GRECJA I RZYM (do drugiej połowy III w. przed Chr.)
Feliks Koneczny, Cywilizacja Bizantyńska, rozdz. II.
Idąc po nitce do kłębka, poszukując korzenia rozłożystego drzewa rozgałęzionych około naszego tematu problemów dziejowych, dojdziemy do zagadnienia, bardzo starego i powszechnie wiadomego, znanego nam jeszcze z ławy szkolnej, a nigdy nie przestarzałego, nieustannie wznawianego i wciąż ‘żywotnego, mianowicie do kwestii „Grecja a Rzym”. Temat „Grecja a ‘Rzym” jest doprawdy nieśmiertelny i zajmuje nas nie tylko jako dociekanie naukowe, lecz posiada praetium affectionis. Interesuje każdego z nas osobiście to zagadnienie, będące zarazem zwornikiem działu historii powszechnej, dużego przestrzenią i czasem, olbrzymiego zaś swoją doniosłością. Problem ten przechodzi spuścizną myśli, wiecznie kołaczącej z pokolenia na pokolenie, obok drugiego, z którym się łączy: problemu rozrostu i upadku Rzymu.
Oba te fundamentalne zagadnienia, naświetlone nauką o cywilizacji, wydadzą nowe tajniki swej wielkości i wykażą dokładniej, jakich żeber sklepiennych są wzorem.
Od dawna rozpowszechnione jest mylne mniemanie, jakoby świat klasyczny, schodząc z pola dziejów pozostawił po sobie dwie spuścizny, równolegle, choć odmienne, dwie cywilizacje: zachodnioeuropejską i bizantyńską, jako dwa odłamy poprzedniej uniwersalnej cywilizacji klasycznej.
Ile w powyższym zdaniu pojęć, tyle błędów. Świat klasyczny bowiem, tj. rzymski i grecki, tworzył jedną, całość tylko w dwóch kategoriach bytu, w artystycznej i naukowej, od czego daleko jeszcze do jedności cywilizacyjnej. Cywilizacja jest to metoda ustroju życia zbiorowego, w czym nauka i sztuka odgrywają rolę niepoślednią, ale stanowią, tylko pewną część cywilizacji.
Toteż ani nawet mała Hellada nie tworzyła jedności cywilizacyjnej, gdyż w urządzeniu ustroju życia zbiorowego każde państewko greckie trzymało się innej metody, z niemałą rozmaitością, nie tylko państwowości. ale nawet struktur społecznych.
Różnice polegały nieraz na przeciwieństwie, co dochodziło czasem aż do jaskrawości, np. pomiędzy Atenami a Spartą. Cóż Sparta dała do kompletu tej tzw. cywilizacji klasycznej? Czy doprawdy należała do tego świata, który zowiemy ”klasycznym”? W Helladzie rozróżnić należy kilka cywilizacji; a jeśli obok tego uwzględnimy, że gdy mowa o państwie i społeczeństwie rzymskim, trzeba zawsze dodać: kiedy? w którym okresie? Bo w różnych okresach aż nazbyt tłoczą się różnice, natenczas nie sposób oprzeć się wnioskowi, jako świat klasyczny nie posiada innej jedności poza nauka i sztuka.
A czyż Rzymianie równali się w tym z Hellenami? Seneca, wielki Seneca widział w dziełach sztuki tylko przedmioty zbytku, a w artyście upatrywał tylko doskonalszego rzemieślnika. Sztuka zaś i nauka rzymska nie była niczym innym, jak ekspansją cywilizacji ateńskiej. Ściślej byłoby nazwać to oświatą attycką. Tak sprawę ujmując możnaby do świata klasycznego wliczać także cywilizację hellenistyczna, bo czy to nauka aleksandryjska, czy to sztuka pergameńska opierały się na dawnych zasobach ateńskich. Tak jest! Jeżeli na miejsce nieokreślonej „klasyczności” zechcemy wstawić wartość ściśle oznaczoną, musimy zawołać: Ateny!
Ale też zarazem spostrzeżemy, jako wobec wielostronności życia, niewiele było rzeczy wspólnych w tej klasycznej starożytności. Było tej wspólnoty bez porównania mniej, niż się wydaje umysłom uniesionym pięknem wyrażenia. Wspólnym było wprawdzie (w późniejszym okresie) rzymskie państwo uniwersalne lecz nie stanowiło wspólnego dorobku ludów nim objętych, narzucone im przemocą. Ani też nie było wspólnym tworem grecko-rzymskim, gdyż wraz z uniwersalnością cofał się, i to gwałtownie w państwowości tego państwa duch ateński i rzymski, a wysunął się orientalny, nie mający nic wspólnego ze światem klasycznym, chociaż mieścił się w samym państwie rzymskim.
Państwowość, a niebawem całe życie publiczne w ogóle wymknęły się z rąk dziedziców klasyczności. Cesarzami, wodzami, oficerami, urzędnikami bywali coraz liczniej barbarzyńcy. Głowy „klasyczne” odczuwały tragicznie rozdźwięk, a potem całkowity rozłam pomiędzy intelektem a państwowością. Największa wspólnota świata klasycznego – wspólne imperium rzymskie, stawało się z czasem ciałem obcym.
Biada rzeczywistości, gdy ją wyraża trafnie paradoks! W owym wielkim wspólnym imperium zanikała później oświata,ateńska, podziały się gdzieś w płytkości umysłów i sztuka i nauka. Z pola dziejów zeszedł najpierw intelekt klasyczny a potem dopiero cesarstwo uniwersalne, nie mające w sobie już od dawna nie a nic z klasycyzmu.
Antykwarstwem stawały się wspomnienia dawnej Hellady. Kto by chciał wyjaśniać to tym, że Grecja właściwa od tak dawna utraciła niepodległość, niechaj rozważy, że podobnie druga obok ateńskiej, cywilizacja klasycznego świata, cywilizacja rzymska, stawała się antykwarstwem, a to wtedy i coraz bardziej wtedy właśnie, gdy rozrastały się granice uniwersalnego państwa rzymskiego. Widocznie między państwem a cywilizacją nie zachodzi żaden stosunek stały, ni prosty, ni odwrotny, a wszelkie państwo może być już to dzielnym pomocnikiem, już to najniebezpieczniejszym wrogiem danej cywilizacji. W antykwarstwie tkwi jednak nieraz jakaś cudowna moc wskrzeszająca!
Patrzały na to wieki starożytne i nowe, od odrodzenia Persji aż po wskrzeszenie narodu czeskiego. Z państwowości rzymskiej wymieciono całkiem cywilizację rzymską, lecz nie zabrakło nigdy Rzymian, pielęgnujących tradycje swej cywilizacji rzymskiej w ograniczonym zaciszu domowego życia; możnaby powiedzieć, że gdy nie mogli stosować cywilizacji rzymskiej praktycznie, pielęgnowali ją przynajmniej teoretycznie. Było to prawdziwe starożytnictwo, ale gdy w taki przynajmniej sposób pokolenie podawało pokoleniu rękę, okazało się w końcu, że cywilizacja przeżyła państwo, a posiadała w sobie tyle pierwiastków twórczych, także państwowa-twórczych, iż ze strzępów dawnej cywilizacji udało się ułożyć nowa i wytworzyć szereg nowych ustrojów.
W ten sposób powstała ta cywilizacja, którą zowie się popularnie zachodnio-europejska. Jest to córa cywilizacji rzymskiej. Nazwa „zachodnio-europejska” nie ma. pretensji do ścisłości. Nawet na naszym „najdalszym” Zachodzie istniały i istnieją cywilizacje inne: np. w Hiszpanii – arabska i żydowska, w Niemczech i we Włoszech (południowych) – bizantyńska, a wszędzie. nie wyłączając Anglii zawsze także żydowska.
Posługiwanie się wyrażeniem geograficznym nie oddaje tedy istoty rzeczy, o które tu chodzi. Trafniej możnaby cywilizację nową, a wyrosła na gruzach starożytnej rzymskiej – nazywać chrześcijańską – klasyczną, lecz najlepiej (a tym lepiej, że krócej) nazywać ją łacińską. Wszakże łacina posiada w niej znaczenie nie tylko językowe. nie tylko obrządkowe. Aleć jakby też dla krótkości – opuszcza się wyraz pierwszy: „zachodnio” i mówi się o cywilizacji „europejskiej”.
To już jawny nonsens! Jakaż wspólność cywilizacyjna między Anglią a Moskwą? Jest zaś: w Europie cywilizacyj cztery: żydowska, turańska, bizantyńska i łacińska (wszystkie cztery są w Polsce). Któraż więc ma być „europejską”? Z tych czterech „Europejek” córa świata klasycznego jest sama tylko łacińska. Bizantyńska bowiem cywilizacja pozostała od początku w stosunku nader nikłym do rzymskiej. Powstawały tylko mylne pozory, a w szczególności stąd, że tytuł cesarstwa rzymskiego pozostał przy Bizancjum.