Nawróceni i odwróceni Izabela Brodacka
Jak się okazało dokładnie 2 lipca 2023 roku Donald Tusk stał się przeciwnikiem przyjmowania uchodźców. To historyczna data. Wszyscy pamiętają przecież jego wypowiedzi wspierające w 2015 roku projekt przymusowej relokacji uchodźców, a także rozczulanie się nad tabunami usiłujących przedostać się do Polski nielegalnych imigrantów przywożonych na białoruską granicę przez białoruskie służby. Tusk zapomniał co mówił czy się nawrócił? W przypadku Tuska nawrócenia i odwrócenia są raczej chlebem powszednim nie ma się więc czym przejmować. Kilka lat temu zalegalizował swój związek z żoną biorąc ślub w kościele katolickim. Potem od kościoła się raczej odwrócił deklarując wspieranie aborcji na żądanie, a ustami Nitrasa proponując opiłowywanie katolików. Takie nawrócenia i odwrócenia nie są jednak w naszej historii czymś niezwykłym.
Starsi ludzie pamiętają prezydenta Bieruta, który w procesji Bożego Ciała trzymał ozdobną szarfę od monstrancji niesionej przez księdza. Zastanawialiśmy się wówczas czy nawrócił się na katolicką wiarę. Jak się okazało była to tylko mądrość etapu. Pamiętamy również, że Michnik nie tylko korzystał z opieki Kościoła lecz nawet podobno ochrzcił swego syna. W Komitecie Prymasowskim spotykała się elita kontraktowej opozycji. Potem Michnik uznał kościół katolicki za głównego nieprzyjaciela polskiej demokracji. Pamiętamy również Oleksego klęczącego przed obrazem Madonny w Częstochowie. Kiedy opowiadałam o tym z pewnym rozczuleniem znajomemu, bo tkwi w nas przecież biblijny archetyp syna marnotrawnego, kazał mi się zastanowić ilu ludziom Oleksy bezpowrotnie zniszczył życie. Tego się nie da jego zdaniem odkupić czczym gestem jakim jest manifestacyjne klękanie przed ołtarzem, które też było chyba tylko mądrością etapu.
Często słyszałam dyskusje na temat w jaki sposób tak zwana opozycja kontraktowa objęła rząd dusz i zmonopolizowała niepodległościowe dążenia Polaków. Otóż był taki moment gdy mówili oni dokładnie to co chcieliśmy słyszeć. Na własne uszy słyszałam podczas spotkania poświęconego obronie życia dzieci nienarodzonych organizowanego przez ruch Gaudium Vitae jak Jacek Kuroń indagowany o jego stosunek do aborcji powiedział, że jest przeciwnikiem aborcji i dodał niezwykle poetycko: „ gdy widzę cień za zasłoną to choć nie wiem co tam jest nie strzelam, bo mogę zabić człowieka, podobnie choć nie wiem od którego momentu płód staje się człowiekiem przez ostrożność chcę go chronić w każdym stadium jego rozwoju”. Nie wiem co Kuroń mówiłby dzisiaj, wątpię jednak czy byłoby mu po drodze z Kają Godek. Ten sam Kuroń w białej czapce kucharza rozdawał bezdomnym zupę i pozował na obrońcę biednych ludzi. Na własne uszy jednak słyszałam podczas jakiejś towarzyskiej imprezy, jak mocno znieczulony Kuroń, indagowany przez jakiegoś gorliwca o znaczenie słowa demokracja, powiedział: „ demokracja, demokracja- chamów trzeba za mordę trzymać i do roboty gonić i to jest właśnie ta cała słynna demokracja”. Sam Kuroń wyjaśnił strategię swojej formacji opisując jak jego zdaniem Indianie oswajali dzikie konie. Otóż Indianin wskakiwał na ogiera, przewodnika stada i przez pewien czas galopował w wybranym przez tego ogiera kierunku. Potem niespostrzeżenie zmieniał kierunek nawet o 180 stopni i wprowadzał w ten sposób całe stado do corralu. Dla znawcy koni są to oczywiście bzdury ale powyższa historyjka jest dobrą metaforą taktyki dzięki której kontraktowa opozycja wyprowadziła społeczeństwo polskie w maliny.
Dobrym przykładem nawrócenia czy raczej odwrócenia (to termin używany w stosunku do agentów) jest historia Romana Giertycha.
Roman Jacek Giertych w latach 2001–2007 był posłem na Sejm IV i V kadencji, w latach 2006–2007 wiceprezesem Rady Ministrów i ministrem edukacji narodowej w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego, był również prezesem Młodzieży Wszechpolskiej i Ligi Polskich Rodzin. Jako minister oświaty wprowadził sporo rozsądnych rozwiązań i był znienawidzony przez lewactwo i wszelakich postępowców. Byłam świadkiem jak wycieczka szkolna przyprowadzona przez panie nauczycielki pod gmach Ministerstwa Edukacji Narodowej w Warszawie ( w czasie niemieckiej okupacji siedziba gestapo ) przy ulicy Szucha ( w czasie sowieckiej okupacji Aleja I Armii WP ) skandowała: „ Giertych do wora, wór do jeziora”. Obecnie Giertych jest nie tylko prawnikiem capo di tutti capi opozycji czyli Tuska, lecz zdecydowanie opowiada się we wszystkich kwestiach światopoglądowych po przeciwnej stronie politycznej niż obecna władza.
Nasuwa się pytanie kim są ci wszyscy ludzie, ci odwróceni i nawróceni? Czy są to tylko zwykli oportuniści wyspecjalizowaniu w łowieniu nawet najsłabszych podmuchów wiatru historii? A może są podwójnymi agentami? Może potrójnymi? Może wielokrotnymi? A może wręcz agentami obrotowymi?
Badacze ze szkoły Pawłowa wykonali kiedyś ciekawe doświadczenie. Otóż gdy psu pokazywano trójkąt dostawał miskę, a gdy pokazywano koło – dostawał w łeb. Pies doskonale funkcjonował i nie był w najmniejszym stopniu sfrustrowany. Wtedy zaczęto pokazywać mu trójkąt, którego rogi się zaokrąglały. Pies zaczął wyć, przestał jeść i wkrótce zdechł.
Obawiam się, że społeczeństwo polskie, coraz większe jego część, jest w sytuacji tego psa.
Politycy wiodących formacji są zmienni w poglądach jak kurek na kościele, a my z konieczności staliśmy się przedmurzem obrotowym. Tęskniliśmy do Zachodu, który miał nas bronić przed sowiecką dziczą. Po to między innymi wchodziliśmy do Unii Europejskiej. Tymczasem Unia nie obroni nas przed Rosją, ani Rosja przed Unią. Co gorsza Niemcy, główny rozgrywający Unii Europejskiej porozumiewają się z Rosją nad naszymi głowami jak to wielokrotnie już było w historii. Francja też zawsze miała do Rosji feblika. Jak zwykle jesteśmy zupełnie sami. Jak ten zajączek z bajki Krasickiego, którego wśród serdecznych przyjaciół zjadły psy. Okazało się, że to właśnie z Zachodu docierają do nas objawy marksizmu kulturowego groźniejszego w dalekosiężnych skutkach od topornego marksizmu sowieckiego.