Dosyć Polski z Dykty

Dosyć Polski z Dykty

9 czerwca, wpis nr 1271

No i mamy koniec maratońskiej triady wyborczej. Są już jakieś wyniki, ale nie o tym dziś chcę mówić, no – może trochę więcej będzie eurosceptyków w Brukseli, ale w bezzębnym europarlamencie. Zmieni się bardziej na Zachodzie, niż u nas, bo my jesteśmy o jedną fazę spóźnienie wobec trendów zachodnich.
Bo najważniejsze rzeczy działy się przed wyborami i nie były z nimi związane. To stan państwa, który ze względu na wybory był, jest i będzie zamulany. Już o tym pisałem, że polska polityka, poza zdobyciem i utrzymaniem władzy nie ma żadnej treści. Państwo jest już tylko partyjnym łupem, zaś rozemocjonowane plemiona patrzą tylko jak dojechać przeciwnika, nawet za cenę państwa z dykty.Podzielam konstatację redaktora Stanowskiego, że partie zajmują się wyłącznie kampaniami wyborczymi, których mieliśmy teraz kumulację, ale myliłby się ten, kto uważałby, że to koniec. Nie – wrócimy w stare koleiny, bo politycy tylko to potrafią – naparzać się, kosztem Państwa (czyli Was, obywatele) i państwa jako organizmu. A mamy do czynienia z kluczowym momentem i to wcale nie ze względu na wybory. A więc jak mówi redaktor Lisicki – do rzeczy.
Testowanie
Za komuny co raz to było tak, że granice NATO naruszał jakiś samolot radziecki. Było to pod progiem wojny, wlatywał, przeleciał się, albo się tylko zbliżał do granicy i o to chodziło. To był test. Dzięki temu Ruscy dowiadywali się dużo i to małym kosztem. Można było zobaczyć skąd, w jakim czasie wystartują myśliwce przechwytujące. Jaki jest czas od namiaru do reakcji. Kto do kogo dzwoni. Jak szybko dolecą i czym, wreszcie – jaka będzie reakcja wojskowej dyplomacji. To były cenne dane, bo taki sondażowy naruszyciel przestrzeni to tylko jaskółka, zwiadowca całych eskadr stacjonujących na lotniskach, zaś reakcja przeciwnika to podstawa do rozpisania scenariusza do pełnoskalowych działań.
To, co mamy na naszej granicy z Białorusią to właśnie taki test. Za myśliwców-naruszycieli robią tu nachodźcy, ale wyniki takich testów to już gotowe podstawy do pełnoskalowych scenariuszy już nie dla przebierańców, ale w pełni umundurowanych sił. Tak należy traktować to, co się tam dzieje. Pora więc na remanent czego nauczyli się wschodni na naszym przykładzie? A właściwie co już wiedzą coraz więcej, bo to przecież granica nie zapłonęła wczoraj, a lekcje z poprzednich testów stanowią dzisiaj tylko dalszy ciąg posępnego scenariusza, jaki wyłania się z testowania nie tyle granicy, ale spoistości i siły państwa polskiego.
Co więc już wiedzą Putin z Łukaszenką?
Zacznijmy od podstaw, czyli rzeczy, które dzieją się na granicy. A więc państwo polskie zakuwa na oczach innych żołnierzy w kajdanki ich kolegów, by doprowadzić ich do prokuratury, aby postawić im zarzuty, za to że oddali strzały ostrzegawcze do szturmujących granicę nachodźców. Wiedzą Ruskie też, że u nas wysyła się wojsko i policję jako mobilne tarcze strzelnicze. Bo jak nazwać zdjęcia przesłane przez żołnierzy, z których wynika, że magazynki karabinów są przed pójściem na patrol na rozkaz dowództwa zaklejane taśmą klejącą, zaś kandydat do parlamentu minister Kierwiński dopiero dwa dni temu zezwolił policji na noszenie broni w trakcie działań w obszarze nadgranicznym? To znaczy, że do tej pory była to tylko pokazówa. I – uwaga – myśmy się o tym dopiero teraz dowiedzieli, ale, jestem pewien, Ruskie o tych rewelacjach wiedzieli od razu. W ogóle to tak jest, że Ruskie tam wszystko wiedzą o naszym państwie z dykty i nawet tego nie testują, tylko czekają na okazję, by ten stan trwał jak najdłużej, zaś takie demaskacje popychają tylko dyktowe państwo do (być może) jakichś reakcji. Dodajmy – których by nie było, gdyby się sprawa nie wydała. To jest tak, jak z cyber-bezpieczeństwem. Wrogowie wiedzą i mogą o wiele więcej niż pokazują i nie jest w ich interesie, by przeciwnik się dowiedział co wiedzą lub mogą, bo jeszcze by zareagował, a tu trzeba, jak przyjdzie co do czego, wywalić ze wszystkich cyber-armat naraz. I tak jest z granicznymi ekscesami. Ale wrócimy do tego na końcu.
Wróg drugiego poziomu
Co jeszcze wiedzą Ruskie? Ano, że u nas za plecami żołnierzy nie wszyscy stoją murem za mundurem. Za PiS-u byliśmy świadkami takiego pęknięcia wzdłuż szwów podziału wojny polsko-polskiej. Odbywały się szarże posłów nad granicą, celebryci pluli na mundurfilmy się kręciło i nagrody zbierało (nawet w Watykanie!)  za to, żeby w sumie osłabiać morale armii oraz narażać integralność państwa, czego podstawą jest szczelna granica. Wszystko w imię chorych ideologii „willkommen” oraz humanitarnej pały do walenia w PiS. W dodatku, za pierwszego ataku Łukaszenki Niemcy jeszcze byli w nordstreamowym układzie przyjaźni z Putinem.
Teraz Tusk, wzorem swych pryncypałów z Berlina zmienił opcję taktyczną na Putina. Teraz to jego i Polaków największy wróg, choć jeszcze niedawno o rusofobię był tymi samymi usty oskarżany PiS. Ale to tylko odbicie zmiany – dodajmy, narracyjnej – niemieckiej opowieści. Jakże potrzebnej przed wyborami do Brukseli, co – jak widać po wynikach – kupił twardy elektorat Platformy, bo to były wybory ultrasów, gdyż wahacze pozostali w domach, zniesmaczeni diabelską alternatywą proniemieckiego Tuska i kapitulanckiego wobec Unii Kaczyńskiego.Rosjanie wiedzą także jak bardzo się certolimy ze stanowczością. Wiedzą, że polskie wojsko jest obezwładnione swą niepewną sytuacją prawną nad granicą, gdyż pracuje ono w reżymie prawnym przystosowanym do straży granicznej, zaś ustawa określająca zasady użycia broni jest jak to mówią u prezydenta Dudy „mrożąca”.
Mrożące jest także wysyłanie żandarmerii kajdankującej żołnierzy na oczach towarzyszy broni. W każdej armii, ba – państwie,  stoi się bezwzględnie za mundurem, jakiekolwiek przekroczenia w przepisach są sprawą wewnętrzną armii, a nie pokazuchą, gdzie odbiera się godność żołnierzom, zanim nawet się osądzi sprawę. Zawsze tak jest – inne postępowanie jest samobójstwem państwa. PiS, który posłał w trakcie pierwszego kryzysu na granicę wojsko nie zadbał o skreślenie dosłownie kilku zdań z ustawy regulującej użycie broni, by żołnierze wiedzieli, że co najmniej prawo ich chroni, nie są zaś oddani na pastwę nadgorliwości urzędników wojskowych realizujących polecenie polityków, którzy o wojsku mają nijakie pojęcie. PiS tego nie zmienił, przez pół roku budowania tarczy wschodnich, fortyfikacji i umocnień, deklarowanych w piwocie Tuska, obecni rządzący też nic nie zrobili. To wiedzą Ruscy.Wiedzą też, że mamy bajzel kompetencyjny. Napad Bodnara na Prokuraturę Krajową, nielegalne odwołanie Prokuratora Krajowego, kompletne zbocznikowanie jego zastępców w przypadku relacji prokuratury z wojskiem doprowadziło do ubezwłasnowolnienia nielegalnie odwołanego prokuratora Janeczka, zastąpienie go wybrańcem Bodnara Dariuszem Kornelukiem. Stworzyło to sytuację, na której wyniki nie trzeba było długo czekać.
W dodatku Bodnar powołał specjalny oddział prokuratury w Siedlcach, mający ścigać… przekroczenia prawa w wykonaniu żołnierzy przy granicy. Było to już PO skandalicznym aresztowaniu trzech polskich żołnierzy, a więc jest to sygnał – również dla żołnierzy -, że sprawa nie tyle będzie kontynuowana, co zaostrzana.
Mateusz Sitek
Zginął żołnierz z rąk nachodźcy. Dwa miesiące po tym, jak jego kolegów, za strzały ostrzegawcze, skuto i odwieziono na odwach. Czy gdyby nie ten efekt mrożący nasz żołnierz użyłby broni, by się uratować? Bo może, wiedząc na bank o losie swych kolegów, zawahał się? A może ktoś sprawdzi czy nie miał przypadkiem zaklejonego taśmą magazynku z nabojami w swej broni? Pojawiają się okropne wieści oparte na podejrzeniach, że on już nie żył na kilka dni przed ogłoszeniem jego zgonu. Że chodziło o to, żeby dociągnąć z tą wieścią do wyborów, bo ogłoszenie tego mogłoby zepsuć wyniki rządzącym. Sprawa się wydała po awanturach ze strony lekarzy i rodziny, ale jak widać po wynikach – nie zaszkodziła Tuskowi, który może odtrąbić pierwsze zwycięstwo procentowe nad PiS-em w triadzie wyborczej.Jest filmik w internecie, mocno zmontowany z tego morderstwa na granicy. Zresztą szkoda, bo nie widać co się stało, gdyż widać tylko akcję ratunkową rannego śmiertelnie żołnierza.
To straszny filmik, bo widać na nim… Polskę. Z dykty. W rowie leży ranny żołnierz, którego ratuje obrzucana ze strony nachodźców ratowniczka medyczna. Kilkanaście metrów od niej klęczy żołnierz z tarczą, nie podchodzi do niej by ją chronić, ratowniczka pochyla się nad rannym, rozpościera ręce by go osłonić, jest kompletnie sama, ale walczy o rannego.
To właśnie obraz naszego kraju. Zostaliśmy sami w kraju niemożności, postawieni wobec wroga, przed którym musimy się bronić gołymi rękami. Sami. Potem pojawiają się karetki, ale nachodźcy dalej rzucają w ten ratowniczy tłumek, tak bardzo, że znajdują się policjanci z tarczami, którzy nad rannym rozpościerają ochronny dach. A wystarczyłoby tylko puścić serię w tych tam, po drugiej stronie. I były spokój i to na wiele dni. I każdy by to zrozumiał.
Efekt mrożący
Czemu tak więc jest? Czemu nie strzelają? Wiem – uwaga! – bo się boją, co na to powie Kreml i Mińsk. Tak, bo ci rozedrą japę na całego. I dlatego wysyłamy tam nad granicę nieuzbrojonych żołnierzy i policjantów. I o tym wiedzą i uchodźcy, i Ruscy. Że się certolimy i będziemy certolić. Że wojna polsko-polska osłabia podstawowe funkcje państwa. Tak?Wszyscy mówią o artykule piątym Traktatu NATO. Że tam mają nam przyjść z pomocą, jaką będą chcieli itd. Ale istnieje przecież artykuł trzeci, który wymaga od każdego z krajów członkowskich przede wszystkim ogarnięcia… siebie. Nakłada obowiązki strzeżenia własnej granicy, utrzymywania wojska. Przede wszystkim po to by sojusz nie miał u siebie słabeuszy, których słabość prowokowałaby przeciwników do łatwego i skutecznego ataku. A czy my się tutaj ogarniamy? Wątpię. Inne kraje bronią swego żołnierza na wszelkie sposoby, jego poniżanie sprowadza się bowiem do upadku morale wśród innych żołnierzy, co jest prostą drogą do osłabienia państwa w wymiarze samobójczym. A my to robimy. I Ruscy też o tym wiedzą, nawet wydaj mi się, że specjalnie nie muszą tego stymulować agenturą, bo wojna polsko-polska sama wykonuję tę osłabiającą robotę.Jesteśmy krajem z dykty, tu akurat nowy ucieczkowy europoseł – Sienkiewicz – miał rację. W tej części świata takie numery nie uchodzą na sucho. Przychodzą, coraz szybciej, rachunki za państwową bylejakość. I tak te trzydzieści lat to był fuks, z którego nota bene nie skorzystaliśmy, by budować własną, suwerenną siłę. Zbudowaliśmy państwo słabe, mocne tylko wobec maluczkich, oddane na pastwę dwójpolówki pozornych zmian politycznych, gdy Polak musi wybierać wyłącznie mniejsze zło. A to oznacza, że ZAWSZE wybierze źle.
Co robić?
No, wiadomo, trzeba się ruszyć i wyjść z tego zaklętego kręgu bezowocnej nawalanki kosztem osłabiania państwa. Potrzebny jest ruch odpowiedzialnych Polaków, którym jeszcze zależy na kraju, nie na zwycięstwie któregoś z plemion, które obiecuje taktycznie tym razem kraść mniej. Mam nazwę na ten ruch – Dosyć Polski z Dykty (DPD). Wiadomo co robić, jakie powinny być postulaty, są do znudzenia powtarzane, czasem tylko kradzione przez polityczny mainstream, by coś tam obiecać, czego lud mówi, że chce, a czego, z powodu nierozliczania polityków z obietnic, i tak nie musi się dowozić.Taktycznie zaś z granicą to proste. Natychmiastowa zmiana kwestii użycia broni na granicy, pociągnięcie wyrywnych prokuratorów do odpowiedzialności, likwidacja specjalnego wydziału prokuratury w Siedlcach, pomoc prawna dla żołnierzy, by nie dochodziło do żenujących zrzutek w kompani wśród żołnierzy „na prawnika”. W sprawie samej granicy – po zapewnieniu, że żołnierze mogą strzelać – szkolenia i podniesienie morale armii.
Jeśli chodzi o płot, to bym zrobił tak, że obok tego, w głębi terytorium Polski postawiłbym drugi, jakieś 10 metrów od tego pierwszego. Obszar między płotami zaminowałbym i uczynił z tego obszaru pas śmierci. I każdego, kto by się tam nie wysadził traktowałbym ogniem od razu, za przekroczenie polskiej granicy. Teraz jest tak, że oni tam rozrabiają zza jedynego płotu z terenu Białorusi i jak którego postrzelimy, to wyjdzie, że strzelamy na teren obcego państwa z pewnymi konsekwencjami eskalacji konfliktu. A tak nachodźca dostanie kulkę u nas. Zrobić ze dwie transmisje z takich eventów, rozesłać po sieci i problem zniknie w jeden dzień, zdmuchnięty jak gromnica. Nikt się nie będzie pchał, tak jak teraz. Trzeba tylko zamienić filmiki. Te zachęcające – zaklejone magazynki taśmą, aresztowani żołnierze, śmiertelnie dźgnięty żołnierz, osłaniany ciałem przez ratowniczkę – na filmiki grozy z rozprawą w strefie śmierci.I zadanie dla naszego wywiadu. Chciałbym, by wytropił mordercę polskiego żołnierza. Tam, gdzie on jest. Chciałbym go widzieć na końcówce liny, tak jak widziałem uciekiniera Czeczkę, zdrajcę z polskiego wojska, którego znaleziono powieszonego. Chciałbym by było to jasne, że to on, i że to my pomogliśmy mu w przeniesieniu się na tamten świat. Tak by zrobiło państwo poważne, ale czy my nim jesteśmy?
Wynik testu
Ruscy nas testują na różne sposoby. Wynik wychodzi dla nich dobrze. Jesteśmy słabi, a to zachęca do eskalacji działań. Bezradność rozzuchwala. I będziemy świadkami eskalacji, na którą sobie zasłużyliśmy.
Ruscy zawsze mogą liczyć na mrożący efekt wojny polsko-polskiej.
Tusk wcale się nie zajął sprawą zmiany prawa, prokuraturą szalejącą przy granicy – nie, ona sobie znalazł kozła ofiarnego w postaci zastępcy Prokuratora Krajowego, którego najpierw zwolnił rękoma ministra Bodnara, aby go później oskarżyć o zakucie żołnierzy, z czym nie miał, bo nie mógł mieć decyzją Tuska, nic wspólnego. Dla Ruskich to nauka, że zawsze można na to liczyć – zamiast reformy popsutego systemu, zwalanie sprawy na straszny PiS, bo inaczej nam spadnie przed wyborami.W ten sposób wszystko się wyda – Ruscy zobaczą pozaklejane magazynki, kajdanki i ratowniczkę przykrywającą ciało zabitego żołnierza. My też to zobaczymy. I jeśli z tego nie wyjdzie jakiś szok dla nas, którym zmusimy polityków do działania, to będzie tylko gorzej. Nie bójcie się – oni tam nie analizują teraz ustaw o użyciu broni, tylko adhocowe badania, które zlecili, by się dowiedzieć czy to ważne dla suwerena. I zrobią tak jak im wyjdzie z badań, ale nie po to, by coś zmienić, tylko by ewentualnie uspokoić nastroje. I będzie więcej o wyborach niż o zabitym żołnierzu. Kolejna przykrywka. Sprawa przyschnie, inne będą bardziej pilnowane, by nie wyszły, czyli będzie gniło po staremu, zaś politycy będą ten smród zagłuszać perfumami PR-owskiej wojenki polsko-polskiej.
A Ruscy na bank wiedzą więcej od nas gdzie i jak jesteśmy słabi. I obawiam się, że wiedzą nie tylko więcej od naszej opinii publicznej, ale i od polityków, bo ci nie zajmują się państwem, tylko sobą.Ja pamiętam w swej historii III RP te kilka dni, kiedy czułem się naprawdę wolny – spadały bowiem zasłony i widać było prawdziwe konstrukcje III RP. Było tak kiedy Macierewicz przyniósł do Sejmu listę konfidentów, kiedy rozbił się w Smoleńsku samolot z prezydentem, a zwłaszcza dzień, w którym Rzepa opisała wykrycie trotylu we wraku tutki. To były dni, w których oczyma wyobraźni widziałem już te zbierane ad hoc grupki kryzysowe, które naradzały się nad tym jak z tego wyjść. Nie jaki to ma wpływ na państwo, tylko jak uratować swą polityczną DE i pogrążyć przeciwników. Co się tam dzieje daje pojęcie jeden wgląd, którego dokonała ekipa nagrywająca jak się naradza żmijowisko, by obalić rząd Olszewskiego i zakopać – skutecznie do dziś – proces lustracyjny. Kto ma nerwy – niech sobie zobaczy.
Tak samo było i teraz, kiedy wydała się sprawa z aresztowaniem żołnierzy i nie dało się dłużej ukrywać, że raniony na granicy żołnierz zmarł. Tak samo – naradzano się nad tym nie co zmienić w wojsku i systemie sprawiedliwości, a szerzej – prawnym, tylko jak to się będzie opowiadać, by uratować swoją DE przed wyborami. Nie minął jeden dzień i znalazł się winny wszystkiemu niedorżnięty pisowiec, który zakuł osobiście żołnierzy i pchnął dzidą żołnierza. I że to lud uśmiechniętej polski jagodnej kupi. I, jak widać z wyników tych wyborów – kupił. A więc dalej pobywamy w ułudzie państwa, Ruscy wiedzą o naszych słabościach więcej niż my sami i nic z tym nie zrobimy. I my, tak zwana opinia publiczna, i politycy, których wybraliśmy. Jedni swym wzmożeniem wojny polsko-polskiej, drudzy – większość – swym zaniechaniem.I zostanie tylko ta nasza Polska. Jej obrazem jest samotna i opuszczona ratowniczka, która własnym ciałem osłania rannego i umierającego żołnierza. I jeśli się na taką Polskę godzicie, to taką Polskę dostaniecie.
Napisał i opublikował Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na www.dziennikzarazy.pl