https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/czwarta-wladza-ma-sie-dobrze,p47044734
CZWARTA WŁADZA MA SIĘ DOBRZE
2024-03-08 Sławomir M. Kozak
Nie można rozprawiać o propagandzie i dezinformacji lat 70. bez przywołania kultowego dziś obrazu traktującego o aferze Watergate, którą oczywiście zgodnie z ówcześnie obowiązującą narracją, przedstawił film „Wszyscy ludzie prezydenta”. Jest to dzieło z kanonu thrillerów politycznych. Reżyserii podjął się Alan J. Pakula, a w role pary dziennikarzy Washington Post, odkrywających zawiłości afery, wcielili się doskonali aktorzy – Robert Redford i Dustin Hoffman, ugruntowując tym samym swoje zawodowe pozycje na lata.
Zwróćmy w tym miejscu uwagę na pewną, zaskakującą zbieżność, gdy przypomnimy sobie wcześniej omawiany film „Czwarta władza”, również traktujący o działalności tej gazety. Do obu tych filmów zaangażowano ludzi o ogromnym dorobku zawodowym, gwarantujących nie tylko sukces kasowy, ale przede wszystkim pewność, że żaden nie wyrwie się z ustalonych ram scenariusza, a nazwiska odtwórców głównych ról uwiarygodnią przedstawiane na ekranie wydarzenia.
Tak to już działa, a przekonać się o tym mogą kolejne pokolenia polskiej młodzieży (i nie tylko) oglądającej z wypiekami na twarzach powtórki przygód czterech, dzielnych pancerniaków wyzwalających nasze ziemie spod jarzma okupanta, czy niesamowite przeżycia polskiego oficera, pracującego dla bratniego wywiadu w mundurze kapitana Abwehry. Oba te seriale niewiele mają wspólnego z rzeczywistością historyczną, ale zdobywają sobie serca kilku już generacji widzów, bo zostały zrealizowane perfekcyjnie, a grający w nich aktorzy zyskali niespotykaną w polskim kinie popularność, którą zresztą profesjonalnie podkręcano robiąc z ich udziałem nie tylko szereg spotkań, ale wręcz masówek. Te, z kolei, nakręcały zainteresowanie tych, którzy jeszcze nie zdołali ich obejrzeć. Widzowie utożsamiają aktorów z odtwarzanymi przez nich postaciami i jeśli ich wizerunek jest pozytywny, to akceptują bez namysłu przedstawiane przez nich wersje wydarzeń, przyjmując je za oczywiste i jedynie słuszne. Pamiętamy słynne już powiedzenie Lenina, że film jest najważniejszą ze sztuk. Spadkobiercy jego idei, niezależnie od miejsca pracy, udowodnili to tysiące razy.
W filmie „Czwarta władza”, wyreżyserowanym przez Stevena Spielberga, zagrały ikony kina, Meryl Streep i Tom Hanks. Film otrzymał nominacje do Oscara i Złotego Globu, obwołano go najlepszym filmem 2017 r. Kosztował 50 mln dolarów. Z kolei film „Wszyscy ludzie prezydenta” zdobył 4 Oscary oraz 15 innych nagród, w tym oczywiście tytuł filmu roku. Jego budżet wyniósł 1,5 mln dolarów, ale było to 40 lat wcześniej.
Miał premierę w r. 1976, choć powstał na kanwie książki (The Worst and the Dumbest), która w rękopisie była gotowa już na przełomie lat 1972/73. Napisali ją obaj dziennikarze tropiący aferę dla Washington Post, Bob Woodward i Carl Bernstein. Początkowo miało to być studium psychologiczne dwóch najbliższych współpracowników Nixona, którymi byli John Mitchell i Gordon Liddy. Pierwszy był prokuratorem generalnym USA podczas obu kadencji Nixona i szefem jego kampanii prezydenckich. Drugi, pracownikiem FBI, zaangażowanym w kierowanie operacją włamania do kwatery głównej Demokratów w biurowcu Watergate, któremu udowodniono wypłacanie pieniędzy dla bezpośrednich wykonawców akcji. Autorzy podpisali umowę na wydanie książki z wydawnictwem Simon and Schuster, wówczas jednym z pięciu największych, anglojęzycznych domów wydawniczych. Dziś zajmuje ono już trzecie miejsce na rynku.
Zanim trafiła do wydawcy, krążyła w maszynopisie wśród członków waszyngtońskiej elity. Zrządzeniem losu, trafiła w tej formie w ręce Roberta Redforda, który zainteresowany jej ekranizacją zaproponował Woodwardowi telefonicznie (nigdy się wcześniej nie spotkali) wykupienie do niej praw. Zaznaczył jednak, że chciałby, żeby głównymi bohaterami powieści zostali nie współpracownicy prezydenta, a dziennikarze, którzy wpadli na trop afery, a później konsekwentnie dążyli do jej wyjaśnienia. Woodward zwlekał przez miesiąc z przekazaniem tej wizji swemu wspólnikowi, ale w końcu, kiedy już do tego doszło, obaj szybko zgodzili się z pomysłem, tym łatwiej, że Redford zaoferował im za prawa autorskie 500 tys. dolarów i w ciągu kolejnych kilku miesięcy dziennikarze pracowali już nad zmianą osi scenariusza. O pierwotnej koncepcji autorów dziś świadczy już tylko jego tytuł. Redford dość szybko zachęcił do współpracy Hoffmana, który także rozmyślał nad przeniesieniem tej historii na ekran.
Już wiosną 1974 r. omawiali szczegóły produkcji podczas śniadania, na które do swej posiadłości zaprosiła aktorów i dwójkę swoich dziennikarzy właścicielka Washington Post, Katharine Graham. W spotkaniu brał również udział syn gospodyni, Donald Graham, nieodległy spadkobierca rodzinnej fortuny. Zapewne uczestnikom narady, głównie tym z Hollywood, zapadło ono w pamięci na długo, ponieważ śniadanie miało miejsce o 7 rano. Niemniej jednak, mimo tak wczesnej pory, ustalono wówczas najdrobniejsze szczegóły, a Redford zauroczony panią Graham zaproponował, że na ekranie odtworzy jej postać słynna aktorka Lauren Bacall, której przodkowie nawiasem mówiąc, pochodzili z polskiego Wołożyna (obecnie Białoruś). Wszystko zatem toczyło się pomyślnie i wkrótce Redford wynajął nawet dla siebie i swojej żony apartament w kompleksie Watergate w Waszyngtonie, bo zdjęcia zewnętrzne, obrazujące Kapitol, kwaterę główną FBI, bibliotekę Kongresu, czy hotel, od którego afera wzięła nazwę, kręcono oczywiście w oryginalnej scenerii. Film był realizowany do tego stopnia wiernie z realiami, że specjalnie zbudowane dla jego potrzeb studio w Burbank, ukazujące biura Washington Post, było ich dokładną repliką. Ponoć Ben Bradlee opowiadał o tym, że nawet książki stojące na półkach jego biura skrupulatnie odtworzono w filmie. Zresztą, aktorzy spędzili w oryginalnych pomieszczeniach redakcji wiele godzin, by zapoznać się ze specyfiką pracy ludzi, których mieli widzom w filmie przedstawić.
Nagle, gdy prace nad filmem były już poważnie zaawansowane, Katharine Graham postanowiła nie dopuścić do jego ukończenia. Miała świadomość, że trudno będzie zablokować jego emisję, tym bardziej, że w produkcję zaangażowało się Warner Brothers, gigant mający tabuny najlepszych prawników, niemniej jednak starała się utrudnić jego realizację i premierę. W efekcie, jej postać w filmie w ogóle pominięto. Moim zdaniem, na ten zwrot w całej sprawie i dążenie do wyciszenia udziału jej gazety (i CIA) w obaleniu Richarda Nixona, wpłynęło powołanie do życia, w r. 1975, tak zwanej Komisji Churcha, która badała nieprawidłowości w działaniu IRS, NSA, FBI i przede wszystkim CIA. Jej wyniki okazały się dla CIA druzgocące. Ujawniono przestępczą działalność Agencji na wielu polach, przedstawiając opinii publicznej tak głośne sprawy, jak operację MKULTRA, COINTELPRO, projekt SHAMROCK, o których pisałem w swoich książkach, przez niezorientowanych w historii ignorantów będąc przez lata sprowadzanym do roli autora opisującego teorie spiskowe. Tych samych dodam, którzy byli i są, docelowymi obiektami kolejnych odsłon operacji „Mockingbird”.
Sławomir M. Kozak