Stanisław Michalkiewicz http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5178 14 maja 2022
Nie jest dobrze. Nie jest dobrze, bo już-już wydawało się, że fołksfront pod przewodnictwem Naszego Pana z Waszyngtonu został szczęśliwie dopięty i odtąd „my wszyscy” będziemy za towarzyszem Stali… to znaczy, pardon. Jakim znowu „towarzyszem Stalinem”, kiedy Pan z Waszyngtonu właśnie dał nam przykazanie nowe, że mamy być za Wołodymirem Zełeńskim? Odtąd wszyscy nie tylko mamy być za prezydentem Zełeńskim, ale unanimitate uznać go za jasnego idola. Skoro do Kijowa odbywają pielgrzymki takie osobistości, jak sekretarz stanu USA Antoni Blinken, czy sekretarz obrony Lloyd Austin, nie mówiąc już o pani Nancy Pelosi, to czyż papież Franciszek nie powinien też pogalopować do Kijowa, niczym Pius VII, który w 1804 roku galopował na koronację Napoleona?
Wprawdzie niemiecki kanclerz po afroncie, jaki zrobił mu prezydent Zełeński, nie dopuszczając go do ucałowania ręki, podczas gdy inni prezydenci tego zaszczytu dostąpili, teraz demonstruje jakieś fochy i odmawia udziału w kolejnych kijowskich pielgrzymkach, jakie w towarzystwie prezydenta Dudy odbywają prezydenci drobniejszego płazu, ale jak Nasz Pan z Waszyngtonu go przyciśnie, to i on złoży w Kijowie hołd pruski. Wszystkie te ceremonie i akty będą składały się na nową historię, bo – jak nas poinformował pan prezydent Duda podczas tegorocznych obchodów rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja – dotychczasowa historia została właśnie unieważniona.
Ponieważ żaden naród bez historii istnieć nie może, to nie ma rady; trzeba będzie na poczekaniu sprokurować naszemu nieszczęśliwemu krajowi, a może nawet całej Europie historię nową, historię nowego typu, mniej więcej taką, jaką od lat przygotowuje naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin”.
Wspominam o tym wszystkim, by pokazać, jakie gigantyczne zadania czekają nas na odcinku nadbudowy – bo baza, jak się wydaje, została już przesądzona. Gdyby było inaczej, to czyż pan prezydent Duda w okolicznościowym przemówieniu powoływałby się na proroctwa prezydenta Zełeńskiego, że tyko patrzeć, jak między Ukrainą i Polską zniknie granica? Najwyraźniej prezydent Zełeński wie już coś, czego my jeszcze nie wiemy, ale tego i owego możemy przecież się domyślić. Jeśli tedy Ukraina, zgodnie z oczekiwaniami sekretarza obrony Lloyda Austina, obezwładni Rosję, to czyż nie powinna dostać Polski w nagrodę? Jasne, że powinna, a skoro tak, to o żadnej granicy między Wielką Ukrainą a Polską, czyli Zakierzońskim Krajem nie może być mowy.
Jeśli natomiast Ukraina Rosji nie obezwładni, tylko Rosja dokona kolejnego jej rozbioru, przejmując całe Zadnieprze i wybrzeże Morza Czarnego, to czyż Ukraina nie powinna dostać Polski jako rekompensaty? Jasne, że powinna, tym bardziej, że wtedy można będzie, przynajmniej na części naszej umiłowanej Ojczyzny, w ramach regulacji roszczeń żydowskich, urządzić Judeopolonię, a wtedy zapanuje powszechna szczęśliwość. Już tam Nasz Złociutki Pan w Waszyngtonie wszystko galancie obmyślił, więc i pan prezydent Duda rozumie, że nie powinien wierzgać przeciwko ościeniowi, tylko wykonać zadanie, a wtedy może zostać wynagrodzony jakąś synekurą, kiedy już skończy mu się przygoda na stanowisku tubylczego prezydenta.
Z obfitości serca usta mówią i pewnie dlatego ambasador ukraiński w Warszawie JE Andrij Deszczyca, zachowuje się podobnie, jak ambasador Otto Magnus von Stackelberg, grożąc Polsce, że jak nie zadośćuczyni ukraińskim oczekiwaniom w zakresie transportu ciężarowego, to zaciągnie ją przed niezawisły sąd, a ten już powinność swej służby zrozumie.
Zatem kiedy baza już w szkicowej postaci została zatwierdzona i pozostaje już tylko realizacja zadań w zakresie nadbudowy, to znaczy – żeby wszystkich przekonać, że tak będzie dla nas najlepiej, a ABW przystąpiła do wykrywania, demaskowania i likwidacji ruskich agentów – papież Franciszek ni z tego, ni z owego, w wywiadzie dla „Corriere della Sera” wyraził przypuszczenie, że przyczyną wojny, jaka Rosja prowadzi z NATO na Ukrainie, było „szczekanie NATO pod drzwiami Rosji”, przez co do ustanowionej już harmonii wprowadził potężny dysonans poznawczy. Toteż runęła na niego fala krytyki, zarówno ze strony katolika zawodowego, pana red. Tomasza Terlikowskiego, jak i pana Jarosława Mikołajewskiego z „Gazety Wyborczej”, który przy okazji ujawnił jeszcze jeden watykański skandal – że mianowicie papież Franciszek odmówił udzielenia wywiadu samemu panu red. Adamowi Michnikowi. Taka odmowa graniczy już ze świętokradztwem, toteż rozczarowania postawą papieża Franciszka nie kryje również pani Ewa Minge, która wprawdzie deklaruje się jako „osoba wierząca”, ale jednocześnie podkreśla, że „jej Bóg” jest inny, niż ten, którego delegatem jest papież Franciszek – a także światowej sławy reżyser, pan Andrzej Saramonowicz, który wprawdzie deklaruje się jako „ateista”, chociaż nie można powiedzieć, by nie miał żadnych związków z Kościołem, bo – jak się okazuje – w przeszłości molestował go przewielebny ksiądz Olgierd Nassalski. Nawiasem mówiąc, większość, jeśli w ogóle nie wszystkie osoby molestowane przez księży, później zrobiły, albo nadal robią błyskotliwe kariery. Myślę, że fenomen ten godzien jest rozbiorów tym bardziej, że molestowanie chyba nawet nie jest konieczne. Weźmy na przykład takiego Józefa Oleksego i Aleksandra Kwaśniewskiego. Józef Oleksy w młodości był w seminarium duchownym zaledwie rok. Rok w seminarium i proszę – jaka różnica klasy! Nic dziwnego, że jak ktoś nie był molestowany, najlepiej przez księdza, a ostatecznie – niechby i osobę świecką – nie ma co pokazywać się w mondzie na oczy.
Wracając tedy do papieża Franciszka widać, że prace nad nadbudową są już zaawansowane na tyle, że możemy śmiało wkroczyć w etap surowości, czego pierwszą jaskółką jest zablokowanie przez ABW portalu „W Realu 24” pod zarzutem szerzenia ruskiej propagandy. Kto wie, czy papież Franciszek nie powinien też zostać objęty sprawą operacyjnego rozpracowania, przy której można by chyba wykorzystać agentów zwerbowanych jeszcze za Jana Pawła II? Pan Marcin Makowski już zdemaskował go jako „papieża Putina” i ostrzega, że z tego powodu „Kościół zapłaci wysoką cenę”. Ale Kościół płacił wysoką cenę już wcześniej, nie tyle na skutek służenia Putinowi, tylko na skutek rozwoju przemysłu molestowania. Myślę tedy, że teraz przemysł molestowania zostanie wzbogacony o aspekty polityczne, co niewątpliwie wzbogaci nadbudowę i przyspieszy rewolucyjne przemiany, za którymi tak się już stęskniła Wielce Czcigodna Anna Maria Żukowska, ongiś redaktorka pisma „Jidełe”.