Horror w Oleśnicy: Jak podajesz ten chlorek potasu, to musisz podawać do końca, aż do momentu, kiedy zobaczysz, że serce przestało bić. Jak tego nie zrobisz dobrze, to będzie ci uciekać i będziesz musiała kłuć jeszcze raz”

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Zobaczyłam, jak pacjentka leży na kozetce, obok Jagielska wykonuje USG i upomina inną pielęgniarkę słowami: „jak podajesz ten chlorek potasu, to musisz podawać do końca, aż do momentu, kiedy zobaczysz, że serce przestało bić. Jak tego nie zrobisz dobrze, to będzie ci uciekać i będziesz musiała kłuć jeszcze raz”.

To było coś strasznego. Zrobiło mi się słabo, bo zorientowałam się, że właśnie przy mnie zabijane jest dziecko…

To słowa Pani Magdy, położnej, która pracowała w Oleśnicy. Odeszła z pracy, bo nie wytrzymała wszechobecnej aborcji. Teraz przerywa milczenie, a jej świadectwo przedostało się do mediów.

Jestem wstrząśnięta. Słowa byłej położnej świadczą o tym, że dzieci uciekają przed śmiertelnym zastrzykiem, tymczasem Gizela Jagielska mocno skupiała się na tym, aby skutecznie dopaść dziecko i wpompować w nie odpowiednio dużą dawkę trucizny.

To, co dzieje się w szpitalu w Oleśnicy, przekracza granice ludzkiego pojmowania. Pani Magda opuściła placówkę, bo nie mogła znieść zbrodni, których była świadkiem, a często także i uczestnikiem, choć tego nie chciała.

Potworne sytuacje, które widziała, to nie pojedyncze przypadki, ale tamtejsza codzienność. Zastrzyki z chlorku potasu – podawane prosto w serce nienarodzonego dziecka – to stała praktyka. Wszystko po to, by upewnić się, że dziecko nie urodzi się z aborcji żywe.

Przesyłam Panu jeszcze kilka fragmentów ze wspomnień byłej pracownicy szpitala.

  • Przymus wobec położnych

Okazało się, że Jagielska wykonywała aborcje na dzieciach po 22. tygodniu ciąży. One polegały więc nie na wyssaniu dziecka specjalnymi ssakami – jak to jest w przypadku młodszych dzieci, ale na wywołaniu porodu martwego dziecka. 

Dlatego my musiałyśmy przyjmować te porody. Musiałyśmy się też opiekować tymi kobietami. Dla mnie to było nie do wytrzymania. W zasadzie natychmiast podjęłam decyzję o odejściu. Ale z racji obowiązującej mnie umowy o pracę, musiałam tam jeszcze być 3 miesiące.

  • Kobiety płaczące po aborcji

Pamiętam, jak jedna z kobiet po wstrzyknięciu chlorku potasu zapytała, czy „to”, czyli aborcję, można jeszcze zatrzymać, czy da się uratować jej dziecko. Oczywiście, już było za późno. Ona już nawet dostała tabletki naskurczowe, żeby mogła urodzić martwe dziecko. Widziałam wtedy jej twarz i oczy, kiedy dotarło do niej to, co zrobiła (…). Były też kobiety, które płakały na korytarzu szpitalnego oddziału. – To było po wykonaniu aborcji. Wtedy oczywiście, otrzymywały pomoc psychologiczną, wsparcie. Ale dla mnie to było niepojęte. Z jednej strony nie wyobrażam sobie, aby tę kobietę jeszcze bardziej pogrążać w poczuciu winy, ale z drugiej strony mówić jej, że „zrobiła to, co było dla niej trudne, ale najlepsze dla niej i dla dziecka”, tego nie potrafię pojąć. A smutek i żal aż się wydzierał z tych kobiet.

  • Fałszywa żałoba po zamordowanym dziecku

To było coś, co spowodowało, że zwątpiłam w człowieczeństwo. W trakcie wywoływania czynności skurczowej kobieta wskazuje mi na ramkę i prosi, abym odcisnęła stópkę dziecka. To miała być pamiątka zabicia własnego dziecka. Koszmar, z którego do dziś nie potrafię się do końca otrząsnąć.

Oto relacja naocznego świadka – osoby, która miała ratować życie, a zmuszana była do asystowania przy jego odbieraniu.

Szpital w Oleśnicy zamienił się w ośrodek aborcyjny.
Późne aborcje wykonywane są systematycznie, a dzieci zabijane są sadystycznymi metodami.
Personel jest uciszany, a opinia publiczna ma nie znać szczegółów.

Dlatego Fundacja Życie i Rodzina walczy w sądzie z tym szpitalem.

Żądamy ujawnienia, ile dzieci zostało uśmierconych chlorkiem potasu, a ile metodą próżniową. Domagamy się prawdy o tym, kto jest producentem śmiercionośnego specyfiku i do jakich wskazań zarejestrowano preparat, który zabija się dzieci. Szpital kluczy i próbuje ukryć te informacje.

Tej walki nie wygramy sami.

Jestem zaniepokojona, bo obecnie nasze wydatki są wyższe niż wpływy. A koszty postępowań, kampanii informacyjnych, ulicznych i materiałów są ogromne. Dlatego zwracam się do Pana z prośbą o pomoc, gdy stajemy naprzeciw czystemu złu.


Proszę o wsparcie tej walki DZISIAJ.

Szacuję, że do zamknięcia miesiąca zabraknie nam 14 tysięcy złotych i jest to kwota, którą muszę pozyskać jak najszybciej.

Czy może Pan przekazać sumę, o której wysokości sam Pan zdecyduje

na poniższe dane:

Fundacja Życie i Rodzina

Numer konta:

47 1160 2202 0000 0004 7838 2230. 

Kod SWIFT: BIGBPLPW.

Można też skorzystać z Blika/wpłat kartami kredytowymi/ systemem przelewowym pod następującym linkiem

www.RatujZycie.pl/wesprzyj.

Piszę właśnie do Pana, bo wiem, że jest Pan osobą wrażliwą na okrucieństwo, jakiego dopuszczają się wobec dzieci aborterzy. I proszę o hojność.

Nie pozwólmy, by szpitalne ściany skrywały zbrodnię. Nie pozwólmy, by sadyści w ciszy mordowali dzieci.

Z wyrazami szacunku i pozdrowieniami,

Kaja Godek
Kaja GodekKaja Godek
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Jeszcze raz bardzo proszę o wsparcie finansowe dla działań Fundacji. Jak sam Pan widzi, sytuacja w Oleśnicy jest krytyczna.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/