Tucker Carlson: Wywiad z prezydentem Iranu Mosoudem Pezeshkianem

Tucker Carlson przeprowadza wywiad z prezydentem Iranu Mosoudem Pezeshkianem

Wideo po angielsku z transkrypcją w języku polskim

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 8

W sensacyjnym wywiadzie z Tuckerem Carlsonem prezydent Iranu Masoud Pezeshkian po raz pierwszy szeroko wypowiada się na temat obecnej sytuacji geopolitycznej, relacji ze Stanami Zjednoczonymi, ataków Izraela na irańskie obiekty nuklearne i swojego kursu politycznego. Rozmowa oferuje rzadkie spojrzenie na perspektywę Iranu w trwającym konflikcie na Bliskim Wschodzie, podkreśla jego gotowość do angażowania się w dyplomację, a jednocześnie podnosi poważne oskarżenia przeciwko Izraelowi i jego roli w eskalacji wojny.

——————————————————–

Tucker Carlson : Panie Prezydencie, dziękuję za wywiad. Jest lub wydaje się, że jest przerwa w wojnie między Stanami Zjednoczonymi a Iranem. Jak myślisz, jak się to skończy? Jak myślisz, jak to powinno się skończyć?

Prezydent Pezeshkian : Nie zaczęliśmy tej wojny i nie chcemy, aby ta wojna trwała w jakikolwiek sposób. Od samego początku dewizą mojej administracji, której zawsze przestrzegałem, było promowanie jedności narodowej w kraju, a także promowanie pokoju, harmonii i przyjaźni z krajami sąsiednimi i resztą świata.

Tucker Carlson : Amerykański prezydent Donald Trump powiedział, że Stany Zjednoczone zbombardowały wasze zakłady wzbogacania, ponieważ rząd Iranu odmówił porzucenia swojego programu nuklearnego i że nie będzie pokoju, dopóki Iran nie porzuci swojego programu nuklearnego. Czy byłbyś skłonny porzucić program nuklearny w zamian za pokój?

Prezydent Pezeshkian : Chcę ci powiedzieć, co się wydarzyło. To Netanjahu, od 1984 roku, stworzył fałszywą mentalność, że Iran dąży do posiadania bomby atomowej. I zasugerował, że Iran próbował opracować bombę atomową w przeszłości i wpoił to do umysłów każdego prezydenta USA od tego czasu i sprawił, że uwierzyli, że chcemy bomby atomowej. Ale prawda jest taka, że ​​nigdy nie staraliśmy się opracować bomby atomowej, ani w przeszłości, ani teraz, ani w przyszłości, ponieważ to jest fałsz. I to przeczy religijnemu dekretowi lub fatwie wydanej przez Najwyższego Przywódcę Islamskiej Republiki Iranu. Tak więc religijnie zabrania nam dążenia do posiadania bomby atomowej. I to zawsze było potwierdzane, dzięki naszej współpracy z MAEA, ponieważ zawsze byli tam, aby zweryfikować i udowodnić, że nigdy nie chcieliśmy mieć bomby atomowej. Ale niestety, ta współpraca została zakłócona przez nielegalne ataki na nasze obiekty jądrowe.

Tucker Carlson : Więc według doniesień prasowych zaprzestaliście współpracy z IAEA, Międzynarodową Agencją Energii Atomowej. Więc zakładam, że reszta świata nie ma możliwości, aby dowiedzieć się, ile uranu wzbogacacie, w jakim zakresie, w jakim procencie jest wzbogacany. Czy jest sposób, aby to zweryfikować, i czy pozwolilibyście innym narodom zweryfikować, że nie budujecie broni jądrowej?

Prezydent Pezeshkian : Panie Carlson, sir, chciałbym zwrócić pana uwagę na fakt, że byliśmy w trakcie rozmów ze Stanami Zjednoczonymi. Prezydent Stanów Zjednoczonych zaprosił nas na te rozmowy, aby spróbować zawrzeć pokój. Powiedziano nam w trakcie tych negocjacji i rozmów, że dopóki nie damy Izraelowi pozwolenia, nie zaatakują nas. I mieliśmy odbyć kolejną rundę rozmów, bardzo niedługo, ale w trakcie tych przygotowań Izrael storpedował stół negocjacyjny. Siedzieliśmy przy stole negocjacyjnym, kiedy to się stało. I robiąc to, całkowicie zrujnowali i zniszczyli dyplomację. Ale odpowiadając na pańskie pytanie dotyczące monitorowania lub nadzoru nad naszym programem nuklearnym, chcę powiedzieć, że jesteśmy gotowi negocjować w tej sprawie. Nigdy nie byliśmy stroną, która wycofała się z przeglądu. Zawsze jesteśmy gotowi na taki nadzór. Ale niestety, w wyniku bezprawnych ataków Stanów Zjednoczonych na nasze centra i obiekty nuklearne, znaczna część sprzętu i obiektów została poważnie uszkodzona. Dlatego nie mamy do nich dostępu. Niestety, nie mamy dostępu. Dopóki ten dostęp nie zostanie przywrócony, będziemy musieli poczekać i zobaczyć, co się stanie i jak bardzo zostały uszkodzone, zanim będziemy mogli przeprowadzić inspekcję.

Tucker Carlson : Doniesienia prasowe mówią, że wierzysz, że twój rząd uważa, że ​​IAEA szpieguje rząd Iranu i przekazuje informacje Izraelowi. Czy wierzysz w to? Jeśli tak, czy masz dowody, które świat mógłby zobaczyć?

Prezydent Pezeshkian : Chcę powiedzieć, że tak, byliśmy nieco pesymistyczni co do działań MAEA, ponieważ zdawaliśmy sobie sprawę, że Izrael może uzyskać informacje z inspekcji przeprowadzanych przez MAEA. Jednak nigdy nie przeszkodziło to MAEA w prowadzeniu działań w Iranie. Mieli pełny dostęp do nadzorowania i monitorowania naszych obiektów jądrowych. Ale w wyniku ostatniego raportu MAEA pojawił się brak zaufania. Charakter raportu i sposób jego sporządzenia dały reżimowi izraelskiemu pretekst i przygotowały grunt pod ich bezprawny i nieautoryzowany atak na nasze obiekty jądrowe. A nawet później MAEA nie potępiła ani nie powstrzymała tych ataków. I to było sprzeczne z prawem międzynarodowym. I to doprowadziło do powszechnej utraty zaufania wśród Irańczyków, irańskich prawodawców i opinii publicznej tutaj.

Tucker Carlson : Wskazałeś, że jesteś zdeterminowany, aby rozwiązać konflikty ze Stanami Zjednoczonymi drogą dyplomatyczną, które wojna podważyła. Czy byłbyś skłonny wznowić dyplomację i czy mógłbyś nam powiedzieć, ogólnie, ale precyzyjnie, jaki rodzaj porozumienia byś zaakceptował?

Prezydent Pezeshkian : Wiesz, wierzę, że moglibyśmy bardzo łatwo rozwiązać nasze różnice i konflikty ze Stanami Zjednoczonymi poprzez dialog i rozmowy. I wiesz, prawo międzynarodowe posłużyłoby jako ramy lub podstawa porozumienia, w którym prawa wszystkich narodów, zwłaszcza narodu irańskiego, byłyby w pełni respektowane. Ale niestety, to Netanjahu swoimi agresywnymi działaniami zniszczył tę dyplomację i te wysiłki. Nigdy nie chcieliśmy niczego innego, jak tylko poszanowania naszych uzasadnionych praw zapisanych w prawie międzynarodowym. Ale jak powiedziałem, to Netanjahu chciał wywołać niepokoje w naszym regionie, wywołał niepokoje i wzniecił napięcia w regionie.

Jak zawsze mówiłem, zawsze dążyliśmy do pokojowego współistnienia. Pokoju. To było moje motto, to było moje przekonanie, to było moje najgłębsze zdanie, że musimy żyć w pokoju i harmonii w tym krótkim i ograniczonym czasie, który dał nam Wszechmogący Bóg, aby żyć w pokoju i harmonii ze wszystkimi. I każdy na świecie powinien żyć w ten sposób. Ale z drugiej strony chciałbym również powtórzyć, że nasi ludzie są wystarczająco zdolni, aby obronić się przed każdym rodzajem ataku. I wierzę, że prezydent Stanów Zjednoczonych może bardzo dobrze poprowadzić region i świat do pokoju i harmonii. Albo, z drugiej strony, poprowadzić ich do nieustannych wojen.

Tucker Carlson : Czy planujesz wznowić negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi, z wysłannikiem Stevem Witkoffem lub kimś innym? A jeśli nie, co Twoim zdaniem się stanie?

Prezydent Pezeshkian : Nie widzimy problemu w wznowieniu negocjacji. Ale zanim to nastąpi, muszę przypomnieć, że z powodu okrucieństw popełnionych przez reżim syjonistyczny, Izrael, nie tylko przeciwko mojemu krajowi, ale w całym regionie, stoimy teraz w obliczu kryzysu, który musimy zostawić za sobą. Nasi dowódcy byli wolni. Spędzili noc w domu ze swoimi rodzinami, bezpieczni. A jednak zostali zamordowani. I to jest uważane za zbrodnię wojenną na mocy prawa międzynarodowego, ponieważ, jak powiedziałem, nie byli na służbie. Nasi naukowcy również zostali zabici i zamordowani, wraz z ich rodzinami, żonami i dziećmi. Oni również zostali zabici. Kobiety w ciąży. Dzieci. Zginęli w okrucieństwach, w atakach reżimu izraelskiego. Tylko dlatego, że chcieli zabić jedną osobę, musieli zburzyć i zniszczyć cały budynek. I w rezultacie zginęło wielu niewinnych ludzi. Wiele osób zostało zabitych. I jak powiedziałem, jest ten kryzys, który musimy zostawić za sobą. Jest warunek, warunek wstępny wznowienia rozmów. Jak możemy ponownie zaufać Stanom Zjednoczonym? Jeśli wznowimy negocjacje, to jak możemy mieć pewność, że w trakcie rozmów reżim izraelski nas znów nie zaatakuje?

Tucker Carlson : Czy sądzisz, że rząd Izraela próbował cię zamordować?

Prezydent Pezeshkian : Tak, próbowali, to prawda. I działali odpowiednio. Ale im się nie udało. A jako prawdziwy wierzący wierzę, że to w rękach Wszechmogącego Boga leży decyzja, kiedy człowiek umrze, a kiedy nie. Jeśli Wszechmogący Bóg tego chce, człowiek może umrzeć, nawet jeśli swobodnie i bez przeszkód chodzi po ulicy. Ale chcę wam jasno powiedzieć, że wcale nie boję się poświęcić siebie dla tej sprawy, dla obrony mojego kraju i zachowania i obrony suwerenności, wolności i niepodległości mojego kraju. Jestem gotów oddać za to swoje życie, oddać swoją krew. I nikt tutaj — mam na myśli żadnego z urzędników rządowych — nie boi się stracić życia broniąc naszego kraju. Ale czy to przyniesie bezpieczeństwo regionowi? Mam na myśli rozlew krwi, morderstwa, zabijanie innych. Czy to przyniesie pokój, harmonię i stabilność regionowi?

Tucker Carlson : Z całym szacunkiem, czy możesz nam powiedzieć, skąd wiesz, że byłeś celem półtora tygodnia temu? Nie widziałem nigdzie potwierdzenia tego. Skąd wiesz na pewno, że próbowali cię zabić?

Prezydent Pezeshkian : Oczywiście, to na pewno nie Stany Zjednoczone stały za zamachem na moje życie. To nie był nikt inny, tylko Izrael. Byłem na spotkaniu. Omawialiśmy nasz plan działania. Ale dzięki informacjom szpiegowskim, które mieli, próbowali zbombardować obszar, na którym odbywało się to spotkanie. Ale jak powiedziałem, to Bóg chce, kiedy człowiek umrze i odda swoje życie. I raz jeszcze chcę podkreślić, że nie boimy się męczeństwa. Nie boimy się poświęcić naszego życia dla naszego ludu, dla naszej niepodległości. Chcę powiedzieć, że ta wojna narzucona przez reżim izraelski doprowadziła do większej solidarności i jedności wśród narodu irańskiego. Po raz kolejny udowodniła, że ​​naród irański, bez względu na to, gdzie się znajduje na świecie, dba o swój kraj, suwerenność i integralność terytorialną swojej ojczyzny. Jak powiedziałem, przyniosło to więcej solidarności i jeszcze bardziej nas zjednoczyło dzięki temu aktowi agresji ze strony reżimu izraelskiego. Moja sugestia jest taka, że ​​rząd Stanów Zjednoczonych powinien uważać, aby nie ingerować w wojnę, która nie jest jego wojną, która nie jest wojną Ameryki. To wojna Netanjahu, która ma swoje diaboliczne machinacje dla całego regionu. On ma swój własny plan, Netanjahu — mam na myśli nieludzki plan. To prowadzenie nieustannych wojen, wojen, które trwają i trwają. I to jest moja sugestia dla Stanów Zjednoczonych: nie dajcie się oszukać Netanjahu, nie dajcie się wciągnąć w tego rodzaju wojnę.

Tucker Carlson : Wielu Amerykanów boi się Iranu. Mówisz, że się nie boisz, ale Amerykanie boją się Iranu. Wierzą, że Iran chce zaatakować Stany Zjednoczone bronią jądrową. Widzą filmy, na których Irańczycy skandują „Śmierć Ameryce” i nazywają nas „Wielkim Szatanem”. Co o tym sądzisz? Czy powinniśmy bać się Iranu?

Prezydent Pezeshkian : Myślę, że to bardzo błędne wrażenie, jakie każdy może mieć na temat Iranu lub Irańczyków. Chcę ci przypomnieć, że Iran nigdy nie najechał innego kraju w ciągu ostatnich dwustu lat. Kiedy mówią „Śmierć Stanom Zjednoczonym”, nie mają na myśli śmierci obywateli Stanów Zjednoczonych ani nawet śmierci urzędników Stanów Zjednoczonych. Mają na myśli śmierć dla przestępczości, śmierć dla zabijania i rzezi, śmierć dla wspierania przemocy i ucisku, śmierć dla zabijania innych, śmierć dla niepewności i niestabilności. To znaczy, czy kiedykolwiek słyszałeś o Irańczyku zabijającym Amerykanina? Czy kiedykolwiek o tym słyszałeś? Albo o terroryście, który był Irańczykiem i przeprowadził atak terrorystyczny na Amerykanów? Nie. To twój prezydent przyznał, że Amerykanie stworzyli ISIS w naszym regionie i są odpowiedzialni za ten fałszywy obraz religii lub muzułmanów na świecie. I raz jeszcze chcę wam powiedzieć i przypomnieć, że nie oznacza to śmierci narodu amerykańskiego ani funkcjonariuszy, ale śmierć zbrodniom i okrucieństwom, zastraszaniu, stosowaniu przemocy i każdemu, kto chciałby stać się wspólnikiem zbrodni popełnianych przez innych.

Tucker Carlson : Dwóch irańskich ajatollahów wydało fatwy przeciwko Donaldowi Trumpowi. Co to dokładnie oznacza i jaka jest twoja ocena?

Prezydent Pezeshkian : O ile mi wiadomo, nie wydali żadnych dekretów ani fatw przeciwko żadnej osobie ani przeciwko Donaldowi Trumpowi osobiście, a przede wszystkim nie ma to nic wspólnego z rządem Iranu ani z Jego Eminencją Najwyższym Przywódcą Iranu. Tak naprawdę fatwa miała na myśli potępienie zniewagi religii lub osób religijnych. I tak naprawdę powiedzieli, że jest to godne ubolewania, jest to niedopuszczalne. Tak więc nie była skierowana przeciwko prezydentowi Stanów Zjednoczonych ani żadnej innej osobie. I mogą być ludzie z własnymi pomysłami i opiniami, ale zapewniam: znaczenie tej fatwy nie powinno być interpretowane jako groźba przeciwko jakiejkolwiek osobie.

Tucker Carlson : Czy Iran kiedykolwiek w przeszłości aktywnie wspierał próbę zamachu na Donalda Trumpa?

Prezydent Pezeshkian : To jest dokładnie to, co próbują ci powiedzieć, co Netanjahu próbuje zasugerować i w co chce, żeby uwierzyli twoi ludzie lub prezydent twojego kraju. Ale to nieprawda, ponieważ Netanjahu, jak powiedziałem, ma własny plan. Chce wciągnąć Stany Zjednoczone w nieustanne wojny, jak powiedziałem, i przynieść więcej niepewności, niestabilności i niepokojów do całego regionu.

Tucker Carlson : W Stanach Zjednoczonych mieszka wielu obywateli Iranu. Niektórzy mówią, że są to uśpione komórki, terroryści działający na rozkaz waszego rządu. Czy wydalibyście teraz oświadczenie dla obywateli Iranu mieszkających w Stanach Zjednoczonych, aby nie dopuszczali się aktów przemocy w Stanach Zjednoczonych?

Prezydent Pezeshkian : To, co mi teraz mówisz, to pierwsze, co o tym słyszę, od ciebie lub kogokolwiek. Wiesz, Irańczycy są znani ze swojej wiedzy, ze swojej erudycji, ze swojej uprzejmości, z bycia cywilizowanymi. Czy widziałeś coś innego u nich? Inny rodzaj zachowania lub agresywne zachowanie? Czy ktoś kiedykolwiek widział u nich coś, co budziłoby obawy? Jak powiedziałem, to właśnie próbuje wbić ci do głowy Izrael. Rozprzestrzeniają informacje, że Irańczycy mogą być zdolni do takich rzeczy. Ale to jest całkowicie nieprawdziwe, ponieważ Irańczycy z natury są za pokojem i spokojem i nadal próbują uczynić to faktem, w jakiś sposób wpłynąć na umysły decydentów i obywateli Stanów Zjednoczonych i nastraszyć ich, aby zaangażowali się w wojnę w moim regionie, która nie zapewni żadnych interesów Stanom Zjednoczonym. Stany Zjednoczone nie są zainteresowane angażowaniem się w jakąkolwiek wojnę w moim regionie.

Tucker Carlson : Nie tak dawno temu, podczas rewolucji irańskiej, kiedy Iran miał stosunki z Izraelem i stosunki handlowe z Izraelem i podobno kupował broń od Izraela. Co się stało? Jak to się zmieniło? Kto to zmienił i dlaczego?

Prezydent Pezeshkian : Wiecie, sam Izrael jest winny, bo spójrzcie, co zrobili w Palestynie, w Strefie Gazy, przez ostatnie kilka lat, co zrobił Netanjahu, zabijając kobiety i dzieci, bombardując szkoły i szpitale, a także obszary cywilne i mieszkalne. I to jest po prostu ludobójstwo. Zablokowali żywność, lekarstwa i pomoc humanitarną dla Strefy Gazy. To miało negatywny wpływ na sposób, w jaki mój kraj i cały region postrzegają Izrael, i mam na myśli, że ich własne zachowanie i ich własne działania są winne, ponieważ to jest niedopuszczalne, to, co zrobili w moim regionie. I o ile wiem, nigdy nie otrzymaliśmy żadnej broni od Izraela. I chcę wam powiedzieć, nawet w tamtym czasie nie chcieliśmy broni, nie chcieliśmy wojen, nie chcieliśmy walczyć z Irakijczykami. To była wojna, która została nam narzucona. I tak jak ta wojna została nam narzucona przez reżim izraelski, nie zaatakowaliśmy Izraela. Oni zaatakowali nas.

Tucker Carlson : Czy pod koniec wymiany dyplomatycznej ze Stanami Zjednoczonymi możesz sobie wyobrazić świat, w którym amerykańskie firmy znów inwestują w Iran, sankcje są zniesione, a w regionie panuje pokój? Czy to jest twój cel? Czy uważasz, że to możliwe?

Prezydent Pezeshkian : Wiecie, tak było od samego początku mojej kadencji. Przede wszystkim starałem się prowadzić politykę wewnętrzną, solidarność i jedność, jeszcze bardziej jednoczyć naród irański. Potem staraliśmy się nawiązać lepsze stosunki z naszymi sąsiadami, krajami sąsiadującymi z Iranem. A potem odbyłem tę rozmowę z Jego Eminencją Najwyższym Przywódcą Iranu i podczas niej Jego Eminencja podkreślił, że nie ma żadnych ograniczeń i nic nie stoi na przeszkodzie, aby inwestorzy ze Stanów Zjednoczonych przyjechali do Iranu i dokonywali tam inwestycji na dużą skalę, nawet w tej chwili. I nigdy nie było żadnych ograniczeń, nic nie stało na przeszkodzie, aby przyjechali do Iranu. I takie jest przekonanie Najwyższego Przywódcy Iranu. Ale jeszcze raz, chcę powiedzieć, że to Izrael nie chce, aby takie rzeczy działy się w regionie. Izrael nie chce widzieć pokoju i spokoju w regionie. Ale chcę powtórzyć, że prezydent Stanów Zjednoczonych, pan Trump, jest wystarczająco zdolny, aby poprowadzić region ku pokojowi i lepszej przyszłości, i postawić Izrael na jego miejscu lub wpędzić w nieskończoną otchłań lub grzęzawisko. To wojna, w którą Netanjahu chce wciągnąć Stany Zjednoczone lub prezydenta Stanów Zjednoczonych. To prezydent Stanów Zjednoczonych musi wybrać, o której ścieżce ci mówiłem. I jak ci mówiłem, nic nie stoi na przeszkodzie działalności handlowej, przemysłowej lub gospodarczej amerykańskich biznesmenów i inwestorów. I oczywiście, jeśli istniało jakieś ograniczenie, to było ono spowodowane sankcjami USA, a nie przez nas.

Tucker Carlson : Panie Prezydencie, moje ostatnie pytanie: gdybyśmy wybuchli wielką wojną, czy Iran, czy mógłby pan oczekiwać pomocy ze strony Rosji i Chin, pomocy militarnej i gospodarczej od swoich sojuszników, Rosji i Chin?

Prezydent Pezeshkian : Przez wszystkie te lata polegaliśmy tylko na Bogu i nadal polegamy na Nim. Potrafimy się bronić, stać na własnych nogach i bronić naszego kraju, naszej integralności terytorialnej, aż do ostatniej kropli krwi. Jak już wielokrotnie mówiłem, nie chcemy wojen. Nie chcemy rozwijać broni jądrowej. A ten fałszywy obraz, ta fałszywa mentalność, która została stworzona w umysłach amerykańskich decydentów i urzędników, jest wynikiem diabolicznych machinacji podżeganych przez Netanjahu i reżim izraelski oraz ich polityki wojennej.

A prezydent Stanów Zjednoczonych powinien wiedzieć, że kolejna wojna tylko rozprzestrzeni więcej niestabilności na Bliskim Wschodzie. I nie będzie w interesie ani korzyści prezydenta USA ani administracji USA, aby podążać w tym kierunku lub w tamtym kierunku. Zamiast tego muszą wybrać pokój i spokój, co osobiście zdecydowanie popieram i do czego oczywiście dąży również moja administracja i mój kraj. Wierzę również, jak powiedziałem, że prezydent Stanów Zjednoczonych ma wystarczającą władzę, aby powstrzymać Izrael i Netanjahu, powstrzymać ich i zastąpić podżeganie do wojny, rozlew krwi i konflikt pokojem i spokojem.

Tucker Carlson : Panie Prezydencie, dziękuję za podzielenie się swoją perspektywą. Doceniam to.

Prezydent Pezeshkian : Dziękuję za danie mi okazji, aby opowiedzieć, co dzieje się w moim umyśle i sercu. I mam nadzieję, że pokój i spokój zapanują nie tylko dla narodu Stanów Zjednoczonych, dla urzędników Stanów Zjednoczonych, ale dla całego świata, a szczególnie dla narodu mojego regionu. Dziękuję jeszcze raz.

Wojna 4.0, czyli “pacyfistyczna” Dolina Krzemowa idzie do wojska

Wojna 4.0, czyli Dolina Krzemowa idzie do wojska

Grzegorz Górny


Dwie precyzyjne operacje wojskowe przeprowadzone w krótkim odstępie czasu – ukraińska „Spider Web” i izraelska „Rising Lion” – pokazują, że weszliśmy w nowy etap prowadzenia wojen, w którym decydujące znaczenie ma sztuczna inteligencja. Maleje znaczenie przewagi liczebnej, a rośnie pierwszeństwo AI. Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie zaangażowanie branży Big Tech, która w przemyśle zbrojeniowym i transformacji technologicznej sił zbrojnych dostrzegła szanse na rozwój i duże pieniądze.

Do tej pory liderzy sektora IT obnosili się ze swoimi pacyfistycznymi poglądami. Często w używanej przez siebie retoryce i symbolice nawiązywali do kontrkultury lat sześćdziesiątych z jej sprzeciwem wobec „brudnej” wojny w Wietnamie. Ich hasłem było: „make love not war”. Teraz jednak się to zmienia, a przykładem może być zawarta pod koniec maja umowa o partnerstwie strategicznym między dwoma cyfrowymi gigantami z Kalifornii: Meta i Andruil. Celem współpracy między obu firmami jest opracowanie wojskowych systemów wirtualnej rzeczywistości. Koncerny mają rozwijać systemy sztucznej inteligencji, robotyki, rzeczywistości rozszerzonej i systemów autonomicznych dla celów zbrojeniowych.

Zuckerberg i Luckey – wielkie rozstanie

Symboliczne są losy właścicieli obu spółek. Palmer Luckey nazywany bywa „złotym dzieckiem” branży IT. Jeszcze jako nastolatek wynalazł i opatentował pierwszy na świecie zestaw do wirtualnej rzeczywistości. W 2012 roku, mając zaledwie 20 lat, założył firmę Oculus VR, którą dwa lata później sprzedał Facebookowi na 2,3 miliarda dolarów. Młody miliarder nie zamierzał iść na emeryturę, lecz nadal pracował dla koncernu jako jeden z dyrektorów. W marcu 2017 roku niespodziewanie opuścił jednak Facebooka i zakończył współpracę z Oculus VR.

Z materiałów ujawnionych później przez „The Wall Street Journal” wynika, że powodem rozstania była dotacja w wysokości 9 tysięcy dolarów udzielona podczas kampanii wyborczej przez Luckeya jednej z organizacji, które wspierały Donalda Trumpa i krytykowały Hillary Clinton. W tamtym czasie dla potentatów z Doliny Krzemowej nie było większej zbrodni niż popieranie kandydata republikanów. Zaczęto więc naciskać na Facebooka, by zakończył współpracę z niepoprawnym politycznie geniuszem. Według nowojorskiej gazety także Zuckerberg miał wywierać wówczas presję na Luckeya. W efekcie ten ostatni odszedł z koncernu. Zatrudnił jednak prawnika, który wywalczył dla niego 100 milionów dolarów odszkodowania za zwolnienie z powodów politycznych.

Trzy miesiące po odejściu z Facebooka Palmer Luckey założył firmę Anduril specjalizującą się w wykorzystaniu wysoko zaawansowanych technologii w branży wojskowej. Rozpoczął też współpracę z administracją Donalda Trumpa, produkując dla straży granicznej systemy nadzoru i kontroli granicy między USA a Meksykiem. Dziś Anduril to lider innowacji w sektorze zbrojeniowym, a jego wartość wyceniana jest na 30,5 miliarda dolarów.

Zuckerberg i Luckey – wielkie pojednanie

Jeszcze niedawno pojednanie dwóch skłóconych ze sobą panów wydawało się nierealne. Zuckerberg sympatyzował z demokratami, a Luckey wspierał republikanów, zaś temperatura sporów kulturowych w USA, a zwłaszcza w poprawnej politycznie Dolinie Krzemowej, uniemożliwiała porozumienie. W zeszłym roku wszystko się jednak zmieniło. Najwięksi potentaci branży IT przeszli na stronę Trumpa. Zuckerberg poleciał do Mar-a-Lago, by złożyć hołd nowemu prezydentowi.

Pierwszy wspólny projekt obu koncernów pod nazwą „EagleEye” ma na celu stworzenie wizjerów wojskowych najnowszej generacji, które pozwolą żołnierzom wykrywać z daleka drony, identyfikować ukryte cele i kontrolować autonomiczne systemy uzbrojenia. Meta wnosi w wianie swój system sztucznej inteligencji Llama, a Andruil własną platformę Lattice. To pierwsze ze wspólnych przedsięwzięć mających na celu zmianę technologicznego oblicza amerykańskiej armii.

Partnerstwo strategiczne Zuckerberga i Luckeya to najbardziej spektakularny przykład wejścia sektora IT do przemysłu zbrojeniowego. Innym jest podpisanie przez Microsoft (we współpracy z Andruil) opiewającego na 22 miliardy dolarów kontraktu IVAS na produkcję dla armii USA zaawansowanego systemu słuchawkowego opartego na rzeczywistości rozszerzonej. Wynalazek ma na celu poprawę świadomości sytuacyjnej żołnierzy poprzez nakładanie obrazów z czujników i innych informacji na ich pole widzenia. 

W tym samym kierunku podążają nie tylko Meta i Microsoft, lecz także Palantir i OpenAI, które już produkują dla amerykańskiej armii zaawansowane systemy nadzoru i analizy wywiadowczej. To nie przypadek, że w 2024 roku w startupy IT w sektorze obronnym w USA zainwestowano 3 miliardy dolarów. Dolina Krzemowa żegna się więc ze swoimi pacyfistycznymi hasłami, zasilając innowacjami kompleks przemysłowo-zbrojeniowy.

Nowy wyścig zbrojeń 4.0

Przebieg wojen między Ukrainą a Rosją oraz między Izraelem a Iranem wskazuje na nieuchronną konwergencję technologii cywilnych i wojskowych, co zwiększać będzie rolę produktów podwójnego zastosowania. Broń, która w najbliższej przyszłości rozstrzygać będzie o losach bitew, już dziś produkowana jest nie w ściśle tajnych laboratoriach wojskowych, lecz w tych samych centrach technologicznych, w których jeszcze niedawno milenialsi, siedząc przy biurkach ozdobionych tęczowymi flagami jedli w przerwie na lunch swe wegańskie potrawki, popijając kawę ze Starbucksa i zastanawiając się, jak przeciwdziałać globalnemu ociepleniu.

Kto się nie załapie na ten nowy wyścig zbrojeń, ten stoi na przegranej pozycji. W tym kontekście widać tylko dwie światowe potęgi, które łączą siłę militarną z technologiczną. To Stany Zjednoczone i Chiny. W tym obszarze Rosja zdecydowanie od nich odstaje, a jej dystans do liderów stale powiększa się. Z mniejszych państw z powodu swego zaawansowania technologiczno-wojskowego liczą się także Izrael, Korea Południowa i Tajwan.

Niestety, w tej konkurencji kraje Unii Europejskiej pozostają daleko w tyle nawet za Ukrainą, która stała się swoistym poligonem testowania nowych rodzajów broni. Musimy pamiętać, że w czasach sowieckich Ukraina była jednym z centrów przemysłu zbrojeniowego (w zakładach Jużmasz w Dniepropietrowsku, dziś Piwdenmasz w Dniprze, produkowano np. międzykontynentalne rakiety balistyczne zdolne przenosić głowice jądrowe). Dziś wojna wymusza na Ukraińcach wytwarzanie innowacyjnych technologii wojskowych, które od razu znajdują zastosowanie na polach bitew.

A jak wygląda w tej konkurencji Polska? Czy ktoś w polskim rządzie w ogóle myśli o tych sprawach?

Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/734106-wojna-40-czyli-dolina-krzemowa-idzie-do-wojska

Afera «Epstein» za rządów Trumpa: Nie było żadnej listy klientów, nie było morderstwa…

Afera «Epstein»: Nie było żadnej listy klientów, nie było morderstwa…

Data: 7 luglio 2025Author: Uczta Baltazara 1 Commenta

W suchym i ostatecznym tonie, amerykański Departament Sprawiedliwości (odtąd DOJ) i FBI formalnie zamknęły śledztwo w sprawie Jeffreya Epsteina, jednego z najbardziej mrocznych dossier dotyczących kondycji współczesnej władzy w USA. Nie ma żadnej listy. Nie było żadnego szantażu. Nie było też żadnego morderstwa. Miało miejsce jedynie samobójstwo. A wszystko to deklarowane jest przez administrację, która obiecywała rzucić światło na mroczne sprawy establishmentu.

1. Nota: nie było klientów, nie ma mowy o spisku

Zgodnie z wewnętrzną notatką opublikowaną kilka godzin temu przez portal Axios https://www.axios.com/2025/07/07/jeffrey-epstein-suicide-client-list-trump-administration, Departament Sprawiedliwości stwierdza:

  • Nie istnieje żadna „lista klientów”;
  • Nie wykryto dowodów świadczących o szantażowaniu osób publicznych;
  • Epstein popełnił samobójstwo. Nie stwierdzono zaangażowania w to osób trzecich.

Aby wzmocnić oficjalną narrację, władze opublikowały materiał filmowy z więzienia federalnego Manhattan MCC, zarówno w wersji oryginalnej, jak i tej „ulepszonej”, który ma wykazać brak jakichkolwiek nietypowych wejść lub przemieszczeń w celi Epsteina w nocy z 9 na 10 sierpnia 2019 roku. W ten sposób potwierdzono oficjalną narrację: samobójstwo przez powieszenie się, jak już wcześniej zostało to stwierdzone w raporcie lekarza sądowego.

2. Paradoks: „oficjalna” prawda pojawia się za rządów Trumpa

Najbardziej uderzającym faktem jest nie tylko treść noty, ale także moment jej publikacji. I to nie żaden progresywny czy liberalny rząd ogłosił zamknięcie sprawy, ale właśnie nowa administracja Trumpa, która na stanowiska szefów FBI powołała dwóch byłych «propagandystów konspiracji» należących do kręgów MAGA: Kasha Patela i Dana Bongino – obydwu znanych w przeszłości z wypowiedzi, w których sugerowali zamordowanie Epsteina.

Przez wiele lat, front konserwatywny budował wokół postaci Epsteina symbol elity dewiantów, którą należało zdemaskować: bankierów, członków rodzin królewskich, polityków, filmowców, naukowców. Ale dziś to właśnie ci, którzy obiecali zemstę, przypieczętowują ciszę.

3. Elon Musk przerywa milczenie (a następnie wycofuje się)

Miesiąc przed opublikowaniem noty, Elon Musk (obecnie pozostający oficjalnie w konflikcie z Trumpem) stwierdził w poście opublikowanym na platformie X, że Donald Trump był wymieniony w plikach dotyczących Epsteina. Oświadczenie zostało później usunięte, ale nie wcześniej niż po rozpętaniu fali domysłów.

Odpowiedź byłego prezydenta przyszła za pośrednictwem jego prawnika Davida Schoena (tego samego prawnika, który bronił go podczas drugiego impeachmentu https://en.wikipedia.org/wiki/David_Schoen): brzmiała: żadnego zaangażowania, zero przestępstwa.. Musk następnie wycofał się, mówiąc o „przesadzie”, ale publiczny rozdźwięk pozostał. A wraz z nim podejrzenie, że coś zostało powiedziane za dużo.

Tymczasem sam Elon Musk znał Epsteina i spotkał się z nim przynajmniej jeden raz – w roku 2012. https://radaronline.com/p/details-surface-jeffrey-epstein-unknown-encounter-elon-musk-2012/

4. Nie ma listy; brak przejrzystości

Departament Sprawiedliwości potwierdził, że dalsze materiały nie zostaną ujawnione. Oficjalne powody to:

  • Ochrona prywatności ofiar;
  • Obecność treści o charakterze pornografii dziecięcej;
  • Ryzyko zniesławienia potencjalnie niewinnych osób.

Nie wyjaśniono jednak, dlaczego dokumenty już znane opinii publicznej, takie jak dzienniki lotów Epsteina lub skonfiskowane notatniki telefoniczne, są teraz lekceważone lub pomijane w raporcie.

  • Dzienniki lotów (telegram).
  • Akta Epsteina (The Guardian).
  • Odtajnione zostało ponad 900 stron dokumentów, które dotyczą osób powiązanych z przestępcami seksualnymi Jeffreyem Epsteinem i Ghislaine Maxwell, a także ich współpracowników biznesowych i ich oskarżycielek.
  • Elite Paradise Papers.
  • Raport OIG stwierdza, że kamery cyfrowe w sekcji, gdzie przebywał Epstein w Metropolitan Correctional Center, były niesprawne w momencie jego śmierci. Strażnicy nie przeprowadzali obowiązkowych kontroli, a protokół uwzględniał obecność współwięźnia, który nie został przydzielony do celi.

5. Wątek Mossadu: hipotezy, pominięcia, rzeczywiste powiązania

Aspektem pominiętym w nocie jest możliwy związek między Epsteinem a wywiadem izraelskim. Analitycy badający sprawę podejrzewali, że Epstein funkcjonował jako zbieracz kompromatów na zlecenie służb zagranicznych. Najważniejsze odniesienia to:

  • Ari Ben-Menashe, były agent wywiadu izraelskiego, stwierdził, że Epstein był sterowany przez kręgi powiązane z Mossadem. Oświadczenia te nigdy nie zostały sformalizowane w dokumentach sądowych, ale zostały zebrane przez dziennikarzy śledczych (JFeed, Times of Israel).
  • Ojciec Ghislaine, Robert Maxwell, był szpiegiem Mossadu zaangażowanym w rozpowszechnianie oprogramowania PROMIS (telegram).
  • Epstein posiadał nieruchomości wyposażone w ukryte kamery oraz powiązania z MIT Media Lab, Uniwersytetem Harvarda i pokrewnymi fundacjami, co zostało udokumentowane przez Ronana Farrowa na łamach The New Yorker.

Jednak nota Departamentu Sprawiedliwości nie wspomina o jakimkolwiek dochodzeniu w sprawie funduszy offshore, spółek fasadowych lub trustów zarejestrowanych na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, skąd Epstein miał przesyłać pieniądze do fundacji oraz osób wpływowych. Według Bloomberga wartość aktywów przekraczała 600 milionów dolarów.

6. Zamknięcie nie oznacza wyjaśnienia

Oficjalna narracja jest klarowna, stanowcza i “pożyteczna”: Epstein powiesił się. Był “drapieżnikiem” odosobnionym. Nie istnieje żadna sieć. Nie ma innych osób, które należałoby oskarżyć. Ale owa minimalistyczna retoryka sama w sobie jest wskazówką. Dlaczego ci sami ludzie, którzy obiecali obnażyć system, dziś archiwizują go aktem formalnym? – Dlaczego najbardziej medialna sprawa stulecia zamykana jest bez jakiegokolwiek dokumentu odtajnionego? – Sprzeczności bynajmniej nie ulegają rozproszeniu:

  • Dlaczego Epstein był więziony w warunkach odbiegających od normy, z zepsutymi kamerami i śpiącymi strażnikami?
  • Dlaczego najlepiej strzeżona cela w Ameryce pozwoliła, by samobójstwo najbardziej niebezpiecznego dla elit człowieka „prześlizgnęło się jej przez palce”?
  • Dlaczego zebrany materiał nie może zostać zinwentaryzowany publicznie, w formie zredagowanej?

Odnosi się wrażenie, że dokument, o którym mowa nie służy mówieniu prawdy, ale zablokowaniu przekazu. Nie jest konkluzją, ale interwencją o charakterze przerywającym. Nie jest odpowiedzią, ale nakazem milczenia. I jak każdy nakaz milczenia, pozostawia za sobą rosnące echo pytań. Ponieważ sprawa Epsteina to nie tylko przypadek. To pewien próg.

Nie reprezentuje starcia między prawdą a kłamstwem, ale wewnętrzny konflikt między elitami rywalizującymi ze sobą – które łączy jednak wspólny kod ezoteryczny, język inicjacyjny, który przekształca nadużycie we władzę, a władzę w narrację.

Trump, który od dawna obiecywał demontaż «głębokiego państwa», ostatecznie pozostawił “ołtarz” nietknięty: nie doszło do jakichkolwiek ujawnień, do jakiegokolwiek zerwania mrocznego paktu. Tak jakby jego rolą było pełnienie funkcji wbudowanego strażnika, któremu powierzono zadanie kanalizowania podejrzeń, bez jednoczesnego naruszania “świątyni”.

Na scenie teatru „bractw”, gdzie loże, think tanki i aparaty wymieniają się przysługami i przykrywkami, poprawność polityczna jest jedynie strojem ceremonialnym niewymawialnego porządku: ortodoksją rytualną, przydatną do ukrywania prawdziwych sojuszybynajmniej nie ideologicznych, ale symbolicznych, inicjacyjnych, kabalistycznych.

W tym kontekście Epstein nie jest anomalią, ale funkcją: punktem styku seksu i władzy, szantażu i kontroli, dominacji i wiedzy okultystycznej. Jest perwersyjnym kapłanem systemu, który nie ogranicza się do ukrywania, ale który oddziałuje poprzez to, co ukrywa.

Od Platona po Renesans magiczny, aż do Dugina i „czwartego logosu” https://www.amazon.it/Quarto-Logos-Portuguese-Jan-Ellam-ebook/dp/B07FL2PFQZ, powraca gnostycyzm: wiedza, która ma zbawić tylko nielicznych – moc, która chce kształtować człowieka jako materię alchemiczną. Ale prawda ewangeliczna odrzuca wszelką inicjację: jest objawiana pokornym, a nie wtajemniczanym; jest oferowana słabym, a nie wybrańcom ciemności.

Prawdopodobnie, prawdziwym skandalem nie jest to, co kryje dossier dotyczące Epsteina, ale to, co ujawnia: że elity nie niosą z sobą ratunku i że władza – kiedy klęka przed tajemnicą nieprawości – przestaje rządzić i zaczyna składać ofiary.

INFO: https://www.laveritarendeliberi.it/epstein-lista-mossad-trump/ (wszystkie odniesienia w oryginale artykułu)

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu. Bartosz Kopczyński.

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu

Autor: AlterCabrio , 7 lipca 2025

Artykuł niniejszy stanowi piątą, ostatnią część z minicyklu o wojnie, sprowokowanej przez małe państwo Chazarów i wywołanej przez wielkie Anglosasów. Na końcu rozważymy obecne i przyszłe sojusze Polski.

−∗−

Obraz tytułowy: LINK

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu

Artykuł niniejszy stanowi piątą, ostatnią część z minicyklu o wojnie, sprowokowanej przez małe państwo Chazarów i wywołanej przez wielkie Anglosasów. Na końcu rozważymy obecne i przyszłe sojusze Polski.

Wcześniejsze części:

Początek wojny, cz.1. Trump przeciwko światu

Początek wojny, cz. 2. Walka o dominację

Początek wojny, cz.3. W co wierzą podżegacze

Początek wojny, cz.4. Wady i zalety USA

Nasze miejsce w świecie

Na koncepcję zredefiniowania sojuszu z USA większość dzisiejszych znawców zakrzyknie, że to niemożliwe, musimy się poddać polityce USA, bo jak nie, to… No właśnie, bo jak nie, to co? Odpowiedzą wnet, że zaraz napadnie nas Rosja, dlatego musimy się bardzo zbroić i być najsilniejszą rubieżą na wschodniej flance. Otóż to jest wada myślenia nad Wisłą, której powinniśmy się jak najszybciej pozbyć. Nie powinniśmy być żadną flanką żadnego bloku, tylko budować swój własny blok.

Nasza pozycja geopolityczna wynika z geografii Eurazji i naturalnych szlaków handlowych. Zostały one zaburzone przez rozwój transportu morskiego i mocarstw morskich. Dzięki temu najpierw Wielka Brytania, a potem Ameryka mogły dowolnie kształtować swoje strefy wpływów, łupiąc i eksploatując cały świat wedle własnych potrzeb, jedne rządy wynosząc, inne obalając. W systemie, urządzanym przez mocarstwo morskie ziemie Polski zawsze znajdą się w strefie zgniotu. Z jednej bowiem strony mamy Europę Zachodnią, mającą dogodne wyjścia na ocean światowy, z drugiej zaś – wielki masyw eurazjatycki, dla którego najdogodniejszy dostęp do oceanu wiedzie do portów Europy, wprost przez nasze ziemie. Dla nas położenie na takim szlaku byłoby bardzo korzystne, ale dla mocarstw morskich jest to wręcz niebezpieczne, dlatego, że umożliwia komunikację eurazjatycką po liniach wewnętrznych, bez pośrednictwa szlaków morskich i poza kontrolą morskich mocarstw. Oznacza to nie tylko utratę zysków przez mocarstwo morskie, ale utratę przez nie kontroli tego, co dzieje się w Eurazji.

Zyskałyby na tym państwa, położone na wewnętrznych szlakach handlowych, szczególnie Polska. Wówczas nie bylibyśmy na obrzeżu, ale w centrum. Polska nie powinna być niczyją flanką, ale MOSTEM I STRAŻNICĄ EURAZJI. Mostem, bo łączy Wschód z Zachodem. Strażnicą, bo kontroluje most i może go zamknąć. Nie zrobi tego jednak z byle powodu, gdyż żywotny interes Polski polega na tym, aby szły przepływy, a nie żeby trwały blokady. Główna rola Strażnicy nie polega na zamykaniu mostu, ale na pilnowaniu na nim porządku i pobieraniu myta. Oznacza to więc, że w żywotnym interesie Polski leży włączenie się w chińską inicjatywę Nowego Jedwabnego Szlaku.

Pojawia się jednak szereg pytań. Po pierwsze, co na to Ameryka. Na dziś wiadomo, że nie ma o tym mowy, nasi sojusznicy trzymają nas w garści i nie pozwolą na to. Jednak sprawy świata układają się po nowemu. Globalny hegemon już nie może i nie chce być globalny, więc stara się być lokalny z zachowaniem wpływu na resztę świata. Jest duża szansa przekonania Ameryki do tego projektu, jeśli Polska będzie w stanie utrzymywać porządek na Moście Eurazji, co będzie oznaczało stabilność w naszym regionie. A stabilność naszego regionu jest jednym z gwarantów stabilności na świecie. Polska będzie w stanie utrzymywać tą stabilność, jeśli będzie miała stabilną władzę polityczną, cieszącą się stałym poparciem minimum 1/3 społeczeństwa. Stabilność władzy oznacza brak ataków z zewnątrz i rozłamów wewnątrz. Rozłamy wewnątrz Polski zwykle były i są powodowane przez zagraniczne ośrodki władzy, m.in. przez USA, Niemcy i gnostyckich Chazarów, w mniejszym obecnie stopniu przez Rosję. Stabilność sytuacji w regionie zdjęłaby z Ameryki troskę o kontrolę tej części Europy, gdyż interes Polski byłby jasno zdefiniowany, a Ameryka byłaby zainteresowana wymianą handlową, która przez Polskę i Europę Zachodnią szłaby dalej na Atlantyk.

Pozycja Polski jako Mostu i Strażnicy Eurazji może więc mieć dla Ameryki dwojakie znaczenie, w zależności, jaką pozycję światową przyjmie sama Ameryka. Dla USA jako hegemona światowego ta koncepcja jest nie do przyjęcia, gdyż utrudnia kontrolę Azji przez mocarstwo morskie. W tym wariancie USA potrzebują żelaznej kurtyny w okolicy Polski, aby odciąć Rosji i Chinom dostęp do oceanu światowego przez Europę Zachodnią. W ten bowiem sposób dzięki swej potędze morskiej, lotniczej i bazom USA mogą zachować kontrolę nad wymianą handlową Chin i Rosji z resztą świata. Na dłuższą metę jest to jednak nie do utrzymania, bo z jednej strony Ameryka ponosi zbyt wielkie koszty i wikła się w konflikty, a z drugiej państwa Azji w końcu przerwą kordon mocarstwa morskiego. Tej polityki Ameryka już niedługo nie będzie w stanie prowadzić.

Dlatego należy zaproponować Ameryce takie rozwiązanie, które pozwoli jej utrzymać kontrolę nad strefą atlantycką, przy jednoczesnym wycofaniu się z roli światowego hegemona. Taką możliwość daje przerzucenie części strumienia towarów z portów chińskich na porty europejskie, dzięki Nowemu Jedwabnemu Szlakowi, który będzie kończył się Mostem i Strażnicą Eurazji w Polsce. Sceptycy zaraz postawią trzy kwestie: czy możliwa jest samodzielna geopolityka Polski, czy nie podbije nas Rosja, i czy nie zdominują Chiny.

Samodzielna geopolityka Polski

Zachód, zdominowany przez chazarskich gnostyków nigdy nie uzna nas za podmiot i partnera, niezależnie, jak będą przymilali się polskojęzyczni politycy szkoły pinokiańskiej. Uznają nas dopiero wtedy, gdy będziemy stanowić siłę, której nie można lekceważyć. By zaś tak się nie stało, elity Zachodu robią wszystko, abyśmy tylko nie mogli się wzmocnić. Polska, aby rozmawiać z zachodnimi politykami i uzyskiwać dobre warunki dla Polaków musi być silna pod każdym względem, ale taką nie będzie tak długo, dokąd będzie podlegać decyzjom z Zachodu. Siłę właściwą do uprawiania polityki zagranicznej Polska mogłaby zbudować na drodze wewnętrznych reform, co oznaczałoby odrzucenie znacznej części europejskiej polityki gospodarczej i amerykańskiej polityki strategicznej. Proces ten jest teoretycznie możliwy, ale w praktyce każdy rząd, który wszedłby na tą drogę zostałby obalony. Użyte do tego zostałyby potężne aktywa polityczne, ekonomiczne, finansowe, jakimi Zachód podbił nas z zewnątrz, oraz agenturalne, tkwiące wewnątrz naszego kraju.

Poza tym proces takich reform własnymi siłami trwałby długie lata, a w tym czasie wyprzedziłaby nas ta część świata, która rozwija się gospodarczo. Nie mam tu na myśli Europy, ta się zwija, ale kraje BRICS i USA. Dla własnego rozwoju i bezpieczeństwa potrzebny jest nam wielki strategiczny sojusz ze Wschodem i Południem. Rosja ma tanie surowce, głębię strategiczną, wielki terytorialnie rynek zbytu i potencjał militarny, którego boi się Zachód. Białoruś leży u naszych granic i ma potencjał gospodarczy. Chiny mają produkcję, wielki ludnościowo rynek zbytu, potrzeby inwestycyjne i rosnący potencjał militarny. Iran ma tanie surowce, znaczący rynek zbytu i potencjał militarny. Turcja ma potencjał ludnościowy, gospodarczy i militarny.

To kilka najważniejszych państw, chętnych do podjęcia współpracy z Polską, uwolnioną spod tyranii Zachodu. Wszystkie te państwa prowadzą politykę niezależną od Zachodu i wychodzą na tym dobrze. Między nimi są nie tylko sojusze, ale również rywalizacja, co mądra polska polityka mogłaby wykorzystywać do naszych celów.

Chiny

Jest oczywistym, że jeśli Chińczycy dostrzegą okazję, będą dążyli do przejęcia kontroli nad terytorium, które ich interesuje, a Polska do takich należy. Nie jest to jednak wyłączna chińska przypadłość, lecz stały element myślenia geopolitycznego wszystkich graczy światowej partii szachów. Nad Wisłą nie uprawia się takiego myślenia, bo nie uprawia się geopolityki, ani nawet nie dąży się do suwerenności od zagranicy. Jest to poniekąd współczesna cecha europejska, i po części spowodowane jest tym, że osoby, pełniące funkcję polityków są w istocie podstawionymi sługami chazarskich gnostyków, Obcymi Udającymi Swoich.

Dlatego polska polityka od czasów Sanacji w ogóle nie zakłada myślenia narodowego, suwerennego, niepodległego i geopolitycznego, ale patrzy, komu tu się sprzedać. Taka polityczna prostytucja. Nie należy więc obrażać się na Chińczyków i jakiekolwiek inne państwo z USA włącznie, że chce mieć nas pod kontrolą, ale działać tak, aby tej kontroli uniknąć. Obecna podległość władzy warszawskiej wobec Zachodu stanowi wprost zaproszenie dla pozostałych graczy, aby przejęli Polskę jako tanią zdobycz, przy bierności samych Polaków. Jeśli zaś Polacy będą prowadzić konsekwentnie własną politykę zagraniczną i gospodarczą, staną się atrakcyjnym partnerem dla Chin z uwagi na położenie, a Chińczycy uszanują silną władzę w Polsce i będą woleli raczej się z nami dogadywać, niż nas uzależniać. Próba uzależnienia innego państwa jest bowiem świetnym rozwiązaniem wtedy, gdy państwo to jest słabe i się nie opiera. Gdy jednak państwo ma silną władzę, popieraną przez ludność, bardzo jest trudne do przejęcia, co pokazał przykład Iranu, gdzie nie udało się Chazarom zmienić władzy mimo potężnego ataku.

Rosja, Polska, Zachód

Nasz stosunek do Rosji dyktowany jest dwoma czynnikami: resentymentami o podłożu historycznym i chazarsko-gnostycką propagandą, uprawianą przez polskojęzyczne media, Obcych Udających Swoich i ignorantów. Resentymenty każą nam wierzyć, że Rosja niczego innego nie planuje, jak tylko zaatakować Polskę, bo taki jest jej wieczny determinizm. Rosja po prostu musi to zrobić i na pewno to zrobi. Zwolennicy tej koncepcji nie szukają potwierdzenie swoich tez we współczesnych interesach Rosji, lecz w wydarzeniach z historii ostatnich 300 lat. Dalej zwolennicy nieuchronności inwazji rosyjskiej przypominają represje rosyjskie na Polakach, szczególnie po powstaniach, podczas rewolucji, wojny bolszewickiej i II Wojny Światowej. Miary dopełnia zamach smoleński.

Rzeczywiście, wiele faktów potwierdza rosyjską penetrację i agresję na ziemie polskie. Trzeba opowiedzieć współczesnym Polakom prawdziwy obraz historii, a nie jej sfałszowaną wersję, podawaną w szkołach i mediach. Nie jest tu miejsce na to, ale kilka słów powiedzieć trzeba. Nie ulegają wątpliwości konflikty Polski z Rosją, jednak aby je ocenić rzetelnie, trzeba też dostrzec wpływy zewnętrzne zarówno w Rosji, jak i w Polsce. Wpływy te można określić jako anglosasko–pruskie i chazarsko-gnostyckie. Ujawniły się w obydwu państwach w XVI wieku i prowadziły do zaognienia wzajemnych konfliktów. Polska już wtedy została przeznaczona do likwidacji, a Rosja do awansu, rozrostu i przejęcia, tak samo, jak USA. Z jednej więc strony mieliśmy oddziaływanie na władzę w Rosji w kierunku rozbiorów i represji, z drugiej działania na siły w Polsce, prowokujące nas do bezsensownych powstań i wystawiania się na represje autorytarnej władzy typu bizantyjskiego.

Tak więc trzeba będzie rzetelnie przeanalizować historię konfliktów Rosji z Polską, aby zobaczyć, ile tam było rzeczywistego parcia Moskwy na Zachód, a ile działania obcych sił, wrogich obydwu narodom i państwom. Co do zamachu smoleńskiego, sprawa jest wciąż niejasna i celowo zagmatwana. Żadna z komisji oficjalnie powołanych do wyjaśnienia sprawy nie spełniła oczekiwań Polaków. Raport Macierewicza sugerujący odpowiedzialność Rosji, choć sensacyjny, budzi poważne wątpliwości. Pytanie, dlaczego służby rosyjskie miałyby robić taką robotę u siebie i ściągnąć uwagę, a także, dlaczego po ogłoszeniu raportu ówczesny rząd PiS-u, mający parlament, rząd i prezydenta niczego nie uczynił z tą wiedzą, poza medialną pianą. Nie wiemy więc, kto wykonał ten zamach, i na liście podejrzanych są nie tylko służby rosyjskie, ale również niemieckie, brytyjskie, amerykańskie i chazarskie.

Co do represji, ich skala i okrucieństwo porażają, szczególnie w I połowie XX wieku, gdy Rosją rządzili komuniści. To jednak też trzeba poddać bliższej analizie. Okaże się wówczas, że rewolucję bolszewicką też wywołali chazarscy gnostycy, stanowiąc większość aparatu partyjnego oraz przymusu i terroru. Przerzut Lenina zorganizował niemiecki Sztab Generalny za pieniądze właściwych bankierów, późniejsze państwo bolszewickie także było finansowane z City of London i Wall Street, które w zamian korzystały z rosyjskich surowców. Cały rosyjski eksperyment z komunizmem był eksperymentem gnostyków, tak samo, jak całe państwo amerykańskie.

Jednak przez te zaszłości historyczne większość Polaków wyklucza samą myśl o podjęciu współpracy nawet gospodarczej, a co dopiero politycznej z Rosją. Nie zdają sobie oni sprawy z faktu, że polityka rosyjska ostatnich 300 lat była częściowo sterowana z zewnątrz, tak samo, jak polityka USA. Zwykle przeszkadzają Polakom zbrodnie, dokonane przez Rosjan, lub innych ludzi, za Rosjan uznawanych. Na jakikolwiek głos, wzywający do normalizacji stosunków wschodnich natychmiast reagują krzykiem o ruskich onucach. Jakoś jednak tym onucowcom nie przeszkadzają zbrodnie, dokonywane przez Niemców na Polakach. Niby werbalnie tak, ale faktycznie Niemcy robią w Polsce, co chcą.

Szwedzi też sobie u nas poczynali okrutnie w XVII i XVIII wieku, a nikt przecież nie myśli, by zrywać ze Szwecją stosunki handlowe. Czesi i Słowacy też nieraz pałali do nas wrogością. USA, Wielka Brytania i Francja również mają wobec Polski wiele na sumieniu. No i Ukraińscy. Teoretycznie pamiętamy powstanie Chmielnickiego, Koliszczyznę i Wołyń. Jednak onucowcom pamięć o tym nie przeszkadza, aby do Polski wpuszczać miliony Ukraińców bez kontroli, niszczyć polskie rolnictwo produktami z Ukrainy, oddawać państwu ukraińskiemu polskie uzbrojenie i majątek i pomagać mu w wojnie, narażając się na odwet Rosji. Tak więc z różnymi sąsiadami mamy poważne zadry, ale tylko z Rosją nie wolno nic razem robić. Wytłumaczyć to można bardzo prosto: taki jest interes gnostycko-chazarski, więc utrzymują Polaków w emocjonalnym wzmocnieniu, co bardzo utrudnia nam racjonalne myślenie. Pomagają w tym rzesze Obcych Udających Swoich, porozmieszczanych w różnych obszarach państwa.

Doświadczenia historyczne nie są żadną determinacją na przyszłość, a dzisiejsza Rosja nie jest Związkiem Radzieckim, tylko na powrót Rosją, głęboko wewnętrznie okaleczoną, najpierw przez bolszewicki komunizm, potem przez sowiecki socjalizm, a w końcu przez smutę chaosu oligarchów z czasów Jelcyna. Rosja dochodzi do siebie, powracając do własnej polityki imperialnej. Państwo tej wielkości jest imperium, bo musi nim być. Nie ma tam miejsca na chaos demokracji typu zachodniego. Obrażanie się na Rosję za to, że jest Rosją to jakby obrażać się na wilka, że jest drapieżnikiem. To nie znaczy jednak, że musi zagarnąć wszystko, co znajduje się w jego zasięgu. Każdy system, aby był funkcjonalny musi mieć wyznaczoną granicę wzrostu.

Każdy postęp terytorialny, polegający na podboju kolejnego państwa i narodu wiąże się z ogromnymi kosztami. Sama operacja wojskowa to wielki koszt logistyczny, związany z organizacją i przemieszczeniem armii i zapewnieniem jej zaopatrzenia. Koszty i straty, związane z walką z obrońcami to następna pozycja w buchalterii. To nie byłoby jednak najtrudniejsze, na obecną chwilę nie ma w Europie takich armii, które zdołałyby zatrzymać zwycięski pochód wojsk rosyjskich, gdyby to państwo zdecydowało się na prawdziwą pełnoskalową wojnę. Podbój Europy, a przynajmniej jej środkowej części nie byłby dla Rosji nadmiernym wysiłkiem. Prawdziwy wysiłek i koszty zaczęłyby się dopiero wtedy, gdyby Rosja zechciała okupować podbitą Polskę. To już było, i zawsze stanowiło problem dla tego państwa. W końcu Stalin zdecydował, że lepiej Polski nie okupować, lecz trzymać w wasalnej zależności. Tak przeżyliśmy PRL, a po 1989 r. zmieniło się tyle, że staliśmy się wasalem Zachodu, który dąży do naszej likwidacji.

Argumenty, że Rosja upada na skutek wojny ukraińskiej i sankcji Zachodu, używane przez zwolenników Ukrainy świadczą o ignorancji. Wyraźnie widać, że władze Rosji prowadzą wojnę na wyniszczenie, nie angażując swoich głównych zasobów. Zachód wysyła tam swoje zapasy i uzbrojenie, warte miliardy, pozbywając się rezerw i obciążając gospodarki długami. Rosja przede wszystkim pozbywa się starego sprzętu i rozwija swoją bazę produkcyjną.

Armia Federacji Rosyjskiej bez trudu mogłaby zahamować dostawy materiałów na Ukrainę, przerwać linie zaopatrzenia i porazić centra dowodzenia. Nie robi tego jednak, pozwalając na przepalenie sił Zachodu oraz zasobów materialnych i ludzkich Ukrainy. To generuje duże koszty dla Rosji, są one jednak wkalkulowane w odzyskanie przez Rosję pozycji niezależnego imperium. Ukraina jest dla Rosji perłą w imperialnej koronie, więc Moskwa nie zrezygnuje z Kijowa, tym bardziej, że Ukraina, należąca do wrogów Rosji zawsze jest strategicznym zagrożeniem dla tego państwa. Nie łudźmy się więc, wojna ukraińska nie jest wojną Ukrainy o swoją wolność, lecz walką Rosji o bezpieczeństwo strategiczne, a ostatecznym celem polityki Rosji wobec Ukrainy jest całkowite podporządkowanie Kijowa Moskwie. Polska nie ma żadnej mocy, aby powstrzymać ten proces, a nawet więcej, nie ma żadnego w tym interesu.

Problem ukraiński

Ukraina jako państwo niepodległe jest obecnie czymś niemożliwym. Albo będzie podlegać Rosji, albo Zachodowi, czyli w praktyce gnostyckim Chazarom, a oni będą używać tego państwa i jego zasobów do realizacji agresywnych celów, tak samo, jak używają małego państewka chazarskiego. Jednym ze stałych celów gnostyków jest eliminacja Polski i Polaków, do tego więc będzie używane państwo, rządzone przez reżim w Kijowie. Dla Chazarów nie jest ważne życie ich poddanych, tym bardziej więc nie będzie im żal naszego. Należy więc traktować państwo ukraińskie jakie poważne zagrożenie dla Polski, tym większe, im bardziej będzie formalnie niepodległe. Ukraińcy nie mają obecnie żadnej możliwości, aby skutecznie zarządzać swoim państwem, przede wszystkim z powodu braku silnej tożsamości narodowej i tradycji ustrojowych.

Jedyne silne uczucie, jaki jest w stanie połączyć część ludności tego państwa to banderyzm, uczucie nie tyle narodowe, ile antypolskie. Dotychczasowa historia kontaktów polsko-ukraińskich po 1991 r. wyraźnie pokazuje ich jednostronność. Z jednej strony wielka polska życzliwość i inwestycje w Ukrainę i Ukraińców, z drugiej wrogość, pogarda, arogancja i niekończące się roszczenia i groźby ze strony Ukrainy. Dla Polski Ukraina, zarządzana przez chazarskich gnostyków jest zarazem kufrem bez dna i bezdenną otchłanią. Państwo ukraińskie będzie wrogiem państwa polskiego, chyba, że Polska byłaby tak silna, że zdominowałaby Ukrainę politycznie i militarnie, co w tej chwili nie jest osiągalne.

Państwo ukraińskie po zakończonej wojnie nie zostanie pozostawione samo sobie, lecz znajdzie się pod protektoratem. Protektorat może być niemiecki, amerykański lub rosyjski. Wszystkie są dla nas ryzykowne, gdyż zawsze dają protektorom możliwość użycia Ukrainy przeciwko Polsce. Najgorszy byłby dla nas protektorat niemiecki (unijny znaczy to samo), wówczas to użycie byłoby pewne. Protektorat amerykański dałby takiego użycia prawdopodobieństwo, protektorat rosyjski również, ale jednocześnie byłby w stanie zlikwidować banderyzm. Każda więc ewentualność państwa ukraińskiego jest dla Polski albo bezpośrednim, albo potencjalnym zagrożeniem. Postępowanie roztropne polega na dobrych stosunkach ze wszystkimi sąsiadami. Dobre stosunki z Ukrainą oznaczają strzeżoną granicę, koniec darmowego wspierania tego państwa, powrót większości Ukraińców do ojczyzny, wyraźne i egzekwowane żądania Polaków opłacalności wzajemnych kontaktów, ciągły szantaż ze strony Polski zamknięcia granicy dla ludzi i towarów. Ukrainę trzeba bardzo rygorystycznie dyscyplinować, a fundamentalnym warunkiem jakichkolwiek dalszych kontaktów powinno być żądanie całkowitej debanderyzacji oraz pełna ekshumacja i pochówek pomordowanych Polaków. Dopiero po tym można z nimi rozmawiać o czymkolwiek na zasadzie partnerstwa.

Nowe sojusze

Dobre stosunki z Rosją są jak najbardziej możliwe, a ryzyko ataku ze strony tego państwa jest mniejsze, niż ryzyka ukraińskie. Rosja nie planuje inwazji na Europę Zachodnią, to propaganda gnostyków. Rosji się to nie opłaca, nie ma też pokrycia w żadnych strategicznych planach. Jednocześnie atak Rosji na Polskę jest dziś prawdopodobny, ale na skutek agresywnej polityki władzy w Warszawie, działającej na zlecenie Zachodu, będącego pod kontrolą gnostyków. Władze państwa polskiego zachowują się agresywnie i prowokacyjnie wobec mocarstwa nuklearnego i największego państwa świata, którego nie da się pokonać z zewnątrz. Zachowanie to jest skrajnie nieodpowiedzialne i naraża Polskę na rosyjski atak odwetowy. Jednocześnie propaganda chazarsko-gnostycka w Polsce twierdzi, że musimy zbroić się, aby obronić się przed agresywną Rosją. W tym celu narzuca się Polsce wielkie wydatki budżetowe, obciążenie gospodarki i żadnych realnych korzyści. Innymi słowy, prowokujemy Rosję, dozbrajamy Ukrainę, wydajemy mnóstwo pieniędzy i niczego za to nie mamy. Zakontraktowaną amerykańską i koreańską broń dostaniemy być może kiedyś, a i tak nie będziemy mogli jej użyć bez pozwolenia Amerykanów. Znajdujemy się więc obecnie w fikcyjnej rzeczywistości, żyjąc urojeniami, wmówionymi i narzuconymi nam przez naszych wrogów, postępujemy samobójczo, i nawet o tym nie wiemy. Oprócz tych, którzy czytają to opracowanie.

Stosunki dobrosąsiedzkie nie oznaczają podległości. W tym znaczeniu nasze obecne relacje z Niemcami nie są dobrosąsiedzkie, oparte są bowiem na podległości z naszej strony. Dobre stosunki z sąsiadem oznaczają również asertywność. Trzeba umieć odmówić, gdy sąsiad życzy sobie na noc naszą żonę lub córkę. Przez całą III RP państwo polskie nie mogło odmówić niczego niektórym sąsiadom, a przyczyną była antypolska polityka władz w Polsce. Zawieranie jakichkolwiek sojuszy przez państwo polskie będzie możliwe dopiero wtedy, gdy w Polsce będzie stała władza suwerenna, reprezentująca naród, a nie zewnętrznych organizatorów; władza, prowadząca politykę propolską, a nie antypolską; władza dążąca do wolnej Polski, a nie do zależnego Ukropolin. To warunek wstępny.

Gdy uda się spełnić ten warunek, wówczas, bazując na wiedzy, zawartej w niniejszym opracowaniu należy zawrzeć nowe sojusze, lub odnowić stare. Zasada ogólna jakichkolwiek sojuszy jest bardzo prosta: muszą się opłacać Polsce i Polakom. Każdy sojusz musi być realistyczny, a nie idealistyczny, dający wymierne korzyści nie tylko doraźne, ale też długofalowe. Nasz obecny sojusz z Zachodem zakłada, że musimy bronić się przed napadem Rosji, i NATO i UE nam gwarantuje bezpieczeństwo w tych warunkach. Założenie to opiera się na dwóch błędach. Po pierwsze, zagrożenie rosyjskie jest wyolbrzymione, po drugie, Zachód nas nie ochroni. Trzeba jednak dołożyć nowe założenia, które nie były znane jeszcze na początku XXI wieku. Sojusz z Zachodem jest drogi, ryzykowny i przynosi nam więcej przykrości, niż korzyści. Uczestnictwo w UE to pewność bankructwa i zniewolenia, a USA wycofują swoje gwarancje bezpieczeństwa dla Europy. Jednocześnie Chiny są zainteresowane Nowym Jedwabnym Szlakiem, co daje Polsce wymierne korzyści, a Rosja okazała się państwem odpornym na destabilizację i kryzysy. Wszystkie główne państwa Zachodu, gwarantujące Polsce bezpieczeństwo w ramach NATO nie są suwerenne, ich polityka zewnętrzna jest zdalnie sterowana, a wewnętrzna to samobójstwo. Zachód ekonomicznie się zwija, a grupa BRICS się rozwija. Zarazem nadal potrzebujemy państw Zachodu, a szczególnie Ameryki, ale nie po to, aby się powiesić na ich klamce. Potrzebujemy ich, aby mieć przeciwwagę dla sojuszu ze Wschodem, a także jako potęga, zdolna poskromić przyszłe roszczenia polityczne i militarne imperium pruskiego, którym dziś są Niemcy. Dziś wydaje się to abstrakcją, ale Niemcy mogą się na powrót uzbroić, a po rozpadzie UE mogą wrócić do militarnego parcia na Wschód, którym będzie Polska. USA są więc nadal nam potrzebne jako okupant naszego wroga oraz jako możliwość wyboru strategicznych sojuszy geopolitycznych. Dopóki będziemy uzależnieni od jednej ze stron, która jest naszym monopolistą bezpieczeństwa, nie będziemy szanowani. Monopolista nie szanuje klienta, którego uzależnił od siebie, ale tego, o którego względy musi zabiegać. Gwarancją szanowania polskich interesów zarówno przez Wschód, jak i przez Zachód będzie tylko balansowanie pomiędzy i wygrywanie wzajemnych sprzeczności. W żadnym razie Polska nie może stać się całkowicie podległa jednemu z bloków.

czytaj też:

Polska mostem i strażnicą Eurazji

Zachód, jakiego nie znacie

Wschód, i czego o nim nie wiecie

Polska ma komfort położenia na styku dwóch światów, i może pozwolić sobie na status specjalny: być jednocześnie elementem niezbędnym dla dwóch obszarów geopolitycznych. Może wykorzystywać walory jednego obszaru i drugiego, nie będąc jednocześnie w opozycji do żadnego. W razie zachwiań równowagi światowej nasze państwo może być czynnikiem, zapewniającym homeostazę. Na tym polega rola MOSTU I STRAŻNICY EURAZJI: zapewniać łączność, współpracę, niwelować napięcia, zarabiać na przepływie. Taka pozycja pozwoli na jednoczesny wielki sojusz ze Wschodem i serdeczne porozumienie z Zachodem. Sojusz ze Wschodem jest nam potrzebny, abyśmy mogli się wyzwolić z chazarsko-gnostyckiego więzienia Zachodu. Polska ma zadłużony skarb, rozbrojoną i zdezorganizowaną armię, nieczynne zasoby naturalne, zdemolowaną gospodarkę, zniszczone szkolnictwo, zdezorientowane społeczeństwo. Potrzebujemy stabilnych partnerów handlowych, dostaw tanich surowców i technologii, i spokoju na granicach, abyśmy mogli odbudować naszą gospodarkę, myśl techniczną, finanse i obronność. Dopóki będziemy nieodwołalnie zależeć od Zachodu, nigdy nam na to nie pozwolą, za to będą nas zadłużać jeszcze bardziej i niszczyć wszelkie przejawy polskości. My potrzebujemy Wschodu, aby się odbudować, Wschód potrzebuje nas, aby mieć pokój i wyjście na zachodnią półkulę. Ameryka potrzebuje stabilnej sytuacji w Europie i na styku ze Wschodem, a Europa Zachodnia potrzebuje wsparcia w wyzwoleniu się od skorumpowanych elit politycznych. W geograficznym środku tych wszystkich potrzeb leży zaś Polska, a to, czy Polacy zdobędą się na przejęcie swojego losu z rąk okupacyjnych pseudoelit, zależy tylko od nas. Czas pokaże, czy wojny, które teraz się toczą, są początkiem III Wojny Światowej, czy początkiem walki wyzwoleńczej narodu polskiego. Najpierw od własnych ograniczeń mentalnych, potem od zdrajców i Obcych Udających Swoich, a w końcu od opresji obcych potęg, zmuszających nas do narodowego samobójstwa.

Poradnik świadomego narodu, księga 1: Historia debilizacji

Do kupienia tutaj: LINK

______________

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu, Bartosz Kopczyński, 7 lipca 2025

Izraelskie media: Odbudowa zniszczeń po irańskich atakach zajmie lata

Odbudowa zniszczeń po irańskich atakach zajmie lata: izraelskie media

Z nowego raportu izraelskich mediów wynika, że ​​irańskie działania odwetowe przeciwko Izraelowi podczas 12-dniowej agresji sponsorowanej przez USA.

https://www.presstv.ir/Detail/2025/07/03/750537/Iran-US-Israel-Tel-Aviv-Ma-ariv-Erez-Ben-Eliezer-

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 6

Zniszczone budynki po irańskim ataku rakietowym na Beit Yam na terenach okupowanych, 15 czerwca. (Zdjęcie: Reuters)

Hebrajskojęzyczna gazeta Ma’ariv, cytując źródła, poinformowała w czwartek, że w rejonie Tel Awiwu odnotowano najwięcej zniszczeń budowlanych na skutek irańskich ataków rakietowych.

W raporcie wskazano również, że co najmniej 200 dużych budynków zostało poważnie uszkodzonych, a dziesiątki z nich trzeba będzie całkowicie zburzyć.

Poważne zniszczenia dotknęły takie dzielnice jak Ramat Gan, Bnei Brak, Givatim, Holon, Beit Yam, Ramat Hasharon i Herzliya.

W wyniku trafienia rakiet w Tel Awiw, obszary Ramat Gan, Beit Yam, Holon i Bene Berak doznały znacznych zniszczeń” – czytamy w raporcie.

Erez Ben-Eliezer, planista obszaru Tel Awiwu, potwierdził również, że gęsto zaludniony obszar Tel Awiwu doznał największych zniszczeń podczas wojny narzuconej przez USA i Izrael przeciwko Iranowi. Stwierdził, że odbudowa co najmniej 200 poważnie uszkodzonych budynków zajmie lata.

Według izraelskich mediów i raportów ekonomicznych, Izrael poniósł szacunkowe 12 miliardów dolarów bezpośrednich strat w wyniku 12-dniowej wojny agresywnej z Iranem, a łączna suma strat może wzrosnąć do 20 miliardów dolarów.

Instytut Weizmanna: Jak irańskie rakiety uderzyły w serce izraelskiego centrum naukowo-wojskowego

Instytut Weizmanna: Irańskie rakiety uderzyły w serce izraelskiego centrum naukowo-wojskowego

Irańskie ataki rakietowe zniszczyły Instytut Weizmanna, ważny ośrodek badawczy powiązany z wojskiem, niszcząc dziesięciolecia pracy naukowej i ujawniając jego tajną rolę wojskową.

Straty obejmują wydatki na cele wojskowe, szkody spowodowane atakami rakietowymi, wypłaty dla poszkodowanych osób i przedsiębiorstw oraz naprawy infrastruktury.

Eksperci ostrzegają, że ostateczna suma może wynieść 20 miliardów dolarów, gdy tylko zostaną w pełni uwzględnione pośrednie skutki ekonomiczne i roszczenia cywilne dotyczące odszkodowań.

Jak wynika z danych opublikowanych przez prawicową gazetę „Israel Hayom”, jak dotąd do funduszu odszkodowawczego reżimu wpłynęło ponad 41 000 wniosków, a liczba ta jest znacznie większa.

Izraelska gazeta „Jedi’ot Achronoth” podała wcześniej, że skarb państwa poniósł już straty w wysokości 22 miliardów szekli (6,46 miliarda dolarów).

Wojsko izraelskie stara się teraz o dodatkowe 40 miliardów szekli (11,7 miliardów dolarów) na uzupełnienie zapasów broni, zakup dodatkowych myśliwców przechwytujących i broni ofensywnej oraz utrzymanie jednostek rezerwowych. Przed wojną wnioskowano o 10 miliardów, a później o 30 miliardów szekli.

Izrael zmaga się ze skutkami irańskich ataków rakietowych

Izrael zmaga się ze skutkami irańskich ataków rakietowych

Teraz wychodzi na jaw prawdziwa skala zniszczeń spowodowanych odwetowymi atakami rakietowymi Iranu.

Analitycy ekonomiczni ostrzegali, że przedłużanie wojny może doprowadzić gospodarkę Izraela na skraj załamania.[Nic to.. Wujek SAM każe wam dopłacić.. md]

13 czerwca Izrael rozpoczął niesprowokowaną agresję przeciwko Iranowi, atakując obiekty nuklearne i mordując wysokich rangą dowódców wojskowych i naukowców, a także zwykłych cywilów.

W odpowiedzi Iran wystrzelił setki rakiet balistycznych i dronów, które uderzyły w wiele newralgicznych i strategicznych lokalizacji w Izraelu, co potwierdziły izraelskie media.

Izrael został zmuszony do jednostronnego zaakceptowania zaproponowanego przez USA zawieszenia broni po poniesieniu ciężkich strat i nieudanej próbie zniszczenia irańskiej infrastruktury nuklearnej.

Źródło: https://www.presstv.ir/Detail/2025/07/03/750537/Iran-US-Israel-Tel-Aviv-Ma-ariv-Erez-Ben-Eliezer-

Początek wojny cz.4. Wady i zalety USA

Początek wojny cz.4. Wady i zalety USA

Autor: AlterCabrio , 5 lipca 2025

Artykuł niniejszy stanowi czwartą część z minicyklu o wojnie, sprowokowanej przez małe państwo Chazarów i wywołanej przez wielkie Anglosasów. Pierwotnie miał mieć trzy części. Pierwszy artykuł omawia sprawy amerykańskie, drugi – światowe, a trzeci – polskie. Zaszła jednak potrzeba, aby rozbudować treść o kilka ważnych kwestii. Część trzecia dotyczyła wierzeń podżegaczy do wojny światowej, część czwarta traktuje o wadach i zaletach USA jako sojusznika.

−∗−

Obraz tytułowy: LINK

Początek wojny cz.4. Wady i zalety USA

Artykuł niniejszy stanowi czwartą część z minicyklu o wojnie, sprowokowanej przez małe państwo Chazarów i wywołanej przez wielkie Anglosasów. Pierwotnie miał mieć trzy części. Pierwszy artykuł omawia sprawy amerykańskie, drugi – światowe, a trzeci – polskie. Zaszła jednak potrzeba, aby rozbudować treść o kilka ważnych kwestii. Część trzecia dotyczyła wierzeń podżegaczy do wojny światowej, część czwarta traktuje o wadach i zaletach USA jako sojusznika.

Wcześniejsze części:

Początek wojny, cz.1. Trump przeciwko światu

Początek wojny, cz. 2. Walka o dominację

Początek wojny, cz.3. W co wierzą podżegacze

Europa

Omówienie Ameryki poprzedzam wstępem dotyczącym Europy, niedługim, bo nie ma zbytnio o czym mówić. Nasz nieszczęsny kontynent jęczy pod okupacją wrogiej siły chazarskich gnostyków, którzy kupili lub w inny sposób przejęli rządy państw europejskich. Przegląd kreatur politycznych Europy, należącej do tzw. kolektywnego Zachodu przyprawia o mdłości. Prezydenci, premierzy, kanclerze, koronowane głowy, elity polityczne i społeczne, jakże daleko odeszli oni od łacińskiej cywilizacji swoich przodków. Pod takim przewodnictwem Europa stacza się w otchłań, i z uporem maniaka niszczy sama siebie. Część zachodnia kontynentu to masa upadłościowa, tyle, że jeszcze nie ogłoszono tego publicznie. Być może zrobią to nachodźcy, sprowadzani milionami. Ludność Europy niewiele lepsza, ogłupiona, zdebilizowana, wyprana. Upadłość ich państw pozwoli tym ludziom, po otrząśnięciu się z szoku, na odbudowę swojej rzeczywistości. Trzeba będzie przypomnieć sobie, kim się jest – tożsamość narodową, kulturową, religijną, i przeprosić się z pożyteczną pracą. Na razie jednak Europa jeszcze jedzie po ślepym torze. Awantura Chazarów i Anglosasów z Persami pokazała rozmiar degrengolady europejskich przywódców. Pomimo, że każdy normalny człowiek bez trudu widzi, że agresorem są Chazarzy, tamci głoszą winę Persów i nakazują im, aby przestali. Ciekawe, kiedy ktoś im nakaże, aby przestali już żyć. Tak samo prezydent Duda jedyne, co miał do powiedzenia, to że jeśli Ameryka zaatakowała, to dobre jest, widocznie był powód. Podobnie zachowali się politycy obecnej ekipy warszawskiej.

Oznacza to, że strategiczny sojusz z państwami europejskimi obarczony jest wielkim ryzykiem, z dwóch powodów. Po pierwsze, mogą w każdej chwili zmienić politykę państwa, wraz ze zmianą ekipy po kolejnych wyborach. Po drugie, ich polityka jest zależna od ukrytych sił, które z cienia wydają polecenia ich politykom. Po co więc dogadywać się z figurantami, lepiej od razu poszukać ich właścicieli i dogadywać się bezpośrednio. Unia Europejska nie jest obecnie żadnym partnerem geopolitycznym, i nigdy nim nie będzie, chwała Bogu. Z liczących się państw europejskich Hiszpania opanowana przez lewaków, Francja przez masonów, Brytania przez Rotszyldów, Niemcy przez wiadomo kogo, a wszyscy po jednych pieniądzach służą gnostyckim Chazarom. Niemcy ponadto tradycyjnie traktują nas jako obszar ekspansji i nie zamierzają traktować jako partnera. Sami się tego dopraszamy, poprzez polityków merdających ogonkami do Niemiec i Unii. Poza tym Europa, mimo, że dysponuje wielkim potencjałem, jest zarządzana celowo fatalnie i stoi przed wielorakimi kryzysami. Polska oczywiście również pogrążona jest w problemach, co dobitnie wyrażają np. takie parametry, jak dług publiczny i demografia. My jednak mamy dużo szczęścia – jesteśmy na tej upadającej Unii obrzeżach.

Ameryka

Mam na myśli oczywiście USA, anglosaskie państwo założone przez masonów i politycznie okupowane przez gnostyckich Chazarów. Zostało wybrane do roli światowego hegemona, o czym pisałem w części I cyklu. W tej chwili Ameryka, jeśli chce utrzymać swoją uprzywilejowaną pozycję musi stoczyć dwie walki. Pierwszą, łatwiejszą już toczy, a jest to walka o kontrolę strefy atlantyckiej, czyli utrzymanie imperium amerykańskiego. Nie jest to hegemonia globalna ani państwo światowe, tylko własne imperium. Zakłada ono zmodyfikowaną doktrynę Monroe. USA musi liczyć się z rosnącym znaczeniem państw, skupionych w BRICS, położonych również w Ameryce Południowej, a także z tym, że musi kontrolować Europę, ale ma coraz mniej możliwości. Europa jest bowiem złączona z Azją, a tam znajdują się dwie potęgi, których znaczenie musi uznać imperium amerykańskie: Rosja i Chiny, a także zyskujące na znaczeniu Indie. Te potęgi także mają swoje aspiracje i nie chcą uznać nad sobą żadnej hegemonii, a to oznacza, że Ameryka, która chce poukładać swoje sprawy musi dogadać się co do modus vivendi, które zaakceptują co najmniej Rosja i Chiny. To sytuacja nowa, kształtująca się dopiero kilkanaście lat, więc mnóstwo rzeczy wciąż jest do poukładania. Sprawę przesądzają parametry statystyczne, pokazujące rosnącą pustotę dolara, w miarę, jak używany jest do produkcji fikcyjnego pieniądza, oraz spadek zdolności sterowniczych USA na tle równoległego wzrostu Azji. Oprócz tych trudności ekonomicznych, które kiedyś doprowadzą Zachód do bankructwa, Ameryka ma do rozwiązania trzy najważniejsze problemy polityczne: co zrobić z Europą, co zrobić z państwem Chazarów, i co zrobić z gnostyckimi Chazarami, okupującymi USA.

Druga więc walka, którą Ameryka musi stoczyć, aby zachować swoją uprzywilejowaną pozycję to rozwiązanie problemu gnostycko-chazarskiego. To, co świat z zapartym tchem ogląda na Bliskim Wschodzie jest tylko odbiciem tego, co dzieje się w Ameryce i Europie. Nie byłoby problemu chazarskiego, gdyby nie infiltracja całego państwa i narodu amerykańskiego przez tych ludzi we wszystkich aspektach życia. W Europie jest podobnie, choć w mniejszym stopniu.

Waga tego problemu zaczęła się objawiać z całą mocą właśnie teraz, gdy maski opadają. Poparcie Trumpa dla inwazji na Iran sprawiło, iż pojawiło się podejrzenie, że Ameryka nie zamierza podjąć tej walki i całkowicie się poddała. W chwili, gdy piszę ten artykuł sytuacja wciąż nie jest jasna, ale wiele wskazuje na to, że jednak prezydent Trump podjął grę o uwolnienie Ameryki spod chazarskiej okupacji, korzystając z napięcia wokół Iranu. Pokazuje to historia dziwnej wojny Izraela z Iranem, połączonej z interwencją USA. Nieoczekiwane i dramatyczne zmiany zachowania największego (póki co) mocarstwa świata przyprawiły ten świat o zawrót głowy i dezorientację. Wciąż nie wiadomo, co było prawdą, a co inscenizacją, co Trump musiał, a co chciał zrobić. Na dzień 2 lipca 2025 roku trwa rozejm między Izraelem a Iranem, a USA, poza jednym nalotem nie zaangażowały się głębiej. Również Iran poza jednym symbolicznym atakiem na amerykańskie bazy, o którym uprzedził Amerykanów powstrzymał się od dalszych działań. Prezydent Trump oficjalnie ogłosił, że technologia jądrowa Iranu została całkowicie zniszczona, pomimo przecieków raportów wywiadu USA, który stwierdza uszkodzenia powierzchowne. Dodatkowe światło na scenę rzucają przecieki, podawane m.in. przez Tehran Times, jakoby agenci chazarscy zamierzali spowodować bardzo silny wybuch w jednym z amerykańskich miast, aby zrzucić winę na Persów. Podczas spotkania w Białym Domu Zelenski ostrzegał Trumpa: „poczujecie wojnę u siebie”. Trzeba być czujnym i zwracać uwagę na detale.

Co będzie dalej z rozejmem, tego na dzień 2 lipca 2025 roku nie da się jeszcze stwierdzić z całą pewnością. Albo więc Ameryka spróbuje otrząsnąć się z wrogiej siły, i wówczas utrzyma pozycje mocarstwa, albo tej sile ulegnie, a wówczas najpierw wzbije się w chwilową złudną potęgę, a później pogrąży się w upadku.

Obecna sytuacja Ameryki daje podstawy do dwóch przeciwnych interpretacji. Obydwie zakładają, że Izrael rozpoczął atak na Iran dzięki wsparciu i technologii USA. Oto interpretacja pierwsza, podległościowa. Gdy Iran zaczął zadawać ciosy Izraelowi, a zasoby izraelskie zaczęły się wyczerpywać, słowem, gdy temu państwo groziło coś poważnego, natychmiast urządziło histerię w Ameryce i wezwało Amerykę do pomocy. Ameryka jest okupowana przez siły, związane z Izraelem, władza w Ameryce jest uzależniona, a prezydent szantażowany. Suma tych wpływów sprawiła, że Ameryka została wciągnięta do wojny. Eskalacji zapobiegła interwencja Chin, które tajnymi kanałami zagroziły swoim zaangażowaniem. Dlatego Trump wykonał atak pozorowany na Iran i poprosił Chiny o pośrednictwo z Iranem, aby ten dokonał pozorowanej odpowiedzi. Deeskalacja konfliktu i zawieszenie broni były więc zasługą dyplomacji chińskiej. Oznacza to, że Ameryka rozpoczyna wojnę przez Izrael, a kończy przez Chiny i Rosję. Oznacza to również, że USA nie prowadzą polityki suwerennej i zależą od sił zewnętrznych.

Interpretacja druga, niepodległościowa również zakłada, że atak USA na Iran był wynikiem presji Izraela, dzięki potężnym wpływom w tym państwie. Trump jednak nie chce ulegać dłużej Izraelowi i postanowił zastawić pułapkę na siły okupujące Amerykę. Uzgodnił sprawę z Chinami, Rosją i Iranem. Strony te wiedziały, że atak USA i odpowiedź Iranu będą pozorowane, a cała awantura zakończy się szybkim rozejmem po to, by odsłonić Izraela i chazarskich gnostyków. Dlatego Trump użył pojęcia „wojna dwunastodniowa” (być może drwina z Wojny Sześciodniowej). Izrael pokazał, jak bardzo jest zależny od USA, odsłoniły się słabości systemów obronnych i samego państwa, Iran udowodnił, że Izrael można pokonać, a wszyscy teraz będą się zastanawiać, co się naprawdę stało, i wszędzie dostrzegać wpływy służb i tajne działania chazarskich gnostyków.

Można postawić też trzecią interpretację, której wszelako nie daję wiary, lecz ujawniam ją z kronikarskiego obowiązku. Tu też Izrael nakłonił Amerykę do zaangażowania przeciw Iranowi, wywołując wojnę, której nie miał szans wygrać, ze względu na różnicę potencjałów ludnościowych. Zaangażowanie wielkiego brata zostało uzyskane starymi metodami, czyli korupcją i szantażem. Siły agresora jednak wyczerpały się szybciej, niż przypuszczał, a pociski, miotane przez napadniętych Persów okazały się dolatywać częściej i wyrządzać większe szkody, niż założyli chazarscy autorzy sytuacji. Poprosili wówczas wielkiego brata, aby tak zaaranżował sytuację, by chazarskie państwo mogło dostać czas na zaleczenie ran. Dlatego nie daję wiary tej interpretacji, ponieważ gnostyccy Chazarowie nigdy nie przejmowali się komfortem życia swoich poddanych, a nawet samym ich życiem. Zawsze te kwestie traktowali instrumentalnie, wydając wyroki na swoich rękami obcych i na obcych rękami swoich. Od dawna wykorzystują takie sprowokowane przez siebie fakty i zmyślone narracje do szantaży moralnych i prawnych. Celem istnienia chazarskiego państewka nie jest wcale jego potęga, ale zdolność destabilizacji okolicy i świata. Destabilizacja z kolei służy temu, aby zawsze utrzymywać dialektyczną sytuację nierozwiązywalnego konfliktu, tak, aby stale nad światem wisiała wojna lub jej groźba. Gdy jest wojna, można zaopatrywać i zadłużać obie strony, a gdy jej groźba, sterować zachowaniami, zakupami i zobowiązaniami rządów i narodów. Jedna i druga sytuacja uzależnia państwa od długu, zaciąganego u gnostyków, co sprawia, że ich rządy zaczynają prowadzić politykę samobójczą.

Świadomość dramatyzmu tych wyborów musi zostać uwzględniona przy planowaniu sojuszy Polski. Sojusz z Ameryką ma trzy wady.

Po pierwsze, polityka USA może się zmienić co 4 lata, wraz ze zmianą prezydenta. Po drugie, USA nie są państwem całkowicie suwerennym, zależą bowiem od chazarskich gnostyków, którzy nienawidzą i jednocześnie pożądają całego świata, a jednocześnie rząd USA musi również liczyć się z rosnącą potęgą państw, nad którymi nie ma kontroli. Po trzecie, dowodzą tam Anglosasi, wyznający protestantyzm, czyli herezję, mający tendencje do instrumentalnego traktowania wszystkiego. Świadczą o tym liczne wojny, wywołane przez to państwo w jego krótkiej historii, od zaboru części Meksyku począwszy. Mają więc tendencje do wiarołomstwa, co wynika z tego, że ich system wierzeń jest strategiczną inwestycją gnostycką, zaprojektowaną i podsuniętą Anglosasom do wierzenia już w XVI wieku. Polityka amerykańska nie jest więc wyrazem konsekwentnej woli narodu, lecz skomplikowanym węzłem tajnych wpływów i zależności, co miało miejsce zawsze, ale stało się jawne dopiero w ostatnich latach. Ameryka ma też zalety. Nie można podbić jej z zewnątrz, jest ludna, ma duży potencjał gospodarczy, mamy z nimi wspólne korzenie cywilizacyjne, mają największą armię świata, wraz z atomem i środkami przenoszenia, no i sprawne służby, które potrafią obalać rządy, wywoływać wojny i usuwać niewygodnych przywódców. To są istotne powody, dla których lepiej być sojusznikiem, niż wrogiem Ameryki. Bardzo ważne jest jednak, jak ten sojusz wygląda.

Największym problemem Polski z Ameryką jest stosunek Polaków do amerykańskiego państwa. Traktujemy je jak bóstwo i uważamy za wzór cnót i zalet. To skutek bardzo sprawnej demagogii, uprawianej zresztą przez chazarskich gnostyków, gdy pracowali na potęgę państwa, które kontrolowali. Nie należy dać się zwodzić blichtrowi, państwo to jest groźne i może robić wiele złych rzeczy, szczególnie, gdy jest politycznie okupowane przez Chazarów. Kolejną wadą w postępowaniu Polaków wobec USA jest wasalny stosunek pseudoelit. Kolejne pokolenia polityków w Polsce łaszą się u amerykańskich klamek, tak samo, jak wcześniej u brytyjskich. Tymczasem tam nikt takich pętaków nie lubi i nie szanuje. Nie lubią takich ani jankesi z Północy, ani kowboje z Południa. Tam się szanuje twardych facetów, którzy nie boją się grać ostro i twardo negocjować, a jak trzeba, potrafią przywalić w zęby. Miarą niepodległości Polski będzie moment, w którym ci, którzy rządzą w Polsce postawią się Niemcom i USA. Wejdziemy na tą drogę, gdy politycy w Polsce nie będą zachowywać się głupio jak sztubacy, których się karci, ale mądrze jak mężowie stanu, którym oferuje się lepsze warunki.

Pojawia się jednak pytanie, nie zadawane dotąd w polskiej infosferze, do czego w ogóle Ameryce potrzebna jest Polska. Każdy polityk odpowie z entuzjazmem: ależ jesteśmy wschodnią flanką NATO! Dla USA jesteśmy tym, co oddziela Europę Zachodnią od rusosfery. Jeśli więc będziemy psem łańcuchowym Ameryki, który pod stołem czeka na ochłapy, będziemy strefą zgniotu, i wszelkie światowe poruszenie zawsze będzie nas przyprawiać o stres, czy te rakiety spadną na nas już teraz, czy może mamy jeszcze trochę czasu. Związanie sojuszem z Ameryką na obecnych warunkach oznacza rezygnację z własnej polityki zagranicznej, za co otrzymujemy zapewnienie o naszym bezpieczeństwie. Kto jest zaś naszym wrogiem? Rosja, oczywiście, bo to wynika z geopolitycznej koncepcji, w której pozostaniemy zamknięci tak długo, jak długo będziemy wieszać się na amerykańskiej klamce.

Sojusz z USA jest więc dla nas źródłem nie tyle bezpieczeństwa, ile zagrożenia i eksploatacji przez zachodnie korporacje. Wyjaśniłem jednak wyżej, że należy traktować USA jako sojusznika, gdyż wrogość z nimi jest nam nie na rękę. Można to pogodzić, pod warunkiem zredefiniowania wzajemnych stosunków. Docelowy sojusz Polski z Ameryką powinien być nie na zasadzie wyłączności. To znaczy, że niezbędnym warunkiem sojuszu Polski z USA musi być uznanie przez to państwo podmiotowości Polski i swobody kształtowania przez Polskę własnej polityki zagranicznej i wewnętrznej. Dotąd bowiem Ameryka mieszała się nie tylko do naszej polityki zagranicznej i gospodarczej, ale nawet do spraw światopoglądowych. Nie możemy być wyłącznie uzależnieni od dostawy bezpieczeństwa od Ameryki, bo to nie jest faktyczne bezpieczeństwo, ale złudne uczucie. W razie realnego ataku Rosji na terytorium Polski USA nas nie obronią, bo nie będą w stanie i nie będą chciały, tak samo, jak nasi alianci w 1939 r. USA mogą natomiast używać nas do swoich celów, strategicznych i taktycznych, np. do trzymania Rosji w szachu. Kosztem zawsze będzie bezpieczeństwo Polski i dobrobyt Polaków. Niewiele zyskujemy w sojuszu z Ameryką. Brak niepodległości, infiltracja obcych służb, służebności wobec wszystkich innych, niż naród polski, likwidacja narodowej gospodarki, drogie surowce, iluzja bezpieczeństwa, drogie uzbrojenie, pakowanie się w zagrożenie. Broń, którą kupujemy w Ameryce jest nie tylko bardzo droga, ale również zależna od kodów źródłowych, których Amerykanie nie chcą udostępniać, poza tym jej dostawy potrwają lata. Nie ma też żadnej gwarancji, że nie każą nam oddać broni, za którą zapłaciliśmy innemu państwu za darmo, np. Ukrainie lub Izraelowi. Nie mamy też pewności, czy kolejna administracja nie zechce nas wkręcić w jakąś swoją operację polityczną lub wojskową, dla nas niekorzystną. Sojusz z Ameryką jest więc drogi i niebezpieczny.

Ciąg dalszy w części piątej.

Poradnik świadomego narodu, księga 1: Historia debilizacji

Do kupienia tutaj: https://sklep.instytutws.pl/

______________

Początek wojny cz.4. Wady i zalety USA, Bartosz Kopczyński, 4 lipca 2025

Rozpad struktur europejskich i jego konsekwencje

Ostateczny rozpad struktur europejskich

i jego konsekwencje w odniesieniu do

sytuacji politycznej III RP

w kontekście obecnej polityki Białego Domu

Czas na „współpracę wyszehradzką” już nadszedł! 

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 4

Wbrew narastającej krytyce Trumpa ze strony MAGA za „zdradę ideałów”, a syjonistów, za niedostateczne wsparcie Izraela, kontynuuje On swą misję!

Oskarżenia o nieświadome uleganie wpływom Netanyahu są mym zdaniem bezpodstawne. Trump doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że Jego „szefem” jest nie kto inny jak wspomniany premier Izraela i na podobieństwo żaglowca płynącego pod wiatr, stara się dochodzić do celu „zygzakami”.

Zadziwiająca jest zwłaszcza krytyka amerykańskich patriotów, którzy jak małe dzieci zdają się nie zauważać oczywistego faktu, że USA od stuleci jest niczym innym, jak żydowską kolonią, a od dekad kolonią państwa Izrael.

Cały waszyngtoński establishment i jego stanowe odpowiedniki są całkowicie pod kontrolą żydostwa. Nawet tak prominentna osoba jak Prezydent USA, ryzykuje wymieceniem z Białego Domu, przy każdej próbie przeciwstawienia się plemieniu żmijowemu.

Po kilkudziesięciu latach prowadzenia działalności przedsiębiorczej, Trump zdaje sobie z tego klarownie sprawę. Gdyby tego nie pojmował, nie zostałby ani milionerem, ani dwukrotnie prezydentem.

Będąc praktycznie bezsilnym wobec wszechpotężnego żydostwa, stara się on realizować swe cele takimi metodami, jakie są możliwe.

Nie wiem czy machina propagandowa III RP donosiła swym „owieczkom”, o fakcie, że Trump poinformował 2 godziny przed nalotem Teheran, o planowanym ataku i jego celu? Również Iran „zrewanżował” się Trumpowi, informując go z wyprzedzeniem, o planie ataku na bazę US Army w Bahrajnie, co umożliwiło amerykańskiej stronie uniknięcie ofiar. Taka “współpraca” pomiędzy “śmiertelnymi wrogami” daje dużo do myślenia!

W charakterze dygresji, należy tu podkreślić, że nawet „satrapa kremlowski” Włodzimierz Putin, stosuje podobną politykę w stosunku do „swego żydostwa”, które jak muchy świeże odchody, obsadza wszelkie możliwe i niemożliwe stanowiska w jego administracji. Aby nie zbaczać z głównego wątku, przytoczę tylko jeden przykład.

Rosyjska generalicja i obiektywni analitycy zachodni, od ponad 3 lat nie mogą dojść sedna przyczyny, dla której potężne siły powietrzne Rosji, nie zniszczyły ani jednego mostu przez ogromną przeszkodę wodną, jaką stanowi Dniepr. Odcięłoby to ukraińską armię od dróg odwrotu na zachód i umożliwiło metodyczne jej zniszczenie podczas próby pontonowej przeprawy, a także możliwości jej zaopatrzenia z zachodnich tyłów państwa, w trakcie 3,5 rocznych działań kinetycznych.

Przyczyna jest trywialnie prosta: zarówno oligarchowie rosyjscy, jak i ukraińscy (obie grupy z plemienia żmijowego), nie wyraziły zgody na utrudnienie przepływu towarów pomiędzy oboma wojującym państwami, czy to w ruchu docelowym, czy tranzytowym.

To, że wojna pomiędzy gojami przedłuża się z tego powodu, powodując coraz to większe straty ludzkie, nie obchodzi ich, a nawet wręcz przeciwnie, cieszy!

Wracając do głównego nurtu, niemaskowany niczym „slalom” Trumpa, w związku z Jego drugorzędną rolą w ZIK (zachodnim imperium kłamstwa), zupełnie już odkrywa zasłonę globalnej sceny politycznej, pokazując BRICS i całemu „Południu” prawdziwą sytuację globalną.

Jeśli „mocarstwo” USA jest bezsilne wobec swego żydowskiego zarządcy, to czemu my nie możemy się wyzwolić spod jego okupacji?- słusznie rozumują i proces „odłączania się Globu od dyktatury ZIK”, nabiera tempa.

Proces ten nie umknął też uwadze europejskich globalistycznych „elit”. Dotyczy to przynajmniej „świeżej” grupy oficjeli jak Prezydenta III RP Nawrockiego, który w przeciwieństwie do swego poprzednika Dudy i „szefa” Kaczyńskiego, zaczyna artykułować poglądy bardziej zbliżone do interesu narodowego i państwowego III RP.

Być może „poczuł miętę przez rumianek” i zaczął zdawać sobie sprawę, że dalsze wysługiwanie się globalistycznym zbrodniarzom, może okazać się dlań niebezpiecznym.

W odróżnieniu od Kaczyńskiego, Dudy i reszty ferajny, nie ma on krwi obywateli III RP na swych rękach, związanej z pełną kolaboracją w okresie „PLANdemii” covida, za którą to zarówno PiS , jak i pozostałe „rządy” państw unijnych , wcześniej czy później znajdą się na ławie oskarżonych.

Warto mu więc zacząć śpiewać z nowego śpiewnika.

Podobna sytuacja zaistniała, lub może zaistnieć, w najbliższym czasie, w innych państwach unijnych.

Do tej pory próby wyzwolenia się spod okupacji ZIK nie przyniosły rezultatu w Rumunii, gdzie dwukrotnie sfałszowano wybory prezydenckie, ale w III RP nie udało się doprowadzić do „poprawnego ich wyniku”, czego dowodem jest sam Nawrocki.

Innymi słowy „brutalna prawda” zaczyna docierać do „elit” ZIK i to pomimo ich permanentnego narkotycznego odurzenia. Grunt zaczyna się palić pod ich nogami, co zmusiło Macrona, do zrewidowania swej pozycji w stosunku do Kremla i zaśpiewania na nową nutę. Czas pokaże, czy ten trend się utrzyma. Jak na razie to z „żelaznej czwórki koalicji chętnych” pozostała już tylko trójka: merz, starmer i tusk. Ale tym dwu pierwszym „analitycy polityczni” nie wróżą przetrwania całej kadencji.

Wszystko wskazuje na to, że ZIK doszedł już do stanu krytycznego, w którym jedynym rozwiązanie, jest jego „rozwiązanie”, jak to miało miejsce w przypadku ZSRR. Oby tylko śladem tego ostatniego, odbyło się to pokojową drogą!

Dokąd prowadzi nieudana kampania bombardowań Trumpa?

Dokąd prowadzi nieudana kampania bombardowań Trumpa?

Opis w j. polskim, wideo w j. angielskim

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 3

1 lipca 2025 r. pułkownik Douglas Macgregor omówił geopolityczne konsekwencje nieudanej próby zamachu bombowego prezydenta Donalda Trumpa oraz bieżące wydarzenia na Ukrainie i na Bliskim Wschodzie z gospodarzem Andrew Napolitano w programie „Judging Freedom”. Poniższy artykuł podsumowuje kluczowe punkty jego analizy i rzuca światło na złożone powiązania kształtujące globalną sytuację bezpieczeństwa.

Zagrożenia ekonomiczne wynikające z narastających konfliktów

Napolitano rozpoczął od wskazania ryzyka ekonomicznego globalnych konfliktów. Rosnące wydatki rządowe, rosnące zadłużenie i słabszy dolar zagrażają stabilności finansowej Stanów Zjednoczonych, a tym samym ich obywateli. Szczególnie alarmująca jest prognoza Goldman Sachs, że cena złota może wzrosnąć do 4500 USD za uncję do 2026 r., ponieważ banki centralne i inwestorzy gromadzą złoto jako ochronę przed załamaniem waluty, inflacją i zmiennością rynku.

Ukraina: Wojna w punkcie zwrotnym

Macgregor przeanalizował sytuację na Ukrainie, która nadal eskaluje pomimo malejącej międzynarodowej uwagi. Ukraińskie ataki na Donieck brytyjskimi pociskami Storm Shadow, które spowodowały ofiary wśród ludności cywilnej, świadczą o desperacji Kijowa. Donieck i Ługańsk zostały już całkowicie wyzwolone spod ukraińskich wojsk, a rosyjskie jednostki, wspierane przez czeczeńskich bojowników, zbliżają się do Kijowa, aby postawić przed sądem członków neonazistowskiego batalionu Azow. Prezydent Władimir Putin jest pod presją, aby zakończyć wojnę szybciej, ale pozostaje oddany swojej ostrożnej, metodycznej strategii, aby uniknąć bezpośredniej konfrontacji z NATO. Macgregor przewiduje, że do końca września 2025 r. mapa Ukrainy ulegnie znacznej zmianie. Putin oczekuje również zmian politycznych w Europie, szczególnie we Francji i Niemczech, które mogłyby wpłynąć na dynamikę konfliktu.

Bombardowanie Trumpa: porażka o daleko idących konsekwencjach

Dyskusja koncentrowała się na niedawnym nalocie bombowym Trumpa, który według Macgregora został nakazany przez premiera Izraela Benjamina Netanjahu, aby wymusić zawieszenie broni. Izrael znalazł się w niepewnej sytuacji, ponieważ irańskie rakiety wyrządzały znaczne szkody, a izraelskie systemy obrony przeciwrakietowej były eksploatowane do granic możliwości. Atak, który nie spowodował żadnych ofiar wśród Irańczyków, został przedstawiony jako sukces przez Trumpa, ale Macgregor podkreślił, że konflikt wcale się nie zakończył. Podkreślił to irański kontratak na amerykańskie obiekty w Bahrajnie. Prośba o zawieszenie broni wyraźnie wyszła od Izraela, który według Macgregora był zaskoczony precyzją i niszczycielską siłą irańskich rakiet. Izraelski minister finansów ostrzegł również przed zbliżającym się załamaniem gospodarczym, jeśli konflikt będzie kontynuowany. Koszty odbudowy Izraela ostatecznie poniosą Stany Zjednoczone, a kontrakty prawdopodobnie otrzymają duże amerykańskie firmy.

Długoterminowe konsekwencje geopolityczne

Macgregor ostrzegł, że bombardowanie uczyniło ze Stanów Zjednoczonych de facto stronę wojny, która wywarła trwałe napięcia na stosunki z Iranem, Rosją i Chinami. Iran postrzegał Trumpa jako instrument Izraela, co utrudniało negocjacje. Ponadto Azerbejdżan odgrywał coraz bardziej problematyczną rolę, służąc jako baza operacyjna Izraela przeciwko Iranowi, jednocześnie narażając interesy Rosji w regionie. Turcja pod rządami prezydenta Erdogana wspierała tę dynamikę, wykorzystując Syrię jako platformę do ataków na grupy szyickie w Iraku i Iranie. Egipt, największy kraj arabski, również był pod presją. Rząd prezydenta Sisiego był ekonomiczny zależny od Stanów Zjednoczonych, co ograniczało jego zdolność do działania. Niemniej jednak ludność wrzała z powodu bezczynności wobec Izraela w konflikcie w Strefie Gazy. Macgregor podkreślił, że wizja „Wielkiego Izraela” od Suezu do Eufratu nadal kształtowała program wielu aktorów, wspieranych przez interesy finansowe w Nowym Jorku, Londynie i Waszyngtonie.

Kontrowersje wokół informacji wywiadowczych

Innym punktem było oświadczenie senatora Johna Kennedy’ego po odprawie, że Iran jest „kilka dni od” posiadania bomby atomowej. Macgregor skrytykował Kennedy’ego za to, że nie zna źródła tej informacji — czy izraelskiego, czy amerykańskiego. To rodzi pytania o wiarygodność, powiedział, biorąc pod uwagę, że Izrael wydaje podobne ostrzeżenia od dziesięcioleci. Ścisłe powiązanie amerykańskiego wywiadu i izraelskich interesów, szczególnie poprzez postacie takie jak generał Kurilla z Centralnego Dowództwa USA, wzmacnia sceptycyzm co do niezależności amerykańskiego podejmowania decyzji.

Wniosek: Niebezpieczna eskalacja

Macgregor zakończył ponurą prognozą: Stany Zjednoczone są głęboko uwikłane w konflikt, którego konsekwencje są trudne do przewidzenia. Niebezpieczeństwo rozszerzonej wojny, być może nawet z użyciem taktycznej broni jądrowej, pozostaje realne. Zależność od interesów zagranicznych i brak przejrzystości w podejmowaniu decyzji zagrażają nie tylko bezpieczeństwu narodowemu, ale także niepodległości Stanów Zjednoczonych.

Macgregor wezwał do wyciągnięcia wniosków z lekcji George’a Washingtona, który ostrzegał przed wpływem obcych mocarstw. Analiza pokazuje, że kampania bombardowań Trumpa nie tylko zakończyła się porażką militarną, ale także wmanewrowała Stany Zjednoczone w niebezpieczną pozycję geopolityczną o potencjalnie niszczycielskich konsekwencjach dla regionu i świata.

Why the American Left Is in Big Trouble

Why the American Left Is in Big Trouble

by John Horvat IIJuly 2, 2025 https://www.tfp.org/why-the-american-left-is-in-big-trouble/?PKG=TFPE3619

Why the American Left Is in Big Trouble
Why the American Left Is in Big Trouble

The left always likes to portray itself as the angry party. It defines itself by its ability to champion causes that recall the French Revolution’s trilogy of liberty, equality and fraternity and a mob storming the Bastille.

Wherever there are restrictions—even legitimate ones—the left calls for liberation and license. Where differences appear—even natural ones of talent or effort—the left denounces them as injustice and demands absolute equality. The angry party is always looking for a good revolution to incite or a crisis not to waste.

However, this angry party image is now in trouble in America. Since the last election, the left has been rudderless, disoriented and uninspired. It has gone from being the party of clamor to that of whining. There is no thunder on the left, only incoherent rants.

A Global Populist Movement

This lack of direction is a sign that something major has gone awry. It is not a matter of tweaking, framing or re-messaging. Some observers suggest that the world is transitioning from one historical epoch to another. The debate shifted, and the left was left behind.

The New York Times editorial writer David Brooks describes the current phenomenon as “a world-shifting political movement” affecting both the left and the right. He compares it to the Communist Revolution, the New Deal, the Sixties, feminism, the LGBTQ+ revolution and other key movements that marked modernity.

He calls this massive shift the “global populist movement.” It is characterized by a general distrust of social structures, governmental programs and institutions. People consider everything to be “rigged, corrupt and malevolent.” They question everything, harbor social resentment and demand signals of trust.

A Failure to Adapt

Brooks thinks conservatives have taken note of this new movement and begun to adapt. However, most rank-and-file leftists did not get the memo and cling to old, exhausted models and rhetoric that no longer reflect how things have changed.

Between lattes, the left’s wealthy liberal elites are still looking for downtrodden masses to hail. They are stuck with outdated leftist scripts that are too worn to refresh. They claim to speak in the name of “the people,” with whom they rarely associate.

The Wrong Focus

Angry leftist narratives have always focused on attacking power structures based on the erroneous Marxist idea that everything can be reduced to power and money. They automatically divide society into haves and have-nots. Every problem can be resolved by taking money away from those who have too much and throwing it, as government funding, at those they deem have too little.

Since the sixties, the left has concentrated on infiltrating and conquering the institutions of power: academia, media, industry, culture and government. It has succeeded fabulously and used its new-found power to redistribute wealth and suppress the right.

The problem with taking over institutions of power is that one becomes identified with them. Together with power, the left also assumed complacent and bourgeois attitudes.

Thus, the left neglected the “proletariat” of ordinary Americans and adopted a new, more learned and sophisticated one with an alphabet soup of LGBTQ-type causes associated with identity politics. From its positions of influence and control, the left became woke and imposed a cancel culture on all who stood in their way.

Responding to Cancel Culture

In response, the right complained bitterly of this oppression, took up the cause of working (not woking) class Americans, proposed credible alternatives and won elections. It spoke to voters in a language they could understand and reassured them that they mattered.

However, from the comfort of its ivory towers, movie studios and corporate C-suites, the left’s response to electoral defeat has been to return to its tired and spent rhetoric. The problem is that the left cannot return to its angry politics against the establishment because it is now that establishment.

This leftist establishment is disconnected from the American reality and mesmerized by an alternative woke reality. To put it bluntly, in 2024 electoral terms, the left now represents they/them, not you.

Return to the Culture

Thus, conservatives have successfully shifted the debate from the economic field to the cultural one. Accordingly, before the left can propose anything credible in the economic field again, it will need to reconnect with the culture first. David Brooks claims, “The left can’t get a hearing until they get the big moral questions right: faith, family, flag, respect for people in all social classes.”

In other words, what Mr. Brooks is saying is that if the left ever wants to win again, it must stop being yesterday’s angry left. In this historical movement of resentment and distrust, the left has become the easy target of an army of forgotten and aggrieved voters.

The only way to placate them is for the left to change. It must speak to voters in soft, reassuring and patriotic language to earn the trust of the man on the street. Its radicals need to tone down their message and pronoun usage. They must eat less organic avocado toast and more apple pie.

Read About the Prophecies of Our Lady of Good Success About Our Times

The left must rein in its woke activists who, like trans athletes, are running unfairly and far ahead of a public that only wants normalcy. It must get its pseudo-champions to return their ill-gotten trophies.

Such a dramatic shift might mean throwing corrupt union cronies, border haters, tree huggers and police defunders under the bus.

Mr. Brooks argues that mastering such contradictions is what it will take for the left to navigate “the tectonic shift” that lies ahead.

That is why the left is in big trouble. To survive, it must rewire its DNA. The party born of rage that feeds on unbridled passions must now go lite. It is an existential challenge. Mr. Brooks is asking the left to come up with a new identity and grand narrative that will “take decades.”

This new image that Mr. Brooks prescribes as a remedy will make many angry leftists angry. It is not only that they see no need to change, but they also don’t know how to make it happen. They will double down on their old turf of Marxist boilerplate. The left cannot understand why David Brooks says that, at the height of power, having full mastery of the institutions and believing itself victorious, it must “think anew.”

What Mr. Brooks did not mention is that the anger of the radicals might turn to despair when they finally realize the left has nothing new about which to think.

Wstrzymanie części dostaw na Ukrainę. „America first!”

Wstrzymanie części dostaw na Ukrainę. „America first!”

2.07.2025 nczas/wstrzymanie-czesci-dostaw-na-ukraine-america-first

System HIMARS. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: PAP/EPA
System HIMARS. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: PAP/EPA

Biały Dom potwierdził we wtorek doniesienia portalu Politico o wstrzymaniu przekazywania części pocisków do systemów obrony powietrznej Ukrainie. Jak stwierdziła rzeczniczka, decyzja taka została podjęta, by „postawić interesy Ameryki na pierwszym miejscu”.

„Ta decyzja została podjęta, aby postawić interesy Ameryki na pierwszym miejscu po przeglądzie DOD (Pentagonu) wsparcia wojskowego i pomocy udzielanej przez nasz kraj innym krajom na całym świecie. Siła Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych pozostaje niepodważalna — wystarczy zapytać Iran” – napisała w oświadczeniu przekazanym dziennikarzom zastępczyni rzeczniczki Białego Domu Anna Kelly.

Jest to komentarz do wcześniejszych doniesień Politico o tym, że Pentagon postanowił wstrzymać dostawy niektórych rodzajów pocisków na Ukrainę w związku z niskim poziomem zapasów w swoim arsenale.

Według telewizji PBS, pociski objęte wstrzymaniem to rakiety PAC-3 do systemów Patriot, pociski artyleryjskie kalibru 155 mm (według Politico chodzi o pociski kierowane), pociski GMRLS do systemów artylerii rakietowej HIMARS oraz rakiety AIM-7 używane w systemach obrony powietrznej NASAMS oraz w myśliwcach F-16.

PAC-3

=============================

Decyzję o wstrzymaniu części pomocy – udzielanej jeszcze w ramach pakietu zatwierdzonego przez prezydenta Joe Bidena – miał podjąć znany ze sprzeciwu wobec pomocy Ukrainie wiceszef Pentagonu Elbridge Colby. W wydanym oświadczeniu Colby nie zaprzeczył doniesieniom, lecz zaznaczył, że Pentagon „nadal dostarcza prezydentowi solidne opcje mające na celu kontynuację pomocy wojskowej dla Ukrainy, zgodnie z jego celem, jakim jest zakończenie tej tragicznej wojny”.

Według źródeł Politico, urzędnicy Pentagonu już w marcu przygotowali plany wstrzymania dostaw części amunicji, według których miały one zostać przekierowane do USA lub Izraela.

Decyzję potępili Demokraci w Kongresie. Wiceszefowa komisji spraw zagranicznych Senatu, Jeanne Shaheen stwierdziła w oświadczeniu, że Pentagon osłabia obronę Ukrainy „w momencie, w którym Rosja bombarduje ukraińskie miasta i zabija cywilów noc po nocy”.

„Prezydent Trump obiecał zaledwie w zeszłym tygodniu, że poszuka dodatkowych systemów obrony powietrznej dla Ukrainy, ale sekretarz Hegseth i podsekretarz Colby najwyraźniej go ignorują” – napisała Shaheen, odnosząc się do wypowiedzi Trumpa ze szczytu NATO, kiedy powiedział ukraińskiej dziennikarce, że „sprawdzi”, czy może przekazać Ukrainie dodatkowe Patrioty.

„Mieszane sygnały administracji Trumpa podważają jej własny plan doprowadzenia Putina do stołu negocjacyjnego, a ten ruch pod przywództwem sekretarza Hegsetha tylko utrudni osiągnięcie sprawiedliwego i trwałego pokoju” – oceniła senator.

Wszystko wskazuje na to, że Trump odwraca się od ukraińskiego konfliktu

Wszystko wskazuje na to, że Trump odwraca się plecami do ukraińskiego konfliktu

To spory cios dla kraju próbującego odeprzeć nasilające się ataki ze strony Rosji .

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 2 https://sonar21.com/looks-like-trump-is-walking-away-from-the-ukrainian-military-casino/

THAAD Launcher

============================================

Dziś Pentagon ogłosił, że ukraińska impreza dobiegła końca :

Stany Zjednoczone wstrzymały dostawy części broni na Ukrainę, gdyż obawiają się, że ich własne zapasy zbyt mocno się zmniejszyły – poinformowali we wtorek urzędnicy. Jest to porażka dla kraju próbującego odeprzeć nasilające się ataki ze strony Rosji .

Pewna amunicja została wcześniej obiecana Ukrainie za rządów Bidena, aby wspomóc jej obronę podczas trwającej ponad trzy lata wojny . Przerwa odzwierciedla nowy zestaw priorytetów prezydenta Donalda Trumpa i nastąpiła po tym, jak urzędnicy Departamentu Obrony zbadali obecne zapasy USA i wyrazili obawy.

Oznacza to, że Ukraina NIE otrzyma już:

  • Pociski rakietowe PAC3 Patriot
  • Pociski artyleryjskie kal. 155 mm
  • Rakieta GMLRS
  • Rakiety Stinger, AIM-7 i Hellfire

Chociaż Biały Dom zapewnia, że ​​po prostu „stawia interesy amerykańskie na pierwszym miejscu”, decyzja ta ujawnia, że ​​Stany Zjednoczone mają poważny problem z produkcją niektórych systemów uzbrojenia, a ich dostawy są na poziomie krytycznym lub zbliżonym do niego.

Weźmy pod uwagę, że to samo stało się z systemem Terminal High Altitude Area Defense, znanym również jako THAAD , który został rozmieszczony w Izraelu. Stany Zjednoczone obecnie produkują około 50–60 pocisków THAAD (przechwytujących) rocznie po cenie 13 milionów dolarów za pocisk. Liczba produkcji odzwierciedla ostatnie wskaźniki produkcji z 2025 r., które wzrosły, aby sprostać popytowi krajowemu i międzynarodowemu. Lockheed Martin, główny producent, wcześniej zgłosił produkcję aż ośmiu pocisków miesięcznie, co równałoby się maksymalnie 96 rocznie, ale nowsze i powszechniej cytowane szacunki umieszczają roczną produkcję bliżej 50–60 przechwytujących. Powtórzę to… 50–60 rocznie. Ta szybkość produkcji jest znacząca, biorąc pod uwagę wysoki koszt i ograniczone globalne zapasy pocisków THAAD .

Podczas 12-dniowej wojny z Iranem, USA zużyły 15–20% swojego globalnego arsenału THAAD wspierając Izrael, co podkreśla zarówno wysokie zapotrzebowanie operacyjne, jak i stosunkowo wolne tempo, w jakim te przechwytywacze mogą być uzupełniane. Gdyby wojna trwała jeszcze dwa tygodnie, prawdopodobnie USA wyczerpałyby swoje zapasy THAAD .

Podobny niedobór mieliśmy w przypadku bomb GBU-57 Massive Ordnance Penetrator (MOP), które zrzucono na irańskie obiekty nuklearne 22 czerwca. Chociaż dokładna liczba w amerykańskim inwentarzu nie została ujawniona publicznie, eksperci uważają, że obecny zapas w USA prawdopodobnie wynosi mniej niż 50 sztuk. Jednak Boeing, we współpracy z McAlester Army Ammunition Plant w Oklahomie, obecnie buduje od 72 do 96 bomb GBU-57 Massive Ordnance Penetrator (MOP) rocznie. Opiera się to na niedawnym rozszerzeniu produkcji zakończonym w połowie 2024 r., które zwiększyło produkcję z dwóch bomb miesięcznie (24 rocznie) do co najmniej sześciu, a potencjalnie nawet ośmiu bomb miesięcznie. Dlatego też nową roczną stopę produkcji szacuje się na 72 do 96 sztuk.

A potem są rakiety Patriot. Lockheed Martin ma również ten kontrakt i podobno produkuje 550 rakiet rocznie. Wyrzutnia rakiet Patriot może przenosić różną liczbę rakiet w zależności od typu rakiety:
• Rakiety PAC-2: Do 4 rakiet na wyrzutnię.
• Rakiety PAC-3 CRI: Do 16 rakiet na wyrzutnię.
• Rakiety PAC-3 MSE: Do 12 rakiet na wyrzutnię.

Zwykle co najmniej dwa pociski Patriot są wystrzeliwane na każde zbliżające się zagrożenie, takie jak pocisk lub dron. Dwa dni temu Rosja wystrzeliła ponad 500 pocisków i dronów na Ukrainę. Gdyby Ukraina nadal miała działające wyrzutnie pocisków Patriot i zapas pocisków, ten rosyjski atak wyczerpałby zapasy pocisków zarówno USA, jak i Ukrainy.

Czy ktokolwiek w Waszyngtonie wyciągnął wnioski z wojny na Ukrainie? Czy teraz rozumieją, że USA nie są w stanie dorównać Rosjanom ani Chińczykom w produkcji broni wykorzystywanej na polu bitwy? Nie sądzę. Trump wciąż wali się w pierś, jednocześnie upierając się, że Ameryka ma najlepszą armię na świecie. Oto przesłanie, Donaldzie: Nie, nie masz!!!

Tymczasem w Moskwie pojawiła się iskierka nadziei, że nie wszyscy europejscy przywódcy są szaleni. Putin i Macron rozmawiali przez telefon 1 lipca i wszystko wydawało się iść dobrze. Oto odczyt Kremla:

Obaj przywódcy przeprowadzili szczegółową dyskusję na temat sytuacji na Bliskim Wschodzie w kontekście konfrontacji irańsko-izraelskiej i niedawnych ataków USA na irańskie obiekty nuklearne.

🔘 Putin i Macron podkreślili szczególną odpowiedzialność Rosji i Francji jako stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ za utrzymanie globalnego pokoju i bezpieczeństwa, szczególnie na Bliskim Wschodzie, a także za utrzymanie reżimu nierozprzestrzeniania broni jądrowej. Podkreślili znaczenie poszanowania uzasadnionego prawa Iranu do rozwijania pokojowego programu nuklearnego i kontynuowania wypełniania zobowiązań wynikających z Traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, w tym współpracy z MAEA.

🔘 Obaj przywódcy opowiadali się za rozwiązaniem irańskiego kryzysu nuklearnego — jak również innych konfliktów regionalnych — wyłącznie za pomocą środków politycznych i dyplomatycznych. Zgodzili się pozostać w kontakcie, aby ewentualnie koordynować stanowiska.

🔘 Omawiając sytuację na Ukrainie, Putin powtórzył, że konflikt jest bezpośrednim skutkiem polityki Zachodu, która przez lata ignorowała interesy bezpieczeństwa Rosji, wspierała antyrosyjskie przyczółki na Ukrainie i zachęcała do łamania praw ludności rosyjskojęzycznej. Zauważył, że Zachód nadal przedłuża działania wojenne, dostarczając Kijowowi nowoczesną broń.

🔘 Odnosząc się do perspektyw pokojowych, prezydent Rosji potwierdził zasadnicze stanowisko Rosji: wszelkie potencjalne porozumienia muszą być kompleksowe, długoterminowe i odnosić się do podstawowych przyczyn konfliktu, a jednocześnie odzwierciedlać nowe realia terytorialne.

🔘 Rozmowa Putina i Macrona była merytoryczna.

Putin nie ustąpił ani o cal, jeśli chodzi o rosyjskie warunki negocjowanego zakończenia wojny. Była to pierwsza uprzejma rozmowa między nimi od września 2022 r. Putin i Macron omówili swoje role w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Na podstawie mojego krótkiego doświadczenia tam w kwietniu 2024 r. mogę bez zastrzeżeń stwierdzić, że przedstawiciel Francji jest totalnym dupkiem. Tak więc fakt, że Putin i Macron rozmawiają o tym, jak RB ONZ może odegrać bardziej konstruktywną rolę, może wskazywać, że ambasador Francji zostanie poinstruowany, aby zacząć działać i mówić jak dyplomata.

  • Jak myślisz, jaka będzie reakcja Trumpa, gdy dowie się, że Putin i Macron rozmawiają?
  • Przypuszczam, że będzie zdenerwowany, że nie jest już jedynym światowym liderem w życiu Putina. Czy jednak zauważyłeś, co Putin powiedział o odpowiedzialności Zachodu?

Zauważył, że Zachód nadal przedłuża działania wojenne, dostarczając Kijowowi nowoczesną broń.

Czy możliwe, że ogłoszenie Pentagonu, że nie dostarcza już „nowoczesnej broni” Ukrainie, było sygnałem dla Putina, że ​​USA kończą swoją rolę na Ukrainie? Bardzo interesujące!?

Źródło: https://sonar21.com/looks-like-trump-is-walking-away-from-the-ukrainian-military-casino/

Machina wojny wymknęła się spod kontroli – i idzie po CIEBIE | PŁK Douglas Macgregor

Maszyna wojenna wymknęła się spod kontroli – i idzie po CIEBIE | PŁK Douglas Macgregor

Wideo z polskim dubbingiem

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 1

Maszyna wojenna wymknęła się spod kontroli — i nadchodzi po CIEBIE | PŁK Douglas Macgregor

Można napisy czytać Wstrząsająco odległe od oficjalnej opowieści i propagandy.

W razie kłopotów z nagraniem oryginał jest tu:

https://www.youtube.com/watch?v=DBIRAjoSB_M

Chamy i Żydy w skali światowej

Chamy i Żydy w skali światowej

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    1 lipca 2025 michalkiewicz

No i stało się. Mimo wydanego przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa bezcennemu Izraelowi zakazu atakowania złowrogiego Iranu, bezcenny Izrael zlekceważył ten solenni zakaz i wykonał nagłe uderzenie na złowrogi Iran. Celem tego ataku, który rozpoczął kolejną wojnę na Bliskim i Środkowym Wschodzie, jest – jak wynika z deklaracji premiera rządu jedności narodowej bezcennego Izraela Beniamina Netanjahu – uniemożliwienie złowrogiemu Iranowi wejścia w posiadanie broni jądrowej, która groziłaby bezcennemu Izraelowi powtórką z holokaustu, a poza tym – doprowadzenie do zmiany złowrogiego reżymu ajatollahów na jakiś inny, bardziej odpowiadający bezcennemu Izraelowi, a także miłującym pokój, wolność i sprawiedliwość społeczną pozostałym cywilizowanym państwom.

Atak bezcennego Izraela na złowrogi Iran został przyjęty przez miłujący pokój, wolność i sprawiedliwość społeczną świat, a konkretnie – tę jego część, która wspomnianych wyżej wartości broni – z pełnym aprobaty zrozumieniem. Z jednej strony jest to jakby oczywista oczywistość, chociaż z drugiej strony niepodobna nie zauważyć, iż motywy napaści bezcennego Izraela na złowrogi Iran są bardzo podobne, jeśli nawet nie takie same, jakie w swoim czasie podał zimny ruski czekista Putin na uzasadnienie specjalnej operacji wojskowej, rozpoczętej przez Rosję przeciwko Ukrainie. Tam też chodziło o uchronienie Rosji przed możliwym holokaustem, który niewątpliwie by nastąpił, gdyby Ukraina została przyjęta do NATO – co, jak się wydaje, obiecał był prezydentowi Zełeńskiemu prezydent Stanów Zjednoczonych Józio Biden – no i „denazyfikacja” Ukrainy, w której z szybkością płomienia szerzy się kult Stefana Bandery, uznany nawet przez naszą Jabłoneczkę z pierwszorzędnymi korzeniami, czyli Małżonkę naszego Księcia- Małżonka – za niezbywalny a nawet nieodzowny składnik ukraińskiej tożsamości narodowej. Jak pamiętamy, zimny ruski czekista z tego właśnie powodu został przez Senat USA uznany za „zbrodniarza wojennego”, a Rosja – obłożona różnorakimi sankcjami przez miłującą pokój i sprawiedliwość społeczność część świata, a konkretnie – przez wasali Stanów Zjednoczonych nie tylko w Europie, ale i poza nią.

Z tej asymetrii wypływa wiele wniosków, które powinniśmy chyba rozebrać sobie z uwagą – według kolejności.

A więc – po pierwsze – wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler, co to głosił, jakoby na świecie były rasy wyższe i niższe, najwyraźniej miał trochę racji. Weźmy dla przykładu taką broń jądrową. Nikomu chyba nie przyszłoby do głowy, by kwestionować prawo Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, czy Francji do posiadania nuklearnych arsenałów. Najwyraźniej musi panować powszechny consensus, że wymienione państwa mają przyrodzone prawo do posiadania tej broni. Skąd bierze się ten consensus, jeśli nie z przekonania, że wymienione państwa reprezentują rasę wyższą, której nie wypada podejrzewać, że mogą tę broń wykorzystać w niewłaściwym celu – pod rygorem natychmiastowej utraty przyzwoitości? Toteż Stany Zjednoczone mają ponad 5 tysięcy głowic jądrowych, zaś Wielka Brytania i Francja – po jakieś 270 – i ani nikt się temu nie dziwuje, ani się z tego powodu nie gorszy. Pewne wątpliwości powstają w sytuacji, gdy w 5 tys. głowic jądrowych wyposażyła się Rosja, czy takie Chiny, co to mają ich ponad 900. Ale Rosja, chociaż popadała w sprośne błędy Niebu obrzydłe, tradycyjnie zaliczana jest chyba do rasy wyższej, znaczy się – do rasy panów. – chociaż bywały momenty dziejowe, gdy jej przynależność do tej rasy bywała podważana. Podobnie Chiny, które są starcem wśród narodów, wobec którego taki, dajmy na to, naród amerykański, może uchodzić za oseska.

Wynika stąd poszlaka, że między narodami należącymi do rasy panów i narodami należącymi do rasy chamów, granica nie jest ostra. Powiem więcej – wygląda na to, że przynależność jakiegoś narodu do jednej, czy drugiej rasy, to znaczy – do rasy panów, czy chamów, nie jest ostatecznie zdeterminowana. Weźmy taki naród koreański. „Powinien” on wprawdzie należeć do rasy chamów, ale tak się akurat złożyło, że wyposażył się nie tylko w skromny, bo skromny, niemniej jednak obejmujący 50 głowic arsenał nuklearny, a także środki ich przenoszenia, wśród których są podobno pociski międzykontynentalne. Z tego powodu jednym susem wskoczył do rasy panów i – w odróżnieniu od złowrogiego Iranu – nikt prawa północnych Koreańczyków do posiadania arsenału jądrowego nie kwestionuje. Podobnie jest z Pakistanem i Indiami. Za czasów Imperium Brytyjskiego, obydwa narody zaliczane były do rasy chamów i to nie tylko przez władców tego Imperium ale i przez resztę świata. Jednak najpierw Indie, a potem również Pakistan, którego prezydent uwziął się, by wejść w posiadanie broni jądrowej „nawet gdyby przyszło nam jeść trawę” – najwyraźniej awansowały do rasy panów – bo przecież nikomu nie przychodzi do głowy, by pozbawić jednych i drugich tych 170 głowic jądrowych, których posiadaniem tak się chlubią.

W tej sytuacji kwestionować spostrzeżenie wybitnego przywódcy socjalistycznego Adolfa Hitlera o istnieniu rasy panów i rasy chamów, może tylko człowiek pozbawiony elementarnej spostrzegawczości – chociaż do jego rewolucyjnej teorii musimy wnieść poprawkę, że przynależność jakiegoś narodu do jednej, czy drugiej rasy nie jest raz na zawsze zdeterminowana. Zresztą i Adolfowi Hitlerowi intuicja musiała coś takiego podpowiadać, skoro takich na przykład Japończyków zaliczał do „Aryjczyków” czyli rasy panów, „honorowych”.

Niestety – po drugie – wybitny przywódca socjalistyczny, chociaż zasadniczo myślał prawidłowo – popełnił niewybaczalny błąd uznając, że rasą panów, czyli Herrenvolkiem, są Niemcy. Tymczasem nic podobnego! Okazało się bowiem – a cały postępowy świat przyjął to do aprobującej wiadomości – że narodem panów, czyli Herrenvolkiem, nie są żadni tam Niemcy, tylko Żydowie. O ile bowiem Adolf Hitler utwierdzał się w swoim błędnym mniemaniu pod wpływem rozmaitych pseudonaukowych teorii, kolportowanych przez szarlatanów, to Żydowie już w starożytności złapali byka za rogi, uzasadniając swoją niekwestionowaną pozycję, rodzaj przewodniej roli w razie panów, geszeftem, jaki Stwórca Wszechświata miał zawrzeć z pewnym mezopotamskim koczownikiem.

Sprawdzić tego nikt dzisiaj nie jest w stanie – i o to właśnie chodzi, że skoro tak, to nie ma rady – trzeba w to wierzyć – chyba, że ktoś nie wierzy. Ponieważ jednak półtora miliarda ludzi, a może nawet dwa razy tyle, bo przecież i bisurmanie są „ludem Księgi”, w której o geszefcie stoi expressis verbis – to większość Ludzkości, może poza „bałwochwalcami” (spis ludności przedwojennego Wilna ujawnił aż sześciu „bałwochwalców” w tym, mieście), nie kwestionuje prawa bezcennego Izraela do posiadania 90 głowić jądrowych. Wprawdzie modestia skłania bezcenny Izrael do utrzymywania, że on broni jądrowej „nie ma” – ale dodatkowym argumentem na rzecz przewodniej roli bezcennego Izraela w rasie panów jest powszechnie znany fakt, iż wszyscy udają, że w to wierzą. Do tego stopnia, że nawet kiedy amerykańska bezpieka namierzyła niejakiego Pollarda, który na polecenie rządu bezcennego Izraela wykonywał zadanie szpiegowskie w USA właśnie w newralgicznym sektorze broni jądrowej, to wprawdzie USA zapakowało go do więzienia, ale w niczym nie zmieniło to stosunku zależności Ameryki od bezcennego Izraela.

Bo – po trzecie – jak zauważył Patryk Buchanan, co to w swoim czasie nawet kandydował na prezydenta USA – Waszyngton – a więc miejsce, gdzie mają siedziby najważniejsze władze Ameryki – stanowi „terytorium okupowane przez Izrael” Gdyby tak nie było, to jakże inaczej wyjaśnić przyczynę, dla której każdy nowo wybrany prezydent USA, zaraz po zaprzysiężeniu na Biblię, uroczyście oświadcza, że będzie bronił bezpieczeństwa Izraela, jak źrenicy oka i to bez względu na to, co bezcenny Izrael akurat robi? Jeśli taka deklaracja nie jest rodzajem hołdu lennego, to ja jestem chińskim mandarynem.

Wynika z tego, że Stany Zjednoczone są „sługą narodu żydowskiego”, podobnie jak Polska, która jest sługą narody ukraińskiego, żydowskiego, a obecnie – również niemieckiego. Stany Zjednoczone narodowi ukraińskiemu raczej nie służą, bo trudno nazwać służbą prowadzenie wojny z Rosją na Ukrainie do ostatniego Ukraińca. W przypadku Żydów sytuacja jest całkiem inna, więc nic dziwnego, że wszyscy amerykańscy twardziele, skaczą przed Żydami z gałęzi na gałąź – a największy twardziel w osobie prezydenta Donalda Trumpa właśnie na oczach całego świata został przez premiera bezcennego Izraela nie tylko olany ciepłym moczem, ale nawet nie wolno mu zauważyć, że został olany. Toteż, żeby nie stracić prestiżu, teraz odgraża się, że zmusi złowrogi Iran do „bezwarunkowej kapitulacji”. Zmusi – albo i nie zmusi – bo już wiemy, że o tym, co będzie robił, nie zadecyduje on, tylko jakieś grono cadyków z Tel Awivu. I chociaż prezydent Trump buńczucznie oświadcza, że „nikt” nie wie, co on zrobi, to jest to prawdą o tyle, że on sam tego nie wie – bo cadykowie przecież wiedzą. Zrobi, co akurat będzie trzeba. W przeciwnym razie amerykańscy Żydowie zrobią z Donalda Trumpa marmoladę – a i tak będzie on zadowolony, jeśli tylko na tym się skończy.

I na koniec – po czwarte – słoń a sprawa polska. Jak wiadomo, bezcenny Izrael i złowrogi Iran, okładają się na odległość rakietowymi kartaczami. Taki jeden kartacz kosztuje sporo szmalcu, więc kiedy wojna bezcennego Izraela ze złowrogim Iranem tak czy owak się zakończy, to bezcenny Izrael będzie potrzebował szmalcu, choćby po to, by odbudować swój kartaczowy arsenał. W tym celu pewnie wydoi Amerykę – ale po ostatnich napięciach między Elonem Muskiem a prezydentem Trumpem wiemy, że amerykańskie finanse są, delikatnie mówiąc, też napięte.

W tej sytuacji bezcenny Izrael może podkręcić amerykańskich twardzieli („wiecie, rozumiecie, amerykańscy twardzieje…”), żeby zmłotowali Polskę na tak zwane „roszczenia”, o których mówi ustawa nr 447, podpisana nie przez kogo innego, jak właśnie prezydenta Donalda Trumpa w roku 2018. Czyż nie w tym właśnie celu szykowana jest w naszym nieszczęśliwym kraju kolejna odsłona wojny o praworządność, będąca odpryskiem wyborów prezydenckich? Szykuje się u nas niezły burdel, a cóż lepiej sprzyja wyszlamowaniu jakiegoś chamskiego kraju, jak nie wtrącenie go w stan permanentnego burdelu, jak w wieku XVIII?

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Żydowska tajemnica poliszynela. Dlaczego USA zaatakowały Iran?

Żydowska tajemnica poliszynela. Dlaczego USA zaatakowały Iran?

1.07.2025 Radosław Piwowarczyk nczas/zydowska-tajemnica-poliszynela-dlaczego-usa-zaatakowaly-iran

Donald Trump oraz Benjamin Netanjahu.
Donald Trump oraz Benjamin Netanjahu. / foto: PAP/EPA

Choć umiarkowane wypowiedzi prezydenta USA Donalda Trumpa wcale na to nie wskazywały, to już kilka dni po izraelskim ataku na Iran Stany Zjednoczone bezpośrednio dołączyły do wojny, chcąc zniszczyć irański program nuklearny. Eksperci wskazywali jednak, że takie działanie wcale nie było w interesie USA, a swoimi działaniami republikański przywódca może powtórzyć błędy Georga W. Busha, który w 2003 roku zaatakował Iran. Zrozumienie decyzji sprzecznych z amerykańską racją stanu jest możliwe dzięki poznaniu żydowskiej tajemnicy poliszynela, której istnienie potwierdził były premier Leszek Miller, ujawniając treść swojej rozmowy z Benjaminem Netanjahu.

W nocy z 12 na 13 czerwca 2025 r. Izrael rozpoczął kolejną wojnę na Bliskim Wschodzie, przeprowadzając ataki na cele w Iranie. Pretekstem do rozpoczęcia akcji, której nadano kryptonim Operacja Wschodzący Lew, było rzekome nieuchronne zbliżanie się Teheranu do zdobycia broni jądrowej, co w syjonistycznej narracji powraca nieustannie od lat 90. XX wieku i zdaje się mieć tyle wspólnego z rzeczywistością, co broń chemiczna, mająca znajdować się niegdyś w Iraku Saddama Husajna.

Stacja CNN dotarła bowiem do czterech osób związanych z kręgami wywiadowczymi w USA, według których kraj położony nad Zatoką Perską nie dążył w aktywny sposób do pozyskania broni jądrowej. Początkowo zresztą postawa władz Stanów Zjednoczonych była dość zachowawcza. Prezydent Trump oświadczył, że chce „dyplomatycznego rozwiązania kwestii irańskiego programu nuklearnego”, jednak izraelscy urzędnicy opowiadali mediom w zakulisowych rozmowach, że Waszyngton dał im „zielone światło”. Już po razach wymierzonych w irańskie cele premier Netanjahu nie przebierał w słowach, lecz zapowiedział, że kierowany przez niego rząd zrobi wszystko, co konieczne, by uchronić kraj przed „egzystencjalnym zagrożeniem”.

Powszechnie bowiem wiadomo, że – zgodnie z jedyną słuszną wersją geopolityki – państwo położone w Palestynie jest immanentnie zagrożone przez państwa arabskie, które odmawiają mu prawa do istnienia, i w związku z tym nieustannie musi się bronić. Sens izraelskiej postawy trafnie uchwycił Patrick Taylor, opisując zakulisową historię żydowskich elit wojskowych, które „uparcie bronią się przed pokojem”. Tym razem pretekstem do uderzenia było przyjęcie przez Międzynarodową Agencję Energii Atomowej rezolucji, w której skrytykowano Iran za niewywiązywanie się ze zobowiązań nuklearnych. Owo poczucie zagrożenia w miłującym pokój aż do krwi świecie zachodnim wzmogły takie wypowiedzi, jak ta Najwyższego Przywódcy Islamskiej Republiki Iranu Ajatollaha Alego Chameneia, który na początku czerwca stwierdził, że Teheran nie ma zamiaru zrezygnować z programu wzbogacania uranu, podkreślając przy tym, iż żądania Stanów Zjednoczonych są sprzeczne z ich interesem narodowym.

Ostatecznie, pomimo wcześniejszego tonowania nastrojów, w nocy z 21 na 22 czerwca USA dokonały ataku na obiekty nuklearne Iranu. Szczególnie istotne miało być zadanie poważnych zniszczeń silnie ufortyfikowanym zakładom wzbogacania uranu w Fordo, czego – zdaniem ekspertów – Izrael nie byłby w stanie dokonać bez pomocy zza Wielkiej Wody. W specjalnym orędziu telewizyjnym Trump ogłosił narodowi niewyobrażalny sukces i bezwstydnie zapowiedział, że „Iran, tyran Bliskiego Wschodu, musi teraz zawrzeć pokój”, a jeśli się na to nie zgodzi, to „przyszłe ataki będą o wiele większe i o wiele łatwiejsze”.

(Nie)skrywana tajemnica

Choć niektórzy dopatrują się niezwykle dużego wpływu Izraela w nadreprezentacji osób pochodzenia żydowskiego w amerykańskiej polityce i administracji rządowej, z uwzględnieniem stanowisk kierowniczych, to prawdziwa siła państwa położonego nad wschodnim wybrzeżem Morza Śródziemnego tkwi w zakulisowym wpływie izraelskich elit na działania Waszyngtonu. John J. Mearsheimer i Stephen M. Walt w książce „Izraelskie lobby a polityka zagraniczna USA” zauważyli, iż żydowskie lobby jest w stanie sprawić, by Stany Zjednoczone podejmowały decyzje sprzyjające nie ich własnym interesom, ale właśnie izraelskim.

W kontekście relacji amerykańsko-irańskich Mearsheimer i Walt odnotowali, że „Izrael i jego lobby starają się zapobiec zmianie kursu przez Stany Zjednoczone i wyciągnięciu ręki w kierunku Teheranu”, dążąc przy tym „do realizacji coraz bardziej agresywnej i nieproduktywnej polityki”, która nie służy racji stanu USA. Wskazano przy tym, że „Izrael wraz ze swoim lobby ciężko pracował nad tym, aby zarówno administracja [Billa] Clintona, jak i [George’a W.] Busha nie próbowały osiągnąć porozumienia z Iranem, i na każdym kroku odnosił w tym względzie sukcesy”. Nie inaczej wygląda sytuacja, kiedy u steru państwa znalazł się Trump, wielokrotnie prezentujący swój skrajny filosemityzm.

Już w czasie swej pierwszej kadencji republikanin spotkał się w Gabinecie Owalnym z rabinami z sekty Chabad-Lubawicz, a ubiegając się o ponowny wybór w 2024 r., 7 października, w rocznicę ataku Hamasu na Izrael, odwiedził grób rabina Menachema Mendla Schneersona. Niespełna miesiąc wcześniej Trump zapewnił, że był „zdecydowanie najlepszym prezydentem” USA dla Izraela, a także zapowiedział, że „będzie najlepszym przyjacielem, jakiego amerykańscy żydzi kiedykolwiek mieli w Białym Domu”. Ówczesny kandydat na prezydenta wskazywał również, że jeśli przegra, to część winy przypadnie właśnie tej grupie. Ostatecznie jednak udało mu się wygrać, a więc analogicznie można było uznać, że amerykańscy żydzi się do tego przyczynili, a skoro tak, to danego słowa trzeba było dotrzymać.

Trump nie wyróżnia się jednak szczególnie pod tym względem na tle swoich poprzedników. Mearsheimer i Walt ocenili, że „wpływy proizraelskiego lobby na amerykańskie postępowanie względem Iranu szkodziły interesowi narodowemu” USA, podobnie jak miało to miejsce w przypadku ataku na Irak czy polityki wobec Palestyńczyków. Zdaniem autorów, „sprzeciwiając się poprawie relacji i współpracy z Iranem, lobby wzmocniło irański beton partyjny, pogarszając tym samym sytuację Izraela”. Sytuacja, do której doszło w połowie 2025 r., jest jedynie konsekwencją polityki amerykańsko-izraelskiej względem Iranu od ponad 30 lat.

Odpowiedzi na nurtujące pytanie, jak to właściwie jest z tym lobby i czy to pies kręci ogonem, czy może jest odwrotnie, udzielił byłemu premierowi Leszkowi Millerowi sam Netanjahu. Po latach od pożegnania się ze stołkiem szefa rządu warszawskiego postkomunista zebrał się na szczerość i przedstawił widzom Polsat News relację z dwugodzinnego spotkania, jakie odbył w 1996 r. z ówczesnym premierem Izraela. Miller miał wtedy postawić Netanjahu pytanie, czy to „znaczące elity żydowskie w Stanach Zjednoczonych kierują Izraelem”, czy też „Izrael kieruje tymi elitami i jednocześnie kieruje Stanami Zjednoczonymi”, co wpisywałoby się w teorię spiskową, której wyznawcy określają północnoamerykańskie państwo USraelem.

Były premier opowiedział, iż „Netanjahu się uśmiechnął i powiedział: Niech Pan nie ma żadnych wątpliwości, to, co robi nasza diaspora w Stanach Zjednoczonych, potężna i wpływowa, to jest to, co my chcemy, żeby robiła”. W związku z tym – wypowiadając się jeszcze przed uderzeniem USA i zakładając, że nic się w omawianej z premierem Izraela kwestii nie zmieniło – Miller ocenił, iż „reakcja Stanów Zjednoczonych na to, co się tam dzieje, wynika z tego, czego chce Netanjahu”.

Nieprzypadkowo

Były poseł Konfederacji Dobromir Sośnierz przytomnie zauważył, że „Izrael raz za razem wciąga cały świat w swoje awantury na Bliskim Wschodzie” i to właśnie państwo żydowskie jest „niegojącym się ropniem na Bliskim Wschodzie”. Nietrudno jednak odnieść wrażenia, że wbrew naiwnym głosom polityka USA wobec Izraela nie wynika z jakichś błędów, ale ma swój początek w starannie opracowanej strategii, z tym że nieprzygotowywanej wcale w Białym Domu. Uderzenie USA nie było bowiem spowodowane szaleństwem i nieprzewidywalnością, jakie zarzucają Trumpowi media mętnego nurtu, ale silnym uzależnieniem od żydowskiego lobby, z którym amerykański przywódca nawet nie próbował skończyć, a wręcz przeciwnie.

Refuting Leftist Myths About Saint Junipero Serra

Refuting Leftist Myths About Saint Junipero Serra

by Edwin Benson August 27, 2020 tfp.org/refuting-leftist-myths-about-saint-junipero-serra

Refuting Leftist Myths About Saint Junipero Serra
Refuting Leftist Myths About Saint Junipero Serra

Elizabeth Bruenig’s New York Times op-ed “A Saint’s Sins” was a lengthy indictment of the character and actions of Saint Junipero Serra. It is tempting to refer to it as a masterpiece of character assassination, except that it is not masterful. It recycles modernist and old anti-Catholic attacks that ignore the historical record and promote a modern narrative of oppression, torture and enslavement of the Indians. She places Saint Junipero among those who participated in the oppression in his efforts to convert the Indian tribes.

By referring to the saint’s “sins,” the author seeks to change the Church’s definition of a saint to fit modern narratives. This attempt runs contrary to the Church teaching that states a saint is someone who practiced heroic sanctity proven by a life that is carefully scrutinized. The Church makes sure the actions, piety and orthodoxy of any future saints are flawless and worth of imitation. The process of canonization used to be extremely rigorous. If any of the charges and “sins” alleged by Mrs. Bruenig were true, he would not be a saint.

The Enviable Record of the California Mission System

Indeed, the contrary was true. Saint Junipero Serra was a selfless and dedicated priest who led a group of Franciscan missionaries into California in 1769, where he remained until his death of tuberculosis in 1784. Even though he was in poor health, he established nine missions. His successors increased that number until there were twenty-one missions in all, stretching out over five hundred miles of the California coast.

The mission system had two goals. First and foremost, they sought to bring the Catholic faith to the native Californians. At the same time, these Franciscans were practical men. The full practice of Catholicism requires both education and access to the sacraments. To grow in their new-found faith, the natives settled near the missions. That necessity led to the second goal, to teach the natives agricultural skills so that they could abandon the miserable nomadic life from which they suffered from disease, hunger, superstition and wars with other tribes.

The missions were phenomenally successful, both in spiritual and temporal terms. Tens of thousands of California Indians embraced Christianity, received the sacraments and lived lives of Christian virtue. Catholicism remained strong among their descendants for generations. They also enjoyed economic prosperity. The Catholic Encyclopedia presents evidence of that bounty. “The official records show that in the twenty-one missions of Upper California from the year 1770 to the end of 1831, when the general reports cease, there were harvested in round numbers 2,200,000 bushels of wheat, 600,000 bushels of barley, 850,000 bushels of corn, 160,000 bushels of beans, and 100,000 bushels of peas and lentils, not to mention garden vegetables, grapes, olives, and various fruits, for which no reports were required.”

The missionaries introduced apples, oranges, peaches, pears, plums, prunes, lemons, grapes, pomegranates, olives and nuts. They constructed irrigation systems. At the height of their prosperity, the missions owned 232,000 head of cattle, 268,000 sheep and 34,000 horses. This immense wealth benefited the Indians, not the Franciscans, who practiced evangelical poverty.

The Evidence of Historians

The Bruenig narrative does not acknowledge the immense material improvements to the lives of countless Indians. Postmodern historians have taken a success story and turned into a cultural calamity. They claim the bountiful harvests were the weapons by which the Spanish oppressors turned the natives from hunter-gatherers to successful farmers.

Far from helping the Indians, they claim the Spanish imported animals that ate all the wild plants and drove away wild game. Hunger, not God’s grace, drove the Native Americans to enter the missions, become Christians, and adopt an agricultural life. Once in the mission, they claimed the oppressed natives were forced to stay. How a few thousand Spaniards managed to destroy millions of acres of desert and wilderness is not entirely explained nor how a few friars with five or six soldiers manage to keep a few thousand Indians captive inside the mission compound.

The Myth of Oppression

Citing historians at today’s universities, the left has pieced together a picture of the mission as the cruel sites of the torture, enslavement and murder of native Indians. Saint Junipero comes out as a well-intentioned but willful participant in a colonization system he could not control. Ever hostile to Christianity, such scholars tend to present an account as they imagine it to be than what it was.

The historical accounts of eyewitnesses and later observers report a contrary record of what happened at the missions. The Franciscans knew that they could only evangelize if they treated the Indians with extreme kindness, mercy and understanding. They explained the Christian Faith in its simplest form in the many Indian languages in which they became expert speakers.

The friars drew up rules to keep order in the missions according to the customs of the time and enforced by Indian chiefs and leaders. These rules have been the source of constant calumny against the Franciscans, who defended the Indians from injustice and abuse. The Catholic Encyclopedia reports that “The stories of cruelty prevalent among closet historians were either manufactured or exaggerated out of all resemblance to the truth by the enemies of the friars, because the latter stood between white cupidity and Indian helplessness.”

Saint Junípero Serra celebrating Mass in Monterey, California on June 3, 1770
Saint Junípero Serra celebrating Mass in Monterey, California on June 3, 1770

Each mission was organized like a great family with as many as two or three thousand natives. Morning and evening prayers were held in common at the church. Everyone attended daily Mass, and the Indians enthusiastically provided the singing for High Masses and other occasions. The evening was the time of amusements consisting of music and games.

The Catholic Encyclopedia reports that the “neophyte community was like one great family, at the head of which stood the padre, under which title the missionary was universally known. To him, the Indians looked for everything concerning their bodies as well as their souls. He was their guide and protector.”

The Testimony of Scholars

The peace that prevailed in the missions was such that Protestant historian, Alexander Forbes, who was in California at the time, was impressed. He declared that the Indians showed unbounded affection and emotion to the missionaries whom they saw not only as fathers and friends but also as figures to be treated with great reverence.

The Protestant journalist, historian Charles Fletcher Lummis, came to California in 1884, when the mission system was still a living memory. He described the mission system as “the most just, humane, and equitable system ever devised for the treatment of an aboriginal people.”

To cite a modern living author, Dr. Iris Engstrand, who taught history at the University of San Diego, reports that Saint Junipero was “not a person who was enslaving Indians, or beating them, ever…. Even after the burning of the mission in San Diego [November 5, 1775], he did not want those Indians punished. He wanted to be sure that they were treated fairly.”

Such accounts and testimonies hardly reflect the oppressive narrative related by Mrs. Bruenig and her postmodern scholars. Perhaps a more fitting story of oppression that needs to be told is that of the secular anti-Catholic Mexican government that destroyed the mission system and caused the suffering of countless Catholic Indians.

A Straw Man

The campaign against Saint Junipero is now using false accounts and postmodern scholars to justify the vandalizing of Churches, and pulling down of his statues.

Logicians call such attacks “straw man arguments.” The dissenters construct an image that never existed. They vest it with just enough information to attract the attention of their ill-informed partisans. Then they burn the effigy, presuming to purge reality.

The real story of Saint Junipero does not lend itself to such an attack. Thus, “woke” historians insert his life and deeds inside a colonial narrative that can be distorted to destroy his reputation. They seek to turn the saint into a sinner.

Informed people can defeat straw man arguments by providing facts that disprove these false narratives. Catholics need to stand up to oppose the slandering of Saint Junipero Serra and the magnificent missionary work of the Holy Catholic Church.

July 1, the feast day of America’s most hated [by progresists] saint.

Gary Isbell <gjisbelltfp@tfp.org>

Tomorrow is July 1, the feast day of America’s most hated saint.

During the BLM riots, there was a mania for tearing down statues. And one of the victims of this vitriol was Saint Junipero Serra.

He is the patron saint of California. But rioters didn’t seem to care too much, and they tore down his statue in San Francisco.

I thought today would be the perfect opportunity to refute all of the leftist myths about this great missionary saint.

The following article is excellent, and it makes me proud to have had such a great saint walk on American soil.

https://www.tfp.org/refuting-leftist-myths-about-saint-junipero-serra

Remember to ask for Saint Junipero’s intercession tomorrow, especially for our beloved country.

God bless,

Gary

================================

P.S. A quick note. You probably heard about the TFP’s protest against the “drag nuns” in California last week.

I have an update. We just published a video from that intense rosary rally, which shows the events that led to an unhinged liberal counter-protestor getting arrested.

You can watch it on this page:

https://www.tfp.org/unhinged-woman-arrested-as-tfp-protests-drag-nuns-in-california

I have to think that Saint Junipero was smiling from heaven as he saw devout Catholics defending the truth in California, the state where he did most of his missionary apostolate.

Trzy niewygodne fakty na temat wojny Izraela z cywilizacją, których nie dowiesz się z głównych mediów

Trzy niewygodne fakty na temat

wojny Izraela z cywilizacją,

których nie dowiesz się z głównych mediów

Źródło: https://off-guardian.org/2025/06/25/3-uncomfortable-facts-about-israels-war-on-civilization-that-you-wont-learn-from-mainstream-media/

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUN 29

A przez cały ten czas myśleliście, że Izrael walczy z czymś zwanym „Hamas”! Biedacy, co innego mogliście pomyśleć, skoro wszystkie amerykańskie media, „eksperci” i gadające głowy mówią wam to samo?

Ale skłamali.

Powiedzieli ci, że Izrael prowadzi „wojnę”. Skłamali. To, co Izrael robi w Gazie, nie jest „wojną”. To ludobójstwo .

Powiedzieli ci, że masakra miała dotknąć tylko Bliski Wschód. Skłamali. Nie powiedzieli ci, że możesz być wśród ofiar. To prawda: podczas gdy Izrael gromadzi ciała zmarłych w całej Strefie Gazy (nie wspominając o Libanie , Jemenie , Syrii i Iranie ), jego przywódcy planują również zrobić z nich amerykańskie ciała, po tym jak oszukali Wujka Sama, by przeprowadził dla nich kolejne ludobójstwo na Bliskim Wschodzie .

Powiedzieli ci, żebyś się nie martwił: że wszystko jest pod kontrolą. Znów skłamali. Nie powiedzieli ci, że nie mają pojęcia, jak to się skończy – czy w ogóle się skończy.

A teraz, gdy Waszyngton, ulegając wszechobecnemu lobby izraelskiemu, zaczął dodawać własną markę „szoku i przerażenia” do kolejnego przestępczego ataku na Bliskim Wschodzie, którego kierunku nie jest w stanie kontrolować, po raz kolejny kłamią.

Więc jeśli nie chcesz, aby Iran stał się cmentarzyskiem ludzkiej cywilizacji, czas zmierzyć się z niewygodnymi faktami na temat wojny Izraela przeciwko nam wszystkim. Czas zrozumieć, bez żadnych uników i dwuznaczności, jaki koszmar Izrael planuje dla świata.

Oto kilka najważniejszych punktów.

1. Chodzi o hegemonię Izraela – przy wsparciu Ameryki

Izrael nie jest „atakowany”. Izrael nigdy nie staje w obliczu zagrożenia militarnego, chyba że celowo je stworzy – jak robi to teraz, w nadziei na wzniecenie regionalnego pożaru.

Nawiasem mówiąc, nie wierz mi na słowo. Jeden z najwybitniejszych historyków wojskowości Izraela, Ze’ev Maoz, wykazał w doniosłym badaniukilka lat temu, że wszystkie wojny Izraela – z możliwym wyjątkiem „wojny o niepodległość” w 1948 r. – były „wojnami z wyboru”, a nie z konieczności. Izrael atakował swoich sąsiadów, ponieważ chciał, a nie dlatego, że narażali go na niebezpieczeństwo.

A to były przynajmniej ataki na państwa . Dzisiaj Izrael dokonuje tylko masakr (jak w Gazie). Więc nikogo nie powinno dziwić, że jego kampania terrorystyczna przeciwko Iranowi wykazała zwykłe priorytety: oprócz wczesnych uderzeń mających na celu uniemożliwienie ofierze walki , Izrael w dużej mierze obrał sobie za cel budynki mieszkalne – gdzie zabijał dzieci wraz z setkami dorosłych cywilów – i tak bardzo potrzebną cywilną infrastrukturę Iranu.

I tak, ludzie, irański program nuklearny jest częścią tej cywilnej infrastruktury. Iran nigdy nie zbudował ani jednej głowicy nuklearnej, a powtarzające się inspekcje jego obiektów nuklearnych wykazały, że nie miał zamiaru budować broni atomowej od co najmniej dwudziestu lat.

Jeśli izraelski kryminalny atak przyniósł jakiekolwiek korzyści, to jest to dowód na to, że Izrael kłamał przez dziesięciolecia, że ​​Iran „przygotowuje się do wojny”. Izrael przygotowywał się do ataku, jasne – ale oczywista podatność Iranu na atak pokazała, jak nieprzygotowany był do starcia militarnego.

Jaki jest więc prawdziwy cel Izraela? Każdy, kto śledzi brednie jego urzędników, wie już, że Izrael nie zadowala się już mordowaniem bezbronnych cywilów z Zachodniego Brzegu ani torturowaniem Palestyńczyków w swoich lochach. Nawet ludobójstwo w Gazie jest tylko pierwszym krokiem w kierunku nowego rodzaju przyszłości.

Teraz Izrael chce być niekwestionowanym hegemonem regionalnym, bez żadnych ograniczeń co do swojej brutalności. Iran nie stanowił zagrożenia dla Izraela, ponieważ rozważał atak na Państwo Wybrane – ewidentnie nie – ale ponieważ jego wpływy regionalne od dawna są czymś w rodzaju przeciwwagi dla możliwości Izraela mordowania i terroryzowania według własnego uznania. Zdeterminowani, by odegrać rolę dzisiejszej Rasy Panów, przywódcy Izraela są zdecydowani usunąć wszelkie pozostałe ograniczenia swojej przemocy.

Wyjaśnia to ich niesprowokowany atak na Syrię, masowe mordy dokonywane za pomocą przenośnych urządzeń wybuchowych w Libanie, brutalne bombardowania w Jemenie – a wszystko to w dodatku do ludobójstwa w Strefie Gazy, którego celem jest definitywna eliminacja Strefy Gazy jako palestyńskiej enklawy.

Pamiętajcie więc: gdy izraelscy propagandziści rozpoczną kolejną rundę jęków o zachodnie pieniądze na smarowanie swojej machiny śmierci, albo gdy w ramach swojej najnowszej agresji zażądają poboru amerykańskich żołnierzy, możecie być pewni, że pieniądze, które przekażecie – i życie waszych rodaków, których być może poświęcicie – nie przyniosą żadnego „pokoju” i nie ochronią nikogo.

Będziesz jedynie sprzyjać podporządkowaniu całego regionu jednemu z najbardziej potwornych gangsterów, jakich świat kiedykolwiek widział.

2. Jeszcze nic nie widziałeś

Niezrozumiała pewność siebie Donalda Trumpa w sprawie nielegalnego nalotu bombowego, który kosztował ponad 2 miliardy dolarów i naraził na niebezpieczeństwo więcej amerykańskich istnień niż w jakimkolwiek innym momencie od czasu inspirowanej przez neokonserwatystów agresji na Irak – bełkot tak niepokojąco przypominający przemowę motywacyjną Busha Juniora o „zadaniu wykonanym” na pokładzie USS Abraham Lincoln w maju 2003 r. – postawił wszystko na głowie.

Daj mi policzyć sposoby.

Trump twierdził, że bombardowanie zniszczyło potencjał broni jądrowej Iranu. To bardzo mało prawdopodobne . Iran miał mnóstwo czasu, aby usunąć uran z tych miejsc, a zdjęcia satelitarne sugerują, że zakłady nie zostały uszkodzone w stopniu uniemożliwiającym naprawę.

Ale atak zniszczył ostatnie ślady międzynarodowego systemu regulacji nuklearnych. Nikt, a już na pewno nie Irańczycy, nie może traktować tego systemu poważnie. A w jego nieobecności można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że Iran zacznie teraz budować broń nuklearną. Jego opcje dyplomatyczne są zamknięte, więc nie będzie miał wielkiego wyboru: jak pokazuje przykład Korei Północnej , broń nuklearna jest jedynym naprawdę niezawodnym środkiem odstraszającym przed agresją USA. Zamiast usunąć zagrożenie nuklearne, Trump niemal na pewno je stworzył.

Trump twierdził, że bombardowanie trzech irańskich reaktorów usunęło zagrożenie dla Izraela. W rzeczywistości nigdy nie było zagrożenia dla Izraela – ale możesz założyć się o dolara, że ​​teraz będzie zagrożenie dla Amerykanów. W rzeczywistości Departament Stanu USA już to potwierdził , ostrzegając „obywateli USA na całym świecie, aby zachowali zwiększoną ostrożność”.

Ale jest jeszcze gorzej. Wszystko, co Izrael i jego amerykański sponsor zrobili w ciągu ostatnich dwóch lat – ludobójstwo w Strefie Gazy, lekkomyślne ataki w Libanie, Syrii i Jemenie, obstrukcja w ONZ, „negocjacje” z Iranem, piractwo przeciwko statkowi humanitarnemu na wodach międzynarodowych, nie wspominając o całkowitym tłumieniu mówienia prawdy o czymkolwiek z powyższych – pokazało światu, że Imperium nie jest zainteresowane prawem międzynarodowym ani cywilizowanym zachowaniem. Jeśli chcesz zwrócić jego uwagę, lepiej kogoś zabij – najlepiej wielu.

Czy naprawdę możemy oczekiwać, że Iran nie otrzyma tej wiadomości, skoro gang przestępczy podający się za rząd USA obrał sobie naród irański za swój cel?

I pomimo przechwałek Trumpa, twardy fakt pozostaje taki, że o wiele łatwiej jest rozpocząć wojnę niż ją zakończyć. Zapomnij o tak rozgłoszonym „zawieszeniu broni”: Izrael już zasygnalizował swój zamiar łamania go według własnej woli, tak jak rutynowo łamie „zawieszenie broni” z Hezbollahem w Libanie.

A kiedy Iran odpowie – co na pewno zrobi – prawdopodobnie będzie musiał działać przeciwko wszystkim napastnikom, nie tylko Izraelowi. A co wtedy? Ci sami kryminalni pochlebcy, którzy wmówili Trumpowi zamach bombowy, będą ciągnąć go za ramię, jęcząc, że jego przyjaciele będą tak rozczarowani, jeśli nie zada jeszcze jednego ciosu… i tak dalej, i tak dalej, ta gra będzie się rozkręcać, podczas gdy trupy będą się piętrzyć, a uwikłanie Ameryki będzie się pogłębiać.

Ponieważ, jak widać, Izrael nie ma zamiaru zakończyć swojej kampanii terroru, w Iranie czy gdzie indziej, dopóki wszelka możliwa opozycja wobec jego supremacji nie zostanie rozbita. Do tego czasu jego propagandziści będą krzyczeć o jeszcze więcej amerykańskiej przemocy z każdego „punktu informacyjnego” na Zachodzie. A cała popularność, którą Trump myśli, że kupił od tłumu Israel-First jednym nocnym nalotem, zamieni się w pogardę i obrzydzenie w chwili, gdy powie „dość”.

Tak, wiem: społeczeństwo złożone z entuzjastów ludobójczej kampanii, która doprowadziła do wymordowania cywilów w Strefie Gazy, zniszczenia jej budynków mieszkalnych i systematycznego zniszczenia jej systemu opieki zdrowotnej – a teraz osiąga swój makabryczny punkt kulminacyjny, celowo głodząc milion dzieci – potrzebuje  tupetu światowej klasy, aby zacząć udawać ofiarę potrzebującą wsparcia militarnego, gdy jej przemoc w końcu wywoła odrobinę autentycznego oporu.

Ale każdy, kto nie spodziewa się takiego występu ze strony Izraela i jego zagranicznych rzeczników, jeszcze ich nie zna.

Więc Trump i USA prawdopodobnie znajdą się w błędnym kole, z którego nie ma łatwego wyjścia. Jeśli historia jest jakimkolwiek przewodnikiem, USA mogą być o dziesiątki miliardów dolarów biedniejsze i pogrążone w żałobie po młodych żołnierzach poświęconych w kolejnej paskudnej wojnie na Bliskim Wschodzie, zanim społeczeństwo zmęczy się wydawaniem swojej krwi w interesie żydowskiej supremacji.

Lepiej zatrzymać ten cykl zanim się zacznie.

3. Nie tylko Izraelowi musimy się przeciwstawić

Sądzę, że jest to zawarte w tym, co już napisałem, ale powiem to wprost: każdy, kto chce stawić opór Izraelowi, musi zmierzyć się z jego armią propagandystów z całego świata (nazwałbym ich „piątą kolumną”, ale jej władza jest tak bezczelna, że ​​nie podejmuje żadnych wysiłków, aby się ukryć), bez czego nigdy nie mogłyby się wydarzyć ekstrawaganckie zbrodnie Państwa Świętego.

Ci krwawi pochlebcy to różnorodna grupa – są wśród nich neokonserwatyści, nienawidzący muzułmanów, jastrzębie wojny irańskiej, staroświeccy rasiści imperialni i cała masa ewangelicznych chrześcijan – ale ostrzem włóczni machiny propagandowej jest bardzo skuteczne lobby żydowskie , które działa bezkarnie, ponieważ nazywanie go tym, czym jest, zaprasza do politycznego spalenia.

Teraz, nie chcę być źle zrozumiany. W żadnym wypadku nie wszyscy Żydzi popierają zbrodnie Izraela, a wielu z nich aktywnie się im sprzeciwia. Członkowie małej, ale zdeterminowanej ortodoksyjnej grupy żydowskiej Neturei Karta odważnie maszerują z innymi protestującymi przeciwko ludobójstwu Izraela (odważnie, ponieważ ich strój ułatwia ich identyfikację i są celem szczególnie intensywnej jadowitości ze strony Żydów popierających Izrael); tymczasem świeccy żydowscy aktywiści, tacy jak Medea Benjamin z CODEPINK , byli jednymi z najbardziej zagorzałych krytyków zbrodni Izraela jeszcze przed ostatnią rundą okrucieństw. I jest ich więcej, skąd pochodzą.

Ale faktem pozostaje, że praktycznie każda prominentna organizacja żydowska, świecka czy religijna, ostentacyjnie popiera zbrodnie Izraela i robi wszystko, co w jej mocy, aby wywołać histerię wśród szeregowych członków. Nie tylko to: propagandziści Izraela uporczywie mylą grabieże swojego pana z interesami żydowskiej „społeczności” i jej rzekomym strachem przed „antysemityzmem”, politycznym trikiem salonowym, który, choć jawnie cyniczny, generuje bardzo mały opór ze strony zorganizowanego żydostwa.

Nie ma więc sensu próbować przeciwstawić się izraelskiemu atakowi na cywilizację, jeśli nie jesteśmy gotowi zidentyfikować i skrytykować żydowskiego lobby, które umożliwia ten atak. Nie możemy sobie dłużej pozwolić na zastraszanie i zmuszanie do milczenia przez miliarderów-żydowskich suprematystów, którzy zniszczyli wolność akademicką na czołowych amerykańskich uniwersytetach i kupili nielojalność większości naszego federalnego ustawodawstwa. Musimy nazwać tych bigotów i podżegaczy wojennych tym, kim są – i stać twardo, gdy zaczną nas oczerniać jako „antysemitów”.

Jeśli chodzi o politykę bliskowschodnią, jeśli tak naprawdę zagraniczni agenci na wysokich stanowiskach – pomyślmy na przykład o Chucku Schumerze , Tedzie Cruzie , Elise Stefanik , Johnie Fettermanie – są gotowi przyjmować rozkazy od lobby żydowskiego (a są), to jaki sens ma udawanie przez nas, że coś takiego nie istnieje?

Kilka lat temu były senator James Abourezk opowiedział Radzie Interesu Narodowego o machinacjach izraelskich agentów USA, których brudna robota obejmowała nawet morderstwo:

Jestem naocznym świadkiem tego, co lobby robi członkom Kongresu…. Byłem zastraszany, marginalizowany, atakowany, kłamano na mój temat, między innymi, aby uciszyć moją krytykę polityki Izraela…. Pewnego razu Bob Cordier z biura FBI w Waszyngtonie zadzwonił do mnie, aby powiedzieć, że podczas śledztwa w sprawie morderstwa Alexa Odeha (Alex był jednym z moich pracowników) FBI odkryło „spisek” na moje życie. Nie groźbę, ale spisek, ale powiedział, że teraz jest OK, ponieważ facet, który zamierzał mnie zamordować, wrócił już do Izraela.
[…]
Kiedyś zaproponowałem poprawkę do ustawy, która odcięłaby amerykańskie pieniądze każdemu krajowi naruszającemu prawa człowieka swoich obywateli. Zanim ktokolwiek zagłosował, podczas debaty zapytano mnie „czy poprawka będzie dotyczyć Izraela”.
Kiedy powiedziałem „nie”, dostałem głos tej osoby.
[sic !!]

Oto relacja z pierwszej ręki, wydrukowana w 2012 r., dotycząca zapierających dech w piersiach przestępstw popełnionych na oczach Senatu USA: zabójstwa pracownika Senatu, spisku mającego na celu zamordowanie samego senatora, zastraszenia ustawodawców, by postawili obcą władzę ponad prawami swojego kraju.

Jednak nic z tego – absolutnie nic – nie pojawiło się w mediach głównego nurtu, prawdopodobnie z obawy, że mogłoby to obrazić bogatych żydowskich czytelników i bogatszych żydowskich reklamodawców.

I oto jesteśmy.

Mając na uwadze tę historię, mam prostą radę. Jeśli chcesz zachować swoje wolności mniej lub bardziej nienaruszone, rząd swojego kraju względnie wolny od zdrady i swój świat bezpieczny (cóż, tak bezpieczny, jak to tylko możliwe) przed konfliktem na Bliskim Wschodzie, który mógłby wywołać III wojnę światową, lepiej, żebyś przestał martwić się mniej o to, co jest dobre dla Żydów, a bardziej o to, jak powstrzymać Izrael.

Zanim zatrzyma nas wszystkich.

USA zmieniają nazwę okrętu marynarki wojennej. Dotychczas nosił nazwę na cześć aktywisty pedryla

[pedryla – to doprecyzowanie ode mnie md]

USA zmieniają nazwę okrętu marynarki wojennej. Dotychczas nosił nazwę na cześć aktywisty LGBT

https://pch24.pl/usa-zmieniaja-nazwe-okretu-marynarki-wojennej-dotychczas-nosil-nazwe-na-czesc-aktywisty-subkultury-lgbt

Sekretarz obrony USA Pete Hegseth ogłosił, że okręt marynarki wojennej Harvey Milk otrzyma nową nazwę. Dotychczasowa nazwa była hołdem wobec słynnego homoseksualnego aktywisty z lat 70-tych. Statek zostanie przemianowany na okręt Oscara V. Patersona. Imię będzie nosił po bohaterskim marynarzu odznaczonym Medalem Honoru.

„Usuwamy politykę z nazewnictwa statków” – poinformował w serwisie X Pete Hegseth, amerykański sekretarz obrony. Podkreślił, że nowa administracja nie będzie postępowała w kluczu, w którym działał Joe Biden. Zapewnił, że USA nie będą w ten sposób promować „polityki”, dlatego wycofują nazwę statku, honorującą dawnego aktywistę i działacza ruchu homoseksualnego w USA.

Nowa nazwa okrętu marynarki wojennej to hołd dla starszego bosmana Oscara V. Petersona, który za swoją postawę podczas bitwy na Morzu Koralowym, otrzymał przyznawany przez Kongres Medal Honoru.

Ludzie chcą być dumni ze statku, na którym pływają” – dodał Pete Hegseth, tłumacząc, dlaczego Stany Zjednoczone rezygnują z honorowania w armii USA postaci Harveya Milka, homoseksualnego aktywisty sprzed ponad 50 lat.

Sekretarz obrony USA podkreślił również, że marynarz, którego imię będzie nosił okręt to zasłużona postać. Starszy bosman Oscar V. Peterson służył na statku USS Neosho, który został poważnie uszkodzony przez japońskie bombowce w 1942 roku.

Podczas jednego z nalotów Peterson i członkowie kierowanej przez niego ekipy zostali ciężko ranni. Pomimo odniesionych obrażeń udało mu się zamknąć cztery zawory linii parowej, doznając przy tym oparzeń trzeciego stopnia twarzy, ramion, rąk i dłoni.

Jednak dzięki zamknięciu zaworów grodziowych, marynarz Oscar V. Peterson odciął dopływ pary do maszynowni i pomógł utrzymać statek w stanie gotowości do działania.

Decyzja o zmianie nazwy okrętu marynarki wojennej wywołała protesty środowisk LGBT w Stanach Zjednoczonych. „Tak, to jest okrutne, małostkowe i głupie, i tak, to obraza dla mojej społeczności” – powiedział agencji Associated Press Cleve Jones, aktywista działacz środowisk LGBT, w przeszłości przyjaciel Harveya Milka.

Źródło: theguardian.com WMa

Larry Johnson: Izrael poniósł ogromne szkody w 12 dniowej wojnie. Mapka.

Larry Johnson: Izrael poniósł ogromne szkody w 12 dniowej wojnie

Źródło: https://sonar21.com/israel-suffered-extensive-damage/

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUN 27

Izrael poniósł ogromne szkody

Pomimo mozolnych wysiłków izraelskich cenzorów, aby ukryć spustoszenie, jakie Iran wyrządził Izraelowi gradem pocisków balistycznych podczas wojny 12-dniowej, pojawiają się informacje, które niszczą mit, że Izrael miał niezwyciężoną obronę powietrzną. Mapa na początku tego artykułu ujawnia miejsca, które były celem ataku Iranu. Na podstawie nagrań wideo z ataków w Hajfie i Tel Awiwie uważam, że mapa ta dokładnie przedstawia ogromną skalę irańskiego ataku. Po raz pierwszy w swojej historii Izrael otrzymał poważne lanie.

Według różnych doniesień izraelskich mediów, zniszczenia objęły budynki mieszkalne , infrastrukturę naukową (np. laboratoria w Instytucie Weizmanna w Rechowot), kompleks Ministerstwa Obrony Izraela i centra handlowe , takie jak Giełda Papierów Wartościowych w Tel Awiwie. Iran uderzył również w cel wojskowy w pobliżu Centrum Medycznego Soroki w Beer Szewie. Centrum medyczne zostało uderzone falą uderzeniową, która spowodowała rozległe uszkodzenia konstrukcyjne, wyciek chemikaliów i dziesiątki obrażeń. Izraelska prasa twierdziła, że ​​był to bezpośredni atak na Sorokę, ale fakt, że nikt nie zginął, podważa to twierdzenie.

Iran zaatakował również następujące obszary mieszkalne, rzekomo wymierzywszy atak w izraelskich funkcjonariuszy wojskowych i wywiadowczych:

  • Bat Jam : 9 zabitych, ok. 200 rannych; zniszczone wieżowce.
  • Ramat Gan : Dziewięć budynków zniszczonych, setki przesiedlonych.
  • Hajfa i Tel Awiw : Ataki w pobliżu kwater głównych wojska („Kirya”) i dzielnic cywilnych.

Iran spowodował również poważne szkody w porcie w Hajfie i porcie w Aszdodzie (Uwaga, nie miałem żadnych informacji o tym ostatnim, kiedy pisałem wczoraj), a także w rafineriach w Hajfie i Aszdodzie. Izrael utrzymywał całkowitą niewiedzę na temat szkód w swoich obiektach wojskowych i wywiadowczych, ale miejsca wskazane na powyższej mapie wskazują, że Iran prawdopodobnie odniósł podobny sukces, jaki zaobserwowano w Hajfie i Tel Awiwie.

Pomimo zwodniczych twierdzeń Donalda Trumpa, że ​​USA zniszczyły irański program nuklearny, minister obrony Izraela Katz opowiada inną historię:

Co więc zrobi Iran? Według ajatollaha Chameniego Iran będzie kontynuował wzbogacanie uranu. Podczas gdy USA i MAEA będą tupać nogami i domagać się, aby Iran zrezygnował, nie sądzę, aby Iran był w nastroju dobroczynności. Trump sam wpakował się w kozi róg swoim uporczywym i powtarzanym twierdzeniem, że amerykańskie ataki eliminują irański program wzbogacania uranu. Jak Iran może zrezygnować z czegoś, co według Trumpa już nie istnieje?

CNN podaje, że Trump oferuje Iranowi układ, który prawdopodobnie spowoduje udar u Bibiego Netanjahu:

Osobiście uważam za niezrozumiałe, że Iran zaufałby jakiejkolwiek umowie zaproponowanej przez Trumpa w świetle jego zdrady poprzednich negocjacji — tj. pozwolił Izraelowi rozpocząć atak dekapitacyjny 13 czerwca, zamiast odłożyć akcję, aby kontynuować rozmowy zaplanowane na 15 czerwca. Moja rada dla Iranu jest prosta: wzmocnij swoje powiązania wojskowe z Rosją i Chinami, rozpocznij masową kampanię kontrwywiadowczą w celu zidentyfikowania i wyeliminowania elementów współpracujących z Mossadem i zachodnimi agencjami wywiadowczymi, uzupełnij i wzmocnij systemy obrony powietrznej i zbuduj więcej pocisków balistycznych.

W Waszyngtonie bójka między Trumpem a społecznością wywiadowczą nie dobiegła końca. Przewiduję, że DIA, CIA i NSA przedstawią dodatkowe informacje, które wykażą ponad wszelką wątpliwość, że Iran przetransportował wzbogacony uran.

Trump zamknął się dziś w tym oświadczeniu :

Sekretarz prasowa Białego Domu Karoline Leavitt powiedziała w poniedziałek w ABC News, że Stany Zjednoczone są „pewne”, że irański program nuklearny został „całkowicie i totalnie unicestwiony”, zauważając, że istnieje „wysoki stopień pewności”, że miejsca, w których miały miejsce ataki USA, to miejsca, w których Iran przechowywał swój wzbogacony uran, i że Iran „nie [ma już] zdolności… do zagrażania światu”.

Jednak według źródeł izraelskich „The Telegraph” donosi coś przeciwnego:

Według źródeł izraelskich Donald Trump zażąda od Iranu oddania całego wzbogaconego uranu jako ceny za pokój.

Raport poprzedzający rozmowy USA-Iran w przyszłym tygodniu głosi, że USA żądają od Islamskiej Republiki rezygnacji z paliwa jądrowego wzbogaconego do 60 procent lub więcej, co jest wartością zbliżoną do klasy nadającej się do produkcji broni.

Może Irańczycy mają psotne poczucie humoru i zapytają negocjatorów Trumpa: „Jak możemy oddać coś, co prezydent Trump powiedział, że zniszczył”? W pewnym momencie spodziewam się, że Trump wykona jeden ze swoich zwrotów i przyzna, że ​​Iran ukrywa swój wzbogacony uran.