ESTRADA POLITYCZNA
Sławomir M. Kozak2023-04-21oficyna-aurora.pl/estrada-polityczna
U schyłku dawnych, dobrych lat, kiedy aktorzy rozpoczynali dopiero nieśmiało przygodę z telewizyjną propagandą, co w ich własnym środowisku było zrazu postrzegane, jako zajęcie mało przyzwoite, w ramach uposażenia bywali czasem obdarowywani przedmiotami swej agitacji. Ubierali się w modne stroje, obwozili promowanymi przez siebie samochodami, palili markowe cygara, popijali wysokogatunkowe trunki. Z czasem reklama spowszedniała, a dzisiejsi celebryci wdzięczą się stręcząc wyroby, których sami zapewne unikają.
Chciałbym jednak zwrócić uwagę na fakt, że popularyzowanie dóbr materialnych prowadzi często do lansowania nowych mód, stylu bycia, a co za tym idzie dalej, również poglądów. W tym, poglądów politycznych. Co ciekawe, do polityki trafiają aktorzy w chwilach przełomowych dla losów świata! Historia pokazuje, że nie są to co prawda komicy wybitni i mimo wszystko nigdy nie nagrodziła ich statuetką Oscara, mimo oczywistych umizgów samych zainteresowanych. Jednak, co trzeba przyznać uczciwie, na scenie politycznej okazują się być „nie do podrobienia”! Być może, pora przypomnieć wizerunek tego z nich, który ogromnej większości z nas kojarzy się zdecydowanie pozytywnie. Czy słusznie?
Ronald Reagan, którego Polacy zgodnie uważają za współtwórcę przemian społecznych i politycznych w naszym kraju, 40 prezydentem USA był dwukrotnie, w latach 1981-1989, mając u boku wiceprezydenta George H. W. Busha. Jak do tego doszedł?
W r. 1932 ukończył Eureka College i rozpoczął pracę, jako komentator radiowy. 5 lat później, przeniósł się do Los Angeles, gdzie znalazł zatrudnienie w agencji aktorskiej. W r. 1940 wykupił ją Music Corporation of America (MCA), koncern medialny, założony jeszcze w r. 1924 przez potomka żydowskich imigrantów z Litwy, niejakiego Julesa Steina, zaprzyjaźnionego z Al’em Capone, która to zażyłość pozwoliła mu szybko nawiązać relacje z kalifornijskim światem przestępczym. Firma błyskawicznie rosła w siłę, stając się w latach 40. najbardziej wpływową instytucją Hollywood. Stein kierował się w swych życiowych wyborach sentymentem plemiennym i jednym ze swych podwładnych uczynił Lew Wassermana, który z marszu został osobistym agentem Reagana. Wasserman dość szybko wynegocjował dla swego podopiecznego milionowy kontrakt z Warner Brothers. W r. 1946 Wasserman został prezesem MCA, a rok później Reagan, którego aktorska gwiazda zaczęła już gasnąć, został przez niego wypromowany na szefa Gildii Aktorów Ekranowych (SAG). W książce „Dark Victory: Ronald Reagan, MCA and Mob”, jej autor Dan Moldea pisze, w jaki sposób się to odbyło.
„Pod koniec lat 40. Hollywood przesunęło swoją uwagę z infiltracji przemysłu filmowego przez mafię na infiltrację przez komunistów (tj. inną grupę Żydów). Ronald Reagan, młody aktor, który był reprezentowany przez Wassermana i MCA, był gwiazdą podczas dochodzeń i przesłuchań prowadzonych przez U.S. House Un-American Activities Committee (HUAC), służąc zarówno, jako informator dla FBI, jak i przyjazny świadek dla komisji. Po swoich dokonaniach w wojnie z komunizmem… Reagan został nagrodzony wyborem na prezesa Gildii Aktorów Ekranowych, pełniąc tę funkcję przez pięć kolejnych jednorocznych kadencji”.
Jeszcze w 1960 uważał się za zdecydowanego demokratę, ale już dwa lata później wstąpił do Partii Republikańskiej. Jak zgodnie twierdzi kilkoro autorów różnych książek, to MCA i mafijni donatorzy doprowadzili w r. 1966, i ponownie w 1970, do wygranej Reagana w wyścigu o fotel gubernatora Kalifornii. Odwdzięczył się im wkrótce, przepychając przez zgromadzenie stanu Kalifornia przepisy dające studiom filmowym ogromne ulgi podatkowe, których wartość szacowano na około 3 mln dolarów. Szczegółowo opisuje to wszystko Karl Haemers, w jednym ze swych ostatnich artykułów, sugerując m.in., że nie inaczej miała się sprawa z wyborem Reagana na urząd prezydenta USA.
„W listopadzie 1979 roku Reagan rozpoczął swoją kampanię prezydencką przemówieniem w nowojorskim hotelu Hilton. Wcześniej, w tym samym roku senator z Nevady Paul Laxalt, mający rozległe powiązania mafijne z Las Vegas, w tym z mafią żydowską poprzez postać Moe Dalitza, utworzył komitet Reagan For President.(…) Dalitz i żydowska mafia przekazali duże sumy na kampanię Reagana. Programem Reagana było ograniczenie regulacji rządowych, niskie podatki i zmniejszenie wydatków rządowych. Głównym menadżerem kampanii Reagana był William Casey, skorumpowany biznesmen i prawnik, który był głównym doradcą w żydowskim banku inwestycyjnym Bear Stearns, gdzie przed jego bankructwem pracował również Jeffrey Epstein. Żyd Alan Greenberg, który zwerbował i awansował Epsteina, był prezesem Bear Stearns w czasie jego upadku. Casey został dyrektorem CIA u Reagana”. Autor w swoim tekście mówi wprost, że wybór Reagana w r. 1980 stanowił kamień milowy dla żydowskiego przejmowania władzy w Ameryce z rąk dominującej dotąd anglosaskiej elity protestanckiej (WASP).
„(…) Reagan manipulował prawem i polityką, która sprzyjała najpierw MCA w jej ekspansji bogactwa i władzy, przynosiła korzyści żydowskiemu syndykatowi przestępczości zorganizowanej, w tym odsuwała śledztwa i oskarżenia, a później błogosławiła całe żydowskie lobby w Ameryce zalewem polityki gospodarczej i wsparciem militarnym dla Izraela”.
Być może przywołany artykuł można uznać za jednostronny, bo każdy amerykański prezydent od początku działalności politycznej skazany jest na ośrodki wspierające kolejne kampanie, czyli ludzi mających pieniądze i dzierżących w garści media. Reagan nie miał żadnej możliwości, by urwać się z tej sieci zależności, przyznać należy jednak, że przy okazji walki z „Imperium Zła” zyskał sympatię Polaków zarówno w swych przemówieniach, kierowanych często bezpośrednio do nas i licznymi gestami solidarności z najweselszym barakiem za żelazną kurtyną. I, choć mam świadomość, że operację zwijania bloku wschodniego prowadził w ramach szerszego planu, którego beneficjentami nadal nie są moi rodacy, to przeprowadził ją skutecznie, a jego dwie kadencje prezydenckie cieszyły się ogromną popularnością, której już później nie udało się powtórzyć żadnemu jego następcy. Przygotowanie sceniczne z pewnością nie było mu przeszkodą.
Reasumując, uważam, że uczelnie przygotowujące przyszłych Hamletów do życiowej roli, powinny obok przedmiotów humanistycznych, aktorskich, psychologicznych, muzycznych (z naciskiem gry na pianinie), czy tanecznych, uwzględniać też nauki polityczne. Doradzałbym także zajęcia z podstaw meteorologii, by wiedzieć skąd wieje wiatr.
W przełomowym dla naszej historii roku 2010, w książce „Projekt Phoenix” przedstawiłem, a w nie mniej ważnym roku ubiegłym, w pozycji
„Rocznik sadystyczny 2020/2022”, przypomniałem swoją recenzję współczesnej sceny politycznej. Może warto się nad nią zastanowić?
„Obsada przedstawienia została dawno ustalona, aktorzy doskonale wyselekcjonowani, a rekwizyty dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Czasem dopuszcza się, na krótkotrwałe występy gościnne, aktorów objazdowych teatrzyków i oczywiście statystów, ale dyrekcja żegna się z nimi bez większego bólu zaraz po wygaśnięciu kontraktów. Sporadycznie zaprasza się kaskaderów. A kiedy zbytnio wczuwają się w rolę zarezerwowaną dla głównego aktora, dostają najgorsze z możliwych oświetlenie, kiepskie nagłośnienie i… nie ma bisów. Jeśli jednak któremuś wpadnie do głowy chęć przejęcia administracji tej trupy, obsadzenie jej własnymi księgowymi lub wymiana dyrekcji, urywa się pod nim zapadnia. W świetle kamer i na oczach zaproszonej publiczności. Ta ostatnia nie zawsze jest wyrobiona, nie wszystko rozumie, ale nadal chce bywać zapraszana na kolejne spektakle i spotkania do foyer, i na ogół nagradza pozostającego w cieniu reżysera długotrwałą owacją na stojąco. A potem walą na to przedstawienie zwabione tragedią tłumy, napychając dyrekcji kasę wpływami ze sprzedanych biletów, aż kolejni aktorzy się nie opatrzą i nie spadną… z afiszy. Wtedy dyrekcja zmienia odrobinę repertuar oraz, co zrozumiałe, kostiumy, wprowadza kilku aktorów drugiego planu, choć całość i tak trzyma grupa liderów. Klakierzy, hojnie opłacani, czekają już w blokach startowych, ponieważ
show must go on. A aktorzy tańczą, jak im orkiestra gra, bo żyją ciągłą nadzieją przyszłych występów na deskach West End’u, bądź Broadway’u. Tymczasem niektórzy mają już od dawna zapewnione lukratywne posady w moskiewskim Teatrze Bolszoj.”
Sławomir M. Kozak
Jeśli Cię jeszcze na to stać – postaw proszę Autorowi kawę https://buycoffee.to/s.m.kozak