Anty-religia ekologizmu. O co naprawdę chodzi z „Fit for 55”.

Anty-religia ekologizmu. Zniszczyć klasę średnią, czyli o co naprawdę chodzi z „Fit for 55”.

zniszczyc-klase-srednia-czyli-o-co-naprawde-chodzi-z-fit-for-55/

„Religii” ekologizmu nie odbieram jako największego niebezpieczeństwa, ponieważ to są tendencje dość skrajne, dość marginalne i wcale nie obejmują tak wielkiej ilości ludzi. Natomiast ‘ideologia’ ekologizmu ze swoim podłożem praktycznym, ideologia znajdująca odzwierciedlenie w programie „Fit for 55”, czyli programie stłamszenia i zubożenia ludzi, jest największym wyzwaniem przed którym dziś stoimy i musimy zrobić wszystko, abyśmy nie zostali zmuszeni do narzucenia nam tego typu rozwiązań – mówi w rozmowie z PCh24.pl prof. Wojciech Polak, autor eseju „Ekologizm jako substytut religii”, który został opublikowany w książce „Tyrania Postępu” (Biały Kruk 2023).

——————————–

Szanowny Panie profesorze, czy w dzisiejszym świecie A.D. 2023 istnieje jeszcze coś takiego jak ekologia? Odnoszę bowiem wrażenie, że ekologia została w 100-procentach wyparta przez tzw. ekologizm, czyli coś z pogranicza ideologii i nowej świeckiej religii…

Oczywiście, że ekologia istnieje. Nie wszystkie działania, które uzasadnia się potrzebą ochrony środowiska mają charakter skrajny, wydumany czy wymierzony przeciwko człowiekowi.

Zarówno w Polsce jak i w Europie czy na świecie jest podejmowanych wiele słusznych i mądrych działań jak na przykład sortowanie śmieci, budowanie oczyszczalni ścieków, zakładanie filtrów na kominy, tworzenie parków narodowych i krajobrazowych etc. Szereg działań jest jak najbardziej rozsądnych i nie budzących wątpliwości ani sprzeciwu. Dla normalnego człowieka jest czymś oczywistym, że takie coś jest po prostu potrzebne i że warto w to inwestować, ponieważ mądra ochrona środowiska to także ochrona człowieka.

Ludzie chcą mieć czystą wodę i czyste powietrze, ładny krajobraz za oknem, las do którego można spokojnie wejść i korzystać z jego uroków etc. To są sprawy oczywiste.

Pomiędzy słowami ekologia i ekologizm jest znacząca różnica. Ekologizm to skrajne podejście do ekologii, które zakłada, że wszystko powinno być podporządkowane ochronie planety Ziemi, że jest ona czymś w rodzaju bóstwa, które musimy chronić i człowiek jest pewnym agresorem w stosunku do tej planety. Ponadto zgodnie z religią ekologistów człowiek jest czymś równorzędnym z roślinami czy zwierzętami, więc trzeba wobec niego postępować tak samo. „Jeżeli na przykład populacja ludzka jest za duża, to trzeba ją po prostu ograniczać drastycznymi metodami… „

Tutaj był delikatnie polemizował. Pamiętam bowiem, co się działo kilka lat temu, kiedy to w Polsce miały miejsce protesty przeciwko planowanemu odstrzałowi dzików, które zagrażały zdrowiu i życiu wielu ludzi. Krzyczano wtedy o „rzezi”, a nawet nowym „holocauście”…

O tym właśnie chciałem powiedzieć.

Przykład, który Pan przywołał pokazuje nam, że według niektórych ekologistów populację ludzką można, wolno, a czasami wręcz trzeba ograniczać, a co do zwierzęcej, która może zagrażać życiu i zdrowiu człowieka – wówczas ekologiści protestują.

Generalnie jednak człowiek jest traktowany przez większość przedstawicieli ruchu ekologistów jako pewien agresor, co jest sprzeczne z nauką Kościoła katolickiego. W Piśmie Świętym mamy wyraźne zalecenie Pana Boga „Czyńcie sobie Ziemię poddaną” (Rdz 1, 28). Oczywiście człowiek musi robić to w sposób roztropny, ponieważ każde działanie człowieka musi być roztropne, w tym wypadku – trzeba pamiętać o względach ekologicznych, a nie tylko ekonomicznych, o środowisku i innych, którzy z niego korzystają. Tu roztropność jest bardzo potrzebna, co nie znaczy, że mamy wrócić, jak sugerują niektóre ruchy ekologistów, do jakiegoś życia prymitywnego, odżywiania się „darami lasu”, chodzenia w skórach i mieszkania w jaskiniach bądź szałasach.

Zgadzam się z Panem profesorem, że chcemy mieć czyste powietrze, czystą wodę etc. Wydaje mi się jednak, że cokolwiek byśmy nie zrobili to od razu próbuje się to podciągnąć po ideologię czy też religię ekologizmu. Okazuje się bowiem, że jeśli zakładamy filtr na komin, to nie jest to działanie roztropne, tylko „ratowanie Matki-Ziemi” jak twierdzą ekologiści i niestety wielu tę narrację kupuje…

Moim zdaniem tego typu podejście jest trochę przesadne. Wielu ludzi w administracjach poszczególnych krajów czy w organizacjach zajmujących się ochroną środowiska i przyrody ma do tych spraw normalne i zdroworozsądkowe podejście. Aczkolwiek zgadzam się, że ekologizmu mamy bardzo wiele, jest on bardzo głośny, ale nie mam również wątpliwości, że bardzo szkodliwy.

W moim eseju opublikowanym w książce „Tyrania Postępu” zwracam uwagę, że ekologizm, o którym rozmawiamy, ma pewne cechy religii oraz różne odmiany. Jest jednak jeszcze drugi aspekt sprawy, czyli ideologia ekologizmu.

Ideologia ekologizmu jest w wielu punktach i aspektach podobna do marksizmu. Marksizm obiecywał świetlaną przyszłość. Komunizm miał rozwiązać wszystkie problemy ludzkości i świata. Mówiono, że droga do komunizmu jest długa, że jest socjalizm, że są etapy przejściowe, ale po jej pokonaniu czeka nas wspaniała i świetlana przyszłość.

Ekologiści też twierdzą, że mamy kłopoty z naszą planetą, że następuje globalne ocieplenie, za które winę ponosi człowiek. Jest to podejście zupełnie nienaukowe. Wiemy bowiem, że w dziejach naszej planety były okresy ochładzania się i ocieplania się klimatu. Nie za bardzo wiemy jednak dlaczego tak się działo.

Wiele wskazuje na to, że ocieplenie, które aktualnie ma miejsce wynika po prostu z naturalnych cyklów, a nie z powodu emitowania dwutlenku węgla przez człowieka do atmosfery.

W każdym razie ideolodzy ekologizmu głoszą, że jeżeli dokonamy pewnych ograniczeń, to za niedługo przyniosą nam one – te ograniczenia – coś w rodzaju zbawienia, że będziemy żyli w sposób ograniczony, ale bezpieczny. I tutaj właśnie zaczyna się problem…

Marksiści też żądali ograniczeń…

Tak jest. Zapewniali przy tym, że w przyszłości w komunizmie wszyscy ludzie będą wiedli słodki żywot. Tymczasem nomenklatura komunistyczna, czyli wszyscy przywódcy marksistów urządzali się w sposób słodki w tzw. okresie przejściowym budując sobie wille i pałace, wypłacając sobie pensje, jedząc golonkę, dając sobie talony na samochody itd. Przerabialiśmy to wszystko w okresie PRL-u.

Teraz odnosi się wrażenie, że w tej ideologii ekologizmu jest podobna tendencja. Szefowie wielkich korporacji, zakładów pracy, ale także cała ta biurokracja brukselska wypłacają sobie gigantyczne pensje. Proszę sobie wyobrazić, że w 1979 roku dyrektor przeciętnej korporacji czy zakładu pracy na Zachodzie zarabiał 30 razy tyle, co przeciętny pracownik tejże korporacji. Obecnie taki dyrektor zarabia od 300 do 500 razy tyle…

Elity finansowe stały się więc niezmiernie bogate i tu nawet nie odgrywa roli zysk, który dana korporacja przynosi czy nie przynosi, bo korporacja może podupadać, a gigantyczna pensja będzie wypłacana do końca.

Lansowany przez Brukselę program „Fit for 55”, który zakłada, że poprzez ograniczanie i opodatkowanie wszelkich rodzajów działalności człowieka do 2055 roku po to, aby Europa stała się „zero-emisyjna” może doprowadzić do kompletnego upadku gospodarczego Europy. Chiny, które emitują więcej CO2, mają w nosie tego typu ograniczenia i robią co chcą. Podobnie sytuacja wygląda w światowych tygrysach, krajach szybko rozwijających się jak Indie, Argentyna, Malezja etc. – one też nie nic nie robią sobie z eko-ograniczeń. Nawet Stany Zjednoczone niewiele sobie z tego robią mimo propagandy mówiącej o wprowadzaniu ograniczeń w emisji CO2.

Europa wychodzi więc przed szereg i po prostu wygłupia się, co może doprowadzić do kompletnego upadku gospodarczego.

Mówię o tym, ponieważ jest to, w mojej ocenie, ściśle związane z tym, co mówiłem o ograniczeniach i dyrektorskich zarobkach. Mędrcy z Brukseli najwidoczniej doszli do wniosku, że utrzymanie poziomu zamożności społeczeństw, zwłaszcza tzw. starej Unii, gdzie dominuje klasa średnia, czyli Niemiec, Francji, Belgii, Holandii etc. jest niemożliwe. Obecnie przeciętny obywatel Francji ma własne mieszkanie, własny samochód, żyje dość wygodnie i przynajmniej raz w roku udaje się na tygodniowe wakacje. Wszystko wskazuje na to, że Bruksela skalkulowała, iż utrzymanie tej klasy średniej na obecnym poziomie jest niemożliwe w związku z czym ci biurokraci doszli do wniosku, że skoro oni płacą sobie gigantyczne pensje i rządzą, to będą w tej 1-procentowej mniejszości, która poprzez zarządzanie będzie miała rozmaite przywileje. To oni będą mogli jeździć samochodami, mieszkać w dużych domach, jeść mięso, latać samolotami, a 99 proc. społeczeństwa poprzez podatki ekologiczne zostanie sprowadzone do stanu biedy, pauperyzacji i mocnego ograniczenia konsumpcji. Skoro nie może myć klasy średniej, to trzeba stworzyć klasę ubogą, a wszystko okrasić hasłem równości i zrównoważonego rozwoju.

W tej chwili zmierza to właśnie w tę stronę, o czym gremia unijne mówią coraz więcej. Nie będzie wolno jeździć autami spalinowymi. Samochody elektryczne nie pozwalają na dalsze podróże, więc nakaz poruszania się nimi uniemożliwi ludziom podróżowanie na dalsze odległości właśnie samochodem. Potem zakaże się samochodów elektrycznych, ludzie w ogóle mają przestać jeździć samochodami i zostaną zmuszeni do podróżowania pociągami, a w mieście będą się poruszać komunikacją miejską, rowerami bądź na hulajnogach, oczywiście elektrycznych.

W międzyczasie zostaną stworzone dzielnice 15-minutowe, z których nie za bardzo będzie można wychodzić poza pewnymi wyjątkami. Będziemy mieli więc powrót do czasów feudalizmu, kiedy człowiek był przywiązany do swojej ziemi… Taka dzielnica czy miasto 15-minutowe sprawią, że człowiek zrezygnuje z jeżdżenia pociągami, bo będzie musiał siedzieć na miejscu, nie mówiąc już o lataniu samolotem, które będzie całkowicie zabronione. Podatki od CO2 spowodują, że mieszkania będą miały średnio 30 metrów kwadratowych powierzchni, więc ludzie będą musieli siedzieć w ciasnocie. Zakaże się jedzenia mięsa i posiadania dzieci, żeby „ratować klimat” itd.

Krótko mówiąc: społeczeństwo ulegnie pauperyzacji. Oczywiście, żeby ludzie się nadmiernie nie buntowali, to będzie się dzieciom od najmłodszych lat wmawiać puste slogany o ekologii, o ratowaniu „Matki-Ziemi”, o tym że ograniczenia są niezbędne, żeby uratować świat przed katastrofą klimatyczną.

Jeśli jednak ludzie w okresie przejściowym zaczną się buntować, a zaczną, bo nie wszyscy wytrzymają tego rodzaju mechanizmu, to bunty będzie się pacyfikować. Ponadto wprowadzi się mechanizmy uniemożliwiające przejęcie władzy przeciwnikom tego wszystkiego, co wyżej opisałem metodą demokratyczną.

Proszę zauważyć, że system demokratyczny staje się coraz bardziej pozorny. W Unii Europejskiej nie przestrzega się prawa obowiązującego w tejże Unii. Kanclerz Scholz oświadczył na przykład, że skoro ministrowie spraw wewnętrznych państw członkowskich zatwierdzili program relokacji imigrantów i w związku z tym sprawa jest załatwiona. Przepraszam, ale który przepis prawny UE mówi o tym, że jakaś konferencja ministrów państw członkowskich ma moc stanowienia czegokolwiek? Nie ma takiego przepisu, więc narzuca się pewne mechanizmy drogą faktycznej uzurpacji i zmusza się kraje słabsze do przyjmowania takiej postawy, jakiej chcą silniejsi.

Także poza UE system demokratyczny zaczyna zawodzić. W USA nie wybrano na drugą kadencję Donalda Trumpa. Poprzez rozmaite machinacje, kombinacje i oszustwa pozbawiono go prezydentury.

Do tego samego będzie zmierzał system związany z „Fit for 55”. Jeśli pojawią się przeciwnicy tego typu rozwiązań, to trzeba będzie im uniemożliwić przejęcie władzy i odebrać głos.

Jest to wizja pesymistyczna, ale niestety każdy kolejny dzień ją potwierdza. W mojej ocenie głównym celem ideologii „Fit for 55” i ekologizmu jest zapewnienie obecnym elitom i ich dzieciom oraz wnukom dominującej pozycji, bogactwa, wygodnego życia, kosztem reszty społeczeństwa, bo „mędrcy” doszli do wniosku, że utrzymanie klasy średniej na obecnym poziomie jest niewykonalne, więc ludzie muszą mieszkać w dzielnicach 15-minutowych, jeździć komunikacją miejską, nie ruszać się, zapomnieć o wakacjach etc. Generalnie społeczeństwo będzie piło szampana ustami swoich przedstawicieli i ma mu wystarczyć, że elitom będzie dobrze. Bardzo przypomina to powrót do nomenklatury marksistowskiej żerującej na robotnikach, ale nie tylko. Nowy system stworzy metody sterowania 99-procentową większością przez 1-procentową mniejszość poprzez rzucanie ochłapów i drobnych przywilejów.

Powiem szczerze: religii ekologizmu nie odbieram jako największego niebezpieczeństwa, ponieważ to są tendencje dość skrajne, dość marginalne i wcale nie obejmują tak wielkiej ilości ludzi. Natomiast ideologia ekologizmu ze swoim podłożem praktycznym, ideologia znajdująca odzwierciedlenie w programie „Fit for 55”, czyli programie stłamszenia i zubożenia ludzi jest największym wyzwaniem przed którym dziś stoimy i musimy zrobić wszystko, abyśmy nie zostali zmuszeni do narzucenia nam tego typu rozwiązań.

Widzę jeszcze jedno podobieństwo z systemem oficjalnie minionym. Marksiści twierdzą, że największym nieszczęściem w dziejach świata były: wynalezienie rolnictwa i hodowli zwierząt. To właśnie rolnictwo i hodowla stanowią według ekologistów główne powody degradacji i niszczenia „Matki Ziemi”…

Marksiści uważali, że elementem napędowym historii jest walka klas. Ekologiści kreują na czoło nakręcania całych dziejów ludzkości ochronę środowiska.

Niestety jeśli tego rodzaju przekazy zaczną być szerzone w szkołach to dzieci, którym namiesza się nimi w głowach mogą zacząć się z tym godzić i to jest również cel tej całej wielopoziomowej operacji.

Trzeba powiedzieć, że jak się obserwuje te tendencje w Europie Zachodniej polegające na rozpowszechnianiu tych różnych myśli dotyczących ocieplania planety i kroków z związanych z przeciwdziałaniem, takich jak różne podatki węglowe to rzeczywiście przerażająca jest powszechność tego zjawiska, że wszyscy to kupują bez większego sprzeciwu, a buntują się tylko jakieś wąskie grupy, które bezpośrednio dostają już teraz po głowie, jak rolnicy holenderscy, którym każe się likwidować gospodarstwa.

Bóg zapłać za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek