Co czeka te fujary w “zwycięskim roku”

Modzelewski: Niepoprawna opowieść noworoczna

konserwatyzm.pl/modzelewski

Końcówka poprzedniego roku, a zwłaszcza osiągnięcia byłej „demokratycznej opozycji” (już w roli rządzących) potwierdzają całkowicie nieuzasadnione (i tendencyjne) przewidywania. AntyPiS jest lustrzanym odbiciem PiSu i już nie zamierza udawać kogoś innego. Charakteryzuje go w dodatku jeszcze większa niż przed ponad ośmiu laty nieporadność wręcz nieudolność: do czego się wezmą, muszą to obowiązkowo spartolić, nawet gdy wydaje się im, że robią coś, czego nie da się zepsuć. „Deficyt przywództwa” (krajowego) jest oczywisty: aby przeprowadzić jakąkolwiek operację (nawet wycieczka nocą po piwo) trzeba mieć plan działania, czyli WIZJĘ, a przecież dobrze wiemy, że są formacje, w których wizjonerzy są odsyłani do lekarzy (pierwszego kontaktu): to ważne zasady, które są również PRAWDĄ NADRZĘDNĄ.

W nowym roku kolejne sukcesy charakteryzować będzie „pierwsze (i następne) sto dni”, które zakończą się prawdopodobnie zwycięstwami wyborczymi (i do samorządu terytorialnego i do Parlamentu Europejskiego) nowej opozycji: powtórka triumfu z dnia 15 października 2023 r. jest tu raczej niemożliwa; przecież w tychże wyborach lider obecnej większości wraz ze swoją partią PRZEGRAŁ po raz tam nie wiem który z PiSem na korzyść tzw. Trzeciej Drogi, która już niedługo pójdzie swoją drogą: dla niej spuścizna „gdańskich liberałów” (kto pamięta to pojęcie?) szybko stanie się zbędnym ciężarem. Zapewne liderzy tego ugrupowania zrozumieją, że wejście do orszaku idącego pod obecnym przywództwem oznacza rezygnację z „Trzeciej Drogi”, czyli klęską programu, który dał im sukces (pierwszy i ostatni). Poza tym jedyną wspólną specjalizacją całego POPiSu jest wchłanianie lub wyniszczanie tzw. przystawek: PiS wchłonął ostatnio partyjkę Jarosława Gowina, a Platforma partię założoną przez Ryszarda Petru.

Powoli acz nieuchronnie wszyscy przywódcy POPiSu schodzą ze sceny politycznej, choć byłej Zjednoczonej Prawicy zapewne bardzo pomoże pasmo wpadek obecnej większości, która ma kłopoty nawet z napisaniem przepisów, które będą w jej interesie.

Szybko przyjdzie rozczarowanie a później złość zwycięskiego elektoratu, że wygłodniały przez osiem chudych lat AntyPiS nawet nie umie się skutecznie zemścić na swoich wrogach, a przecież ich zdaniem PiSowi należy się solidny łomot: część wyborców tego oczekuje.

A tu nic, ani chleba ani igrzysk. Poparcie młodego pokolenia dla obecnej większości nie jest ani stabilne ani tym bardziej przemyślane. Większość tej grupy miała już dość pro ukraińskiej propagandy, zubożenia i serwilizmu wobec „światowego przywództwa” oraz … Zełeńskiego: na to, abyśmy zostali „sługami narodu ukraińskiego” raczej się nie umawialiśmy, zwłaszcza że już nas zdążyli skutecznie „zdradzić”. Zachód może nas zdradzać – to jego historyczne prawo, a my i tak pozostaniemy mu wierni (do końca). Ale żeby wykiwali nas Ukraińcy, których tak czule i szczerze przytulaliśmy do naszych piersi? To już obciach i AntyPiS nic tu nie zmieni: nowy minister spraw zagranicznych pojechał zameldować się w Kijowie i zamiast bronić interesów polskich transportowców i rolników, deklarował poparcie dla władz w Kijowie.

Czy faktyczna likwidacja mediów publicznych odebranych co prawda PiSowi, ale faktycznie obróconych w niwecz, które po odrodzeniu powtarzać będą tylko propagandę „tefałenu” i „gazwybu”, usatysfakcjonuje wyborców, którzy w związku z tym ochoczo poprą AntyPiS w wyborach roku 2024? Śmiem wątpić. Gdy nie ma już rządzącego PiSu, traci więc rację bytu również AntyPiS. Nieudolność, a przede wszystkim brak wiarygodności politycznej (zemścić też się trzeba umieć), zakończy powyborczy karnawał.

Nokautujący cios w cały POPiS przyjdzie wraz z wynikami wyborów za oceanem, bo „światowe przywództwo” może nie tylko unieważnić „zagrożenie rosyjskie”, lecz również rozpocząć demontaż postzimnowojennego skansenu. Wtedy będziemy skazani na „niemieckie przywództwo”, czyli perspektywę likwidacji resztek naszej suwerenności. Aby przekonać do tego biedniejące społeczeństwo, nie wystarczy siły „wolnych mediów”, bo one też szybko zmienią zdanie, zgodnie zresztą z wynikami wyborów w USA.

Jedyna szansa w nowej pandemii i powszechnym „lockdownie”, ale na to się po raz drugi nie damy nabrać.

A co powyższe opowiastki mają wspólnego z relacjami polsko-rosyjskimi? Ano tyle, że AntyPiS nie wyciągnął wniosków z porażki swojego historycznego wroga. Jego historyczne błędy w postaci absurdalnych ograniczeń pandemicznych (lat 2020-2021) oraz bezwarunkowe poparcie dla „walczącej Ukrainy” (lata 2022-2023) dały szanse AntyPiSowi. Jeśli ma on dłużej porządzić, musi odrzucić pisowskie dziedzictwo, zwłaszcza że wcześniej czy później zadecyduje o tym „światowe przywództwo”.