałoby być „miastami globalnymi”, pełniąc funkcję ważnego węzła w ramach zglobalizowanego systemu gospodarczego. Na tym budowały swoją przewagę konkurencyjną niektóre duże ośrodki, centra w sieciach produkcji, finansów i telekomunikacji. Przyczyniło się to do osłabienia potencjału innych deindustrializowanych miast, a także do segmentacji rynku pracy i marginalizacji niektórych populacji oraz oderwania od rzeczywistego otoczenia terytorialnego, etnicznego czy kulturowego. Obecnie także pośród nich można zauważyć niekorzystny trend podupadania ze względu na skracanie łańcucha dostaw.

W momencie, gdy znaczna część wysoko opłacanych pracowników korporacji przeszła na tryb hybrydowy, a ludzie wyprowadzili się na przedmieścia czy do innych znacznie mniejszych miast, centralne dzielnice biznesowe, w których świetnie prosperowały sklepy i restauracje, zaczęły podupadać i przekształcać się w miejsca przestępcze. Ci, którzy do niedawna prowadzili tam swoje biznesy, zaczęli je zwijać. Śródmieścia zapełniają bezdomni i narkomani.

Koszty przekształcenia biznesowych pustostanów w mieszkania są wysokie ze względu na konieczność adaptacji wieżowców w taki sposób, by zapewniały odpowiednią ilość łazienek i kuchni. Deweloperzy mają problem z pozyskaniem pożyczek na adaptacje, na co wskazuje „The Wall Street Journal”.

Poza próbą przekształcenia biurowców na mieszkania, włodarze próbują sprawić, by ich miasta były bardziej przyjazne dla ruchu pieszego lub innej mobilności, poza samochodami np. Nowy Jork, Waszyngton. Mówi się również o potrzebie przyciągnięcia do śródmieść młodych ludzi i rodzin z dziećmi.

Jak doskonale pokazuje przykład Ameryki – tym, co przyciąga do osiedlenia się w śródmieściach wielkich metropolii, jest ich bezpieczeństwo. A to znacznie pogorszyło się od czasu tzw. pandemii i działalności ruchu Black Lives Matter.

Agnieszka Stelmach

Część drugą tekstu opublikujemy na łamach PCh24.pl już 14 czerwca 2024.