Chiny posiadają ponad 100 000 polskich genomów. To gotowe narzędzie do skonstruowania broni biologicznej. Można stworzyć wirus, który będzie atakował konkretną populację.

Chiny posiadają ok. 100 000 polskich genomów. Komitet Genetyki Człowieka PAN alarmuje

Autor: Ryszard Rotaubrynekzdrowia/Chiny-posiadaja-ok-100-000-polskich-genomow

Według przybliżonej oceny obecnie w dalekowschodnich laboratoriach może znajdować się ok. 100 000 kompletnych polskich genomów. Nad zawartymi w nich wrażliwymi danymi osobowymi nie ma żadnej kontroli – alarmuje Komitet Genetyki Człowieka i Patologii Molekularnej PAN. Dlaczego nie powinnyśmy zlecać badań genetycznych firmom spoza Polski? – pytamy przewodniczącego Komitetu prof. Michała Witta.

Chiny posiadają ok. 100 000 polskich genomów. Komitet Genetyki Człowieka PAN alarmuje
Prof. Maciej Witt. Fot. materiały prasowe
  • Informacja genetyczna stanowi zbiór najbardziej wrażliwych danych osobowych. Wysyłanie próbek z materiałem biologicznym tam, gdzie nie ma kontroli nad wynikami badań i ich analizą, jest ryzykowne – przestrzega prof. dr hab. Michał Witt, dyrektor Instytutu Genetyki Człowieka PAN
  • Chiny dysponują największą i najbardziej zróżnicowaną bazą danych genomów człowieka, dzięki czemu dominują w dziedzinie diagnostyki medycznej, farmaceutyków oraz broni biologicznej; 
  • Tymczasem ciągle nie ma ustawy regulującej badania genetyczne. Dlatego pacjenci nie mają prawnych gwarancji, a lekarze genetycy balansują na krawędzi prawa

***

Rynek Zdrowia: Panie profesorze, na czym polega niebezpieczeństwo, o którym mowa w stanowisku Komitetu Genetyki Człowieka i Patologii Molekularnej Polskiej Akademii Nauk?

Michał Witt: – Powód naszego zaniepokojenia jest prosty. Informacja genetyczna stanowi zbiór najbardziej wrażliwych danych osobowych. Wysyłanie próbek z materiałem biologicznym tam, gdzie nie ma kontroli nad wynikami badań i ich analizą, jest ryzykowne. Może dojść do naruszenia prywatności.

Domyślam się, że to nie wszystko, że Komitetowi nie chodzi jedynie o ochronę praw człowieka i poszanowanie prywatności.

– To prawda. Problem jest głębszy. Ludzi, którzy wysyłają swój materiał biologiczny do nieznanych im laboratoriów są na świecie miliony. A to przecież niezwykle cenny dla wielu podmiotów zbiór danych wysoce wrażliwych. Zilustruję to przykładem. Jeśli popatrzymy na mapę świata z liczbą zakażeń i ciężkich przebiegów Covid-19, to zobaczymy, że w niektórych regionach tych ciężkich przypadków, nazwijmy je respiratorowymi, jest więcej, a w innych mniej. Jeżeli jakieś laboratorium zbiera dane genetyczne na ten temat z określonych regionów, to ma w ręku gotowe narzędzie do skonstruowania broni biologicznej, wymierzonej wprost na tę populację. Można stworzyć wirus, który będzie atakował konkretną populację.

Do zbierania danych genetycznych wykorzystano pandemię. W stanowisku Komisji mówimy wprost, że w ostatnim roku w 30 krajach świata Chińczycy otworzyli ponad 80 laboratoriów Covid-19, oferując testy diagnostyczne i pozyskując stosowne informacje. Zebranie największej i najbardziej zróżnicowanej bazy danych genomów człowieka daje Chiną dominację na rynku farmaceutyków, diagnostyki medycznej oraz broni biologicznej.

Nie tylko o broń biologiczną chodzi. Takie dane to skarb dla koncernów farmaceutycznych. Teraz jest czas medycyny personalizowanej, czyli nakierowanej na konkretnego pacjenta. O czymś takim ludzkość marzyła od zawsze, od starożytnych Greków. Marzyli o tym, żeby leczyć pacjenta, nie chorobę. Obecnie to jest możliwe dzięki badaniom genetycznym. Jesteśmy w stanie sprofilować pacjenta, tak żeby niektóre z leków – bo nie wszystkie, ale na przykład leki psychiatryczne, onkologiczne – przymierzyć do profilu genetycznego, który ma dany pacjent. Teraz koncerny farmaceutyczne – a mają one olbrzymie pieniądze, gdyż rynek leków, po rynku broni, jest największy – będą wiedziały jak przygotować leki, które w danej populacji zostaną dobrze sprzedane.

Mam się tym martwić czy cieszyć? Te koncerny muszą mieć pieniądze, bo stworzenie nowego leku to długa seria kosztownych prób. Ponad połowa badań, które mają znaleźć substancję farmakologicznie czynną nie kończy się sukcesem. Trzeba mieć finansowe zaplecze, żeby sobie pozwolić na ryzyko. Tak jest ten świat urządzony.

– Że tak się dzieje, nie oznacza, że trzeba to akceptować. Gdyby wszyscy świadomie się zgadzali na przekazywanie materiału biologicznego, nie miałbym zastrzeżeń – ich sprawa. Ale zgadzają się nieświadomie. Świadoma zgoda polega na tym, że z każdą osobą trzeba porozmawiać i uzyskać zgodę. Tymczasem koncerny idą na skróty i płacą olbrzymie pieniądze różnym laboratoriom i firmom biotechnologicznym, które takie dane zbierają. Same ich nie pozyskują. Po drodze jest cały łańcuch pośredników, którzy zbierają dane w sposób bezprawny, bo ludzie nie zgodzili się na przekazywanie ich danych kolejnym podmiotom. Zgadzając się na istniejący teraz proceder, przekreślamy podstawowe prawa człowieka, odbieramy ludziom prawa, które mają.

Jak w takim razie powinno wyglądać poprawne, zgodne z regułami sztuki lekarskiej i prawa, pozyskiwanie danych genetycznych?

– Jeśli będziemy zlecali badania laboratoriom, o których coś wiemy, to wszystko w porządku. Przed badaniem genetycznym wypełnia się i podpisuje formularz świadomej zgody, w którym jest klauzula, że podmiot, który badanie wykonuje, deklaruje, że materiał genetyczny i dane genetyczne nie zostaną nikomu ujawnione i nie będą użyte do innych celów niż te, na które została wyrażona zgoda.

Niemniej istotne jest też uzyskanie w laboratorium fachowej porady genetycznej. Bo to, co dostaje się po wysłaniu testu do nieznanej firmy biotechnologicznej, to świstek papieru, do którego można dołączyć pozdrowienie, a nie fachowa interpretacja wyników badania genetycznego.

Przecież to wszystko, o czym pan mówi można uregulować prawnie.

– Środowisko genetyków mówi o tym odkąd pamiętam. W 2012 roku przekazałem konkretne propozycje do ustawy dotyczącej badań genetycznych dla celów zdrowotnych, nad którymi przez półtora roku pracowali wspólnie genetycy, prawnicy, etycy, filozofowie. Przekazałem dokument ministrowi nauki, a on ministrowi zdrowia. Teraz jest 2021 i nic na ten temat nie słychać. Genetyka od zawsze traktowana była jak gorący kartofel. Politycy mówią, że owszem – to ciekawe i ważne, ale regulacji jak nie było, tak nie ma. Dlatego pacjenci nie mają prawnych gwarancji, a lekarze genetycy balansują na krawędzi prawa.

Reguły są ważne. W genetyce klinicznej reguła jest taka, że każde badanie wiąże się najpierw z rozmową z pacjentem i zebraniem wywiadu, ze wspólnie podjętą decyzją, a potem jest interpretacja wyników. Każdy wynik genetyczny musi podlegać profesjonalnej interpretacji, w przeciwnym razie nic nie jest wart.

Ustawy regulującej badania genetyczne nie mamy, a czy mamy w Polsce odpowiednią infrastrukturę, żeby je prowadzić?

– Mamy bazę, laboratoriów sekwencjonowania jest kilka. W naszym Instytucie Genetyki Człowieka PAN, w ramach Innowacyjnego Centrum Medycznego, też jest. To są urządzenia o bardzo wysokiej przepustowości, są w stanie zabezpieczyć technicznie w sumie potrzeby całej Polski. Jednakże firmy azjatyckie, dzięki dotacjom rządowym, mogą zaoferować niższe ceny, które w istocie są cenami dumpingowymi. Dlatego też tak łatwo pozyskują olbrzymią ilość materiału i generują olbrzymie banki danych.

Chińczyków to my nie przegonimy, ale czytałem, że mamy nowoczesne narzędzia bioinformatyczne, które powstały przy okazji tworzenia mapy DNA Polaków.

– Mapa DNA Polaków jest konstruowana w oparciu o sekwencjonowanie przez firmę azjatycką. Na tym rzecz polega, że to są pieniądze polskiego podatnika, a podmiot, który się tym zajmuje, za pomocą pośredników, wysyła ten materiał np. do Chin, gdzie jest sekwencjonowany. Tu jest problem.

I to jest puenta naszej rozmowy. Dziękuję.