Izabela BRODACKA
Konfrontacja Trumpa z Zełenskim była, a raczej powinna być bardzo pouczająca dla wyznawców tezy, że jesteśmy sługami narodu ukraińskiego.
Otóż Polska postawiała się w szeregu krajów, które rozdawały paciorki dobrym tubylcom. Czasem te paciorki były lekko zardzewiałe albo zupełnie nieprzydatne jak niemieckie hełmy z II czy nawet z I Wojny Światowej, które Niemcy wspaniałomyślnie zaoferowali Ukrainie.
Wydaje się, że jak dotąd wszystkie prześcigające się w szlachetności kraje propagowały tak zwany „kult cargo”. Tubylcy mają czekać na dary które spadają z nieba bez żadnych zobowiązań. Trump jak to Trump jest realistą i nie jest hipokrytą. Chce przerwać wojnę z przyczyn humanitarnych. Niepokoi go liczba zabitych po obydwu stronach konfliktu. Lecz jak się okazuje Trump nie ma zamiaru przywozić na Ukrainę żadnych paciorków. Wręcz przeciwnie – ma zamiar wywozić z Ukrainy paciorki, to znaczy metale ziem rzadkich potrzebne USA do celów militarnych.
Starcie Trumpa z Zełenskim było bardzo nieprzyjemne i mało dyplomatyczne jeżeli dyplomację traktować jako grę pozorów. Zełeński sam na to zapracował. Przede wszystkim popierał w wyborach prezydenckich Kamalę Harris i jej lewacką agendę przeciwko której zagłosowała Ameryka. Poza tym Zełenskiemu wydawało się, że to on ma prawo rozdawać karty, pouczać innych, krytykować i wystawiać laurki. Został przez Trumpa sprowadzony na ziemię.
W jednym z poprzednich tekstów nazwałam wojnę na Ukrainie „drôle de guerre”(dziwną wojną). To wojna podczas której przywódcy państw jeżdżą sobie do Kijowa jak do wód, spacerują po Kijowie bez ochrony a sam prezydent Zełenski swobodnie lata po całym świecie z wizytami podczas których epatuje słuchaczy zdjęciami pomordowanych ukraińskich dzieci i wraca zdrowy do domu. Może nie należy się temu dziwić. Jak pisała Konopnicka: „A na wojnie świszczą kule, Lud się wali, jako snopy, A najdzielniej biją króle, A najgęściej giną chłopy”
Nie należy się zatem również dziwić, że wielu Ukraińców nie uważa tej wojny za swoją i próbuje uniknąć poboru jak się tylko da. Właśnie to zarzucił Trump Zełeńskiemu. Zarzucił, że chce przeciągać wojnę wykrwawiając własny naród i wcale nie dąży do jej zakończenia. Nie do przyjęcia dla Trumpa jest również roszczeniowa postawa Zełeńskiego. Roszczeniowa postawa skrzywdzonych przez los to znany fenomen psychologiczny.
Pracowałam kiedyś w rządowym programie integracji dzieci niewidomych i niedowidzących w szkołach średnich. Szefem programu był pan Krzysztof Waksberg. Był moim idolem. Sam niewidomy ukończył wydział elektroniki na Politechnice Warszawskiej co świadczy o jego zdolnościach i determinacji. Gdy trzeba było załatwić jakąś trudną sprawę niewidomego ucznia szliśmy z panem Krzysiem do dyrektora szkoły i bez żadnych wstępnych ustaleń bawiliśmy się w grę „ dobry glina i zły glina”. Krzysztof zaczynał od przedstawienia dyrektorowi założeń programu, szeroko rozwodząc się nad historią Związku Niewidomych. Ja uważnie obserwowałam dyrektora. Gdy widziałam na jego twarzy mękę wtrącałam uprzejmie: „Panie Krzysiu my przecież mamy tylko krótką sprawę do pana dyrektora. Może ją zreferuję”. Za każdym razem dyrektor entuzjastycznie przystawał na proponowane mu rozwiązanie ratujące skórę uczniowi.
Założeniem programu było, że każde dziecko może prosić o pomoc czyli bezpłatne korepetycje opłacane przez ministerstwo. Lekcji udzielali pracujący w programie nauczyciele. Lekcje odbywały się tylko w razie potrzeby, nie chcieliśmy uzależniać podopiecznych od korepetycji. Program miał 100% skuteczności, w jego trakcie nie było żadnej próby samobójczej wśród niewidomych uczniów. Wtedy po raz pierwszy zetknęłam się ze zjawiskiem roszczeniowej postawy niewidomych czyli ze zjawiskiem doskonale znanym fachowcom i samemu Waksbergowi.
Otóż wielu z podopiecznych było przekonanych, że z racji ich kalectwa należą im się wyjątkowe względy. Jedna z uczennic zażądała na tej podstawie od szkoły promocji do następnej klasy choć opuściła przeszło pół roku. Inna zrobiła awanturę, że szkoła nie chce puścić jej na szkolną wycieczkę w Wysokie Tatry nie rozumiejąc, że szkoła musiałaby dla jej bezpieczeństwa zatrudnić dla niej osobnego przewodnika.
Pewien mój uczeń zaproponował mi bezceremonialnie żebym „skoczyła” do punktu ksero i zrobiła dla jego kolegów kopie rozwiązanych zadań. „ Sam sobie skocz” – odpowiedziałam brutalnie. „ Albo chcesz się integrować w zwykłej szkole, żyć w zwykłym społeczeństwie i sobie w nim radzić, albo chcesz należeć do grupy teoretycznie uprzywilejowanej, lecz wyizolowanej z normalnego życia. Trzeba zrozumieć, że choć niepełnosprawność w cywilizowanym społeczeństwie daje pewne przywileje nie każdy kogo niepełnosprawny napotka na swojej drodze musi bezwarunkowo spełniać wszelkie jego zachcianki”.
W podobnej jak te niewidome dzieci sytuacji jest Zełenski. Jego kraj został ciężko dotknięty przez los. Wszyscy współczują Ukraińcom. Polacy wykazali się niezwykłą szlachetnością przyjmując Ukraińców do swoich domów a władze nadały im wyjątkowe przywileje. Otrzymują wszelkie świadczenia przysługujące obywatelom polskim, zasiłki, bezpłatne leczenie. W Ukrainę zostały władowane wielkie pieniądze i duża część polskiego sprzętu wojskowego. Wielu uważa że przekracza to możliwości naszego kraju.
Kiedy w czasie stanu wojennego Polacy masowo wybierali emigrację musieli przebywać w obozach nawet po kilka lat zanim zorganizowali sobie życie za granicą. Zasiłki i miejsce na pryczy które ofiarowywały im rządy zachodnich państw traktowano jako akt dobrej woli za który należy być wdzięcznym.
Tymczasem Zełenski nie okazywał nikomu wdzięczności, wręcz przeciwnie grymasił jak panna na wydaniu i rozstawiał po kątach naszych rządzących. Nie podniósł również sprawy ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej. Tak mógł pogrywać sobie z Polakami, którzy sami zadeklarowali że czują się sługami narodu ukraińskiego. Amerykanie nie czują się niczyimi sługami a za okazaną pomoc należy dziękować. Tego dowiedział się Zełeński w Owalnym Gabinecie.