CPK: Yeti na miarę naszych możliwości
Z Centralnym Portem Komunikacyjnym jest jak z Yeti: wszyscy o nim mówią, a nikt go nie widział. I zapewne nikt nigdy nie zobaczy.
Paweł Wojciechowski 14.04.2023 yeti-na-miare-naszych-mozliwosci
Jeśli bowiem dzisiejsza opozycja wygra wybory, to raczej wstrzyma giga-inwestycję w port lotniczy w Baranowie, a zdecyduje się tylko na realizację części połączeń kolejowych dla kolei dużych prędkości.
Słusznie więc pytają niepokorni, którzy nie chcieli sprzedać swoich gruntów: „po co nas straszycie przymusowymi wywłaszczeniami, skoro nie ma ani decyzji środowiskowej, ani nawet decyzji lokalizacyjnej”? Na dodatek nie wiadomo, co będzie po wyborach.
Zagadką pozostaje także to, ile pieniędzy dotychczas utopiono w realizacji tej sztandarowej inwestycji, co zresztą z rozbrajającą szczerością przyznaje pełnomocnik rządu do spraw CPK. Pełną parą idą jednak przygotowania do wbicia łopaty, jeszcze przed wyborami.
Najtrafniej pomysł podsumował prezes Ryanaira: „Jeśli chodzi o CPK, to szczerze powiem, że nie rozumiem tej inwestycji. Mimo że podatnicy wydali na ten bezsensowny projekt miliardy, nadal jeszcze można z niego zrezygnować i nie brnąć dalej. To lotnisko jest niepotrzebne. Zostało zaplanowane w nieodpowiednim miejscu i w niewłaściwych czasach. Tylko bardzo głupi politycy mogli zdecydować się na coś takiego. Warszawa ma już dwa porty lotnicze. Wystarczy je dobrze wykorzystać”.
Mowa o wizji duo–portu opartego na lotniskach na Okęciu i w Modlinie. Jednak na razie trwa urzędowe utrudnianie rozbudowy tego drugiego portu. Chociaż kilkanaście dni temu, po korzystnym wyroku w NSA, pojawiła się iskierka nadziei. I być może za cztery lata zostanie wybudowane niespełna 5,5 km linii kolejowej niezbędnej dla rozwoju lotniska.
Choć nigdy nie zrobiono analizy porównawczej obu koncepcji, to jest oczywiste, że rozbudowa dwóch istniejących lotnisk jest dużo tańsza niż budowa nowego. Brak realizmu wynika również z ignorowania potrzeb klientów, przewoźników i mieszkańców miast. Pasażerowie preferują dziś porty regionalne i połączenia bez przesiadek. Iluzją jest to, że „narodowy przewoźnik” wykorzysta port w Baranowie jako węzeł przesiadkowy. Zwłaszcza po zamknięciu nieba nad Rosją, co mocno ogranicza azjatycki kierunek lotów. Mieszkańcy oczekują kolei dużych prędkości łączących centra miast. Dlatego koncentryczny układ torów powinien się zbiegać w stolicy, a nie w porcie lotniczym odległym od niej o 40 km.
Niestety, rząd spieszy się z wydawaniem publicznych pieniędzy na port lotniczy w szczerym polu, a nie na inwestycje kolejowe. W ub.r. zbudowano 2 km nowych dróg kolejowych w Polsce. Gdyby budowano w tym tempie, co teraz, to budowa 2 tys. km nowych szlaków CPK zajmie 1000 lat!
Aby jednak nie było wrażenia, że partia rządząca nie daje rady, to jak feniks z popiołów powstało lotnisko w Radomiu. Tam prace rozpoczynano już dwukrotnie. Najpierw wydano 120 mln zł. Powstał port lotniczy „najbezpieczniejszy na świecie”, bo nikt z niego nie latał. W rekordowym roku poleciało z niego mniej niż 10 tys. pasażerów! Potem wpompowano kolejne 800 mln zł, dwukrotnie więcej, niż zakładano. Teraz Radom będzie nie tylko najbezpieczniejszy, ale i najdroższy.
Chętnych na jego użytkowanie (oczywiście poza „narodowym przewoźnikiem”) na razie brak, głównie z powodu czasu dojazdu. Na podróż z warszawskiego Dworca Centralnego do portu lotniczego Warszawa-Radom, bo tak nazywa się nowe-stare lotnisko, trzeba przeznaczyć dwie godziny. Paradoksalnie, jednak jeśli zmodernizuje się połączenie kolejowe do Radomia, to rozwiązanie będzie lepsze niż CPK.
Może więc warto zrezygnować z „Baranowa naszych marzeń”, na rzecz „Radomia naszych możliwości”? Jest jeszcze czas.