Cieszyński UJAWNIA kulisy zakupu respiratorów-widmo. „Rekomendacja była jasna – brać”
Producent oferuje te urządzenia w cenie 2,3 tys. dolarów – czyli ok. 10 tys. zł. W dobie mniemanej pandemii KGHM kupił je w „okazyjnej” cenie 119 tys. zł.
====================
Odpowiedzialny za zakup respiratorów-widmo były wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, obecnie minister ds. cyfryzacji, skomentował śmierć byłego handlarza bronią Andrzeja Izdebskiego. Mężczyzna sprzedał pandemicznemu resortowi respiratory-widmo. W czerwcu w niejasnych okolicznościach miał umrzeć w Albanii.
Janusz Cieszyński był wiceministrem zdrowia w resorcie kierowanym przez Łukasza Szumowskiego. W związku z aferą respiratorową polityk został przesłuchany przez prokuraturę i NIK. Jak podkreślali kontrolerzy Izby, w marcu 2020 r. Cieszyński zdecydował o wypłaceniu spółce KGHM przeszło 3,5 mln zł za 30 chińskich respiratorów JIXI-H-100A wątpliwej jakości, które nie nadają się do intensywnej terapii.
Producent oferuje te urządzenia w cenie 2,3 tys. dolarów – czyli ok. 10 tys. zł. W dobie mniemanej pandemii KGHM kupił je w „okazyjnej” cenie 119 tys. zł. Cieszyński następnie odkupił ten sprzęt, mimo że nie posiadał on paszportów technicznych i nie spełniały żadnych parametrów, które by pozwalały na korzystanie z nich w polskich szpitalach.
– Ja, podejmując decyzję o tym, by odkupić wymieniony przez pana sprzęt z KGHM, kierowałem się – zgodnie z decyzją wydaną spółce – tylko jedną kwestią: ile spółka za ten sprzęt zapłaciła. Otrzymaliśmy z KGHM komplet dokumentów finansowych, które jasno wskazywały, jakie koszty poniosła firma i Ministerstwo Zdrowia zapłaciło co do złotówki tyle, ile wyniosły koszty KGHM-u. Postąpiliśmy w pełni zgodnie z prawem – mówił w rozmowie z Michałem Wróblewskim z wp.pl Cieszyński.
Polityk PiS był także pytany m.in. o zagadkową śmierć Andrzeja Izdebskiego. Były handlarz bronią, który sprzedał politykom PiS respiratory-widmo, miał umrzeć pod koniec czerwca w Albanii, a jego ciało miało zostać skremowane po przetransportowaniu go do Polski.
– Nie znałem i nie znam okoliczności śmierci pana Andrzeja Izdebskiego. Nigdy się tymi szczegółami nie interesowałem. Nie znałem tego człowieka przed tym, zanim został nam zarekomendowany – zapewniał Cieszyński.
– Dostawcy sprzętu mówili wtedy tak: płacicie tyle i tyle, i podejmujecie decyzje szybko albo towar znika z rynku. Tak to wtedy wyglądało. W tym przypadku zajmował się tym KGHM. A Ministerstwo Zdrowia po prostu zwróciło spółce koszty zakupionego przez nią sprzętu. Na podstawie faktur, które przedstawił KGHM – tłumaczył się, odnosząc się do ogromnej skali przebicia.
Cieszyński wyjaśnił także, w jaki sposób podejmowano decyzję o zakupie konkretnego sprzętu medycznego. – Decyzję podejmowało ministerstwo na podstawie konsultacji z ekspertami. To eksperci, w tym konsultanci krajowi, wskazywali, jakiego rodzaju sprzęt jest potrzebny. Tak też było w przypadku respiratorów kupowanych od E&K. Kiedy zapytałem np. o 645 respiratorów firmy Bellavista, rekomendacja była jasna – brać – twierdził.
Podkreślał też, że „decyzje trzeba było podejmować bardzo szybko”, a sam sprzęt „błyskawicznie znikał z rynku”. – Nie dało się przeprowadzać tak szczegółowych analiz, jak przy zwykłym przetargu, bo oferty nie czekały na to, aż kupujący się namyśli. Wtedy decyzje zapadały z godziny na godzinę, bo tak kształtowała się dostępność sprzętu – powiedział.
Wirtualna Polska przypomniała, że handlarza rekomendowały służby specjalne. Cieszyński zaznaczył, że „przedstawiono go jako wiarygodnego przedsiębiorcę, który w trudnym czasie pandemii może dostarczyć respiratory”.
– Potrzebowaliśmy ich bardzo, żeby ratować ludziom życie, a na świecie trwała walka państw o zakup każdej sztuki – dodał.
– Pan Izdebski był jednym z setek kontrahentów Ministerstwa Zdrowia, nie łączyła mnie z nim żadna więź. To ja zainicjowałem proces, którego efektem były sądowe nakazy zapłaty oraz egzekucje z majątku firmy pana Izdebskiego. Moja reakcja na jego śmierć była więc na miarę tych okoliczności – mówił Cieszyński, pytany o reakcję na śmierć handlarza.
Pytany, czy „poczuł ulgę”, były wiceminister zdrowia odparł, że „nie czuje ulgi z powodu śmierci kogokolwiek”. – Zrozumiałem natomiast, że w naturalny sposób stanę się adresatem tego rodzaju pytań – dodał.