Wokół kosztów Energetyki Jądrowej
Mirosław Dakowski, maj 2011
Wieloznaczność pojęcia KOSZTY
Gdy kupujemy jaja czy jabłka na targu, wybieramy: towar powinien wyglądać jak świeży, kobiecie sprzedającej powinno dobrze patrzeć z oczu, najlepiej – powinna nam być znana choć od miesięcy. Wtedy wybieramy towar tańszy i płacimy od razu. Uczenie nazywa się to OVN (OVer Night).
Ja mam zwyczaj dodawać przekornie: Kupiłem taniej i lepszy produkt. Często jest to prawdą. Tak naturalne reguły stosują się jednak tylko do prostych zakupów.
Gdy młodzi (lub względnie młodzi) chcą kupić dom – w obecnych czasach zwykle muszą rozejrzeć się za kredytem. Czyli – kupić najpierw pieniądze, za przyszłe zobowiązania. Tu już powyższe kryteria są trudne do spełnienia. Sprzedawca pieniędzy to zwykle anonimowy BANK, warunki, jakie stawia, są zwykle dla normalnego człowieka mało zrozumiałe, część z nich (najważniejsza!) jest ukryta w postaci t.zw. fine print (drobny druczkiem). Raty, zmienne stopy, stopy wymiany, czy jakieś spekulacje na giełdzie określają ostateczny koszt zakupu naszego domu. Jest on zwykle znacznie, często wielokrotnie wyższy, niż przy zakupie za gotówkę. A kupujemy od rekino-podobnego, anonimowego banku, lub „od państwa”, cokolwiek by to ostatecznie znaczyło.
„Nietrafione inwestycje”
Gdy w swojej bezgranicznej bezczelności „tamci” (zwani eufemistycznie „finansistami”) się przeliczą, to padają nie tylko wielkie sieci przedsiębiorstw pożyczkowych (np. Fannie Mae and Freddie Mac), lecz i miliony kredytobiorców, czyli ludzi:
Wynagrodzenie rabusia: 400 mln dol. : „…Podczas zeznań przed komisją Kongresu, jeden z większych złodziei – szef upadłego banku inwestycyjnego Lehman Brothers, Richard Fuld Jr, przyznał, że otrzymał z firmy w ramach wynagrodzenia za pracę 400 mln dol. I pieniądze te może zachować dla siebie, mimo że doprowadził do bankructwa bank, a do ruiny miliony ludzi!…”
Padają też setki banków realizując przy tym zyski prezesów i rad nadzorczych. A mózgi tego rabunku np. Alan Greenspan (ponoć z Bełżca) i później Ben Shalom Bernanke – inkasują swoje potwornej wysokości prowizje i „przepraszają za nieudane inwestycje”. Miliony ludzi tracą dorobek życia.
Pojęcie „ceny” czegokolwiek traci w tej sytuacji sens.
Dochodzimy do transakcji zawieranych między konsorcjami banków, a np. rządami państw. Są jeszcze bardziej niejasne i zagmatwane. Przypomnę w charakterze ilustracji, że na początku lat 90-tych dług po PRL-u, po epoce Gierka, który jednak kazano nam spłacać, wynosił 23 miliardy dolarów. Niedługo narósł do 42 miliardów ówczesnych dolarów. O absurdach, których my, zwykli płatnicy, nie rozumieliśmy i nie rozumiemy, świadczą m.inn. następujące fakty: Papiery dłużne po-PRL-owskie chodziły na światowych rynkach wtórnych w cenie 11-16 % ich wartości nominalnej (por. FOZZ). Komuś się ten handel opłacił. Potem wielomiliardowe pakiety długów „skonsolidowano” (używano były też inne słowa-wytrychy), obniżono dwukrotnie (czyli do połowy!!), a banki i państwa, które „Gierkowi” pożyczały i tak miały ogromne zyski.
Podobnie jest teraz z „bankructwem” Islandii, Hiszpanii czy Grecji w UE.
Dla przykładu z dziedziny EJ: w USA dla ożywienia zamówień na elektrownie jądrowe rząd dawał gwarancje kredytowe (przejmował więc ryzyko – ale na barki obywateli). Pozwolił również, by urzędy regulujące ceny zgodziły się na nakładanie zwiększonych opłat na konsumentów. Powstał paradoks: „tańsza energetyka jądrowa –wyższe ceny energii elektrycznej”.
Olkiluoto i Flamanville
[Poniższe, zaznaczone italikiem analizy i rozumowania wzięte są z pracy: Steve Thomas Ekonomika energetyki jądrowej, odnośnik na dole artykułu *) ]
Te dwie elektrownie są szczególnie istotne, ponieważ stanowią jedyne obiekty generacji III+, które pozwoliły na zebranie już pewnych doświadczeń – chociaż jest to doświadczenie jedynie w zakresie budowy, a nie eksploatacji.
Olkiluoto
Fińskie zamówienie na Olkiluoto 3 przemysł jądrowy postrzegał jako szczególnie ważne, ponieważ zdawało się przeczyć znanej prawdzie, że liberalizacji rynków nie da się pogodzić z zamówieniami na siłownie atomowe. Złożone 3 grudnia 2003 roku zlecenie na budowę reaktora Olkiluoto 3 było pierwszym zamówieniem w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej od czasu realizacji obiektu Civaux 2 we Francji (1993) oraz pierwszym zamówieniem na reaktor generacji III/III+ pochodzącym spoza regionu Pacyfiku. Od 1992 roku fiński sektor jądrowy starał się uzyskać zgodę parlamentu na piątą instalację w kraju. Projekt uzyskał ostatecznie akceptację w 2002 roku i bardzo ożywił całą branżę, a zwłaszcza koncern Areva NP. Przedstawiciele sektora zakładali, że obiekt ten będzie po ukończeniu instalacją pokazową i źródłem referencji dla potencjalnych przyszłych nabywców reaktorów EPR.
Finlandia jest częścią nordyckiego rynku energetycznego, obejmującego także Norwegię, Szwecję i Danię. Region ten uważa się powszechnie za najbardziej konkurencyjny rynek energii na świecie. Finlandia cieszy się także dobrą opinią jako kraj eksploatujący już na swoim terytorium cztery reaktory, więc pojawiły się wielkie nadzieje znalezienia odpowiedzi na liczne pytania związane z “renesansem energetyki jądrowej”. Jeżeli jednak przyjrzymy się tej transakcji bliżej, okaże się, że zawiera ona kilka elementów, które dowodzą, że nie została zawarta na warunkach reprezentatywnych dla pozostałych rynków.
Podana w 2004 roku cena kontraktowa Olkiluoto 3 wynosiła 3 mld EUR za elektrownię o mocy 1 600 MW. Następnie w publikacjach pojawiały się kwoty 3,2 mld oraz 3,3 mld EUR, Fiński organ dozoru jądrowego STIJK zatwierdził plany bezpieczeństwa obiektu w marcu 2005 roku, a w sierpniu 2005 rozpoczęto pierwsze istotne prace budowlane. W czasie gdy podpisywano kontrakt, jego cena stanowiła równowartość ok. 3,6-4 mld USD (w zależności od przyjętej wartości kontraktu), albo w przeliczeniu ok. 2250-2475 USD/kW (przy kursie 1 EUR= 1,2 USD). Koszt ten obejmował finansowanie projektu oraz dwa rdzenie reaktora; bez uwzględnienia odsetek kapitałowych i uwarunkowanych inflacją wzrostów cen (mówi się również o cenie “Overnight”) koszty za kilowatogodzinę byłyby zatem trochę niższe, chociaż koszty finansowe – o czym poniżej – przy bardzo niskim oprocentowaniu kredytu (2,6%) były niskie.
Chociaż opublikowane koszty znacznie przewyższały docelową wartość dla branży, podawaną jeszcze kilka lat wcześniej (1 000 USD/kW), krytycy i tak postrzegali je jako próbę przyciągnięcia klientów atrakcyjną ceną. Areva NP próbowała namówić EDF oraz przedsiębiorstwa niemieckie od końca lat 90. XX wieku do złożenia zamówienia na EPR i istniały obawy, że w przypadku nieotrzymania w miarę szybko żadnego zlecenia zacznie tracić kluczowych pracowników, a sama konstrukcja stanie się przestarzała. Areva NP potrzebowała także swoistego “okna wystawowego” dla technologii EPR, a Olkiluoto 3 mogłoby posłużyć jako źródło referencji przy kolejnych zamówieniach. Dodatkową zachętą było to, że na życzenie klienta Areva zaoferowała projekt “pod klucz”, z gwarancją stałej ceny końcowej, a także wzięła na siebie odpowiedzialność za zarządzanie budową oraz za obiekty towarzyszące, czyli znacznie większy zakres prac niż tylko dostarczenie “części jądrowej” obiektu. Były to zadania, w których realizacji Areva nie miała wprawy. W przypadku 58 reaktorów PWR dostarczonych przez poprzednika Arevy NP (Framatome) do Francji oraz na rynki zagraniczne (m.in. do Chin i RPA) tymi pracami i usługami zajmował się EDF.
Jak wynika z innych źródeł, projekt Olkiluoto borykał się z poważnymi trudnościami od rozpoczęcia budowy [por. Nabici w REAKTOR (Finowie) ]. W marcu 2009 roku przyznano, że ma on co najmniej trzy lata opóźnienia i przekroczył planowane koszty o 1,7 mld EUR. W sierpniu 2009 roku Areva NP ujawniła, że szacunkowe koszty osiągnęły poziom 5,3 mld EUR, co przy kursie wymiany 1 EUR=l,35 USD oznaczałoby w przeliczeniu 4 500 USD/kW.
Kontrakt stał się także przedmiotem zażartego sporu między Arevą NP i fińskim klientem, Teollisuuden Voitna Oy. Areva NP domaga się odszkodowania w wysokości ok. 1 mld EUR za rzekome błędy TVO, które z kolei – w kontr-pozwie z 29 stycznia 2009 roku – żąda od Arevy 2,4 mld EUR za opóźnienia w realizacji projektu.
Nie wydaje się prawdopodobne, żeby udało się rozwiązać wszystkie problemy, które doprowadziły do opóźnień i przekroczenia budżetu. Ostateczny koszt projektu będzie znacznie wyższy niż planowano. Rezultatem pozwu i kontr-pozwu Arevy i TVO będzie ustalenie – w ramach arbitrażu – jaka część nadwyżki kosztów przypadnie na daną firmę. Niezależnie od tego jest jednak jasne, że obawy inwestora co do kosztów i perspektyw ukończenia obiektu są w dalszym ciągu uzasadnione.
Flamanville
EDF zamówił ostatecznie reaktor EPR w styczniu 2007 roku. Ustalono, że nowy obiekt zostanie umieszczony w wykorzystywanej już przez EDF lokalizacji – Flamanville. Moc reaktora zwiększono do 1 630 MW, a prace rozpoczęto w grudniu 2007 roku. W maju 2006 EDF ocenił koszt projektu na 3,3 mld EUR. Według ówczesnego kursu (1 EUR=1,28 USD) stanowiło to równowartość 2590 USD/kW. Koszt ten nie obejmował jednak pierwszego załadunku paliwa, więc łączne koszty OVN były trochę wyższe. Kalkulacja nie obejmowała także kosztów finansowych.
EDF nie zdecydował się na projekt “pod klucz” obejmujący obiekty towarzyszące i postanowił sam zarządzać podwykonawcami – np. w zakresie dostawy turbogeneratora. Nie wiadomo, w jakim stopniu wpłynęły na tę decyzję złe doświadczenia z Olkiluoto, a w jakim potrzeba podtrzymywania własnego potencjału i umiejętności.
W maju 2008 roku francuski urząd dozoru jądrowego zarządził tymczasowe wstrzymanie prac z powodu problemów z jakością wylewanej betonowej płyty fundamentowej obudowy bezpieczeństwa. W związku z tym Areva skorygowała swoje prognozy i stwierdziła, że obiekt zostanie ukończony w 2013 roku (czyli z rocznym opóźnieniem). Jednak w listopadzie 2008 roku EDF oświadczył, że opóźnienie jest do nadrobienia, a budowa zostanie ukończona w pierwotnym terminie (2012). EDF przyznał także, że prognozowany koszt budowy Flamanville wzrósł z 3,3 do 4 mld EUR. Suma ta stanowiła wtedy w przeliczeniu (po kursie l EUR= 1,33 USD) równowartość 3 265 USD/kW, czyli zdecydowanie więcej niż w przypadku ceny kontraktowej na Olkiluoto (wg. pewnej wersji oficjalnych danych), ale znacznie poniżej poziomu cen w Stanach Zjednoczonych oraz rzeczywistych kosztów fińskiego obiektu. Ponadto związki zawodowe pracowników zatrudnionych w projekcie twierdziły, że budowa Flamanville ma co najmniej dwuletnie opóźnienie. Przedstawiciel Arevy sugerował, że koszt instalacji EPR wyniesie przynajmniej 4,5 mld EUR, chociaż nie wspomniał, czy chodzi o koszty OVN.
Stany Zjednoczone
Dużo najnowszych prognoz kosztorysowych przedsiębiorstw nadeszło ze Stanów Zjednoczonych. Szacunki te mogą okazać się bardziej wiarygodne niż szacunki z innych krajów, ponieważ przedsiębiorstwa w USA muszą przedłożyć wiarygodne wyliczenia, aby uzyskać gwarancje kredytowe. Powinny także udokumentować koszty (które będą ponosić) stanowym urzędom regulacji. Do szacunków amerykańskich można już także dodać dane z trzech rozstrzygniętych przetargów oraz doświadczenia z Olkiluoto i Flamanville.
Tabela : Koszty budowy elektrowni jądrowych w USA
Obiekt | Technologia Szacunkowy koszt (w mld USD) Szacunkowy koszt w USD/kW | ||
Bellefonte 3, 4 | AP 1000 | 5/6-10/4* | 2 500-4 600 |
Lee l, 2 | AP 1000 | 11* | 4900 |
Vogtle 3/ 4 | AP 1000 | 9,9 | 4190 |
Summer 2/ 3 | AP 1000 | H/5 | 4900 |
Levy l/ 2 | AP 1000 | 14 | 5900 |
Turkey Point 6, 7 | AP 1000 | 15-18 | 3100-4500 |
South Texas 3, 4 | ABWR | 17 | 6500 |
Grand Gulf | ESBWR | 10+ | 6 600+ |
River Bend | ESBWR | 10+ | 6600+ |
Bell Bend | EPR | 13-15 | 8 100-10 000 |
Fermi | ESBWR | 10 | 6600+ |
*) te szacunki to „koszty OVN”, czyli over night, czyli tak, jakbyśmy wyjęli portmonetkę i zapłacili. Pozostałe zawierają koszty odsetek
————
W tabeli zestawiono najnowsze szacunki kosztów budowy elektrowni jądrowych w USA. Z tabeli tej wynika kilka spostrzeżeń. Pierwsze jest takie, że większość szacunków – zwłaszcza tych najlepiej dopracowanych – dotyczy konstrukcji AP 1000. Razem z ABWR są to jedyne dwie konstrukcje, które mają za sobą procedurę dopuszczeniową NRC (chociaż obie są teraz ponownie oceniane) – i łatwiej jest oszacować koszty budowy, ponieważ konstrukcja jest zbliżona do ostatecznej. Trudno jednak wyciągnąć jednoznaczne wnioski na podstawie tej tabeli – poza takim, że obecne szacunki okazują się co najmniej cztery razy wyższe niż koszty podawane przez branżę jądrową (1000 USD/ kW) jeszcze pod koniec lat 90. ubiegłego wieku oraz że pod koniec 2009 roku koszty nie przestawały rosnąć. Podstawa podanych kosztów jest zróżnicowana: niektóre obejmują finansowanie, a inne koszty przesyłu, bezpośrednie porównania nie są więc wiarygodne.
Podsumowanie
Jest oczywiste, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat koszty budowy nowych elektrowni jądrowych wzrosły kilkukrotnie – prawdopodobnie ponad pięciokrotnie – i nie widać żadnych oznak spowolnienia tempa tego wzrostu. Doświadczenia z przeszłości dowodzą, że wszędzie tam, gdzie ustalono rzeczywiste koszty budowy, okazywały się one znacznie wyższe niż ich szacunki. Natomiast większą trudność sprawia określenie, czy bieżące szacunki są faktycznie znacząco wyższe od kosztów rzeczywistych, a jak tak, to dlaczego szacowane koszty wzrosły aż w takim stopniu.
Najnowsza brytyjska elektrownia jądrowa, Sizewell B, która nie przeżywała istotnych trudności podczas budowy, kosztowała ok. 3 mld. GBP, co pokrywało się z ówczesnymi szacunkami i odpowiadało także kosztom elektrowni amerykańskich, ukończonych w latach 90. Być może konstruktorzy zakładali, że nowe elektrownie – pozbawione “bagażu”, którego zastosowanie stało się konieczne w reaktorach, aby sprostać wymogom bezpieczeństwa po awariach w Three Mile Island i w Czarnobylu – będą mogły spełnić te wymogi dzięki znacznie prostszym konstrukcjom (tańszym i skuteczniejszym). Możliwe, że takie postrzeganie problemu okazało się iluzją, a konstrukcje nie stały się wcale mniej skomplikowane. Wydaje się, że konieczność zapewnienia ochrony przed skutkami uderzenia samolotu również okazała się bardziej uciążliwa, niż przewidywała branża jądrowa.
Koszt l 000 USD/kW także nie był prawdopodobnie wynikiem procesu “oddolnego” (przyjmującego za podstawę opracowania projektowe ), lecz “odgórnego” (czyli rozważań, że takiego właśnie kosztu potrzeba, żeby zapewnić energetyce jądrowej konkurencyjność). Krótko mówiąc, cena l 000 USD/kW była narzuconym z góry celem, pozbawionym podstaw technicznych.
Realistyczna ocena kosztów dla ewentualnej EJ w Polsce
Obecnie reaktory mają moce rzędu 1 600 MW. Do szacunkowych porównań kosztów przyjmę koszt w przeliczeniu na 1 kW mocy elektrycznej z EJ.
W materiałach propagandowych lobbystów EJ jeszcze niedawno pisało się (i „udowadniało” na naukawych, propagandowych konferencjach), że koszt 1 kW do się ograniczyć do 1 tys. $. Gdy jednak przystąpiono do trochę poważniejszych rozmów, mówiono o 1.2 tys. $/kW.
Przed Fukushima propagandyści w Polsce przekonywali „rząd” że elektrownia z czterech reaktorów po 1600 MW może kosztować 32 miliardy złotych, tj. ok. 10 mld $. Dałoby to koszt znormalizowany do 1 kW: ok. 1600 $/kW.
Z tej „najnowszej” generacji reaktorów (zaprojektowanych jednak przed dwoma dziesięcioleciami) zwanej zachęcająco „3+” w Europie budowane są jedynie dwa reaktory: Flamanville we Francji (zamówienie z 2007 roku) i Olkiluoto w Finlandii. W maju 2006 EDF (Electricité do France) ocenił koszt uruchomienia projektu na 3.3 mld. EUR. Stanowiło to wtedy równowartość 2 600 USD/kW. Jednak jak zwykle przy budowie EJ, koszt wzrósł . W 2008 EDF szacowało go na ok. 4 mld. EUR, co wynosiło równowartość 3265 USD/kW (odnośniki i przeliczniki w dobrej, powyżej cytowanej źródłowej pracy „Ekonomika energetyki jądrowej . Aktualizacja” Steve Thomasa).
Koszty EJ w USA podane są w powyższej Tabeli. Są one bardziej wiarygodne, niż podawane w innych częściach świata, bo w USA przedsiębiorstwa muszą przedstawiać wiarygodne wyliczenia, aby uzyskać gwarancje kredytowe.
Rozrzuty kosztów są ogromne: od jednego do dziesięciu.
Nie uwzględniają kosztów składowania wypalonego paliwa z prostej przyczyny: NIGDZIE na świecie nie ma składowisk ostatecznych. Są więc one niewyobrażalnie drogie. Jedyny wyjątek, to składowisko w Finlandii, ale jest ono małe i jego bezawaryjne użytkowanie przez najbliższe 100 tysięcy lat budzi duże, coraz większe wątpliwości.
Co można odpowiedzieć na argument, że ”może inwestycja jest droga, ale .. prąd potem będzie tani..”. Jak widać z powyższych analiz, koszty kredytów, ryzyka, składowisk przyszłościowych, przeróbki paliwa i usuwania starych, silnie radioaktywnych elektrowni nie są jawnie uwzględniane w ocenach kosztów. Więc przerzucane są w ceny „prądu”, czyli na użytkowników. Obecnych i przyszłych. Nie widać żadnych przesłanek, by przy tak ustanowionych wkładach kapitałowych ceny energii elektrycznej dla użytkownika były niewielkie.
Konkluzje proste
Koszty EJ przez ostatnie pół wieku systematycznie i znacznie rosną.
Nie ma w EJ „efektu skali”, czyli zmniejszania kosztów jednostek ze wzrostem urządzeń.
Koszty najdroższej dotąd odmiany energetyki odnawialnej – słonecznej fotowoltaiki (PV) obniżają się tak szybko, że nawet one stały się już porównywalne z kosztami EJ.
Nowe zabezpieczenia i uwarunkowania EJ po FUKUSHIMA koleiny raz podniosą koszty EJ o 30-40 %.
CODA
Największe przedsiębiorstwa energetyczne w Polsce mają zdolności kredytowe ok. 16-17 miliardów zł (ok. 5 mld $) (wg. prof. Władysława Mielczarskiego, np. Zielone Wiadomości, kwiecień 2011 Program energetyki jądrowej to ślepa uliczka dla polskiej gospodarki ).
Budowa elektrowni jądrowych, wspomnianych przez związanych z rządem propagatorów EJ, ma objąć cztery elektrownie po cztery reaktory po 1 600 MW każdy. Razem (docelowo??) 16 reaktorów. Czyli 25 GW mocy podstawowej, nie nadającej się do regulacji. Byłaby to więc katastrofa energetyki od strony podażowej.
Prof. Mielczarski, za informacjami płynącymi z ministerstwa gospodarki, ocenia koszt pierwszej elektrowni na 40 mld złotych, t.j. na poniżej 1 600 $/kW. Jak wykazaliśmy powyżej, jest to koszt co najmniej dwukrotnie niedoszacowany.
Nawet taki kosztorys w sposób oczywisty jest nierealizowalny z pieniędzy i kredytów dostępnych dla polskich firm energetycznych, polskiej gospodarki.
Zobaczmy jednak, jedynie jako ćwiczenie wyobraźni i umysłu, dalsze konsekwencje finansowania „najtańszej energetyki” dla Polski.
Jeśli za realną miarę kosztów weźmiemy stan finansowy reaktorów EPR (tych „na trzy plus”…) w Europie w budowie, to koszty te mieszczą się w widełkach między 3.3 k$/kW a 4.5 k$/kW. [Pamiętajmy, że w USA dochodzą jednak do 10 k$/kW ].
Przeliczmy to, dla uzmysłowienia sobie skali i wagi sprawy, na jedną elektrownię oraz na projektowane cztery.
Jedna: co najmniej 6.4 GW * 3.3 k$/kW = 21 Mld $ = 60 Mld zł
A góra widełek: 6.4 GW * 4.5 k$/kW = 29 Mld $ = 90 Mld zł
Pomnóżmy to przez cztery, bo jak wspominał nasz UKOCHANY PRZYWÓDCA, w planach ma 4 elektrownie:
Jest to między 240 miliardów złotych a 360 miliardów złotych
Jeśli uwzględnimy spodziewane podwyżki „po FUKUSHIMA” rzędu 40%, to zapłacić mamy:
Od 336 miliardów złotych, a góra widełek to 500 miliardów złotych.
Są to liczby niewyobrażalne nie tylko dla laika (mgr. historii, socjologii itp.) ale i dla inżynierów, fizyków , matematyków. Przy tak astronomicznych sumach niezbędne są gwarancje rządowe, co ewidentnie sprawi, że owe koszty poniesiemy my, nasze wnuki i prawnuki.
Czy mają może Państwo w portmonetce taką sumę, by zapłacić na warunkach OVN, czyli jak tej „babie z jajami” z początku artykułu?
Profesor Mielczarski i inni rozsądni energetycy wnioskują z takich i podobnych zestawień liczb, że Polska sobie EJ nie sprawi. Jest Pan optymistą, Profesorze. Miałby Pan rację, gdyby o losie gospodarki decydowali Polacy.
Dlatego na początku artykułu umieściłem rozdział „Nietrafione inwestycje”, jakby czego innego dotyczący.
Otóż komiwojażerowie EJ z USA i Francji mogą użyć „argumentu nie do odrzucenia”: [dodaję w 2021: Była taka, Żorżeta.. ]
My u was będziemy budować elektrownie jądrowe. Jeśli zbudujemy, będziemy mogli eksportować energię elektryczną na przykład do Niemiec, Francji czy Danii. Z zyskiem dla nas. A czy zbudujemy czy nie, inwestować będziemy (t.j. znajdziemy banki kredytujące) np. w zamian za przekazanie nam własności złóż gazu łupkowego oraz złóż węgla kamiennego. Nie potraficie przecież tego gazu wydobyć. Kopalnie zostały co prawda zniszczone w ostatnich 20-tu latach, więc dla was nie są wiele warte. A my już sobie z nimi jakoś poradzimy.
A jeśli technologia „na trzy plus” okaże się równie zawodna, jak dotychczasowe technologie EJ na przestrzeni pół wieku? A, to już wasz, tubylców, problem. Od Niemiec jest wystarczająco daleko, a i wiatry są tu zwykle zachodnie. To samo dotyczy składowisk wypalonego paliwa i starych, promieniujących reaktorów. Może spróbujecie upchać gdzieś za Uralem?
No, dawajcie sobie, dzielni Polacy, radę! Jeśli potrafiliście szarżować z lancami na czołgi, to i teraz dacie se radę!
No, NAPRZÓD do Postępu i Zwycięstwa!
Vive la Pologne!!
*) Steve Thomas, Ekonomika energetyki jądrowej, marzec 2010,
Polecam też inne publikacje Fundacji im. Heinricha Bőlla:
– Gerd Rosenkranz, „Mity energetyki jądrowej: Jak oszukuje nas lobby energetyczne”, oraz
– Antony Froggatt i Mycle Schneider, „Systemy na rzecz zmian: Energia jądrowa kontra efektywność energetyczna i źródła odnawialne”.
Prace te analizują głównie osiągnięcia Europy zachodniej ,w szczególności Niemiec. Przypominam analizę sprzed 10 lat. Jest ciągle aktualna. Oczywiście – koszty w tym czasie wzrosły, a bezpieczeństwo ZMALAŁO. 4 grudzień 2021
Dodam jeszcze uwagę z 2013 roku, ciągle aktualną:
=====================geodetów spod Kłaja Gradów…
Oi ! Ostatni reaktor energetyczny w Japonii wyłączony. W ciągu ćwierćwiecza ilość reaktorów jądrowych energetycznych zmalała z ok. 440-tu do poniżej 400-tu. Koszt jednostkowy (za 1 MWe) wzrósł w tym czasie dwa do trzech razy, gdy w innych działach energetyki koszty szybko malały.
U nas – żywimy z EJ geodetę wioskowego Grada i jego rodzinę (też są to „eksperci”), a sprawdzeni, starzy oficerowie, jeszcze GRU i Informacji Wojskowej też testują swą wieczną niezbędność. I okupują prezesury, rabują profesury, dyrektury czy inne synekury. Co, Haniu, trzymamy się? [Taka była, zdaje się, Trojanowska?? Osiadła na swoim, jak rodzinka geodetów spod Kłaja, Gradów.]
M. Dakowski