The controversial plan to release Fukushima nuclear plant’s waste water

The controversial plan to release Fukushima nuclear plant’s waste water

japan.times//nuclear-waste-sea-release

Okuma, Fukushima Pref.

– Twelve years after a nuclear catastrophe triggered by a massive earthquake and tsunami, workers at the Fukushima No. 1 nuclear power plant in northeast Japan are preparing to release treated wastewater into the sea.

Operator Tokyo Electric Power Company Holdings (Tepco) says the water has been filtered to remove most radioactive elements, and calls the release both safe and necessary, but there has been domestic and international opposition.

Why does the water need to be released?

The site produces 100,000 liters of contaminated water daily. It is a combination of groundwater, rainwater that seeps into the area, and water used for cooling.

The water is filtered to remove most radionuclides, and more than 1.32 million tons of treated water was being stored at the site as of February. That accounts for 96% of storage capacity, so Tepco is keen to start releasing the water soon.

Under a plan approved by the central government, the process is expected to begin this spring or summer.

Is it safe?

Tepco says several filtering systems, including in its ALPS facility, remove most of the 62 radioactive elements in the water, including caesium and strontium, but tritium remains.

Experts say tritium is only harmful to humans in large doses, and Tepco plans to dilute the water to reduce radioactivity levels to 1,500 becquerels per liter, far below the national safety standard of 60,000 becquerels per liter.

The International Atomic Energy Agency (IAEA) has said the release meets international standards and „will not cause any harm to the environment.”

Neighboring countries, including China and South Korea, along with activist groups such as Greenpeace and some local residents are strongly opposed to the release.

Local fishermen fear the release would once again make consumers wary of buying their catch.

„We have suffered reputational damage since the disaster, and we will go through that all over again, starting from zero,” fisherman Masahiro Ishibashi, 43, said.

How will the water be released?

The operator is constructing more filtering facilities on the shore and a kilometer-long underwater pipe to release treated water over several decades.

„We don’t plan to release the water all in one go, it will be a maximum of 500 tons a day of the total 1.37 million tons of ALPS-treated water,” Tepco official Kenichi Takahara said.

„It will take 30 to 40 years, the time required for decommissioning the plant.”

The operator will cap the amount of radioactivity from tritium discharged at 22 trillion becquerels per year, which was the national annual standard for wastewater releases before the accident.

What has the reaction been?

Japanese diplomats have been briefing nearby countries on the plan, and Tepco is meeting local residents in a bid to win support.

Their latest project involves keeping fish in the treated water.

„Fish kept in the ALPS-treated water … do ingest tritium, to some extent. But once the animal is transferred to normal seawater, the level of tritium in the fish quickly lowers,” said Kazuo Yamanaka, who is in charge of the trials.

He keeps hundreds of flatfish and other sea creatures in several tanks at the plant — half with ordinary seawater and the other in treated wastewater, diluted to around the same level as the liquid that will be discharged.

He runs a live stream of the fish on YouTube, and plans to expand the trials to seaweed.

„When we spoke with local residents, they said they wanted to see fish living healthily in the ALPS-treated water,” he said.

„They said they would feel more reassured when they saw it, rather than just seeing data and numbers.”

It remains unclear whether Tepco’s efforts can win over fishing communities that are still struggling to recover from the disaster.

„I don’t think the fisheries of Fukushima will truly recover until the day the nuclear plant shuts down,” Ishibashi said.

O kompetencjach polityków – orędowników energetyki jądrowej | prof. Mirosław Dakowski. 20 minut.

O kompetencjach orędowników energetyki jądrowej | prof. Mirosław Dakowski

21 minut

Morawiecki: Rezygnacja z polityki klimatycznej jednoznaczna z wyjściem z UE. I slogany niefachowca o EJ. Polska w kleszczach.

Morawiecki: Rezygnacja z polityki klimatycznej jednoznaczna z wyjściem z UE. I slogany niefachowca o EJ.

Adam Zygiel 15 marca rezygnacja-z-polityki-klimatycznej

Gdybyśmy chcieli zrezygnować z polityki klimatycznej UE, byłoby to jednoznaczne z wyjściem z Unii Europejskiej – ocenił premier Mateusz Morawiecki. Stwierdził, że nie da się „wepchnąć w narracje Poleksitu”.

===========================

W podkaście Jakuba Wiecha „Elektryfikacja” premier Mateusz Morawiecki był pytany, dlaczego w Polsce brakowało węgla.

Ponieważ od wielu lat byliśmy zmuszani do tego, aby zamykać kopalnie węgla. Przypominam sobie różne przemowy naszych szanownych oponentów w Sejmie, którzy apelowali, żeby zamykać kopalnie węgla kamiennego jeszcze szybciej, żeby dostosować się do tych mód współczesności jeszcze szybciej – wskazał premier, dodając, że „to dopiero wielki kryzys energetyczny końcówki roku 2021 i całego 2022 r. doprowadził do tego, że szereg elektrowni węglowych zostało na powrót uruchomionych w Europie Zachodniej i energetyka węglowa na krótko odzyskała swoją rentowność”.

Zdaniem szefa rządu „brutalna polityka” klimatyczna Unii Europejskiej, prowadzi do tego, że koszty uprawnień do emisji 1 tony CO2 znowu oscylują wokół 100 euro, a to spowoduje, że energetyka węglowa nie będzie opłacalna.

Ponieważ polityka klimatyczna UE jest rdzeniem polityki gospodarczej całej UE i wszyscy, którzy znają się na UE, wiedzą, że gdybyśmy sobie chcieli wyjść z polityki klimatycznej, tak po prostu zrezygnować z polityki klimatycznej UE, byłoby to jednoznaczne z wyjściem z Unii Europejskiej de facto – stwierdził Morawiecki. Zwrócił uwagę, że ci, którzy tak mówią, „radykałowie, z jednej czy drugiej strony, albo świadomie, albo nie świadomie chcą nas wepchnąć w narracje Poleksitu”.

[Wychodź, synku, wychodź co prędzej, nim ten idiotyzm się zawali z hukiem!! MD]

Ja nie dam się wepchnąć w narrację Poleksitu i wolę manewrować między tymi skałami, czasami ostrymi wystającymi skałami ponad wody. I co nam się do tej pory całkiem nieźle udaje, niż dać się wpuścić w taką pułapkę – podkreślił Morawieckie

Premier, pytany był też o to czy to oznacza, że nie popiera „narracji zniesienia ustawą dyrektywy ETS”, odpowiedział: To nie jest możliwe w planie europejskim. To proponują ci, którzy albo nie mają wiedzy, albo mają po prostu złą wolę w tej kwestii.

Ile powstanie elektrowni jądrowych w Polsce?

Premier powiedział także, że bardzo wierzy w projekt polskiej elektrowni jądrowej. Dlatego ruszyliśmy “z kopyta” z tym projektem i nie tylko w jednej odsłonie, ale w trzech, a wkrótce może nawet w czwartej – powiedział.

Przypomniał, że pierwszy projekt, państwowy, będzie realizowany razem z amerykańskim Westinghouse i „prawdopodobnie Bechtel, który jest w kooperacji z Westinghouse”. Drugi projekt będzie realizowany przez partnera koreańskiego z podmiotami prywatnymi: ZE PAK oraz PGE. Trzeci – wymienił premier – to projekt SMRów, czyli małych reaktorów jądrowych, rozwijany przez GE Hitachi i Orlen Synthos Green Energy.

Jest pełne wsparcie regulacyjne ze strony państwa polskiego w realizacji tych projektów – zapewnił premier.

Pytany, dlaczego jest tak wielu partnerów przy polskim programie energetyki jądrowej, premier odpowiedział: „czasami dzieje się tak dlatego, że inicjatywa poszczególnych partnerów jest tak wiarygodna i jednoznaczna, że ona uprawdopodabnia powstanie tych projektów w kilku obszarach”.

Premier zwrócił też uwagę, że stopień zaawansowania poszczególnych projektów jest różny. Np. partnerzy francuscy też rozwijają SMRy, ale nie są tak zaawansowani jak GE Hitachi, który ma technologię 3+. Ten projekt nie jest tylko projektem na deskach kreślarskich, ale projektem, który w 2029 r. ma szansę ujrzeć światło dzienne, już pierwszy reaktor ma szansę powstać na świecie, a wkrótce potem będą powstały takie reaktory w Polsce. Potrzebujemy takich reaktorów kilkadziesiąt – wskazał szef rządu.

Podobnie jest z partnerem koreańskim, który w Zjednoczonych Emiratach Arabskich wybudował elektrownie jądrowe, o czasie, w budżecie przyzwoitym, podczas gdy – niech się nie gniewają na mnie partnerzy francuscy – (…) elektrownia francuska w Olkiluoto w Finlandii czy Flamanville w Normandii była budowana o wiele dłużej niż założenia pierwotne i budżet był wielokrotnie przekroczony. I wreszcie partner amerykański, Westinghouse – to przecież jeden z największych dostawców rozwiązań dla energetyki jądrowej na świecie, bardzo wiarygodny partner, z którym rozmawialiśmy od 6 lat – powiedział premier.

Dopytywany, czy uwagi o partnerze francuskim należy traktować jako deklaracje, że nie będzie zaangażowany do trzeciej elektrowni, premier zapewnił, że tak nie jest i ta sprawa jest otwarta. Nie wykluczamy zaangażowania partnerów francuskich, ale nie wykluczamy również zaangażowania partnerów amerykańskich dla trzeciej lokalizacji elektrowni jądrowej. Ta kwestia jest cały czas jeszcze przedmiotem analiz technicznych, biznesowych, energetycznych, ale z drugiej strony – powiem bardzo jednoznacznie – jest również związana z przemyśleniami politycznymi – stwierdził Morawiecki.

ATOMOWA CENZURA, CZYLI JAK POLAKOM ODBIERA SIĘ PRAWO GŁOSU. 18 minut

ATOMOWA CENZURA, CZYLI JAK POLAKOM ODBIERA SIĘ PRAWO GŁOSU.

18 minut

St. Krajski

=======================

Posłałem red. Krajskiemu następujące pozycje – nie z lat 90-tych, lecz z drugiej i trzeciej dekady XXI wieku:

O odpadach radioaktywnych z reaktorów w Polsce. To tykająca bomba jądrowa, której zapalnik został starannie schowany.

Niedoszłe energetyczne El Dorado

Poprawna ocena ofiar Czarnobyla: półtora miliona (jak dotąd)

Może jednak uwzględni??

Mirosław Dakowski

O odpadach radioaktywnych z reaktorów w Polsce. To tykająca bomba jądrowa, której zapalnik został starannie schowany.

Gdzie są „bezpieczne mogilniki”?

O odpadach radioaktywnych w Polsce. Decyzje łobuzów i dyletantów. A pewnie też łapowników. To tykająca bomba jądrowa, której zapalnik został przed nami starannie schowany.

Mirosław Dakowski. 22. XII. 2022.

Od kilku dziesięcioleci w Polsce nie tyle decyzje w sprawach energetyki jądrowej, co propaganda na ten temat, zlecana jest niefachowcom. Decyzje istotne podejmowane są chyba daleko i przekazywane „do wykonania”.

Przez jakiś czas w drugim dziesięcioleciu XXI wieku próbą wykonywania formalnie zajmowali się geodeci z zawodu – Aleksander Grad z małżonką. Cytuję z tamtych czasów, już po kompromitacji: „Aleksander Grad złożył dymisję z funkcji prezesa spółki PGE EJ 1, Grad zostanie członkiem Rady Nadzorczej Tauron Polska Energia”. Potem, bezkarnie, bez śledztwa o wyjaśnienie, co zbudowano za użyte nasze 200 [ponad] milionów złotych – przeszli do biznesów prywatnych. Pozatem: Żona niejakiego GRADA [byłego ministra] ma zgarniać kokosy przez 30 lat!

Powtórzę, bo to charakterystyczne dla tematu: W tym czasie na propagandę pro-jądrową wydano i zwinięto ponad 200 000 000 zł, bez żadnych decyzji pozytywnych, merytorycznych.

W tym mniej więcej czasie również pewna pańcia, mówię o pani Trojanowskiej, która nie miała żadnych publikacji z energetyki jądrowej, była „szefową od spraw energetyki jądrowej”, a pieniądze i ułatwienia wystąpień w telewizjach i na konferencjach na propagowanie otrzymywał podszywający się pod profesurę propagandzista [od lat 60-tych zeszłego wieku !! ] Andrzej Strupczewski, który niestrudzenie kłamał – i dalej kłamie. Pisaliśmy o tym wielokrotnie. Skąd się wzięła Hanna Trojanowska? Przed dziesięcioleciem pisałem : Polowanie na profesurę profesora – a poszukiwanie prawdy .

Również w poprzednich dziesięcioleciach za biznes kupowania energetyki jądrowej wziął się niejaki Jacek M, zbieżność nazwisk z kanclerzem Niemiec jest zapewne przypadkowa, więc ją pominę. Otóż ten człowiek wziął ogromne prowizje, komuś obiecując, że przez swoje możliwości w rządzie przepchnie zakup przez Polskę jakiś reaktorów energetycznych. Gdy zaś się okazało się, że we władzach państwa jest skompromitowany jako agent [nieistotne już jakich mocarstw], żalił się swoim [i naszym] znajomym, skąd weźmie pieniądze na oddanie tej prowizji, które już przepuścił [przy wódeczce mówił kumplom, że to 5% od wartości kontraktu…]. No, ale życzliwi opiekunowie z zagranicy uczynili go, pewnie w nagrodę, prezesem jakiegoś banku, chyba się nazywał Solidarność- Rothschild ?

Obecnie w Polsce również jest dużo propagandy, pojawiają się artykuły żurnalistów, którzy najróżniejsze bajeczki podają do wierzenia jako „niewątpliwą prawdę”. Któryś z nich, nie pamiętam czy to był pan Wątróbka, czy Wiech, mówił o tym, że nie powinniśmy się obawiać o pozostające po pracy reaktorów odpady radioaktywne, bo tym zajmą się Panowie z zagranicy.

Ostatnio, w grudniu 2022 roku ujawniono, że narzucany przez bankruta jądrowego z Ameryki, Westinghouse kontrakt na budowę paru elektrowni jądrowych, nie zawiera jednak klauzuli zwrotu i ewentualnie utylizacji wypalonego paliwa przez Amerykanów.

Jednym z kłamstw szerzonych przez propagandystów jest to, że mówią: przecież można w zakładach utylizacji wypalonego paliwa odzyskać znajdujące się w paliwie pierwiastki rozszczepialne jak uran i wszystkie izotopy plutonu, „co rozwiązuje kwestię”.

Jest w tym totalna nieznajomość rzeczy i jednocześnie próba bezczelnego kłamstwa. Mianowicie, po pierwsze w zakładach tego typu jak la Hague we Francji odzyskiwano rzeczywiście pierwiastki rozszczepialne, ale były z tym związane ogromne koszty, oraz wiele spowodowanych przez radioaktywność, śmierci pracowników. To również generuje ogromne koszty. Zakład miał być zamknięty z tych powodów. Podobny zakład istniał też w Japonii, ale również okazał się tak niebezpiecznym, jak i niezwykle drogim w użytkowaniu.

Natomiast najważniejsze w tym jest to że to były zakłady tylko do wydzielenia, odzyskania części pierwiastków rozszczepialnych, właśnie jak uran i pluton.

[The non-recyclable part of the radioactive waste is eventually sent back to the user nation.]

Natomiast pozostaje cała masa fragmentów rozszczepienia [ponad 90% rozpadów w zużytym paliwie], która z powodu swojej radioaktywności będzie wydzielała ciepło, a również jeszcze groźniejsze promieniowania alfa i gamma, trwające niektóre przez dziesiątki lat, inne przez dziesiątki tysięcy lat [jak pluton-239, czas połowicznego rozpadu to 24 tysiące lat].

Otóż nigdzie na świecie nie ma składowisk, w których wysoko promieniotwórcze izotopy mogłoby być bezpiecznie składowane przez najbliższe 10 lat czy 50 000 lat !! Przeczytałem teraz, szukając materiałów do tego artykułu, informacje w jakiejś prasie pseudo-naukowej w Polsce, że – jakżeż – w Stanach Zjednoczonych jest Waste Isolation Pilot Plant, we wnętrzu skał granitowych miejsce składowania „odpadów radioaktywnych bezpieczne, do którego przywożą w beczkach odpady radioaktywne, są tam starannnie sprawdzane i składowane” – właśnie we wnętrzu masywu granitowego. Byłem poruszony.

Dopiero na koniec tego pochwalnego artykułów zauważyłem, że dotyczy to bardzo nisko aktywnych czyli nisko skażonych elementów jak jakieś rękawiczki, szpitalne tampony, fartuchy osób, które mogły otrzeć się o promieniotwórcze izotopy i podobne elementy. Są to elementy nie wymagające chłodzenia czyli bardzo nisko aktywne. Pozostałości po paliwie jądrowym są miliony a może nawet miliardy razy bardziej aktywne i one wymagają stałego chłodzenia przez najbliższe tysiące lat.

=================================

A sowieci wiedzieli lepie, oni niczego się nie boją:

Potworną katastrofą składowiska odpadów radioaktywnych, ukrywaną nawet przed rosyjskimi fizykami jądrowymi, był wybuch [termiczny, nie jądrowy !!], w Kisztym w kombinacie Majak [na Uralu]. 29 września 1957 r. wybuchły zbiorniki z radioaktywnymi odpadami. Siła wybuchu odpowiadała 70-100 tonom trotylu. Chmura radioaktywna objęła Czelabińsk, obwód swierdłowski i tiumeński. Promieniowanie osiadło na powierzchnia 20 tys km2, 5000 ludzi dostało dawkę powyżej 100 rentgenów. [To dane sowieckie, znacznie zaniżone].

=========================

Koncern Westinghouse, który stara się nam w Polsce wepchnąć swoje reaktory, których nikt na świecie praktycznie nie kupuje, ma jednak orędowniczkę w postaci takiej pani Żorżety, która po zwinięciu majątku trzech kolejnych mężów stała się na starość damą i dyplomatką. Parę lat temu była ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Polsce, i z wielką nieudolnością i bezczelnością narzucała premierowi, rządowi między innymi konieczność zakupienia od jej kolegów z Westinghouse reaktorów jądrowych.

Okazuje się że gadania takiej pańci, w dziedzinie nauk ścisłych i logiki, totalnej idiotki, zostały przez władze w Polsce poważnie wzięte pod uwagę! Ostatnio podobno już został parafowany czy nawet podpisany kontrakt. Jednak, jak dowiedzieliśmy się z przerażeniem, nie ma tam klauzul o odbiorze wypalonego paliwa przez kontrahenta amerykańskiego.

Wskazuje to, że po stronie polskiej tą sprawą zajmują się tylko dyletanci, socjologowie, politycy i podobne nieuctwo. Głosy i wskazania uczonych są ignorowane.

Powtarzam więc z uporem;

Na świecie w roku 2022 nie ma [jeszcze??] ani jednego składowiska na elementy wysokoaktywne, czyli na wypalone paliwo z reaktorów, które by zapewniało bezpieczeństwo na lat kilkadziesiąt, nie mówiąc już o bezpieczeństwie i zapewnieniu energii do chłodzenia tych elementów na przestrzeni lat kilkuset. Czy warto wspominać, podkreślać, przypominać, że konieczne byłoby zapewnienie takiego bezpieczeństwa co najmniej na parę tysięcy lat? Dziś znalazłem następujące zdanie: „Finlandia jest pierwszym i jedynym krajem na świecie, który rozpoczął budowę stałego składowiska odpadów radioaktywnych na swoim terenie”. https://biznesalert.pl/finlandia-biznes-magazynowanie-odpadow-radioaktywnych/

Czy więc Polska skazana jest na naśladowanie tylu nieszczęsnych krajów, które nie wiedzą, co zrobić z piekielnie promieniującym wypalonym paliwem? Przecież w Fukushima jednym z najtrudniejszych problemów po katastrofie z 11 marca 2011 było i dalej jest – stopienie się [meltdown] zużytych prętów paliwowych MOX, składowanych „tymczasowo” na piętrze budynku reaktora nr 4.

Co chcecie zrobić, idioci, z gorącym kartoflem, tfu, gorącym tak termicznie, jak i jądrowo, rdzeniem?? Rdzeniami !!??!!

Jakoś to będzie” ???

================

Przed 11 laty pisałem: Gdzie, jak i za ile będzie składowane paliwo?

            O tym, gdzie, jak i za ile będzie składowane wypalone paliwo, ile realnie kosztować będzie zabezpieczenie na wieczne czasy zużytego reaktora, zwolennicy koncepcji jądrowej nie wspominają. Nieznany mi jest sposób uwzględniania kosztów śmierci dziesiątków tysięcy górników rud uranowych i pracowników zakładów wzbogacania uranu i oczyszczania plutonu. A koszty chorób? W analizie takiej muszą pozatem być jawnie uwzględniane tak koszty inwestycyjne, eksploatacyjne, jak i realne koszty paliwa. Tylko takie 'uogólnione koszty’ można i należy porównywać z kosztami produkcji energii z różnych źródeł kopalnych, z energii odnawialnych, czy też z kosztami zwiększenia potencjału energetycznego poprzez poszanowanie energii.

==================

Dotąd nie wyciągnięto żądnych wniosków…

Drag queens, pedały – to odpady jądrowe…

Polska w «świetnych», «sojuszniczych» rękach: Drag queen – «opiekun szczeniaków» odpowiedzialny za odpady jądrowe…

BEVERLY HILLS, CALIFORNIA – NOVEMBER 17: Sam Brinton during The Trevor Project’s TrevorLIVE LA 2019 at The Beverly Hilton Hotel on November 17, 2019 in Beverly Hills, California. (Photo by Tasia Wells/Getty Images for The Trevor Project)

Ostatnio, na wysokim stanowisku w Biurze Energii Nuklearnej amerykańskiego Departamentu Energii zatrudniona została drag queen – aktywista LGBTQ+, który między innymi “wykładał” tematykę tzw. kink [to perwersja md] na kampusach uniwersyteckich oraz udzielał wywiadów na temat “fetyszystycznego odgrywania ról”. W jednym z wywiadów Sam Brinton – dziś wysoki rangą funkcjonariusz Biden’a – omawia także uprawianie seksu ze zwierzętami.

Przechodząc do szczegółów, Brinton – który sprzeciwia się “terapii konwersyjnej dla gejów” – został niedawno mianowany zastępcą asystenta sekretarza ds. usuwania zużytego paliwa i odpadów w Biurze Energii Nuklearnej Departamentu Energii. Posługuje się również pseudonimem “Sister Ray Dee O’Active” – czyli swoim alter ego jako drag queen.

Brinton jest aktywnym członkiem waszyngtońskiego oddziału stowarzyszenia drag queen znanego jako “Sisters of Perpetual Indulgence”, które wymienia go jako główny kontakt na swoich formularzach podatkowych z 2016 i 2018 roku. Podczas “Lawendowej Mszy 2021” zorganizowanej przez stowarzyszenie – Brintona można zobaczyć, jak zwraca się do Anthony’ego Fauci, który został uznany za “świętego”, używając określenia “Tatuś Fauci”. https://www.gonzaga.edu/news-events/stories/2021/10/19/lavender-mass-2021

Nowy urzędnik ds. nuklearnych w administracji Biden-Harris jest zaangażowany w aktywizm LGBTQ+ od czasów studiów; w wywiadzie dla Metro Weekly na temat tejże grupy podkreślił, że jest osobą “puszczalską”.

W innym wywiadzie Brinton wyjaśnia, w jaki sposób odgrywa rolę opiekuna tzw. “szczeniaka”. “Właściwie mam problem, kiedy przechodzimy od zabawy w szczeniaka do seksu”, wyjaśnia Brinton. “Na przykład, ‘Nie, nie mogę pozwolić ci skomleć w ten sposób, kiedy uprawiamy seks’, ponieważ nie chcę mieszać tego świata. To ciekawe, bo on nie musi wychodzić z trybu ucznia, żebym go pieprzył. To ja osobiście muszę go wyprowadzić z percepcji szczeniaka dla mnie. Ale wtedy nadal traktuję go jako uległego wobec mnie”.

https://web.archive.org/web/20170708031332/http://www.metroweekly.com/2016/01/puppy-love-mid-atlantic-leather-2016/

[reszta – zdjęcia, filmiki, w oryginale. Mój komputer odmówił umieszczania takich świństw. Mirosław Dakowski]

Zatrzymano kolejny reaktor atomowy we Francji. To już piąty od grudnia.

Reaktor atomowy Penly 1 w elektrowni w Dieppe, w Normandii, został zatrzymany z powodu zagrożenia wywołanego korozją i problemami spoin. To piąty reaktor, którego pracę przerwano we Francji od grudnia – podaje w czwartek [13 stycznia 2022] dziennik „Ouest-France”.

Francuski instytut bezpieczeństwa nuklearnego IRSN poinformował, że na razie nie wiadomo, czy w reaktorze Penly 1 doszło do innych awarii.

W czterech reaktorach zamkniętych w grudniu również pojawiły się problemy spoin. „Wady wykryte w (czterech) reaktorach ostatniej generacji zostały stwierdzone w kolejnym reaktorze” – powiedziała agencji AFP wicedyrektor IRSN Karine Herviou, nie podając dodatkowych szczegółów.

W grudniu 2021 roku prezydent Francji Emmanuel Macron ogłosił, że energia atomowa to jedyna możliwość produkcji energii w sposób suwerenny. Podkreślił, że również eksperci uznali, iż energia atomowa jest częścią dekarbonizacji. Ogłosił też, że do roku 2030 jego rząd chce zainwestować miliard euro w małe nuklearne reaktory modułowe (SMR) w ramach programu nazwanego „Francja 2030”. [Ten się zna, pedzio jakiś… MD]

W 2020 roku Urząd Bezpieczeństwa Nuklearnego (ASN) zaproponował wydłużenia o 40 lat terminu eksploatacji 32 francuskich reaktorów atomowych o mocy 900 megawatów. Zgodnie z pierwotnym zamysłem, reaktory projektowano tak, by mogły wytwarzać energię elektryczną przez około 40 lat. [ A tajny raport Tanguy sprzed 30 lat ocenił prawdopodobieństwo stopienia rdzenia w ciągu 40 lat na ogromne 12%. Już dodano więc ponad 100 miliardów euro na „poprawę bezpieczeństwa”. MD]

Pomysł ten jest wciąż przedmiotem debaty we Francji, mimo że ASN zapowiedział że konieczne byłyby zmodyfikowanie siłowni, jak podwojenie lub nawet trzykrotne zwiększenie ilości wody używanej do schładzania rdzenia reaktora w razie poważniejszej awarii, poprawa bezpieczeństwa silosów, w których przechowywane jest paliwo jądrowe. Ponadto konieczne byłyby ulepszenia zabezpieczeń na wypadek zagrożeń jak powodzie czy ponadprzeciętne fale upałów. (PAP)

14 stycznia 2022 https://nczas.com/2022/01/14/nie-ma-przypadkow-zatrzymano-kolejny-reaktor-atomowy-we-francji-to-juz-piaty-od-grudnia/

Finowie nabici w reaktor

Umieszczam artykuł sprzed prawie 12 lat, bo dziś (16 grudnia 2021) piszą, że ten reaktor zacznie pracować..w 2021 roku.
Usterki, pośpiech, eksplozja kosztów, chaos w fińskiej elektrowni jądrowej: zatrudnieni Polacy opowiadają, jak wygląda praca na budowie w Olkiluoto. Artykuł pochodzi z 12/2010 numeru tygodnika FORUM.             To nie do uwierzenia, co wygadywał ten stuknięty kierownik robót. Po prostu nie dało się z nim pracować, ale to jemu powierzono zadanie budowy tego fragmentu reaktora – mówi polski budowlaniec Zbigniew Mulczyński. Ma na myśli swojego przełożonego, zatrudnionego przez francuską firmę budowlaną Bouygues.             Budowa Olkiluoto 3, piątego komercyjnego reaktora atomowego  w Finlandii, trwa już szósty rok i nasuwa na myśl wieżę Babel.  W Olkiluoto na zachodnim wybrzeżu ponad 4000 robotników z 60 krajów wznosi pierwszą od lat,  nową elektrownię jądrową w Europie. Głównym wykonawcą reaktora EPR jest francuski koncern atomowy Areva. To miała być pokazowa, najnowocześniejsza na świecie  inwestycja, ale coraz bardziej przeistacza się ona w inwestycyjny koszmar – także dla robotników.
Gdy budowanym obiektem jest reaktor atomowy, sprawa bezpieczeństwa ma priorytet. Wszystko powinno tu być ze względów bezpieczeństwa wykonane dokładnie,  a nawet perfekcyjnie.  Tymczasem zarówno francuska Areva, jak fiński inwestor  Teollisuuden Voima (TVO) otrzymały już liczne ostrzeżenia ze strony fińskiego Urzędu Nadzoru Radiologicznego i Nuklearnego  STUK.             A co o jakości tych prac mówią sami robotnicy? Większość zatrudnionych pochodzi z Polski.  Andrzej Miciak na przykład opowiada, jak wznoszono betonową konstrukcję. „Nawet kiedy gołym okiem widzieliśmy usterki ,  np., pomiędzy stalowymi dźwigarami brakowało elementów łączących, musieliśmy zalewać te miejsca betonem. Czasem spawy nie trzymały. Należałoby je zespawać na nowo – opowiada polski robotnik – ale nie było na to czasu. Owszem, chodzili inspektorzy, którzy mieli kontrolować jakość robót. Oni jednak nie tylko zamykali oko na usterki, ale wręcz nakazywali nam  zakryć usterki warstwą betonu. Polski robotnik widział na własne oczy poważną usterkę, która musi mieć wpływ na funkcjonowanie całego systemu uziemienia – była to sprawa ważna dla bezpieczeństwa elektrowni.             Andrzej Miciak nie jest jedyną osobą, która opowiada o niedoróbkach. Przedstawiciel fińskiej sekcji Greenpeace  rozmawiał z kilkoma polskimi robotnikami z tej budowy. Dwaj z nich opowiedzieli o wszystkim pod własnymi nazwiskami, trzech innych wolało zachować anonimowość.  Wszystkie rozmowy zostały nagrane, są w posiadaniu Greenpeace.  Z nagraniami zapoznano  redakcję „Helsingin Sanomat”. Ich treść może budzić niepokój.
Jouni Silvennoinen z zarządu  TVO, któremu jako inwestorowi podlega budowa Olkiluoto 3, zaklina się, że słyszy  o tym wszystkim po raz pierwszy.  „To wygląda na poważne zarzuty. A przecież inspekcje są planowane tak, aby móc jeszcze przed wylaniem betonu wyłapać usterki.”
Tymczasem Polacy mówią, że prac  przy spawaniu  nieraz nie nadążano skończyć z powodu pośpiechu. „Jedna betoniarka nadjeżdżała za drugą i my wylewaliśmy beton, nawet jeśli  konstrukcja nośna jeszcze nie była gotowa. Beton nie mógł czekać” relacjonuje budowlaniec Andrzej Miciak.  Polacy twierdzą również, że nieraz czekano na decyzje, zmieniano je, brakowało właściwych planów konstrukcyjnych.
W październiku zauważyliśmy, że prace spawalnicze wymykają się niekiedy spod kontroli”   – mówi Petteri Tiippana, dyrektor fińskiego Urzędu Nadzoru Radiologicznego STUK. Przyczyn jest kilka.  Po pierwsze, jest tam bardzo wiele elementów do spawania, trzeba też znać specyficzne wymogi odnośnie spawania w elektrowni jądrowej. Tymczasem prace te  zlecono tam wielu różnym podwykonawcom.  Niektórych musieliśmy bacznie obserwować.             Na budowie pracuje 4000 robotników z 60 różnych krajów, zatrudnionych na ogół za pośrednictwem zagranicznych agencji. 1200 robotników przybyło z Polski. Polacy szczególnie krytycznie oceniają portugalskich brygadzistów, zwerbowanych przez francuską firmę budowlaną Bouygues – twierdzą, że są oni niekompetentni , mówią tylko po portugalsku  i nie radzą sobie z pisaniem.  Polscy robotnicy opowiadają, że gdy któremuś z nich  skradziono kombinezon ochronny i trzeba było wypisać zamówienie na nowy, brygadzista  nie umiał tego zrobić. Bazgrał coś jak uczeń pierwszej klasy, w końcu dał za wygraną.
Zdaniem Polaków, na budowie wszystko idzie tak kiepsko, ponieważ fachowemu personelowi kierowniczemu  i dobrym budowlańcom z Europy wschodniej i południowej nie chce się jechać za robotą do Finlandii – mają pracę u siebie. Przyjeżdżają tylko tacy, którzy nie są w stanie znaleźć pracy bliżej miejsca zamieszkania.
Istnienie  bariery  językowej odnotowano w raporcie STUK już jesienią 2008 r. Jak tłumaczy dyrektor STUK Tiippana, „okazało się, że z powodu bariery językowej niektórzy robotnicy nie byli w stanie przekazać nadzorcom swoich obaw, związanych  z bezpieczeństwem reaktora”.             Według STUK wykryto jak dotąd 3000 usterek budowlanych, zawinionych zapewne najczęściej  przez gorączkowy pośpiech i stres. Zbigniew Mulczyński, który pracował w Olkiluoto jako brygadzista, mówi: „Kto nie pracował dość szybko, słyszał od szefów:  „albo to skończysz na czas, albo koniec z tobą, odeślemy cię do domu”. Jak człowiek pracuje w takim pośpiechu i stresie, usterki są nieuniknione. Te usterki należało wykryć i naprawić – na to jednak już nie starczało czasu.             Wielu robotników twierdzi też, że zostali finansowo uderzeni po kieszeni. Polacy (którzy grozili strajkiem) twierdzą, że irlandzka agencja Rimec, która ich zatrudniła, liczyła sobie 24 euro za godzinę pracy robotnika – ale sama płaciła im tylko 8 euro za godzinę. Firma Rimec w trakcie budowy przeniosła swą siedzibę z Irlandii na Cypr.
Jeden z Polaków, który wolał zachować anonimowość, opowiada, że już na miejscu kazano mu podpisać zmienioną umowę, mniej korzystną, która już np. nie przewidywała płatnego urlopu. „A kiedy zachorowałem, powiedzieli mi, żebym się zabierał do Polski i tam wykurował. Tyle, że nie miałem żadnego ubezpieczenia chorobowego”.             Jednak również Finowie wcale nie są zadowoleni.  „Olkiluoto okazało się dla nas kompletnym rozczarowaniem – mówi Kyösti Suokas z fińskiego związku zawodowego budowlańców. – Znalazło tam zatrudnienie tylko stu Finów. zdaniem Naszych ekspertów ściągnięto z zagranicy, liczną, tanią siłę roboczą, która pracuje byle jak.” Różne grupy patrzyły na te inwestycje z początku przez różowe okulary, sądziły, że to będzie łatwe – mówi Tiippana ze STUK.  Kto był taki naiwny? „Dostawcy, ich klient w Finlandii, oraz opinia publiczna”.   Inwestor TVO sądził z początku, że oferta francuskiego koncernu atomowego Areva – to prawdziwa gratka. Jednak okazało się, że tanią elektrownię jądrową można zbudować tylko przy pomocy taniej siły roboczej.  Nie zwraca się wtedy  uwagi na to, czy ci robotnicy są fachowi, a także czy znają języki  i rozumieją, co się do nich mówi.
Dużą rolę odegrał też pośpiech. Początkowo Olkiluoto 3 miało kosztować około 3 miliardów euro. Dziś mówi się, ze koszt wyniesie co najmniej 4,5 mld.  Poza tym TVO traci dochody, jakich ten koncern się spodziewał ze sprzedaży energii już w latach 2009-2012.  Kto poniesie finansowe konsekwencje opóźnienia, Areva czy TVO? „Mamy na ten temat różne poglądy, trwa postępowanie arbitrażowe” – mówi  Silvennoinen w imieniu inwestora.
A co mówią dziś polscy robotnicy? Zbigniew Mulczyński  jest już z powrotem w Polsce i zapewnia, że jest szczęśliwy. „Cieszę się, że wyjechałem stamtąd. Pieniądze nie są najważniejszą rzeczą w życiu. Stres był tam nie do wytrzymania.” Atomowa fuszerka – Der Spiegel
https://web.archive.org/web/20130912185532/https://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=1802&Itemid=44

Tommi Nieminen, Helsingin Sanomat   19 marca 2010 http://www.polityka.pl/swiat/tygodnikforum/1504404,1,nabici-w-reaktor.read              

Niedoszłe energetyczne El Dorado

Wokół kosztów Energetyki Jądrowej

Mirosław Dakowski, maj 2011

Wieloznaczność pojęcia KOSZTY

Gdy kupujemy jaja czy jabłka na targu, wybieramy: towar powinien wyglądać jak świeży, kobiecie sprzedającej powinno dobrze patrzeć z oczu, najlepiej – powinna nam być znana choć od miesięcy. Wtedy wybieramy towar tańszy i płacimy od razu. Uczenie nazywa się to OVN (OVer Night).

Ja mam zwyczaj dodawać przekornie: Kupiłem taniej i lepszy produkt. Często jest to prawdą. Tak naturalne reguły stosują się jednak tylko do prostych zakupów.

            Gdy młodzi (lub względnie młodzi) chcą kupić dom – w obecnych czasach zwykle muszą rozejrzeć się za kredytem. Czyli – kupić najpierw pieniądze, za przyszłe zobowiązania. Tu już powyższe kryteria są trudne do spełnienia. Sprzedawca pieniędzy to zwykle anonimowy BANK, warunki, jakie stawia, są zwykle dla normalnego człowieka mało zrozumiałe, część z nich (najważniejsza!) jest ukryta w postaci t.zw. fine print (drobny druczkiem). Raty, zmienne stopy, stopy wymiany, czy jakieś spekulacje na giełdzie określają ostateczny koszt zakupu naszego domu. Jest on zwykle znacznie, często wielokrotnie wyższy, niż przy zakupie za gotówkę. A kupujemy od rekino-podobnego, anonimowego banku, lub „od państwa”, cokolwiek by to ostatecznie znaczyło.

„Nietrafione inwestycje”

            Gdy w swojej bezgranicznej bezczelności „tamci” (zwani eufemistycznie „finansistami”) się przeliczą, to padają nie tylko wielkie sieci przedsiębiorstw pożyczkowych  (np. Fannie Mae and Freddie Mac), lecz i miliony kredytobiorców, czyli ludzi:

Wynagrodzenie rabusia: 400 mln dol. : „…Podczas zeznań przed komisją Kongresu, jeden z większych złodziei – szef upadłego banku inwestycyjnego Lehman Brothers, Richard Fuld Jr, przyznał, że otrzymał z firmy w ramach wynagrodzenia za pracę 400 mln dol. I pieniądze te może zachować dla siebie, mimo że doprowadził do bankructwa bank, a do ruiny miliony ludzi!…”

Padają też setki banków realizując przy tym zyski prezesów i rad nadzorczych. A mózgi tego rabunku np. Alan Greenspan (ponoć z Bełżca) i później Ben Shalom Bernanke – inkasują swoje potwornej wysokości prowizje i „przepraszają za nieudane inwestycje”. Miliony ludzi tracą dorobek życia.

Pojęcie „ceny” czegokolwiek traci w tej sytuacji sens.

Dochodzimy do transakcji zawieranych między konsorcjami banków, a np. rządami państw. Są jeszcze bardziej niejasne i zagmatwane. Przypomnę w charakterze ilustracji, że na początku lat 90-tych dług po PRL-u, po epoce Gierka, który jednak kazano nam spłacać, wynosił 23 miliardy dolarów. Niedługo narósł do 42 miliardów ówczesnych dolarów. O absurdach, których my, zwykli płatnicy, nie rozumieliśmy i nie rozumiemy, świadczą m.inn. następujące fakty: Papiery dłużne po-PRL-owskie chodziły na światowych rynkach wtórnych w cenie 11-16 % ich wartości nominalnej (por. FOZZ). Komuś się ten handel opłacił. Potem wielomiliardowe pakiety długów „skonsolidowano” (używano były też inne słowa-wytrychy), obniżono dwukrotnie (czyli do połowy!!), a banki i państwa, które „Gierkowi” pożyczały i tak miały ogromne zyski.

            Podobnie jest teraz z „bankructwem” Islandii, Hiszpanii czy Grecji w UE.

            Dla przykładu z dziedziny EJ: w USA dla ożywienia zamówień na elektrownie jądrowe rząd dawał gwarancje kredytowe (przejmował więc ryzyko – ale na barki obywateli). Pozwolił również, by urzędy regulujące ceny zgodziły się na nakładanie zwiększonych opłat na konsumentów. Powstał paradoks: „tańsza energetyka jądrowa –wyższe ceny energii elektrycznej”.

Olkiluoto i Flamanville

[Poniższe, zaznaczone italikiem analizy i rozumowania wzięte są z pracy: Steve Thomas Ekonomika energetyki jądrowej, odnośnik na dole artykułu *)  ]

Te dwie elektrownie są szczególnie istotne, ponieważ stanowią jedyne obiekty generacji III+, które pozwoliły na zebranie już pewnych do­świadczeń – chociaż jest to doświadczenie jedy­nie w zakresie budowy, a nie eksploatacji.

Olkiluoto

Fińskie zamówienie na Olkiluoto 3 przemysł jądrowy postrzegał jako szczególnie ważne, po­nieważ zdawało się przeczyć znanej prawdzie, że liberalizacji rynków nie da się pogodzić z za­mówieniami na siłownie atomowe. Złożone 3 grudnia 2003 roku zlecenie na budowę reaktora Olkiluoto 3 było pierwszym zamówieniem w Eu­ropie Zachodniej i Ameryce Północnej od czasu realizacji obiektu Civaux 2 we Francji (1993) oraz pierwszym zamówieniem na reaktor generacji III/III+ pochodzącym spoza regionu Pacyfiku. Od 1992 roku fiński sektor jądrowy starał się uzyskać zgodę parlamentu na piątą instalację w kraju. Pro­jekt uzyskał ostatecznie akceptację w 2002 roku i bardzo ożywił całą branżę, a zwłaszcza koncern Areva NP. Przedstawiciele sektora zakładali, że obiekt ten będzie po ukończeniu instalacją poka­zową i źródłem referencji dla potencjalnych przy­szłych nabywców reaktorów EPR.

Finlandia jest częścią nordyckiego rynku energetycznego, obejmującego także Norwegię, Szwecję i Danię. Region ten uważa się powszech­nie za najbardziej konkurencyjny rynek energii na świecie. Finlandia cieszy się także dobrą opi­nią jako kraj eksploatujący już na swoim teryto­rium cztery reaktory, więc pojawiły się wielkie na­dzieje znalezienia odpowiedzi na liczne pytania związane z „renesansem energetyki jądrowej”. Jeżeli jednak przyjrzymy się tej transakcji bliżej, okaże się, że zawiera ona kilka elementów, które dowodzą, że nie została zawarta na warunkach reprezentatywnych dla pozostałych rynków.

Podana w 2004 roku cena kontraktowa Olkiluoto 3 wynosiła 3 mld EUR za elektrownię o mocy 1 600 MW. Następnie w publikacjach pojawiały się kwo­ty 3,2 mld oraz 3,3 mld EUR, Fiński organ dozoru jądrowego STIJK zatwierdził plany bezpieczeństwa obiektu w marcu 2005 roku, a w sierpniu 2005 roz­poczęto pierwsze istotne prace budowlane. W cza­sie gdy podpisywano kontrakt, jego cena stanowiła równowartość ok. 3,6-4 mld USD (w zależności od przyjętej wartości kontraktu), albo w przeliczeniu ok. 2250-2475 USD/kW (przy kursie 1 EUR= 1,2 USD). Koszt ten obejmował finansowanie projektu oraz dwa rdzenie reaktora; bez uwzględnienia odsetek kapitałowych i uwarunkowanych inflacją wzrostów cen (mówi się również o cenie „Overnight”) koszty za kilowatogodzinę byłyby zatem trochę niższe, chociaż koszty finansowe – o czym poniżej – przy bardzo ni­skim oprocentowaniu kredytu (2,6%) były niskie.

Chociaż opublikowane koszty znacznie prze­wyższały docelową wartość dla branży, podawaną jeszcze kilka lat wcześniej (1 000 USD/kW), krytycy i tak postrzegali je jako próbę przyciągnięcia klien­tów atrakcyjną ceną. Areva NP próbowała namówić EDF oraz przedsiębiorstwa niemieckie od końca lat 90. XX wieku do złożenia zamówienia na EPR i istniały obawy, że w przypadku nieotrzymania w miarę szybko żadnego zlecenia zacznie tracić kluczowych pracowników, a sama konstrukcja stanie się przestarzała. Areva NP potrzebowała także swoistego „okna wystawowego” dla technolo­gii EPR, a Olkiluoto 3 mogłoby posłużyć jako źródło referencji przy kolejnych zamówieniach. Dodat­kową zachętą było to, że na życzenie klienta Areva zaoferowała projekt „pod klucz”, z gwarancją stałej ceny końcowej, a także wzięła na siebie odpowie­dzialność za zarządzanie budową oraz za obiekty towarzyszące, czyli znacznie większy zakres prac niż tylko dostarczenie „części jądrowej” obiektu. Były to zadania, w których realizacji Areva nie miała wprawy. W przypadku 58 reaktorów PWR dostar­czonych przez poprzednika Arevy NP (Framatome) do Francji oraz na rynki zagraniczne (m.in. do Chin i RPA) tymi pracami i usługami zajmował się EDF.

Jak wynika z innych źródeł, projekt Olkilu­oto borykał się z poważnymi trudnościami od rozpoczęcia budowy [por. Nabici w REAKTOR (Finowie) ]. W marcu 2009 roku przy­znano, że ma on co najmniej trzy lata opóźnienia i przekroczył planowane koszty o 1,7 mld EUR. W sierpniu 2009 roku Areva NP ujawniła, że sza­cunkowe koszty osiągnęły poziom 5,3 mld EUR, co przy kursie wymiany 1 EUR=l,35 USD ozna­czałoby w przeliczeniu 4 500 USD/kW.

Kontrakt stał się także przedmiotem zażartego sporu mię­dzy Arevą NP i fińskim klientem, Teollisuuden Voitna Oy. Areva NP domaga się odszkodowania w wysokości ok. 1 mld EUR za rzekome błędy TVO, które z kolei – w kontr-pozwie z 29 stycznia 2009 roku – żąda od Arevy 2,4 mld EUR za opóź­nienia w realizacji projektu.

Nie wydaje się prawdopodobne, żeby udało się rozwiązać wszystkie problemy, które doprowadzi­ły do opóźnień i przekroczenia budżetu. Ostatecz­ny koszt projektu będzie znacznie wyższy niż pla­nowano. Rezultatem pozwu i kontr-pozwu Arevy i TVO będzie ustalenie – w ramach arbitrażu – jaka część nadwyżki kosztów przypadnie na daną fir­mę. Niezależnie od tego jest jednak jasne, że oba­wy inwestora co do kosztów i perspektyw ukończe­nia obiektu są w dalszym ciągu uzasadnione.

Flamanville

EDF zamówił ostatecznie reaktor EPR w stycz­niu 2007 roku. Ustalono, że nowy obiekt zostanie umieszczony w wykorzystywanej już przez EDF lokalizacji – Flamanville. Moc reaktora zwiększo­no do 1 630 MW, a prace rozpoczęto w grudniu 2007 roku. W maju 2006 EDF ocenił koszt pro­jektu na 3,3 mld EUR. Według ówczesnego kur­su (1 EUR=1,28 USD) stanowiło to równowartość 2590 USD/kW. Koszt ten nie obejmował jednak pierwszego załadunku paliwa, więc łączne koszty OVN były trochę wyższe. Kalkulacja nie obejmo­wała także kosztów finansowych.

EDF nie zdecydował się na projekt „pod klucz” obejmujący obiekty towarzyszące i postanowił sam zarządzać podwykonawcami – np. w zakresie dostawy turbogeneratora. Nie wiadomo, w jakim stopniu wpłynęły na tę decyzję złe doświadczenia z Olkiluoto, a w jakim potrzeba podtrzymywania własnego potencjału i umiejętności.

W maju 2008 roku francuski urząd dozoru jądrowego zarządził tymczasowe wstrzymanie prac z powodu problemów z jakością wylewa­nej betonowej płyty fundamentowej obudo­wy bezpieczeństwa. W związku z tym Areva skorygowała swoje prognozy i stwierdziła, że obiekt zostanie ukończony w 2013 roku (czyli z rocznym opóźnieniem). Jednak w listopa­dzie 2008 roku EDF oświadczył, że opóźnienie jest do nadrobienia, a budowa zostanie ukoń­czona w pierwotnym terminie (2012). EDF przyznał także, że prognozowany koszt budowy Flamanville wzrósł z 3,3 do 4 mld EUR. Suma ta stanowiła wtedy w przeliczeniu (po kursie l EUR= 1,33 USD) równowartość 3 265 USD/kW, czyli zdecydowanie więcej niż w przypadku ceny kontraktowej na Olkiluoto (wg. pewnej wersji oficjalnych danych), ale znacznie poniżej poziomu cen w Stanach Zjednoczo­nych oraz rzeczywistych kosztów fińskiego obiektu. Ponadto związki zawodowe pracow­ników zatrudnionych w projekcie twierdziły, że budowa Flamanville ma co najmniej dwuletnie opóźnienie. Przedstawiciel Arevy sugerował, że koszt instalacji EPR wyniesie przynajmniej 4,5 mld EUR, chociaż nie wspomniał, czy cho­dzi o koszty OVN.

Stany Zjednoczone

Dużo najnowszych prognoz kosztorysowych przed­siębiorstw nadeszło ze Stanów Zjednoczonych. Szacun­ki te mogą okazać się bardziej wiarygodne niż szacunki z innych krajów, ponieważ przedsiębiorstwa w USA muszą przedłożyć wiarygodne wyliczenia, aby uzyskać gwarancje kredytowe. Powinny także udokumentować  koszty (które będą ponosić) stanowym urzędom regu­lacji. Do szacunków amerykańskich można już także dodać dane z trzech rozstrzygniętych przetargów oraz doświadczenia z Olkiluoto i Flamanville.

Tabela : Koszty budowy elektrowni jądrowych w USA

ObiektTechnologia Szacunkowy koszt (w mld USD) Szacunkowy koszt w USD/kW
Bellefonte 3, 4AP 10005/6-10/4*2 500-4 600
Lee l, 2AP 100011*4900
Vogtle 3/ 4AP 10009,94190
Summer 2/ 3AP 1000H/54900
Levy l/ 2AP 1000145900
Turkey Point 6, 7AP 100015-183100-4500
South Texas 3, 4ABWR176500
Grand GulfESBWR10+6 600+
River BendESBWR10+6600+
Bell BendEPR13-158 100-10 000
FermiESBWR106600+

*) te szacunki to „koszty OVN”, czyli over night, czyli tak, jakbyśmy wyjęli portmonetkę i zapłacili. Pozostałe zawierają koszty odsetek

————

W tabeli zestawiono najnowsze szacunki kosz­tów budowy elektrowni jądrowych w USA. Z tabeli tej wynika kilka spostrzeżeń. Pierwsze jest takie, że większość szacunków – zwłaszcza tych najlepiej do­pracowanych – dotyczy konstrukcji AP 1000. Razem z ABWR są to jedyne dwie konstrukcje, które mają za sobą procedurę dopuszczeniową NRC (chociaż obie są teraz ponownie oceniane) – i łatwiej jest oszacować koszty budowy, ponieważ konstrukcja jest zbliżona do ostatecznej. Trudno jednak wyciągnąć jednoznaczne wnioski na podstawie tej tabeli – poza takim, że obecne szacunki okazują się co najmniej cztery razy wyższe niż koszty podawane przez branżę jądrową (1000 USD/ kW) jeszcze pod koniec lat 90. ubiegłego wieku oraz że pod koniec 2009 roku koszty nie przestawały rosnąć. Podstawa podanych kosztów jest zróżnicowana: nie­które obejmują finansowanie, a inne koszty przesyłu, bezpośrednie porównania nie są więc wiarygodne.

Podsumowanie

Jest oczywiste, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat koszty budowy nowych elektrowni jądrowych wzrosły kilkukrotnie – prawdopodobnie ponad pięciokrotnie – i nie widać żadnych oznak spowol­nienia tempa tego wzrostu. Doświadczenia z przeszło­ści dowodzą, że wszędzie tam, gdzie ustalono rze­czywiste koszty budowy, okazywały się one znacznie wyższe niż ich szacunki. Natomiast większą trudność sprawia określenie, czy bieżące szacunki są faktycznie znacząco wyższe od kosztów rzeczywistych, a jak tak, to dlaczego szacowane koszty wzrosły aż w takim stopniu.

Najnowsza brytyjska elektrownia jądrowa, Sizewell B, która nie przeżywała istotnych trudności podczas budowy, kosztowała ok. 3 mld. GBP, co pokrywało się z ówczesnymi szacunkami i odpowiadało także kosztom elektrowni amerykańskich, ukończonych w latach 90. Być może konstruktorzy zakładali, że nowe elektrownie – pozbawione „bagażu”, którego zastosowanie stało się konieczne w reaktorach, aby sprostać wymogom bezpieczeństwa po awariach w Three Mile Island i w Czarnobylu – będą mogły spełnić te wymogi dzięki znacznie prostszym kon­strukcjom (tańszym i sku­teczniejszym). Możliwe, że takie postrzeganie proble­mu okazało się iluzją, a kon­strukcje nie stały się wcale mniej skomplikowane. Wydaje się, że konieczność zapewnienia ochrony przed skutkami uderzenia sa­molotu również okazała się bardziej uciążliwa, niż przewidywała branża jądrowa.

Koszt l 000 USD/kW także nie był prawdopo­dobnie wynikiem procesu „oddolnego” (przyjmu­jącego za podstawę opracowania projektowe ), lecz „odgórnego” (czyli rozważań, że takiego właśnie kosztu potrzeba, żeby zapewnić energetyce jądro­wej konkurencyjność). Krótko mówiąc, cena l 000 USD/kW była narzuconym z góry celem, pozba­wionym podstaw technicznych.

Realistyczna ocena kosztów dla ewentualnej EJ w Polsce

            Obecnie reaktory mają moce rzędu 1 600 MW. Do szacunkowych porównań kosztów przyjmę koszt w przeliczeniu na 1 kW mocy elektrycznej z EJ.

W materiałach propagandowych lobbystów EJ jeszcze niedawno pisało się (i „udowadniało” na naukawych, propagandowych  konferencjach), że koszt 1 kW do się ograniczyć do 1 tys. $. Gdy jednak przystąpiono do trochę poważniejszych rozmów, mówiono o 1.2 tys. $/kW.

            Przed Fukushima propagandyści w Polsce przekonywali „rząd” że elektrownia z czterech reaktorów po 1600 MW może kosztować 32 miliardy złotych, tj. ok. 10 mld $. Dałoby to koszt znormalizowany do 1 kW: ok. 1600 $/kW.

            Z tej „najnowszej” generacji reaktorów (zaprojektowanych  jednak przed dwoma dziesięcioleciami) zwanej zachęcająco  „3+”  w Europie budowane są jedynie dwa reaktory: Flamanville we Francji (zamówienie z 2007 roku) i  Olkiluoto w Finlandii. W maju 2006 EDF (Electricité do France) ocenił koszt uruchomienia projektu na 3.3 mld. EUR. Stanowiło to wtedy równowartość 2 600 USD/kW. Jednak jak zwykle przy budowie EJ, koszt wzrósł . W 2008 EDF szacowało go na ok. 4 mld. EUR, co wynosiło równowartość 3265 USD/kW (odnośniki i przeliczniki w dobrej, powyżej cytowanej źródłowej pracy „Ekonomika energetyki jądrowej . Aktualizacja” Steve Thomasa).

Koszty EJ w USA podane są w powyższej Tabeli. Są one bardziej wiarygodne, niż podawane w innych częściach świata, bo w USA przedsiębiorstwa muszą przedstawiać wiarygodne wyliczenia, aby uzyskać gwarancje kredytowe.

Rozrzuty kosztów są ogromne: od jednego do dziesięciu.

Nie uwzględniają kosztów składowania wypalonego paliwa z prostej przyczyny: NIGDZIE na świecie nie ma składowisk ostatecznych. Są więc one niewyobrażalnie drogie. Jedyny wyjątek, to składowisko w Finlandii, ale jest ono małe i jego bezawaryjne użytkowanie przez najbliższe 100 tysięcy lat budzi duże, coraz większe wątpliwości.

Co można odpowiedzieć na argument, że ”może inwestycja jest droga, ale .. prąd potem będzie tani..”. Jak widać z powyższych analiz, koszty kredytów, ryzyka, składowisk przyszłościowych, przeróbki paliwa i usuwania starych, silnie radioaktywnych elektrowni nie są jawnie uwzględniane w ocenach kosztów. Więc przerzucane są w ceny „prądu”, czyli na użytkowników. Obecnych i przyszłych. Nie widać żadnych przesłanek, by przy tak ustanowionych wkładach kapitałowych ceny energii elektrycznej dla użytkownika były niewielkie.

Konkluzje proste

Koszty EJ przez ostatnie pół wieku systematycznie i znacznie rosną.

Nie ma w EJ „efektu skali”, czyli zmniejszania kosztów jednostek ze wzrostem urządzeń.

Koszty najdroższej dotąd odmiany energetyki odnawialnej – słonecznej fotowoltaiki (PV) obniżają się tak szybko, że nawet one stały się już  porównywalne z kosztami EJ.

Nowe zabezpieczenia i uwarunkowania EJ po FUKUSHIMA  koleiny raz podniosą koszty EJ o 30-40 %.

CODA

Największe przedsiębiorstwa energetyczne w Polsce mają zdolności kredytowe ok. 16-17 miliardów zł (ok. 5 mld $) (wg. prof. Władysława Mielczarskiego, np. Zielone Wiadomości, kwiecień 2011 Program energetyki jądrowej to ślepa uliczka dla polskiej gospodarki ).

Budowa elektrowni jądrowych, wspomnianych przez związanych z rządem propagatorów EJ, ma objąć cztery elektrownie po cztery reaktory po 1 600 MW każdy. Razem (docelowo??) 16 reaktorów.  Czyli 25 GW mocy podstawowej, nie nadającej się do regulacji. Byłaby to więc katastrofa energetyki od strony podażowej.

Prof. Mielczarski, za informacjami płynącymi z ministerstwa gospodarki, ocenia koszt pierwszej elektrowni na 40 mld złotych, t.j. na poniżej 1 600 $/kW. Jak wykazaliśmy powyżej, jest to koszt co najmniej dwukrotnie niedoszacowany.

Nawet taki kosztorys w sposób oczywisty jest nierealizowalny z pieniędzy i kredytów dostępnych dla polskich firm energetycznych, polskiej gospodarki.

Zobaczmy jednak, jedynie jako ćwiczenie wyobraźni i umysłu, dalsze konsekwencje finansowania „najtańszej energetyki” dla Polski.

Jeśli za realną miarę kosztów weźmiemy stan finansowy reaktorów EPR (tych „na trzy plus”…) w Europie w budowie, to koszty te mieszczą się w widełkach między 3.3 k$/kW a 4.5 k$/kW. [Pamiętajmy, że w USA dochodzą jednak do 10 k$/kW ].

Przeliczmy to, dla uzmysłowienia sobie skali i wagi sprawy, na jedną elektrownię oraz na projektowane cztery.

Jedna: co najmniej      6.4 GW * 3.3 k$/kW = 21 Mld $ = 60 Mld zł

A góra widełek:           6.4 GW * 4.5 k$/kW =  29 Mld $ = 90 Mld zł

Pomnóżmy to przez cztery, bo jak wspominał nasz UKOCHANY PRZYWÓDCA, w planach ma 4 elektrownie:

Jest to między 240 miliardów złotych  a 360 miliardów złotych 

Jeśli uwzględnimy spodziewane podwyżki „po FUKUSHIMA” rzędu 40%, to zapłacić mamy:

Od 336 miliardów złotych, a góra widełek  to 500 miliardów złotych.

Są to liczby niewyobrażalne nie tylko dla laika (mgr. historii, socjologii itp.) ale i dla inżynierów, fizyków , matematyków. Przy tak astronomicznych sumach niezbędne są gwarancje rządowe, co ewidentnie sprawi, że owe koszty poniesiemy my, nasze wnuki i prawnuki.

Czy mają może Państwo w portmonetce taką sumę, by zapłacić na warunkach OVN, czyli jak tej „babie z jajami” z początku artykułu?

Profesor Mielczarski i inni rozsądni energetycy wnioskują z takich i podobnych zestawień liczb, że Polska sobie EJ nie sprawi. Jest Pan optymistą, Profesorze. Miałby Pan rację, gdyby o losie gospodarki decydowali Polacy.

Dlatego na początku artykułu umieściłem rozdział „Nietrafione inwestycje”, jakby czego innego dotyczący.

Otóż komiwojażerowie EJ z USA i Francji mogą użyć „argumentu nie do odrzucenia”: [dodaję w 2021: Była taka, Żorżeta.. ]

My u was będziemy budować elektrownie jądrowe. Jeśli zbudujemy, będziemy mogli eksportować energię elektryczną na przykład  do Niemiec, Francji czy Danii. Z zyskiem dla nas. A czy zbudujemy czy nie, inwestować będziemy (t.j. znajdziemy banki kredytujące) np. w zamian za przekazanie nam własności złóż gazu łupkowego oraz złóż węgla kamiennego. Nie potraficie przecież tego gazu wydobyć. Kopalnie zostały co prawda zniszczone w ostatnich 20-tu latach, więc dla was nie są wiele warte. A my już sobie z nimi jakoś poradzimy.

A jeśli technologia „na trzy plus” okaże się równie zawodna, jak dotychczasowe technologie EJ na przestrzeni pół wieku? A, to już wasz, tubylców, problem. Od Niemiec jest wystarczająco daleko, a i wiatry są tu zwykle zachodnie. To samo dotyczy składowisk wypalonego paliwa i starych, promieniujących reaktorów. Może spróbujecie upchać gdzieś za Uralem?

No, dawajcie sobie, dzielni Polacy, radę! Jeśli potrafiliście szarżować z lancami na czołgi, to i teraz dacie se radę!

No, NAPRZÓD do Postępu i Zwycięstwa!

Vive la Pologne!!

*) Steve Thomas, Ekonomika energetyki jądrowej, marzec 2010,

Polecam też inne publikacje Fundacji im. Heinricha Bőlla:

– Gerd Rosenkranz, „Mity energetyki jądrowej: Jak oszukuje nas lobby energetyczne”, oraz

– Antony Froggatt i Mycle Schneider, „Systemy na rzecz zmian: Energia jądrowa kontra efektywność energetyczna i źródła odnawialne”.
Prace te analizują głównie osiągnięcia Europy zachodniej ,w szczególności Niemiec. Przypominam analizę sprzed 10 lat. Jest ciągle aktualna. Oczywiście – koszty w tym czasie wzrosły, a bezpieczeństwo ZMALAŁO. 4 grudzień 2021

Dodam jeszcze uwagę z 2013 roku, ciągle aktualną:

=====================geodetów spod Kłaja Gradów…

Oi ! Ostatni reaktor energetyczny w Japonii wyłączony. W ciągu ćwierćwiecza ilość reaktorów jądrowych energetycznych zmalała z ok. 440-tu do poniżej 400-tu. Koszt jednostkowy (za 1 MWe) wzrósł w tym czasie dwa do trzech razy, gdy w innych działach energetyki koszty szybko malały.

U nas – żywimy z EJ geodetę wioskowego Grada i jego rodzinę (też są to „eksperci”), a sprawdzeni, starzy oficerowie, jeszcze GRU i Informacji Wojskowej też testują swą wieczną niezbędność. I okupują prezesury, rabują profesury, dyrektury czy inne synekury.  Co, Haniu, trzymamy się? [Taka była, zdaje się, Trojanowska?? Osiadła na swoim, jak rodzinka geodetów spod Kłaja, Gradów.]

M. Dakowski

Poprawna ocena ofiar Czarnobyla: półtora miliona (jak dotąd)

AJ: Ogólna liczba ofiar w ciągu 25 lat od katastrofy na całym świecie przewyższyła milion. Nie wli­czam w to poronień i narodzin martwych dzieci (a to będzie jesz­cze kilkaset tysięcy)

[Z : Zielone Wiadomości, kwiecień/maj 2011, www.zielonewiadomosci.pl   MD]

W tym roku mija 25 rocznica ka­tastrofy czarnobylskiej, tymczasem opinia publiczna jest nadal karmiona mitami o „nieznacz­nych skutkach ekologicznych i zdrowotnych” tej katastrofy, Kłamstwom i przemilczeniom od­powiedzialnych instytucji prze­ciwstawiają się od lat niezależni naukowcy. Z ,,Zielonymi Wiadomościami” rozmawia wybitny ro­syjski biolog i ekolog, profesor ALEKSIEJ W. JABŁOKOW

REDAKCJA „ZW”: Panie pro­fesorze: skąd u Pana – biologa i ekologa – zainteresowanie dzie­dziną energetyki jądrowej?

Prof. ALEKSIEJ JABŁOKOW: Moje zainteresowanie problemami energetyki jądrowej zaczęło się w 1988 roku. Byłem wtedy członkiem pań­stwowej komisji ekspertów do spraw Południowo-ukraińskiej Elek­trowni Atomowej i mogłem szcze­gółowo zapoznać się z budową i działaniem elektrowni jądrowych. Potem, już jako wiceprzewodni­czący Komitetu d.s. Ekologii Rady Najwyższej ZSRR, miałem dostęp do wielu materiałów; zrozumiałem wtedy, że skażenie promieniotwórcze jest jednym z najboleśniejszych problemów Związku Radzieckiego. Jako doradca Prezydenta do spraw. ekologii i ochrony zdrowia miałem możliwość odwiedzić wszystkie ważniejsze zakłady atomowe w Rosji. Na początku lat dziewięćdziesiątych byłem przewodniczącym komisji rządowej, zajmującej się skutkami usuwania odpadów ra­dioaktywnych do rosyjskich mórz, przewodniczyłem również komisji Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej do spraw awa­rii jądrowej w Tomsku-7. Jako przewodniczący państwowej komisji do spraw bezpieczeństwa ekologicznego przy Radzie Bezpieczeństwa Fe­deracji Rosyjskiej zajmowałem się wieloma problemami związanymi z energetyką jądrową, w tym także skutkami katastrofy w Czarnobylu.

W toku tej działalności poznałem wielu zwolenników energii atomo­wej. Często się z nimi spierałem. W końcu napisałem długi arty­kuł w miesięczniku „Nowyj Mir” („Nowy Świat”), który zatytułowa­łem: Mitologia atomowa. To było chy­ba w 1993 roku. Ten artykuł prze­drukował potem niemiecki „Der Spiegel”. Wówczas Aleksander Jan­szyn, wiceprzewodniczący Rosyj­skiej Akademii Nauk zaproponował mi, żebym dokładniej przedstawił moje podejście do problemu ener­getyki jądrowej. Na początku były to prace komisji Rosyjskiej Akade­mii Nauk, zajmującej się dziedzic­twem Władimira Wiernadskiego, po dwóch latach w Moskwie, w wy­dawnictwie Nauka, została wydana książka Mitologia atomowa (1997).

Centrum Polityki Ekologicznej Ro­sji, którego byłem wtedy preze­sem, wydało jeden z rozdziałów tej książki w rozszerzonej wersji jako Mit o niewielkim znaczeniu skutków katastrofy w Czarnobylu (Moskwa, 2001). Jeszcze wcześniej, na dziesię­ciolecie katastrofy, byłem pomysło­dawcą i redaktorem dwóch tomów Konsekwencje katastrofy w Czarnobylu („Zdrowie środowiska i Zdrowie człowie­ka” Moskwa, 1996). Dwa razy prze­mawiałem w Kongresie USA na te­maty jądrowe. W latach 2002 – 2003 byłem jednym z założycieli Euro­pejskiego Komitetu do spraw Ryzy­ka Radiacyjnego.

RED: Niedawno w Nowym Jor­ku ukazała się książka pańskie­go współautorstwa: Czarnobyl. Skutki katastrofy dla ludzi i śro­dowiska. Jak doszło do napisa­nia tej książki?

AJ: Bezpośrednią przyczyną na­szej książki była wcześniejsza pu­blikacja IAEA i WHO („Forum Czarnobylskie”, 2005),. w której prawdę o katastrofie wypaczo­no do takiego stopnia, że wraz z profesorem Wasilijem Nesterenko z Mińska, byłym dyrektorem In­stytutu Energetyki Jądrowej, który po katastrofie w Czarnobylu w całości poświęcił się ratowaniu biało­ruskich dzieci, postanowiliśmy ze­brać w jednej publikacji naukowe dowody mówiące o prawdziwych skutkach katastrofy. Podstawą książki była analiza około pięciu tysięcy publikacji, wydawanych przede wszystkim w językach sło­wiańskich, mało lub w ogóle nie­znanych na Zachodzie.

RED: Czy książka Czarnobyl. Skutki katastrofy dla ludzi i śro­dowiska była publikowana w kra­jach najbardziej dotkniętych: na Białorusi, Ukrainie, w Rosji?

AJ: Początkowo książka zosta­ła wydana w Sankt Petersburgu w wydawnictwie Nauka. Jest sze­roko dostępna, można ją ściągnąć z różnych stron internetowych. 26 kwietnia w Kijowie wyjdzie trzecie, poszerzone wydanie.

RED: Jak ocenia Pan skutki zdro­wotne katastrofy w Czarnobylu. Na czym one polegają i jakie to są schorzenia?

AJ: Łatwiej jest mi powiedzieć, ja­kie choroby nie są związane z katastrofą.

W wyniku Czarnobyla znacznie wzrosły zachorowania na choroby układu krążenia, układu nerwowego, pokarmowego i od­dechowego, a także na choroby układu moczowego. Częstsze sta­ły się choroby endokrynologiczne i onkologiczne, zaburzenia układu odpornościowego, i rzecz jasna ­zaburzenia genetyczne. Dynami­ka zachorowań na poszczególne choroby jest różna. Niektóre z tych chorób były szczególnie widoczne w ciągu pierwszych 10 -15 lat, potem liczba zachorowań zmalała; liczba. zachorowań .na inne scho­rzenia wciąż rośnie.

RED: Jakie będą skutki zdrowot­ne napromieniowania dla następ­nych pokoleń? Jak to się odbiło na zdrowiu reprodukcyjnym?

AJ: Na razie możemy mówić tylko o pierwszych, początkowych skut­kach, ponieważ radionuklidy (cez, stront, pluton i ameryk) jeszcze znajdują się w ekosystemach. Ge­netyczne konsekwencje pierwsze­go wybuchu w 1986 roku (wtedy napromieniowane radionuklida­mi z Czarnobyla w Europie było tysiąc razy większe) będą widocz­ne w ciągu kilku pokoleń. Oczywi­ście liczba ofiar będzie zmniejszać się wraz z upływem czasu.

RED: Dane dotyczące liczby ofiar śmiertelnych katastrofy są bardzo rozbieżne w zależności od źródeł. Według dostępnych w Polsce ofi­cjalnych danych zginęło tylko ok. 100 osób. Jaka jest rzeczywista liczba ofiar według pana badań?

AJ: Ogólna liczba ofiar w ciągu 25 lat od katastrofy na całym świecie przewyższyła milion. Nie wli­czam w to poronień i narodzin martwych dzieci (a to będzie jesz­cze kilkaset tysięcy- jak uważa nie­miecki badacz H. Scherb).

RED: Sto osób a milion, to szoku­jąca rozbieżność: 10 tysięcy razy! Na czym polega różnica pomię­dzy metodologią stosowaną przez Pana do oceny skutków zdrowot­nych Czarnobyla, a np. metodo­logią autorów raportu Chernobyl Legacy (WHO, IAEA)? Chcieli­byśmy, aby nasi czytelnicy mogli wyrobić sobie zdanie co do wia­rygodności obu metod.

AJ: Oficjalna metodologia osza­cowania liczby ofiar opiera się na dosyć umownej, indywidualnej dawce promieniowania. (która jest wyliczana na podstawie ogrom­nej liczby założeń, np. ile człowiek mógł wypić skażonego mleka, ile czasu znajdował się poza pomiesz­czeniem itp.). Poza tym współczynniki, które wykorzystuje się do wylicze­nia ryzyka napromieniowania są bardzo niepewne (bazują na mało wiarygodnych danych o skutkach Hiroszimy i Nagasaki).

My wybraliśmy inne podejście ba­dawcze. Porównaliśmy zachorowa­nia i śmiertelność na silnie i słabo skażonych terenach, które według wszystkich innych wskaźników; z wyjątkiem stopnia skażenia pro­mieniowaniem, są do siebie podob­ne. Takie wyliczenia są dostępne dla Rosji, Białorusi, Ukrainy, a tak­że dla Szwecji i Norwegii. Okazało się, że w ciągu pierwszych 15 – 20 lat po katastrofie poziom śmiertel­ności na silnie skażonych terenach jest większy o około 4%. Opierając się na tych wynikach, można oszacować przybliżoną liczbę ofiar.

RED: Jak ocenia Pan skutki zdro­wotne Czarnobyla w Polsce?

AJ: Według różnych wyliczeń do Polski dotarło około 1% szkodli­wych substancji z Czarnobyla (jeśli wziąć pod uwagę cez-137). W niewielkim stopniu był skażony cały kraj, największe skażenie objęło około 3 – 4 tys. kilometrów kwadra­towych. Skażenie to ma charakter plamisty i jakieś plamy obejmujące dziesiątki kilometrów kwadrato­wych mogły być nie wykryte. Jestem pewien, że jeśli przeanalizowaliby­śmy statystyki dotyczące martwych urodzeń, poronień, zespołu Downa, śmiertelności noworodków – ślad po Czarnobylu będzie widoczny również w Polsce. Na niektórych terenach w znacznym stopniu wzro­sła liczba problemów z tarczycą.

A’ propos, nie znalazłem map ska­żenia Polski innymi radionukli­dami, oprócz cezu-137. A takie skażenie, krótko żyjącymi radionu­klidami: jodem-131, tellurem-132, cezem-l34 i innymi było. Według prognoz M. Malko ogólna liczba zachorowań na raka tarczycy w Polsce w wyniku katastrofy wy­niesie więcej niż 3200 przypadków (w tym około 900 śmiertelnych), białaczki – około 170 (w tym 120 śmiertelnych), innych typów raka – ponad 1700 (około 1000 śmiertel­nych). A trzeba wiedzieć, że rak nie jest główną przyczyną zwiększenia się „poczarnobylskiej” śmiertelno­ści. O stopniu skażenia radioaktywnego w Polsce znacząco i obrazowo mówi pewne zdarzenie: w czerw­cu 1987 roku Bangladesz zwrócił Polsce 1600 ton mleka w proszku ze względu na jego niebezpieczną radioaktywność.

RED: Jakie były społeczne skut­ki katastrofy, co obecnie dzieje się z ewakuowana ludnością, czy mają pracę lub inne środki do ży­cia, czy pomoc medyczna jest za­bezpieczona?

AJ: Nie będę mówił o problemach społecznych, jestem biologiem i ekologiem. Przypomnę tylko, że koszty poniesione przez kraje do­tknięte katastrofą w celu minima­lizacji jej skutków są ogromne. Bia­łoruś w niektórych latach traciła do 25% całego budżetu „na Czar­nobyl”, Ukraina – do 5%, Rosja­ do 1%. W sumie, „czarnobylskie” wydatki tylko tych krajów wynio­sły ponad 550 miliardów dolarów w ciągu 25 lat. A przecież Niemcy, Szwecja, Norwegia, Wielka Bryta­nia i inne kraje do dzisiaj jeszcze wydają ogromne sumy.

RED: Co sądzi Pan na temat pro­pozycji autorów raportu Chermo­byl  Legacy, aby odebrać ludziom zasiłki i przeznaczyć je na inwe­stycje we wspieranie. lokalnej przedsiębiorczości i biznesu?

AJ : Uważają oni, że „czarnobyl­skie” choroby są skutkiem radio­fobii i strachu, a nie promieniowania. Jednak poziom radiofobii na skażonych terenach spada, a licz­ba zachorowań rośnie. I jaka może być radiofobia u myszy i żab, u których spotykamy takie same choroby jak u ludzi, żyjących na skażonych terenach?

RED: Co sadzi Pan na temat skut­ków zdrowotnych obecnej kata­strofy w Fukushimie?

AJ: Katastrofa w Fukushimie jeszcze się nie skończyła, cały czas następuje tam wyciek radionuklidów. W gor­szym wypadku skutki tej katastrofy mogą być cięższe niż w Czarnobylu. Wyliczenia prof. Ouisa Busby we­dług stanu sprzed dwóch tygodni informują o możliwości pojawienia się w ciągu następnych 50 lat do 420 tysięcy dodatkowych zachorowań na raka (połowa z nich w pierwszym dziesięcioleciu).

RED: A jak ocenia pan skutki tej katastrofy dla rolnictwa?

AJ: Na kilku tysiącach kilometrów kwadratowych nie można będzie, jak dawniej, zajmować się rolnic­twem – trzeba będzie zmieniać ży­cie milionów ludzi. Będzie znisz­czone lokalne rybołówstwo (do stu kilometrów od Fukushimy).

Czy skażenie morza będzie postę­powało dalej – na razie nie wiado­mo. Jednak może rozszerzyć się i do tysiąca kilometrów (bez wzglę­du na zmniejszenie się koncentracji dalej od źródła, może mieć miejsce bio-koncentracja i bio-akumulacja radionuklidów, w związku z którą w organizmach żywych koncentra­cja radionuklidów może być więk­sza dziesiątki tysięcy razy).

RED: Czy na skażonych terenach istnieje monitoring dzikiej przy­rody? Czy mógłby pan coś na ten temat powiedzieć?  [około Czarnobyla md]

AJ: Zamknięcie tych terenów (trzydziestokilometrowa strefa) przyciąga wiele zwierząt, ponie­waż nie ma tam presji antropoge­nicznej. Jednak badania pokazują w strefie wysoki poziom mutacji; możemy też obserwować inne negatywne skutki silnego napro­mieniowania. Z zewnątrz wszyst­ko wygląda w porządku, jednak w rzeczywistości strefa – to „czar­na dziura”, mieląca pule genowe. Mikro-ewolucyjne skutki katastro­fy jeszcze czekają na wyjaśnienie.

RED: Był Pan kilka dni temu go­ściem kongresu w Berlinie na te­mat 25-lecia katastrofy w Czarno­bylu. Czy może się Pan podzielić z naszymi czytelnikami wraże­niami z tej konferencji?

To była inicjatywa ruchu „Leka­rze przeciw wojnie nuklearnej” (IPPNW), którzy w swoim czasie otrzymali Pokojową Nagrodę No­bla. W Berlinie w zasadzie odbyły się dwie konferencje – jedna oficjal­na, na której wygłoszono rozmaite wykłady, i druga – publiczna, infor­macyjno-emocjonalna. Obie były na swój sposób ważne~ 26 kwiet­nia w Kijowie będą miały miejsce również dwie konferencje. Jedna ­oficjalna i druga – publiczna. Kon­flikt prawdy z półprawdami nadal będzie aktualny. Przypomnę, że już czwarty rok w Genewie, która jest siedzibą Światowej Organiza­cji Zdrowia ma miejsce beztermi­nowy’ protest: codziennie. od rana do wieczora dwoje, troje ludzi z plakatami: „Powiedzcie prawdę o Czarnobylu!”, „Przypomnijcie so­bie przysięgę Hipokratesa!”, „Ko­niec niegodnemu porozumieniu z IAEA z 1959 r.”

RED: W jaką energię radzi Pan zainwestować polskiemu rządo­wi i dlaczego? Czy ma pan rady dla polskiego rządu?

AJ: Nawet część środków, które Polska planuje wydać na budowę pierwszej elektrowni atomowej (3-4 miliardy euro) starczyłaby na przekształcenie nie ekologicznych elektrowni węglowych w bardziej czyste. W Polsce (tak jak w każ­dym kraju świata)niekończą­ce się źródła niskotemperaturowej energii geotermalnej – w dowol­nym miejscu można wywiercić dziurę w ziemi i na głębokości 1-2 kilometrów otrzymać wodę o tem­peraturze około 100 stopni. To zu­pełnie wystarczy dla dzisiejszych sposobów otrzymania energii elektrycznej. W Polsce są ogromne rezerwy gazu łupkowego. Energia atomowa w Polsce sprawi wiele kłopotów – ekologicznych, ekono­micznych i politycznych.

Ciągła zależność od dostaw pa­liwa jądrowego, nierozwiązane nigdzie na świecie ogromne pro­blemy z przechowywaniem od­padów radioaktywnych i, oczywi­ście, nieunikniony wpływ nawet najmniejszych wycieków z elek­trowni atomowej na zdrowie lu­dzi, nie mówiąc już o ryzyku no­wego Czarnobyla czy Fukushimy – ponieważ nie ma bezpiecznych reaktorów atomowych, co by nie mówili na ten temat zwolennicy energii atomowej. Taniość energii jądrowej to jeszcze jedno wielkie kłamstwo jej protagonistów.

RED: Dziękujemy serdecznie!

Klapa reaktorów jądrowych „czwartej generacji”.

Co z francuskim projektem?

We Francji nie buduje się reaktorów czwartej generacji. W 2019 r. zawieszono tam ten projekt. Miał on stanowić kolejny etap rozwoju francuskiego przemysłu jądrowego. Projekt reaktora na neutronach prędkich (RNR) Astrid został wstrzymany przez francuską Komisję ds. Energii Atomowej i Alternatywnych Energii (CEA).

Zapytane przez „Le Monde” CEA przyznało, że „projekt budowy prototypowego reaktora nie jest planowany w perspektywie krótko- lub średnioterminowej”.

W dłuższej perspektywie CEA jest zainteresowana tzw. reaktorami czwartej generacji, które umożliwią zamknięcie cyklu paliwowego poprzez lepsze wykorzystanie zasobów uranu i zaproponowanie wielokrotnego recyklingu plutonu przy jednoczesnej minimalizacji wytwarzania odpadów. W styczniu tego roku na swojej stronie CEA napisała: „Czwarta generacja to reaktory, które są teraz projektowane, a których wdrożenie w przemyśle może nastąpić w latach 2040-50”.

Francja pracowała nad projektem „Astrid” (Advanced Sodium Technological Reactor for Industrial Demonstration) o wartości 5 mld euro. Jest to szybki reaktor chłodzony sodem [tj na szybkich neutronach MD] , który miał zostać zbudowany w zakładzie Marcoule (Gard).

Odpady konwencjonalnych reaktorów jako paliwo


Korzystając z doświadczeń eksperymentalnych reaktorów Phenix (250 megawatów elektrycznych (MWe) i Superphénix (1240 MWe), Astrid (600 MWe) miała wykorzystywać jako paliwo odpady konwencjonalnych reaktorów, jednocześnie wytwarzając mniej odpadów jądrowych i wykorzystując technologię sodową. Według Trybunału Obrachunkowego na koniec 2017 r. w ten plan zainwestowano prawie 738 mln euro.

Krytykowany przez Zielonych i niektórych specjalistów, jak fizyk jądrowy Bernard Laponche, rząd francuski zdecydował o zawieszeniu projektu w 2019 r. Ale nie zrezygnowano z niego.

[—-] bla-bla… poczytaj mi, Mamo...MD

https://www.tvp.info/53296692/reaktor-jadrowy-czwartej-generacji-co-z-francuskim-projektem-fake-newsy-w-sieci

Absurdy wokół Fukushima: Bariera lodowa.

Fukushima. Topnieje lodowa zapora oddzielająca elektrownię od wód gruntowych

Katarzyna Wójcik

Zapora lodowa, mająca powstrzymać dopływ wody gruntowej do zniszczonej elektrowni jądrowej w japońskiej Fukushimie, mogła częściowo stopnieć – poinformowała agencja Reutera. Operator elektrowni, firma TEPCO, zapowiedział jej wzmocnienie.

TEPCO wykryło topnienie zapory w czasie testów. Prace naprawcze mogą się rozpocząć już w grudniu – przekazał Reuters, powołując się na datowaną na czwartek prezentację przygotowaną przez operatora elektrowni.

Będzie to kolejne z szeregu kosztownych działań w celu zabezpieczenia obiektu po awarii spowodowanej przez katastrofalne w skutkach trzęsienie ziemi i tsunami z 2011 roku.

Jak działa zapora lodowa?

Zadaniem lodowej zapory jest ograniczenie dopływu wody gruntowej do zniszczonej elektrowni, gdzie w zbiornikach składowane są olbrzymie ilości wody skażonej radioaktywnymi substancjami.

1 mln ton skażonej wody trafi do oceanu

Zbiorniki są bliskie przepełnienia, a japoński rząd zatwierdził w kwietniu plan uwolnienia ponad 1 mln ton skażonej wody do oceanu, co wywołało protesty rybaków, części mieszkańców Fukushimy oraz rządów Korei Płd. i Chin.

Uwalnianie wody z Fukushimy ma się rozpocząć ok. 2023 roku.

Według zapowiedzi władz przed spuszczeniem do morza woda ma być przefiltrowana i rozcieńczona, by spełnić krajowe i międzynarodowe normy dotyczące zawartości radioaktywnych izotopów.

{Idiotyzm twórców tego wyjaśnienia: Jak można „rozcieńczać” COŚ, CO WPADA DO OCEANU??

https://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-fukushima-topnieje-lodowa-zapora-oddzielajaca-elektrownie-od,nId,5673904?utm_source=wykop.pl&utm_medium=link-6387215&utm_campaign=wykop-poleca#crp_state=1