Ariergarda i awangarda 

Ariergarda i awangarda  Izabela Brodacka

Powszechnie wiadomo, że każda innowacja techniczna ułatwia życie lecz utrudnia opanowanie ewentualnej  awarii. Im urządzenie jest bardziej skomplikowane tym usunięcie awarii jest trudniejsze, a konsekwencje awarii bardziej poważne. Doświadczyłam tego wielokrotnie. W czasach dominacji płyt winylowych miałam dość prymitywny  gramofon, którego ramię było ustawiane ręcznie. Potem nabyłam gramofon o wiele droższy, z automatycznie ustawianym ramieniem  i od razu zaczęły się z nim kłopoty. Nieustannie się  psuło uniemożliwiając mi słuchanie muzyki (oczywiście wyłącznie klasycznej). Przeprosiłam się więc ze starym, niezawodnym gramofonem. Następne doświadczenie tego typu dotyczyło samochodu. Wracałam kiedyś ze znajomą w zimie, przy dwudziestostopniowym mrozie, całkowicie skomputeryzowanym samochodem. Komputer zepsuł się i okno nie dawało się zamknąć. Musiałyśmy zatkać okno poduszką – na szczęście taką miałyśmy w samochodzie. Potem samochód po postoju nie zechciał ponownie zapalić.

Zatęskniłam do samochodów uruchamianych korbą, z oknami otwieranymi też korbką, albo zamykanymi na zatrzask jak w citroenie deux chevaux. Takim samochodzikiem przejechałam kiedyś bez awarii całą Francję. Jeszcze bardziej niezawodny jest Muscel. Taki samochodem wybrałyśmy się z koleżanką na Białoruś zaraz po wycofaniu się z tego kraju sowietów. Na szosach spotykałyśmy tylko podobne Muscele i słynne Ziły 105 ( mawiano w Polsce: ził sto piać- trochę jechać trochę pchać ). Tak, że nie rzucałyśmy się w oczy a o to nam wówczas chodziło.

Wygodne, zautomatyzowanie pilotowanie samolotem stało się przyczyną licznych katastrof lotniczych. Wiedzę na ten temat czerpię między innymi z programu telewizyjnego „Katastrofy w przestworzach”. Swoją drogą – to, co zrobiono z katastrofą w Smoleńsku całkowicie odbiega od sprawdzonych procedur badania katastrof lotniczych.

Jeszcze inny przykład. Kiedy drzwi do chaty zamykało się na skobel nie było problemów z ich otwarciem w przypadku zepsucia tego prymitywnego zamka. Kłódkę można zawsze w ostateczności przepiłować. Znam przypadek gdy osoba, która zainstalowała w swoim mieszkaniu zamek otwierany telefonem nawet z innego kraju za pomocą specjalnej aplikacji, spędziła noc na klatce schodowej gdyż żaden ze ślusarzy nie potrafił sobie poradzić z tym zamkiem, a pancerne drzwi uniemożliwiły ich wyłamanie.

Bardzo wygodnie jest jadąc na weekend włączać przez telefon ogrzewanie czy ustalać temperaturę  w domku letniskowym. Gdy jednak aplikacja zawiedzie można przez cały weekend marznąć bo nie uda się ustawić termostatu. Nie da się również napalić w chacie choćby szyszkami, bo olejowy czy gazowy piec jest sterowany przez komputer, a poza tym w ogóle nie ma paleniska.

 Polecam bardzo zabawny filmik (https://www.youtube.com/watch?v=wCpISezG7fA ), który przedstawia perypetie człowieka jadącego elektrycznym samochodem z Wielkiej Brytanii do Iławy. Ma on poważne kłopoty z ładowaniem samochodu choć jest biegły w stosowaniu różnych aplikacji telefonicznych. Cóż ma powiedzieć w takiej sytuacji „ wykluczona cyfrowo” babcia? 

Rozwój techniki jest nieuchronny choćby ze względu na wygodnictwo ludzkie. Powoduje jednak jako efekt uboczny ogłupianie ludzi i pozbawia ich elementarnych umiejętności. Obecnie młodzi ludzie nawet we własnym mieście używają GPS i jak zauważyłam tracą przez to orientację przestrzenną. Błądzą nie tylko w lesie lecz potrafią opuszczając stację benzynową pojechać w przeciwnym do zamierzonego zwrocie. Na przykład jadąc do Zakopanego wracają przez pomyłkę do Warszawy i reflektują się dopiero wtedy gdy odezwie się GPS.

Dobry pilot gdy zawodzi automatyka wyłącza automatycznego pilota i przejmuje sterowanie ręczne. Automatyczny pilot ma ułatwiać prowadzenie samolotu a nie, jak to z tragicznym skutkiem często bywa, rządzić człowiekiem. Dobry pilot poradzi sobie mając wolant w ręku nawet w przypadku awarii. Nie bez powodu mawiało się kiedyś, że polscy lotnicy potrafili latać nawet na drzwiach od stodoły. Podobnie, ten kto potrafi dobrze jeździć konno na oklep zawsze poradzi sobie w siodle. Wybitna amazonka Paulina Wodzicka ukończyła kiedyś wyścig w Pradze nie sygnalizując utraty strzemienia, nie zmieniając nawet dosiadu. Komisja techniczna nie mogła w to uwierzyć więc jeden z członków komisji biegał po torze wyścigowym szukając zgubionego strzemienia. Większość jeźdźców amatorów po utracie strzemienia dobrowolnie wycofuje się z wyścigu, a pewien znany polski dżokej gdy odpięło mu się puślisko spadł z konia i wyścigu nie ukończył. Jak widać jeździł gorzej od Pauliny, więc jego nazwiska przez wyścigową solidarność nie podam. Amazonki wyginające się wdzięcznie w siodle podczas zajęć jeździeckich nie potrafią na ogół bez strzemion nie tylko galopować lecz nawet stępować. 

Sklepowa, która aby ustalić ile wynosi dwa razy dwa uruchamia kasę, po awarii kasy nie jest w stanie sobie poradzić nawet ze sprzedaniem kilograma buraków. To samo dotyczy młodzieży szkolnej. Dlatego wielu nauczycieli zabrania używania kalkulatora na lekcjach matematyki, co przez młodzież traktowane jest jako szykana. Kalkulator oczywiście jest wspaniałym urządzeniem i wygodnie jest z niego korzystać. Starsi ludzie pamiętają koszmar towarzyszący obliczeniom technicznym czy statystycznym gdy dysponowaliśmy tylko tablicami logarytmicznymi i suwakiem logarytmicznym. Jednak nie jest dobrze gdy ludzie nie znają podstawowych algorytmów rachunkowych i w przypadku jakiejś awarii są równie bezradni jak niektórzy współcześni kierowcy bez GPS.

Chciałabym być dobrze zrozumiana. Nie propaguję powrotu do jaskiń i oświetlania domów łuczywem. Nie pożądana jest jednak sytuacja takiego uzależnienia od sztucznej inteligencji, że osoba nie dysponująca GPS błądzi nawet w Lesie Kabackim. Nie do przyjęcia byłby również prawny nakaz używania GPS czy prawny zakaz oświetlania domu łuczywem. Prawo nie powinno się zmieniać w rytm zmiennych paradygmatów, które najczęściej są tylko niczym nie uzasadnioną hipotezą ad hoc, chwilową modą intelektualną.