Smoleńsk. Okiem naukowca. Z archiwum. Pożary.

Rajmund Rusakiewicz@Albatros z lotu ptaka

[Rozszerzona wersja artykułu Rajmunda Rusakiewicza z książki dziewięciu autorów “Maskirowka smoleńska” MD]

1. Smoleńsk. Okiem naukowca

Na sprawę Smoleńska patrzę z perspektywy doświadczeń zawodowych i życiowych; jestem głęboko przekonany, że Polska – z racji położenia geograficznego, zasobności w bogactwa naturalne, w tym kopalne, jest obiektem zainteresowania możnych tego świata – ze wszystkimi tego zainteresowania konsekwencjami. Takie wydarzenia, jak Smoleńsk, mają swój międzynarodowy wymiar. Gdyby Smoleńsk był zwykłym wypadkiem lotniczym, o czym starano się nas przekonać, byłby również wydarzeniem kluczowym dla układu sił w Europie, a w szerszej perspektywie układu sił na świecie. Przypadkiem, lub też w wyniku celowego działania, życie straciła faktyczna, ale i symboliczna elita państwa, łącząca sentyment po II RP, w osobie śp. prezydenta Kaczorowskiego, po powagę państwa uosabianą przez urzędującego prezydenta Kaczyńskiego. Strata dwóch prezydentów, to silny symbol katastrofy, ale nie smoleńskiej – katastrofy państwa i narodu. Sztab Generalny – symbolizuje zaufanie dla wojska, zdolności najwyższych dowódców do dowodzenia armią, nienarażania życia niepotrzebnie. Złamanie wszystkich procedur bezpieczeństwa przez najwyższych dowódców, dowódców NATO – a tak musiałoby być, gdyby do katastrofy rzeczywiście doszło – to cios dla morale armii. Brawura i nieodpowiedzialność lotników elitarnego pułku lotniczego, to cios w morale tego rodzaju sił zbrojnych, tym silniejszy dla opinii publicznej, że spośród rożnych rodzajów wojsk, to lotnictwo przedstawia się jako „polską specjalność”. Śmierć osób zasłużonych dla Polonii na świecie, dla „Solidarności”, to kolejny cios w polską, antykomunistyczną historię. Dodajmy do tego posłów, senatorów, ministrów Rzeczpospolitej i przekaz smoleński staje się czytelny: „nie istniejecie, jako naród, a wasze państwo jest atrapą państwa”.

Jeśli sprawa smoleńska ma aż takie znaczenie dla polskiego logos i ethos, to jej wyjaśnienie musi stać się jedną z najważniejszych rzeczy, które muszą zostać wykonane, jeśli chcemy myśleć o suwerenności – bez niej niemożliwy jest rozwój, a nawet trwanie jest zagrożone. Po ośmiu latach nie ma zgody w najbardziej podstawowej kwestii tej sprawy dotyczącej, to jest odpowiedzi na pytanie: „co się wydarzyło”. Wypadek i zamach to przecież dwa skrajnie różne wydarzenia, nawet jeśli mają identyczne skutki. Ci, którzy w tej sprawie ważą się machać ręką i radzą zapomnieć, mają widoczny problem z autoidentyfikacją, tak społeczną, jak i etniczną.

Ta sprawa musi i może być wyjaśniona, bo przy dzisiejszym stanie rozwoju techniki, w szczególności technik służących nauce, w tym również wywiadowczych, ślady tego typu wydarzenia gdzieś są, bo być muszą. Nasze blogerskie śledztwo, z powodu rożnego rodzaju ograniczeń, nie było w stanie odpowiedzieć na kluczowe pytanie o to, co się stało, ale wydaje się, że dość wnikliwie odpowiadamy na pytanie, co się stać nie mogło.

Kluczowe i wystarczające do stawiania takiej tezy są publicznie dostępne dowody w sprawie Smoleńska. Zacząłem myśleć o tych dowodach w roku 2011, po okresie duchowego życia na kolanach, bo przeżywaliśmy Smoleńsk jako wielką, osobistą traumę. Dopiero po miesiącach od samego wydarzenia byłem w stanie zacząć przyglądać się tej sprawie bez odwoływania się do emocji, z dystansem do tego oficjalnego obrazu, który był nam przekazywany od samego początku. Od tego czasu pojawiłem się w przestrzeni publicznej jako bloger, kojarzony z racji licznych odniesień z pracami FYM-a, choć zawsze działałem indywidualnie. Niemniej prace FYM-a, które on wciąż popularyzuje, wysoko sobie cenię. Były jednak również i inne badania, które stały się moim udziałem, i które chciałbym tu opisać, dodać do tej wielkiej panoramy badawczej kilka nowych, istotnych wątków.

Badania te dotyczą głównie obrazu termodynamiki pogorzeliska. Jak wiadomo zdarzenia fizyczne charakteryzują się wzajemnymi relacjami, są umocowanie w czasoprzestrzeni. W przypadku zjawisk geofizycznych mamy miejsce zdefiniowane położeniem geograficznym. W dzisiejszym świecie możliwość pozycjonowania poprzez systemy satelitarne jest bardzo wysoka. W przypadku geodezji to jest dokładność pomiaru rzędu około jednego centymetra, czasami nawet jeszcze dokładniej. W układzie siatki współrzędnych WGS-84, ogólnie przyjętego w systemach międzynarodowych, w geofizyce, układ współrzędnych jest bardzo ściśle zdefiniowany. W tej chwili, poprzez systemy pozycjonowania satelitarnego, przy pracach geodezyjnych, kiedy projektuje się instalacje (punktowe albo liniowe), czy też ocenia się pewne zjawiska o charakterze zjawisk fizycznych, odnosi się je do tejże siatki.

To jest miejsce umocowania na kuli ziemskiej. Drugi parametr jest również bardzo precyzyjny i jest to pomiar czasu (a jestem metrologiem z wykształcenia, skończyłem Wydział Elektroniki Politechniki Gdańskiej; moja specjalizacja to aparatura elektroniczna i miernictwo elektroniczne). Wzorce pomiaru czasu, miały kiedyś charakter mechaniczny, tak jak i pomiar przestrzeni, dziś wszystko to ma umocowanie w fizyce kwantowej.

Na tej podstawie parametry czasowe definiowane są z dokładnością dziesięć do minus szesnastej. Jeśli chodzi o lotnictwo, precyzja pomiaru czasu to jest to co najmniej dziesięć do minus szóstej, czyli to nie są milisekundy, to są mikrosekundy nawet, a milisekunda to jest powszechnie przyjęta norma czasowa, która obowiązuje w pracy bardzo wielu urządzeń w nawigacji lotniczej. Urządzenia elektroniczne, takie jak komputer, pracują z jeszcze wyższym taktowaniem.

Komputery są taktowane dzisiaj z częstotliwością gigaherców; są sterowane poprzez systemy zdalne, zsynchronizowane z zegarem atomowym, a zegar atomowy to jest zdolność rozdzielcza dziesięć do minus piętnastej. Mamy zjawiska fizyczne opisane w czasoprzestrzeni z bardzo wysoką dokładnością. Inaczej żaden statek, bez tej synchronizacji, nawet wolno poruszający się, tak jak w komunikacji morskiej – a co dopiero w komunikacji lotniczej, wystrzeliwaniu rakiet, w tym również rakiet międzykontynentalnych, czy kosmicznych, wyprawy na księżyc – nie osiągnąłby celu.

Wracając do opisu. Został stworzony system badania zjawisk w oparciu o monitorowanie satelitarne, w tym również zjawisk katastroficznych. Tym zajmuje się system COSPAS SARSAT1, w ramach którego każdy statek powietrzny, który ma na swoim pokładzie więcej niż dwie osoby, musi być wyposażony w radio-boję i nie ma tutaj wyjątków. Polska podpisała konwencję międzynarodową, bezwzględnie zobowiązującą do tego, żeby na pokładzie takiego statku była radio-boja. Jeśli ktoś wybiera się w góry, lub porusza się własnym samochodem, może się również wyposażyć w urządzenie, które go identyfikuje w przypadku, gdyby potrzebował pomocy. Można ten sygnał wywołać ręcznie, ale w przypadku pojazdów, takich jak statek powietrzny, sygnał ten jest generowany automatycznie, niezależnie od woli załogi, w tym wypadku pilota; pierwszego, drugiego, jakiegokolwiek członka załogi. To urządzenie uruchamia się pod wpływem wstrząsu lub kontaktu z wodą, lub też przy zaistnieniu innych czynników, i w ciągu dosłownie kilku minut służby ratunkowe na świecie, przy współczesnej technologii pracującej w paśmie 406 MHz, są informowane z dokładności do 100 m o położeniu miejsca zdarzenia. Po pierwsze jest dokładnie zdefiniowany czas wystąpienia tego zdarzenia, ale również miejsce tego zdarzenia. Z dokładnością do 100 metrów, w siatce współrzędnych WGS-84.

Przeglądałem informacje w systemach SARSAT i nie znalazłem tam żadnego takiego sygnału z katastrofy smoleńskiej. Podobnie jest z transmisją ACARS2, która odbywa się w trakcie lotu. Praca systemów pokładowych, praca urządzeń, takich jak silniki, praca awioniki, jest w sposób ciągły monitorowana bez woli pilotów, podobnie jak prowadzone rozmowy, czyli ich komunikaty, zgłoszenia, czy depesze. Każde zdarzenie, nawet takie, że ktoś wejdzie do toalety i nie wychodzi stamtąd przez dłuższy czas, ale i takie, kiedy niesforny pasażer zapalił sobie papierosa, lub uruchomił komórkę. Takie rzeczy są zdefiniowane, podobnie jak stan zdrowia na pokładzie, zarówno pasażerów, jak i załogi. Był przypadek, kiedy kapitan statku lecącego z Warszawy do Pragi, zasłabł, i niestety nie udało się go uratować – zawał był zbyt rozległy, ale samolot posadowił na praskim lotnisku Różne drugi pilot. Komunikacja była pełna. Obowiązują nas międzynarodowe przepisy prawa lotniczego, ujęte przez ICAO, i my żeśmy się pod tymi przepisami podpisali. Polska w 1936/1937 roku była inicjatorem tych legislacji.3

To, co zostało nam zaserwowane z wydarzeń od 7 kwietnia poczynając, do 13 kwietnia – ujmuję, jako okres nie jednego dnia, tylko tygodnia, który jest ciągiem zdarzeń logicznych o charakterze przyczynowo-skutkowym. I ciąg ten pozostawił, albo też musiałby pozostawić, gdyby zaistniał w określony sposób, swoje ślady.

Tutaj musimy szukać problemu, który mamy do rozwiązania: co się stało z ludźmi, z tymi 96 czy 97 osobami (bo jedna, jak pamiętamy, była NN – mówiło się, że taka też zginęła), które poniosły śmierć w zdarzeniu lotniczym o charakterze wypadku na skutek uporu osób na pokładzie (VIP-ów), czy niefrasobliwości pilota, który doprowadził do katastrofy lotniczej poprzez świadome przyziemienie w warunkach braku widoczności z ziemią. W wyniku zderzenia z przeszkodami terenowymi, jak ta pancerna brzoza na drodze Tu-154, który chciał koniecznie usiąść na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj.

Wracając do informacji kluczowych, zasadniczych. W otoczeniu Antoniego Macierewicza był/jest taki człowiek, który nazywa się doktor Kazimierz Nowaczyk4. Prosiłem swego czasu w blogosferze pana doktora Nowaczyka o pozyskanie danych na kampusie w ośrodku Maryland, gdzie wówczas działał. Mówiąc oględnie, nie pofatygował się, by pomóc. Ośrodek w Maryland to jest kluczowy ośrodek na świecie, który opracował technologię do identyfikacji czujnikami, sensorami, zamontowanymi na urządzeniach satelitarnych. Można tu mówić o kluczowej platformie, platformie MODIS5 (platformie NASA), która monitoruje zjawiska geofizyczne, ale która została również bogato wyposażona przez Japończyków w rejestratory znacznie wyższej rozdzielczości. Te materiały o wyższej rozdzielczości nie są dostępne za darmo, ale są dostępne.

Za chwilę wrócimy do tych rozdzielczości. W ramach platformy są dwa satelity, które omiatają ziemię w cyklu troszeczkę ponad godzinę; to jest jeden satelita nocny, drugi dzienny, i jeden nosi nazwę Aqua, i monitoruje głównie środowisko wodne i czapę lodowców na Spitsbergenie, ale i na Antarktydzie, na biegunach, a drugi nazywa się Terra i jest przygotowany do monitorowania zjawisk na ziemi.

Oba satelity dostarczają na ziemię olbrzymie spektrum danych, to jest 1.5 GB danych z jednego pola, które nazywa się sub-set. Z niego, jednym zdjęciem obejmującym obszar blisko 2000 kilometrów, poprzez nakładanie sekwencyjne kolejnych zdjęć, w ciągu kilku minut, otrzymujemy platformę diagnostyczną kilkudziesięciu parametrów geofizycznych: od temperatury podłoża, anomalii temperatury podłoża, identyfikacji miejsc pożarów, w sposób bardzo precyzyjny, z rozdzielczością do 250 metrów. Pożary zdefiniowane są w skali, tak jak jest to ujęte w tabelach ośrodka w Maryland, bo oni opracowali ten program. Są tam również inne parametry, takie jak poziom zachmurzenia, ciśnienia parcjalne pary wodnej, zawartość dwutlenku węgla, co jest bardzo istotne, jeżeli chodzi o gazy cieplarniane.

Każdy naukowiec, za darmo, również w Polsce, może z obszaru, który go interesuje określonego dnia, te dane pozyskać. To jest 1,5 GB danych, dostarczonych przez NASA za darmo każdemu naukowcowi. Gdyby istniał właściwy zespół, zespół Polskiej Agencji Badań Kosmicznych, to wychodząc z danych z tej platformy można sięgnąć dalej, w kierunku innych satelitów, na przykład platformy niemieckiej Rapid-Eye, gdzie mamy satelitę o innych cechach, widzącego lądy i morza przez chmury.

Te urządzenia pracują radarowo i identyfikacja jest tam nie 250 x 250 metrów, tylko 15 metrów na 15 metrów, więc rozdzielczości tego identyfikowanego miejsca, jeśli chodzi o piksele, są bardzo wysokie. Sięgając dalej mamy satelity komercyjne, gdzie rozdzielczość jest 60, a nawet 40 centymetrów, a sięgając jeszcze dalej mamy satelity szpiegowskie, gdzie rozdzielczość jest 10 cm na 10 cm, więc jak się wychodzi na spacer z psem, to „oczy” te dokładnie widzą, gdzie człowiek chodzi, jak się porusza, z jaką prędkością, co piesiutek robi, i które krzaki obsikuje.

Wracając do zdarzenia z dnia 10 kwietnia 2010 roku. Byłem mile zaskoczony, że pomimo tego, że pan Nowaczyk danych z Maryland nie pozyskał, udało mi się je otrzymać. Wolałbym je otrzymać od kogoś z kampusu, i stąd prośba do pana Nowaczyka, bo jak wiadomo każdy ośrodek uniwersytecki ma o wiele większe możliwości – ma własne zasoby w Intranecie. Jeśli jest się z tego środowiska, ma się klucz i dostęp do zasobów, to ma się dostęp do danych archiwalnych w postaci cyfrowej na potrzeby własnych badań. Na tym polega nauka, że się po nie sięga.

Smoleńsk „Siewiernyj” XUBS 12 kwietnia 2010 roku – zdjęcie satelitarne

Smoleńsk 12 kwietnia 2010 roku: zdjęcia satelitarne lokalizacji zdarzeń geofizycznych + metadane dołączane do zdjęć: zbiór cech geofizycznych badanego obszaru.

Dostęp: Europejska Agencja Badań Kosmicznych ESA, Polska Agencja Badań Kosmicznych – Gdański Park Naukowo-Technologiczny (Budynek C): Gdańsk, ul.Trzy Lipy 3 https://polsa.gov.pl, Centrum Badań Kosmicznych PAN Warszawa, ul.Bartycka 18A www.cbk.waw.pl .

Centrum Badań Kosmicznych PAN uczestniczy m.in. w projektach GMES (Global Monitoring for Environment and Security), GalileoEGNOS i BRITE. 

Tak zrobił właśnie profesor Chris Cieszewski u siebie, a później te dane rozwinął i przedstawił tezy w publikacjach, które zostały przedstawione na konferencjach smoleńskich, ku wielkiemu zaskoczeniu tego środowiska. Opublikował je również w języku angielskim w wydawanym przez siebie czasopiśmie specjalistycznym, którego jest redaktorem naczelnym. Używa bardzo wnikliwych narzędzi do diagnostyki kultur leśnych, w ogóle prowadzenia polityki zadrzewiania, badania stanu zasobów leśnych, rozwoju lasów, ale też i zwierzyny, bo można również monitorować ruchy zwierząt na terenie.6

Dane dostarczone mi z ośrodka w Maryland, to jest 1600 pożarów w promieniu 500 kilometrów, z uwzględnieniem (rozkład według czasu UTC) dni: 9, 10, 11 kwietnia 2010 roku, dowodzą, że około trzy, cztery kilometry od pasa startowego lotniska Siewiernyj, 10 kwietnia 2010 roku, nie było żadnego pożaru. I to jest sprawa kluczowa dla badań.

Zobrazowanie lokalizacji pożarów wg programu NASA FIRE MODIS w Google Earth:

Lokalizacja ognisk pożarów: dane satelitarne, prezentacja na portalu http://www.kosmosnimki.ru

Natomiast 9 kwietnia 2010 roku były tam podjęte próby wzniecenia pożaru.

Nawet więcej, na podstawie tych badań można ocenić dzień 7 kwietnia 2010 roku i 10 kwietnia, jeśli chodzi o sprawę naszej narodowej ekspiacji, uświęcenia ofiar Katynia. Okazuje się, że podczas pobytu Donalda Tuska, jako premiera rządu i jego spotkania z Władimirem Putinem, wówczas premierem rządu Federacji Rosyjskiej, luminacja i radiacja ze strony tego miejsca w Katyniu była taka, że po stronie sowieckiej – że użyję tego terminu – po stronie Federacji Rosyjskiej, tam gdzie oni mają swoje ofiary ludobójstwa, była większa, niż po stronie polskiej, w tych obszarach, gdzie są groby Polaków. Natomiast 10 kwietnia było dokładnie odwrotnie. Czyli można badać nawet ilość zniczy zapalonych przez pielgrzymów na grobach ofiar, tak zaawansowana to jest technologia, no ale chcieć, to móc7.

NASA-1 subset: AERONET_Minsk date: 2010100 (04/10/10) satellite: Terra (pełne dane w posiadaniu Autora)

Te badania, mimo wnioskowania i mimo próby zainteresowania tym tematem na Konferencjach Smoleńskich, nie zostały wykonane, a przynajmniej nam nic nie wiadomo o tym, że miałyby zostać wykonane i wykorzystane, jako materiały dowodowe.

Zajmijmy się na teraz NTSB, czyli tym, co napisali w swoim raporcie Amerykanie na życzenie Rosjan. To Amerykanie mieli narzędzia, więc czarne skrzynki zostały do nich wysłane, a w szczególności FMS. FMS to komputer pokładowy, który został zdefiniowany przez nich w firmie Avionics. Dane zostały zgrane i w oficjalnym oświadczeniu NTSB jest mowa o tym, że katastrofa wydarzyła się – i tak jest do dnia dzisiejszego – o godzinie 8.56 (pol. czasu), a nie 8.41, i że miał miejsce pożar w miejscu wypadku lotniczego. Twierdzą również, że to się zdarzyło u podnóża lotniska Smoleńsk-Siewiernyj. W konfrontacji z danymi naukowymi, jest to po prostu nieprawda. Firma Avionics została później przejęta przez firmę Elbit, firmę izraelską, która produkuje technologie wojskowe w zakresie awioniki; to z nimi współpracuje między innymi polska firma ATM.

1 http://www.ulc.gov.pl/pl/zegluga-powietrzna/poszukiwanie-i-ratownictwo/cospas-sarsat

Geneza Programu Cospas-Sarsat rozpoczyna się 29 listopada 1979 r. w Leningradzie (obecnie Petersburg). Francja, Kanada, ZSRR i Stany Zjednoczone podpisują pierwsze porozumienie o współpracy, ratyfikowane w 1980 r., integrując narodowe systemy w jeden, międzynarodowy system Cospas-Sarsat, umożliwiając bardziej efektywne wykorzystywanie wszystkich aktywnych satelitów do odbioru sygnałów niebezpieczeństwa, wysyłanych na częstotliwości 121.5MHz i 406MHz, w dowolnym miejscu na świecie.

W sytuacji niebezpieczeństwa, aktywowany nadajnik sygnału niebezpieczeństwa emituje sygnał niebezpieczeństwa na częstotliwości 406MHz (1). Sygnał niebezpieczeństwa odbierany jest przez satelity systemu Cospas-Sarsat (2) i przesyłany do naziemnych komponentów systemu – LUT (3). Następnie, odebrany sygnał niebezpieczeństwa przesyłany jest do Centrum Kontroli Misji systemu – MCC (4) oraz do Ośrodków Koordynacji Poszukiwania i Ratownictwa – RCC (5), które inicjują rozpoczęcie akcji poszukiwawczo-ratowniczej, której zadaniem jest udzielenie pomocy osobom będącym w sytuacji niebezpieczeństwa.

W dniu 31 maja 2005 r. w Warszawie Prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego, upoważniony Uchwałą Rady Ministrów Nr 107/2005 z dnia 25 kwietnia 2005 r., podpisał Notę o przystąpieniu Rzeczypospolitej Polskiej do Programu Międzynarodowego COSPAS-SARSAT jako Państwo Użytkownik (Monitor Polski z 2006 r. Nr 13, poz. 171), której jest wykonawcą.
Zgodnie z Oświadczeniem rządowym z dnia 30 grudnia 2005 r. w sprawie związania Rzeczypospolitej Polskiej Notą o przystąpieniu do Programu Międzynarodowego COSPAS-SARSAT jako Państwo Użytkownik, podpisaną w Warszawie dnia 31 maja 2005 roku (Monitor Polski z 2006 r. Nr 13, poz. 172), Polska od 16 września 2005 r. jest pełnoprawnym członkiem Programu Cospas-Sarsat.

Główne zadania Urzędu Lotnictwa Cywilnego, wynikające z członkowstwa Polski w Programie Cospas-Sarsat:

  • prowadzenie ewidencji pokładowych i osobistych nadajników sygnału niebezpieczeństwa ELT, EPIRB i PLB 406MHz oraz przekazanie informacji zawartych w ewidencji do Ośrodka Koordynacji Poszukiwań i Ratownictwa Lotniczego – ARCC Warszawa;
  • opracowywanie rocznego raportu dotyczącego oceny elementów sytemu Cospas-Sarsat;
  • współpraca z Sekretariatem Programu Cospas-Sarsat;
  • nadzór nad Polską Agencją Żeglugi Powietrznej (SPOC Polska) w zakresie współpracy z Centrum Kontroli Misji Systemu Cospas-Sarsat – CMC Moskwa;
  • wdrażanie i nadzór nad stosowaniem w Polsce przyjętych przez Radę Programu Cospas-Sarsat protokołów kodowania nadajników sygnału niebezpieczeństwa;
  • koordynowanie wykonywania testów nadajników sygnału niebezpieczeństwa, zgodnie z zalecaną i zatwierdzoną przez Radę Programu Cospas-Sarsat procedurą, opublikowaną w dokumencie C/S S. 007 „Handbook of Beacon Regulations” i na stronie internetowej Urzędu Lotnictwa Cywilnego;
  • monitorowanie właściwego wykorzystania nadajników sygnału niebezpieczeństwa zarejestrowanych w Polsce;
  • współpraca z Polską Agencją Żeglugi Powietrznej, ARCC Warszawa i Morską Służbą Poszukiwania i Ratownictwa w sprawach dotyczących Programu Cospas-Sarsat.

Obecnie, do Programu Cospas-Sarsat należą 44 państwa członkowskie.

2 http://niezalezna.pl/33003-acars-klucz-do-tajemnicy-smolenska

3 Jedna z pierwszych konferencji na temat organizacji bezpieczeństwa lotów i komunikowania się krajów, co do poruszania się statków powietrznych pomiędzy różnymi portami, które wtedy istniały, odbyła się zresztą w Warszawie. Mamy więc bardzo bogate tradycje, kilka osób z Polski było przewodniczącymi tej organizacji.

4 Odszukany przez wówczas posła Antoniego Macierewicza i panią byłą minister spraw zagranicznych, Annę Fotygę, pojawił się, jako specjalista od nawigacji lotniczej. Kazimierz Nowaczyk jest tytułowany przez niektórych profesorem, niezasłużenie. Niestety, trzymając się kanonów naukowych, a środowiska naukowe są wrażliwe na tytułomanię, temu panu tytuł się nie należy, bo nie obronił habilitacji, ale w zupełnie innej dziedzinie, nie w nawigacji. Zajmował się fluorescencją naturalną materiałów organicznych, które emitują światło, i w tym miał być dobry.

5 http://www.igik.edu.pl/pl/terra-modis

6 To są niesamowite narzędzia. Dziwię się, że w Polsce do tej pory nie ma wydziałów, które w sposób ściśle zdefiniowany zajmują się geofizyką satelitarną. Próbowałem tym zainteresować ośrodek w Toruniu, ale oni, niestety, zainteresowani są głównie problematyką medialną. Bardzo dobrze, że to robią, ale trzeba pójść głębiej i dalej w tej dziedzinie, dlatego, że to jest podstawa bezpieczeństwa, i podstawa w ogóle rozwoju gospodarki. Ta wiedza, którą się pozyskuje praktycznie to jakby ktoś dotykał ręką, jakby był tam, na zdjęciu, obecny. A tymczasem pracuje w komforcie: w biurze, czy nawet w domu, mając dostęp do tych zasobów. To jest technika XXI wieku. Ktoś, kto to zrozumie wcześniej i będzie posiadał własnego satelitę, który monitoruje dokładnie obszar, poprawi znacznie wyżej standard swojego bezpieczeństwa. Mam nadzieję, że w Polsce kiedyś ktoś zrozumie, że taka potrzeba jest pilna.

7 W tej materii tej woli w Polsce nie ma. W sierpniu w 2010 roku został zlikwidowany potężny ośrodek do komunikacji satelitarnej w Górach Świętokrzyskich. Kiedy telekomunikacja Polska została przejęta przez francuską firmę Orange, firma ta likwidowała ośrodki, które dałyby nam olbrzymie dochody, bo to są narzedzia, które są ludziom potrzebne. Kiedy rozmawiamy na odkległość, rozmawiamy dzieki technologiom, czy to światłowody, czy to technologie satelitarne.