Déjà vu. Skrywany nurt Historii.

Izabela Brodacka 12 marzec 2022

Kiedy wiele lat temu zgłaszałam zastrzeżenia wobec Wałęsy – przyjaciele rzucali mi się do gardła. Wałęsa był postrzegany jako wzór osobowy, jako ikona Solidarności. Przyjaciele zdawali się nie rozumieć, że tę ikonę wystrugano, jak to mówi Michalkiewicz, z banana.

Po latach ci sami ludzie twierdzili, że zawsze wiedzieli kim jest Wałęsa. Kiedy znajomi ekscytowali się okrągłym stołem i z nabożeństwem wpijali wzrok w ekran telewizora nasza udomowiona sroka siadała na telewizorze i wypróżniała się na ekran. „Zgadzam się z tobą całkowicie”- przemawiał do sroki ku ich oburzeniu mój mąż  .

Problem polega na tym, że ludzie chętnie przyjmują za fakty kreowaną na ich użytek rzeczywistość Zachowują się jak bohater filmu „Truman Show”, który dostrzega, że żyje w wyreżyserowanym świecie, dopiero gdy spada mu na głowę fragment sztucznego nieboskłonu.

Ludzie nie widzą i nie chcą widzieć znaków a nawet jawnych faktów. Na przykład oczywistą hucpą były Majdany na Ukrainie. Na pierwszy Majdan pojechały dzieciaki ze szkoły Przymierza Rodzin. Dowożono im do namiotów catering i bawiły się wyśmienicie. Dyrekcja szkoły twierdziła, że ma gwarancje bezpieczeństwa dla dzieci. Kto dał te gwarancje nie wiadomo.

Historyczne znaczenie kanciastego stołu (zwanego okrągłym) dotarło do ludzi dopiero gdy dotknęły ich skutki transformacji. Nawet film  „Nocna zmiana” ukazujący kulisy obalenia rządu Olszewskiego nie przekonał niektórych wielbicieli Tuska, a ujawnienie filmów z Urbanem i Jaruzelskim nie otrzeźwiło wszystkich wielbicieli Michnika. 

Przez całe lata rozpowszechniano w Polsce kłamstwa na temat Białorusi sabotując nawiązanie z tym krajem poprawnych stosunków. Bezsporne i łatwe do zweryfikowania były przecież fakty że Łukaszenko odbudował kraj po potwornych sowieckich zniszczeniach i zręcznie lawirował pomiędzy Rosją i Zachodem. Wieloletnie lżenie Łukaszenki, traktowanie jego kraju jako wzorca nędzy i zacofania wepchnęło go ostatecznie w ręce Putina. Przecież nikt nie kazał nam traktować Łukaszenki jako idola i wzór osobowy. Należało wziąć przykład z Cordella Hulla , który powiedział o Somozie „ To bez wątpienia sukinsyn,  ale to nasz sukinsyn”.
Atak na naszą granicę przywożonych tam specjalnie rzekomych uchodźców utrwali być może na zawsze wzajemną niechęć. Białoruś stała się naszym wrogiem, częścią agresywnej polityki Putina, w którego ręce sami ją konsekwentnie wpychaliśmy.

W tym samym czasie zabiegaliśmy o względy Ukrainy nie bacząc na to, że na Ukrainie nadal bohaterem narodowym jest Bandera. Typowy Białorusin był zawsze życzliwy wobec Polaków i pozbawiony resentymentów wobec dawnej „pańskiej” Polski. Białorusini zaanektowali naszą arystokrację uważając ją za własną, a Łukaszenko z pietyzmem remontował polskie kościoły, dwory i pałace. Wyjaśnienie jest proste. Białorusini nie mieli swojej arystokracji, dlatego mieszkańcy tych ziem, „tutejsi”, przyjęli polską arystokrację z dobrodziejstwem inwentarza.

Natomiast Ukraińcy mieli własną arystokrację, atamanów, skomplikowaną hierarchię społeczną. Polscy panowie, beneficjenci królewskich nadań, byli dla nich ciałem obcym. Na Ukrainie zawsze były i do dziś dnia istnieją silne resentymenty wobec pańskiej Polski, a ich pokłosiem była rzeź na Wołyniu, o której trudno zapomnieć. Nasze umizgi do Ukrainy  zawsze przyjmowano w tym kraju dość  chłodno choć inwestowaliśmy na Ukrainie w drogi i szosy, uczestniczyliśmy w kolejnych Majdanach, a nasz prezydent wołał: „Слава Україні” zapominając, że zamiast odzewu „Героям слава”, niektórzy wolą „бити Поляків”.

Cały świat solidaryzuje się obecnie z Ukrainą i wywiesza ukraińskie flagi. To jednak tylko puste gesty, które przychodzą najłatwiej. Zamiast podać lekarstwa i posiłek chorej sąsiadce kupujemy serduszko Owsiaka i czujemy się szlachetni. Zamiast zaopiekować się bezdomnym psem futrujemy bliżej nieokreśloną fundację ochrony zwierząt. Wątpliwości wobec działalności Owsiaka czy fundacji żyjącej z cudzej dobroczynności, a przede wszystkim realistyczne spojrzenie na rzeczywistość  są przyjmowane z oburzeniem przez ludzi o dziecięcej mentalności, nad implantowaniem której od lat  pracowali możni tego świata. 

Oczywiście, że doszukiwanie się we wszystkim drugiego dna oraz tajnych, prawdziwych motywów można zdyskwalifikować jako „uleganie teoriom spiskowym”. Powiem przewrotnie, wierzę wyłącznie w teorie spiskowe. Szlachetni naiwniacy płakali w 68 roku na dworcu gdańskim nad opuszczającymi nasz kraj ofiarami partyjnego antysemityzmu. Nie negując ich cierpień należałoby jednak zauważyć, że te ofiary wyjeżdżały z Polski z całym dobytkiem podczas gdy przeciętny Polak dostawał na koszty wyjazdu 5 $ ze swoich własnych pieniędzy, które nie wystarczały mu nawet na dojazd z lotniska, a do uciekinierów do lepszego świata przez berliński mur po prostu strzelano. Poza tym wielu komunistycznych oprawców jak choćby Wolińska czy brat Michnika zainstalowało się w efekcie tych prześladowań na upragnionym dla Polaków Zachodzie. Zastanawialiśmy się swego czasu w jaki sposób Bagsik i Gąsiorowski nakłonili banki do przyjmowania na noc wożonych helikopterami pieniędzy i wypłacania im za to wielomilionowych odsetek. Po latach ujawnienie operacji „Most”  wyjaśniło kulisy oscylatora. 

Liczbę Ukraińców pracujących i mieszkających obecnie legalnie w Polsce szacuje się na dwa miliony. Ubocznym rezultatem obecnej wojny będzie dla nas obecność kolejnych kilku milionów Ukraińców w Polsce, którym oferujemy gościnę. To już znaczący procent społeczeństwa i trzeba to brać pod uwagę. 

Skąd ten tytuł, „Déjà vu”?

Wałęsa skakał przez płot, a tak naprawdę przywiozła go do stoczni łódź marynarki. Michnika katowano w więzieniu, a tak naprawdę pisał w więzieniu i wydawał książki.  Bohaterscy obrońcy Wyspy Węży poszli na śmierć z miłym dla każdego patrioty okrzykiem „іди на біса” a tak naprawdę żyją. 

Na Ukrainie naprawdę giną i  cierpią ludzie a Polacy naprawdę im pomagają. Jednak jeżeli kreuje się historię znaczy że poza jej oficjalnym nurtem toczy się jakiś drugi skryty nurt.