Maca dla kanclerza Scholza

Stanisław Michalkiewicz: Maca dla kanclerza Scholza maca-dla-kanclerza-scholza

…A kanclerz powiada: rachunek zapłacę, jeżeli z Kaczora przyślecie mi macę.

Tak by można dzisiaj strawestować fragment słynnego poematu Janusza Szpotańskiego “Ballada o Łupaszce”: “W marcowe wieczory pod wieszcza pomnikiem spotyka się Dajan z niejakim Michnikiem. Gdy Dajan szwargoce, to Michnik wciąż gęga i straszny się spisek pod wieszczem wylęga.(…) Już spisek jest gotów, już cieszy się Czajka i toast za Syjon wychyla już szajka. I śle do Rotszylda telegram: “Baronie, czekamy cię w wolnym nad Wisłą Syjonie!” A Rotszyld depeszę: “Rachunek zapłacę, jeżeli z Gomułki przyślecie mi macę.”

Że Rotszyld pragnął macy z Gomułki, to rzecz oczywista – ale może maca z Kaczyńskiego smakowałaby również kanclerzowi?  Wszystko to być może; skoro Żydowie z Niemcami  koordynują polityki historyczne, to dlaczego ta koordynacja nie miałaby obejmować również upodobań kulinarnych?

Niezależnie od tego możliwe jest również, że Reichsfuhrerin Urszula von der Leyen zaczęła się niecierpliwić dotychczasowym, ślamazarnym tempem dintojry w Polsce. Miesiące płyną, a tu dopiero zaczynają odbierać immunitety i to nie wszystkim naraz, a pojedynczo. Gdyby tak miało być, to dintojra nie zakończyłaby się, a nawet na dobre nie rozpoczęła do końca dobrego fartu Donalda Tuska. A co potem? Więc gwoli podkręcenia szefa Volksdeutsche Partei Reichsfuhrerin nakazała Komisji Europejskiej wszcząć wobec Polski procedurę “nadmiernego deficytu”.

Jest to pierwsze poważne ostrzeżenie dla Donalda Tuska, żeby bardzo uważał, bo jeśli nadal będzie się wałkonił, to będzie z nim brzydka sprawa. Toteż  kolaborujący na tym etapie z Niemcami Judenrat “Gazety Wyborczej” zaraz “dotarł” do tajnego listu, jaki Naczelnik Państwa wysłał do swego ministra sprawiedliwości.

Ciekawe, że ton tego listu jest  bardzo podobny w treści do przemówienia generała Bagno z nieśmiertelnego poematu Janusza Szpotańskiego “Towarzysz Szmaciak”:

“W tym czasie Bagno, Polak szczery,

był pies straszliwy na afery

i z krzykiem: “Polskę Żyd rozkrada!”,

mnóstwo swym wrogom ciosów zadał. (…)

Zatem słuchajcie, dzieci moje:

wstrzymajcie wy się z tym rozbojem,

nim ostateczne rozwiązanie

nie da nam Polski we władanie!

Od dzisiaj żądam cnoty od was

i daję generalskie słowo,

że ten, kto zlekceważy rozkaz,

zapłaci, jak Wawrzecki, głową!”

Okazuje się, że literatura, jak zwykle wyprzedza życie, przynajmniej u nas. Mniejsza jednak o literaturę, bo Donald Tusk  oraz pełniący obowiązki jego psa łańcuchowego pan mecenas Roman Giertych, postanowili pójść za ciosem i wpakować Kaczora do turmy pod pretekstem, że “wiedział, a nie powiedział” – bo jako funkcjonariusz publiczny powinien o malwersacjach związanych z Funduszem Sprawiedliwości zawiadomić prokuraturę. Ale nie z Kaczorem takie numery!

Udał, że nie posiada się ze zdumienia, jak dalece Tusku Donaldu i Romanu Giertychu nienawiść do niego padła na mózg. Jakże oni chcą go oskarżać, że “wiedział, a nie powiedział”, skoro przecież powiedział – bo list był przecież adresowany do samego Prokuratora Generalnego! Wygląda na to, że cała para znowu pójdzie w gwizdek, chociaż pan Adam Bodnar już posłał policję do Krajowej Rady Sądownictwa – ale na razie nie wiadomo, czy żeby tych wszystkich niezawisłych sędziów spałowała i rozgoniła, czy żeby kilku zaczynszczikow wpakowała do aresztu wydobywczego.

A w takim areszcie wydobywczym możliwości oddziaływania na delikwentów są znacznie większe, niż na tak zwanej wolności. Ot – co wiem z własnego doświadczenia, kiedy to zostałem przymknięty w stanie wojennym –  wystarczy, że się delikwenta nie puści do kibelka razem ze wszystkimi, a potem – niech się dobija do drzwi, ile mu tylko dusza zapragnie. Nie mówię już nawet o cwelowaniu, o którym kiedyś, najwyraźniej dotknięty żarcikami jakiegoś komuszka w Sejmie, opowiadał Jacek Kuroń, a na sali plenarnej było cicho, jak makiem zasiał.

Skoro coś takiego przytrafiało się Jackowi Kuroniowi, to dlaczegóż by nie miało się przytrafić przewielebnemu księdzu Olszewskiemu? Wprawdzie Służba Więzienna energicznie dementuje fałszywe pogłoski i nawet daje do zrozumienia, że wobec tych, co je rozpuszczają, będzie “wyciągać konsekwencje”, ale skoro tak, do skąd się biorą niezdementowane opowieści, jak to współwięźniowie biorą w obroty pedofilów? Wszyscy przecież mówią  o tym jako o rzeczy zwyczajnej, a nie przypominam sobie, by ktokolwiek takie fałszywe pogłoski kiedykolwiek dementował.

Jak widzimy, dintojra, będąca prawdziwym i bodajże jedynym programem vaginetu Donalda Tuska, jakoś nie może rozwinąć skrzydeł. Najwyraźniej panu mecenasowi Giertychowi brakuje determinacji Feliksa Edmundowicza, czy Mikołaja Jeżowa, bo żaden z nich nie mdlał w obliczu prokuratora. Skąd jednak Donald Tusk ma wziąć bardziej odpowiednich ludzi? Gerard Palitzsch już dawno nie żyje, a inni się nie chwalą i w rezultacie dintojra kuśtyka,  budząc zrozumiałe zniecierpliwienie nie tylko Reichsfuhrerin, ale i kanclerza.

Przyjeżdżając z gospodarską wizytą do Warszawy, okazał Donaldu Tusku tylko tyle łaskawości, ile było trzeba i na pocieszenie powiedział, że Niemcy “będą się starały” jakoś wspierać tych, co to udało im się przeżyć okupację.  Nawet “Tygodnik Powszechny” dał wyraz swemu oburzeniu.

Wprawdzie sympatyzuje z Donaldem Tuskiem wedle rozkazu, ale najwyraźniej tamtejszy Judenrat musiał wiązać jakieś nadzieje z opowieściami Wielce Czcigodnego Arkadiusza Mularczyka, któremu Instytut Strat Wojennych (“Gdzie tu Wylizuch, Felczak gdzie tu?”) wyliczył należne od Niemiec reparacje na 1,3 biliona euro. Nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem, więc nic dziwnego, że jakieś nadzieje przecisnęły się również na “świętą ulicę Wiślną” w Krakowie.

A skoro już jesteśmy przy finansach, to wypada odnotować rewelacje ogłoszone przez angielski tygodnik “The Economist”, który poinformował, że 1 sierpnia Ukraina może… “zbankrutować”. My tu w Polsce  największe zagrożenie dla Ukrainy upatrujemy w zimnym ruskim czekiście Putinie, a tymczasem okazuje się, że “rewolucja podchodzi, jak księżyc pod płot – ale zupełnie inną drogą”.

Chodzi o wierzycieli, w tym również – posiadaczy ukraińskich obligacji, którzy udzielili Kijowowi moratorium – ale tylko do 1 sierpnia. Międzynarodowy Fundusz Walutowy chciałbym, żeby darowali Ukrainie 60 procent długu, ale oni utrzymują, że 22 procent to jedyna rozsądna propozycja.

Toteż zaraz kiedy Węgry objęły prezydencję Eurokołchozu, do Kijowa pojechał Wiktor Orban, proponując prezydentowi Zełeńskiemu, by ogłosił zawieszenie broni, jako wstęp do zakończenia wojny. Prezydent Zełeński udzielił mu na to “szczerej” odpowiedzi. Taka szczerość, to już jest coś – ale skąd wziąć szmalec?